Adres bloga: Griffin project
Autorka: Griffin
Oceniająca: Dafne
1. Pierwsze wrażenie
Griffin project. Twój projekt. Projekt by Griffin. No cóż, trochę to mało oryginalne. Fakt, że gdybym nie znała Twojego nicku, prawdopodobnie łamałabym sobie głowę nad tym, czym lub kim jest owo Griffin. Na szczęście już wiem i mogę stwierdzić, że nie pasuje mi to na tytuł opowiadania. Bardziej na jakiegoś bloga z poradami. Nie mniej jednak nie zamierzam próbować się wczuwać w to, co kierowało Tobą podczas wyboru adresu, bo to nie ma sensu. Twój wybór, ja tu tylko mogę wyrazić swoją opinię.
Mogłaś chociaż wprowadzić w tematykę poprzez napis na belce. Nie wiem, jakąkolwiek sentencją, nazwą opowiadania, czymkolwiek. Przepisanie adresu, który sam w sobie nie jest zbyt zachęcający, nie wydaje się być dobrym pomysłem, nie sądzisz?
Witają mnie łagodne barwy, nie kaleczące moich i tak już przemęczonych oczu. Pierwsze wrażenie jest, powiedzmy, pozytywnie, choć w większości jego elementy nie wpasowują się w moje gusta. Próbuję być jednak w miarę obiektywna.
5,5/10
2. Grafika
Brązowo mi! Chociaż nie lubię tego koloru i na ogół mnie drażni, na blogach jako tako się sprawdza, choć przywodzi na myśl jesienną pluchę. Kolorystyka jest stonowana, kontrasty nie są zbyt mocne, wszystko utrzymano w podobnej tonacji.
Nagłówek to przede wszystkim młoda kobieta przy fortepianie. Ladies and Gentlemen, powiadasz. Świetny, zagadkowy, nieco filuterny tytuł opowiadania. Czemuż nie nazwałaś tak bloga albo chociaż nie wstukałaś tych słów w miejsce na motto? Brzmi zastanawiająco, ładnie, dźwięcznie, ciekawie. Reszta obrazka głównego to dekoracje i inne ozdobniki. Drażni mnie jedynie owalny kształt nagłówka. Mógłby być prostokątem z zaokrąglonymi rogami - nie rzucałby się tak w oczy, jednocześnie pasując do pozostałych ramek.
Czcionki czytelne, urozmaicone, dobrze dobrane. Nie mam się do czego przyczepić.
Ot, zwykły, prosty, schludny szablon, którego podstawową wadą (moim skromnym zdaniem) jest owal nagłówka.
6,5/10
3. Treść
Rozdział pierwszy
Ten rozdział miał niemal średniowieczny klimat, szczególnie jego pierwsza część. Arlette przypomina księżniczkę, której życie w dużym stopniu sterowane jest przez rodziców. Na początku naprawdę myślałam, że chcesz pisać historyczne opowiadanie z rozwinięciem jakichś innych wątków, np. miłosnego. Na szczęście bilety pierwszej klasy, garnitury i inne takie rozwiały moje wątpliwości. Czy celowo chciałaś nadać rozdziałowi takiej nastrojowości, czy też wynikło to przypadkiem? Arystokracja, bal, rezydencja... No księżniczka, no!
Tak czy owak, cieszę się, że w taki sposób przedstawiłaś bohaterów. Nie zalałaś mnie falą imion, których pewnie bym nawet nie zapamiętała przez ich dużą liczbę. Wprowadziłaś kilku najważniejszych i na nich się skupiłaś. Nie ukazałaś zbyt wiele tajemnicy ich charakterów, ale wystarczająco dużo, bym miała ogólny zarys osobowości. Spodobał mi się również pewien indywidualizmu opis miejsc w trzeciej części.
Fabuła ma się tak - bogata nastolatka przeprowadza się z Francji do Anglii, co jest decyzją jej żyjących osobno rodziców. Jest sceptycznie nastawiona do tego pomysłu, ale ma nadzieję na rychły powrót do Francji. Zaznaczasz jednak, że w rzeczywistości się myli. To sygnał, że należy się spodziewać jakichś niespodzianek. No nic, poczytamy - zobaczymy.
Rozdział drugi
Przeprowadzka doszła do skutku, Arlette jest już u ojca, w Headington. Póki co aklimatyzuje się zaskakująco dobrze. Jedynie spanie nie najlepiej jej wychodzi. Bawi się swobodnie z psem, jakby owa zabawa z nim w porannych godzinach była dla niej już niemal tradycją. Doskonale dogaduje się z bratem - nie ma pomiędzy nimi żadnego napięcia, mimo że po tych siedmiu latach nie mogli nawet wiedzieć, jak nawzajem wyglądają. Szczerze mówiąc, dziwi mnie to. Jak można przez tyle lat nie utrzymywać kontaktów ze swoim rodzeństwem, matką? Przecież Nate mieszkał z bogatym ojcem, zakup biletów lotniczych nie byłby dla niego żadnym problemem. Nie chce mi się wierzyć, że nie chciał spotkać się z drugą częścią rodziny.
Póki co akcja jest dość spokojna. Jedynym zastanawiającym elementem jest pojawienie się tajemniczej kobiety, najprawdopodobniej babci. Słowa matki Arlette kłócą się z tym, co dziewczyna pomyślała o babce - oceniła ją powiem dość pozytywnie, w przeciwieństwie do rodzicielki. Ta starsza kobieta z pewnością będzie miała wpływ na dalsze losy bohaterki. W przeciwnym razie nie wyodrębniałabyś tak jej wątku. Tylko jaki?
