środa, 19 grudnia 2012

[553] http://yaoi-abunai.blogspot.com

Ocena inspirowana opinią Dziabary z Opieprzu.

Adres bloga: yaoi abunai
Autor:  abunai niku
Oceniający: morth
Pierwsze wrażenie [3/10pkt]
    Nie sądzę, żeby to była najlepsza ocena w moim życiu na rozpoczęcie, ale to w sumie zabawne, już od wstępu kogoś... Stłamsić, czy to dobre słowo w obecnej chwili? Ach, co się będę zastanawiał, przecież to i tak nie ma znaczenia. Prawdę mówiąc w nocy z czwartku na piątek postanowiłem sobie wypisać na brudno błędy, nieścisłości i rzeczy, które mi się ogółem nie podobają, a także parę słów pierwszego wrażenia, w którym to się właśnie trochę bezcelowo produkuję. W sumie uwag wyszło około trzy całe strony zapisane dość skrupulatnie i drobno zeszytu a5, a został zaledwie pod względem pomyłek wszelakiego rodzaju opracowany pierwszy rozdział i niewielka, wręcz niezauważalna część rozdziału drugiego. Prawdopodobnie więc można sobie wyobrazić co czuję, męcząc się w dalszym ciągu z tymże wytworem szkaradnym, ale jak mus to mus – przejdźmy w końcu do faktycznego pierwszego wrażenia, a nie spoilerowania bez konkretnego celu.
    Prawdę mówiąc liczyłem na coś miłego, sielankowego, trochę przyzwoitego i na poziomie jako pierwszą ocenę, coby się pokazać z nie do końca fatalnej strony, ale niestety dobór bloga przeze mnie samego nie pozwolił mi na to.
    Pierwsze-pierwsze wrażenie nie było jakieś niesamowicie negatywne. Wziąłem Cię do swojej kolejki głównie dlatego, iż, nie ukrywam, tematyka Twojego bloga była jedną z bliższych mi do wyboru, poza tym szablon pozwalał mi przypuszczać, że nie jest aż tak źle z treścią, jak to mój siódmy zmysł uważał. Niestety dodatkowa umiejętność to ta wredna gadzina, że zwykle ma rację i tym razem też się nie pomyliła. Ale to już nie należy do pierwszego-pierwszego wrażenia, a przecież to o nim w dalszym ciągu jest mowa. Zwróciła moją uwagę czcionka nagłówka, albowiem lubię ją używać, jednak nie sądzę, by na blogu była dobrym posunięciem i sugerowałbym zmianę, ale o tym może później.
    Rzuciło mi się prawie od razu w oczy to, że najprawdopodobniej lubisz Coelho, co niemal od razu się potwierdziło. Cytat ładny w belce, ale tak pospolity, że niemal chce się wymiotować, widząc go po raz kolejny, i znów, i jeszcze raz... W całej mojej karierze oceniającego, blogera i pisarza (amatorskiego, nigdy tego nie ukrywam), ale także człowieka na zbyt wielu stronach można to zobaczyć. Zrobiło się to nudne. Co więcej, widzę, że czerpiesz z niego inspirację i jest dla Ciebie jakby... Guru? Powiem Ci więc w tajemnicy, że to, co on ubiera w książki, sentencje i cytaty to nic więcej, jak zwykłe życiowy fakty, które zna każdy, ale wielu ludzi o tym zapomina. Dla ścisłości, lubię go sobie czasem poczytać, ale bez przesady, naprawdę – są pewne granice, a o nich w treści, bo właśnie w niej zauważyłem ciut przesadną inspirację i włączania w to owego pisarza, zupełnie niepotrzebnie zresztą.
    Dalej w notatkach mam już same powypisywane błędy, drobne uwagi i tego typu szczegóły z zacnym dopiskiem „Im dalej w las, tym więcej chorowitych drzew” gdzieś na marginesie. Przędziemy w takim razie na bieżąco. Nie zabrałem się jeszcze za adres bloga, ale to dlatego, że nie jest dla mnie w pełni zrozumiały – jeśli chodzi o „yaoi”, to oczywiście, nie mam żadnych wątpliwości co do treści, „abunai” nie mówi mi natomiast zbyt wiele, przyznaję się, że mój japoński został opanowany zaledwie w kwestii paru słów zbyt podstawowych, aby zagłębiać się w całą resztę. Całokształt wygląda jednakże estetycznie i w mojej opinii dość interesująco, co było kolejnym czynnikiem, dla którego w ogóle zajrzałem i przygarnąłem Twoją pracę pod swoje skrzydła. Wydaję mi się, że ze względu na krótkość i w miarę chwytliwość, problem z zapamiętaniem adresu jest raczej stosunkowo niewielki, choćby przy moim prywatnym giganciku, który posiadam. Próbowałem tę drugą część adresu przetłumaczyć, ponieważ pojawia się ona też w Twoim pseudonimie, jedyne co znalazłem to parę szlaczków i tłumaczenie, jakoby było to słówko „niebezpieczny”. Jeśli tak faktycznie jest i dobrze translator się spisał, to należą się mu brawa, Tobie za logikę w działaniu to już nie bardzo, ale pozostawię sobie złośliwości na później – na przyszłość, jeśli tytuł Twojego bloga zawiera słowa pochodzące z języka obcego to bądź łaskawa umieścić w którejś z uniwersalnych informację o nich. Kiedyś na jakimś blogu o twinceście był taki słowniczek z boku, gdzie osoba nie będąca za pan brat z niemieckim mogła w pełni zrozumieć treść i nie być pokrzywdzona w żaden sposób ze zrozumieniem wszystkich zwrotów – poza tym, mając adres, który z języka polskiego brany nie jest, przydałoby się to umieścić dla pełnego zrozumienia o czym chcesz prawić.
    Blog jest o erotyce, przynajmniej w zamierzeniu o tym właśnie miał być, w praktyce... Wyszło porządne sito z marmuru – o co chodzi z marmurem, wyjaśnię później, bo to temat na większą pogadankę. Treść jest adekwatna co do ostrzeżeń, widniejących tuż pod nagłówkiem – i znów powtarzają się słowa już wymienione, przynajmniej w teorii miały być odpowiednie. W rzeczywistości niewiele można nazwać prawdziwą erotyką, czy przemocą w tymże opowiadaniu. Bardziej przypomina mi to bardzo kiepską komedię, próbę zrobienia czegoś dobrego. Efekty... Jakie efekty?
    Kolorystyka utrzymana w czerwono-czarno-białym tonie, pasuje to wszystko do siebie pod tym względem, więc tutaj raczej zastrzeżeń nie mam. Za to sam rysunek Itachiego i Paina... No cóż, wiele do życzenia pozostawia, o tym jednak niżej.
    Jedną z pierwszych rzeczy, które rzuciły mi się w oczy podczas przeglądania tego bloga były emotikony już na wstępie w dziale „o mnie”, co skutecznie sprowadziło mnie na ziemię i zaleciło szczególną ostrożność i jakieś leki uspokajające najlepiej. Skoro osoba pisząca opowiadanie w takim dziale, który między innymi ma przekonać do Ciebie czytelnika robi podstawowe błędy tego typu – wszelakiego rodzaju buźki to pisać możesz na komunikatorze, nie na blogu, gdzie przedstawiasz siebie. Zresztą, to nie jedyne miejsce, gdzie podobny wyraz Twojej osobowości, albo bezmyślności (trudno stwierdzić) można zaobserwować – niemal w każdej notce tuż przed rozdziałem, a w jednym miejscu i w opowiadaniu spotkać idzie przynajmniej jedną emotikonę. I po co Ci one?
    Nie jestem zbyt pozytywnie nastawiony już na wstępie. Lepiej wezmę chyba kask i dobrą kawę, a także jakieś uspokajające, bo mam wrażenie, że jeszcze wielokrotnie wyzwę Cię od wszystkich diabłów i pożałuję solennie. Nie powinienem brać tego czegoś pod swoje skrzydła, szkoda, że nie jesteś nieregulaminowa, mógłbym sobie odmówić i nie krzywdzić się dłużej. Niestety, nie ma tak.

Grafika [10/15pkt]
    Po pierwsze, nie widzę informacji do jakiej przeglądarki internetowej został owy szablon dostosowany.
    Wspomniałem wcześniej, że kolorystyka, jaka panuje na blogu wpasowuje się w moje osobiste gusta, miałem bowiem szablon w tych kolorach, a nawet posiadam w podobnym klimacie w dalszym ciągu. Dziwnie natomiast został nagłówek umieszczony. Te paski wokół są nieproporcjonalne, zauważyłaś? A więc szablon nie jest aż tak dopracowany, jakby się zdawało na pierwszy rzut oka, nie został nawet równo wstawiony nagłówek, nie wspominając o reszcie, co do której mam wątpliwości. Pozostając dalej przy głównym rysunku, kwitnącym na tymże blogu widać Itachiego i Paina. Pomijam już fakt, że wszystko jest czarne i oni także, przez co bardzo dużo rzeczy wtapia się po prostu w siebie i nijak idzie do odróżnienia – na przykład przy odrobinie dobrej woli można stwierdzić, że jest tam płaszcz Akatsuki, niemniej jednak stwierdzić to można tylko po domysłach, tło jest za ciemne i na dobrą sprawę wyłaniają się z niego tylko twarze. Opaska na czole Paina, jak i wyżej wspomniany ubiór należący do kwestii stricte związanych z oryginałem, a jego tu nie ma.  Nagłówek trochę zbyt duży, a cytat na nim też ma ten defekt. Trochę to nieestetycznie wygląda. Radzę zwęzić go i zmniejszyć litery, nie wspominając o tym, że lepiej by było zmienić w ogóle cytat.
    Tło całego bloga to motyw z trzema rewolwerami. Z uwagi na tematykę tejże mangi, bardziej pasowałyby katany, czy inne bronie białe tego typu, a nie palne. Niemniej jednak, tu jest podobna kwestia, co wyżej – opowiadanie i tak odbiega kompletnie od oryginału, jednak ten motyw mógłby być zbędny.
    Wygląd to ogółem jedyne, co Ci na tym blogu w miarę wyszło. Jest dużo lepszy, niż treść. Czytelna czcionka w kolorze białym na ciemnym tle gwarantuje, iż nie będzie chociaż problemu z czytaniem tego szmatławca.
    Sugeruję zmianę zdjęcia w bohaterach, zrobienia dwóch oddzielnych przedstawiających głównych bohaterów i do nich napisanie nowego opisu, z uwzględnieniem charakteru, osobowości, wyglądu, cech charakterystycznych i tym podobne. Wnioskuję o to dlatego, iż na dziesięć przepytanych osób tylko ja zauważyłem, że na obrazku jest też Itachi, cała reszta nawet go nie zauważyła. Poza tym, jest tam z prawego profilu ukazany, kompletnie bez twarzy, a to raczej nie o to chodzi.



