piątek, 12 września 2014

[692] http://sekrety-zamku.blogspot.com/


Adres bloga: Sekrety zamku
Autorka: Echelon
Oceniająca: Dafne

1. Pierwsze wrażenie

Mam mieszane uczucia w kwestii adresu; z jednej strony nie jest zbyt odkrywczy ani ujmujący, z drugiej jednak lekko naprowadza na tematykę bloga i nie jest tak banalny jak fanfik-hp czy coś w ten deseń. Tak, sekrety zamku to dość dobry tytuł, który w dodatku łatwo zapamiętać, bo jest krótki i, co ma znaczenie, polski.
Podoba mi się za to napis na belce, bo z kolei już w sposób konkretny wprowadza w tematykę bloga. Można było wybrać jakąś sentencję lub coś bardziej wyrafinowanego, ale tak też jest dobrze, zwłaszcza w dobie przepisywania adresów w miejsce motta.
Jakoś tak tu jednolicie, sama nie wiem. Szybko odwracam jednak uwagę od grafiki, kiedy coś zaczyna mi bębnić w słuchawkach. Nie lubię muzyki na blogach, to trochę takie narzucanie komuś, czego ma słuchać. Co innego, kiedy przy danej notce umieszcza się link do jakiejś piosenki - wtedy jest to tylko sugestia.
Pierwsze wrażenie raczej pozytywne, szczególnie że lubię czasem przeczytać coś potterowskiego.

6,5/10


2. Grafika

Jak wspomniałam, jest tu dość jednolicie i monotonnie. Nie lubię, gdy nagłówek utrzymany jest tylko w jednym kolorze (chyba że zdjęcie jest czarno-białe/szare, wtedy można to zrozumieć), bo najzwyczajniej w świecie to nudne rozwiązanie. Dobrze jest się bawić kolorami, wtedy też więcej możliwości ma się przy okazji ustalania barwy czcionek.
Nagłówek stanowi zlepek kilku zdjęć: zarówno tych powiązanych z sagą HP, jak i zupełnie innych. Trochę bawią mnie te węże z groty po prawej, ale nie można powiedzieć, że całość ze sobą nie współgra.
Kolory wewnątrz szablonu mi się podobają, natomiast ten przydymiony fiolet na zewnątrz trochę mnie irytuje. Dodaje mdłego nastroju. 
Czcionki czytelne i dobrze dobrane.
Podsumowując - szablon jak najbardziej adekwatny do treści bloga, schludny, estetycznie wykonany. Jedynie gama kolorów jest jak dla mnie zbyt uboga.

7/10


3. Treść

Notek jest bardzo dużo, jak zresztą ustaliłyśmy. Czuję się jednak w obowiązku je przeczytać, by móc dobrze podsumować treść. Będę na bieżąco opisywać swoje spostrzeżenia odnośnie rozdziałów, natomiast poprawność zweryfikuję w kilku końcowych.

