czwartek, 19 września 2013

[605] http://po-drugiej-stronie-zycia.blogspot.com/

Autorka: MecenaryMarines
Oceniający: Gnome

1. Pierwsze wrażenie

Po drugiej stronie życia brzmi jak hasło jednego z wielu banalnych filmów o wampirach. Skąd wzięło się moje skojarzenie z tymi krwiożerczymi istotami? Otóż ta „pierwsza strona” życia to okres, kiedy ów wampir był jeszcze człowiekiem. Przewracamy kartkę i jesteśmy na „drugiej stronie życia” – nieśmiertelność, brak moralności, nocne polowanie na niewiasty, potem obranie sobie jednej, przemiana ją w swojego „towarzysza nocy” i żyli razem długo wiecznie i szczęśliwie . Nie brzmi to zbyt zachęcająco, prawda? Takich historii było tysiące i pewnie tysiące przybędzie (miejmy nadzieję, że w dalekiej przyszłości).
Jak nie wampiry, to inne zaczarowane istotki. Adres Twojego bloga może też nawiązywać do śmierci, a dokładniej do życia po śmierci. W końcu kiedy jesteśmy po drugiej stronie życia, raczej nie można już nazwać nas ludźmi. Wyzbywamy się swojego „człowieczeństwa” na rzecz świata pełnego magii i tego typu spraw.
W ostateczności można połączyć oba te pomysły i powstaje coś podobnego do „Pamiętników Wampirów”.
Jako że użyłaś w adresie znaków polskich, to nieszczęsne „zycie” bardzo rzuca się w oczy. Nie da się jednak walczyć z Internetem, a co dopiero z Bloggerem, dlatego przymknę na to oko. Wygląd Twojego bloga pozostawia naprawdę dużo do życzenia, ale o tym w kolejnym punkcie. Mogłaś za to w temacie nie zaczynać wszystkich wyrazów z wielkiej litery – to wygląda naprawdę tandetnie i przypomina tytuł jednej z anglojęzycznych piosenek.  Po pobieżnym obejrzeniu nagłówka, skłaniałbym się bardziej ku wersji drugiej potencjalnego tematu opowiadania.  Mam nadzieję, że w moim rozumowaniu jest trochę racji i nie uraczysz mnie kolejnym, banalnym, paranormalnym romansem.

4,5/10

2. Grafika

Ogólnie rzecz biorąc nie widzi mi się ocenianie grafiki, ponieważ jest to jedynie (czasami) przyjemny dodatek przy lekturze blogów. Wydaje mi się jednak, że wbrew przekonaniom blogerów o niesprawiedliwości tego punktu, większość z nas ocenia książki po okładce (tutaj: blogi po szablonach). Dlatego przy zdobywaniu czytelników wygląd bloga też ma jakąś rolę do wypełnienia.
Grafika jest naprawdę koszmarna, o czym można było się domyśleć po wzmiance o niej w poprzednim punkcie. Wszystkie elementy szablonu wręcz gryzą się ze sobą – szczególnie nagłówek odstaje od reszty. Nie wiem, kto robił Ci ten nagłówek, ale robota jest wykonana na odczep. Nie pasuje kolorystycznie do reszty szablonu, ponadto w ogóle nie widzę sensu wklejania po raz trzeci nazwy bloga – może dajesz nam do zrozumienia, że jest ważna? No i sam kolor i czcionka napisu na nagłówku nie komponują się z szablonem.  Oby postacie na obrazku były związane z opowiadaniem – tylko to jest w stanie Cię uratować.
Tło bloga nie bije tak po oczach jak nagłówek, ale również jest do wymiany. Obrazek, który wybrałaś, się powiela, co daje naprawdę brzydki efekt –  przy wyborze tła postaraj się pamiętać o tym, aby obrazy nie były podpisane tak... wyraźnie i w tak widocznym miejscu.
Tekst nie dość, że nie jest wyjustowany, to jeszcze słabo widoczny – proszę Cię, zmień czcionkę, bo Twoi czytelnicy oślepną! Wydaje mi się, że chcesz dla nich jak najlepiej, dlatego po przeczytaniu tej oceny bezzwłocznie się za to zabierz.
                Starałem się znaleźć jakiegokolwiek pozytywu w Twoim szablonie, jednak moje poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Jestem zmuszony dać Ci małą ilość punktów za to kryterium, jednak mam nadzieję, że nadrobisz je w „Treści”. Nie chciałbym wstawić tu zero, dlatego dostaniesz kilka punkcików z czystej dobroci serca.

4/15

 3. Treść

W swojej ocenie uwzględnię po jednej części z kilku  rozdziałów, włącznie z prologiem. Na koniec podsumuję każdy z przeczytanych rozdziałów.

Pieśni nadchodzącej wojny - Prorok

Zacznijmy od jednej rzeczy, która doprowadziła mnie do szału. Jako że w spisie treści nie masz linków przekierowujących do odpowiednich części, musiałem telepać się przez cały blog, aby znaleźć się na początku Twojego opowiadania. To nie buduje zbyt dobrego wrażenia.
Tytuł prologu dobrze odwołuje się do treści zawartej w nim. Bardzo ładnie dobrałaś słowa - zachęca to czytelnika do lektury. Przez pewien czas byłem jednak przekonany, że błędnie zapisałaś słowo "prolog", a po przeczytaniu tej części moje odczucie nie minęło. Mam nadzieję, że się mylę.
Początek Twojego opowiadania zapowiada nic oryginalnego - w niebie żyją sobie aniołki, ale pławią się w luksusach (mają do dyspozycji m.in. latające samochody, hologramowe bilbordy, roboty...-jednym słowem wszystko, czego dusza zapragnie). Kraina ta nie jest raczej urzeczywistnieniem sielankowych marzeń Kochanowskiego, ale w dobie konsumpcjonizmu połączonego z nowinkami technologicznymi się nada.

Były też kwiaty różnorakich koloró,w gdzie tam przybierały szlachetne nie skalane barwy.

Hę? Bardzo głupi dobór słów. Ciężko sobie wyobrazić te szlachetne barwy - mnie przychodzą na myśl jedynie kamienie szlachetne - być może o tym właśnie myślałaś? Google również nie rozwiązało moich wątpliwości - w grafice moim oczom ukazują się bohaterowie "Barw Szczęścia".

Woda w mieście była krystalicznie czysta jak lustro.

Nie dość, że masło maślane, to jeszcze z dodatkiem sprzeczności. Lustro nie musi być koniecznie czyste. Mogą być na nim smugi, odciski palców, ślady szminki. Nie widziałaś reklamy mydła Dove?

Siedziba miała charakter ziemskiego ratusza albo pałacu prezydenckiego.

Albo ratusz, albo pałac prezydencki. Oba budynki mogą nie mieć ze sobą nic wspólnego. A ciężko mi sobie wyobrazić tę siedzibę po takim opisie. No chyba, że jej wygląd zmienia się w zależności od dni tygodnia lub od pory roku.

Mieszkańcy miasta zwane jako anioły byli bardzo piękni, a dar nieśmiertelności sprawiał, że czas nie odciskał swoich śladów.

Pomińmy już błędy i skupmy się  na czasie. Porównanie mogłoby być dobre, gdyby nie to odciskanie. Mi to się kojarzy z odciskami palców. Lepiej brzmiałby tu czasownik "pozostawiać".

Dzięki temu, że w mieście nie działo się nic złego, negatywne uczucia : Złości, Nienawiści, Goryczy... odeszły w niepamięć.

