Blog: Pseudonim Faust
Autorka: Anonyma
Oceniająca: Nova
1.
Pierwsze wrażenie
Kiedy patrzę na adres, to otwierają się
przede mną dwie możliwości. Pierwsza z nich mówi mi, że będzie to opowiadanie o
owym pseudonimie, czyli coś pełnego tajemnic, zagadek i pewnej historii. Przecież
co można powiedzieć o takowym połączeniu dwóch słów? Jeśli na ich podstawie ma
powstać opowiadanie, to od razu wyczuwa się górę oryginalności. Co takiego
niesamowitego jest w tym pseudonimie? Z kim jest związany? Co skrywa? Czemu
widnieje w adresie? Stanowi motyw przewodni? Ilość pytań po prostu atakuje i
tylko, że tak określę, nakręca. Istnieje też duże prawdopodobieństwo, że blog
opowiada o człowieku, który wybrał sobie taką ksywkę, kryptonim czy coś tam
jeszcze. Wobec tego pojawia się od razu kolejna garść pytań. Dlaczego wybrał
sobie takie miano? Kim jest naprawdę? Co takiego skrywa? Czym się zajmuje? Co
takiego łączy go z Faustem? Dlaczego wszystko owiane jest taką garścią tajemnicy?
O co w tym wszystkim chodzi? Jednak po kolei. Pseudonim jest czymś, pod czym
ktoś stara się ukryć swoje prawdziwe personalia z rożnych powodów. Może chcieć
się przed kimś ukryć, utrudnić rozpoznanie, dla samej zabawy lub w ten sposób
wskazać jakąś charakterystyczną cechę. Pod pseudonimem zawsze coś się kryje, bo
w końcu taki jego cel. Jednak dana nazwa może w jakiś sposób odwzorowywać daną
osobę i nie została wybrana bez konkretnego powodu, jako taki wymysł pod
wpływem chwili. W każdym razie stworzenie takiego adresu nie musi od razu wskazywać
na bohatera, a ma po prostu stworzyć jakąś otoczkę dla bloga. Może (zapewne
dziwnie to zabrzmi) jest to pseudonim opowiadania, pod którym stara się skryć
prawdziwa historia? Jednak pozostaje też drugi człon, czyli Faust. Tego pana pamiętam z lekcji
języka polskiego i dramatu Goethego. Faust był bodajże wielkim uczonym, który
zawarł pakt z Mefistofelesem, gdy poczuł, że jego wiedza jest niewystarczająca,
ograniczona. Pamiętam też coś o jego ukochanej Małgorzacie i zakończenie całej
historii, gdy bohater dostrzegł szczęście w pracy dla ogółu i w pewnym momencie
powiedział: trwaj chwilo, jesteś piękna!
Dalsza część mi z głowy uleciała. O tego Fausta chodzi, a może jego pierwowzór
lub inną wersję? Może adres odnosi się do osoby, która zachowuje się tak, jakby
zawarła pakt z diabłem, oddawała się czarnej magii lub po prostu była potwornie
zła? Co w tym ciekawego? To, że takie postacie są niezwykle fascynujące, inne i
zachęcają do zapoznania się z przyczynami ich działań.
Teraz przechodzę do belki, a mamy tam
cytat, którego autorem jest sam Johann Wolfgang von Goethe, czyli mam prawo
sądzić, że chodzi o Fausta z jego utworu. Wszystko,
co przemija, jest tylko wizerunkiem – tak głosi belka. Wizerunek, czyli
wyobrażenie, czyjś obraz, podobizna lub odbicie. Pierwsze, co przychodzi mi do
głowy, to pytanie: czego wizerunkiem jest to, co przemija? Jednak pojawia się
też druga myśl, że wizerunek jest po prostu wyobrażeniem, czymś nierealnym i
wymyślonym w naszym umyśle lub najzwyklejszym wspomnieniem. W każdym razie moja
intuicja podpowiada mi, że najzwyczajniej w świecie chodzi o to, aby nie
przywiązywać zbytniej uwagi do rzeczy przeszłych. W połączeniu z adresem tworzy
coś ciekawego, bo niejasnego. Nie czuję, abym miała przejść przez nudną
historię, w której bohaterem jest rozpaczający nad przeszłością gość.
Połączenie tych słów wskazuje raczej na coś dobrze przemyślanego, wciągającego,
intrygującego, a zarazem posiadającego postać nietuzinkową, która wie, co mówi.
Może okazać się to nieprawdą, ale już sam wstęp do bloga zmusza rozleniwione
komórki do myślenia, wprowadza je w ruch i sprawia, że wyobraźnia zaczyna
szaleć od pomysłów. Taki efekt mi się podoba. Łatwy do zapamiętania adres,
który w swojej prostocie jest nadzwyczaj zachęcający, a także belka z
niesamowitym cytatem, którą z adresem łączy Faust,
są spełnieniem blogowych marzeń. Tylko można byłoby oddzielić ten cytat od
autora myślnikiem, co?
Kategoria to opowiadania, z którą w
zupełności się zgadzam. Chyba bardziej się przy tym elemencie rozpisywać nie
muszę, więc idę dalej. Oby mi grafika wrażenia nie zepsuła.
Krwiście się zrobiło i tak jakoś
niemiecko. Czerwony z czarnym? Wybitnie nie cierpię takiego połączenia, bo dla
mnie to znak, aby nie wchodzić, ale… chyba zrobię wyjątek. Kolorystyka nie rani
po oczach, a szablon w swojej skromności jest urzekający. Wszystko jest ładnie
dopasowane, tylko czcionka mi się nie podoba, a raczej jej kolor. Zapewne jest
ten sam co tła, ale nie miałabym nic przeciwko, gdyby był trochę jaśniejszy lub
bledszy.