Już w pierwszym rozdziale zauważyłam coś zaskakującego, a mianowicie podobieństwo historii Rose z historią Harry'ego - z tą różnicą, że dziewczynkę uratował Dumbledore, a nie jej wybierająca śmierć matka. Drugą dziwną rzeczą jest fakt, że Voldemortowi (nazwanemu przez Ciebie zresztą jego prawdziwym nazwiskiem i, co dziwniejsze - śmierciożercą; myślałam, że śmierciożerca to sługa Czarnego Pana, a nie on sam) podczas wyprawy do domu potencjalnych ofiar towarzyszy Bellatrix. Zwykle nie potrzebował eskorty, gdy chciał kogoś zabić, prawda? Nie wspominając już o sztuczności tej sceny. Voldemort po prostu się poddaje, oddaje dziecko, zostawia swojego sługę i odchodzi, nie powiedziawszy ani słowa? Był na to przecież zbyt pewny siebie, zbyt dumny. Dialog Albusa z Rose bardzo przypominał rozmowę, jaką już wcześniej czytałam w powieści, a opis Hogwartu według mnie tylko niepotrzebnie zabiera miejsce - każdy, kto decyduje się przeczytać fanfik zna kanon i wie, czym jest Hogwart. Tłumaczenie czytelnikom tak oczywistych rzeczy nie ma najmniejszego sensu ani znaczenia. Kolejna nieprawdopodobna rzecz pojawia się na końcu rozdziału. Nie wierzę w to, że Dumbledore powiedziałby jedenastoletniemu dziecku o ukryciu w szkole Kamienia Filozoficznego, a tym bardziej o horkruksach. Przecież on sam wtedy jeszcze tego nie wiedział, w "Księciu Półkrwi" wszystko jest wytłumaczone. Przecież, gdyby miał o tym pojęcie już wtedy, zacząłby ich szukać dużo wcześniej. Poza tym nigdy nie powiedział o nich nawet nauczycielom, a co dopiero małej dziewczynce! Ponadto - studiowanie magii w sposób świadomy zaczyna się w chwili rozpoczęcia nauki w szkole. Jak więc Rose może uczyć się konkretnych zaklęć? Przecież jeszcze nie pozwolono jej nawet mieć różdżki! Tyle nonsensu i gwałtów na kanonie w jednej notce... Nie twierdzę, że fanfik ma w stu procentach zgadzać się z kanonem, ale pewne nieprawidłowości aż kłują w oczy... Czym innym jest zmienianie biegu wydarzeń, a czym innym ingerencja w prawo czarodziejów... 
Drugi rozdział nie był już atakiem na kanon, co najwyżej na zdroworozsądkowość i logikę. Rozumiem, że Rose musi być genialnym dzieckiem, ale żeby uczyć się zaklęcia patronusa (powtarzam: bez różdżki; poza tym roztkliwiano się nad Harrym, kiedy umiał zrobić to w trzeciej klasie, a potem na sumach, a był wtedy przecież starszy...), używać starannie dobranych słów i wdawać się w potyczki słowne ze starszym mężczyzną? A Albus po prostu stał i słuchał, tak? Hm, wygląda na to, że Rose może dołączyć do Trójcy Świętej Hogwartu i podbijać świat razem z Harrym, Ronem i Hermioną (skoro, jak zauważyłaś niemal od razu, zdążyli się już zaznajomić). To trochę bez sensu, bo skoro ona już o wszystkim wie, to co mają odkrywać pozostali? Kolejne zapożyczenie z sagi - "rozmowa" dziewczyny z tiarą. Niemalże identyczną odbył z nią Harry. Zatem śmiem wysnuć wniosek, że nie tylko piosenka była żywcem wyciągnięta z książki czy z filmu. Wiele rzeczy się tutaj pokrywa. Widzę dwa plusy - Ron swoją gadką przypomina Rona, a Rose ma swoją przepowiednię, co jest ciekawe i zagadkowe.
Początek rozdziału trzeciego też przypominał to, co wyczytałam wcześniej w Harrym. Dalej zdziwiło mnie, że według Ciebie Rose ma dzielić dormitorium z Hermioną i Parvati. A co z Lavender, wyparowała? Jednak to, co znalazłam dalej, przeszło moje oczekiwania, w negatywnym znaczeniu oczywiście. Sytuacja z niezapominajką... TAKA SAMA, JAK W KAMIENIU FILOZOFICZNYM, z tym, że w akcji brała udział jeszcze Rose. Biedna Alicja, wyleciała z drużyny. Czy całe to opowiadanie ma być kopią książek z dodaniem jeszcze jednego głównego bohatera? Oby nie. O rany, i jeszcze scena z trollem... A więc misja ratunkowa dla Hermiony i Rose? No błagam...
Rozdział czwarty mnie rozczarował. Miałam wrażenie, jakbym czytała lekko zmieniony scenariusz do ekranizacji "Kamienia Filozoficznego". Czy naprawdę trzeba było to wszystko kopiować? Łącznie z dialogami? Zaraz potem mamy kolejny przykład arogancji Rose. Do tego Snape obrażający rodzinę Dumbledore'a, którego przecież tak bardzo cenił? Dalej przenosimy się w czasie i bum, z września robi się grudzień. Harry, Ron i Hermiona poznali już tajemnicę Puszka i Kamienia. Nie widzę zbyt dużego sensu w tym, że powiedzieli Rose dopiero teraz. Czy Ty piszesz to opowiadanie, mając przed sobą otwartą książkę? Nawet o księdze zakazanej nie zapomniałaś. Wieje nudą, nie ma tu żadnego motywu zaskoczenia. Bo jakim cudem ma się on pojawić, skoro wszystko idzie zgodnie z planem wydarzeń w "Kamieniu"? Pozostaje wierzyć, że nagle jakiś dziwny i nieoczekiwany zwrot akcji z udziałem Rose obróci wszystko do góry nogami.
No nie, błagam... W rozdziale piątym pojawia się scena ze Zwierciadłem Ain Eingarp, tylko że jej główną bohaterką jest... Rose! Zamierzasz zamienić ją w żeńską wersję Harry'ego? Z kolei z otwierania prezentów Ron został wykluczony, bo dziewczyna zajęła jego miejsce. A co Albus daje swojej wnuczce? Album ze zdjęciami jej zmarłej rodziny! Och, jakie to oryginalne! Choć nie, zaraz... Chyba już to gdzieś widziałam... Ach tak, Hagrid dał podobny Harry'emu, no przecież! Dobrze, że dołączył do tego tajemniczy pierścień (pamiątka rodzinna, no proszę). Może to jest jakimś punktem zaczepienia, jakąś nowością w tej historii, nowością, której z takim utęsknieniem wyczekuję. O, wreszcie jakaś zmiana w nieprzerwanym ciągu przekopiowanych wydarzeń. Czwórca Święta Hogwartu (to już nie brzmi tak efektywnie) trafia do dyrektora i opowiada mu o tym, co wie na temat Kamienia. Ciekawe tylko, że Albus tak spokojnie zareagował. Na jego miejscu wpadłabym w panikę, ale w końcu zawsze był oazą spokoju. Kolejną zmianą jest wprowadzenie rozmowy o skrzatach domowych. Reszta wciąż jest niemalże taka sama, ale mam nadzieję, że ta drobna poprawa jest sygnałem dużej.
Rozdział szósty, rozmowa Olivera z Harrym przed meczem. Mam ochotę wysłać Ci link do filmu i poprosić o wskazanie pięciu różnic. Misja niemożliwa. O proszę, na lekcji Snape'a podano listę uczniów... Tutaj Lavender już jest! Istne czary. Prześlizgnęłaś się przez temat Norberta, nocną wędrówkę, szlaban i Zakazany Las. Jedyne urozmaicenie to lekcja eliksirów. Błagam, niech wreszcie wydarzy się coś, co nie będzie tak bardzo przewidywalne!
W rozdziale siódmym nazwałaś Rose jedenastolatką, mimo że wcześniej wspomniałaś, że miała już urodziny. Idąc do Hogwartu musiała mieć już jedenaście, więc teraz skończyła dwanaście. Pierwsza część podobała mi się ze względu na oderwanie od rutyny. Może rozmowa Rose z dziadkiem nie wniosła zbyt wiele, jako że niczego nowego się nie dowiedziałam na temat jedynej ciekawej w tym wszystkim kwestii - przepowiedni, ale na pewno była lepsza od części drugiej, którą dobrze już znałam. Zastanawia mnie, po co dodałaś w środku opowiadania gifa z szachownicą z lochu. Wszystko wciąż jest do znudzenia takie samo, tylko że rolę Hermiony przejmuje Rose.
Ósemka to nic innego jak opis walki z Voldemortem (w którym, oprócz Pottera, bierze udział młoda Dumbledore) oraz zakończenia roku. Dialogi znów praktycznie takie same. Jak sama zauważyłaś, dotarliśmy do końca pierwszej części sagi. Czy to oznacza, że zamierzasz wszystkie w ten sposób opisywać? Och, super. Ciekawe, kto będzie walczył z Bazyliszkiem: Rose czy Harry? Największa niewiadoma kolejnych ośmiu (?) rozdziałów.
Pierwsza część rozdziału dziewiątego to wspomnienie zabójstwa rodziców Harry'ego i Rose. Zabawne, kolejne dziecko-wybraniec. I Snape wpadający jak gdyby nigdy nic do ich domu, mimo że wtedy nawet Dumbledore w pełni mu nie ufał, jak wiemy z ostatniej części HP? A druga... Och, opuściłaś cały rok? Tak po prostu? I nagle w następnym rozdziale bohaterowie idą do trzeciej klasy i znów wszystko jest takie, jak w książkach? Nie podobała Ci się druga część czy jak? I znów gif...
W rozdziale dziesiątym Rose używa czarów, by spakować się do szkoły. Skoro idzie do trzeciej klasy... musiałaby nie zdać kilka razy, by zrobić to legalnie, bo poza szkołą można czarować po skończeniu siedemnastu lat. Potem Harry dyskutuje sobie z Lupinem na temat poprzednich nauczycieli obrony przed czarną magią, w tym Lockharta. Jaka szkoda, że u Ciebie ten rok bez żadnego ostrzeżenia został wycięty! Dalej Rose wyczarowuje patronusa, bo pojawia się dementor. Nic nazbyt zaskakującego, jedynie element z dziennikiem jest przyjemną odskocznią.
Na początku jedenastki Lupin mówi, że to, co stało się w przedziale było pocałunkiem dementora. Guzik, a nie pocałunkiem dementora, pocałunek dementora wysysa duszę, a Harry wyszedł z tego bez szwanku. Można to nazwać co najwyżej jego próbą, wysysaniem szczęścia... ale nie pocałunkiem. O, Harry widzi testrale już na trzecim roku, chociaż śmierć Diggory'ego była w czwartej części. Dalej Rose przechwala się, że dałaby sobie radę z Blackiem. Szczerze mówiąc wątpię, by Syriusz dał się pokonać trzynastolatce, nawet jeśli byłaby ona bardzo utalentowana. W piątej części, kiedy Umbridge przerywa mowę Dumbledorowi, wszyscy są w szoku. Teraz robi to jego wnuczka, jak gdyby nigdy nic zabiera głos podczas uczty powitalnej. Potem zbiera jakieś zebranie w pokoju wspólnym i przemawia do wszystkich gryfonów, jakby była co najmniej prefektem. A jest przecież tylko małolatą z trzeciej klasy! Na końcu, na szczęście, znów powraca motyw dziennika, o którym ktoś podsłuchuje.
Lekcja z Lupinem w rozdziale dwunastym wyglądała identycznie jak ta książkowa, z tą różnicą, że pojawił się także bogin Rose. Trochę mnie zdziwiło, że przemienił się w Bellatrix, ale biorąc pod uwagę wspomnienia dziewczyny... Cóż, zawsze to jakieś zaskoczenie. Rozmowa z Lupinem spodobała mi się, mimo że przypominała tą, jaką profesor odbył z Harrym. Najciekawszy w tym wszystkim był ostatni akapit, który mówił o jakiejś pominiętej informacji.
Trzynastka była jak dotąd chyba najciekawsza, bo opowiadała w pełni o wydarzeniach wymyślonych przez Ciebie. Powoli niektóre rzeczy zaczynają się wyjaśniać, ale wciąż nie mogę złapać głównego wątku tej historii. Jakoś wątpię, by motywem przewodnim miało być poznanie przeszłości rodziny Rose Dumbledore. Ale mogę się mylić...
Ron bardzo zdziwił się na początku rozdziału czternastego, że profesor Trelawney będzie ich uczyć wróżbiarstwa przez cały rok. Czego się spodziewał, nowego nauczyciela co miesiąc? Natomiast Snape nie odjął Gryfonom żadnych punktów, mimo że kilkoro uczniów tego domu nie znało odpowiedzi na jego pytania. To dziwne. Potem zezwolił na to, by Rose zwróciła się do niego po imieniu. To jeszcze dziwniejsze, w końcu jest jej profesorem, w dodatku takim, który raczej nie pozwoli sobie na takie sytuacje. Nawet jeśli mowa o wnuczce dyrektora. W dodatku rozmawia z nią tak swobodnie, bez tego swojego zwykłego jadowitego tonu i odpychania ludzi od siebie. Hm, skoro Rose nie miała więcej niż dziesięć lat, nim wyczarowała patronusa... to czemu na początku opowiadania Dumbledore polecił jej naukę tego zaklęcia, podczas gdy ona wybierała się już do Hogwartu? Miała co najmniej dziesięć lat, a z moich obliczeń wynika, że już jedenaście, tak więc...
W piętnastce Rose ucieka z zamku szukać Blacka na błoniach, mimo że panuje ogólna panika. Do tego tak łatwo mu wierzy w to, co mówi i tak po prostu postanawia przynieść to, czego on chce, czyli Parszywka! Doprawdy, bardzo ufna z niej dziewczyna, a jednocześnie w głupi sposób odważna. Jeszcze jedna rzecz mnie ciekawi... "Okazało się, że ręka nie jest złamana, lecz kość!" - no ludzie, przecież to oczywiste, że kość w przypadku złamania ręki... Przecież nie łamią się mięśnie! Potocznie mówi się, że ktoś złamał rękę, ale znaczy to tyle co "złamał kość ręki"... To fajne, że Rose jest metamorfomagiem. Szkoda tylko, że tak późno to odkryła...
Niemożliwe, by Rose opuściła się w nauce i zaczęła zbierać same okropne... Skoro jest tak genialna to bez kiwnięcia palcem może mieć najlepsze oceny! Rose zataja prawdę o Syriuszu przed Harrym. Trochę to smutne, bo podobno ufa im najmocniej na świecie, a zamiast tego patrzy na smutek Pottera i nic z tym nie robi. W całym rozdziale szesnastym najbardziej interesujące jest zakończenie - jak gdyby nigdy nic śmierciożerca i jego żona, rodzina Rose, zabierają ją na święta. Obyś nie prześlizgnęła się obok tego tematu i pociągnęła wątek. Szkoda mi Harry'ego. Skoro Ron, Hermiona i Rose wyjeżdżają, biedaczek zostanie sam.
Rozdział siedemnasty opowiada na zmianę o Harrym i o Rose. Pierwszy fragment o Potterze przypominał jego rozmowę z Lupinem z "Więźnia z Azkabanu", tylko że ich głównym tematem było pochodzenie wnuczki Dumbledore'a. Drugi nie zaskoczył mnie ani trochę, bo był odwzorowaniem sytuacji, którą zresztą przedstawia gif. Z kolei święta Rose wydają mi się o wiele ciekawsze, szczególnie, że jej kuzynostwo uczęszcza do innej szkoły, do Durmstrangu. Jak na razie nie ma niczego podejrzanego w tej wizycie i wygląda na to, że obawy Albusa są bezpodstawne. Niemniej ciekawi mnie, dokąd przeniosą syna. Coś mi mówi, że do Hogwartu, a to może być ciekawe. Nie sądziłam, że wydalony czarodziej może po prostu zmienić szkołę i przejść ceremonię przydziału.
Osiemnastka mnie zaniepokoiła. Nie dlatego, że Rose stała się animagiem w jeden dzień, ale dlatego, że powiedziała o swoich pragnieniach w kwestii dołączenia do Voldemorta. Wydaje mi się to niemal abstrakcyjne, w końcu jest Gryfonką, przyjaciółką Harry'ego, wnuczką Dumbledore'a i dziewczyną, której rodzinę zabił właśnie Riddle. To kompletnie bez sensu, skąd w niej to nagłe wyznanie?  Nie rozumiem też, czemu ten rozdział został tak nazwany, skoro mecz quidditcha raczej nie jest jakimś istotnym wątkiem. Ot, zwykła rozgrywka, z dementorami oczywiście, jak w książce.
Rozdział dziewiętnasty nie był żadnym zaskoczeniem, czytałam go bez zainteresowania. Historia Hagrida i Hardodzioba zamknięta w jednej notce. Potem pojawił się Syriusz, a dalej wszystko potoczyło się tak samo - tradycyjnie z tą różnicą, że Rose brała udział w wydarzeniach. Nadal mnie dziwi, że nie powiedziała przyjaciołom prawdy o Blacku, mimo że z reguły niczego przed nimi nie ukrywa. A już na pewno nie tak ważnych rzeczy.
W dwudziestce rozbawiło mnie stwierdzenie, że Dumbledore i Knot to przyjaciele. Nie tak określiłabym ich relację. Cóż, misja ratunkowa dla Syriusza wyglądała podobnie, tylko w Twojej wersji Albus o niczym nie wiedział, a w oryginale sam zasugerował jej przebieg. Podobała mi się ostatnia scena, czyli pożegnanie Lupina i Rose. Prawie jak Syriusz i Harry, tyle że jej kontakt z ojcem chrzestnym nie jest aż tak utrudniony.
Och, co za niespodzianka! Rozdział dwudziesty pierwszy opowiada o wydarzeniach z piątej części Pottera, całkowicie omijając czwartą, mimo że w rozmowach wydarzenia z niej przetrwały. Żadne zaskoczenie, że nazwisko Rose znalazło się w czarze, ale skoro tak, to skąd Harry na cmentarzu? No nieważne, ważne, że jesteśmy teraz wśród stronic "Zakonu Feniksa". Rose poznaje Adama, byłego Ślizgona. To oczywiście najciekawszy punkt w tym poście, jak zawsze, kiedy pojawia się coś odbiegającego od planu wydarzeń z powieści.
Dwudziestka dwójka podzielona jest na dwie części. Tym razem pierwsza jest moim faworytem, bo opowiada o nauce sztuki świadomego śnienia, jakiej Adam spróbował nauczyć Rose. Bardzo się zdziwiłam, że ma on prawie trzydzieści lat, wydawało mi się, że jest prężnym dwudziestolatkiem. Skoro jest nauczycielem, to może w końcu znów trafi do Hogwartu? Choć to mało prawdopodobne, zważywszy na okoliczności. Druga część to transportowanie Harry'ego na Grimmuald Place. Wiesz, to bardzo naciągane, że Rose jest tak bardzo zaangażowana w sprawy Zakonu. Ma dopiero piętnaście lat, a już jest jakimś przewodniczącym, bierze udział w wyprawie na Privet Drive nr 4 i na dodatek jest bardzo dobrze poinformowana. Wątpię, by na to pozwolono, chociażby ze względu na bezpieczeństwo.
Rozdział dwudziesty trzeci lekko mnie zirytował. Naprawdę wzorujesz historię Rose na Harrym. Teraz dochodzą do tego sny, które miewa. Niemal identyczne z tymi, które miał Potter. Kwestia przepowiedni Gryfonki mi się podobała, ale teraz boję się, że i ona został skopiowana z sagi.
Wątek Adama staje się coraz ciekawszy, szczególnie, kiedy wprowadziłaś sen z jego siostrą. Musi być z tym związana jakaś dawna sprawa albo tajemnica. Wciąż dziwi mnie nietypowa przyjaźń Rose i Adama - bądź co bądź niewiele mają wspólnego, różnica wieku też jest wyraźna. Niewiele zrozumiałam z wspomnianego wyżej snu, mam nadzieję, że wkrótce wszystko stanie się jasne. Końcówka dwudziestki czwórki już mniej interesująca, bo opowiada o wiadomej niechęci Umbridge do Rose - w końcu nastolatka ma na nazwisko Dumbledore, co automatycznie dyskwalifikuje ją w konkursie na pupilka Dolores.
Rozdział dwudziesty piąty opowiada, jak sugeruje tytuł, o planach stworzenia Armii Dumbledore'a. Nie jest żadnym zaskoczeniem, że na nauczyciela powołano Rose. Ta dziewczyna wygryza Harry'ego chyba w każdej dziedzinie. Zdziwiło mnie natomiast, że Jaime wie o stowarzyszeniu i chce do niego dołączyć. Bądź co bądź, jest synem byłego śmierciożercy i pochodzi ze Slytherinu. Poza tym - trochę to smutne, że Adam ignoruje Rose. Zastanawiam się, jaki związek ma jego sprawa z fabułą całego opowiadania.
Nie sądziłam, że można wynieść jakiś przedmiot ze snu. To by wiele komplikowało w prawie czarodziejów, włamania do różnych miejsc byłyby możliwe dla każdego, kto zgłębił tę umiejętność. Równie dobrze Voldemort mógłby w ten sposób pojawić się w Departamencie Tajemnic lub wysłać któregoś sługę, by wykradł dla niego przepowiednię o nim i o Harrym. Pomijając jednak lukę w tym toku rozumowania, rozdział dwudziesty szósty jawi się interesująco. Nie przedstawiłaś treści przepowiedni Adama, co podsyca ciekawość. Z kolei przepowiednia Rose trochę mnie rozczarowała, bo jest bezpośrednio związana z Harrym i Voldemortem, spodziewałam się czegoś bardziej odkrywczego. Zawsze lepsze to, niż gdyby czyniła z młodej Dumbledore Wybrańca. No i zebranie Zakonu bez Rose... W końcu jakiś przejaw rozsądku ze strony Albusa. Musiał się naprawdę zirytować lub przestraszyć.
 Hm... Dwudziestka siódemka jest w Twojej opinii zwyczajna. Pewnie tak, bo znów zawiera wydarzenia z sagi, ale ma w sobie też coś ciekawego. Zainteresowały mnie dwie rzeczy. Po pierwsze - dialog Hermiony i Rose, z którego wynikałoby, że ta pierwsza podkochuje się w Harrym. Ale mogłam coś źle zrozumieć. Po drugie - wizyta Adama u siostry. Cieszę się, że do tego doszło, jak również podobał mi się jego króciutki liścik do Rose, ale nadal nie rozumiem, jakie znaczenie ma ten wątek dla opowiadania.
Rozdział dwudziesty ósmy obfituje w akcję. Niektóre fragmenty pokrywają się oczywiście z wydarzeniami z sagi, ale samo zawieszenie Rose i jej wyprawa na Grimmauld Place wydają mi się intrygujące. Zdenerwowało mnie natomiast, że dziewczyna teleportowała się na terenie Hogwartu, czego zrobić się nie da. Pomijając w ogóle fakt, że w jej wieku nie można się jeszcze prawnie teleportować. Zobaczymy, co wyniknie z jej pobytu u Syriusza. Nie wydaje mi się, by wydalenie jej ze szkoły było możliwe, skoro jej dziadkiem jest Dumbledore.
Ach, dlaczego się nie domyśliłam? Adam udał się na spotkanie Zakonu. Od początku wydało mi się dziwne, że Rose wtajemnicza go we wszystko, co jest przecież ściśle tajne, a nikt gwałtownie nie protestuje. Od dwóch miesięcy Gryfonka nie chodzi do szkoły. Nic nie postępuje, akcja wydaje się stać w miejscu. Masz rację, rozdział dwudziesty dziewiąty można nazwać przejściowym.
Pierwsza część trzydziestki mało zaskakująca, bo przerysowana z książki. Ot, ucieczka Freda i George'a, zdemaskowanie Harry'ego przez Umbridge, Zakazany Las... Potem zrobiło się ciekawiej, bo akcja przeniosła się do Ministerstwa Magii, do Departamentu Tajemnic. Tam wszyscy potraktowali Rose jak Wybrańca, superbohatera, zbawczynię świata i Bóg wie, kogo jeszcze. Rola Harry'ego w tym wszystkim bardzo słabnie, a to przecież on był w tym wszystkim najważniejszy. Podobnie walka z Voldemortem... Kto bierze w niej udział? Nie Harry! ROSE! I na dodatek wydaje się wygrywać. Ze śmierciożercami też sobie świetnie poradziła, i już to było naciągane, a co dopiero udany pojedynek z samym Czarnym Panem! Przecież to absurd, było to trudne nawet dla Albusa, a przecież tylko jego on się bał. A tutaj zwykła piętnastolatka... Aj, nie podoba mi się to. Jedyne, co mnie cieszy to to, że zmieniłaś kanon na korzyść Syriusza. To jedna z moich ulubionych postaci, dobrze, że go nie uśmierciłaś.
Rozdział trzydziesty pierwszy jest jednym z najlepszych, jakie tutaj przeczytałam. Zainteresowały mnie dwa wątki. Po pierwsze - użycie zaklęcia Imperius na Evenhartcie. Po co śmierciożerca rzucił na niego klątwę? I czy Amadeusz zdoła się jej przeciwstawić? Bądź co bądź, podejmuje próby. Jest świadomy czyjejś ingerencji w jego życie i działania, a jednocześnie nie umie zachowywać się normalnie. Zastanawia mnie, czy członkowie Zakonu domyślą się, co mu jest. Po drugie - wątek Adama i Rose. W końcu któryś z Twoich bohaterów wypowiedział na głos to, co ja myślę już od jakiegoś czasu. To rzeczywiście dziwne, by tak po prostu się przyjaźnili, skoro wszystko wskazuje na coś więcej. Ucieszyło mnie, że mężczyzna czuje coś do dziewczyny, nawet jeśli teraz wszystko jeszcze bardziej się skomplikuje ze względu na posadę nauczyciela otrzymaną przez Puddle'a. Dwie uwagi: "Ona ma szesnaście lat, ja mam dwadzieścia sześć" - A nie więcej? Wydawało mi się, że wcześniej podałaś inny wiek. "Związek nauczyciela z uczennicą jest w świetle prawa – Hermione próbowała dobrać słowa. – Jest… - Nielegalny – dokończył zdołowany Puddle. - Ale jeśli ma osiemnaście lat to nie ma przestępstwa! – zawołała radośnie" - Osiemnaście? W świecie czarodziejów pełnoletność osiąga się wraz z ukończeniem siedemnastego roku życia, czyż nie? Chyba że rozmawiają teraz o prawie mugolskim, ale to byłoby dosyć dziwne.
Trzydziestka dwójka zasmuciła mnie, ponieważ Adam zezłościł się na Rose, moim zdaniem zupełnie bezpodstawnie, a nie pchnięty jakimś konkretnym bodźcem. Zastanawia mnie, jakim cudem Amadeuszowi udało się czterokrotnie trafić Rose zaklęciem niewybaczalnym. Zgoda, raz mogło mu się udać, ale cztery? Przecież w kuchni było pełno członków Zakonu, na pewno powstrzymaliby go już po pierwszym razie! Nie podoba mi się także wprowadzenie zaklęcia blokującego trzy zakazane uroki. Gdyby takowe istniało, uroki te nie byłyby tak groźne, jest to więc całkowicie bez sensu. Kilka uwag. Po pierwsze - "Dziadek mi o nim opowiadał, ale nigdy się go nie uczyłam, bo nie sądziliśmy, że Voldemort naprawdę powróci… - powiedziała cicho." - Jak to? Przecież na początku opowiadania Albus wyraźnie powiedział, że Voldemort kiedyś wróci. Nie wiadomo kiedy, ale wróci. Po drugie - "Hermione była zauroczona w Harrym od ponad roku. Powiedziała o tym Rose, kiedy Gryfonka nagrzebała sobie u Umbridge. Rose naprawdę życzyła im jak najlepiej. Widziała sposób w jaki na siebie patrzą, jak rozmawiają (...)" - Już pomijając sam fakt kiepskiego według mnie pomysłu połączenia tych dwojga... Niedawno jeszcze Rose twierdziła, że Harry patrzy w ten sposób na Cho i ignoruje Hermionę. Kiedy to się zmieniło? Jakaś faza przejściowa, cokolwiek?
Rozdział trzydziesty trzeci to konfrontacja z Malfoyem, poszukiwanie zaklęć czarnomagicznych, napad śmierciożerców na Norę i rozmowa Adama z Rose. Jakim cudem Gryfonka nauczyła się tak potężnego i trudnego zaklęcia pradawnego (Eure) w tak krótkim czasie na tyle dobrze, by wielokrotnie obronić się nim przed Bellatrix, na dodatek rozszerzając tarczę dla kogoś jeszcze? Znów mam wrażenie, że wyolbrzymiasz jej możliwości. Zaskoczyły mnie w tym rozdziale myśli Adama, jego fantazje o nagim ciele Rose. Bądź co bądź, pierwszy raz w śmiały sposób to opisujesz. Szkoda, że tak mało tu przemyśleń Rose, chciałabym wiedzieć, co ona czuje. Mała uwaga: "- Wal się Malfoy – powiedziała, patrząc mu prosto w oczy. Najwidoczniej go to dotknęło." - Hm... Tego chłopaka trudno czymkolwiek urazić, a miało go dotknąć zwykłe "Wal się"? Nie sądzę. Chyba że masz na myśli wzrok dziewczyny, ale to też byłoby bez sensu, mogłoby zirytować, ale nie "dotknąć".
Trzydziestka czwórka to powrót do Hogwartu. Slughorn uczy eliksirów, Adam obrony przed czarną magią, a Snape?... Dotąd nie było chyba sytuacji, by zatrudniono dwóch nauczycieli do jednego przedmiotu. Skoro Severus zatrzymał stanowisko, to po co Dumbledore miałby namawiać Horacego do powrotu? Nieważne. Martwi mnie atak Draco na Rose oraz jego znajomość zaklęcia Sectumsempra. Wciąż zastanawia mnie, jak potoczy się teraz znajomość głównej bohaterki z nowym profesorem...
Nie mogę dojść do tego, dlaczego nazwałaś rozdział trzydziesty piąty "Harry i Hermione", skoro ich rozmowę umieściłaś na samym końcu, nie zajęła ona dużo miejsca i nie była nawet specjalnie istotna. Już ważniejsza wydaje się wizyta u Snape'a, historia o medalionie i horkruksach czy nawet wstęp z Adamem w roli głównej. Faktycznie, kolejny rozdział przejściowy, niewiele się dzieje. Spowolnienie akcji. Jedno małe "ale": "Jasny gwint, nawet gdybyś chciał dobrze, to i tak ci nigdy nie wyjdzie, bo nikogo nie można w pełni zadowolić."- Dziwnie mi przeczytać coś zaadresowanego do mnie, dotąd nie stosowałaś tego zabiegu w opowiadaniu i pisałaś wszystko w trzeciej osobie.
W trzydziestce szóstce niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem jest atak Dołohowa na Rose, jednak ja zwróciłam uwagę na dwie inne sytuacje, którym zresztą poświęciłaś więcej czasu. Pierwszą z nich jest lekcja z Adamem. Wyglądała zupełnie inaczej niż te, których opisy mogliśmy znaleźć w książkach. Nie wiem, czy to kwestia zmiany nauczyciela, ale np. skandowanie imienia kogoś, kto miał zgłosić się do odpowiedzi albo branie kropek jako nieprzygotowań... to było takie... mało magiczne, za to bardzo szkolne. Podoba mi się Twoje nowatorskie spojrzenie na Hogwart, bliższe nam, zwykłym uczniom - nawet jeśli wówczas zamek staje się bardziej zwyczajny. Druga to oczywiście spotkanie Rose i Adama po całym zdarzeniu. Ich umówienie się na następny dzień daje ciekawe perspektywy.
Rozdział trzydziesty siódmy wydał mi się szczególnie interesujący ze względu na obiecany wątek erotyczny. Bardzo mnie ciekawiło, jak go poprowadzisz. Nie zawiodłam się o tyle, ze był zarówno delikatny, jak i pełen namiętności. Teraz zastanawiam się, czego od Adama chce Dumbledore i jak rozwinie się związek nowej pary. Jeszcze jedna rzecz nie daje mi spokoju, a mianowicie prośba Snape'a: "Chciałbym żebyś rzucił jakieś zaklęcie ochronne na moją spiżarnię, do której nikt poza mną nie będzie mógł się dostać. Potter i jego koledzy podkradają mi eliksiry." Snape proszący nauczyciela obrony przed czarną magią o pomoc w czymś, z czym z łatwością sam by sobie poradził? Nie mieści mi się to w głowie, a jego tłumaczenie mnie nie przekonuje.
Nareszcie skończyłam. Nie było łatwo przebrnąć przez tak ogromną liczbę niekrótkich rozdziałów, ale dało radę. Teraz mam pełen ogląd na opowiadanie i czuję się kompetentna do wyrażenia opinii o całości, chociaż dużo już powiedziałam przy okazji notek o kolejnych rozdziałach. W tym miejscu przepraszam za ewentualną chaotyczność w powyższym tekście, ale starałam się robić owe notatki na bieżąco i wyrażać to, co w danym momencie myślałam i czułam.
Przede wszystkim chciałam pochwalić Cię za ogromny postęp, jakiego dokonałaś. Z początku Twoje opowiadanie było nudne, pełno w nim było powieleń z książek i czytało się je bez zainteresowania, bo znało się kolejność wydarzeń. Na szczęście mniej więcej za połową postawiłaś na kreowanie własnych wątków, odtąd rozwijasz je i doskonalisz. Podczas czytania przeszkadzało mi to ciągłe kopiowanie pomysłów z sagi. Rose wygryzała Harry'ego niemal w każdej kwestii - to, co przydarzyło się jemu, u Ciebie przydarzało się wnuczce Dumbledore'a. Mam tu na myśli chociażby udział w Turnieju Trójmagicznym. W ciągu kilku rozdziałów potrafiłaś streścić konkretną część Pottera, niektóre przeskakiwałaś i ni z gruszki, ni z pietruszki, opowiadałaś o tym, co działo się rok po zakończeniu akcji poprzedniego wpisu. To nie było ani ciekawe, ani oryginalne, ani po prostu dobre. Kopiowanie całych scen i dialogów z filmu czy książki to okropna cecha. Z chwilą, kiedy zaczęłaś wprowadzać nowych bohaterów i kontynuować te nieliczne na początku kwestie niezwiązane ze ścisłym porządkiem panującym w książkach, czytanie zrobiło się o wiele bardziej interesujące. Oceniam opowiadanie jako całość, dlatego muszę uwzględnić to w punktacji, ale bardzo doceniam efekty Twojego samodoskonalenia się, bo naprawdę z łatwością można je dostrzec.
Irytowały mnie także "gwałty" na kanonie. Owszem, wierne trzymanie się schematów nie przynosi dobrych rezultatów, ale zmienianie ważnych kwestii, takich jak prawo czarodziejów... Trudno po prostu się do tego przyzwyczaić, to wygląda, jakbyś dopasowywała wszystkie te elementy do fabuły Twojej historii tak, by Tobie wszystko się zgadzało, choćby kosztem rozsądku czy logiki. Podobnie rzecz się ma z bohaterami - np. Dumbledore jest bardzo charakterystyczną postacią, której zmiany w kreacji nie mogą okazać się zbyt korzystne. Tak samo Rose... inaczej wyobrażałam sobie wnuczkę Dumbledore'a, zwłaszcza, kiedy zachowywała się bezczelnie w jego obecności. Z jednej strony idealizowałaś ją, robiąc z niej lepszą czarownicę, niż mogłaby być, a z drugiej przyklejałaś jej wady zupełnie niepasujące do sytuacji. Nadal nie mogę pojąć, jakim cudem ktoś rzekomo tak zdolny, że bez trudu przyswaja wiedzę teoretyczną i praktyczną, otrzymywał słabe oceny. Jeśli byłaby tak genialna, jak twierdzisz, chyba nauka nie sprawiałaby jej kłopotu, czyż nie? Na szczęście przestajesz popadać w skrajności i zaczynasz regulować charakter Rose. Nadal zachowuje się ona nieobliczalnie, ale przynajmniej da się to wytłumaczyć i skojarzyć z konkretnymi sytuacjami. Czasem zabawa w kreatora osobowości może przynieść ciekawe efekty, jak w przypadku Adama, który jest nietuzinkowym profesorem, czasem jednak łatwo się w to zaplątać. Twój Harry trochę nie przypomina mi Harry'ego, Hermiona ma w sobie siedemdziesiąt procent Hermiony, a Rose to mieszanka wybuchowa. To raz jest dobre, a raz fatalne.
Twój styl zalicza się raczej do prostych, mimo że momentami pokusiłaś się o bardziej rozbudowane opisy. Czyta się to łatwo i bez większych problemów interpretacyjnych, za to przez momentami kulejąca składnię - trochę nieprzyjemnie.
Wielowątkowość akcji w gruncie rzeczy nie jest aż tak imponująca. Gdyby odrzucić elementy, które zaczerpnęłaś z książki na zasadzie streszczenia, nie wyszłoby tego tak dużo, mimo że opowiadanie ma blisko czterdzieści rozdziałów. W rzeczywistości właściwa akcja zaczęła się gdzieś w połowie. W tym miejscu proszę Cię - spójrz na przepaść, jaka utworzyła się między pierwszą a drugą częścią opowiadania. Pierwsza to przygody bandy dzieciaków o niezgodnych charakterach, zawieszonych w świecie przedstawionym kropka w kropkę podobnym, jak ten w książkach, z pojawiającymi się okazyjnie sprzecznościami w kanonie. Druga to już historia nastolatki mającej swoje problemy, uczucia, emocje, wyraźnie określony charakter... Ziemia a niebo, naprawdę.
Zapomniałabym dodać - gify z filmów dodawane w środku rozdziału to zły pomysł. No i dlaczego Hermiona Granger to Hermione Granger, a Artur Weasley zamienia się w Arthura Weasley'a, skoro reszta nazwisk nie ulega modyfikacjom?
Cóż więcej mogę dodać? Zawarłam tu już chyba wszystko, co zawrzeć powinnam - jeśli nie w podsumowaniu, to podczas pisania notatek. Gdyby Twoje opowiadanie składało się tylko z drugiej połowy rozdziałów, na pewno nota byłaby wyższa. Jak wspomniałam, cenię sobie progres i gratuluję tak widocznej poprawy zarówno w stylu pisania, jak i kreowaniu historii.