Co ma piernik do wiatraka? Zaśmierdziało trochę absurdem. CO z tego, że w mieście nie działo się nic złego? To co, nie można się już wściec, nie można kogoś nienawidzić albo zwyczajnie czegoś zazdrościć? Osoby przejawiające takie zachowania idą na odstrzał? Nie wolno pisać ogólnikowo!

Znikąd i stopniowo zaczynały się pojawiać czarne ptaki.

Okej. Nagle przyfrunęły czarne ptaki - ale te przysłówki się wkluczają. Jeżeli coś pojawia się stopniowo, nie może tak po prostu za pstryknięciem palców się znaleźć na miejscu. Poza tym bardzo nie pasuje mi tu wyraz "znikąd". Lepiej by było, gdybyś napisała to trochę konkretniej.

Dla tego miasta była to nowość, gdzie i ich świecie dominowała biel i błękit. Na początku pojawiały się kilka sztuk, co raczej nie zadziwiało ludności.

Skoro to ich nie zadziwiło, to dlaczego była to nowość dla miasta? To dość dziwne, bo pojawienie się ptaków określiłaś jako dziwne wydarzenie. Dlatego też mieszkańcy nie mogli być przygotowani na ich pojawienie się. Ciężka sprawa...

Najdziwniejszym zjawiskiem był deszcz lejący się na miasto, a szlachetne barwy kwiatów i zieleni zanikały, pozostawiając jedynie normalne barwy.

...?! Kompletny brak sensu.

Zwieńczeniem tego festiwalu dziwów było nagłe pojawienie się równie niesamowitych istot jak czarne ptactwo. Byli nie skrzydlaci szarzy ludzie.

Bardzo śmieszy mnie dobór słów początku tego fragmentu. Festiwal dziwów? Mi to się kojarzy jedynie z cyrkiem wędrownym - wiecie, kobieta z brodą, człowiek-guma, te sprawy. Poza tym jako przedstawiciel rasy ludzkiej nie podejrzewałem, że człowiek może mieć szarą skórę.

   W siedzibie Bogów odbyła się obrada na ten temat. W wielkiej sali przy wielkim stole zasiedli aniołowie zajmujący najwyższe stanowiska urzędowe, mędrcy i sam Bóg.

W poprzednim poście (wprowadzeniu) piszesz, że nawiązujesz do różnych religii - dlatego drażni mnie trochę końcówka tego zdania. Bóg jaki? Chrześcijański? Słowiański? Denerwuje mnie również wzmianka o tej sali i stole - nie musisz tak tego podkreślać! Powtarzasz przymiotnik, co sprawia, że czytanie staje się coraz trudniejsze.

      - Ojcze Jonaszu? Jak sprawa z Bezskrzydłymi? - Kierując chłodne spojrzenie do wymienionego radnego. Jonasz odczuwał wobec przywódcy lekki strach i respekt. 

Nie rozumiem tej części. Ojciec jonasz zadał sam sobie pytanie, a potem poczuł do siebie lekki strach i respekt? Bez sensu!

  - Ostatnio do sierocińca przybyło kilkunastu nowych podopiecznych i liczba nadal rośnie z każdym miesiącem. Brakuje im jedzenia, leków, a przecież wiadomo, że my też musimy jeść. - Przedstawił ogólne wyniki na temat sierocińca.

Nie ma co... Jak na anioła (?) nie jest zbyt dobroduszny - po co przejmować się niedożywionymi, biednymi ludźmi, najpierw trzeba napełnić swój brzuch jedzeniem.

- A co z nagłym pojawieniem się czarnych ptaków i tych zmian? - Wtrąciła się anielica siedząca obok Jonasza. Wywołało wielką dyskusję w tej sprawie. Jedynie Bóg siedział i rozmyślał na tymi zjawiskami.

Co wywołało tę wielką dyskusję? Twój tekst wygląda tak, jakby ktoś zrobił Ci psikusa i usunął niezbędne do zrozumienia całości słowa. Czytelnik nie jest wszechwiedzący - musisz o tym pamiętać.

  - To znaki, Matko Ario - nie chętnie podzielił się swoimi przemyśleniami. Słowa uderzyły tak mocno, że przerwało potok słów pozostałych ludzi przebywających w sali.

Rozległo się wielkie JEB! - rozpędzone słowa walnęły o ścianę, zamykając zebranym usta. Lepiej nie ożywiaj czegoś tak ulotnego, jak słowa. No i co z tymi radnymi? Sami nie mogli powiązać faktów z przepowiednią? Są aż tak głupi, że zrezygnowany Bóg musi ich we wszystkim wyręczać?

- Znaki opisywane w pieśni nadchodzącej wojny - wysunął stary pergamin z rękawa na stół nazwa pieśni poruszyła zgromadzonych. Biały pan powstał i podszedł do okna by przyjrzeć się szarzejącemu się niebu. Zaczął cytować fragment pieśni znalezionej w archiwów.

Ktoś tu zapomniał o znakach interpunkcyjnych i oddzieleniu zdań, które w połączeniu brzmią idiotycznie. Poza tym trafił ci się kwiatek - skoro Bóg wciągnął pergamin z pieśnią, to po co zaczął ją cytować? Nie lepiej było przeczytać z kartki? A może to miała być taka ściąga, w razie, gdyby zgubił się w recytacji?

Wszyscy zastanawiali się, skąd miłosierny król znał słowa tych że pieśni.

Głupota do potęgi! Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że ci radni to banda debili. Przecież dopiero co wyciągnął pergamin z tekstem!

Czując negatywną atmosferę, władca postanowił zakończyć zebranie, zapewniając im, że załatwi sytuację w kwestii bezskrzydłych.


O kurczę. Zabrzmiało to tak, jakby zamierzał ich wszystkich sprzątnąć...

- I co masz zamiar zrobić......? Bracie. - powiedział cicho do siebie. Słowa, mimo cichego tonu, odbiły się echem po pustej sali. Jego głowa znów pogrążyła się w myślach bez powrotu.

Chciałbym odnieść się jeszcze do końcówki prologu. Myśli bez powrotu? Nigdy się z takim czymś nie spotkałem...

Cisza Przed Burzą Cz.1 - Sen zapowiedzią zdarzeń.

Na początku zaserwowałaś nam postapokaliptyczny opis miejsca prowadzony z narracji pierwszoosobowej, co nieco się kłóci z poprzednią częścią. Wszystko wskazuje na to, iż przeniosłaś nas o kilka lat do przodu, ale o tym nie wspomniałaś na początku. Chociaż, znając życie, mamy do czynienia z wizją bohaterki, snem, marą czy jakkolwiek to inaczej nazwać, dlatego też postaram się już tego szczegółu nie doczepiać. 

 Zdziwił mnie też fakt, że na podłożu znajdowały się białe jak obłoki pióra. A wszystko to znajdowało się pod kopułą pochmurnego nieba gdzie księżyc znalazł się w centrum nieba.

Ten fragment jest bardzo zmaślaniony. Poza tym dziwi mnie fakt, iż pośród całego tego zachmurzenia bohaterka mogła dostrzec jakiekolwiek ciała niebieskie. 


Drugą z istot był mężczyzną o szkarłatnych oczach i brązowych jak drzewna kora długich włosach. Dzierżył kosę wielkości jego wzrostu, a ostrze było olbrzymie. Pod czerwoną peleryną skrywał swą prawą demoniczną z zielonym kryształem dłoń. 

Wychodzi na to, że ten mężczyzna miał do ręki doczepiony zielony kryształ. Zapewne miałaś na myśli to, żę miał NA dłoni ten kryształ. 


Jego skórzany ubiór mógł sugerować, iż przypominał barbarzyńcę. 