Co by tu zrobić? Moje pierwsze wrażenie
jest nadzwyczaj dobre, albo raczej wybitnie bardzo dobre. Sądząc po szablonie
mogę mieć do czynienia z opowiadaniem historycznym, co traktuję jako prawdziwą
perełkę w świecie blogosfery. Przecież nie tak łatwo jest wykreować świat,
opierając się na dawnych dziejach, prawda? Jednak wracając do rzeczy, to
przyznaję, że wieje tutaj oryginalnością, tajemniczością i wszystkim, co
mogłoby zachęcić do pozostania na dłużej.
9,5/10
2.
Grafika
Jak już wspomniałam szablon jest prosty
i dobrze. Jeden obrazek z dopasowanym tłem i to w zupełności starczy. Osobiście
przyznaję, że wszelkie trójkolumnowce z powtarzającym się schematem, olbrzymim
nagłówkiem i garścią topazu są ładne (póki nie wystąpi nadmiar ostatniego elementu),
ale już nudne. Dlatego też tak mi się tu podoba. Jeden obrazek przekazuje tyle,
ile trzeba i ładnie się ze wszystkim komponuje. W nagłówku widzę jakiegoś
mężczyznę. Przyznam, że kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, to od razu pomyślałam
o II wojnie światowej i Niemczech. Nie wiem, dlaczego tak się stało. Aura tego
bloga najwyraźniej tak na mnie wpłynęła i zmusiła do wyciągnięcia owego
wniosku. Początkowo myślałam, że ten mężczyzna płacze, jeszcze ta mina do tego
pasowała, ale w rzeczywistości nie ma tam żadnej łzy, tylko krew. Jest on hm…
zdziwiony? Nie, raczej nie. Nie wiem. Nigdy nie byłam dobra w odczytywaniu
uczuć z twarzy. Jednak sam fakt, że krew leci mu z głowy, a on tylko się patrzy
w jeden punkt i nic sobie z tego nie robi, wprowadza już w jakieś
zastanowienie. Wydaje się być trochę taki bezuczuciowy, obojętny albo
zszokowany. Ma czaszkę na swojej czapce (?) i właściwie zastanawiam się, czy to
nie odnosi się do jakiejś masowej rzezi. Schodzę niżej, a tam mam napis: Więc kimże w końcu jesteś? Czcionka
niezwykle mi się podoba, odnoszę wrażenie, że dopasowuje się do tematyki wojny
światowej. Jednak co do odpowiedzi na to pytanie, to przychodzi mi do głowy
jedynie nie wiem. Jednak wracając do
bloga, to zaczynam łączyć ten tekst z adresem. Pseudonim ukrywa prawdziwą
tożsamość i to pytanie może właśnie się do niego odnosić lub do głębszej wizyty
w umysł człowieka. Jeśli obiektem uwagi będzie ten pan z nagłówka, to jestem w
pełni za, bo jest on bardzo intrygujący. Dobrze, dobrze, ale trochę odchodzę od
tematu grafiki. Kolorystyka jest jak najbardziej dopasowana i, jak już
wspomniałam wyżej, wypadałoby coś zrobić z tą czcionką. Tło ją trochę tłumi,
więc powinna być ciut wyraźniejsza, ale nie oczojebna.
Chociaż można też pokombinować z tłem zewnętrznym i sprawić, aby był trochę
bledszy. Dlaczego zwracam na to uwagę? Bo widzę, że ten tekst lepiej będzie się
czytać, gdy go się zaznaczy.
Dodatkowych obrazków nie ma, co nadaje
jeszcze większej skromności. Ogólnie rzecz biorąc wygląd bloga nie jest ani
piękny, ani brzydki. Wszystko wydaje się dopasowane do tematyki, współgra ze
sobą i tworzy dobre wrażenie. Szczególnie podoba mi się menu, w którym nie ma
czegoś tak pospolitego jak linki lub o opowiadaniu. Jest ciekawy tekst,
chociaż w życiu nie wpadłabym na to, aby pod słowem Dobro ukryć spamownik. Jednak o tym wspomnę później.
13,5/15
3.
Treść
Prolog
Naprawdę nie przepadam za takimi
prologami. Ma konstrukcję rozdziału i nie ma w nim jakiegokolwiek eksperymentu,
który odróżniłby tekst od zwykłej notki i nadał oryginalności. Właściwie mamy
tutaj przedstawioną sytuację w szpitalu i wszystko kieruje się ku Faustowi, aby
od razu uświadomić czytelnikowi, o co chodzi z tym adresem. Brak mi tutaj
inności, bo są opisy, są dialogi, ale czy tak powinien wyglądać prolog, który
ma zachęcić czytelnika? Ja po tym stwierdziłam, że po prostu ruszamy z akcją i
tyle. Przy takim wstępie i pierwszym wrażeniu liczyłam na coś więcej, jakąś
niespodziankę, stworzenie nastroju, grozy, nie wyjawienie zbyt wiele na temat
historii, a tutaj tego nie ma. Prędzej nazwałabym tę notkę Rozdziałem
pierwszym. Kolejna moja uwaga to szpital. Właściwie nie dowiedziałam się nic o
miejscu, jak wygląda, co w nim jest, jakie jest otoczenie i tak dalej.
Rozumiem, że chłopak jest ranny, ale coś widział w końcu. Zresztą on chyba już
tam był, może nie jako osoba ranna, ale po prostu przez jakiś czas przebywał w
danym budynku. Trochę taki ubogi obraz został stworzony, można go było
urozmaicić, rozwinąć element tej bieli i cokolwiek jeszcze napisać. Przyznajmy
szczerze, że my nie żyjemy w tych czasach, więc nie jesteśmy w stanie sobie
odpowiednio miejsca zobrazować, ale pisząc tekst mamy pewną swobodę i możemy
stworzyć własny obraz, który pojawiłby się przed oczami czytelnika i zaspokoił
jego ciekawość. Poza tym nie narzekam na sposób przedstawienia postaci, relacji
między nimi lub sytuacji. Wszystko czyta się płynnie, z zainteresowaniem, a
poza tym ma się wrażenie, że Autorka rzeczywiście czuje tę epokę, zna ją i jest
w stanie tak przedstawić, aby zainteresować, a zarazem podzielić się czymś.