21/40


4. Poprawność

Rozdział trzydziesty

"Pytania były trudniejsze niż ktokolwiek mógł się spodziewać."
- Przecinek przed niż.

"Umbridge, która była w komisji (...)"
- Dużo lepiej brzmiałoby "która była członkiem komisji".

"Jej przejściu przez WS towarzyszyły spojrzenia uczniów, których rozproszał hałas."
- Rozpraszał. Jestem stanowczo przeciwna takim skrótom, to typowe dla gry, rozmowy na czacie... ale nie dla opowiadania! Szukaj synonimów, zamiast iść na łatwiznę.

"(...) wlecieli bracia Fred i George Weasley (...)"
- Fred i George Weasleyowie. Bez tego bracia, to akurat oczywiste.

"(...) a wszystkie kolory wypełniły Wielką Salę."
- ...a Wielka Sala wypełniła się kolorami.

" Latali nad młodymi studentami SMiC Hogwart (...)"
- Uczniami, uczniami Hogwartu... No po co tutaj ten okropny, sztucznie wyglądający skrót?...

"Wszyscy klaskali, będąc im wdzięcznymi za przerwanie egzaminu."
- Wszyscy klaskali, wdzięczni za przerwanie egzaminu.

"To co George?"
- To co, George?

"Się robi braciszku!"
- Się robi, braciszku!

"(...) wskazując na ‘dyrektorkę’ Hogwartu."
- Po pierwsze - te znaczki to nie cudzysłów. Po drugie - nawet cudzysłów jest tu niepotrzebny; w tej chwili Umbridge rzeczywiście była dyrektorką Hogwartu.

"(...) a ona uciekała przed nim niemalże podskakując."
- ...a ona uciekała przed nim, niemalże podskakując.

"Och, jak przezabawny był to widok dla Harry’ego i jego przyjaciół oraz wszystkich, którzy szczerze nienawidzili Umbridge."
- To "och" wskazuje na to, że powinnaś użyć wykrzyknika.

"Kiedy smok przeleciał przez pracowniczkę ministerstwa, ona cała była pokryta czarnym pyłem (...)"
- Ona cała pokryła się czarnym pyłem.

"To co Fred?"
- To co, Fred?

"Spadamy nie?"
- Spadamy, nie?

"(...) poczuł jak robi mu się słabo."
- Przecinek przed jak.

"Przed swoimi oczami zobaczył obraz torturowanego Syriusza."
- No a przed czyimi miałby to zobaczyć? Wiadomo, że przed swoimi.

"Dostaniemy się do ministerstwa teleportując się za pomocą kominka (...)"
- Przecinek przed imiesłowem. Podróż siecią Fiuu to nie teleportacja.

"Może Voldemort chciał żebyś to zobaczył?"
- Przecinek przed żebyś.

"(...) Syriusz tam jest? Może jest bezpieczny i jest na Grimmuald Place?"
- Z jedenastu wyrazów trzy to słówko "jest".

"Jeśli Syriusz tam jest to może już go torturować! Może być bliski śmierci!"
- Ugh. Może go torturować - kto? Voldemort? W następnym zdaniu: Może być bliski śmierci. I znów pytanie: Voldemort? Jeśli zdanie nie ma konkretnego podmiotu, musisz zwiększyć czujność, by nie wprowadzić czytelnika w błąd.

"Mają kłopoty i to poważne."
- Nie myl czasów. Piszesz przecież w przeszłym.

"W tamtym momencie, Harry żałował (...)"
- Bez przecinka.

"Przyszedłeś tu by uciec do Dumbledore’a tak?!"
- Przyszedłeś tu, by uciec do Dumbledore'a, tak?

"Nie kłam mnie tu Potter (...)"
- Nie kłam, Potter. (Ew. nie okłamuj mnie.)

"Wiem, że wydaje ci instrukcje jak (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) z twojej przyjaciółeczki Potter (...)"
- ...z twojej przyjaciółeczki, Potter...

"Harry wraz z Ronem spojrzał na nią zaskoczony."
- Harry i Ron spojrzeli na nią, zaskoczeni.

"(...) wydaje nam instrukcję tak, by nic się nie wydało."
- ...wydaje nam instrukcje, tak, by nic się nie wydało.

"(...) która prowadziła ich do Zakazanego Lasu, a następnie przez Zakazany Las."
- Serio? Która poprowadziła ich do Zakazanego Lasu, po prostu.

"(...) spytała, najwyraźniej zmęczona dyrektorka."
- Niepotrzebnie dodajesz to "dyrektorka". Wiadomo, o kogo chodzi z poprzedniego zdania.

"(...) gdzie znajdowała się owa ‘broń’ (...)"
- Co to znów za znaczki?...

"Nie ma jej tak?!"
- Nie ma jej, tak?

"Za nim zjawiło się wielu innych w tym sam Firenzo."
- Za nim zjawiło się wielu innych, w tym sam Firenzo.

"- COFNIJ SIĘ CENTAURZE!"
- Cofnij się, centaurze!

"Następnie zrobiła coś strasznego – CRUCIO!"
- Następnie zrobiła coś strasznego - wycelowała w niego różdżkę i krzyknęła: - Crucio!

"(...) widząc jak centaur cierpi."
- Przecinek przed jak.

"CZY TY WIESZ KIM JA JESTEM?!"
- Przecinek przed kim.

"PUŚĆ MNIE CENTAURZE!"
- Puść mnie, centaurze!

"Przykro mi pani profesor (...)"
- Przykro mi, pani profesor...

"To rozgniewało centaurów."
- Centaury.

"(...) napotykając się na Lunę, Jaime'a i Neville’a."
- Napotykając Lunę...

"Wrócili do zamku, napotykając się na Lunę, Jaime'a i Neville’a. Razem z przyjaciółmi przedstawił im zaistniałą sytuację."
- Kto przedstawił tę sytuację? Nie ma tu żadnego odniesienia, które tłumaczyłoby, kim jest podmiot.