Że co proszę?! Dobór słów jest po prostu powalający. Przeczytałem to zdanie około dziesięć razy, ale nadal nie mogę odkryć jego sensu. Może mnie oświecisz? 

Na jego odzieniu widniały czaszki i kości swoi ofiar. Jego zaś skrzydła były tak samo olbrzymie jak kobiety tylko, że były czarne i podarte. 

No nieźle. A wydawało mi się, że to ja jestem dziwny. CIęzko sobie jest wyobrazić jego "odzienie", poza tym wątpię, by te "podarte" - jak to pięknie ujęłaś (ojej, musi być u niego krucho z kasą, skoro kopuje sobie skrzydła zrobione z jakiegoś odzieżowego materiału, w dodatku podarte) - skrzydełka mogłyby udźwignąć cały ten ciężar. No chyba że te całe mhroczne czaszki to taki pic na wodę - wtedy nie mam zastrzeżeń. 


Mogłam się domyślić, że to bitwa anioła z demonem. 

Nie ma co, dzięki za to, że nas poinformowałaś, droga bohatereczko. Nikt by na to nie wpadł, dlatego gratuluję jasności umysłu. 


Całą bitwę obserwowałam z samego centrum wydarzeń, a uczestnicy albo mnie nie widzieli albo udawali by nie przerywać bitwy dwóm wojownikom. 

Ta narratorka to mistrzyni dedukcji. Wydaje mi się, że ten aniołek i diabełek raczej skupiają się na sobie, a widzów mają w głębokim...poważaniu. 


 Jednak nim do niego doleciał a bitwa anielsko diabelska dobiegła końca to rozbłysło się światło i wymazał cały obraz."

Wygląda to tak, jakby ten czarnowłosy mężczyzna wymazał cały obraz. 
I tutaj utwierdzasz mnie w przekonaniu, iż opcja nr 2 się sprawdziła, a przeczytany przeze mnie fragment był snem bohaterki. Cóż, końcówka tej wizji zdecydowanie na to nie wskazuje. Lepiej pomyśleć nad lepszym zakończeniem. 


 Uczestniczka snu ledwo otwierając oczy patrzyła na jasno brązowy sufit. 

Uczestniczka snu? Really? Nie lepiej mówić po polsku? 
Znów powracasz do narracji trzeciosobowej - dość dobry krok, ponieważ lektura z punktu widzenia tej dziewczyny była dość męcząca. Trochę to wyglądało tak, jakbyś pozbawiła ją osobowości, a ona wyklepywała jakąś kwestię. Beznamiętnie, bez uczuć, automatycznie.


 Ledwo odwracała głową, która leżała na miękkiej białej poduszce, lecz sukcesywnie udało się obrócić część ciała w lewą stronę gdzie była nocna szafka. 

Osiągnięcie godne nagrody Nobla. Kreujesz ją na taką schorowaną babcię. Odniosłem wrażenie (mam nadzieję, że nie błędne zresztą), iż pierwsze skrzypce będzie grać jakaś młódka. 


Po pięciu minutach moczenia się w gorącej wodzie zakręciła kurki i otworzyła wysuwane drzwi.

Moczenie się nasuwa nieprzyjemne skojarzenia. Myślę, że powinnaś dobrać bardziej odpowiednie słowa. 

Było to pomieszczenie gdzie była toaleta, umywalka z przyborami do mycia typu szczoteczka do zębów czy mydło w kostce. 

 Albo szczoteczka do zębów, albo mydło w kostce. Jeśli akurat tworzysz opis jakiegoś miejsca, nie możesz pozostawiać czytelnikowi możliwość wyboru. Ty tu rządzisz - ty kreujesz świat, do którego wchodzi osoba czytająca - ona nie ma tu nic do gadania. Pamiętaj o tym. 

Widząc parę na szkle wytarła frotowym rękawem. Para wodna ukazała zmęczone odbicie dziewczyny o kremowej twarzy.

Coś tu nie gra. Jak para wodna może ukazywać czyjeś odbicie? Przecież jeżeli lustro jest zaparowane, chyba nie można niczego dostrzec, prawda? Tak na chłopski rozum rozumując. 

Wypluła pianę z ust, odkręciła wodę by wypłukać zawartość.

Prawdopodobnie chodziło Ci o jamę ustną, jednak nie jestem pewien. Co do tej zawartości... nie lepiej nazwać ją po prostu pastą?

Zwieńczając swoje wybudzenie odkręciła zimną wodę i nabrała trochę lodowatej Aqua

Żartujesz sobie, prawda? 

Na końcu to co miała w dłoniach wylała na twarz. 

Napisałaś to tak, jakby trzymała w dłoniach krowie łajno. Tutaj znowu nie wiadomo, o czym dokładnie myślałaś, pisząc to zdanie. 
Poza tym niepotrzebnie tak bardzo skupiasz się na wyglądzie bohaterki. Nie mówię, że w ogóle nie powinnaś o niej pisać, ale na pewno wystarczyłaby połowa Twojego opisu. 


Chcąc wyjść podeszła jeszcze do szafki na buty stojących koło drzwi i wzięła adidasy firmy puma.

Zdecydowanie nie słyszałem o takim połączeniu.To jest tak głupie jak czerwony rower o kolorze zielonym. 
Z początku w ogóle nie wiedziałem, skąd wytrzasnęłaś takie "ludzkie" rzeczy - tj. markowe przedmioty. W końcu znajdowaliśmy się w mieście aniołków. Potem jednak zdałem sobie sprawę, iż przenieśliśmy się z powrotem do świata ludzi. Mam nadzieję, że uda Ci się powiązać te dwa światy, chociaż jest to niełatwe zadanie. 

W jednej chwili znalazła się na korytarzu gdzie ściany koloru błękitnego wypełniały kolejne sosnowe drzwi.

I tutaj miałem problem ze zrozumieniem napisanego przez Ciebie fragmentu. Jak ściana może wypełniać drzwi?! Toż to jakaś herezja! 

Długie pomieszczenie wypełniały różnego rodzaju hałasy. To był miks śmiechów, rozmów i krzyków najmłodszych lokatorów szesnastolatki

Wyszedł z tego niezły bajzel. Wychodzi na to, że ten budynek należy do głównej bohaterki, która wspaniałomyślnie użyczyła go innym. 
Dobrze, że zaczęłaś dawkować informacje o bohaterce. Znamy już jej wygląd, a dopiero w połowie pierwszej części poznajemy jej imię, które kojarzy mi się tylko i wyłącznie z Japonią. 

Była najsympatyczniejszą osobą jaką nosił świat.

Och, a było tak miło. Powoli kreujesz ją na Mary Sue! A za tą to nikt nie przepada...

Mająca uśmiech na ustach niebieskooka szła długim korytarzem do schodów,

Nie możesz po prostu napisać: z uśmiechem na twarzy? Po co pisać tekst trudniejszy w odbiorze, skoro można dobrać lepsze słowa? Drażnią mnie te wszystkie (kolor)okie i (kolor)włose, ale to jest akurat moja awersja do tego, więc nie będę się czepiać. 

Energiczna dziewczyna przeskoczyła przez poręcz schodową i szybkim krokiem podeszła do niej.

Uważaj gdzie stawiasz przymiotniki! Jeżeli Yuki jest "energiczną dziewczyną", musi nią być przez całe opowiadanie. Zapewne miałaś na myśli to, iż czynność, którą wykonała (tu skok przez poręcz) została wykonana energicznie.

Dziewczyna wiele razy kiedy na początku dnia widziała starowinkę skakała przez poręcz. 