Właściwie do głowy przychodzą wciąż nowe pytania, bo nie wiadomo, co się stało,
skąd Janek się tam wziął, jak się tam dostał, dlaczego jest ranny i tak dalej.
Co prawda odpowiedzi kryją się w tym tekście, czegoś możemy się domyślić, coś
jest nam powiedziane, ale chcemy więcej wyjaśnień, więcej od tej historii i to
jest dobra strona tego Prologu. W dialogi wplecione są opisy, znamy odczucia
Janka, co bardzo cenię, a także mamy przedstawioną w ten sposób sytuację. Nie
poznaję bohaterów jedynie z ich wypowiedzi, ale również dzięki chłopakowi.
Tworzy się nastrój, pojawiają się mieszane odczucia względem Fausta i tak właściwie
nie wiadomo, czy mu zaufać, chociaż wszystko skłania się ku temu. Ten Niemiec
wyraźnie intryguje i człowiek zastanawia się, co on tam robi. Chociaż lekarka
została nieco odepchnięta na bok, to właściwie jest to jakiś zabieg, aby
skierować czytelnika w stronę mężczyzn i ich więzi, która dopiero się tworzy.
Właśnie to powoduje, że z ciekawości chcę czytać dalej, ale nie czuję ku temu
aż tak wielkiej potrzeby.
Rozdział pierwszy
Co mogłabym powiedzieć? Oczywiście, że
opowiadanie wciąga, czyta się je przyjemnie, chcąc zapoznać się z kolejnymi
częściami. Bohaterowie zyskują swoje charaktery, stopniowo poznajemy ich samych,
ich życie codzienne i sytuacje, w jakich się znajdują. Rozdział jest wybitnie
długi i wyczerpujący, a fakt, że punkt widzenia zmienia się, nie przeszkadza w
żaden sposób. Jednak mam parę uwag. Odnoszę wrażenie, że opisywanie miejsc bywa
po prostu pomijane i przechodzimy do akcji. Nowy dom Blumów został zobrazowany
na tyle, aby odpowiednio go sobie wyobrazić, mimo że to nie była zbyt długa
rozpiska. Odczucia bohaterów również przekazały sporo informacji i sprawiły, że
to miejsce zyskało pewne szczególne cechy, stało się ważną częścią tego
opowiadania. Jednak wszystko można wzbogacić, także tutaj, aby lepiej
zobrazować te czasy. Brakowało mi czegoś z zewnątrz, jakichś odgłosów,
dźwięków, słów lub płaczu innych osób, które również zostały zmuszone do
przeprowadzki. Owszem ludzie przechodzili przez korytarz, słychać było polski i
jidysz, ale co było w tych słowach takiego szczególnego? Może modlili się, może
rozpaczali, ogarniał ich smutek lub śmiali się, wpadali w histerię? Może były
jakieś odgłosy z ulicy? Troszeczkę tego mi zabrakło. Również wygląd Racheli nie
miał w sobie nic szczególnego, wiemy, że jest niska, ma czarne włosy i
niebieskie oczy. Za krótko i za mało, aby ją sobie wyobrazić. A co z mieszkaniem
Fausta, wnętrzem budynku na Szucha, gabinetem, korytarzem? Oczywiście nikt nie
wymaga rzetelnych i dokładnych informacji, ale chociażby tyle, aby to zapadło w
pamięć. Do tego Janek. Jak on wygląda? Tutaj opisuje się jednego bohatera, tu
drugiego, a biedny Janek, który siedzi sobie w tym domowym więzieniu, został
tak pominięty. Po Prologu zaciekawił mnie najbardziej, sądziłam, że to on
będzie taką dominującą postacią, dzięki której poznamy Fausta, ale się
zaskoczyłam, do tego pozytywnie. Wtedy się jego wyglądu nie uczepiłam, bo co tu
się czepiać, jak on ruszać się nie może i dziwne byłoby, gdyby nagle zaczął
myśleć o swoim zmienionym wyglądzie, gdy priorytetem jest Niemiec przy łóżku.
Jednak tutaj? Po prostu mi go zabrakło. W każdym razie o ile w poprzedniej
notce mnie zainteresował, tak w tej przestał być taki. Moja uwaga skupiła się
na Fauście. Jest on postacią, która ma własny charakter, wyróżnia się, jest
specyficzny, intrygujący. Na początku nie zainteresował mnie w ogóle, taki
sobie niemiecki agent, który zgrywa hm… cwaniaka? Tutaj poznajemy go bliżej, z
zupełnie innej strony, z jego strony, a nie tego chłopaka. Przy nim człowiek
się zastanawia, dlaczego zrobił coś takiego i dlaczego został zdrajcą. Do tego
kolejna rzecz, która szalenie mi się tutaj podoba, czyli nawiązywanie do
dramatu Goethego. Nie żebym była jego fanką, ale zrobienie czegoś takiego z
jego utworem, to po prostu coś nazbyt pomysłowego.
Szkoda tylko, że tych gwiazdek nie
można było zastąpić czymś innym, bo już cztery wyglądały dziwnie, a co się
stanie, jak trzeba będzie więcej tłumaczyć?
Rozdział piąty
Po przeczytaniu tylu rozdziałów nie
można narzekać na nudę. Bez względu na długość, to człowiek chce dalej czytać i
nie patrzy na suwak, aby zobaczyć, ile jeszcze zostało. Fakty i wydarzenia są
realne, ale najbardziej urokliwy w tym wszystkim jest sposób opisywania bohaterów.