Rozśmieszyło mnie w trzeciej części wyrażenie "fillette". Kojarzy mi się z rybą. Musiałam to napisać.
Rozdział trzeci
Ten rozdział to przede wszystkim dalszy etap przyzwyczajania się Arlette do nowego miejsca. Jej głównym elementem jest chyba poznawanie znajomych Nate'a. Wprowadziłaś wielu nowych bohaterów, przez co trochę pogubiłam się w tym, kto jest kim i dlaczego. Szkoda, bo przy poprzednim przedstawianiu postaci nie miałam problemów z ich zapamiętaniem.
Dziewczyna zwiedza też Anglię, czyta książki z tajemniczymi zapiskami, postanawia zapisać się do klubu, a na końcu dowiaduje się, że ma przed sobą rozmowę kwalifikacyjną na uniwersytecie. Jej życie towarzyskie kwitnie, nie wydaje się znudzona swoim pobytem w Anglii. Mało piszesz o jej tęsknocie za domem, ba, ten temat praktycznie się już nie pojawia. Nie sądzisz, że powinnaś o tym wspominać? Przeprowadzka zazwyczaj niesie ze sobą nie tylko nowe wrażenia, ale także właśnie tęsknotę za starymi... Tym bardziej, że we Francji zostawiła matkę, z którą spędziła większość życia.
Zastanawia mnie pewna kwestia. W pierwszym fragmencie części trzeciej piszesz, że "Kolejne tygodnie minęły z zawrotną prędkością." W jednym ostatnich fragmentów mogę przeczytać następujące zdanie: "Wszystkie te wycieczki sprawiły, że dziewczyna ani się nie obejrzała aż minęło ponad dwa tygodnie od jej przyjazdu do Anglii." Na początku notki minęło kilka tygodni (domyślam się, że jakieś 4-5), a na końcu tylko dwa? Coś tu nie gra.
A, jeszcze jedno. Spójrz: "Inaczej się nie nauczę i nie wyzbędę tego okropnego akcentu, prawda?" Ejże, akcent francuski wcale nie jest okropny! Wracając: to kolejny sygnał na to, że dziewczyna bardziej utożsamia się z Anglią niźli tęskni za Francją. Coś tutaj nie halo, przecież nie chciała wyjeżdżać.
To opowiadanie ma swój klimat. Być może dzięki takim staromodnym określeniom jak rezydencja, arystokracja, szlachta, panicz itp. Czasami brzmi to nawet trochę naciąganie. Szczególnie ta "szlachta" jakoś mnie gryzie. To po prostu współcześni bogacze, na dodatek ze względu na interesy, a nie jakieś szlachetne pochodzenie - przynajmniej z tego, co zdążyłam wywnioskować. Arystokracja owszem, ale szlachta...
Kreujesz bohaterów dość dobrze - podajesz dużo informacji o nich, da się odróżnić jedną osobę od drugiej, nawet jeśli czasem trudno to zapamiętać. Brakuje mi jednak uczuć. Emocji jest dużo, opowiadasz przecież o różnych wrażeniach, ale sama główna postać wydaje się wyzuta z głębszych odczuć. Popatrz - kiedy dowiedziała się o przeprowadzce, była bardziej zła niż smutna. Jest w nowym miejscu - poznaje wszystko na nowo, ale zdaje się nie tęsknić. Spróbuj uczynić ją bardziej realną, ludzką. Jedynym dość dobrym opisem przeżyć wewnętrznych był fragment o spotkaniu ze znajomymi, choć i tam mogłabym się przyczepić zbytniej powierzchowności. Wiem, że pisanie w trzeciej osobie bywa pod tym względem bardziej wymagające niż pisanie w pierwszej, ale to naprawdę nie jest nie do przebrnięcia. Spróbuj nabrać nieco empatii, wczuć się w sytuację Arlette, poczuć to, co ona mogłaby poczuć. Będzie Ci łatwiej.
Nadal nie wiem, co jest głównym motywem tego opowiadania. Zaczęłaś wiele wątków - samą przeprowadzkę, odnawianie kontaktu z bratem, poznawanie nowego otoczenia, tajemnicę babci... Żadnego jednak nie wydajesz się rozwijać w sposób szczególny. Brakuje mi tutaj jakiejś akcji. Wszystko płynie w spokojnym, równym rytmie. Nie ma żadnych zwrotów ani niczego, czym czytelnik mógłby się szczególnie zainteresować. Opublikowałaś już trzy rozdziały w dziewięciu notkach - można by oczekiwać czegoś więcej. Nie powiem, bym się jakoś mocno nudziła podczas czytania, ale brakowało mi tej akcyjności, elementu zaskoczenia, niespodzianek.
Masz prosty styl, nie stosujesz zbyt wyszukanych wyrażeń, piszesz w sposób łatwo przyswajalny. Tekst czyta się płynnie, a dzięki krótkości notek nie ciągną się one w nieskończoność. To zdecydowany plus, choć i tak wiadome jest, że umiejętne urozmaicenie języka niesie ze sobą lepsze wrażenia czytelnicze.
Podsumowując - spróbuj nadać akcji tempa, nie bój się z nią eksperymentować i zaskakiwać czytelnika. W swoich opisach koncentruj się bardziej na opisach uczuć i przeżyć wewnętrznych - chcemy poznać Arlette od wszystkich stron, w końcu jest ona główną bohaterką. Na razie jest trochę zbyt bezpłciowa. Nie pozwól, by było tak nadal. Na tę chwilę oceniam Twoje opowiadanie na...
25/40
4. Poprawność
Rozdział pierwszy, część pierwsza
"(...) szykowała się do corocznego, hucznego przyjęcia."