Początek kompletnie obdarty z sensu. Wiele razy kiedy na początku... że co?! To tak, jakbyś karmiła dziecko zupką, a później zaczęła wpychać mu łyżkę z jedzeniem coraz szybciej i szybciej... aż w końcu następuje eksplozja. 

- Widzę, że jesteś bardzo wesoła. Zazdroszczę ci takiego wigoru. - Oznajmiła siwowłosa. Dla dziewczyny taki komplement był zrozumiały, ponieważ dzieliła je różnica wieku. Jednak bardzo dobrze się ze sobą dogadują.

Okej. Po kolei. Człowiek starszy nie musi być pozbawiony wigoru. Niektóre staruszki mają nawet jego nadmiar, dlatego ta różnica wieku nie ma tu nic do gadania. Poza tym ostatnie zdanie jest... dziwne (tak, to chyba najlepsze określenie). Do czego pijesz? Do tego komplementu czy do różnicy wieku? 

- Chciałabym abyś poszła do sklepu spożywczego i kupiła z piętnaście kilogramów makaronu soba. Chciałam zrobić sałatkę z japońskim makaronem i sezamem dla naszych urwisów. - powiedziała starsza pani uśmiechając się.

PIĘTNAŚCIE KILOGRAMÓW?! 

- Robi się! - odpowiedział entuzjastycznie. 

Czy Yuki ma dar zmiany płci na zawołanie?  Następne zdanie rozpoczynasz od "dziewczyna", więc nie wiem już, co o tym myśleć. 

 -Dobra Yuki nie napalaj się tak. Teraz idź na śniadanie. - poleciła opiekunka blondyny. 

Gdzie się podziały przecinki? Zbyt szybko się rozpędziłaś i zjechałaś się na tym dialogu. Poza tym dla mnie słowo "blondyna" brzmi tak... ordynarnie, żeby nie powiedzieć obraźliwie. 


 Ludzie pracujący obdarzali szczerym uśmiechem a dzieciaki wstawali z ławek by tylko uściskać rówieśniczkę.

Denerwuje mnie to, że Yuki została powitana jak prezydent Stanów Zjednoczonych. Brakowało tylko oklasków na stojąco i wiwatów. Ludzie pracujący... zapewne miałaś na myśli pracowników sierocińca, a wyszło to tak, jakby WSZYSCY ludzie pracujący ją tak ciepło witali. 
Robisz z dziewczyny taką "starszą siostrę" dla tych sierot, dlatego wzmianka o rówieśniczce jest tu całkowicie błędna. 


Jej nie przeszkadzało to, że była najbardziej lubianą osobą w sierocińcu.

*stara się nie wybuchnąć...*


 - Chodź do nas! - zawołał jej dobrze znany kobiecy głos ze stolika dla personelu. Niebieskooka często siedziała z personelem w nagrodę za dotychczasową pomoc. Uczynność dziewczyny była bardzo znana i tak wielka, że nie mieli pojęcia jak się odwdzięczyć.

Chyba... umrę... Nie wiem, w jakim świecie żyje ta bohatereczka, ale to na pewno nie jest Ziemia. 


 - A nic takiego.... Ciągła harówa w szkole i takie tam..... Nudy. - powiedziała zluzowanym tonem. Yuki codzienne udzielała takiej odpowiedzi. Kimuko raczej to nie przeszkadzało.

Zluzowany ton, powiadasz? Zaraz zrobisz z niej miłośniczkę reggae. 
A tak poza tym to po kiego grzyba ta Kimuko ciągle zadaje to głupie pytanie, skoro Yuki i tak odpowiada na nie tak samo? 

- Proszę bardzo.... Twoje ulubione - powiedział obdarzając niebieskooką uśmiechem. Dziewczyna wstała i wzięła pudełko. Ukłoniła się na podziękowanie. Kucharz uradowany odwrócił się i wrócił do kuchni.

Zaraz...umrę... po raz drugi. Od kiedy to kucharze robią uczniom specjalne posiłki? Przecież to nie fair! Dziwię się, że wszyscy lubią tak bardzo tą Yuki. 
Aha, prawie bym zapomniał. Po tym fragmencie dowiedziałem się, że znajdujemy się w szkole. Przez pewien okres czasu byłem przekonany, iż jesteśmy w tym sierocińcu...

Następnie pożegnała się z panią Kimuko i kierowała się w stronę drzwi wyjściowych.

Chyba skierowała.

Twarda Rzeczywistość Cz.2 - Lodowy Miecz

Pierwsza część tego rozdziału nie była zbyt udana, dlatego też nie mam zbyt wielkich oczekiwań co do tego posta. Liczę na to, że uda mi się dotrzeć do końca. Może tym wstępem wydam się bezczelny, ale lektura Twojego opowiadania staje się nie lada wyzwaniem. Już "Cierpienia młodego Wertera" wydaje się normalną książką. 
Zacznijmy od samego początku. Od razu ciągniesz wydarzenia z poprzedniej części, co tutaj nie jest tak złym pomysłem. Ostatnio działo się dość dużo, ponadto zakończenie wydawało się zbyt ucięte - cieszy mnie więc odniesienie się bezpośrednio do tamtej sytuacji. 

Znalazła niewielką zieloną ławeczkę w perfekcyjnej odległości od rzeźby tryskającej wodą. 

Dziwi mnie trochę ten przymiotnik - perfekcyjna odległość czyli jaka? 

Niebieskooka w siedzącej i w zgarbionej postawie patrzyła się na fontannę. Z jej oczu biła negatywna energia wywołana złymi emocjami. 

Bardzo niezrozumiałe zdanie. Niby piszesz o niej jak o zwykłej nastolatce, później trochę mieszasz, a potem robisz już kompletny kogel-mogel. Złe emocje, złe emocje... Ciężko tak nazwać emocje, które Yuki odczuwała w poprzedniej części.Negatywna energia kojarzy mi się ze złością, gniewem...

Niespodziewanie jednak usłyszała dźwięk dochodzących kroków co zainteresowało młodą gniewną.

I tutaj następuje przerwa na reklamy.
Młoda gniewna?! Chyba sobie żartujesz! Yuki z pewnością młodą gniewną nazwać nie można. To, że od pięciu minut się nafukała na cały świat, raczej nie czyni z niej buntowniczki. 

Jednak nie zrezygnował z chęci siedzenia przy niej.

Kurczę, nadal odnoszę niechybne wrażenie, że wciąż próbujesz zrobić z niej taką nieudolną wersję Mary Sue. Zresztą, Yuki wręcz trzyma się marysuewskiego szablonu. Drażni mnie to, że wszyscy ją tak uwielbiają i chcą jej towarzyszyć w każdej chwili. 

 Dziewczyna kiwnęła głową na znak pozwolenia, ale obracała oczami tak, że chciała dać znać, iż wszystko jej było jedno.

Tutaj złapałem się za głowę. Mój mózg ledwo utrzymał tę dawkę bezsensu. Obracanie oczami, powiadasz? To co, Yuki wyciągnęła je z oczodołów i zaczęła tarmosić w dłoniach? Wydaje mi się, że miałaś na myśli przewracanie oczami. Wymowa tej czynności jest jednak trochę inna - dajemy wtedy do zrozumienia, iż traktujemy coś lub kogoś z pogardą lub rezerwą. 

Ogai widząc taką reakcję poczuł się tak jakby rozmawiał ze sobą i jakby złagodniał trochę w środku.

Nie spotkałem się jeszcze z takim określeniem. Poza tym przyjrzyjmy się poprzedniej części tego zdania, która jest bardzo niezrozumiała. Coś czuję, że gdybym miał przed sobą pergamin z hieroglifami, zrozumiałbym znacznie więcej. 