Każdy kolejny rozdział zawiera coś nowego i to, co zostało pominięte w jednym,
jest uzupełniane w kolejnym. Świat przedstawiany z punktu widzenia tych postaci
jest pełen realności, odwzorowuje wydarzenia z tamtego czasu, a zarazem oni
sami do tego pasują, nie są sztuczni. Ich zachowanie można zrozumieć, ich
sytuację, potrzeby i pragnienia. Poza tym historia jest przemyślana i można się
z niej sporo dowiedzieć. Stosowanie odpowiednich nazw i ich tłumaczenie jest
bardzo dobre, chociaż zabrakło mi wyjaśnienia do stopnia ojca Fausta, sama
musiałam go szukać.
Jednak przejdę do tego rozdziału. Na
początku zabrakło mi opisu tramwaju, bo dowiedziałam się tylko, że jest w nim
stalowy drążek i ludzie. Jednak nie wiem, czy oni się tam tłoczyli, czy było trochę
wolnego miejsca lub cokolwiek innego. Przyznam, że zostali tak przedstawieni,
jakby ich zupełnie nie było. Paru tylko podniosło się, chcąc ustąpić miejsca
żołnierzom, a reszta jakby nie istniała. Nie mówię o zwracaniu uwagi na każdego
z osobna, ale tramwaj przejeżdża przez getto, więc człowiek chętnie
dowiedziałby się, jak ludzie na to reagowali, czy jakoś inaczej. Rachela w
końcu musiała na nich spoglądać, skoro tam była i chciała dostać się na wolność.
Parę zdań na pewno wystarczyłoby. Jednak przedstawienie jej uczuć, reakcji na
zimno, nerwów i pewnego rodzaju napięcia lub podniecenia z powodu próby
wydostania się, naprawdę wciągnęły. Jeszcze ten nieznany nikomu starzec i jego
pomoc zupełnie zaskoczyły i człowiek mógł poczuć się jak ona, przynajmniej w
pewien nieznaczny sposób.
Następnie przenosimy się na stronę
aryjską, prosto do Veita. Tutaj zabrakło mi opisu pokoju do przesłuchań. Nie
było tam niczego, co mogłoby sprawić, aby w jakikolwiek sposób można byłoby go
sobie wyobrazić. Mam rozumieć, że pomieszczenie jest puste i znajduje się tam
tylko stolik i dwa krzesła? Nie wiem, w każdym razie nie widzę tego i nie czuję
w tym miejscu nic przerażającego, wywołującego napięcie. To, co mi się tutaj
spodobało, to przedstawienie Fausta. Stał się naprawdę interesującą postacią,
którą chce się bliżej poznać. Współpracuje z polskim podziemiem, ale zarazem
jest niemieckim żołnierzem. Z tego powodu ten rozdział stał się naprawdę
niesamowity, bo można było poznać bliżej jego drugą stronę, tę, w której musi
najbardziej udawać i grać jak aktor. Niemal zaskoczyłam się, widząc to, co on
robi i jak robi. Ciężko było uwierzyć, że to nadal ta sama osoba, ten sam
Faust. Zastosowane opisy i dialog spowodowały niezły dylemat, utrzymując w
przekonaniu, że naprawdę dobrze sobie radzi.
Kolejne części wprowadzają niezłe
zamieszanie. Przyznam, że trochę ze smutkiem pożegnałam tą inną wersję Veita,
gdyż chętnie dowiedziałabym się, co się stało dalej. Jednak to nie w tej chwili
jest najważniejsze. Właściwie po przeczytaniu dalszej części jakoś nie czułam
nic specjalnego, a tym bardziej niebezpieczeństwa. Po prostu wydaje mi się, że
takie nieporozumienie można wytłumaczyć w sensowny i niedoprowadzający do
jakiegokolwiek zagrożenia sposób. Chyba że coś rzeczywiście pójdzie nie tak.
Jednak nie widać w tym zakończenia, które przyniosłoby ze sobą większe
napięcie.
Rozdział dziewiąty
Muszę przyznać, że ta notka jest taka
inna, ma więcej opisów lub w tych opisach znajduje się więcej refleksji,
różnych myśli, które nadają takiej różnorodności i wzbogacają treść.
Szczególnie przedstawienie sytuacji wzbudziło moje zainteresowanie. Miło
widzieć, że ktoś zwraca uwagę na coś takiego jak pogoda i przedstawia ją tak,
że ciężko byłoby tego sobie nie wyobrazić. Niby normalne życie, ale jednak
kryje się w nim coś i to coś ciągnie się przez cały rozdział. Jednak
podczas czytania czegoś mi zabrakło, takiego zwrócenia uwagi na parę innych
rzeczy, które pomogłyby lepiej zobrazować to wszystko. Weźmy chociażby pod
uwagę scenę przy trupie. Wiemy, że panował półmrok, ale właściwie, co o tym
świadczy? Jakie elementy otoczenia wskazują, że rzeczywiście ten półmrok był?
Wytłumaczenie tego daje okazję, aby w paru zdaniach przedstawić tę całą ulicę Mokrą
lub chociażby kamienicę. Kolejne pytanie dotyczy ludzi. Jacy ludzie? Sami
przechodnie? Może ktoś przez okno spoglądał? Ten cały rozgardiasz trochę ciężko
zrozumieć, bo za wyjątkiem paru słów o głosach, to nie ma nic. Może to dziwnie
zabrzmi, ale opis zwłok, który został umieszczony na początku, spodobał mi się.