Treść [1/30pkt]
    Widząc tę tematykę, stwierdziłem „Jak można zepsuć yaoi?”. Tak, zgadza się, byłem nastawiony niezwykle pozytywnie, co mnie samego nawet zdziwiło. Nieczęsto oceniam tego typu opowiadania, prawdopodobnie dlatego, iż ludzie pałający się tym działem przeświadczeni są o tym, iż takich rzeczy się nie zgłasza do ocenialni. W sumie nie jest to takie dziwne rozumowanie, bo rzadko kiedy spotykam się z ludźmi chętnie czytającymi i wypowiadającymi się o związkach męsko-męskich w opowiadaniach. Jak już zasugerowałem, miałem wielkie nadzieje, co do tego tworu. Znacznie bliżej moim upodobaniom jest parting SasuNaru, nie ukrywam, ale co do innych też nie mam obiekcji. Nie przedłużając dłużej, rozczarowałem się tym, co znalazłem na tym blogu. Jeśli mam być szczery, to wątpię, czy masz faktycznie tyle lat, ile podałaś, że masz. Podobny poziom pisarski i poniekąd intelektualny, który można wywnioskować z słów przed rozdziałami („mało komci to rozdziałek bez seksiku”) reprezentowałem mając lat jedenaście-dwanaście. Obecnie wszedłem miesiąc temu w dorosłość, przynajmniej teoretyczną i nie wyobrażam sobie, żebyś faktycznie była moją rówieśniczką. Z drugiej strony dobrze wiem, jacy są moi znajomi w tym samym wieku, a niekiedy dużo starsi, więc chyba nie powinienem być aż tak zdziwiony. Na ich szczęście, jak ktoś nie potrafi operować słowem na tyle, by pisać, nie robią tego i nie kaleczą psychiki innych osób, co Ty poczyniłaś z zadziwiającą skutecznością i wydaję mi się, że łatwością.
    Przede wszystkim, sposób Twojego wypowiadania się, czyli też tworzenia (zbyt duże słowo) plasuje się gdzieś na poziom podstawówka-gimnazjum. Tematyka, choć nieoryginalna mogłaby być dobrym rozwiązaniem, gdyby została pociągnięta przez kogoś choć odrobinę znającego realia życia prostytutki. Będąc gdzieś w tak młodym wieku, jak już wyżej wymieniłem też zaczynałem powoli wkraczać w świat pisania. Dość wcześnie napisałem pewne „opowiadanie” - dlaczego w cudzysłowie? Trudno to było faktycznie nazwać jakąś opowieścią, było krótkie, bez wyrazu, bez wyraźnego pomysłu i przyświecało tejże „twórczości” to samo, co Tobie teraz – byle więcej pozytywnych opinii, nawet jeśli wcale na nie nie zasługiwałem. I nie zasługiwałem, po latach przeczytałem to nieszczęsne pseudo opowiadanie i powiem Ci, że załamałem się poziomem, jaki tam reprezentowałem. Pisałem o tym, czego nie doświadczyłem i o czym pojęcia nie miałem – zupełnie jak Ty teraz. Każdy, myślę, że od tego zaczyna, od samego dna, by powoli wspinać się ku lepszemu. Chciałem więcej opinii, pozytywnych oczywiście, w związku z czym zgłosiłem swoje opowiadanie do oceniania. Nie pozostawiono na mnie suchej nitki, byłem naprawdę zszokowany i zawiedziony. Dostawałem tyle pozytywnych komentarzy pod rozdziałami, a gdy podałem blog do oceny został zrównany z błotem. Poddałem się i na długi czas odstawiłem pisanie opowiadań, zajmując się pisaniem czego innego. Kto by pomyślał, że mój blog (co prawda, pamiętnik refleksyjny, ale jednak wypowiadam się tam, doceniono moje lekkie pióro, bogate słownictwo – to, co kiedyś zostało obrażone; od tamtego czasu jednak minęło wiele lat i podczas nich pracowałem nad swoim warsztatem literackim) będzie jednym z wyróżnionych, między innymi na Shibuyi. Dlaczego to opowiedziałem? Pragnę pokazać Ci na przykładzie, że pomimo tego, iż w obecnej chwili Twoje pisarstwo ma się dosyć... Tragicznie, to jednak nie oznacza to, że będziesz taka cały czas. Polecam dużo czytać, ale i pisać. Ja przestawiłem się na wiele lat na pisanie rpg, robię to po dziś dzień i naprawdę muszę przyznać, że taka forma zabawy dużo mnie nauczyła.
    Zacznę może jednak już przechodzić do prawowitej oceny, bo póki co mówię dużo i dosyć bezsensu. Zaznaczam, że przeczytałem wszystkie rozdziały, pozostawiło to w mojej głowie niesamowitą, negatywną spuściznę – mam wrażenie, że wszystkie zwoje mi się poprzepalały w mózgu, zdecydowanie nie powinnaś tego teraz pisać z tak ubogim słownictwem i marnymi umiejętnościami. Jako że ocena wszystkich rozdziałów byłaby zbyt długa i obfita, a także męcząca, pozwolę sobie na to, by wnikliwie, na łamach tej wypowiedzi, omówić zaledwie parę części. Podsumowanie spróbuję zrobić odnośnie wszystkich. No to jedziemy.
    Wspomniałem już wcześniej, że Twoje opowiadanie jest dalekie do pierwowzoru. Świat „Naruto” nie ma tu raczej racji bytu, zgodne są imiona i tylko w daleko idącej teorii wygląd. Nie byłoby to kwestią rażącą, gdyby treść tego Twojego opowiadania była na poziomie – niejednokrotnie czytałem teksty wyjęte z rzeczywistości mangi z zachowanymi zaledwie bohaterami, dostosowanymi w niewielkim stopniu do świata wymyślonego przez autora. Efekt był ciekawy, interesujący i przyjemny. Prawdopodobnie próbowałaś osiągnąć to samo, Tobie natomiast ni w ząb to nie wyszło. Pisanie na podstawie osób istniejących, czy też fikcyjnych, ale wymyślonych przez kogoś innego ma to do siebie, że powinno się trzymać pewnych realiów. Jeśli zmienia się jedno, powinno pozostać drugie. Gdyby zmianie uległo tylko otoczenie, natomiast bohaterowie byliby tacy, jak powinni być, myślę, że nikt by się do tego nie czepiał. Tymczasem zrobiłaś coś zupełnie innego, niepodobnego do tego, do czego podobne być powinno. Używasz ich imion i nazwisk, ale nic poza tym. To raczej niewiele ma wspólnego z rzeczywistym fanfickiem – no, chyba że takim zrobionym w bardzo złym stylu, to tak.
    Rozdział pierwszy. „Słońce chyliło się ku zachodowi, a on siedział na parapecie w swoim małym pokoiku i przyglądał się temu zjawisku z parapetu.” To, co najbardziej się rzuca w oczy, to błąd na wstępie. Ledwo czytać zaczynasz, a już masz pierwsze powtórzenie, dotyczące miejsca, w którym siedzi główny bohater – parapet. Nieszczęsny parapet, prawda? Już mam ochotę nacisnąć czerwony krzyżyk w prawym górnym rogu, ale i tak dość długo i mozolnie idzie mi uporanie się z tym tworem groteskowego żartu, nie opowiadania. Przykro mi... Nie, w zasadzie nie jest mi przykro, że jestem osobą, która Cię uświadamia – nie pierwszą zresztą, konkurencja shiibuyi także powiedziała wiele dobrego na temat Twojego, pożal się Boże, opowiadania. W kwestiach błędów i licznych powtórzeń będę miał okazję wypowiedzieć się później, dlatego też w tej chwili odpuszczę sobie zdecydowanie, postaram się natomiast skupić na tej niesamowicie porywającej (czy ktoś jeszcze zauważył tę drobną ironię w tejże wypowiedzi? Nie chciałem... Ta, jasne.) fabule. Niewiele trzeba było czekać, by perełki określeń się zaczęły pojawiać. O ile sporadycznie w innych opowiadaniach, ale co ciekawe, tylko związanych z „Naruto”, idzie spotkać określenie oczu Sasuke jako „onyksowe”, o tyle cała reszta, którą tworzysz brzmi po prostu bardziej jak śmieszny żart, niż faktyczne próby niepowtarzania zwrotów. Wymyślasz tak, że aż głowa boli.
„- Nie - zamruczał gardłowo Pain”. Szczerze mówiąc, gardłowe mruczenie przypomina mi dużo bardziej kota, niż podnieconego mężczyznę – czyżby Pain ewoluował w małego pchlarza? Gdzie ogonek, gdzie ogonek?!  I kolejne urocze określenie, „hematytowe”, ciśnie mi się na usta pytanie dość niecenzuralne, a ponieważ w tej ocenialni spotkać idzie damy, a przynajmniej młode persony, które szkoda byłoby sprowadzić na złą drogę, powstrzymam się dzielnie. Zapewniam Cię, że żadna z Twoich nastoletnich czytelniczek nie ma pojęcia co ten zwrot znaczy – sam mam wątpliwości, czy Ty wiesz. Cała masa udziwnień nie jest potrzeba, to opowiadanie samo w sobie jest już groteską, naprawdę. Przystopuj! Wczoraj wpadłem przypadkowo na blog, który tak naprawdę okazał się czymś w rodzaju badań do artykułu. Tematyka stricte nie leżąca w moich klimatach ze względu na zbyt intensywne natężenie twarzy ostatnio popularnego wokalisty pop. Chodzi w tej anegdotce o to, że owa persona dobrze stwierdziła – wydawałoby się, że za pisanie opowiadań będą się brać tylko Ci, którzy mają jakieś predyspozycje ku temu, nie wsadzają masy udziwnień w treść przez siebie pisaną i ma to jakieś ręce i nogi. Było też sporo też o poprawności językowej i tego, że analfabetyzm powraca – poniekąd trudno tego nie potwierdzić, jak się czyta niektóre twory nastolatek, czy też nawet to Twoje cudo... Nie mówię, że masz błędy ortograficzne, ale one to nie wszystko. Brak tu poprawności merytorycznej, brak sensowności i po prostu... Poprawności. Ale o tym jest odosobniona rubryczka, która w całej swej rozciągłości pozwala mi na liczne zburzenia w tej kwestii, tu skupmy się na dość wątpliwej głębi w tekście.
„Przy innych jesteś taki wyrafinowany, a przy mnie się rumienisz!” - słowo daję, rozbawiło mnie to i rozbroiło doszczętnie. Och, to nie żart? Doprawdy? A może jednak? Przecież brzmi jak żart! Przeczytałem całe to opowiadanie i słowo daję, on z wyrafinowania ma tyle, ile ja z daleko pojętej kultury – gwarantuję, że niewiele. Wydaję mi się, że nie bardzo znasz słowa, których używasz – zresztą, te moje gdybania niestety się później potwierdzą i to dość dosadnie. Być może chciałaś go w ten sposób przedstawić, a także, nie wykluczam, i siebie, w opowiadanie wsadzając całą masę słów kompletnie do tejże tematyki nie pasujących – zamiast bawić się w kolejne wymyślne określenia, popracowałabyś nad fabułą, kreowaniem bohaterów, po prostu nad swoim pisaniem. Dziwne określenia nie sprawią, że tekst będzie lepszy. Co najwyżej bardziej groteskowy. Wiem jednak, że póki co, napisałem zaledwie jedno takie określenie, a ciągle o nich wspominam. Pozwolę sobie jednak zacytować większość przeze mnie znalezioną pod koniec tej części oceny, coby ubarwić innym czytanie (nie tylko Ty, niki, będziesz to czytała; zapewne Dafne, czy inne dziewczęta z ocenialni również, ponieważ przyjęły mnie dość na ślepo tylko ze względu na to, gdzie wcześniej pałałem się zabawą w wydawanie opinii – nigdy jednak nie mówiłem, że ocenianie to jest kwestia obiektywna, to tak w gwoli ścisłości, gdyby ktoś coś miał mi do zarzucenia). Kontynuując, jest tu bardzo ubogi opis pocałunku, który pozwolę sobie zacytować: „Mimo to gdy tylko pomyślał o tych cudownych chwilach, rozluźnił się i rozchylił swoje zwilżone już usta i wpił się w gorące wargi swojego szefa. Całowali się przez dłuższą chwilę, aż zabrakło im powietrza.”. Dość ubogi opis, jak na opowiadanie dotyczące głównie seksu, seksualności, szeroko pojętego współżycia i intymności. Szczerze mówiąc w wieku lat dwunastu pisałem lepsze rzeczy, a o całowaniu wiedziałem tyle, co nic. W kwestiach współżycia wcale nie jest lepiej u Ciebie z opisami. Rzecz dzieje się prędko, bez konkretnych rzeczy. W zasadzie brzmi to bardziej jak nieco bardziej obfite wspomnienie o zbliżeniu, które z początku miało być opisem, ale jakbyś w ostatniej chwili z tego pomysłu zrezygnowała. Równie suche i przykre fakty powtarzają się parę razy w opowiadaniu, co w zasadzie naprawdę nie jest zadowalające. Tematyka jest jaka jest, nie czarujmy się, chodzi o seks (co lepsi pisarze potrafią to ładnie i zgrabnie przedstawiać jeszcze w współgrającej fabule, coś się ciekawego dzieje w odpowiednim tempie, jest intrygująco – tego od Ciebie nie oczekiwałem, mówię tylko, że można), jednak w tej kwestii, choć powinna być to najbardziej rozbudowana rzecz w całym opowiadaniu, to... Jest ubogo. Prawdopodobnie dla piszczących czternastek to wystarczy, ale nie dla kogoś, kto z pisania przy odrobinie starań mógłby żyć. Nie zadowala mnie to. Zdecydowanie nie. Chciałaś się czegoś podjąć, ale kompletnie Ci to nie wyszło. Tę tezę potwierdza pierwsza scena łóżkowa w pierwszym rozdziale (czyż to nie za szybki rozwój wydarzeń? Zero budowania napięcia, zero fabuły i przedstawienia postaci w piętnastu rozdziałach też zero). Pozwolę ją sobie zacytować i dogłębnie, a także trochę wulgarnie skomentować: „I wtedy poczuł, jak trzy palce na raz wsuwają się w niego.
- Agrhh… - jęk rozkoszy wydobył się z jego gardła, a paznokcie pozostawiły na plecach kochanka czerwone ślady.
- Uwielbiam, jak jęczysz. Szczególnie gdy jęczysz przeze mnie. – Rudowłosy ugryzł chłopaka w ucho i wtargnął w nie językiem. – A teraz pokażesz, jak naprawdę potrafisz jęczeć i krzyczeć.