"(...) by cię dopaść Harry to pakujemy się w duże kłopoty."
- ...by cię dopaść, Harry, to pakujemy się w duże kłopoty.

"(...) gdzie spacerowały Testrale."
- Testral to nie nazwa własna. To tak, jakbyś pisała "Pies" zamiast "pies".

"(...) tak dużo czasu jak sądzili."
- Przecinek przed jak.

"Przed nimi mieściły się duże pomalowane na czarno drzwi (...)"
- Duże, pomalowane na czarno drzwi.

"(...) powiedział, stanowczo wchodząc do środka."
- Stanowczo to można coś powiedzieć. Zdecydowanym krokiem wchodząc do środka, o.

"Solidarni weszli do środka."
- Solidarni z czym?

"(...) zapytał Ron, używając zaklęcia Lumos Maxima wraz z pozostałymi."
- ...zapytał Ron, podobnie jak pozostali używając zaklęcia Lumos Maxima.

"Bał się, że jeśli ściśnie ją mocniej to przepowiednia zamieni się (...)"
- Bał się, że jeśli ściśnie ją mocniej, to zamieni się... (Wiadomo, że przepowiednia, choćby z poprzednich zdań lub z zaimka "ją".)

"(...) narodzi się gdy siódmy miesiąc (...)"
- Przecinek przed gdy.

"Były powolne, ale zarazem stanowcze. Były władcze (...)"
- Były, były.

"(...) ujrzeli dwie doskonale znane im postacie – kobietę i mężczyznę."
- Tak, faktycznie doskonale znane. Pewnie widywali na co dzień wiele kobiet i mężczyzn. Powinnaś tutaj wstawić konkretne nazwiska.

"(...) a jej makijaż był tak mroczny jak jej spojrzenie."
- Przecinek przed jak. Jej, jej - powtórzenie.

"Mężczyzna był ubrany w eleganckie czarne spodnie oraz płaszcz. Był posiadaczem długich blond włosów oraz szarych oczu. W ręce trzymał czarną laskę, która zakończona była srebrną figurką węża, w której ukryta była jego różdżka."
- Był, był, była, była...

"(...) wskazując na kulę, trzymaną przez Pottera."
- Bez przecinka.

"(...) zagrożeniem jakim są słudzy Czarnego Pana."
- Przecinek przed jakim.

"Jedyne co mu pozostało (...)"
- Przecinek przed co.

"CO WAM ODBIŁO ŻEBY (...)"
- Przecinek przed żeby.

"Harry widział jak Voldemort torturuje Syriusza (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) Czarny Pan chce mieć tą przyjemność uśmiercenia chłopca."
- Tę przyjemność.

"(...) wskazując na lewą stronę, z ciemności której (...)"
- Z ciemności lewej strony? Hę?

"Mężczyzna widząc Rose (...)"
- Mężczyzna, zauważając Rose...

"Dawaj przepowiednię Potter (...)"
- Dawaj przepowiednię, Potter...

"(...) zauważyła, zaczynając skręcać w kolejny korytarz."
- Skręcając, po prostu.

"Miejcie oczy dookoła głowy – Rose wyciągnęła różdżkę w górę, po czym zamknęła oczy."
- Oczy, oczy - powtórzenie.

"(...) wskazując im na drzwi przed nimi."
- Wskazując im (kogo? co?) drzwi przed nimi albo Wskazując (na kogo? na co?) na drzwi przed nimi.

"(...) wskazując przyjaciołom oświetloną różdżką na pomieszczenie."
- Bez tego przyjaciołom.

"(...) a na nim stary, popękany, obtłuczony kamienny rów."
- Rów? Nieco niżej piszesz, że chodzi o łuk. Między rowem a łukiem jest chyba spora różnica, nie?

"Jaime spoglądał na nich podobnie jak pozostali będąc zdezorientowani."
- Jaime spoglądał na nich. Był zdezorientowany, podobnie jak pozostali.

"Oni nic nie słyszeli, mimo że próbowali się skupić i usłyszeć jakikolwiek szept - na próżno."
- Wiadomo, że na próżno, zasygnalizowałaś to wyrażeniem "mimo że" i początkiem zdania.

"(...) do momentu aż do Sali Śmierci nie zaczęli zlatywać się (...)"
- ...do momentu, aż do Sali Śmierci zaczęli zlatywać się...

"Jako środek szantażu posłużyli się złapanymi przyjaciółmi Pottera i niebieskookiej."
- Za środek szantażu posłużyli przyjaciele Pottera i niebieskookiej.

"Oddaj mi przepowiednię Potter (...)"
- Oddaj mi przepowiednię, Potter...

"Wiedział, że jeśli nie odda jej Lucjuszowi to może uśmiercić Rose (...)"
- Wiedział, że jeśli nie odda jej Lucjuszowi, ten uśmierci Rose...

"Również jego przyjaciele mogą zginąć."
- Rose to też jego przyjaciółka, a więc wypadałoby dodać: inni jego przyjaciele.

"(...) ojciec Draco potaknął głową (...)"
- Kiwnął głową, tak brzmi lepiej.

"Lucjusz już miał ją wziąć do swojej dłoni."
- Do swojej dłoni? A co to, jakieś specjalne miejsce? Miał ją wziąć, chwycić - po prostu.

"Jeśli by się ruszył byłoby po nim (...)"
- Jeśli by się ruszył, byłoby po nim...

"JAK DŁUGO GO TORTUROWAŁAŚ ZANIM UMARŁ?"
- Przecinek przed zanim.

"(...) torturowanie go jak mi teraz sprawia torturowanie ciebie?"
- Przecinek przed jak.

"(...) krzyknął Amadeusz, który właśnie schwytał ojca Teodora Notta z pomocą swojego syna."
- ...który z pomocą syna schwytał właśnie ojca Teodora Notta.

"Dziewczyna słysząc głos wuja (...)"
- Przecinek przed imiesłowem.

"Pobiegła za kobietą na hol (...)"
- Do holu.

"Nie widzisz co się z tobą dzieje?"
- Przecinek przed co.

"(...) ponieważ wiedziała, że ten, kto to robi jest szczery wobec niej."
- ...ponieważ wiedziała, że ten, kto to robi, jest szczery wobec niej.

"- Co – Adam odwrócił wzrok w tą samą stronę."
- A jakiś znak zapytania, cokolwiek oprócz takiego pustego, suchego "co"?

"Strach go sparaliżował od stóp do głowy."
- Strach sparaliżował go od stóp do głów.

"Jedyna część ciała, którą mógł wykonywać ruchy to gałki oczne."
- Mógł poruszać jedynie gałkami ocznymi.

"(...) jego puste oczy budziły równie postrach, co fakt jak bardzo jest on groźny i potężny."
- ...jego puste oczy budziły postrach, podobnie jak świadomość, że jest groźny i potężny.

"- Patrz Panie (...)"
- Patrz, panie.

"(...) po czym spojrzała błagalnym wzrokiem w oczy Adama, które mówiły, żeby już wracał."
- Jego oczy mówiły, by wracał? To bez sensu.

"I co teraz panie Malfoy?"
- I co teraz, panie Malfoy?

"Są w atrium z holem, tam (...)"
- W atrium, po prostu.

"On tam jest profesorze (...)"
- On tam jest, profesorze...

"Uczyłeś Rose jak ma się bronić (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) kierunku wejścia na hol z atrium."
- Wejścia do holu, wejścia do atrium.

"Zaklęcia, światła latały w atrium w różne strony."
- Światła zaklęć zapełniły całe atrium.

"(...) wskazując mu na Salę Śmierci."
- Wskazując mu Salę Śmierci albo wskazując na Salę Śmierci.

"Chodź Potter (...)"
- Chodź, Potter...

"Wracaj tam Potter, bo jak nie to włamię się (...)"
- Wracaj tam, Potter, bo jak nie, to włamię się...

"(...) bo jeśli Voldemort cię zobaczy to też masz przechlapane."
- ...bo jeśli Voldemort cię zobaczy, też będziesz miał przechlapane...

"(...) spojrzał w miejsce, gdzie walczy jego przyjaciółka (...)"
- Na miejsce. Walczyła, nie myl czasów!

"(...) po chwili obaj byli świadkami jak Voldemort (...)"
- Przecinek przed jak.

"W mgnieniu oka, szybkim krokiem (...)"
- Bez przecinka.

"Chyba zapomniałeś o jednej rzeczy Tom (...)"
- Chyba zapomniałeś o jednej rzeczy, Tom...

"(...) podziwiając to widowisko podobnie jak profesor."
- ...podziwiając to widowisko, podobnie jak profesor.

"- Brawo Rosie (...)"
- Brawo, Rosie...

"Stanął obok wnuczki, wykonując to samo zaklęcie co ona."
- Stanął obok wnuczki, rzucając to samo zaklęcie, co ona.

"(...) więcej niż myślałem, że wytrwasz (...)"
- Przecinek przed niż.

"- Uspokój się Tom (...)"
- Uspokój się, Tom...

"I oni zaraz tu wrócą Tom."
- Oni zaraz tu wrócą, Tom.

"(...) by ją obronić starcze (...)"
- ...by ją obronić, starcze... 


Rozdział trzydziesty pierwszy

"(...) muszę tu zostać dopóki walka się nie skończy (...)"
- Przecinek przed dopóki.

"(...) opieprzając ich, że mogli zginąć!"
- "Opieprzając" brzmi trochę kolokwialnie. Po co tu wykrzyknik? To zdanie oznajmujące.

"Ja zostaję dopóki walka się nie skończy!"
- Przecinek przed dopóki.

"Aurorzy natychmiast pobiegli do holu z atrium (...)"
- Do holu i tyle.

"(...) a za nimi członkowie Zakonu Feniksa i członkowie Armii Dumbledore’a."
- Członkowie, członkowie - powtórzenie.

"(...) jednak to co tam zastała, wprawiło ją w niemałe osłupienie."
- Jednak to, co tam zastała, wprawiło ją w niemałe osłupienie.

"Harry Potter, jej najlepszy przyjaciel leżał na podłodze i zwijał się z bólu, krzycząc w niebogłosy."
- Harry Potter, jej najlepszy przyjaciel, leżał na podłodze i zwijał się z bólu, krzycząc wniebogłosy.

"To przed czym próbowaliśmy was uchronić i nauczyć was bronić się przez cały rok."
- Nie wydaje Ci się, że to zdanie brzmi jakoś dziwnie?

"Przegrałeś starcze!"
- Przegrałeś, starcze!

"(...) który dopiero co, zjawił się na miejscu."
- Bez przecinka.

"I pamiętaj Rose Dumbledore (...)"
- I pamiętaj, Rose Dumbledore...

"Ostatnie, co zobaczyła Rose to swojego dziadka, Tonks, Lupina i Adama przed sobą."
- Ostatnimi osobami, które zobaczyła Rose, byli jej dziadek, Tonks, Lupin i Adam.

"(...) ciężko było mu uwierzyć, w to, co opowiadali."
- Bez pierwszego przecinka. Radzę przeczytać tę notkę (KLIK), a przynajmniej jej pierwszy punkt.

"Zaczęli rozmawiać na temat tego, co przeżywał Potter, kiedy Voldemort użył na nim legilimencji, ale po chwili zmienili temat. Zaczęli rozmawiać (...)"
- Zaczęli rozmawiać, zaczęli rozmawiać - powtórzenie.

"Sądzisz, że pomiędzy nim a Rose coś… no ten… no wiesz (...)"
- To pytanie, prawda?

"Witaj z powrotem Harry!"
- Witaj z powrotem, Harry!

"(...) wyglądała jakby była martwa."
- ...wyglądała, jakby była martwa.

"Na całe szczęście, gdy tylko dotknął jej dłoni poczuł ciepło."
- Na całe szczęście, gdy tylko dotknął jej dłoni, poczuł ciepło.

"Dumbledore widząc ich (...)"
- Przecinek przed imiesłowem.

"A co jeśli w ogóle się nie wybudzi?"
- Przecinek przed jeśli.

"(...) że nie wie kiedy Rose (...)"
- Przecinek przed kiedy.

"Za każdym razem, gdy ją pytali, zawsze (...)"
- Skoro jest już "za każdym razem", to "zawsze" można z powodzeniem wyrzucić.

"Byli ciekawi czy profesor Dumbledore wie…"
- Przecinek przed czy. Wystarczy jedna kropka.

"(...) gestem ręki wskazując na wnętrze domu."
- To "na" nie jest konieczne.

"Część salonu znajdowała się po lewej stronie, a część jadalni po prawej."
- Nie część salonu, tylko cały salon. Czyli część z salonem, jeśli już. To samo się tyczy jadalni.

"(...) na półkach wybudowanych w ścianie (...)"
- Wbudowanych w ścianę, tak lepiej brzmi.

"W ścianę wbudowany był także kominek służący do teleportacji, a także kominek, w którym palił się ogień."
- W ścianę wbudowany był także kominek służący do teleportacji, a także drugi, w którym palił się ogień.

"To wszystko po co przyszłaś?"
- Przecinek przed po co. Ale lepiej brzmiałoby "Tylko po to przyszłaś?"

"(...) po czym spuściła głowę w dół."
- Skoro spuściła, to wiadomo, że w dół. Nie da się spuścić głowy do góry.

"(...) nią nie patrzy. Wzrok jakim patrzył (...)"
- Nie patrzy, patrzył - powtórzenie.

"Wzrok jakim patrzył na każdego, zazwyczaj czarował kobiety, sprawiał, że miękły."
- Jego wzrok zazwyczaj czarował kobiety. Po co bawić się w zawijasy, z których wychodzą potem skomplikowane zdania?

"- To nie dużo (...)"
- Niedużo.

"(...) widziałam jak wczoraj na nią patrzyłeś (...)"
- Przecinek przed jak.

"Ale Adam to nie jest przestępstwo!"
- Ale Adam, to nie jest przestępstwo!

"Nie oto mi chodzi!"
- O to.

"(...) jego uczucia do Rose, oraz jej zdolności, zachowania, oraz dziadka."
- Jego uczucia do Rose oraz o jej zdolnościach, zachowaniu, dziadku...

"Wszystko się spieprzyło."
- To też kolokwialnie brzmi w narracji.

"(...) stanowisko nauczyciela OPCM w Hogwarcie."
- Na stos z takimi skrótami!

"(...) zniszczone przez Rose we śnie półki w Departamencie Tajemnic za pomocą zaklęcia Reducto."
- Jak zniszczone przez Rose zaklęciem Reducto półko w Departamencie Tajemnic.

"Po kolei zaczęli teleportować się do domu Blacka, by spotkać się z Rose."
- To brzmi, jakby był ich tam tuzin, a przecież chodziło tylko o Adama i Hermionę.

"(...) nie wiedziała jak może pomóc ukochanemu mężowi."
- Przecinek przed jak.

"(...) byś znów był sobą do cholery!"
- ...byś znów był sobą, do cholery!

"Co jeszcze mogę zrobić żeby ci pomóc?!"
- Przecinek przed żeby.

"(...) zaczynając płakać. Bezradna ukryła twarz w dłoniach, zalewając się łzami."
- Wystarczy raz napisać, że zaczęła płakać.

"Amadeusz siedział po drugiej stronie stołu, mając wlepiony wzrok w blat."
- To tak sztucznie brzmi... Wlepiając wzrok w blat.

"(...) jak podczas wczorajszej bitwy o departament."
- Chodzi Ci o konkretny departament, a więc napisz to słowo wielką literą. Poza tym... oni nie walczyli o departament, tylko o przepowiednię.

"(...) po czym zrozpaczona, szybkim krokiem wyszła z jadalni (...)"
- ...po czym, zrozpaczona, szybkim krokiem wyszła z jadalni...

"(...) podczas bitwy o departament (...)"
- To samo co wyżej.