Był dokładny na tyle, na ile było to potrzebne, a zarazem zwrócono uwagę na
reakcję Fausta. W każdym razie w momencie, gdy Veit podszedł do ciała, to miał
mu się przyjrzeć z uwagą. Sądzę, że w
tej chwili powinien dostrzec więcej szczegółów w wyglądzie tej postaci,
dokładniejsze rysy twarzy, może coś specyficznego i wywołującego większe
obrzydzenie. Dialogi zwracają uwagę na istotne dla śledztwa rzeczy, czyli rany
po strzałach, chociaż jest napisane tylko, że są i ile ich jest. Wrócę też do
tej pory, bo jest coś, co nie daje mi spokoju. Na początku rozdziału
wspomniano, że Aleja Szucha zalana była
słonecznym blaskiem, a niżej mamy już półmrok. Tyle czasu zajęło dotarcie
do miejsca zbrodni? Czy może Słońce już wtedy zachodziło i to było tego
przyczyną?
Jednak zdecydowanie muszę pochwalić za
opis przeżyć Barbary, który potwornie mi się spodobał. Ta dokładność i
skrupulatność sprawiły, że czytelnik mógł zrozumieć jej uczucia i poczuć taki
smutek ze względu na jej sytuację, szczególnie na samym końcu, gdy został
wspomniany powielacz.
Podczas czytania tych wszystkich
rozdziałów odnosiłam wrażenie, że te najważniejsze rzeczy są opisywane dokładnie,
ciekawie i ze zwróceniem uwagi na każdy aspekt. Każdy kolejny rozdział
uzupełniał opis i to było dobre. Jednak o ile te istotne sprawy przedstawiano w
taki sposób, to te mniej ważne były bardziej ubogie lub pomijane, szczególnie
przy opisach miejsc. O kilkumetrowej dokładności tutaj nie mówię, ale o takim
wzbogaceniu otoczenia, aby za wyjątkiem poznania życia tamtejszych ludzi,
dowiedzieć się również, jak coś wyglądało. Ten drugi czy trzeci plan wymagałby
stworzenia lepszego tła do wydarzeń, a wiem, że to jest możliwe, szczególnie po
tym, co zdążyłam tutaj przeczytać. Właściwie w przedstawieniu getta też
zabrakło mi zmian. Widzę je w rodzinie Racheli, w ich sytuacji i jej samej, ale
kiedy ona idzie ulicą, omija ludzi i budynki, to już ciężko dostrzec upływ czasu.
Oczywiście na początku miałam też obiekcje dotyczące wyglądu postaci, ale
później to wszystko minęło, gdy zaczęłam zagłębiać się w to, jak są
przedstawiani. Nie było czegoś takiego jak czarne włosy i brązowe oczy, ale
odnajdywało się w tym coś szczególnego, charakterystycznego i co utrwaliło się
w pamięci. Bohaterowie w tym opowiadaniu prawdziwie żyją, są różni, mają swoje
charaktery i nie są sztuczni. Świat ukazywany z ich punktu widzenia potrafi
oczarować i sprawić, że człowiek z każdą chwilą chce więcej. Widać, że Autorka
się w tym odnajduje, wie, co pisze i potrafi to przekazać w taki sposób, aby
zaciekawić czytelnika. Do tego nie zapominajmy o tym, że mimo sytuacji, która
panowała w tych czasach, człowiek może znaleźć momenty, w których się uśmiechnie
lub nieźle zaskoczy. W każdym razie nie zapomnę mojej reakcji, gdy ojciec Fausta
zaczął zagłębiać się w życie intymne swojego syna.
25,5/30
4.
Poprawność
Prolog
„W gardle drapało go, jakby połknął
szczotkę.”
„- Chwała Bogu. - Doktor uśmiechnęła
się z wyraźną ulgą.”
„- Nie strasz go! – Skarciła (z małej litery) go Ewa.”
„Czemu wciąż to powtarzasz, (bez przecinka)
jak jakaś cholerna katarynka?!”
„Janek słyszał, jak zbiegał po schodach.”
Rozdział pierwszy
„(…) na teren„specjalnie
(teren „specjalnie) wyznaczony”
„Jej ojciec był germanistą, wykładał na
Uniwersytecie, ale wyrzucono go z pracy, matka
zaś nie skalała się nigdy żadną pracą.” –
powtórzenie.
„Każde z nich mogło zabrać jedynie
jedną walizkę najpotrzebniejszych rzeczy. Tym
oto sposobem Rachela znalazła się w tym mieszkaniu z walizką” – Powtórzenie.
„Rachela miała powyżej uszu jej szlochów.”
„Jak słusznie podejrzewała, to ona będzie
tą, na którą spadnie obowiązek znalezienia pracy,
ojciec będzie próbował zająć się czymś, co choć trochę będzie przypominać pracę naukową, a matka być może wcale o szukaniu pracy nie pomyśli.” – Powtórzenia.
„Nikt jej nie zmusi do tego, by
wegetować jako Untermensch” – Nie mówię, że to
błąd, ale wypadałoby dać jakieś tłumaczenie, mały słownik lub coś, bo nie
wszyscy czytelnicy wiedzą, o co chodzi i nie wszystkim chce się szukać.
„(…) w kierunku pokoju bez drzwi. Rzuciła walizkę na siennik, po czym przesunęła
oparte o ścianę drzwi tak” – Powtórzenie.
„Choćby nie wiadomo, jak często używał grzebienia oraz
brylantyny, one zawsze wracały do swego pierwotnego stanu.”
„Zerknął w kierunku papierośnicy, ale
Boelke niczego munie (mu nie) zaproponował.”
„Naprawdę, (bez przecinka) zaczynało być z nim
źle.”
„Widział raz czy dwa te same twarze,
czytał o nich, wzeszłym (w zeszłym) miesiącu (…)”
„Otworzył ją szybko, ciekaw, co też poprzedni autor uznał za ciekawe zapamiętania.” – Zamiast ciekawe można było
napisać godne.