- Nie ma potrzeby stawiać tutaj przecinka, ponieważ ona przymiotniki określają inne cechy. Przecinek byłby wskazany, gdybyś napisała "huczne, głośne przyjęcie". Ale co ma cecha uroczystości do jej regularności? No właśnie.
"(...) aż hałas, którego narobiły zwabił do pokoju kamerdynera"
- Oddziel wtrącenie przecinkami z obu stron (przecinek przed czasownikiem).
"Kilka ostatnich krytycznych spojrzeń zatwierdziło fakt, iż mała dama wygląda wspaniale (...)"
- Krytyczne spojrzenie zazwyczaj kojarzy się ze spojrzeniem negatywnym, co przeczy dalszej części zdania. Zapewne chodziło Ci o to, że osoby wysyłające te spojrzenia były kompetentne do wystawiania oceny na ten temat, ale powinnaś to jakoś wyraźniej zaznaczyć, bo w obecnej formie jedna część wypowiedzenia wyklucza drugą.
"(...) ale głowa rodziny, Lord Gѐraud de Beauvais nie mógł pozwolić (...)"
- Jeśli zdecydowałaś się oddzielić przecinkiem nazwisko głowy rodziny, oddziel je faktycznie, to znaczy z obu stron.
"(...) zapamiętane jako coś innego, niż jego triumf w socjalnym półświatku."
- Przecinek przed niż stawiamy wtedy, gdy część, którą oddzielamy, jest zdaniem składniowym (z czasownikiem), a więc w tym przypadku przecinek ten jest zbędny.
"(...) bo nikt, tak naprawdę, nie odważyłby się (...)"
- Po co tutaj te przecinki?
"Nie zawracano im głowy politycznymi potyczkami rodziców, ani finansowymi problemami wysoko stojących rodów francuskiej szlachty."
- Bez przecinka - przed ani z reguły go nie stawiamy, chyba że w wyjątkowych sytuacjach.
"Arlette uśmiechnęła się pod nosem widząc trik nerwowy mężczyzny."
- Przecinek przed imiesłowem.
"Arlette rozparła się wygodniej w krześle"
- Na krześle.
"Ach, wiesz jak to jest w dni takie jak dzisiejszy."
- Wyrażenie dzień dzisiejszy jest przez wielu traktowane jako błąd. Lepiej byłoby, gdybyś napisała "w dni takie jak dzisiaj".
Rozdział pierwszy, część druga
"(...) dojść do drzwi sypialni. Głosy dochodzące z salonu sprawiły, że dziewczyna zatrzymała się raptownie z szybko bijącym sercem. Czy to oni? Czy to już? Rzuciła torebkę na podłogę i podkradła się do uchylonych drzwi (...)"
- Drzwi, drzwi - powtórzenie.
"(...) bo wszelkie myśli umknęły jej z głowy. Bo (...)"
- Bo, bo - powtórzenie.
"(...) ciała tobołek w pastelowo różowym kocu."
- Piszesz o odcieniu (pasteloworóżowy) lub o kocu w kolorach pastelu i różu (pastelowo-różowy).
"(...) jaskrawo zielone rękawiczki."
- Jaskrawozielone (odcień).
"(...) pragnęła by ich czasy powróciły."
- Przecinek przed by.
"(...) Arlette dobrze wiedziała dlaczego."
- Przecinek przed dlaczego.
"List, który obie otrzymały rzeczywiście wymieniał wiele (...)"
- Oddziel wtrącenie z obu stron przecinkami.
"(...) że bilet na lot na Wyspy jest tylko jeden i nie należał on do Camille Moreau."
- Skoro bilet był jeden, a wcześniej napisałaś już, że Arlette na pewno ma jechać, to oczywiste jest, że ów bilet nie należy do Camille. Jeśli już, powinnaś napisać coś w stylu "i nie było drugiego, który należałby do Camille Moreau".
"Co on sobie wyobraża tak pojawiać się (...)"
- Przecinek przed tak.
"- Lettie... – łagodny głos matki bynajmniej nie ostudził jej nagle wzburzonych emocji."
- Łagodny (z wielkiej litery). Poczytaj zasady: KLIK.
Rozdział pierwszy - część trzecia
"(...) wieżyczki lokalnego kościoła. Arlette nie była osobą religijną, a jednak tereny należące do lokalnego kościółka (...)"
- Lokalnego, lokalnego - powtórzenie.
"(...) bo trawa była tu ledwie udeptana, nagrobki po obu stronach brudne i zaniedbane, a epitafia ledwo widoczne."
- Ledwie, ledwo - powtórzenie.
"Jej niespokojne myśli zakłócił (...)"
- Skoro jej myśli były niespokojnie, nie trzeba ich już było zakłócać.
"Ciche, równomierne stąpanie na ścieżce z ubitej trawy, było coraz wyraźniejsze i w końcu, w zacienionym zakątku ukazała się postać."
- Ciche, równomierne stąpanie na ścieżce z ubitej trawy było coraz wyraźniejsze i w końcu w zacienionym zakątku ukazała się postać.
"Dziewczyna nie odwzajemniła uśmiechu, ani nie obróciła się (...)"
- Bez przecinka.
"zasugerować, że pień drzewa, zwiędły kwiatek albo przechadzającą się po nagrobku mrówkę uważa za bardziej interesujące obiekty. "
- ...zasugerować, że pień drzewa, (kogo? co?) zwiędłego kwiatka albo przechadzającą się po nagrobku mrówkę uważa za bardziej interesujące obiekty.
"(...) spytał, siedzący obok, z uprzejmym zainteresowaniem."
- Siedzący obok to podmiot, więc po co tu ten przecinek? Ten drugi również nie jest konieczny.