- Dla czego mi to mówisz? -  znów uraczyła go pytaniem nie ukrywając wobec chłopaka w szerokich spodniach pogardy

Yuki coraz bardziej działa mi na nerwy! Chłopak chce na spokojnie jej wszystko wytłumaczyć, pogadać, poużalać się nad nią, a ona nadal strzela focha, jakby to on jej wyrządził te nieszczęścia. Ciężko jest pogodzić tę niesmaczną wersję dziewczyny ze słodką i lubianą uczennicą z rozdziału pierwszego. 

Tym razem miała łagodniejsze spojrzenie, lecz nadal pozostało zamieszanie w głowie blondynki o błękitnych oczach.

Nie można MIEĆ spojrzenia. Można rzucić, posłać... nie wiem... w ostateczności ogarniać spojrzeniem. Druga część zdania jest wyrwana z kontekstu. Wygląda to tak, jakbyś najpierw mówiła o jabłku, a skończyła na krześle. 

- Daj spokój... Przecież nie jestem tak wierząca, ani mądra, ani nawet silna i odważna. Ja jestem zwykłą dziewczyną. - żaliła się na brak obecności tych cech, których symbolem były kamienne posągi na parkowej fontannie

To mi raczej nie przypomina żalenia się. Co najwyżej wspomnienie o tym, poinformowanie. Tak poza tym to czego ona w końcu chce? Jeszcze niedawna chciała być normalną dziewczyną. Kiedy ta wizja zmieniła się na Wonder Woman? 

- Jak tak mówisz to pewnie masz rację, ponieważ jesteś tu znacznie dłużej niż ja. - Wzdychając przyznała przyjacielowi rację.

Mylisz pojęcia - przyjaciel to nie to samo co chłopak czy chociażby znajomy. Nawet jeślibyś nie zaczęła od nafukanej Yuki, bohaterowie raczej nie byliby w stanie tak bardzo pogłębić swojej znajomości do miana przyjaźni w jeden dzień. 

Idąc Yuki spojrzała się po raz ostatni na rzeźby zdobiące wodny obiekt. Posąg wojowniczki wydawał się bardzo dziwnie znajomy dla niej. Przypominała tę wojowniczkę ze snu, który objawiał się co noc. 

Ta Yuki jest jakaś nierozgarnięta. Spędziła pół dnia na przypatrywanie się tym posągom, ale dopiero pod koniec nasunęło się jej skojarzenie z postacią ze snu. To takie... niedorzeczne.

Widziała jak ściany były czyste i pozbawione wszelkich skaz.

Czyli że co: ludzie, tfu! aniołki regularnie oczyszczały ściany z brudu? Przecież to jest idiotyzm. Z tą wzmianką o pozbawionych skaz mocno przesadziłaś - takiego zwrotu używa się w kontekście jakiejś osoby, a nie budynku!
Opis stroju manekina mija się z sensem. Po kiego grzyba się tak temu przywiązywać?

 -  Widzę, że ciuchy ci się spodobały? - spytał ciekawski patrząc ze spokojną miną na niebieskooką.

Raczej zauważył. Skoro zaczynasz od czasownika "widzę", oznacza to, że bohater faktycznie coś "widzi".

  - W sumie ta kasa miała być na czarną godzinę, ale dziś mogę zrobić jakiś użytek. To co... Chcesz kupić czy nie? - zaproponował dziewczynie trzęsąc woreczkiem na pieniądze. Yuki od razu poprawił się humor. Ucieszona szybkim krokiem ciągnąc przyjaciela za rękę weszła do sklepu z odzieżą.

No ładnie. Taka zdołowana z powodu braku pieniędzy, ale jakoś nie ma problemu z wyciągnięciem ich od "przyjaciela", jak to dobitnie podkreślasz. I tu dalej ciągniesz za przedstawienie postaci dziewczyny jako pępka świata. Ach, co tam, pieniądze na czarną godzinę na nic się nie przydadzą, najwyżej umrze z głodu - ważne jest to, w co ubierze się nasza kochana Yuki.  Klękajcie narody, nadchodzi wszechmocna Yuki!

 Gdzie nie gdzie były zdjęcia anielic modelek, które prezentowały modne ciuchy.

Cóż, raczej nie cykano im fotek, kiedy były ubrane w worki po ziemniakach. 

Sprzedawczyni uśmiechnęła się na widok nowych klientów i podeszła do dziewczynki.

Raz nastolatka, raz dziewczyna, a raz dziewczynka. Te dwa pierwsze słowa można używać zamiennie, ale trzeciego w żadnym wypadku! Nastolatka nie może być już nazywana dziewczynką - bynajmniej nie byłaby z tego faktu zadowolona (tj. z nazywania ją dziewczynką).

 Widzę jak, już na panience leżą. - powiedziała zachwycona zielonooka. 

WTF?!

 - Przykro mi Yuki, jednak musisz się pożegnać z nimi. Mam jedynie 259 złotych piór. Naprawdę bardzo mi przykro. - powiedział zmartwiony chłopak. Dziewczyna znowu posmutniała, a liczyła na kupno stroju. Sprzedawczyni podzieliła zmartwienie chłopaka gdy do jej głowy wpadł pewien pomysł.
 - Nic nie szkodzi. Mogę udzielić wam zniżki. 

I znowu: Klękajcie narody...

Blondynka złapała się za głowę tak jakby zaczęła jej boleć głowa. 

Kolejne zdanie z cyklu "pozbawione sensu". W wolnym tłumaczeniu tego zdania wychodzi na to, że Yuki tak naprawdę symulowała ból głowy.
Przerwanie spokojnego nastroju było przemyślanym efektem.  Atak potworów zawarłaś w odpowiednim momencie - czytelnik zupełnie nie spodziewał się takiego zwrotu wydarzeń. Sam jestem zaskoczony, a mnie nie tak łatwo zadziwić.

 Nie które z nich zbiły się do lotu by zaatakować tych co, albo lecieli na swoich skrzydłach, albo przemieszczali się w swoich latających wehikułach. 

Zbić się do lotu raczej nie mogły. Co najwyżej "wzbić". 

W odpowiedzi na zagrożenie przybył oddział uzbrojonych w miecze i łuki centaurów i maszyn wojskowych i zaczęła polowanie na agresywne stworzenia. 

Roboty i anioły to bardzo nietypowe połączenie, a co dopiero roboty i centaury! Do kolekcji brakuje nam tylko ekipy ze "Zmierzchu"... chociaż, nie zdziwiłbym się, gdybym w trakcie lektury natrafił na Edwarda. 

 Chwile później głowa potwora z posturą odpadły, lecz były oddzielone od siebie. 

Czyż nie dajesz nam o tym do zrozumienia w pierwszej części zdania? Nie widzę tu potrzeby powielania informacji. 

 Po plecach blondynki przechodziły ciarki na samo patrzenie, lecz o dziwo dodawało jej odwagi by iść dalej. 

Nope. Coś tu nie gra. I to nie tylko z tym "patrzeniem" (spojrzenie byłoby tutaj lepszym słowem), a z dalszą częścią zdania. Przecież to jest zbyt irracjonalne! Postaram się zobrazować to przykładem:
Jest sobie wegetarianin, któremu na widok mięsa robi się niedobrze. Po chwili jednak ta sama osoba idzie do sklepu mięsnego i prosi o kilo kabanosów. 

Powiedział białoskrzydły nie ukrywając pogardy kiedy nazwał harpie plugastwem po czym wszedł do środka. 