„siłuję się z fałszywą ścianką, tylko
po to,
by na nowo odkrywać ten pełen dąsów i żądań tajemniczy ogród****!”
„Cytat zmyślony,ale
(zmyślony, ale) brzmi
wiarygodnie, prawda?”
Rozdział piąty
„jej głowa odskoczyła dotyłu (do tyłu), a stołek, na którym siedziała,
zachybotał się niebezpiecznie.”
„Gruby żołnierz natychmiast się
wyprostował i zasalutował, wyciągając prawicę przez
(przed)
siebie. Chociaż Mentzke wyglądał jak komiczna, świeżo wyszorowana, różowa
świnia,
Boelke nie pozwolił, by zmarszczka gniewu zniknęła z jego czoła.”
„– T-tak jest! – Mentzke zająknął się nieco.”
„Miał wrażenie, że wtedy wszyscy wiedzą
o jego pochodzeniu, dziwią się słabości, z jaką mówi”
„Czuł, że drżą mu dłonie, więc schował je pod biurko. Zacisnął dłonie na kolanach.” – Powtórzenie.
„Chcemy wiedzieć, kim jest Kmicic.”
„Drzwi otworzyła mu matka. Wydawało mu
się, że dostrzega jej lekki uśmiech.” – Mu? Wydawało się komu? Z tego wychodzi,
że Niemcowi.
Rozdział dziewiąty
„Ludzie chodzili chodnikiem tylko pojednej (po jednej) stronie”
„Veit chciał wziąć trzymany przed (przez) podkomendnego przedmiot do rąk”
„Przełamując wszystkie swoje opory,
podszedł to (do) cuchnącego krwią”
„Obierany
(Obie rany)
są blisko siebie
„Wichowski donosił o częstych
spotkaniach młodych w „Marlenie“, o ich młodzieńczych przechwałkach”
„Nie chce, bym się wystawiała naniebezpieczeństwo (na niebezpieczeństwo)”
„Otulała się nim w najzimniejsze,
samotne noce, rozgrzewałanim (rozgrzewała nim)
policzki”
Takie rozdziały to ja lubię, chociaż
przyznam, że powtarzanie słowa czas w
jednym fragmencie było dosyć irytujące. Rozumiem, że to miało swój cel, ale
może dałoby się jednak zrobić coś innego, co?
W każdym razie błędów nie ma dużo,
głównie to sprawki onetu i zdarzają się też powtórzenia, ale nikt nie jest
idealny.
13/15
5.
Ramki
Szablon jednokolumnowy i w tej jednej
kolumnie mamy dosyć oryginalne menu, miejsce na posty, szeroką listę i
statystykę. Zacznę od menu, które na początku dosyć mnie zaskoczyło, oczywiście
pozytywnie. Chociaż przyznaję, że można łatwo się pogubić, to dla chcącego nic
trudnego. Tylko wydaje mi się, że nie zawsze każdemu się chce i przychodzi tutaj
jedynie ze spamem. Jeśli nikt nie umieszcza reklam pod postami i bawi się w
poszukiwanie, to w porządku, ale krótka adnotacja przydałaby się chociaż do
tego elementu. W każdym razie ten tekst razem ze zdaniem z nagłówka są słowami Johanna
Wolfganga von Goethego.
Jam częścią – czyli krótki opis autorki. Zabrakło
mi czegoś o nicku. Nie mówię, że to konieczne, ale mnie osobiście
zainteresował. Sądziłam, że to angielskie słówko, ale w translatorze wyskoczyło
mi, żeby poszukać odpowiedzi w języku szwedzkim i stąd pojawił się Anonimowy. Przypadek czy nie? W każdym
razie po opisie powinno spodziewać się dosyć ciekawego opowiadania, które
przekaże sporo historycznych wiadomości.
Tej siły – czyli słowem wstępu i sądzę, że taka informacja jest dobrym pomysłem. Nikt
nie jest wszechwiedzący, a skoro my nie żyliśmy w danych czasach, to oczywiste,
że nie jesteśmy w stanie idealnie ich odwzorować.
Która wiecznie – jestem chyba zmuszona, by za każdym
razem pisać, o co chodzi. Tutaj zawarte są informacje o opowiadaniu. Widzę
nawet nawiązanie do Fausta Goethego.
Zła pragnąc – fragment opowiadania, który ma
przedstawić bohaterów? Podoba mi się, bo nie są to suche informacje, a coś, co
zmusza czytelników do ruszenia szarych komórek. Chociaż wiadomo, że blog to nie
książka i ludzie czytają go z przerwami, czasami nawet dużymi. Dlatego zakładka
bohaterowie jest dużym ułatwieniem dla czytelników, a czasami nawet dla autora.
Jeśli zostało to tak przedstawione, to od autorki wymaga się takiego
przedstawienia postaci, aby łatwo je było zapamiętać i rozróżniać. Jednak
wypisanie chociażby imion i nazwisk, zawodu lub czegoś tam innego ułatwiłoby
rozróżnianie poszczególnych postaci.
Wiecznie czyni – czyli linki i do tego nie mam uwag.
Dobro – już pisałam, że ukrycie spamu pod tą nazwą dosyć mnie
zaskoczyło. Sarkazm czy może rzeczywiście reklama ma w sobie coś dobrego? Może
przypadek, co?
Teraz mam uwagę, a Autorka pewnie wie,
czego będzie dotyczyć. Każda zakładka zaczynała się cytatem z Fausta Johanna Wolfganga von Goethego.
Dlaczego nigdzie nie jest napisany autor? Omijam belkę. Cały blog ma słowa tego
autora, więc taka wzmianka przydałaby się i nie wymagałaby ona chyba dużego
wysiłku. Nie ukrywam, że ten pomysł mi się podoba i wskazuje na powiązanie z
danym dramatem, ale sądzę, że sama kursywa nie starczy. Nie trzeba od razu przy
każdym cytacie podać twórcy, skoro może mieć to jakiś cel, ale jedna
informacja, w jednym miejscu starczy. Autorka obrazka został podana, więc do
tego nie mam uwag.