Obrócił szybko Itachiego tyłem do siebie i nie czekając na nic, wszedł w niego jednym, szybkim ruchem.
Twardy, mięsisty członek zgłębił się w nim aż po samą nasadę, napierając na delikatne wnętrzę kruczoczarnowłosego chłopaka, który był w stanie jedynie jęknąć. Ów jęk był zarazem połączeniem wyrazu bólu jak i rozkoszy.
Pain nie czekał, aż chłopak się przyzwyczai do nowego uczucia. Posadził Itachiego na parapecie i zaraz zaczął się ostro w nim poruszać. Bez czułości, bez uczucia. Rżnął go, a Itachi pojękiwał. Wyginał swoją bladą, łabędzią szyję, przesuwając palcami po plecach rudowłosego.
- Ja zaraz... - wysapał, kiedy ruchy Paina stawały się coraz szybsze. Główka penisa muskała jego prostatę, doprowadzając do wybuchu rozkoszy. Doszedł pomiędzy ich splecione w pożądliwym uścisku ciała. Nie minęła chwila, a Pain również doszedł, wystrzeliwując ciepłe nasienie w środku czarnowłosego.
- Spisałeś się - powiedział, wysuwając się z Itachiego, który jedynie przełknął ślinę i potaknął.
Zimna szyba dotykająca jego pleców kontrastowała z jeszcze obecną sensacją obecności gorącego penisa rudowłosego w jego ciasnym wnętrzu. Światło księżyca prześwietlające przez szybę było równie chłodne jak ona sama. Równie chłodne jak teraz Pain, którego dłonie jeszcze ściskały go za biodra, zaciskając palce mocno na smukłych udach. Pewnie będzie miał ślady, zawsze miał ślady - czerwone i wyraźne na jego porcelanowej skórze.” Już pierwsze zdania utwierdzają mnie w przekonaniu, że pojęcia w tym, co piszesz nie masz żadnego – nawet takiego, wziętego z oglądania filmów pornograficznych, czy czytania podobnych treści do tych, które tworzysz, tyle że z wyższej półki. Nie wiesz jakie to uczucie posiadania w sobie palców, nie wiesz też, czy to boli, czy nie – dążysz ślepo w te tematy, mając zaledwie liche podstawy, zapewne zaciągnięte od koleżanek „po fachu”, również pałających się amatorskim próbowaniem pisania, co z faktycznym pisarstwem ma tyle wspólnego... Radzę w tejże chwili wsunąć w siebie trzy palce, oczywiście w tę zacną dziurkę w pupce, coby faktycznie wiedzieć w czym jest rzecz i o czym piszesz, mieć pojęcie przynajmniej w kwestii bólu. Pragnę Cię też uświadomić, że cała ta zabawa z przygotowaniem w seksie wcale nie jest taka bezsensu, na jaką się z początku wydaję. Jesteś kobietą, więc zwykle u Was odbywa się stosunek pochwa-penis z całkowitym wyłączeniem pośladków w działanie. W związkach męsko-męskich, jak już pewnie zauważyłaś, sytuacja ma się nieco inaczej, jest to bowiem zabawa odbyt-penis. Czym się to różni? Ano tym, że pochwa jest z natury wilgotniejsza. Przygotowanie pochwy do stosunku jest prostsze, niż zrobienie tego samego z dziurką w pupie. Wymaga też mniej cackania się, bo sama w sobie jest mokra. Z seksem analnym już tak przyjemnie nie jest i trzeba nawilżyć samemu – czy to śliną, czy nawilżaczem, a najlepiej i tym, i tym. Nie można też zapomnieć, że dziurka w pupie jest dużo bardziej ciaśniejsza. Ręczę za to, że nie byłby w stanie się tam po prostu wbić trzema palcami od razu i żeby jeszcze to Itachiemu sprawiało rozkosz, a zaraz chwilkę po tym penisem – jaki by on tam „mięsisty” nie był. Nie ma takiej możliwości. Radzę więc wpierw sprawdzić realia, a dopiero potem pisać o czymś. Trzeba mieć pojęcie trochę większe, niż to, gdzie się wsuwa penisa, pisząc bloga związanego stricte z seksualnością i współżyciem. Kolejna rzecz, to ten wspomniany już „mięsisty” członek – co Ty, kiełbasę chcesz zrobić z penisa? Kanibalem być zamierzasz? Bardziej zabawnego i żałosnego stwierdzenia nie widziałem. Aż zabolało, naprawdę, jak można określić członka „mięsistym”, na bory tucholskie... A po całym stosunku Pain tak po prostu wstał i chciał wyjść? Tak szybko? Zero zadyszki, zmęczenia, chwili odpoczynku, mięknącego członka, kontemplacji założenia kondoma, czegokolwiek?! No i gdzie tu realizm? Dawno poszedł spać. Już o porcelanowej skórze to lepiej, żebym nic nie wspominał. Gdzieś dalej będzie marmurowa klata – idź lepiej na architekturę, projektowanie wnętrz, czy cokolwiek takiego, zostaw pisanie ludziom, którzy faktycznie potrafią to robić, ewentualnie dużo ćwicz i nie pokazuj tego, co na razie robisz w internecie. Zrobisz przysługę ludzkości. Idąc dalej, gryźć to też nikt Cię nie gryzł.
    Idąc dalej, ale nie za daleko, dowiedzieć się mogę, że są marmurowe parapety, porcelanowa wanna, złoty kurek w tejże wannie, schody z ręcznie rzeźbioną balustradą,  Itachi zmęczył się schodzeniem z nich tak bardzo, że aż się spocił - „inwazja członka Paina” bowiem dalej dawała się we znaki. Czytając ocenę daną Ci przez naszą konkurencję, o której wspomniałem już gdzieś wyżej, trudno nie przyznać racji w wielu kwestiach owej oceniającej – jedną z tych racji jest to, że opisany przez Ciebie budynek bardziej pasuje do ekskluzywnego hotelu, takiego pięciogwiazdkowego, a nie do burdelu, w którym stadko chłopców się sprzedaje i faktycznie, prócz paru rozterek, jakie posiada Itachi na samym początku opowiadania, które to zostały ledwo co nakreślone w rozdziale pierwszy, wszyscy wydają się być zadowoleni z tego, że obcy mężczyźni wpychają w ich odbyty swoje członki i dostają za to pieniądze. Alfons w postaci Paina też im nie przeszkadza – bo to przecież takie normalne. Kolejny dowód na to, że realizm w tym opowiadaniu nie ma głosu – być może wcześniej przez bardzo krótką chwilę próbował zaistnieć, ale prawdopodobnie został zbyt szybko stłamszony. Dość przykre.
    Pragnę zauważyć, że tę ocenę piszę dość długo i to fragmentami – dłuższe wczytywanie się w te Twoje wymyślne i pozbawione większego, głębszego sensu zdania sprawiają, że cholernie męczą mi się oczy i mózg. Naprawdę, jeszcze aż tak nie miałem nigdy – dość przykre, bo sporo rzeczy bez polotu czytałem i chyba nigdy nie było z oceną takich problemów, nawet jeśli tematyka była nie w moim stylu, albo blog był o jakiejś znienawidzonej postaci w książce (na moje nieszczęście miałem okazję oceniać opowiadanie o Ginny Weasley, które pomimo wszystko po prologu zapowiadało się na interesujące, a wyszła papka, po czym autorka obruszona na pół świata, że zdołałem obrazić jej styl pisania bez pokory i zastanowienia stwierdziła, że cóż dla niej jedna słaba trója, skoro cała reszta ją uwielbia; good for her, chciałoby się rzec, to na pewno pozwoli jej w nauczeniu się czegoś i sprawieniu, że nawet cięty na osobę, o której treść jest, czytelnik będzie w stanie zainteresować się opowieścią). Na początku liczyłem, że wraz z mijanym czasem poprawi się jakoś znacząco Twój sposób składania zdań, czy czegokolwiek, liczyłem na cud, krótko mówiąc, ale nie doczekałem się i przestałem wierzyć też w to, że się doczekam – nie ma co się łudzić.
    Czytając dalej Twoje opowiadanie, pozostawiając już daleko za sobą kolejne nic nie wnoszące do oceny anegdotki i dygresje, boli chyba najbardziej jedna rzecz. Z Itachiego zrobiłaś emocjonalnie pustą  pindę, która płacze, gdy kredka się rozmaże (co boli jeszcze bardziej, naprawdę ją używa i naprawdę zachowuje się jak dmuchana ciota). Korci mnie, by dramatycznie spytać „Gdzie ten bezwzględny ninja, do cholery?!”, ale zaraz zdrowy rozsądek powraca i informuje mnie, że przecież trzymanie się pierwowzoru i choć cząstek mangi, z której wzięte są postaci jest tu nie do zaobserwowania. Twój Itachi to emocjonalny wrak, płaczący dlatego, że jakiś głupi facet go nie chce. No zlitujcie się, naprawdę, takie powody do smutku? Cholera, ja bym dla niego znalazł trzysta innych. Choćby fakt, że idiota nie poszedł za bratem, gdy ten się dowiedział, że ten go okłamywał. Sam fakt, że jest dziwką, na boga! Czy to już nie wystarczający powód? Trochę wybiegam poza ten pierwszy rozdział,  wybaczcie. Zapewniam Cię, że jeśli użyjesz wykrzykniku, czy znaku zapytania zaledwie raz w zdaniu, to wystarczy – sam fakt, iż napiszesz to wielokrotnie nie sprawi wcale, że będzie to bardziej wyraziste, czy wyrazi frustrację, niepewność, albo złość. Takie emocje przekazujesz słowami, swoimi opisami, które są dalekie od porównywania części ciała do marmurów, porcelany, czy innych tego typu określeń. Nie wiem jak Ty, ale ja zastanawiałbym się nad tym, czy się obrazić za takie słowa – do znajomych też w ten sposób mówisz? Nie? To na litość boską, po co Ci było porównywanie w opowiadaniu do tego, czy tamtego? Liczyłaś na to, że przekombinowanie da lepszy efekt – nie dało.
Poza tym, nie „macał”, bo to nie jest rozmowa Twoja i Twojego chłopaka, czy dziewczyny, a opowiadanie; „dotykał” wystarczyłoby w zupełności i wyglądałoby znacznie estetyczniej, poprawniej i profesjonalniej. Niniejszym w ten sposób kończę ocenę rozdziału pierwszego. Podsumowując, podobne sito podobałoby mi się parę lat temu, gdy emocjonalnie i psychicznie byłem na tym samym etapie. Obecnie, gdyby nie to, że jestem zmuszony do czytania  tego ze względu na ocenę, nie spoglądałbym na to dłużej, niż konieczne, by stwierdzić, że to naprawdę kiepski twór i po prostu porzuciłbym dalsze wgłębianie się w treść tego czegoś głównie dla własnego spokoju. Tematyka to moja działka, ale cała reszta jest po prostu fatalna – zero fabuły, zero rozwinięcia bohaterów, zero czegokolwiek. Nic, tylko wyrzucić do śmietnika. Radzę to przemyśleć, bo skoro mam ochotę uciekać już po pierwszym rozdziale, który to ocenia się bardzo długo, wolę nie myśleć co będzie w dalszym ciągu. Chciałbym na tym skończyć, ale prawdopodobnie samo powiedzenie, że resztę przeczytałem i moja opinia wynika z całokształtu nie przejdzie u szefowej tej ocenialni, zmuszony więc jestem pracować w dalszym ciągu z grymasem malującym się na moich ustach.
    Rozdział drugi. To, co zapomniałem prawdopodobnie zaznaczyć, a powinienem na początku pierwszego rozdziału – ze względu na to, że w chwili obecnej ocenia zajmuje dziewięć stron a4 czcionką times new roman rozmiar 12 pozwól, że nie będę przewijał do góry – w Twoich słowach do czytelników przed rozdziałem używasz stanowczo zbyt dużo emotikonów. Jest ich tak pełno, że to aż boli. To pierwsze samobójstwo, jakie popełniasz – nie, cofnij, drugie, emotikony w dziale „o mnie” zdecydowanie zajęły zaszczytne, najwyższe miejsce na podium. Niemniej jednak, nie rób tego. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że przynajmniej w opowiadaniu czegoś takiego nie robisz, prócz nieszczęsnego jednego razu, jako „dop. autorki”, który nie wnosi kompletnie nic do rozumienia tekstu czytanego, ale o tym później, jeśli dojdę do tegoż fragmentu, a jak nie, to jeśli nie zapomnę wypomnieć niżej. Kolejną rzeczą, którą zauważyłem, to to, że w owych treściach do czytelników używasz takich słów, jak „nocia”, czy „komcie”. Srsly? Ile Ty masz lat, pięć? Zaczynam się zastanawiać, czy ten blog nie jest na takiej samej zasadzie jak ten, o którym już wcześniej wspominałem, będący zaledwie badaniem do artykułu. Dlaczego o tym myślę? Bo to niemożliwe, żebyś robiła to na serio i nie kręciła sobie żadnych żartów w tej kwestii. Definitywnie nie wierzę w to, żebyś była moją rówieśniczką – albo to ja jestem jakiś nie na swój wiek, albo to Ty cofnęłaś się w rozwoju; zastanawiam się co bardziej prawdopodobne.
    Wypowiadając się jednak apropo, czego nie czynię w tejże chwili, zaczynamy oceniać rozdział drugi. I już na dzień dobry ciekawe kwiatki.