"Nie wiedział jak może to wyjaśnić Dianie (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) skoro całkowicie jest pod czyjąś kontrolą."
- Skoro jest pod czyjąś całkowitą kontrolą.

"Nie wiedział jak może (...)"
- Przecinek przed jak.

"Nie wiedział jak może to wyjaśnić Dianie, skoro całkowicie jest pod czyjąś kontrolą. Nie wiedział jak może (...)"
- Nie wiedział, jak może; Nie wiedział, jak może - powtórzenie.

"(...) skoro wszystko co mówi (...)"
- Przecinek przed co.

"Posprzątać panie?"
- Posprzątać, panie?

"Nieważne było, że padał deszcz i jest cała mokra."
- I mogła zmoknąć. W chwili, gdy to postanowiła, jeszcze nie była na zewnątrz. Poza tym to byłoby pomylenie czasów.

"Jedyne co mówił to (...)"
- Jedyne, co mówił, to...

"(...) kiedy czekałem razem z innymi aż się wybudzisz (...)"
- Przecinek przed .

"W tym samym momencie, rozległo się pukanie do drzwi."
- Bez przecinka.

"Profesor Dumbledore poprosił tego kogoś do środka."
- Lepiej napisać zaprosił.

"Zanim to zrobił spojrzał na Puddle’a (...)"
- Nim to zrobił, spojrzał na Puddle'a...

"(...) powiedział niezbyt zadowolony."
- ...powiedział, niezbyt zadowolony.

"Przypomniał sobie jak (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) kto wie czy Rose nie ponosiła by teraz konsekwencji."
- ...kto wie, czy Rose nie ponosiłaby teraz konsekwencji.

"(...) który jednak chciał uniknąć jej spojrzenia."
- "Próbował uniknąć jej spojrzenia" brzmi lepiej.

"Gratulację!"
- Gratulacje.

"(...) ponieważ nie wiedziała jak."
- Przecinek przed jak.

"W tamtym momencie, Adam czuł się jak idiota."
- Bez przecinka.

"Puddle potaknął głową zawstydzony."
- Puddle potaknął głową, zawstydzony.

"(...) profesor Snape, albo profesor Dumbledore (...)"
- Bez przecinka.

"(...) nienawidzi cię jak to Nietoperz (...)"
- ...nienawidzi cię, jak to nietoperz...

"(...) ma wiedzę jakby nie patrzeć (...)"
- Ma wiedzę, jakby nie patrzeć.

"Ciekawe co teraz zrobią, kiedy rozpadła się BRYGADA INKWIZYCYJNA."
- Przecinek przed co. Dlaczego napisałaś to drukowanymi literami?

"(...) pomyślał Ron, wywołując śmiech u pozostałych."
- To oni wszyscy czytają w myślach, że śmieją się, kiedy Ron coś sobie pomyśli?

"Jeśli chodzi o magię to prawdziwy pasjonat."
- Jeśli chodzi o magię, to prawdziwy pasjonat.

"(...) że Dumbledore nie będzie musiał już więcej szukać innego (...)"
- Nowego. Tak bym to ujęła.

"Ale stary to widać!"
- Ale stary, to widać! Lepiej: Stary, przecież to widać!

"(...) zdezorientowany Ron. Nie tylko on był zdezorientowany (...)"
- Zdezorientowany, zdezorientowany - powtórzenie.

"Słyszeli kroki Rose, zbiegającej po schodach."
- Bez przecinka.

"(...) usłyszał jak drzwi na dole trzasnęły (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) nie był pewien czy to były drzwi wejściowe."
- Przecinek przed czy.

"(...) miał wyjść kiedy odwrócił się w ich stronę (...)"
- Przecinek przed kiedy. Warto dodać, że nagle odwrócił się w ich stronę.

"(...) potraktujcie ją ode mnie Upiorgackiem."
- Upiorogackiem.

Rozdział trzydziesty drugi

"Kazała wszystkim wyjść, szybko zamknęła Gryfonom drzwi przed nosem, którzy próbowali powstrzymać Harry’ego, by nie wszedł."
- ...zamknęła Gryfonom, którzy próbowali powstrzymać Harry'ego przed wejściem, drzwi przed nosem.

"(...) pod wpływem Imperiusa. Prawdopodobnie jest pod wpływem (...)"
- Pod wpływem, pod wpływem - powtórzenie.

"Rose nie wie jak się to robi?"
- Przecinek przed jak.

"(...) jednak ta nie chciała go słuchać. Chciała rzucić zaklęcie (...)"
- Nie chciała, chciała - powtórzenie.

"Widzisz jak cierpi?!"
- Przecinek przed jak. Dobitniej zabrzmiałoby "Nie widzisz, jak cierpi?"

"(...) że jednak ma przy sobie różdżkę. Zdenerwował się, kiedy zobaczył, że Rose trzymająca różdżkę (...)"
- Różdżkę, różdżkę - powtórzenie.

"Hermione słysząc formułę zaklęcia, zakryła usta dłonią (...)"
- Oddziel wtrącenie przecinkami z obu stron.

"Diana nie wierzyła, w to co widzi."
- Diana nie wierzyła w to, co widzi.

"(...) nie wierząc w to co ma przed sobą."
- Przecinek przed co. Wyżej jest podobne zdanie, powtórzenie.

"Rose cierpiała. Była torturowana, a on nie mógł się ruszyć. Właczył się do starcia, w którym wszyscy łącznie z Dianą próbowali pozbawić Amadeusza różdżki."
- No to nie mógł się ruszyć, ale przyłączył się do owego starcia? Włączył - literówka.

"Rose wyglądała jakby zaraz miała się rozpaść."
- Przecinek przed jakby.

"Wydawał się być wpatrzony w jakiś martwy punkt przed nim, jednak nikt nie dostrzegał nic takiego."
- Nic dziwnego, skoro to on się wpatrywał w martwy punkt.

"(...) która uciekła aurorom teleportując się za pomocą jednego z kominków."
- Przecinek przed imiesłowem.

"Zwoływano ją w związku z powrotem Voldemorta, który jak się okazało rzeczywiście powrócił."
- Druga część zdania pokrywa się z pierwszą. Skoro wrócił, to wrócił. Wiadome, po co się powtarzać?

"Rozejrzał się w pomieszczeniu dokładnie (...)"
- Chyba po pomieszczeniu.

"Nie wiedziała czy może podejść bliżej."
- Przecinek przed czy.

"Czekała monotonnie, w niepewności."
- Jak można czekać monotonnie? Niecierpliwie jak już, tutaj to słowo w ogóle nie pasuje.

"Jakiś czas temu, dość dawno rozmawiał z Jaimem i dowiedział się (...)'
- Wystarczy jakiś czas temu.

"Dziewczyna nie chcąc martwić dziadka (...)"
- Przecinek przed imiesłowem.

"(...) wywołując stukot swoimi długimi obcasami."
- Długie obcasy? A nie wysokie?

"(...) odrzekła, nalewając jej pół szklanki wody."
- Z dialogu wynika, że chodzi o wodę, więc nie powtarzaj tego.

"(...) rzuconego na niego zaklęcia. Nikt mu nie powiedział, że Amadeusz rzucił na Rose zaklęcie niewybaczalne."
- Rzuconego, rzucił; zaklęcia, zaklęcie - powtórzenia. Ze zdania wynika, że nikt nie powiedział o tym Dumbledore'owi, a wiadomo, że chodzi o Amadeusza.

"(...) i zaczęła brać z niej wolne łyki, jakby nie chciała, żeby szklanka pękła."
- Szklanka miałaby pęknąć, gdyby Rose piła szybko?

"(...) wiedząc co Rose przeżywała (...)"
- Przecinek przed co.

"Chciał wszystko naprawić, postanowił wszystko naprawić."
- To celowe powtórzenie? Nie wygląda za dobrze.

"(...) pytał czy na pewno."
- Przecinek przed czy.

"(...) warczał Adam, próbując wytłumaczyć wnuczce dyrektora Hogwartu."
- Ale co wytłumaczyć? Powagę sytuacji?

"(...) to wiesz co mogłoby się stać?"
- Przecinek przed co.

"Przechodziłabyś zatrute męki!"
- Zatrute męki? A co to za dziwny epitet?

"Nie wiem czy wiesz (...)"
- Przecinek przed czy.

"(...) zapytała zaskoczona jego zachowaniem."
- ...zapytała, zaskoczona jego zachowaniem.

"Weź się w garść dziewczyno i wiesz co?"
- Przecinek przed wołaczem. I wiesz co? dałabym w nowym zdaniu.

"Słyszał jak Gryfonka go woła, jak przepraszała."
- Przecinek przed jak. W jednym zdaniu czas teraźniejszy i przeszły. No nie sądzę.

"(...) Rose nie pisała do niego listów, ani nie włamywała mu się do snów."
- Bez przecinka.

"(...) sprawdzał o czym myśli Gryfonka."
- Przecinek przed o czym.

"(...) czy jakiegoś błąkającego się czarodzieja o późnych porach na ulicy."
- Czy jakiegoś niebezpiecznego (bo zwykły czarodziej przecież nic by im nie zrobił) czarodzieja błąkającego się po ulicy o późnych porach.

"Z resztą nie tylko ona."
- Zresztą.

"Widziała sposób w jaki na siebie patrzą (...)"
- Przecinek przed jak.

"Widziała sposób w jaki na siebie patrzą, jak rozmawiają, dużo czasu spędzali wspólnie, co było dużym plusem."
- Widziała sposób w jaki na siebie patrzą, jak rozmawiają. Dużo czasu spędzali wspólnie, co było dużym plusem.

"Z resztą nawet do siebie pasowali."
- Zresztą.

"(...) z serem, szynką, z ogórkiem, pomidorem."
- Z serem, szynką, ogórkiem i pomidorem.

"Arthur z wielką chęcią, głodny zasiadł do stołu."
- Bez tego "głodny", to mówi samo przez się. Bez przecinka.

"Po chwili dołączył się także Syriusz."
- Dołączył także Syriusz.

"(...) oraz wszystkie dokumenty, departamenty, biura są chronione."
- Zamiast ostatniego przecinka wstaw spójnik i, to bardziej naturalnie wygląda w dialogach.

"Wraz z innymi członkami Zakonu Feniksa poznał treść przepowiedni, ale była bardzo trudna do rozszyfrowania. Nawet sam Dumbledore nie za bardzo rozumiał jej treść. Natomiast przepowiednia Harry’ego była bardziej przejrzysta, zrozumiała. Nie było tam nic trudnego, ale przepowiednia Rose była zagmatwana jak liny wiążące więźnia Azkabanu."
- Skaczesz za bardzo między jedną przepowiednią a drugą, tekst traci na spójności.

"(...) że była wnuczką Albusa Dumbledore’a, ale także dlatego, że Rose była naprawdę wyjątkową osobą."
- Była, była - powtórzenie.

"Teraz kiedy dotarło do niego (...)"
- Przecinek przed kiedy.

"- Idę do siebie – powiedziała do przyjaciółki, wstając z miejsca. Bez słowa wyszła z kuchni, a następnie poszła na górę."
- Kto?

"Stul dziub Ron!"
- Stul dziób, Ron!

"Nie wiesz o co chodzi (...)"
- Przecinek przed o co.


Rozdział trzydziesty trzeci

"Co noc budziła się zapłakana, z poczuciem beznadzieji (...)"
- Nadziei, beznadziei.

"Najgorsze, że nie zwróciła się do nikogo z pomocą, bo uznała, że nikt jej nie pomoże."
- Chyba z prośbą o pomoc.

"Kiedy pod koniec lipca zostały przysłane do każdego spisy książek, Weasley’owie razem z Hermione, Harrym oraz Rose wybrali się na Pokątną, by zrobić porządne zakupy. Kiedy przyszły spisy książek (...)"
- Kiedy, kiedy; spisy książek, spisy książek - powtórzenia.

"Podczas wizyty na ulicy Pokątnej, Rosie (...)"
- Bez przecinka.

"W połowie sierpnia, wnuczka dyrektora Hogwartu (...)"
- Bez przecinka.

"(...) do rezydencji wujoastwa w południowej Anglii."
- Wujostwa.

"Więc postanowili poczekać na Rose!"
- To zdanie nie jest tak nacechowane emocjonalnie, by dawać tu wykrzyknik.

"Przytulała ją na powitanie."
- Przytuliła, to czynność dokonana.

"Wiesz jak się zhańbiłaś (...)"
- Przecinek przed jak.

"To nie twoja sprawa z kim się zadaję (...)"
- Przecinek przed z kim.

"Martw się lepiej o to jaki wyrok dostanie twój ojciec."
- Przecinek przed jaki.

"Wal się Malfoy (...)"
- Wal się, Malfoy.

"(...) kiedy zobaczył Draco, który ma wymierzoną różdżkę wprost w jego córkę."
- Nie lepiej "który wymierzał różdżkę wprost w jego córkę"? Uniknęłabyś dodatkowo pomylenia czasów.

"(...) odwracając się co Cyzi."
- Do Cyzi. Chociaż ta Cyzia tak groteskowo tutaj brzmi...

"(...) jednak gotowa by chronić swoje dziecko, nawet zabijając."
- ...jednak gotową chronić swoje dziecko na wszystkie sposoby, nawet zabijając.

"Zabije z miłości do swojego dziecka, żeby tylko móc je ochronić."
- Druga część niepotrzebna, powtarzasz ją.

"(...) mówiła, gestykulując rękoma."
- A czym innym miałaby gestykulować? Wiadomo, że rękoma.

"Chcę porozmawiać tam z tobą , ponieważ (...)"
- Bez spacji przed przecinkiem.

"Księgi, książki znajdowały się na swoich miejscach (...)"
- Jak są już księgi, to po co po przecinku dopisywać te książki?

"(...) przyjemny dla nozdrzy zapach stron pergaminu."
- Zapach pergaminu, po prostu.

"(...) czuła się przy niej swobodnie tak jak przy swoich przyjaciołach."
- ...czuła się przy niej swobodnie, tak jak przy swoich przyjaciołach.

"(...) i o tym jak Umbridge was przyskrzyniła."
- Przecinek przed jak.

"Może tak jak Jaime trafisz do Hufflepuffu. Niekoniecznie pisany ci jest Slytherin.
(...) Ale kiedy Jaime trafił do Ravenclawu (...)"
- Oj, jest w dwóch domach jednocześnie? Dobry jest.

"Opowiedział mi, że to wszystko, co mówiono o Puchonach, że to straszne niezdary, ale to bzdura totalna."
- Opowiedział mi, że to wszystko, co mówiono o Puchonach, wiesz, że to straszne niezdary i w ogóle, to totalna bzdura.

"Jest o bardziej potężne niż Avada Kedavra."
- Jest potężniejsze niż Avada Kedavra.

"(...) wracając do działu, zawierającego potężny księgozbiór."
- Bez przecinka.

"Jakiś czas później, znalazło się to (...)"
- Bez przecinka.

"- AERIEL MAM! - zawołała uradowana."
- Aeriel, mam!

"Kiedy Rose spędzała wakcje u Evenhartów, Harry razem z Ronem i Hermione spędzali je u Weasley’ów.
- Spędzała, spędzali - powtórzenie.

"Pod koniec sierpnia, Rose wróciła na Grimmuald Place (...)"
- Bez przecinka.

"Nie dowiedziała się, co Malfoy’wie (...)"
-Malfoy'owie.

"(...) którą Rose chciała bardzo odkryć."
- Którą Rose bardzo chciała odkryć.

"Aeriel i Jaime obiecali jej wypytać rodziców, a gdy się dowiedzą, dadzą jej znać listem."
- Wypytać, a więc dać jej znać. Trzymaj się jednak formy.

"(...) przywitała ją radośnie, ściskając.
- Dzień dobry, pani Weasley – przywitała się (...)"
- Przywitała ją, przywitała się - powtórzenie.