9/10
6.
Bohaterowie
Zdecydowanie największą perełką tego
opowiadania jest Faust, niemiecki podporucznik współpracujący z polskim
podziemiem. Zwykle główni bohaterowie są nudni, cała uwaga skupia się na nich
tak bardzo, że ma się ich po prostu dość, a zarazem, co jest chyba
najważniejsze, często powielają schematy, nie ma w nich żadnej odskoczni,
tajemnicy, czegoś, co przyciągnęłoby uwagę. W tym przypadku jest inaczej. Człowiek
zdaje sobie sprawę, że on jest dobry, chce pomóc, ale zarazem widzi w nim jakąś
walkę, albo raczej nękające go rozterki i lęk. On żyje w takim ciągłym stresie,
strachu przed demaskacją, ale w tym wszystkim stara się odnaleźć i dalej
wykonywać swoją pracę, grać na scenie niczym aktor i udawać przed ludźmi, a to
mu wychodzi bardzo dobrze. Mimo wszystko brakuje mi uwypuklenia jego rozterek i
zwrócenia na nie większej uwagi. Owszem to występuje, dosyć często i w różnych
sytuacjach, ale poniekąd jest zagłuszane przez idącą naprzód akcję. Te wszystkie
wtrącenia w postaci pochyłych zdań i idące za Faustem słowo zdrajca są dobrym sposobem na zwrócenie
uwagi na jego stan, ale czasami po prostu miałam wrażenie, że dałoby się to
lepiej przedstawić, dokładniej i jednoznacznie powiedzieć, że ta świadomość
tego człowieka nie opuszcza tak łatwo. Zwrócenie uwagi na to, jak on mówi po
polsku wydało mi się bardziej dobitne i jasne niż ten jego lęk. W każdym razie
w jego historię człowiek chce się zagłębiać, poznawać tajniki jego życia i
przeszłości. On jest taką chodzącą zagadką i za każdym razem, gdy się pojawia,
to na usta wstępuje słowo: Dlaczego? Możemy go znać, wiedzieć, jaki jest, ale w
głowie wciąż siedzi ta jedna rzecz. Dlaczego on zdradził? Jak do tego doszło?
Jak to wyglądało? Jak skontaktował się z podziemiem? Każdy rozdział z nim na
czele niesie ze sobą nadzieję na to, że w końcu pojawi się odpowiedź. Jeśli
będziemy się kierować zakładką o bohaterach, to coś mi się zdaje, że jakiś w
tym udział będzie miała Rachela. Minęło dziewięć rozdziałów i ciekawość nadal
nie jest zaspokojona, więc coś tu nie gra. Jednak jeśli mowa już o Racheli, to
należałoby zwrócić na nią uwagę. Jest to kobieta silna, bo musi być silna, bo
wszystko dźwiga na swoich barkach i ta siła jest jej potrzebna, aby przeżyć w
getcie. Tutaj widać, że ona stara się jakoś żyć, odnaleźć w tym miejscu,
popadając w nałóg, ale zarazem przeżywając swoje słabości. Jej pragnienie
ucieczki, więź z rodziną i przyjaciółmi sprawia, że nie wiadomo, co stanie się
później, co ona zrobi i jaką podejmie decyzję. Do tego dochodzi jeszcze Faust i
ich pierwsze spotkanie. Co takiego ich łączy? Co będzie ich łączyć?
Jednak kolejną zaletą tego opowiadania
jest przedstawianie różnych wydarzeń z punktu widzenia innych postaci. Tak
poznajemy Barbarę, Czarnego, Kubę, Janka, Ewę i ich problemy, życie oraz
związek z Faustem. To w pewien sposób przybliża ten świat, żyjących w nim ludzi
i całą sytuację. Postacie są różne i tę różnorodność można łatwo dostrzec, co
bardzo się ceni.
4,5/5
7.
Komentarze
Znalazłam aż jeden SPAM i to pod
Prologiem. Pewnie to tylko jakieś małe przeoczenie. W każdym razie komentarze
są, a zarazem jakieś krótkie rozmowy. Spamownik też jest i tam lądują wszelkie
reklamy, więc nie mam po co bardziej rozwodzić się nad tym tematem.
5/5
8.
Punkty dodatkowe
+ za Fausta;
+ za oryginalność, pomysłowość i
ciekawe wykorzystanie dramatu Goethego;
+ za stworzenie tak fascynującej
opowieści, którą chce się czytać.
Plus trzy.
Nie ma to jak przed drugą w nocy punkty
liczyć. Mam nadzieję, że się nie pomylę.
Łącznie punktów mamy 83.
Ocena: bardzo dobry (5)
Gratuluję i życzę powodzenia w dalszym
pisaniu!
Najmocniej przepraszam za zwłokę. Ciężko
było mi ubrać w słowa to wszystko, szczególnie przy końcu, a poza tym…
przydałby mi się porządny kopniak.
Dafne, niechcący zakryłam komentarz do
Ciebie. Pewnie i tak byś go przeczytała, ale jednak wolałam o tym wspomnieć.
Matko, Novuś, jakie Ty tasiemce piszesz. :D Nie żebym miała coś przeciwko, tak tylko mówię.