„Łypnął na Paina wściekle, mierząc go przez chwilę wzrokiem, po czym uśmiechnął się wężowato.” - serio wychodzi na to, że muszę się zapisać na jakiś kurs do Paina. Uśmiechać się wężowato, olaboga, też tak chcę. O pomarańczowych włosach wspomniałem już w poprawności, nie będę się więc bez powodu powtarzał, „Deidara przerwał mu tylko głośnym "blabla" i oparł się o stół, wypinając biodro. Miał na sobie fikuśny różowy top z cekinami układającymi się w napis "art is a BANG!", a na swoje krągłe pośladki włożył czarne leginsy, doskonale uwydatniające wszystko, co trzeba. Do tego wszystkiego założył buty na koturnie - liliowe z masywnym przodem, który zdobiły ćwieki. Och, tak, Deidara był największym miłośnikiem butów, jakiego znali członkowie Akatsuki!”, załamało mnie to. Już wiem gdzie mam się kierować, gdybym kiedykolwiek chciał spedalić niemiłosiernie swoje postaci. Okej, nie mogę zaprzeczyć, że lubię wyraźny podział pomiędzy dominującym, a uległym, ale na boga, są pewne granice i na pewno nie chciałbym mieć w łóżku tworu tak przegiętego, jak przedstawiasz to w tym opowiadaniu – co najsmutniejsze, praktycznie każdy w Twoim burdelu wygląda w taki sposób, a poza tym, dziwkę stać na włoskie buty – good for you. Albo nie wiesz, jakie są zwykle realia prostytutek, albo nie znasz ceny tych butów – a to nawet taki debil w kwestii mody, jak ja kojarzy. Na pewno nie są warte parędziesiąt złotych, jakby się wydawało. O wypinaniu biodra, krągłych pośladkach i innych rzeczach to już nie wspomnę. O przedrostkach i nazywaniu kogoś po japońsku już ktoś mówił, mianowicie persona, która wcześniej Cię oceniała. Dla mnie, na ogół, nie gra to za bardzo roli, ale wówczas, gdy nagle strzeliłaś coś takiego ni z gruszki, ni z pietruszki, wcześniej nikogo w ten sposób nie tytułując i nie dając wyraźnych znaków ku temu, iż będziesz to robiła... To po prostu wyglądało, jakbyś nagle postanowiła być pro i wykorzystać to, bo wiesz, że się tak mówi. Ot i cały powód. A czemuś takiemu mówię zdecydowanie nie.
    Trudno nie zgodzić się też z kwestią, iż jeśli używasz wszędzie języka polskiego, a słowo, które chcesz napisać po angielsku jest przetłumaczalne na polski i nie weszło do słownika, to możesz z powodzeniem użyć polskiej formy, nikt Cię za to nie zje i nie połknie. Oczywiście mowa jest o momencie, w którym Deidara podekscytowany swoją pomysłowością proponuje „shopping”. Zakupy. Po prostu. Pominąłem perełkę, o której wspomnieć miałem wcześniej, więc, pozwólcie, zacytuję ją sobie i pośmieję się: „Klasnął w dłonie i jednym szybkim ruchem wszedł (xD dop.   autorki) do kuchni.”. I cóż było w tym takiego zabawnego, ktoś mi wyjaśni? Żarcik, dotyczący kwestii seksualnych? Naprawdę? Powtórzę to pytanie, ile Ty masz lat? Co ten dopisek wniósł? Pozwolił mi bardziej zrozumieć ten tekst? Był niezbędny do egzystencji którejś z postaci, albo Twojej lub co gorsza, mojej? Nie wydaję mi się. Jest zbędny. Nie rób dopisków, jeśli nie masz do wyjaśnienia czegoś, co jest niezbędne do zrozumienia tego, co piszesz – na przykład wytłumaczenie jakiejś tradycji japońskiej, do której nawiązujesz, do jakiegoś święta, czy tego typu rzeczy. Emotikony są niepotrzebne, zaśmiecają, wprowadzają nieporządek. Nie rób tak więcej.
    A ten cytat uplasował się dość wysoko jako mój faworyt i kulinarny smaczek tego opowiadania – droga autorko, nigdy nie robiłaś sobie obiadu i mama wszystko podstawiała Ci pod nos? Dość przykre, że opisałaś na blogu danie, które kompletnie nie ma sensu. „Rzeczywiście, jego kolacja była… właściwie to nie była. Znad rondla unosił się dym, kolorowe przedtem warzywa i różowiutkie mięso były teraz czarne jak piekło, czyli całkiem zwęglone. Musiał działać szybko, bo olej osiągnął aż tak wysoką temperaturę, że lada moment a jego niedoszła kolacja ulegnie samozapłonowi.”. Naprawdę nie wiem, czy powinienem w ogóle to komentować, samo w sobie jest taką głupotą, że aż boli. Jeśli chciałby robić tego typu jedzenie, mógł użyć patelni, ale zgoda, z odrobiną dobrej woli i rondelek może posłużyć za patelnię. W parę sekund takie danie spalić się nie mogło – co najwyżej odrobinę przypalić, przyrumienić bardziej, ale nie więcej – z pewnością nie mogło dojść do samozapłonu. Jest to temperatura, mniej więcej, super novy – być może niewiele mniejsza. Zwykła kuchenka i zwykły olej takiej temperatury nie jest w stanie utworzyć. Ba, najlepsze kuchenki do pieczenia osiągają około 220 stopni Celsjusza. To dużo za mało, by miał miejsce samozapłon. Good for you. Aż boli. Też bym się gapił, jak Sasori z Deidarą, jeśli na moich oczach ktoś by doprowadził do takiego niespotykanego zjawiska. W tym momencie, muszę przyznać, ręce mi opadły i chciałem już naprawdę definitywnie uciekać. Dafne jednak zmusiła mnie subtelnymi słowami, bym skończył jak człowiek tą ocenę i jak najprędzej zapomniał o tym, co tu widziałem – perspektywa pozbycia się tych strasznych rzeczy z głowy jest faktycznie kusząca, więc brnę w to mało chętnie dalej.
    Zastanawiam się, dlaczego główny bohater nie mógł wziąć ze sobą zamówionego jedzenia, na przykład poprosić o pudełko na wynos, czy coś takiego – poza tym, zwykle fast food dba o to, by dany posiłek można było zjeść praktycznie wszędzie.
    Jedna z bardziej kiczowatych stron w tym opowiadaniu niestety właśnie nastała, kiedy to zachwycony bohater dostrzegł na wystawie w księgarni pewną niesamowitą książkę, której cytatów autora na tymże Twoim tworze jest co niemiara. Wcale mnie to nie zdziwiło, wybór książki także nie, choć sam fakt olśnienia i późniejsze idealizowanie słów pisarza było dosyć... Dziwne? Tak, to chyba dobre słowo. Zastanawiałem się, czy już dzwonić po psychiatrę dla Itachiego, bo jego zachowanie jest dalekie od normalnego. Kolejną rzeczą, jaka jest dość zastanawiająca, to fakt, że wcześniej była mowa o dość późnej porze, jak na zakupy („- Shopping? O tej godzinie? – parsknął Itachi. Sarkastyczny uśmiech pełen ironii wypłynął mu na usta. – Puknij ty się w łeb, Deidara.
- Oj Itachi, Itachi. Jest dopiero pół do dziewiątej, a sklepy w centrum handlowym zamykają najwcześniej o dwudziestej trzeciej. Przynajmniej te sklepy, które są warte mojej uwagi, un. Te które zamykają wcześniej, rzecz jasna, są gówno warte.”) znalazł otwartą księgarnię. Pomijając fakt, że nie znam żadnej galerii, w której większość sklepów czynna jest do tak późnej pory (najdłużej prosperuje chyba spożywczak), sklepy odzieżowe i takie typu empik zamykają się jeszcze wcześniej, to fascynacja zwykłą książką Paulo Coelho jest dość komiczna w mojej opinii. O chowaniu czegoś „za pazuchę” lepiej też się nie wypowiem jakoś szczegółowo, napomknę tylko, że na pewno ludzie nie patrzyli na niego ze zdziwieniem, czy spod skórzanej kurtki wystawała siateczkowa bluzka i książka, która na pewno odznaczała się pod ubraniami. Nikt z pewnością na to nie zwrócił uwagi. O parzącej okładce książki to nawet boję się wspominać,mam wrażenie, że Itachi jest na jakimś haju, proponuję odwyk. Spróbuj no komu powiedzieć, że Cię lektura parzy, to wyśmieje i zacznie się zastanawiać o psychiatryku dla Ciebie. Powrotem i poinformowaniem Paina o powrocie (po co? I tak ma go w dupie.) kończy się ten rozdział pełen bólu – mojego, oczywiście.
    Wielokrotnie już wspominałem, że przeczytałem całe to opowiadanie, niemniej jednak każdego z osobna rozdziału omawiać nie zamierzam, bo szybciej bym skoczył z krawężnika, niż to zamierzenie doprowadził do końca. Wybranie kolejnego rozdziału do głębszej analizy było o tyle trudne, iż wszystkie przedstawiają sobą podobny poziom, w niektórych oczywiście jest więcej błędów, w innych odrobinę mniej. Zachowanie Itachiego jednak skłoniło mnie do przyjrzenia się jednej z ostatnio dodanych części.
    Rozdział czternasty. Wita nas rozmową, którą główny bohater słyszy przez sen. Jest on nieprzytomny, ale co tam. Już z poprzednich rozdziałów, których zapewne inne oceniające nie czytały, by się nie krzywdzić możemy się dowiedzieć, że Itachi został pobity przez jakiś mężczyzn, którymi kierował Naruto i ma on konflikt z Painem. Pobitego chłopaka, bo trudno mówić o nim, jak o przedstawicielu płci męskiej dorosłej dostarczono pod drzwi i się kuruje, natomiast obiekt westchnień Itachiego chciał popełnić samobójstwo i prawie mu to wyszło, ale oczywiście ubrany w sukienkę i buty na wysokim obcasie (sukienka była czerwona i z piórkami) zakochany onyksowowłosy (bo skoro czarne, to czemu nie, prawda?!) że się tak wyrażę, coby nie powtarzać ciągle imienia, uratował go. Został wzięty następnie za kobietę, potem za mężczyznę, poznał swego brata, ale ten brat nie wie o tym, że to brat, bo wziął go za babę. Potem Itachi przedstawił się jako Kakashi dla niego, utrzymywali kontakt i nagle, niestety, prawda wyszła na jaw. W tym właśnie rozdziale dowiadujemy się, w jaki sposób to przebiega. Przyznać trzeba, że sposób, w jaki Sasuke dowiedział się prawdy był dość zabawny dla mnie, choć też oklepany – niczego ciekawego i niespotykanego niestety nie wymyśliłaś w tej kwestii, a szkoda. W każdym razie urażony i zły młodszy brat Itachiego wybiera teatralnie z pomieszczenia, budynku i w ogóle idzie w cholerę, a co robi główny bohater? W teorii, gdyby mu na nim zależało, no to by za nim pobiegł, nie? Przynajmniej tego się ludzie spodziewają. Tymczasem on sobie poszedł w ślinkę z Painem i zaczął się z nim oczywiście chędożyć. Rozbroiło mnie to całkowicie w sposób absolutnie negatywny i sprawiło, że więcej nic do dodania nie mam poza tym, iż to jest po postu żałosne. I jeszcze jeden moment, który jest kwintesencją tego opowiadania: „- Wiesz - zaczął fioletowooki schrypniętym głosem. Nachylił się nad twarzą czarnowłosego. Itachi uniósł dłoń i dotknął policzka kochanka. I nieomal nie umarł z rozkoszy, kiedy Pain polizał jego palce. - Jesteś jak narkotyk - kontynuował rudowłosy. - Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. - Rude włosy musnęły policzek Itachiego, kiedy Pain rozpoczął językiem powolną wędrówkę po jego klatce piersiowej. Westchnął, kiedy zęby Yahiko skubnęły jego sutek. - A następnego dnia chcesz więcej. - Język stworzył wilgotną ścieżkę po płaskim brzuchu, aż do pępka, wokół którego zatoczył finezyjne koło. - I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg... - Ręce mężczyzny wsunęły się pod materiał spodni, podczas, gdy Itachi rozpływał się w uniesieniu, a coś na obrzeżach mózgu zaczęło analizować słowa Paina. Rudowłosy kolejnym szybkim ruchem pozbył się jego spodni wraz ze slipami. - To jednak poczułeś już jej smak i...
- Wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować - dokończył nagle ze zdziwieniem czarnowłosy. To był... Nie zdołał dokończyć myśli, gdyż Pain ponownie zaatakował jego usta.”. Gdy cytujesz czyjeś słowa w swoim opowiadaniu, bądz łaskawa albo od razu zaznaczyć to w cudzysłowie, a poprzez gwiazdkę, numerek czy cokolwiek innego zaznaczyć na końcu rozdziału czyje to są słowa i skąd pochodzą, albo po prostu ich nie używaj. W chwili obecnej wygląda to, jakbyś bezprawnie usiłowała przyjąć jako swój czyjś cytat.
    Więcej w stanie napisać apropo opowiadania nie jestem, nie mam już na to ochoty i niektóre z Twoich przewinień zostało wypunktowane. Inne mogę wymienić już poza oceną, ponieważ jest to i tak żmudna robota, ocenianie kogoś. Chciałaś być oryginalna, a przynajmniej interesująca – takie sprawiasz wrażenie – jednak wyszło, co wyszło. Dość duża porażka.  Nie wiem co mogę więcej powiedzieć, ponadto, co znaleźć można powyżej. Radzę poszukać sobie innego hobby, a przynajmniej nie zamęczać nim innych ludzi.
    Podobnych fabularnie opowiadań jest tysiące, warsztatowo niestety też. Teraz każdy myśli, że może zacząć pisać – i owszem, może, ale żeby to od razu publikować bez poprawek w internecie, to już zdrowa przesada. Za moich czasów jeszcze utrzymywało się to, że jak ktoś pisać nie potrafił, to raczej nie umieszczał tego dalej, a w zaciszu własnej pracowni starał się poprawić błędy. Ja popełniłem błąd, wypuszczając surowe i okropne „coś”, za co dostałem swoją porcję negatywnych opinii, które przyjąłem do siebie i myślę, że wykorzystałem całkiem dobrze. Twoje opowiadanie jest bez polotu, a niekiedy zdarza Ci się nie wiedzieć o czym piszesz – choćby te nieszczęsne wpadki z współżyciem, pocałunkiem, czy gotowaniem jedzenia przez Itachiego.
    Obiecałem, więc spełniam obietnicę – przedstawiam liczny zbiór przymiotników, tak barwnych i nie pasujących do tematyki, rozpraszających, aż w końcu wkurzających, że to aż boli; enjoy: onyksowe, hematytowe, agatowe, oberżyny, wężowaty uśmiech, pomarańczowo-rudo-czerwone włosy (przymiotniki używane wymiennie, co dziwne), kruczoczarnowłosy, mlecznoskóry (bo na pewno był stworzony z mleka, a jak!) itd. Tego jest naprawdę dużo, jeśli macie ochotę się pośmiać z abstrakcyjnej twórczości owej panienki, zapraszam do przeczytania „I hate everything about you”.