To akurat można wywnioskować z wypowiedzianej przez niego kwestii. Raczej nie mówił o nich życzliwie. 
Sytuacja w siedzibie była dość dziwna. Yuki jest zdecydowanie zbyt... kurczę, może nie tyle co bezczelna, ale taka... śmiała w rozmowie z Bogiem. Przecież ona rozmawia z samym Bogiem!!!!

Początek Przygody Cz.3 - Witamy w Akademii Św. Przymierza

Zacznę od przypatrzenia się samemu tytułowi tego posta. Raczej nie możemy nazwać początkiem przygody tak kluczowego momentu w akcji. Zresztą, przygoda Yuki rozpoczęła się od rozdziału pierwszego, dlatego po co wprowadzać czytelnika w błąd? Skrót św. powinien być tu rozwinięty. i napisany z małej litery. 

Od czasu ataku Harpy minęło kilka dni. Właśnie tyle wystarczyło aby małe państwo w chmurach mogło się podnieść. Miasto było na tyle zrobotyzowane samo się odbudowywało

Mylisz pojęcia - nie można używać tych słów zamiennie. W poprzednich częściach wspominasz o mieście-państwie, dlatego radzę wyprostować tę sprawę. 
To, że ta kraina była tak zrobotyzowana, nie ma nic do rzeczy - już wzmianka o tym, że była wysoko rozwinięta technologicznie już by przeszła z niewielkimi oporami. 

  Wszystko i wszyscy byli od siebie zależni w z harmonizowanym społeczeństwie a brak chorób znacznie to ułatwiał.

Nie wiem, czy istnieje możliwość zmarysueowania całego świata, ale chyba Ci się to uda. Co ma choroba do ataku demonów? Raczej nic, dlatego nie rozumiem, jak jej brak może ułatwiać naprawę wszystkich szkód. Słowo "harmonizowane" przeczytałem jako "homogenizowane" i to wprawiło mnie w lekkie osłupienie - oczywiście nie mogę Cię karać za swój błąd, chciałem po prostu o nim wspomnieć tak a propos. 

Ludność cywilna natomiast co raz częściej wracała do domu za nim zapadnie zmrok. 

Tutaj pokręciłaś coś z czasami. Powinnaś trzymać się czasu przeszłego, co dałoby znacznie lepszy wydźwięk. Czyli: nim zapadał zmrok. 

Jednak mimo dmuchania za zimne (...)

Nie można dmuchać ZA zimne. Co najwyżej NA zimne. 

Ja sądzę, iż ona nie jest dobrym znakiem i że sprowadzi na naszą metropolię same nieszczęścia. -  Odpowiadał gorliwie Nessos. 

Czekałem z utęsknieniem na chociażby jednego bohatera, któremu przeszkadzałaby osoba Yuki. Jednak wypowiedź Nessosa jest trochę nietrafiona. Ona nie jest dobrym znakiem drogowym. Ona nie może być znakiem. Jej pojawienie się jest znakiem, a nie ona sama. Poza tym nie odpowiadał, tylko odpowiedział jak już. 

 Nessos spojrzał się w na króla Utopii i wyprostował wnioskując, że ma ważną sprawę do podwładnego

Wychodzi na to, że to Nessos miał ważną sprawę do podwładnego, co - sądząc po dalszych zdaniach - jest błędem. 

Minę miał nie zadowoloną co było typowe dla centaurów.

Trochę takie gadanie ogólnikowe. Taki... stereotyp Ci wyszedł - zaraz napiszesz, że anioły są dobre, a wiedźmy brzydkie. 

  Związał ramiona tak by pokazać swą nie chęć do przydzielonego mu obowiązku.

Związać ramion nie można. 

- Myślisz mój panie...., że ta dziewczynka.... Yuki może być reinkarnacją Marionnetty?

Czyli już wiadomo, że Yuki będzie kolejnym wcieleniem tej całej Marionnetty (nie reinkarnacją!). Zakładam, że Marionnetta to ta super girl ze snu - Najlepsza z Najlepszych, co jeszcze bardziej robi z Yuki bossa. Już niedługo przewyższy swoją mocą samego Boga. 

 A w pamięci najbardziej zatarła mu się bitwa championów. 

Jeżeli ta bitwa mu się "zatarła", jak to ładnie określasz, to nie mógł sobie jej przypomnieć - to wspomnienie wymazało się z jego pamięci. Już bardziej pasującym słowem byłoby: wryła się. 

Po krótkiej rozmowie władca ze swoim podwładnym kierowali się ulicami miasta i powrócili do obserwacji odbudowy miasta. 

Na początku tej części piszesz o tym, jak to wszystko się samoistnie naprawiło w kilka dni. Coś tu nie pasuje. Skoro się naprawiło, to czemu się jeszcze naprawia? 
Opis tej uczelni był po prostu nudny, Żadnych ciekawych informacji w nim nie zawarłaś, może jedyną anomalią jest to, że łączysz profesje "anielskie" (tj. te ze świata aniołów) z ludzkimi, co tak naprawdę nie ma sensu.

Niebieskooka słyszała przygłuchą rozmowę z dyrektorem

Oj, wątpię, by ta rozmowa była przygłucha. Przyciszona, jak już.

 Na niewielkim łańcuchu był zawieszony klejnot SoulCalibur'a który w razie koniecznym przemieni się w broń

W konieczności, w ostateczności brzmiałoby trochę... normalniej.

Proszona Yuki bez wahania weszła do gabinetu, którego ściany ozdabiały najsłynniejsze obrazy renesansowych malarzy jak mona-lisa czy dama z łasiczką

Yuki nie mogła być proszona, a poproszona - przecież nikt jej nie nagabywał, nie powtarzał w kółko prośby. Nie będę się czepiać zapisu tych obrazów, bo nie od tego jest ten punkt, ale jakim prawem znajdują się one w świecie aniołów?!

Zaś meble były wykonane z drewna i ozdobione stylem okresu klasycyzmu. 

Chciałaś wykazać się tutaj znajomością historii sztuki, jednak wyszło Ci to dość nieudolnie. Da Vinci tworzył w czasach renesansu, również Kaplica Sykstyńska, o której wspominasz, pochodzi z tego okresu. Niby klasycyzm nawiązywał do antyku, podobnie jak renesans, ale to i tak trzyma się na słabym kleju. Niekiedy mówisz o tym, że jakiś budynek był zbudowany w stylu gotyckim, a niekiedy jest to budowla współczesna. To się w ogóle nie trzyma kupy.
Aha, prawie bym zapomniał. Nie można ozdobić czegoś stylem..

   Mówił, że abym go mogła wydobyć to. I tak jakoś samo poszło.

?!

- Już miałam zaszczyć pana poznać dobre kilka dni temu generale Nessosie. - powiedziała w taki sposób by oddać centaurowi szacunek godny generała i wyciągnęła do niego rękę na powitanie. Nessos odwzajemnił gest uściskiem dłoni dziewczyny jednak użył zbyt dużej siły do ścisku. Dziewczyna starała się ukryć fakt o nagłym nawale bólu wynikającego z mocarnego uścisku.

Z tego, co pamiętam, Nessos był jedyną postacią, która nie lubiła zbytnio naszej bohatereczki. Wydaje mi się, że Yuki powinna sobie zdawać sprawę z niechęci centaura. Dziwi mnie trochę jej zachowanie. Takie... wazeliniarstwo.
Co do zaznaczonego fragment: spokojnie! Przecież on ją tylko uścisnął! Ręki jej urwać nie chciał...