"(...) i spuściła nogi na dół (...)"
- A czy da się spuścić nogi do góry?
"(...) jak najlepiej tylko potrafisz."
- Najlepiej jak tylko potrafisz.
"(...) a ciężar na sercu jakby jej nieco zmalał."
- A ciężar na jej sercu...
Rozdział drugi, część pierwsza
"Arlette nie miała już siły się burmuszyć i udawać zobojętnienie."
- Obojętności, zobojętniają to się kwasy. (A nawet jeśli, to powinnaś napisać zobojętnienia.)
"- Jak daleko stąd do Oxfordu?
- Około godziny. Może trochę więcej."
-Godzina to jednostka czasu, a więc mogłabyś dopisać np. "godzina jazdy stąd".
"(...) gdy pod chodnik podjechał duży, terenowy, czarny samochód."
- Duży, czarny samochód terenowy.
"(...) nie rozumiejąc o co mu chodzi (...)"
- Przecinek przed o co.
"Pierwsze, co rzucało się w oczy to jedno kolorowość nieba. Stalowoszare, bezchmurne, monotonne."
- Kolorystyka.
"Czyżby stary, znany na całym świecie stereotyp o angielskiej pogodzie był prawdziwy?"
- Zastanawiam się, czy stwierdzenie, jakoby w Anglii pogoda bywała co najmniej średnia, jest stereotypem. Bądź co bądź, jest to potwierdzone przez wiele danych statystycznych i meteorologicznych. W Anglii często pada. Koniec, kropka. Takie jest położenie geograficzne. Sorry, taki mają klimat. I tyle.
"(...) nie pokierował się tam, gdzie kierowały go znaki (...)"
- Pokierował, kierowały...
"Następna część podróży minęła na raptownym pięciu się samochodu w górę wzgórza (...)"
- Jesteś pewna, że w górę jedzie się raptownie, a więc nagle, szybko?
"Witaj, w Headington (...)"
- Po co tutaj ten przecinek?
"Drogę do stóp budynku (...)"
- Stopy budynku. Trochę naciągana ta metafora w tym miejscu.
"Nie spuściła głowy aż widoku (...)"
- Przecinek przed aż.
"Nathanaelowi się usta nie zamykały."
- Usta się nie zamykały.
"(...) zapewne podwładnych Williama."
- Podwładnych... To tutaj brzmi dość sztucznie i patetycznie. Służących, pracowników. On nie jest królem, tylko bogaczem.
"(...) szofer wraz z innym młodym mężczyzną wnosił bagaże na górę; a postawny, łysy mężczyzna (...)"
- Mężczyzna, mężczyzna - powtórzenie.
"I pośród tej żartobliwej wymiany zdań, wydawać by się mogło, że wcale nie minęły lata, odkąd się ostatnio widzieli."
- Czy aby na pewno to "pośród" tutaj pasuje?
Rozdział drugi, część druga
"(...) wyciągnęła z niej piżamę (za co uważała krótkie spodenki i koszulkę (...)"
- Za którą.
"(...) krótkie spodenki i koszulkę z krótkim rękawkiem, kompletnie nie do pary (...)"
- Parę to tworzą skarpetki czy rękawiczki. Koszulka i spodenki to co najwyżej komplet.
"(...) szczoteczkę do zębów i mydło (...)"
- Przeprowadzając się, zabrała ze sobą mydło? Serio? Sądziła, że w nowym, luksusowym zresztą, domu jej ojca nie będzie mydła?
"(...) nie mogłaby zasnąć nawet gdyby bardzo tego chciała."
- Przecinek przed nawet gdyby.
"Ojciec i Nael również nie wyglądali na zmęczonych, więc czemu zostawili ją samą w dzień jej przyjazdu zamiast spędzić ze sobą choć kilka chwil, wiedząc, że będzie podenerwowana wizją zamieszkania w zupełnie nowym miejscu?"
- Z nią. Przecinek przed zamiast.
"(...) łysy mężczyzna, z którym wcześniej rozmawiał William. Arlette mocniej zabiło serce, bo wysoka, muskularna sylwetka mężczyzny (...)"
- Mężczyzna, mężczyzny - powtórzenie.
"I nie ważnym był fakt (...)"
- Nieważnym.
"I z jakiegoś powodu, Arlette podejrzewała (...)"
- Bez przecinka.
"(...) do końca wiedziała kogo miał na myśli."
- Przecinek przed kogo.
"(...) choć przecież nic takiego się w sumie nie stało."
- Wystarczy albo samo przecież, albo samo w sumie.
"(...) dziewczyna obiecała sobie, że postara się go unikać. Żeby trochę się uspokoić, dziewczyna (...)"
- Dziewczyna, dziewczyna - powtórzenie.
"(...) spytała, pozornie pogodnym tonem."
- Bez przecinka.
"(...) ale jej matka momentalnie wyczuła wahanie w jej głosie."
- Jej, jej - powtórzenie; to pierwsze jej możesz wyrzucić.
"(...) (poza ojcem) z którą przyjdzie jej obcować."
- Przecinek po nawiasie.
"(...) w ogóle nie pomyślała o tym, że jej ojciec też może mieć matkę, co teraz wydało jej się niedorzeczne."
- To brzmi, jakby fakt posiadania matki był niedorzeczny.
"(...) rodzinie Williama, ale nigdy za nimi nie przepadałam i wolałam z nimi nie obcować (...)"
- Nią (rodziną).
"(...) odpowiedzieć więc zmieniła (...)"
- Przecinek przed więc.
Rozdział drugi, część trzecia
"Przewracała się z boku na bok nie mogąc (...)"