Poprawność [1/15pkt]
„jasny rumieniec” - takie określenie padło w Twoim opowiadaniu. Być może się mylę, ale takiego określenia nie ma, nie spotkałem się z czymś takim. Delikatny, subtelny, uroczy, intensywny, ale jasny/ciemny?   
„Słońce chyliło się ku zachodowi, a on siedział na parapecie w swoim małym pokoiku i przyglądał się temu zjawisku z parapetu.” Przy odrobinie sprawdzania tekstu, czytania go sobie na głos, czy zainwestowania trochę czasu w dobrą betę i takich błędów by nie było. Tymczasem pierwsze zdanie opowiadania i już jest powtórzenie – ale żeby się jeszcze na tym kończyło, można by Ci to wybaczyć. Tymczasem jest tego znacznie więcej, nie wszystko jednak pozapisywałem, a treści, choć bezwartościowej, jest dość dużo, to trochę utrudnia cytowanie i znajdowanie odpowiednich rzeczy.
 „Głos Paina stał się nagle twardy, z podbiciem z zimnej stali.” - chyba powinienem się na jakieś kursy do Paina zapisać, skoro jest w stanie uczynić coś takiego, by jego głos można było dotknąć i by był on twardy; mistrz, powiadam. I jeszcze żeby miało podbicie, no no... Brawo.
„Dłoń Paina była szybka i zwinna jak olimpijski lekkoatleta” - hit, ale nie jedyny w tym opowiadaniu. Gdy widzi człowiek przed swoimi oczyma takie porównanie, trudno w zasadzie sobie wyobrazić podobną zwinność. Olimpijski lekkoatleta powiadasz. Próbuję sobie jakiegoś skojarzyć, u którego to wymagana jest szybkość na miarę zawodowego biegacza, lecz w dłoniach, ale cholera, nic mi nie przychodzi do głowy. Jakaś pomoc? Czyżby na rzut oszczepem, kulą, czy innym badziewiem był jakiś ukryty patent w szybkości ponadczasowej i dlatego Ci ludzie są tak zajebiści? Czyżbym właśnie odkrył sekret życia?!
Ze względu na czystą złośliwość zacytowałbym bieliznę, „która poszybowała w tylko jej znanym kierunku”, ale chyba postanowię być miły choć przez parę sekund. Poza tym, usta zaciskające się na „różowym guziczku zwanym sutkiem” też powinny być jakieś opatentowane. Wydawało mi się, że sutek to sutek, a guzik to guzik – a tu taka niespodzianka. Całe życie się czegoś człowiek uczy i oto efekty, jak widać.
Wspomnę też o tym, że to „och” jest poprawne, nie „oh”. Tej drugiej formy używa się w języku angielskim, a pragnę Ci przypomnieć, że „tworzysz” w języku polskim. Trzymaj się więc tego. Szczególnie, gdy w jednym zdaniu piszesz tak, a w drugim inaczej. Warto się zdecydować.
„kruczoczarnowłosego chłopaka” - i wydało się, że nie piszesz w żadnym programie do pisania, ani Word, ani OpenOffice, dosłownie nic. Jak wół podkreśla, że takiego słowa nie ma w słowniku języka polskiego. Połączyłaś dwa słowa i jesteś zadowolona. Albo kruczowłosego, albo czarnowłosego, a nie masło maślane. Nie sądziłem, że ktoś jest w stanie tak daleko pójść w słowotwórstwo.
„Odgarnął długie jedwabiste włosy z czoła […]” - po „długie” powinien być przecinek, którego dziwnym trafem nie ma.
Wielokrotne, niepotrzebne powtarzanie wykrzykników, czy znaków zapytania, o czym mowa była w rozdziale pierwszym.
Pomarańczowy, rudy i czerwony to są różne kolory, pragnąłbym Cię w tym uświadomić. Nazywanie w ten sposób kolor włosów tego samego mężczyzny, który o dziwo nie farbuje mija się trochę z celem. Emotikonów jest multum, ale to zostało wyszczególnione w treści gdzieniegdzie i mówiłem tam o tym, więc tu sobie daruję – wspominam, że za to odejmuję też punkty. Kruczoczarnowłosy to w ogóle hit, ale o tym już mówiłem, więc pozwolę sobie po raz kolejny się nie powtarzać bezsensu.
Gdy w treść wplatasz myśl bohatera, używaj do tego cudzysłowa i/lub czcionki pochyłej, na przykład, by ten fragment się wyróżniał i wyglądał faktycznie jak jego nagła myśl, a nie dalszy ciąg narracji.
„nasycone ciało kochanka” - faktycznie na myśl przychodzi chemia. Czyżbyś miała ku niej pociąg? Pomyśl o szkole w tym kierunku, ale nasycanie ludzi to sobie daruj.