Akcja rozdziału pierwszego toczy się zdecydowanie za szybko. Mamy do czynienia z natłokiem wydarzeń - powinnaś rozbić je na kilka pomniejszych części, które będziesz serwować z biegiem opowiadania, a nie wciskać na chama wszystko czytelnikowi - tak, by się tą treścią zakrztusił.Wątek tego nowego chłopaka w klasie jest tak oklepany, że aż nudny - z góry wiadomo, iż coś z nim nie tak. Ty nie czekałaś na następny rozdział - wyjaśniłaś wszystko w tym, co bardzo zniechęca do dalszego czytania. Fajnie jest poznawać tajemnice później, a nie mieć wszystko podane na tacy. 

Rozdział drugi jest trochę lepszy od swojego poprzednika, ale tylko minimalnie. Nadal nie brakuje natłoku wydarzeń, które przytłaczają czytelnika niczym lawina w górach. Yuki coraz bardziej irytuje, natomiast to, że wszyscy się z nią obchodzą jak z jajkiem jest nie do zniesienia. Połączenie tych obu światów wyszło dość mizernie, trochę na siłę - to tak, jakbyś pisała prolog, ale potem wpadła na kompletnie inny pomysł, jednak z niewiadomych przyczyn nie zmieniła całej fabuły.

Mam mieszane odczucia po przeczytaniu rozdziału trzeciego. Patrząc na niego pod kątem technicznym, jest najgorszy - wylęgła się tam niezła epidemia błędów. Skupiając się jednak na treści, nie jest aż tak źle, jak to było na początku. Zwolniłaś trochę akcję, dlatego można tu odetchnąć - najwięcej działo się w pierwszej części, która jest zdecydowanie najsłabsza. Zrobiłaś z Yuki takiego herosa - co jest dość dziwne, pamiętając o tym, iż w świecie aniołów jest zaledwie od kilku dni. To bardzo psuje efekt.

Podsumowując: Na pewno miałaś jakiś pomysł, jednak nie jestem pewien, czy w pełni go wykorzystałaś. Przeczytałem w jednym z Twoich komentarzy, że tu zamierzasz dawkować akcję - nic bardziej mylnego! Akcji jest aż nadmiar i brakuje powolnego oswajania czytelnika ze światem aniołów. Mogłaś przeplatać wydarzenia, które działy się na Ziemi z wydarzeniami w niebie. Denerwuje mnie sposób, w jaki nawiązałaś do religii. Taki misz-masz religijny jest kompletnie nietrafiony i ciężki do przetrawienia. Co do samego świata przedstawionego - najbardziej rzuca się w oczy to, iż mylą Ci się światy, w których aktualnie dzieje się akcja. Znajdujemy się w świecie aniołów, a mamy tam obrazy Leonarda da Vinci.
Moja rada - ogranicz prędkość!
7,5/30

4. Poprawność


Chciałbym na starcie przeprosić Cię za to, że nie wypiszę tu błędów z omawianych wyżej części. Postanowiłem wybrać tylko jeden do poprawek, ponieważ gdybym miał zająć się całością, ocenę skończyłbym prawdopodobnie w grudniu. Myślę jednak, że treść tego punktu będzie dla Ciebie na tyle uniwersalna, że wyciągniesz odpowiednie wnioski.

Wspomnienia, które odcisnęły swe piętno

Pokój w jakim się znajdowała 

Nope. Pokój, w którym się znajdowała byłoby znacznie lepsze. 

Wszędzie przy łóżku były przyrządy do kontroli funkcji życiowych. 

Sądzę, że czasownik "znajdować się" brzmiałby tutaj lepiej.

Gdyby coś było nie tak to jedno z maszyn szpitalnych 

Och, pamiętam tę nieszczęsną konstrukcję zdania z Twojego poprzedniego opka. Nie oddzieliłaś jednej części zdania od drugiej, co sprawia, że wychodzi nam taki potworek. Zamień "to" na przecinek.

 Lampy oświetlały każde łoże gdzie leżał pacjent. 

Cóż, ten pacjent nie mógł leżeć w kilku łóżkach naraz (no chyba że był dużych rozmiarów), dlatego zamień zdanie na: Lampy oświetlały łóżka, w których leżeli pacjenci.

Nie przytomna - nieprzytomna. Jeżeli chodzi o pisownię wyrazów z "nie", odsyłam Cię tutaj.

 Jej ciało zostało pokryte też białą, czystą i ciepłą pościelą. 

Zdanie głupie i niepotrzebne. Czy tylko wybranym pacjentom użyczano pościeli? Wątpię...

Pod czas - podczas

 Od czasu misji ratunkowej do zaniesienia jej na ostry dyżur, nie odstąpiła na krok. 

Kogo nie odstąpiła na krok? Musisz to dokończyć. Ponadto zapomniałaś o przecinku. 

Patrzyła się na leżącą jak w obraz, pogrążając się w głębokim smutku. 

Brak przecinka przed imiesłowem przysłówkowym. 

 Miał na sobie biały kitel, gdzie na prawym ramieniu był napis "Szpital im. Poległych w Bratniej Wojnie". Miał czarne białe krótkie włosy i niebieskie oczy.

Wdało Ci się powtórzenie. Słowo "był" zastąp na "widniał" - da to lepszy efekt. Uzupełnij brak przecinka. 

Z pleców wystawały śnieżnobiałe skrzydła. 

Wystawały? Nie lepiej wyrastały?

Pod biały fartuchem kryła się toga, którą nosili starożytni greccy.

Zła odmiana - powinno być "białym". Nie greccy, a Grecy. 

- Czy ona z tego wyjdzie.... Ojcze Aleksandrze? - spytała zmartwiona zielonooka stanem blondynki. 

Wielokropek jest tu zbędny, równie dobrze możesz zastąpić go przecinkiem. Coś tu pomieszałaś ze składnią. Lepiej brzmiałoby to tak: spytała zielonooka, zmartwiona stanem blondynki. 

Doktor przyłożył igłę do tętnicy szyjnej pacjenta i powoli wstrzykiwał jego zawartość.  - chyba jej

doświadczony w tycz sprawach. - w tych sprawach

Gdybyś przyniosła ją później to szansę na jej wyzdrowienie spadłyby nie mal że do zera. - oznajmił chłodno doktor. 

Po kolei: zastąp "to" na przecinek. Zamień szansę na szanse oraz usuń kropkę za "zera" - dlaczego tak, a nie inaczej? Dowiesz się, klikając w ten link.

Dziewczyna jeszcze bardziej się pogrążyła, że stan emocjonalny ninja przypominał depresję. 

Pogrążyła w czym? Trzeba tu coś dodać. Poza tym bardzo wątpię, by to była depresja. To zaburzenie nie może się nagle pojawić ot tak, za pstryknięciem palców. 

 powiedział doktor, wyjmując z szyj igłę. 

Szyi - no chyba że Yuki miała ich kilka. Brak przecinka przed imiesłowem przysłówkowym. 

Wiedziała, że nanoboty byli mikroskopijnymi lekarzami - były 

Widząc uśmiech na twarzy zielonookiej odwzajemnił poprawiony nastrój lekkim uśmiechem. 

Masło maślane. 

Powoli lekarz kierował się drzwiami wyjściowymi  - Lekarz powoli kierował się, ale nie drzwiami, a ku drzwiom wyjściowym. 

Całą otoczkę zwieńczało słońce znikające po za - poza

 Można było zawdzięczać nowoczesnym żarówkom fluorescencyjnym - 

Co można było zawdzięczać tym żarówkom, hę?

które miały nie samowystarczalne źródło energii. - chyba samowystarczalne, skoro tak długo wytrzymują.

 Minę miał pogodną, jakby nad nim żadne troski nie obciążały go emocjonalnie. 