"Przyjaciele Rose, którzy właśnie ćwiczyli grę w Quidditcha."
- Przyjaciele Rose co? Urwałaś zdanie.

"(...) który przypomina jeden z pradawnych, już wymarłych języków."
- ...który przypomina jeden z pradawnych, wymarłych już języków.

"(...) zakomunikowała Rose, za pomocą zaklęcia Sonorus."
- Bez przecinka.

"Harry omal nie spadł z miotły, z wrażenia."
- Harry z wrażenia omal nie spadł z miotły.

"Zastanawiam się czy zostać na pierwszy sezon (...)"
- Przecinek przed czy.

"Znajdziemy rezerwową albo rezerwowego ścigającą (...)"
- Znajdziemy rezerwowego ścigającego albo ścigającą...

"(...) to kłamstwa, co mówią o Evenhartach – mówiła stanowczo.
- Bo to kłamstwa (...)"
- No... to już wiemy.

"Nie wiem jak gazety i ludzie (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) którego otwarcie ma być za uwaga, uwaga! Za trzy dni."
- ...którego otwarcie miało nastąpić w ciągu - uwaga, uwaga! - trzech dni.

"(...) jednak niczego co zwróciłoby jej uwagę nie zobaczyła."
- Lepiej: jednak nie zobaczyła niczego, co zwróciłoby jej uwagę.

"(...) czekając, czy światło pojawi się jeszcze raz."
- Czekała na światło, ale zastanawiała się, czy pojawi się ono ponownie.

"(...) państwo Weasley, wyszli na zewnątrz."
- Bez przecinka. Państwo Weasley'owie.

"Czekaj jak to mówił twój tatuś?"
- Przecinek przed jak.

"Wiesz co jest najlepsze?"
- Przecinek przed co.

"(...) mówiła, cofając się do tyłu."
- Popularny pleonazm, punkt siódmy, proponuję przeczytać: KLIK.

"(...) jednak Rose dopiero co, uczyła się pradawnych zaklęć."
- Bez przecinka.

"(...) cofnął się kilka dużych kroków do tyłu."
- No i znów ten irytujący pleonazm!

"Jeszcze wiele musisz się nauczyć Bellatrix (...)"
- Przecinek przed imieniem.

"Gdy Bella używała zaklęcia czarnomagicznego, to Rose odbijała je jednym z pradawnych."
- To to nie jest potrzebne.

"Podczas walki, pan Weasley (...)"
- Bez przecinka.

"W międzyczasie, Molly powiadomiła (...)"
- Bez przecinka.

"Ręce do góry Dołohow!"
- Przecinek przed nazwiskiem.

"I życzę ci śmierci Bellatrix."
- Przecinek przed imieniem.

"Rose przypomniała sobie jak miała trzynaście lat, rozmawiała z Amadeuszem o tym, że ją ‘korci’ by być taką jak ojciec (...)"
- Rose przypomniała sobie, jak miała trzynaście lat i rozmawiała z Amadeuszem o tym, że ją "korci", by być taką, jak ojciec...

"Znowu próbujesz kogoś zwerbować Bellatrix"
- Przecinek przed imieniem.

"(...) który wyciągnął różdżkę w górę, a następnie czerwone promienie poleciały ku niebu."
- "A następnie" sugeruje, że napiszesz, co potem zrobił Dumbledore. Skoro tak, lepiej byłoby napisać: który wyciągnął różdżkę w górę, wskutek czego czerwone promienie poleciały ku niebu.

"(...) a następnie pod postacią czarnej smugi, teleportowała się."
- Oddziel wtrącenie przecinkami z obu stron.

"To było najkrótsze ich spotkanie od ostatniej kłótni. Najkrótsze, jednak się udało. Mogli spojrzeć na siebie chociaż przez chwilę."
- Skoro to było najkrótsze z tych po kłótni... to było jeszcze jakieś inne?

"Wszyscy wiedzą do czego zdolna jest Bellatrix (...)"
- Przecinek przed do czego.

"Syriusz, wróci razem z tobą."
- Bez przecinka.

"(...) żegnając się ze chrześniakiem."
- Z chrześniakiem.

"Wydaję mi się, że miało to posłużyć tylko i wyłącznie, by ją zdenerwować."
- Wydaje mi się, że miało to posłużyć tylko i wyłącznie zdenerwowaniu jej.

"(...) niezrozumiałym spojrzeniem podobnie jak pozostali."
- Przecinek przed podobnie jak pozostali.

"Ciekawe po co przyszli (...)"
- Ciekawe, po co przyszli.

"Dopóki Voldemort nie pozbędzie się kogoś, kto jest dla niego o wiele większą przeszkodą niż Harry Potter – mówiąc to, Albus spojrzał na Nimfadorę – to zajmie się najpierw nią, potem chłopcem."
- Jeśli usunąć fragment narracji, wypowiedź Dumbledore'a jest nieskładna.

"Adamie, sądzisz że nie próbowałem?"
- Przecinek przed że.

"(...) jednak w głębi naprawdę się martwił."
- W głębi czego? Oceanu? Duszy?

"Czasem wydaję mi się (...)"
- Wydaje mi się.

"(...) i tak będzie robiła co będzie chciała (...)"
- Przecinek przed co.

"Albus spojrzał na niego podejrzanie."
- Podejrzliwie.

"(...) a tego kto ją rozwikła (...)"
- Przecinek przed kto.

"W całej Anglii nastała druga w nocy."
- Och, no naprawdę?

"(...) który spał w kuchni pod zlewem w swoim legowisku oraz Rose, która smacznie spała (...)"
- Który, która; spał, spała - powtórzenia.

"Syriusz ciągle był obecny na naradzie w Norze."
- Ciągle był, bez tego obecny.

"(...) która podobnie jak drobne, zgrabne ręce, oraz dekolt była odkryta."
- ...która, podobnie jak drobne, zgrabne ręce oraz dekolt, była odkryta.

"Chciał jej dotknąć, tak bardzo. Tak bardzo chciał jej dotknąć."
- Niepotrzebne powtórzenie, bez drugiego zdania brzmi to lepiej.

"Adam dopiero przetwarzał informację."
- Informacje.

"- Nie koniecznie…"
- Niekoniecznie.

"(...) Voldemorta, oraz świadomego śnienia."
- Bez przecinka.
"Zasnęła wtulona w jego ramionach."
- Wtulona (w co?) w jego ramiona.
       

Rozdział trzydziesty piąty

"O dziwo, był pusty jak dusza Voldemorta – o ile w ogóle istnieje."
- Co istnieje? Zamek, Voldemort czy jego dusza? O ile ona w ogóle istnieje, uściślij.

"(...) była negowana. Wszystko pokryte było(...)"
- Była, było - powtórzenie.

"(...) tylko wysuwa podejrzenia, bądź oskarżenia (...)"
- Bez przecinka.

"(...) udowadnia winę, albo obala dowody a David Evenhart…"
- Bez przecinka, natomiast przecinek przed a.

"Nagle usłyszał jak drzwi za nim się zamykają."
- Przecinek przed jak.

"Opowiedzieć ci jak zginęli moi rodzice?"
- Przecinek przed jak.

"Opowiedzieć ci jak pragnął uciec (...)"
- Przecinek przed jak.

"Jak płakała nade mną, bo wiedziała, że tego nie przeżyje?"
- Kto? Ona czy Rose?

"Nie wiedział dlaczego jego ojciec postąpił tak jak postąpił."
- Nie wiedział, dlaczego jego ojciec postąpił tak, jak postąpił. (Lub: Nie wiedział, dlaczego jego ojciec tak postąpił.)

"(...) znanego mecenasa, bądź też znakomitego aurora (...)"
- Bez przecinka.

"(...) by pracować jako nauczyciel OPCM."
- Wyrzekaj się tych skrótów, no...

"Nie Rose (...)"
- Nie, Rose...

"Nie chciał by płakała."
- Przecinek przed by.

"(...) w czystą wodę, wypełniającą jezioro (...)"
- Bez przecinka.

"(...) i będzie chciała unikać rozmowy."
- Będzie unikać albo będzie chciała uniknąć.

"Naprawdę nie widziałaś kto to był?"
- Przecinek przed kto.

"(...) a ciało ogarnęło fioletowo-czarne uczucie."
- To uczucia mają kolory? Aura - okej, zgodzę się. Ale uczucia?

"Nie to niemożliwe."
- Nie, to niemożliwe.

"(...) jej spojrzenie pełne było istnego chłodnego szoku."
- Po co to istnego?

"(...) że jego ojciec służył Voldemortowi, i że teraz on to robi."
- Bez przecinka.

"Dzieci śmierciożerców przejmują po nich ten obowiązek (...)"
- Jaki obowiązek? Ich obowiązki, po prostu.

"(...) zostaje złapany, bądź zamordowany."
- Bez przecinka.

"(...) że spotkało go to, co go spotkało."
- Że go to spotkało.

"Nie mogła tak siedzieć. Bezczynnie, bezbronnie, bo nie była bezbronna."
- Nie mogła tak siedzieć - bezczynnie, bezbronnie... bo nie była bezbronna.

"Rozumiem, że rodzina Evenhart, bo David był twoim tatą (...)"
- Że rodzina Evenhart co?

"Nie wiem po co."
- Nie wiem, po co.

"Nie sądzę, że zaatakowałby nas bez powodu."
- Nie sądzę, by zaatakował nas bez powodu.

"Zaatakował cię w pociągu! Co takiego zrobiłaś, że cię zaatakował?"
- Zaatakował cię, cię zaatakował - powtórzenie.

"(...) powtórzył, patrząc razem z przyjaciółmi na Rosie zdecydowanie."
- Po co tu to zdecydowanie, na dodatek w tym miejscu?

"Gdyby to było takie łatwe, jak Harry sądził."
- Wykrzyknik.

"(...) bardziej przypominała piwnicę, niż klasę."
- Bez przecinka.

"(...) czekając aż profesor odwróci się (...)"
- Przecinek przed .

"Rose podeszła bliżej, czekając aż profesor odwróci się od kociołka w jej stronę. Czekała na to jeszcze przez jakaś dłuższą chwilę."
- To nie brzmi dobrze. Trwało to dłuższą chwilę, o.

"(...) nie wypominaj Malfoy’owi nigdy tego co zrobił (...)"
- Tego, co zrobił. Dałabym to nigdy na początek.

"Snape podszedł bliżej, słuchając uważnie wypowiadanych słów przez wnuczkę dyrektora (...)"
- Słuchając uważnie wnuczki dyrektora.

"Nie wiem czy wiesz (...)"
- Przecinek przed czy.

"To bardzo ważne, co właśnie powiedziałaś. Nawet nie wiesz jak ważne."
- To, co właśnie powiedziałaś, jest bardzo ważne. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

"(...) że Draco należy do śmierciożerców, przywiózł medalion Slytherina jest w Hogwarcie."
- Który jest w Hogwarcie, cokolwiek?

"(...) jednak ciężko było im dojść do odpowiedzi."
- Dojść to można do jakiegoś wniosku, odpowiedzi się szuka, znajduje ją...

"A taka okazja jak teraz, może się już nie trafić."
- A taka okazja może się już nie powtórzyć.

"Kiedy Severus tylko zdobędzie medalion, natychmiast ma go przynieść do profesora Dumbledore’a, który zniszczy horkruks Voldemorta."
- Ustalili, że kiedy tylko Severus zdobędzie medalion, przyniesie go profesorowi Dumbledore'owi, by ten mógł go zniszczyć.

"Wyjął z szuflady stary, z dość dużą dziurą na środku czarny dziennik, poplamiony krwią."
- Wyjął z szuflady stary, poplamiony krwią dziennik z dużą dziurą pośrodku.

"Zaczniemy się martwić jak go zniszczyć (...)"
- Przecinek przed jak.

"To miejsce go uspokajało, dawało mu poczucie, że w tym się odnajduje, tu jest jego dom, że kocha to miejsce."
- Że w tym się odnajduje? Miejsce, miejsce - powtórzenie.

"(...) nie mogę jej mówić, co ma robić. Jedynie mogę próbować (...)"
- Nie mogę, mogę - powtórzenie.

"Za trzy tygodnie organizuje przegląd."
- Organizuję. Potter mówi o sobie.

"Ciekawe czy Ronowi się uda."
- Przecinek przed czy.

"(...) a czasem wydaję mi się, że to robimy nieświadomie."
- Wydaje mi się.

"(...) czując jak zaczyna robić mu się gorąco."
- Przecinek przed jak.

"Było zimno, niebo było prawie zachmurzone (...)"
- Albo jest zachmurzone, albo nie. Pytanie, w jakim stopniu, a więc prawie całkiem zachmurzone. Było, było - powtórzenie.

"Gdzie jest tak właściwie Ron?"
- Właściwie to gdzie jest Ron?

"(...) szepnął prawie niemalże niedosłyszalnie."
- Albo prawie, albo niemalże. Jedno z dwóch, nie oba.

"Po tym jak Voldemort zabił Rose ojca (...)"
- Po tym, jak Voldemort zabił ojca Rose...

"(...) po tym kim byli jego rodzice, lub jakie ród ma poglądy."
- Przecinek przed kim, za to bez przecinka przed lub.

"Zanim się obejrzysz, już będziesz na Grimmuald Place! – Potter uśmiechnął się wesoło."
- To brzmi, jakby Harry uśmiechnął się po swojej wypowiedzi, a przecież ta wypowiedź należy do Hermiony. Zatem: Na jej słowa Potter uśmiechnął się wesoło.

"To było by zbyt piękne…"
- Cząstkę by piszemy łącznie z osobowymi formami czasowników.

"Powiedzieć ci na kogo zwraca?"
- Powiedzieć ci, na kogo zwraca?

"(...) zawołała, śmiejąc się razem z nim. Hermione uśmiechnęła się nieśmiało."
- Wiadomo, że chodzi o Hermionę, nie musisz tego zaznaczać.

"Potter wstał za nią, a następnie kiedy schodzili z trybun dał jej swoją kurtkę."
- Potter również wstał, a kiedy schodzili z trybun, dał jej swoją kurtkę.

"(...) zawołała, kiedy okrył ją szarą jesienną kurtką. – Nie musiałeś…"
- Wyżej też jest słowo "kurtka". Kiedy podał jej okrycie, o.

"(...) mi jest gorąco a tobie zimno (...)"
- Przecinek przed a.

"Ciekawe co porabia Rose."
- Przecinek przed co.

"Weszli wprost do szkoły, która już otoczona była ciepłem."
- Otoczona ciepłem wewnątrz?

"(...) i skrywane tajemnicę."
- Tajemnice.

"Ciekawe jaki sekret tym razem skrywa zamek?"
- Przecinek przed jaki. Czasy!

"(...) chcę poinformować iż spełniam swoje marzenia."
- Przecinek przed.


Rozdział trzydziesty szósty

"Niemal na każdym kroku w szkole rozwieszone były plakaty z wizerunkiem Albusa Dumbledore’a, który wskazywał na odbiorcę oglądającego plakat, po czym pojawiał się napis: CHCEMY CIĘ W ARMII DUMBLEDORE’A."
- Niemal na każdym kroku w szkole rozwieszone były plakaty z wizerunkiem Albusa Dumbledore’a, który wskazywał na odbiorcę oglądającego plakat, po czym na nim napis: CHCEMY CIĘ W ARMII DUMBLEDORE’A.

"Pod plakatem było przyczepione ogłoszenie, na którym opisana była (...)"
- Było, była - powtórzenie.

"(...) idąc razem z przyjaciółmi na lekcje historii magii."
- Na lekcję historii magii.

"(...) podparta była jedną ręką i wpatrzona była (...)"
- Była, była - powtórzenie.

"- Zaraz usnę – jęknęła, siedząc obok Hermione."
- Siedzi koło niej już od dość dawna, więc lepiej byłoby: jęknęła do siedzącej obok Hermiony.