Ramki [8/10pkt]
    Układ strony wygląda mi na prawostronny. Jeśli się mylę, można poprawić. Jest liczba wyświetleń, „o mnie” z masą buziek. Informacje jednak są ogółem jasne i klarowne. W menu znajduje się zdjęcie bohaterów – mogłabyś je umieścić w oddzielnej postronie, choć i tak nie wygląda najgorzej. Znaleźć można archiwum bloga, choć wolę szybką listę. Znalazło się miejsce na linki, które zapewne czytasz, oglądasz i aktywnie śledzisz. Wszystkie linki działają, a nawet czytasz twórczość Dream – czytaj, czytaj, może się czegoś nauczysz. Podstrony z ocenialniami działają i mają się dobrze, najwidoczniej. Do wielu się zgłosiłaś. Tylko po co...? Dział „obserwatorzy” i „członkowie” według mnie jest niepotrzebne. Z powodzeniem można to wyrzucić.


Bohaterowie [0/5pkt]
    Kompletnie nie udane nakreślenie bohaterów. W treści opowiadania nie mogę się zbyt wiele dowiedzieć, poza tym, że Pain ma jakieś problemy osobowościowe, gdzie zmienia zdanie co chwilę, raz jest negatywny, raz pozytywny, miły, chamski, niech się zdecyduje; a Itachi to wychuchana dupka, fanatyk dziwnego, bardzo niemęskiego wyglądu i makijażu. Skupiasz się głównie na wyglądzie, ale też, o dziwo, nie aż tak. Przywiązujesz większą uwagę do dziwnych określeń wyglądu, niż do faktycznego opisania, wyróżnienia cech szczególnych zarówno fizycznych, jak i osobowości. Jest to sztuczne, widać, że całkowicie nieprzemyślane. Wygląda to tak, jakbyś o nich pisała tylko ze względu na ładne twarze, a nie na faktyczną znajomość ich postaci z mangi, czy anime. Przykre jest to, że choć nie czytałem i rzadko kiedy oglądałem „Naruto”, to najwidoczniej wiem więcej o tychże postaciach, niż Ty tu przedstawiłaś. Wszystko w tej kwestii jest płytkie, niedopracowane, nieinteresujące – a może tak, byłoby, gdybyś chociaż zarysowała ich charakter. W obecnej chwili nie ma na ten temat ni zdania, wszystko skupia się tylko i wyłącznie na scenach erotycznych, których to poprowadzić też nie jesteś w stanie.