- Przecinek przed imiesłowem.
"Odwracając się od okna obiecała sobie go o to zapytać."
- Odwracając się od okna, obiecała sobie go o to zapytać.
"(...) że są to książki po które chętnie sięgnie w wolnej chwili."
- Przecinek przed po które.
"(...) złotawy choć już wypłowiały napis na grzbiecie."
- Oddziel wtrącenie przecinkami.
"jak się zorientowała otwierając książkę na spisie treści."
- Przecinek przed imiesłowem.
"(...) odbiegał z piłką w pysku czym zmuszał, żeby to Nathanael zanim gonił."
- Przecinek przed czym. Zmuszał Nathanaela, żeby to on za nim gonił.
"(...) wzruszenie mając świadomość (...)"
- Przecinek przed imiesłowem.
"(...) sposób, na pamiętanie o swoich korzeniach."
- Bez przecinka.
" Teraz chciała jedynie dołączyć do bawiącej się na dworze pary."
- Nazwanie psa i chłopaka parą nieco mnie gryzie.
"(...) śmiechem czym sama siebie zaskoczyła."
- Przecinek przed czym.
"(...) w wypadku gdy inni członkowie rodziny (...)"
- Przecinek przed gdy.
"(...) wciskała nos w nie swoje sprawy."
- Nieswoje. Choć mnie się akurat wydaje, że własna rodzina jest jej sprawą, no ale co ja tam wiem.
"A potem mi powiedz jak było w szkole (...)"
- Przecinek przed jak.
"A potem mi powiedz jak było w szkole i na studiach i jaki jest Oxford i czy masz jakiś dobrych znajomych?"
- To polecenie, nie pytanie. Postawiłabym tu kropkę zamiast przecinka.
"(...) że nie wiem jakie imprezy (...)"
- Przecinek przed jakie.
"Z tego co wiem wykupują duże biznesy (...)"
- Z tego co wiem, wykupują duże firmy... (Jak można wykupić biznes? To zbyt potoczne.)
"No więc zazwyczaj go nie ma tu w Headington."
- No więc zazwyczaj nie ma go tu, w Headington.
Rozdział trzeci, część pierwsza
"(...) poznając swój nowy dom, jego mieszkańców i przede wszystkim, na nowo poznając Nathanaela."
- Poznając, poznając - powtórzenie.
"(...) dom Cromwellów gościł wielu mieszkańców."
- Gościć mieszkańców? Nie sądzę. Gość to gość, mieszkaniec to mieszkaniec. Czy Ciebie ktoś gości w Twoim domu?
"(...) kilka słów gdy schodziła do kuchni (...)"
- Przecinek przed gdy.
"(...) do niej machał gdy siadywała z bratem w oranżerii (...)"
- Przecinek przed gdy.
"Nael, natomiast, uważał Smitha (...)"
- Bez przecinków.
"(...) choć sam zainteresowany w życiu nie zgodziłby się na tak poufałe określenie."
- Zainteresowany? Nie sądzę, by to określenie było tutaj właściwe.
"(...) poufałe określenie. Gdy Arlette poznała tego miłego, choć dziwnie obsesyjnego chłopaka, przedstawił się jako „tylko Smith”. Podkreślił, że nie może jej podać swojego pierwszego imienia, a tak właściwie, to nikt nie może go znać (żeby panicz Cromwell się o nim nie dowiedział), bo pierwsze imię jest zbyt osobiste i może prowadzić do zbyt poufałych (...)"
- Poufałe, poufałych - powtórzenie.
"(...) ingerować w pracy Smitha."
- Ingerować w (kogo? co?) pracę.
"A to może prowadzić do tragicznych w swych skutkach wypadków."
- To swych nie jest tutaj konieczne.
"(...) ale z drugiej strony zazdrościła mu tego wiecznego pozytywizmu (...)"
- Arr, w pozytywizmie to tworzył Sienkiewicz...
"(...) imiona jego wiernych towarzyszy, do ich twarzy."
- Bez przecinka.
"(...) wpadli do salonu podając sobie (...)"
- Przecinek przed imiesłowem.
"(...) powrotem piłkę rugby (...)"
- Piłkę do rugby.
"To właśnie ten drugi momentalnie przysiadł się do dziewczyny (...)"
- Dobrze, ale po co tutaj to momentalnie? Zupełnie nie pasuje. Ponadto, kilka linijek dalej znów używasz tego słowa.
"Wcześniej, Arlette zakładała (...)"
- Bez przecinka.
"(...) ekscytacja spotkania nieco zmalała (...)"
- Ekscytacja (kim? czym?) spotkaniem.
"(...) Arlette w końcu dowiedziała się czegoś więcej na temat znajomych brata."
- Czegoś więcej dowiedziała się już wcześniej. Teraz poznawała po prostu nowe fakty.
"A pierwszym, co usłyszała z ust spokojnego, małomównego Matta, to (...)"
- A pierwszym, co usłyszała (...) było...
"Słyszeliście co się stało (...)"
- Przecinek przed co.
Rozdział trzeci, część druga
"Dowiedziała się, na przykład (...)"
- Bez przecinka.
"Podobno na kampusie różnych klubów i studenckich organizacji były całe masy."
- Po co tutaj liczba mnoga? Była cała masa.
"(...) (takich, jak klub Koreański (...)"
- Przecinek nie jest potrzebny (podobnie jak kawałek dalej). Tylko dlaczego piszesz przymiotnik z dużej litery? Nie musisz. Chyba, że to nazwa własna klubu, ale w takim wypadku samo słowo klub też powinnaś zapisać z dużej litery.
"(...) nasze co tygodniowe spotkania (...)"
- Cotygodniowe.