"Podczas obiadu w Wielkiej Sali, nadszedł czas na sowią pocztę!"
- Bez przecinka. Poczta przychodziła, zdaje się, podczas śniadania. Po co ten wykrzyknik?

"Rose dostała od Syriusza dziennik tak jak go prosiła."
- Rose, tak jak prosiła, dostała od Syriusza dziennik.

"Weasley szybko przewrócił kartkę, po czym wzrok wszystkich utkwiony był w artykule."
- Utkwił w artykule.

"Wtedy będziemy mieli już to z głowy i będziemy mogli (...)"
- Będziemy, będziemy - powtórzenie.

"Do Gryfonów podeszła Aeriel, która przywitała się ze wszystkimi, a następnie zaczęli snuć teorie w jaki sposób śmierciożercy mogli się wydostać z Azkabanu."
- Do Gryfonów podeszła Aeriel i przywitała się ze wszystkimi. Chwilę później zaczęli snuć teorie na temat tego, w jaki sposób śmierciożercy mogli wydostać się z Azkabanu.

"Przypomnieć ci jak w zeszłym roku (...)"
- Przecinek przed jak.

"Chcesz się założyć? – zapytała, patrząc na nią znacząco. – Mogę założyć się (...)"
- Się założyć, założyć się - powtórzenie.

"(...) na mugoli, oraz na niewinnych czarodziejów."
- Bez przecinka.

"Dwa dni później, doniesiono o śmierci Amelii Bones (...)"
- Bez przecinka.

"(...) mając wyjątkowo dobry nastój."
- Chyba lepiej humor.

"Rzucił w stronę uczniów, krótkie ‘dzień dobry’ (...)"
- Rzucił w stronę uczniów krótkie "dzień dobry"...

"(...) odrzekł, biorąc do ręki zeszyt z notatkami Zabiniego, który stał jako pierwszy."
- Który stał najbliżej.

"(...) śmiech pośród uczniów jak i uśmiech na twarzy profesora, oraz u siebie samej (...)"
- ...śmiech pośród uczniów, jak i uśmiech na twarzy profesora oraz u siebie samej...

"Ty pierwszy, ale błagam takie zaklęcia jak (...)"
- Ty pierwszy, ale błagam, takie zaklęcia, jak...

"Jak można było się spodziewać każdy bezbłędnie się obronił."
- Jak można było się spodziewać, każdy bezbłędnie się obronił.

"(...) było problemu. Niby regulamin mówił, że można było poprawiać (...)"
- Było, było - powtórzenie.

"Cieszył się dobrą opinią zarówno wśród uczniów jak i nauczycieli."
- Cieszył się dobrą opinią zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli.

"(...) były pozasłaniane tak, że nie mógł przedostać się przez nie żaden promień światła. Powietrze było (...)"
- Były, było - powtórzenie.

"(...) atmosfera równie poważna jak wyraz twarzy (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) nie kto inny jak Lord Voldemort."
- Przecinek przed jak.

"Odziany w długą, czarną szatę ze złowrogim wyrazem twarzy (...)"
- To brzmi, jakby szata miała złowrogi wyraz twarzy.

"Voldemort głaskał węża jakby był jego zwierzątkiem, pupilem."
- Voldemort głaskał węża, jakby ten był jego zwierzątkiem, pupilem.

"(...) powiedział, potakując dumny z zaszczytu (...)"
- ...powiedział, potakując, dumny z zaszczytu...

"(...) ciemnowłosego czarodzieja, w podartym ubraniu."
- Bez przecinka.

"Różdżkę mu odebrano, torturowano go kilka razy, był wyczerpany."
- Odebrano mu różdżkę.

"Harry właśnie zbierał nowych ścigających oraz pałkarzy, obrońcę do drużyny Gryffindoru."
- Jak już to chętnych na ścigających, pałkarzy i obrońcę.

"Sam był kapitanem i szukającym, Rose i Katie były ścigającymi, ale trzeba było (...)"
- Był, były, było - powtórzenie.

"(...) odejść w przyszłym semestrze. Po odejściu Freda i George’a zabrakło także pałkarzy."
- Odejść, odejściu - powtórzenie. Fred i George nie odeszli z drużyny, jak sugeruje to zdanie, tylko zrezygnowali ze szkoły.

"Przed eliminacjami dolały mu do napoju Felix Felicis – eliksir przynoszący szczęście (...)"
- Eliksiru przynoszącego szczęście.

"(...) uważył na lekcji. Nawet profesor Snape nie chciał uwierzyć, że Potterowi udało się uważyć eliksir (...)"
- Uwarzył, uwarzyć - powtórzenie i błąd ortograficzny (ważyć - mierzyć masę). Ten eliksir warzy się bardzo długo, niemożliwe, by zrobił to w ciągu jednej lekcji.

"(...) została Ginny Weasley, a rezerwową Demelza Robins. Pałkarzami zostali (...)"
- Została, zostali - powtórzenie.

"(...) to na czarną godzinę. Trzeba oddać to Harry’emu."
- To, to - powtórzenie.

"(...) cieszył się jak małe dziecko."
- Przecinek przed jak.

"(...) tym bardziej, że Harry wybrał Rona, ponieważ był naprawdę dobry, a nie tylko jego przyjacielem."
- ...tym bardziej, że Harry wybrał Rona, ponieważ był naprawdę dobry, a nie dlatego, że się przyjaźnili.

"Jeśli ktoś ją zobaczy, ma przechlapane mimo iż jest wnuczką dyrektora."
- Gdyby ktoś ją zobaczył, miałaby przechlapane, mimo że była przecież wnuczką dyrektora.

"(...) gdy się odwracała nikogo nie było."
- ...gdy się odwracała, nikogo nie było.

"A co jeśli ktoś znów chce się dostać (...)"
- A co, jeśli ten ktoś chce się dostać... (Dlaczego "znów"?)

"Wszyscy wiedzą kim jesteś."
- Przecinek przed kim.

"Z wami śmierciożercami?"
- Z wami, śmieciożercami?

"Coś mi się nie wydaję…"
- Nie wydaje.

"Fioletowe i czerwone starły się ze sobą (...)"
- Fioletowe i czerwone co? Promienie? Smugi światła?

"(...) zarówno Niewybaczalnych jak i tych dopuszczalnych."
- Przecinek przed jak i.

"Dołohow odpuść i się stąd wynoś (...)"
- Dołohow, odpuść i wynoś się stąd...

"(...) nawet wybrzmiały nazwy, których Rose w życiu nie słyszała."
- ...zabrzmiały nawet nazwy...

"Co najgorsze, nie wiedziała jak go odczarować."
- Przecinek przed jak.

"Wiem jak sobie z tym poradzić (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) ta smarkula zrobiła by to z wielką chęcią (...)"
- Zrobiłaby.

"(...) ale eliksir Veritaserum był o wiele silniejszy."
- Ale Verisaterum było o wiele silniejsze.

"Jakiś czas później, w Hogwarcie (...)"
- Bez przecinka.

"Całe szczęście, że go złapałeś, w ostatniej chwili Adamie (...)"
- Całe szczęście, że go złapałeś, Adamie... (To, że zrobił to w ostatniej chwili, nie jest "na całe szczęście", nie ma tak dużego znaczenia.)

"(...) kładąc nauczycielowi OPCM rękę na ramieniu."
- Czyżby?...

"(...) dobranoc profesorze."
- ...dobranoc, profesorze.

"Dobranoc Adamie, dobranoc."
- Dobranoc, Adamie, dobranoc.

" Przez szybę dostawało się światło Księżyca (...)"
- Księżyc to w tym wypadku nazwa pospolita. Jak piszesz, że świeci słońce, też nie używasz wielkiej litery.

"Był spokój, to najważniejsze. Skóra na ramieniu dziewczyny był (...)"
- Był, był - powtórzenie.

"Puddle nie chciał wiedzieć o czym myśli."
- Przecinek przed o czym.

"Czuł, że jak tego nie zrobi, oszaleje."
- Lepiej: Czuł, że oszaleje, jeśli tego nie zrobi.

  
Rozdział trzydziesty siódmy
 
"Mam mieszane odczucia, co do tego rozdziału."
- Bez przecinka.

"Po pierwszym tygodniu szkoły wreszcie znalazłam chwilę, by opublikować rozdział trzydziesty siódmy.
Uprzedzam, ten rozdział jest inny niż poprzednie :)
Wreszcie piątek. Dopiero minęły cztery dni, a już mam dość. Publikuję rozdział dzisiaj, ponieważ od przyszłego tygodnia mam zapewnione piekło i jestem pewna, że na pisanie nie znajdę czasu.
Szczerze? Mam mieszane odczucia, co do tego rozdziału.
PS. W rozdziale pojawiają się treści erotyczne."
- Spójrz, ile razy przewija się tu słowo "rozdział", jakkolwiek odmienione.

"(...) minęła także obrona przed czarną magią podczas której (...)"
- Przecinek przed podczas której, a nie po tym wyrażeniu.

"Rose opowiedziała Hermione o wczorajszym zajściu na błoniach, o późnej rozmowie z Adamem w klasie na trzecim piętrze."
- Tu się aż prosi o spójnik i zamiast przecinka.

"(...) widząc jak Rose się rumieni."
- Przecinek przed jak.

"(...) że to gdyby coś między wami było (...)"
- Bez tego to.

"(...) mogło by się to wydać (...)"
- Mogłoby.

"(...) znani uczniowie Hogwartu tacy jak Harry Potter (...)"
- Przecinek przed tacy jak.

"(...) i jego niekompetencje do sporządzania eliksirów."
- Niekompetencję w kwestii sporządzania eliksirów.

"- POTTER! – krzyknął Severus, słysząc, że ktoś rozmawia za jego plecami."
- Nie ktoś, tylko Harry, jak Snape sam zauważył.

"(...) pokazać wszystkim jak należy przygotować Eliksir Rozśmieszający?"
- Przecinek przed jak.

"(...) a książka, którą zwinął Snape’owi z półki nie zawierała instrukcji jak przygotować owy eliksir."
- ... a książka, którą zwinął Snape’owi z półki, nie zawierała instrukcji, jak przygotować owy eliksir.

"(...) pan sobie poradzi z tym zadaniem. Skoro również poradził pan sobie z uważeniem Wywaru Żywej Śmierci, to z łatwością poradzi sobie pan z tak prostym eliksirem."
- Poradzi, poradził, poradzi; pan sobie, pan sobie, pan sobie - powtórzenia.

"(...) tłumacząc jak należy przygotować eliksir."
- Przecinek przed jak.

"(...) pouczyła się na kartkówkę ze Starożytnych Runów (...)"
- Nazwa przedmiotu napisana wielką literą? Nie sądzę.

"(...) dopóki nie usłyszał jak drzwi się otwierają."
- Przecinek przed jak.

"Powie jej, teraz."
- Bez przecinka, chyba że chcesz podkreślić czas wykonania tej czynności - wtedy najlepiej napisać: Powie jej. Teraz.

"Długie włosy związane były w kucyka, oczy podkreślone czarną kredką."
- W kucyk. A oczy podkreślone czarną kredką.

"Mierzył ją wzrokiem od góry do dołu, przyglądając jej się."
- Skoro mierzył ją wzrokiem, to wiadomo, że się przyglądał.

"(...) powiedział obniżonym tonem głosu, wstając."
- Powiedział cichym głosem, po prostu.

"Nawet nie wiesz jak bardzo."
- Przecinek przed jak.

"(...) ale nie sądziła, że on również. Tym bardziej nie sądziła (...)"
- Tym bardziej nie przypuszczała... (Jak to nie? Przecież po rozmowie z Hermioną powinna połączyć fakty i domyślić się powodu spotkania.)

"Puddle czekał na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Chociaż słowa, które by go zraniły, ale na litość Merlina! Niech powie cokolwiek!"
- Puddle czekał na jakąkolwiek reakcję z jej strony. Nawet na słowa, które by go zraniły, ale na litość Merlina, pragnął, by powiedziała cokolwiek!

"(...) tak że nikt nie mógł wejść."
- ...tak, że nikt nie mógłby wejść. (Nikt nie próbował wejść w tym momencie i nie wiadomo, czy ktoś spróbowałby potem, jest to więc tylko przypuszczenie.)

"(...) czując jak ręce mężczyzny błądzą po jej ciele."
- Przecinek przed jak.

"Każde z nich tego chciało, nikt nie miał żadnego oporu."
- Żadne nie stawiało oporu.

"Miłość nie jest z niczym złym."
- Miłość nie jest niczym złym.

"(...) to ty i ja możemy mieć lekko mówiąc przekichane."
- To oboje możemy mieć, lekko (/delikatnie) mówiąc, przekichane.

"(...) w kierunku jej dużych jak nad wiek piersi."
- Dużych jak na ten wiek piersi.

"(...) sunąc w dół i coraz niżej."
- Skoro w dół, to chyba oczywiste, że nie wyżej, no nie?

"(...) Smakowała jego ust podczas każdego czułego pocałunku. Nigdy nie zaznała lepszego smaku niż ciepłe usta mężczyzny."
- Niż właśnie te ciepłe wargi. (Unikaj powtórzeń.)

"(...) chcąc by zapamiętała te chwile na bardzo długo."
- ...chcąc, by zapamiętała tę chwilę na bardzo długo.

"Melodyjne, ciche westchnięcia wydobywały się z ust Rose."
- Lepiej: westchnienia.

"W komnacie słychać było głośne jęki i westchnięcia."
- Znowu te westchnięcia.

"(...) czując jak ogarnia ją ogromna fala przyjemności."
- Przecinek przed jak.

"Ja się dopiero rozkręcam maleńka (...)"
- Ja się dopiero rozkręcam, maleńka.

"(...) powiedział, znajdując się biodrami pomiędzy jej udami."
- Znajdując się biodrami pomiędzy jej udami? Naprawdę? Przeczytaj to na głos. Brzmi fatalnie.

"(...) jeszcze raz najdelikatniej jak tylko mógł."
- ...jeszcze raz, najdelikatniej, jak tylko mógł.

"Krótkie, drżące ‘Och’ (...)"
- Co to za znaczki? Bo na pewno nie cudzysłów...

"(...) w rytm jego pchnięć, szepcząc wprost do ust mężczyzny jego imię."
- Jego, jego - powtórzenie.

"Będąc do siebie przypartymi, mając splecione dłonie, mężczyzna szeptał imię Ukochanej."
- Najpierw podmiot mnogi, a potem pojedynczy. Nie może tak być. Konsekwentność przede wszystkim!

"(...) tak dobrze jak z tą dziewczyną."
- Przecinek przed jak.

"Nie wiedział od czego to zależało."
- Nie wiedział, od czego to zależało.

"(...) tylko trochę. Wystarczyło tylko (...)"
- Tylko, tylko - powtórzenie.

"(...) wtulona w jego silnych ramionach."
- Wtulona w (kogo? co?) jego silne ramiona.

"Razem leżeli tak przez dłuższy czas."
- Leżeli tak razem przez długi czas.

"Jej głos działał na niego jak balsam, ale zarazem bardzo go podniecał jej łagodny i głęboki szept."
- Już napisałaś, że chodzi o głos, nie musisz potem powtarzać o szepcie. Przeredaguj to zdanie, np. w ten sposób: Jej głos działał na niego jak balsam, ale zarazem bardzo go podniecały słyszalne w nim łagodne i głębokie nuty.

"Jutro jestem wolny dopiero o ósmej wieczorem. Mam dodatkowe lekcje przez cały dzień. Przyjdź, jeśli chcesz. (...) Ja dopiero od dziewiątej i kończę o pierwszej – rzekł, szczerząc się jak bezczelne dziecko."
- Eee?

"Chcesz wiedzieć jak niską mam płacę?"
- Przecinek przed jak niską.