Brak przecinka. Podkreślone słowa psują zdanie - lepiej je usuń.

 Ramieniem oparł się  - Oparł się ramieniem

Lepiej interesuj się tym, co znajduje się po za obrębem twojego nochala, smarku!  

Uzupełnij w czerwonych miejscach przecinki. O "poza" już wspominałem.

To, że jesteś ode mnie starsza to nie znaczy, że masz tak o mnie mówić do cholery! - krzykną na swoją nauczycielkę

Zaraz to ja na ciebie krzyknę! Krzyknął, jak już! Zastąp "to" przecinkiem.

 Wiesz co...!?  - Wiesz co? Może lepiej bez wielokropka?

Drugiej strony żal Hisie było chłopca. 

 Z drugiej, jak już. I było jej żal chłopca - znowu poprzestawiałaś szyk. 

 Nie podobało się jego myślenie, ale liczyła, że kiedyś dorośnie, by być dobrym gwardzistą świętego przymierza.

Komu nie podobało się myślenie Ogaia? Uwzględnij to. Dorośnie do tego, by...

 Nie szukał kłopotów, to dłużej po żyjesz. - Nie szukaj; "to" zastąp na "a"

z pod - spod. 

 - Gdzie jestem....? Co to za miejsce...? 

Nie widzę potrzeby zamieszczania tu wielokropków. 

Chłopak, patrząc na smutek, jaki od dziewczyny bił, zaczął czuć uczucie inne niż do pozostałych ludzi.

Braki przecinka; pomieszana budowa zdania - jaki bił od dziewczyny.  

 A odpowiedzi na pozostałe pytania.... o ile masz dostaniesz jutro. Teraz, jak ci mówiłam, teraz odpoczywaj. 

Tutaj aż prosi się o zastosowanie myślników. Zastąp wielokropek myślnikiem, natomiast drugi myślnik wstaw za "masz". Wdało Ci się powtórzenie - pozbądź się drugiego przysłówka. I uzupełnij brakujące przecinki.

tam ten  - tamten

 Hisa zaś wyszła ostatnia, zamykając za sobą wysuwane automatycznie drzwi. 

Po co je zamykała, skoro były automatycznie wysuwane? 

Uradowana dziewczyna podeszła do nich i polowi wsiadła do pojazdu. - Oj powoli zaczynasz doprowadzać mnie do szału...

Błędów jest naprawdę dużo, a warto zauważyć, że pochodzą one tylko i wyłącznie z jednego postu. Ponadto nie powtarzałem się w wymienianiu ich, więc mamy tu całą gamę błędów, począwszy od interpunkcyjnych, poprzez zwykłe literówki i ortografy, skończywszy na składniowych. Tekst czyta się co najmniej dwa razy przed publikacją! Literówki można jeszcze znieść, ale błędy ortograficzne są niedopuszczalne! Podobnie jest z dzieleniem wyrazów - jeśli nie jesteś pewna, użyj słownika, bo do tego został właśnie stworzony. 
Niestety nie mogę tu nagrodzić Cię wysoką liczbą punktów.

2/15


5. Bohaterowie 

Z bohaterami w Twoim opowiadaniu nie jest aż tak źle - mam na myśli tu jednak jedynie Hisę, Ogaia oraz ziemskich przyjaciół Yuki. Widocznie zarysowałaś ich charaktery, dzięki czemu można było ich rozróżnić. 
Problem miałem z aniołami. Często łapałem się na tym, iż nie wiedziałem, kim jest dany bohater - jego imię wprawiało mnie w zdziwienie. Wina oczywiście jest po części moja, ale Ty również masz swój udział. Wszyscy wydają się zlewać w jedną kupę.
Bardzo intryguje mnie postać Raven - jej przeszłość jest ciekawa (może trochę zbyt szybko zdradziłaś wszystkie tajemnice), a wątek interesujący. 
Jeśli chodzi o główną bohaterkę - Yuki to najbardziej denerwująca postać w Twoim opowiadaniu. Wyszedł ci z niej tak marysueowski potworek, którego czytelnik nie jest w stanie polubić. W ogóle wszystkie relacje, jakimi oplotłaś tę dziewczynę, są dość sztuczne i irracjonalne. 

3/7

6. Ramki

Strona główna -  nie widzę potrzeby zamieszczania linku do strony głównej, bo można się na nią dostać po kliknięciu w nagłówek.
Opowieść - wstęp jest tu zupełnie bezużyteczny. Nie wnosi niczego konkretnego, poza tym zestawianie "Boskiej Komedii" przy "Rytuale" jest dość niedorzeczne. To tak, jakby ambrozje zagryzać żytnim chlebem.
Na kartach historii - spis treści, w którym brakuje linków do poszczególnych części. 
Bohaterowie wieczności - podlinkowanie postaci do ich własnych podstron jest trochę nieprzemyślane, dlatego radzę zawrzeć kilka najważniejszych informacji na tej podstronie
Bestiariusz - tutaj przeszkadza mi ten niejednostajny kolor czcionki. Dużo lepszy efekt byłoby zakolorowanie wszystkiego na jednolitą barwę.
Miejsca odwiedzone - ta zakładka nie jest szczególnie potrzebna. 
Anielskie pieśni - kolejna bezużyteczna podstrona. Przecież te piosenki możesz zawrzeć w odtwarzaczu muzycznym!
Pieśni nadchodzącej wojny...spis - i jeszcze jedna z cyklu: zapychaczy miejsca. Usuń i to szybko!
Utopia: Upadek miasta - do usunięcia.
Gwardie - kolejny zmarnowany skrawek miejsca na blogu.
Champions - przecież masz już zakładkę o bohaterach; te postacie również tam występują!
Opowieści i strony warte przeczytania = Strony polecane przeze mnie - w wolnym tłumaczeniu jedno z nich musi zniknąć.
Reklama? Wstaw tutaj. - jedyna pożyteczna podstrona na Twoim blogu.
Translate - raczej wątpię, by ktoś korzystał z tego dodatku. 

1/5

7. Punkty dodatkowe

Nie tym razem.

Zdobyłaś: 22/86 pkt.
Ocena: niedostateczny

Twój blog wymaga dużo pracy. Szkoda, że tak go zapuściłaś - opowiadanie mogłoby wypalić, gdyby nie te karygodne błędy i zbyt szybka akcja. Radzę Ci na spokojnie zabrać się za poprawki.

Okej. Moja pierwsza powakacyjna ocena. Kurczę, wyszedłem trochę z wprawy - muszę się rozruszać, dlatego już niedługo zacznę kolejną ocenkę. 
Pozdrawiam Załogę i... no, dobranoc!






2 komentarze:

  1. O matko, o matko, ktoś mnie pozdrowił! *.*

    Faktycznie, nie za ciekawie musiałeś się czuć podczas czytania bloga. Błędy rażą w oczy. Przebrnąłeś przez to - gratuluję. Nic sensowniejszego Ci w tym momencie nie napiszę, bo sama próbuję w końcu skończyć swoją felerną ocenę.

    OdpowiedzUsuń

  2. "Chcąc wyjść podeszła jeszcze do szafki na buty stojących koło drzwi i wzięła adidasy firmy puma." - chciałbym napisać, że to nie jest wcale błąd, pod warunkiem, że "adidasy" są z małej, a "Puma" z dużej. Wtedy to oznacza, że są to buty sportowe, potocznie nazywane adidasami, wyprodukowane przez Pumę ;) Generalnie to gratuluję ci tego, że przebrnąłeś przez to, bo ja chyba nie dałbym rady :D Szacun

    OdpowiedzUsuń