OdpowiedzUsuńTak, widziałam, przyszło powiadomienie na maila. :)
Tasiemiec? To jest moja najkrótsza ocena tutaj. :D Chociaż nie powiem, że przy pierwszym wrażeniu jakaś magiczna siła kierowała moją ręką. ^^
OdpowiedzUsuńO, nie pomyślałam o takiej możliwości. :)
W odpowiedzi na Twoje, Dafne, pytanie. Widzę, że jestem pierwsza w Twojej kolejce, a po przenosinach, zgaduję, wylądowałabym na końcu kolejki Efrim. Jako że w trakcie czekania, aż Efrim by do mnie doszła, zdążyłabym chyba zgłosić się do ponownej oceny (gdyby mi taki pomysł zaświtał), to dziękuję ślicznie za ofertę, ale jednak pozostanę u Ciebie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło,
Bardzo dziękuję za tak szczegółową, dobrą analizę. Mam jednak kilka uwag. A raczej chciałabym wytłumaczyć, co i dlaczego, odpowiedzieć w jakiś sposób na twoje pytania.
OdpowiedzUsuń1.Czy każdy epilog musi być eksperymentalny i oryginalny? Czy może wyglądać jak tekst właściwy. Moim zdaniem może, więc taki jest. Kolejna sprawa – nie widzę sensu w opisywaniu szpitala, skoro narracja jest jedynie pozornie trzecio osobowa. W tym fragmencie narratorem jest chłopak, który jest skołowany i zestresowany, więc opisuje tylko to, co ledwo widzi i to, co słyszy.
2.W rozdziale pierwszym dźwięki zewnętrznego świata są pominięte specjalnie, bo chciałam skupić się na małym świecie Blumów, na rozpaczy Ireny i zrezygnowaniu Chaima. Wiem, że przez to tekst wydaje się być uboższy, ale nie pasowało mi to do konwencji. A opis Janka wycięłam przez przypadek, muszę mieć chwilę, żeby to naprawić.
3.Nie wyjaśniłam stopnia Heinricha? Ups, moje potknięcie.
4.Ten tramwaj był gett owy, więc pasażerami byli Żydzi. Nie są opisani, bo tutaj znów jest narracja pozornie trzecio osobowa, na narratorem jest Rachela, która jest tak zdenerwowana, że ledwo co widzi, ledwo co słyszy. Tak, pokój przesłuchań jest pusty prócz tego stolika i dwóch krzeseł. To w końcu pokój przesłuchań.
5.Półmrok przy trupie był, bo to było w bramie. Takim przejściu przez budynek. Nie wiem, dlaczego miałabym tłumaczyć inaczej ten półmrok, skoro wyraźnie jest napisane, że wszystko dzieje się w bramie.
6.Heinrich Boelke i rozmowa o lupanarach, czyli element komiczny – jak rozumiem, wywołał interesującą reakcję. I bardzo dobrze!
7.Zakładka „dobro” - tak to sarkazm.
8.Rozterki Fausta – nie ukrywajmy, że to dopiero początek. Z każdym rozdziałem jest tego więcej. A otaczające go tajemnice – przy tej postaci zastosowałam zabieg retardacji historii poprzez jego wspomnienia i o tym jeszcze będzie wspomniane. Nie wszystko na raz, nie wszystko. Rozdziałów będzie około 30, więc nie wiem, dlaczego miałabym od razu odkryć wszystkie karty. Właściwie ta postać jest stworzona po to, by ciągle pytać „dlaczego”.
Epilog? Raczej Prolog. Po prostu nie wydał mi się czymś odrębnym i odbiegającym w jakiś sposób od akcji, odebrałam to jako zwykły rozdział, a nie specyficzny początek pisany nawet tekstem właściwym. Zabrakło mi czegokolwiek o szpitalu, co mogłoby wskazać w jakiś sposób to zszokowanie, więc zwróciłam na to uwagę. Podobnie było w innych sytuacjach. Zabrakło mi jeszcze paru słów, które odniosłyby się do tego i nawiązały także do bohaterów i ich obecnego stanu, a przy okazji wzbogaciłyby otoczenie. Tego, co było w pokoju przesłuchań właściwie się domyśliłam, wyłapując to i owo z tekstu. Najwyraźniej nie zrozumiałam, o co chodziło z tym przejściem i bramą w kamienicy, więc tak to odebrałam. Brama to dla mnie zwykła brama, więc stąd ta reakcja.
OdpowiedzUsuńCo do Fausta, to nie napisałam, aby od razu odpowiadać na pytanie "dlaczego". Wskazałam tylko, że to, jak on zostaje napisany wywołuje napięcie i zachęca czytelnika do tego, aby czytać dalej i szukać odpowiedzi, co według mnie jest bardzo dobre. Nie chodziło mi o natychmiastowe wyjaśnienie tego, nigdy w życiu. Taki zabieg właśnie w jego postaci bardzo mi się spodobał.
Pozdrawiam
No tak, miałam na myśli prolog.
OdpowiedzUsuńA co do reszty - aha, dobra, już wszystko wiem, dzięki za odpowiedź.
Dodałyśmy Waszą ocenialnię do współpracy na osla-lawka.blogspot.com. Liczymy na to samo, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMam sprawę do Novy. Zmieniłam szablon, mimo, że jestem pierwsza w kolejce, ale proszę o zrozumienie mojej motywacji - wyszło na jaw, że zamówiona przeze mnie praca jest zwykłym plagiatem. Nie mam zamiaru popierać kradzieży i żerowania na czyjejś ciężkiej pracy, więc musiałam usunąć całą grafikę wykonaną przez bleachową. Mam nadzieję, że to nie problem.
OdpowiedzUsuńOcenkę pisz śmiało. Zanim ja znajdę pomysł na nowy szablon i jeszcze chętną do współpracy graficzkę... xD W każdym razie, liczę się z tym, że punktów za szablon zgarnę niewiele, ale nic to - i tak w ocenie najbardziej mnie interesuje treść, a cyferki swoją drogą.
OdpowiedzUsuńAle tu cisza ^^.
OdpowiedzUsuńNo niestety...
OdpowiedzUsuń