"Chcesz bym została?"
- Chcesz, żebym została? (To brzmi naturalniej w dialogu.)

"(...) czując jak wzrok Rose sięga głęboko w jego oczy."
- Przecinek przed jak.

"Przyjaciele wybuchli śmiechem równocześnie."
- Wybuchł to wulkan. Oni śmiechem wybuchnęli.

"Jeśli Rose poszła do niego po to, co myślę…"
- Po to, po co myślę.

"Dlatego mówię ‘jeśli’ (...)"
- Znów te znaczki.

"(...) zauważył, mając pełną gębę kurczaka."
- Ta gęba tak kolokwialnie brzmi w narracji... Usta, po prostu. A najlepiej: zauważył z ustami pełnymi kurczaka.

"Trochę kultury Ron."
- Trochę kultury, Ron.

"Nie odezwał się dopóki nie poknął kurczaka."
- Nie odezwał się, dopóki nie połknął kurczaka.

"O ile Rose poszła tam do niego, po to, co myślimy."
- O ile Rose poszła do niego po to, po co myślimy.

"- A co? – spytała podejrzanie."
- Podejrzliwie.

"To co? W piątek o siódmej?"
- Wiadomo, że w piątek, w końcu umówili się na spotkanie u Slughorna, a oboje znają jego datę.

"Następnego dnia, podczas lekcji OPCM przez cały czas czuła na sobie wzrok Adama."
- Następnego dnia, podczas lekcji obrony przed czarną magią, Rose przez cały czas czuła na sobie wzrok Adama.

"(...) widząc jak jej przyjaciółka bawi się kosmykami włosów."
- Przecinek przed jak.

"(...) który jest praktycznie najlepiej poinformowaną osobą w całym świecie czarodziejów, który prawie (...)"
- ...który jest praktycznie najlepiej poinformowaną osobą w całym świecie czarodziejów i który prawie... (To dobry patent na uniknięcie źle wyglądającego powtórzenia.)

"(...) podchodząc do grzędzi (...)"
- Na grzędzi?

"(...) który wesoło trzepał skrzydłami."
- Trzepotał.

"(...) odrzekł profesor Dumbledore, siedzący za biurkiem."
- Odrzekł siedzący za biurkiem profesor Dumbledore.

"(...) przyglądając się zapełnionym regałom z księgami."
- Przyglądając się regałom zapełnionym księgami.

"(...) zniszczyć inny horkruks Voldemorta (...)"
- Zniszczyć (kogo? co) innego horkruksa Voldemorta.

"- Medalion okazał się być fałszywy. Udało mi się natomiast zniszczyć inny horkruks Voldemorta – wyjaśnił, przekładając papiery na biurku.
- Jak to zniszczony? – spytała zaskoczona, odwracając głowę. – Malfoy przecież…
- Profesor Snape odebrał Malfoy’owi medalion. Podmienił go – mówił, podnosząc wzrok na wnuczkę."
- Co? To bez sensu. Chciałaś chyba napisać "Jak to fałszywy?"...

"Zacznę się oto martwić (...)"
- O to.

"Wątpie czy ktoś poza tobą, pośród uczniów chciałby się wybrać do Durmstrangu (...)"
- Wątpię, by któryś inny uczeń chciałby wybrać się do Durmstrangu.

"Chyba, że Ślizgoni…"
- Bez przecinka.

"(...) po śmierci twojego ojca, oraz po odstąpieniu jego (...)"
- Bez przecinka.

"Twoim zadaniem jest chronić Harry’ego, aż do upadku."
- Bez przecinka. Jego upadku, warto dodać.

"(...) nie chodzi tu o Harry’ego ani ciebie."
- Ani o ciebie.

"Moc to może być coś charakteryzuje Evenhartów i jest jedną z twoich mocnych stron, temperament."
- Moc może być czymś charakterystycznym dla Evenhartów, czymś, co jest jedną z twoich mocnych stron - temperamentem.

"(...) są cenione przez ciebie wartości, które są szlachetne takie jak (...)"
- ...są cenione przez ciebie szlachetne wartości, takie jak...

"Nie pozwolę byś za mnie zginął!"
- Przecinek przed byś.

"Jednakże widząc twoje zainteresowanie czarną magią i śmierciożercami…"
- Jednakże, widząc twoje zainteresowanie czarną magią i śmierciożercami…

"Po twoim spotkaniu z Bellatrix Lestrange, śmiałem wątpić."
- Bez przecinka. Zwątpić. Albo lepiej: śmiem wątpić.

"Widziałeś Fawkes?'
- Widziałeś, Fawkes?

"(...) którą ‘pożyczył’ od Snape’a zawiera czarnomagiczne zaklęcia i właśnie użył jednego z nich, zniszczył przy tym Pokój Życzeń."
- Znaczki, ugh! I właśnie użył jednego z nich, niszcząc przy tym Pokój Życzeń.

"(...) nerwowo gestykulując rękoma."
- Nerwowo gestykulując.

"To, co Rose za nimi zobaczyła przeszło jej najśmielsze oczekiwania."
- To, co Rose za nimi zobaczyła, przeszło jej najśmielsze oczekiwania.

"(...) napotykając się przy tym na wiele nieznanych jej zaklęć."
- Napotykając przy tym na wiele nieznanych jej zaklęć.

"(...) poszukać na TO (...) przeciwzaklecia i czegoś o Księciu."
- Po usunięciu fragmentu narracji wygląda to nieskładnie.

"Wielka Czwórka rozdzieliła się i udała się w swoje strony."
- Przy drugim czasowniku nie musisz powtarzać "się".

"Poproś a nie... Aeriel jest w Gryffindorze (...)"
- Poproś A... zaraz, nie. Aeriel jest przecież w Gryffindorze.

"(...) zaczytani byli w książkach, albo testowali wynalazki braci Weasley."
- Bez przecinka.

"Doszły do wniosku, że skoro książka jest własnością jakiegoś Księcia Półkrwi, to może zaklęcie jest stworzone przez niego, a przeciwzaklęcia nie ma?"
- To zdanie oznajmujące, a nie pytające.

"(...) i snując teorię na temat tożsamości właściciela książki."
- Teorie - na pewno było ich więcej niż jedna.

"Potter widząc Rose, wyszczerzył zęby w uśmiechu (...)"
- Widząc Rose, Potter wyszczerzył zęby w uśmiechu...

"Rose i Hermione spojrzały po sobie, a następnie na przyjaciół (...)"
- Spojrzały na siebie, a następnie na przyjaciół.

"(...) a następnie na przyjaciół, następnie wnuczka dyrekotra zapytała"
- Dyrektora. Następnie, następnie - powtórzenie.

"Zaczął się zastanawiać, gdzie fretka może się podziewać?"
- To zdanie oznajmujące. Skąd Ci się nagle ta fretka skojarzyła? Można pomyśleć o zwierzęciu, a nie Draconie; użyj jakiegoś zaimka, np. "ta fretka", od razu lepiej to wygląda.

"(...) słucham cię Severusie (...)"
- Słucham cię, Severusie.

"Chciałbym żebyś rzucił jakieś zaklęcie ochronne (...)"
- Przecinek przed żebyś.

"Zabrał Snape’owi ze spiżarnii ich tylko kilkanaście... Sześć, siedem albo osiem..."
- Zabrał ich Snape'owi ze spiżarni tylko kilkanaście. Sześć, siedem i osiem to nie kilkanaście.

"No może trochę więcej..."
- No, może trochę więcej.

"- Co masz taką minę jakby ktoś cię spetryfikował?"
- Przecinek przed jakby. Lepiej: czemu.

"(...) usłyszał z jego ust słowo ‘dziękuję’."
- Znaczki...

"Odpowiedział mu tylko krótkie ‘Nie ma sprawy’ (...)"
- ...znaczki wszędzie...

"(...) że to Adam przecież skończył SLTP (...)"
- No i po co te skróty?

"Również poza poprawianiem sprawdzianów, obowiązkami w Zakonie Feniksa, wypełnianiem tajnej misji dla Dumbledore’a ma także inne sprawy na głowie."
- Po co to również na początku?


Zakładka "Historia Hogwartu"

"Po śmierci Davida i Rosalie, Rose trafiła (...)"
- Bez przecinka.


Zakładka "Echelon"

"(...) muzyce zespołu 30STM, czy starych zespołów rockowych jak Queen, Led Zeppelin."
- ...muzyce zespołu 30STM czy starych zespołów rockowych, takich jak Queen czy Led Zeppelin.

"(...) kręci ją Starożytna Grecja (...)"
- Starożytna małą literą.

"(...) nie rozumie na czym dokładnie polega moja twórczość."
- Przecinek przed na czym.

"(...) od tak po prostu."
- Ot.

"Mój największy sukces? Moim największym sukcesem jest ok. 14 tys wejść na mojego bloga i ukończenie książki. Jeśli uda mi się ją przetłumaczyć na j.angielski, to będzie mój NAJWIĘKSZY SUKCES."
-Powtórzenia nie wyglądają wcale dobrze. Język, nie ma czegoś takiego jak "j."...

"Jestem poddawana ciągłej presji otoczenia, ciągłej krytyce, która chcę by mnie wzmocniła i zrobiła ze mnie niezniszczalną. (...)"
- Spójniki zamiast powtórzeń nie gryzą. Która w moim zamyśle ma mnie wzmacniać i czynić ze mnie niezniszczalną.

"Jestem szczera, przynajmniej staram się nie mylić chamstwa ze szczerością."
- Co ma jedno do drugiego?

"(...) nad przejściem nad Buddyzm."
- Mała litera, tak jak w wyrazach chrześcijaństwo czy judaizm. 


Niestety, na brak błędów nie mogę narzekać. Popełniałaś chyba wszystkie, jakie popełnić można, w różnej ilości. Na pewno nastąpiła poprawa tych rozdziałów, które na Twoją prośbę zbetowałam, w stosunku do tych początkowych, ale to i tak za dużo potknięć.
Na wstępie poradzę Ci przeczytać tę notkę: KLIK. Nie wypisywałam błędów w dialogach, bo po pierwsze byłoby to syzyfową pracą, a po drugie niczego byś się w ten sposób nie nauczyła. Przejrzyj dialogi i znajdź błędy na podstawie tego, co przeczytasz. Te zasady mogą się mylić, ale nie powinno być trudno je zastosować na przykładzie znalezionych błędów. W razie problemów - pisz.
Ortograficzne pomyłki też się niestety zdarzały, choć nie były tak częste, jak błędy interpunkcyjne - tych pojawiła się cała masa. Masz problem głównie z przecinkami. Nie używasz ich we wtrąceniach i przy okazji popularnych spójników, a niepotrzebnie wpychasz je tam, gdzie stać nie powinny. Proponuję zajrzeć do zasad, wystarczy je zapamiętać, większość z nich jest jasna. Przypadki, w których wiele zależy od wyczucia, są już o wiele bardziej kłopotliwe, ale na to jest tylko jedna recepta - ćwiczyć, ćwiczyć, ĆWICZYĆ. I tak już jest lepiej, wszystko postępuje.
Dużym problemem była składnia. Często zdarzało Ci się ułożyć wyrazy w złej kolejności, tak, że całość brzmiała po prostu źle. W takich wypadkach najlepiej przeczytać sobie dane zdanie na głos, wtedy łatwiej wyczuć niepoprawność. Bywałaś też niekonsekwentna, popełniałaś błędy logiczne.
Literówki to już osobna kwestia, sprawdzaj tekst przed publikacją.
Ogólnie... nie jest zbyt dobrze, chociaż tekst był estetyczny i pomyłki nie umożliwiały czytania. Dużo już osiągnęłaś, ale przed Tobą jeszcze sporo pracy. Powodzenia!

10/20


5. Ramki

Całkiem tego dużo. Mamy translator (coś moim zdaniem bezużytecznego). Dalej jest ramka z informacjami. Przedstawiłaś swój stosunek do kanonu. Cóż, zgadzam się, że wierne trzymanie się go jest złe, ale jak to stwierdzenie brzmi, kiedy kopiuje się wydarzenia, a jednocześnie zmienia dość istotne rzeczy na swoją korzyść? Poniżej całkiem przyjemny obrazek z Dumbledore'm, obserwatorzy, link do filmiku, button i shoutbox. Na końcu zajrzyjmy do menu o jakże kreatywnych tytułach zakładek.
- Wielka Sala - strona główna.
- Mapa Huncwotów - spis treści. Wygodny w użyciu. Mam tylko jedno pytanie - czemu wszystkie rozdziały mają tytuły, a trzydziesty siódmy nie? Nie zasłużył?
- Świstokliki - posegregowane linki. Informacja o autorze szablonu jest już w ramce, po co powtarzać ją w zakładce?
- Karty czarodziejów - bohaterowie, czyli coś absolutnie niepotrzebnego i głupiego, przynajmniej moim zdaniem. Czy takie cuś występuje w książkach? Nie. A czemu? Ano temu, że czytelnik ma sam poznać bohaterów poprzez lekturę, sam ich sobie wyobrażać i zbierać informacje o nich. Adam Puddle jako Leonardo DiCaprio niespecjalnie mnie przekonuje... Albo tu: "bogin:" i puste miejsce. To po co to w ogóle pisać? Grr.
- Historia Hogwartu - to samo, co z "boginem", tylko że w przypadku ostatniego rozdziału. Takie puste miejsca po dwukropku straszą, wstrzymaj się z tym.
- Echelon - notatka o Tobie.
- Informowani - u, a tu taki zwykły tytuł... Może jakaś "Sowia poczta" na przykład? 
- Tezaurus - mały słowniczek, dobra rzecz.
- Potter-words - hmm... ciekawy pomysł...
- Grimmuald Place 8, Facebook, Harry Potter i Czara Ognia by Echelon - ja bym to dodała do podstrony o Tobie, ale jak wolisz.
Jest tego dużo, może nawet aż za. Na Twoim miejscu zrobiłabym porządek w podstronach. 

3,5/5


6. Punkty dodatkowe

+ Za zauważalny postęp.

Plus jeden.


Zdobyłaś 49/89 punktów
Ocena: dostateczny (3)

Polecam nanieść poprawki na bloga i zgłosić się ponownie za jakiś czas, tym razem jednak już nie do mnie. Powodzenia, bo widać w Tobie dużo pasji i kreatywności, masz też skłonności do samodoskonalenia się. Pielęgnuj to!

Wybaczcie, że tak długo nic nie publikowałam, ale ocena tego bloga zajęła mi dużo czasu... Obecnie ma 84 strony w Wordzie, że się pozwolę wytłumaczyć. Chciałam być dokładna i dlatego szło to tak powoli. Ale zaraz, zaraz! Ja tu się tłumaczę, a z Wami co, dziewczyny? Ta cisza mnie przeraża! Trzeba jakoś ruszyć do przodu, bo to wygląda fatalnie!

2 komentarze:

  1. Dziękuję za tak wyczerpującą ocenę! Właśnie, za bardzo wyolbrzymiam i przypisuję Rosie wiecej zasług - w tymże te, które należały się Harry'emu. Albo robię to z głupoty, albo lubię przesadność - tak, chyba bardziej to drugie :p Postaram się dostosować do Twoich uwag Dafne i poprawić się w wymienionych przez ciebie aspektach:) Do podanego przez ciebie linku na pewno zajrzę i postaram się o poprawę, obiecuję ;) jeszcze raz bardzo ci dziękuję za ocenę i pokazanie mi, gdzie robię błędy, bo to dla mnie bardzo ważne :) pozdrawiam, Echelon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idealizujesz ją, a jednocześnie przypisujesz jej dość dziecinne wady i tworzysz sprzeczności pomiędzy jej biegłością w nauce nowych zaklęć a ocenami... To się trochę gryzie. Cieszę się, że wzięłaś sobie uwagi do serca. Powodzenia raz jeszcze!
      Pozdrawiam również.

      Usuń