Komentarze [3/5pkt]
    Na blogu spamownika nie zauważyłem, a więc komentarze dotyczące reklam, ocen czy tego typu rzeczy są też pod rozdziałami, co nie do końca dobrym jest posunięciem. Z drugiej strony widać, autorko, że bardzo lubisz jak najwięcej pochlebnych opinii, a nawet samo to, by licznik ładnie wyglądał, w związku z czym prawdopodobnie spamownik Ci nie potrzebny, bo przecież im więcej, tym lepiej. Treści opinii są w zatrważająco dużych ilościach pochlebne i dotyczą opowiadania, chociaż niejednokrotnie mam wrażenie, że ludzie po prostu poupadali na głowę. Poziom tego opowiadania po prostu jest tak niski, że aż załamuje.

Punkty dodatkowe [+4 lub -4]
    Nie omieszkałem sobie odjąć Ci trochę punktów, ponieważ mam taką możliwość. Odejmuję Ci więc cztery punkty, czyli tyle, ile mogę najwięcej. Za co? Już mówię. Kompletnie nieudane przedstawienie bohaterów. Nieumiejętność prowadzenia scen erotycznych, a pisanie o nich bloga. Opowiadanie całkowicie pozbawione realizmu; nie posiada żadnych cech z mangi, z której wzięte są osoby występujące w tym tekście. Lepiej by było, gdybyś całkowicie zmieniła imiona postaci – dlaczego imiona? Cechy charakterów, które raczyłaś umieścić w opowiadaniu – a są to szczątkowe informacje – nie pasują do pierwowzorów. A skoro mogę to powiem też, że za nazwanie mnie dziewczyną też odejmuję punkty, o!
    Powodów odjęcia tych punktów mógłbym wymieniać jeszcze długo, to by wymagało jednak powtórzenia wszystkiego, co już zostało napisane. Nie chcę mi się, czuję już i tak, że mój mózg dawno się roztopił.



Zdobyłaś 12 punktów, co daje Ci ocenę niedostateczną.
Pozdrawiam i życzę powodzenia w rozwoju.

120 komentarzy:

  1. 1.
    Oh my, oh my.
    Pierwsze Wrażenie wygląda jak bardzo radosny potok słów, nad którymi oceniający nie ma jakiejkolwiek kontroli.

    "Jak można zepsuć yaoi?". Chyba żyłeś bez internetu przez bardzo długi czas. Znalezienie slashu na sensownym poziomie to naprawdę wyzwanie.

    " Podobny poziom pisarski i poniekąd intelektualny, który można wywnioskować z słów przed rozdziałami („mało komci to rozdziałek bez seksiku”) reprezentowałem mając lat jedenaście-dwanaście."
    Yeah, wypowiadanie się na temat wieku autorki na podstawie czegoś, co jest dżołkiem.

    " Nie przedłużając dłużej"
    C-c-c-combo breaker!

    "Będąc gdzieś w tak młodym wieku, jak już wyżej wymieniłem też zaczynałem powoli wkraczać w świat pisania."
    Mnie się wydaje, że autorka wolałaby czytać o swoim opku, niż o Twoim opku.

    " Zacznę może jednak już przechodzić do prawowitej oceny"
    Oh my, oh my! XD Prawowita ocena! Ocena zgodna z prawem, czyli dwa poprzednie punkty i wywód o swoim opku, to były takie... występne?

    "opowiadanie jest dalekie do pierwowzoru", " Jeśli zmienia się jedno, powinno pozostać drugie."
    Mam nadzieję, że tutaj (cytat 1) jest literówka. A poza tym, to trzasnę sobie facepalma.
    Jeżeli pisze się maior AU/fusion crossovera, to niestety, ale bohaterowie również ulegają pewnym zmianom na podłożu psychicznym. Po prostu nie są w stanie posiadać takich samych doświadczeń, ukształtowały ich zupełnie inne wydarzenia; nie mogą więc w pełni przypominać swoich odpowiedników z mangi. Przykładowo, weźmy sobie Sasuke - przeniesiony w czasy współczesne nie miał raczej szans doświadczenia wymordowania całego swojego klanu plus dwudzestoczterogodzinnej powtórki z rozrywki, jaką zafundował mu braciszek, bo w obranym świecie shinobi nie istnieją, tak samo jak Sharingan i jego wariacje. W wyniku tego motywacje i cała podstawa tworząca bohatera zostaje zmodyfikowana raczej potężnie. Owszem, utrzymanie podobieństwa do kanonu jest ważne, ale w tym przypadku przeginanie akurat w tę stronę jest nieszczególnie wskazane.
    (To jedna z przyczyn, dla którego nie znoszę przenoszenia bohaterów w jakiekolwiek realia)

    " fanfickiem "
    FanfiKiem lub FanfiCem. "CK" jest fufu, bebe, kaka!

    Oh. Najpierw dbasz o to, żeby przypadkiem przekleństwem nie zgorszyć dam i młodzieży, a potem cytujesz smut i toczysz mały wykładzik na temat seksu analnego. Konsekwencja FTW!

    " Pragnę zauważyć, że tę ocenę piszę dość długo i to fragmentami"
    A ta wiedza pomoże autorce ocenianego opowiadania, bo...?

    " w owych treściach do czytelników używasz takich słów, jak „nocia”, czy „komcie”."
    Co, do diabła, masz do toczenia luźniejszego dialogu z czytelnikiem i zdrobnień? A/N-y nie służą do prezentowania sobą wartości literackich, tylko do zakomunikowania czegoś czytelnikowi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2.
      "albo to ja jestem jakiś nie na swój wiek, albo to Ty cofnęłaś się w rozwoju; zastanawiam się co bardziej prawdopodobne."
      To jest niesmaczne. Nie jesteś tutaj od oceniania autorki, tylko od oceniania jej tekstu. Najazdy na osobę autora mówią kilka rzeczy o Tobie. I są to raczej brzydkie rzeczy.

      " z pewnością nie mogło dojść do samozapłonu. Jest to temperatura, mniej więcej, super novy – być może niewiele mniejsza. Zwykła kuchenka i zwykły olej takiej temperatury nie jest w stanie utworzyć. "
      Y... teges... olej plus wysoka temperatura równa się ogień. Szczególnie, jak dostarczy się nagle tlenu (przy konkretnie wysokiej temperaturze i kropla wody może doprowadzić do zapłonu :D). Widziałeś może gotowanie przy użyciu woku? Cholernie często dochodzi do małego zapłonu i zdecydowanie nie jest to temperatura supernowej. Szczególnie, że oleje mogą być wykorzystywane jako paliwo do Diesla. W silniku zdecydowanie nie masz supernowej.

      "Gdy w treść wplatasz myśl bohatera, używaj do tego cudzysłowa i/lub czcionki pochyłej, na przykład, by ten fragment się wyróżniał "
      Zależy od obranego typu narracji.