"(...) żeby wygłupiający się po drugiej stronie pokoju blondyn nie usłyszał."
- Jej nie usłyszał - tak brzmi ładniej.
"(...) (wyraźnie dziewczyna musiała go często używać)."
- Wyraźnie? A nie lepiej widocznie?
"Wszyscy na raz zaczęli (...)"
- Naraz.
"(...) mówił im jak niedokładne są (...)"
- Przecinek przed jak.
"(...) (rezultat wcześniejszej bitwy, lekko wstawionych młodych ludzi)."
- Bez przecinka.
"(...) niezwykle wysoki młodzieniec o długich kończynach (...)"
- To kończynach brzmi tu trochę głupio. Nogach, rękach.
"(...) był właścicielem krótko ostrzyżonych, jasnych włosów, kwadratowej szczęki i wiecznie zarumienionych policzków. Był osobą nadzwyczaj otwartą, lubił komentować wszystko i wszystkich i był (...)"
- Był, był, był - powtórzenie.
"(...) inicjatorem większości bitw na poduszki (...)"
- Bitew.
"(...) bitw na poduszki, które zazwyczaj zaczynały się gdy Hanry brał najbliżej leżącą rzecz (niekoniecznie poduszkę) (...)"
- Bitwa na poduszki zaczęta rzuceniem czymś innym niż poduszka brzmi dziwnie i niedorzecznie. Przecinek przed gdy.
"(...) by się podrapać, lub rzucić nią (...)"
- Bez przecinka.
"(...) że tak właściwie chłopak robi dobre argumenty (...)"
- Robi argumenty? Ma, posiada, przedstawia.
"(...) właścicielem najzabawniejszych puent."
- Właściciel puent... Nie sądzisz, że to dziwne określenie?
"(...) niesamowitą presję jeśli chodzi o przejęcie (...)"
- Przecinek przed jeśli.
"(...) pod nosem po czym zerknął przelotnie na Arlette."
- Przecinek przed po czym.
"(...) takiego przyjaciela, jak Matt (...)"
- Bez przecinka.
"Natomiast Matt nadał był dla niej zagadką."
- Nadal.
"Jego stoicyzm i chłodne podejście do sytuacji miało swój urok."
- Stoityzm i podejście. Dwie rzeczy, a więc miały urok.
"(...) przyglądał się dziewczynie po czym w końcu (...)"
- Przecinek przed po czym.
"Dobry wieczór. Albo może dzień dobry? "
- Raczej "Dzień dobry. A może dobry wieczór?" - to wydaje się logiczniejsze.
"(...) powiedział, robią krok (...)"
- Robiąc.
*CSI – jakby ktoś nie wiedział, to taki popularny serial kryminalny. Polski tytuł to CSI – kryminalne zagadki.
- Może odznacz ten tytuł jakimś cudzysłowem albo czymś takim?
Rozdział trzeci, część trzecia
"(...) jakby próbował to obce imię na języku."
- Tylko jedno: ?
"(...) kilka stron przed snem. Już pierwsze strony (...)"
- Stron, strony - powtórzenie.
"Napisy, jak i sam tomik były (...)"
- Oddziel wtrącenie przecinkami z obu stron.
"(...) komentarze z dzieciństwa mogła się przecież wiele o nim dowiedzieć! Z entuzjazmem przewracała kolejne strony książki, chichocząc pod nosem na każdy nowo napotkany komentarz."
- Komentarze, komentarz - powtórzenie.
"(...) a gdziekolwiek nie byli towarzyszył im (...)"
- ...a gdziekolwiek byli, towarzyszył im...
"(...) coś więcej ze wspaniałej stolicy Anglii."
- We.
"(...) the British Museum."
- The British Museum (wszystkie człony z wielkiej litery, a tym bardziej pierwszy!).
"(...) że to zaledwie skrawek z tego, co Londyn ma do zaoferowania."
- Tego. (Bez z.)
"W końcu odwiedzili także i zamek w Windsor razem z Ronnie i Penelope, który był totalnie pozytywnym zaskoczeniem. "
- Brzmi to tak, jakby Penelope była przerobionym na rodzaj męski pozytywnym zaskoczeniem.
"(...) w jednej z wierz zamku był także (...)"
- Z wież... Wierzę bo wiara, ale WIEŻA bo tak i już.
"(...) ani się nie obejrzała aż minęło dwa tygodnie (...)"
- Przecinek przed aż (choć mogłoby tu być a zamiast aż). Dwa tygodnie (co zrobiły?) minęły.
"(...) a brak deszczów szokował wszystkich (...)"
- Wystarczyłaby liczba pojedyncza - deszczu.
"(...) książkę pod nogi spuszczone z parapetu (w końcu nie chciała, żeby ktoś niepożądany zobaczył, że czyta książkę (...)"
- Książkę, książkę - powtórzenie.
"- Williamie – zaczęła z powagą."
- Mówi do ojca po imieniu? Naprawdę?
"(...) nie do końca wiedząc czego od niej oczekuje."
- Przecinek przed czego.
Podstrona "Uzupełnienie"
"(...) w blogowej sieci by ćwiczyć warsztat (...)"
- Przecinek przed by.
Tekstu w poszczególnych notkach nie ma wiele, za to błędy są zdecydowanie zbyt częste. Prawdziwą plagą stanowią te interpunkcyjne. Niektóre wynikają z nieznajomości prostych zasad, inne ze złego wyczucia. Te pierwsze możesz z łatwością wyeliminować - zajrzyj do reguł, to może być korzystne w skutkach. Wprawa przyjdzie z czasem. Niestety, zdarzały się też błędy językowe, logiczne, a nawet ortograficzne. Masz problemy z ułożeniem poprawnego szyku zdania, często zdarzają Ci się powtórzenia (recepta na nich to częstsze czytanie i tym samym poszerzanie słownictwa, ale do tego nie da się nikogo zmusić).
Spróbuj dokładniej sprawdzić daną część rozdziału przed publikacją, a być może część z tych pomyłek uda Ci się od razu znaleźć i poprawić, bo niektóre błędy rażą w oczy i przeszkadzają w czytaniu. Zawsze możesz też poprosić kogoś o sprawdzenie tekstu.
11/20
5. Ramki
Po lewo mamy tylko treść bloga, a więc skupię się na prawej kolumnie. Statystyka, informacje, menu... Zajrzyjmy.
- Strona główna - ma się rozumieć.
- Uzupełnienie - ta podstrona dość wiele wyjaśnia. Zarys fabuł wydaje się interesujący, wszystko nabiera sensu. Czyli widocznie dopiero zaczynasz rozwijać akcję. No nic, pewnie za jakiś czas będzie dużo ciekawiej.
- Bohaterowie - zakładka, której nienawidzę i którą uważam za kompletnie niepotrzebną. Ogranicza wyobraźnię, prowadzi drogą na skróty. Wszystkie te informacje czytelnik ma wynieść z opowiadania, a dobry pisarz powinien mu to umożliwić. Widział ktoś to kiedyś w jakiejś książce? No nie. Fanaberie blogerów.
- Archiwum - spis o wiele wygodniejszy niż ten, który proponuje nam Blogger. Na Twoim miejscu nie wstawiałabym do spisu tytułu serii, której jeszcze nie opublikowałaś. Gryzie mnie też, że nazwałaś jedną część "Anglia", a drugą rozdrobniłaś już na miejscowości. Jakoś mi to tutaj nie gra.
- Linki - ładnie pogrupowane i z hiperłączami.
Ogólnie rzecz biorąc, jest dobrze. Bez zbędnego przepychu, a wszystkiego, czego chciałam się dowiedzieć, się dowiedziałam. Tylko ci "Bohaterowie"... Grr.
4/5
6. Punkty dodatkowe
Szukam, szukam i znaleźć nie mogę.
Zero.
Zdobyłaś 52/89 pkt.
Ocena: dostateczny (3)
Jak dla mnie to bardzo mocne trzy, ale punktacja jest bezlitosna. Zapewne wynika to z faktu, że opowiadanie dopiero się rozwija. Zapraszam do ponownego zgłoszenia, gdy akcja nabierze tempa. Jestem przekonana, że nota będzie wyższa, ktokolwiek by Cię nie oceniał.
Pozdrawiam i pozwolę sobie szepnąć cichutko, że za około dwa tygodnie będziemy świętować nasze czwarte urodziny... :)
Odnośnik do bloga nie działa, bo wlazło tam zbędne "P" w adresie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie nam idzie w marcu, dawno nie było tak sążnych publikacji :))
Obyś nie zapeszyła...
UsuńOkej, dzięki, poprawię.
Dziękuję za ocenę. To teraz przyszedł czas na kilka wyjaśnień ^^
OdpowiedzUsuńMasz rację, ten średniowieczny klimat na początku był zamierzony, więc cieszę się, że się udał. No ale mam nadzieję, że za bardzo nie namieszał ;)
Sprawa tego braku kontaktu Naela z siostrą i matką może się rzeczywiście wydawać nieprawdopodobna, ale nie jest nieuzasadniona. W następnej części miałam ten fakt właśnie poruszać, więc chciałam tylko zapewnić, że nie jest to jakieś niedopatrzenie czy dziura fabularna ;)
Teraz tak... jeśli chodzi o tych wszystkich nowych bohaterów wprowadzonych w rozdziale trzecim, to właśnie miałam z tym mały problem. Bo wszystkie te postaci mają swoją rolę w opowiadaniu i są dla niego ważne. I mimo tego, że pokrótce ich opisałam, to Arlette w swoich rozmyślaniach na razie skupiła się tylko na kilku. Chciałam w ten sposób nieco wolniej przedstawić ich relacje czytelnikom. Mam tu więc takie pytanie, może mi coś doradzisz: w jaki sposób przedstawić tych wszystkich bohaterów tak, żeby czytelnik się nie zgubił i nie poczuł, że mu się zrzuca na głowę całą masę nowych postaci, bez możliwości przyswojenia sobie ich imion i ról na scenie opowiadania? Bo właśnie nie wiem jak się z tym fantem uporać.
Totalnie się zgadzam, że tej tęsknoty za domem trochę u Arlette brakuje. Nie zwróciłam na to uwagi, więc dzięki za wytknięcie.
Piszę "kolejne tygodnie minęły" ale czemu zakładasz, że minęło ich 4/5? Właśnie chodziło mi o dwa tygodnie, dlatego też później piszę o dwóch. Pierwszy tydzień minął Arlette na poznawaniu samego Headington i przyswajaniu się z nowym położeniem, a później też poznała przyjaciół Naela. Drugi tydzień minął na tych wszystkich wycieczkach.
Kolejna sprawa, wydaje mi się, że troszkę czepiasz się szczegółów, jeśli chodzi o to zdanie z akcentem. Stwierdzenie Arlette jest jej osobistym przekonaniem, nie zdaniem autorki o.O Arlette jest perfekcjonistką, chce mówić płynnie po angielsku, a określenie "okropny" było tu użyte w dość luźnym znaczeniu, bo miało po prostu podkreślić jej chęć doszlifowania języka i zachęcenia ojca, do rozmowy w jego rodzimej mowie. Ponadto! Absolutnie nie zgadzam się z Twoim stwierdzeniem, że miałoby to Arlette utożsamiać z Anglią! Skąd taka dziwna teoria? Czy chęć poprawienia się w używaniu danego języka ma oznaczać, że utożsamiamy się z krajem, w którym nim mówią? Czyli jeśli ja chcę poprawić mój hiszpański, nauczyć się porządnego hiszpańskiego akcentu, to oznacza, że się z tym krajem utożsamiam?
cdn
Natomiast Twoje sugestie i rady na temat opisów uczyć biorę sobie do serca. Wiem, że mam z tym problemy, więc cieszę się, że mi to wytknęłaś i podzieliłaś się swoim zdaniem ;)
UsuńGłówny motyw opowiadania się już pojawił, ale tak bardzo subtelnie (no ale z opisu opowiadania już wiesz, co to będzie), więc na razie go jeszcze nie widać, bo sama główna bohaterka się trochę aklimatyzuje w nowym otoczeniu, a ja, jako autorka, aklimatyzuję się w tym opowiadaniu xD Dlatego też akcja może się wydawać dość monotonna. Obiecuję jednak, że to się wkrótce zmieni.
Wielkie dzięki za wytknięcia tych wszystkich błędów. Przecinki moją zmorą. Wszystko obiecuję poprawić.
Z zakładki o bohaterach się tłumaczyć nie będę z prostego powodu: na pierwszym miejscu jest w niej mój komentarz wyjaśniający jej istnienie. Nie rozumiem więc dlaczego krytykujesz mnie za coś, co sama wyjaśniłam. Nie jest drogą na skróty. Wiedziałabyś to, gdybyś zamiast natychmiastowego skreślania tej podstrony, przeczytała jej pierwszy paragraf. Ot co.
W archiwum mamy rozdział "Anglia", bo był też rozdział "Francja". Tytuły rozdziałów mają, w pewnym sensie, opisywać drogę Arlette po kolei, jak ją widać w opowiadaniu. Z Francji, przyjechała do Anglii, a znajdując się tam pojechała do Headington. Następnie będzie na uniwersytecie w Oxfordzie i tak dalej. Rozumiesz, co staram się powiedzieć? Być może to trochę zagmatwane, ale chcę, żebyś wiedziała, że mam plan, a nie jest to takie nieuzasadnione widzimisię ^^
To tyle mojego marudzenia. Jeszcze raz ślicznie dziękuję za ocenę, bo odwaliłaś kawał dobrej roboty i pokazałaś mi sporo problemów, których to moje opowiadanie ma na swoim koncie.
Pozdrawiam serdecznie!
O, długie komentarze! Lubię to! Moja odpowiedź będzie pisana na gorąco i pewnie wyjdzie nieco chaotyczna, ale to nic.
UsuńKlimat się udał, chociaż zwątpiłam już, czy aby przypadkiem nie trafiłam na bloga z opowiadaniem historycznym. Dzięki Bogu - nie. Mam dość historii ostatnio. Jeśli zamierzasz wyjaśnić kwestię braku kontaktu, to nie będę się czepiać. Zastanawia mnie po prostu, jak to możliwe. Co do bohaterów... Sprawa jest nieco skomplikowana. Przede wszystkim spróbuj ich sobie uporządkować. Którzy z nich pojawią się jako ważna część historii najwcześniej? To na nich wpierw się skup. Możesz opowiadać o nich za pośrednictwem Nale'a - np. podczas jego rozmów z siostrą. Możesz wprowadzić kilka scen, w których będą brali udział (np. jakieś urodziny, wycieczka, impreza). To, w jaki sposób dobierzesz zdarzenia i ich zachowania oraz reakcje będzie się potem ujawniało w interpretacji tych osób przez czytelników. Czyli np. ktoś się wykręca z imprezy - jest odludkiem. Ktoś popełnia jakąś gafę w towarzystwie - jest fajtłapą. Ktoś proponuje wciąż nowe zabawy - jest rozrywkowy. Bohaterów łatwo skojarzyć z charakterystycznymi ich cechami. Na zasadzie takich właśnie skojarzeń powstaną ogólne wyobrażenia o postaciach, a wtedy będzie już na czym bazować. Ten sposób działa lepiej niż wypisywanie suchych faktów, które najczęściej wlatują jednym uchem, a wylatują drugim.
Z tymi tygodniami... Tak to właśnie brzmi. Chyba po prostu zamieniłabym te wyrażenia kolejnością i byłoby okej, bo naprawdę buduje to nieco inny obraz.
Ejże, ale ta uwaga o akcencie była już moim osobistym komentarzem, który nijak nie miał się do punktacji. :) Być może utożsamiać się to faktycznie za dużo, ale jakoś "zaleciało" mi tu brakiem patriotyzmu... Co ja gadam w ogóle, mniejsza z tym. Jak coś mnie gryzie to zazwyczaj o tym piszę, ale moje ugryzienia rzadko mają odniesienie w punktacji. :)
Przeczytałam ten paragraf i rozumiem, dlaczego ją umieściłaś. Mimo to nadal uważam ją za niepotrzebną, to już moje osobiste odchylenie i nikt mi nie wytłumaczy, że jest inaczej. :D
Plan chyba rozumiem.
Cieszę się, że doceniasz moją pracę i rady - szczególnie liczyłam na to, że weźmiesz sobie do serca fragment o uczuciach. Jak widać, udało się.
Pozdrawiam również.
*Nate'a
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWow. Widzę, że shiibuya stanęła na wysokości zadania i poinformowała, że oceniająca po długiej nieobecności zrezygnowała z oceniania.
OdpowiedzUsuń