      " nie udane"
      Serio?
      _

      Ocena ocenionej dużo nie pomoże, bo to głównie pienia duszy oceniającego. Zawsze wydawało mi się, że ocena służy raczej do omówienia plusów i minusów opowiadania, oraz podrzuceniu kilku porad, a nie pisania o swoim pierwszym opku, które zostało tak zjechane gdzieś tam, kiedyś tam.

      Quest dla oceniającego: przy następnym blogu oceniający będzie miał do wykorzystania jedynie dziewięć zdań, w których będzie mógł napisać coś o sobie.

      Gally

      Usuń
    2. Ojej, to urocze, ktoś się odezwał NIE BĘDĄCY osobą ocenianą? Fani ocenianej mnie zjechali, czyżby? Nikt mi nie zabroni wrzucania dygresji, która, notabene, miała być przykładem, że da się jednak trochę pisania nauczyć, tylko trzeba na to czasu i poświęcenia - co oznacza, że ostatecznie i niezaprzeczalnie autorki nie skreśliłem. Ocena pełna jest smaczków wszelkiego rodzaju z jej bloga, cytatów rzeczy błędnych. Nie wypisałem wszystkiego, bo chyba bym skonał, cytować całego opowiadania nie zamierzam.

      Nie sądzisz chyba jednak, że z osób poważanych, z ninja do cholery zrobienie spedalonych ciotek, które to chodzą tylko w skórzanych gaciach i siateczkach, sukienkach i butach na obcasach i w cekinach to jest dobre przeniesienie postaci z anime do realiów, jakie by one nie były i jak bardzo skorygować nie trzeba by było charakteru. Są pewne granice i ja naprawdę rozumiem wiele rzeczy, ale żeby charakter odwrócić o 180 stopni i jeszcze strzelić każdego bohatera patelnią w łeb - tak, żeby na pewno normalny nie był, no to to już jest wyczyn na miarę Darwina.

      Co do samozapłonu, nawet w silnikach jest to temperatura około 700 stopni Celsjusza, a silnik to nie kuchenka, na boga.

      Twoja opinia oceniającemu i ocenianej też niewiele pomoże. Ot, czepianko się byle czego, byle się przyczepić, q dla fanów owej dziewczyny, część pierwsza, jak widzę. Ależ proszę, nie krępujcie się, drzwi są otwarte. Nawet możecie mnie mailami odnośnie tego zaspamować, jak się lepiej poczujecie :).

      Pozdrawiam, niezwykle rozbawiony.
      morth.

      Usuń
  2. Nie, nie jestem ani ocenioną, ani faneczką. Możesz mnie poszukać w internetach, jeżeli bardzo się nudzisz, nick raczej stały. Pod ocenami na ocenialniach różnych też się pojawiam, to spaniały lolcontent.

    Odnośnie dygresji - jedna dykresja jest fajna. Dygresja na dygresji dygresją poganiana, co to zżera 3/4 oceny jest niefajna.
    Może lepiej by było, nie wiem, wytłumaczyć, jakie autorka błędy popełnia najczęściej, zasugerować jakąś drogę rozwoju? Wyjaśnić konkretnie i łopatologicznie, dlaczego mleczna skóra i spółka brzmią głupio?
    Ogólna wypowiedź na temat kreacji świata i fabuły również zrobiłaby ocenie lepiej, niż plucie na trzy wybrane rozdzialiki i ich streszczanie. Autorka raczej wie, co napisała.

    Nie powiedziałam niczego na temat tego, co sądzę na temat AU, jakie autorka stworzyła, wytknęłam jedynie fakt, że przenoszenie bohaterów do innego świata z całym arsenałem ich doświadczeń jest bez sensu - w ocenie pojawiło się stwierdzenie, sugerujące, że obowiązkowo trzeba trzymać się kanoniczności.

    700C? :D Olej rzepakowy zapala się w 300, opałowy w 70C (destylaty 180 wzwyż), słonecznikowy ma 225, w mieszaninach mniej. A co do kuchenki -> http://www.youtube.com/watch?v=JmjSUlKoMXE
    Googlaj, zanim się czepisz, to bezpieczna strategia.

    Czepialstwo dla czepialstwa? Być może, ale to nie moja wina, że miejscami bzduryzmy uprawiasz :)

    Gally

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fenoloftaleina20 grudnia 2012 17:30

      "Szczególnie, że oleje mogą być wykorzystywane jako paliwo do Diesla. W silniku zdecydowanie nie masz supernowej."
      Ale owe 700 stopni przy warunku sprężania gazów w silniku - tak. Nie warto szafować informacjami, które na goło wyciągnęło się ze wspaniałego Internetu. I taki kontrargument podał morth na twoją inteligentną ciekawostkę. W silniku Diesla nie ma "Kujawskiego", przykro mi. Jeden jeden, co? Poza tym kwestia ciągle uderza czołem o jedno słowo - samozapłon. Żeby było śmieszniej - na sprawnej, normalnej, pełnej atestów od cioci Unii kuchence. "Pogromcy mitów" to fajna sprawa, ale to jednak nie źródło na temat sytuacji obiadowej każdej normalnej rodziny. Nie myl zapłonu z samozapłonem. Frytki na patelni nie wybuchną ci płomieniem w twarz, bo smażysz je pół godziny.

      Cytując raz kolejny:
      "Czepialstwo dla czepialstwa? Być może, ale to nie moja wina, że miejscami bzduryzmy uprawiasz :)"

      Kłaniam się :)

      Usuń
    2. W opku opisany jest przypalony obiad i każdy, kto nie zwala gotowania na mamusię lub służącą wie, że owszem, można sobie zwęglić obiadek i wówczas nad patelnią unosi się kupa siwego dymu. Tekst o samozapłonie był ewidentnie przenośnią, mającą zobrazować "dramatyzm" sytuacji i tylko idiota traktowałby to dosłownie.
      Z oceny przebija straszliwe nadęcie i poczucie własnej ważności, dlatego aż się prosi o komentarze. Przekłuwanie nadętych baloników to miła rozrywka dla ludzi w każdym wieku.

      Steven Even

      Usuń
    3. Fenoloftaleina20 grudnia 2012 20:25

      Problem w tym, że w akuratnym przykładzie dramatyzm przeradza się w groteskę - można się zagapić i przypalić obiadek, ale od początku majstrować bulion, sałatkę i smażeninę w jednym w garnku pełnym oleju, przerodzić to w "węgiel", a potem jednak w formie oleju oblać wodą, to chyba zbyt przesadzona, gastronomiczna fantazja autorki. Opis był kompletnie niewyważony i nastawiony na fajerwerki, nie na demonstrację braku pewnych zdolności kulinarnych. Przesadyzm to zły doradca, a taki wyjęty z podręcznika młodego pirotechnika wywoła śmiech, nie współczucie do bohatera.

      Co akurat się tyczy oceny, to pominę to głębokim milczeniem. Wolę roztrząsać problemy natury chemicznej niż pierwsze (i średnio udane) kroki oceniających na stażu.

      Usuń
  3. "wydawałoby się, że za pisanie opowiadań będą się brać tylko Ci [blee!], którzy mają jakieś predyspozycje ku temu, nie wsadzają masy udziwnień w treść przez siebie pisaną i ma to jakieś ręce i nogi."
    Za ocenianie opowiadań też.

    "on z wyrafinowania ma tyle, ile ja z daleko pojętej kultury – gwarantuję, że niewiele."
    Nic dodać, nic ująć.

    Alastair McDurnoch

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrząc na butthurta oceniającego pod jego własną oceną, można śmiało przyjąć, że do oceniania się nie nadaje ;)
    W końcu żeby kogoś krytykować, najpierw samemu wypadałoby krytykę umieć przyjąć.
    I serio, pisanie o swoim opku, które kiedyś tam pisałeś jest, za przeproszeniem, z dupy wzięte. Jak chcesz zachwycać się nad swoim opowiadankiem, to załóż sobie blogaska i tam wylewaj miód i syp cukrem.

    OdpowiedzUsuń
  5. W tych komentarzach nade mną znalazłam kilka błędów i literówek, chyba zacznę krytykować za to, że ośmieliliście się wytykać błędy, nie będąc idealnymi w każdym calu. Autorka zgłosiła się do oceny, zaakceptowała wybór mortha jako oceniającego - jaki problem? To takie typowe, że pod jedynką lecą uwagi, a pod piątką nikt się nie buntuje. Trochę rozsądku, ta ocena jest dla autorki, a wszelkie sugestie i przykłady z własnego doświadczenia mogą wspomóc doświadczenie mniej doświadczonego, że się tak wyrażę.
    Moja Ty Lamo kochana - rządzisz. :) Tylko nie zapomnij następnym razem nasłodzić i przesłodzić - inaczej tak Cię będą hejtować, że śmiech Ci gardło rozedrze.
    Nie no, dobre, dobre.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby nie było, to twoja ocenialnia, Dafne. Nikt nie zabroni, by pasowała Ci ocena na takim poziomie. Inni jednak mają swoje zdanie i potrafią je argumentować.
      "Autorka zgłosiła się do oceny, zaakceptowała wybór mortha jako oceniającego - jaki problem?" Że ocena jest kiepska? Naprawdę nie zauważyłaś, co Gally napisała?

      "To takie typowe, że pod jedynką lecą uwagi, a pod piątką nikt się nie buntuje." Zgadnij, dlaczego zazwyczaj to te najniższe oceny są pod spodem opatrywane komentarzami. Niespodzianka! Oceny negatywne potrafią w sobie mieć na raz tyle debilizmów, personalnych pojazdów (w tym wypadku i błędów), że trochę pokory albo chociaż chwili chłodnego zastanowienia, dlaczego ktoś śmiał mieć wąty, jest jak najbardziej wskazane.

      "Tylko nie zapomnij następnym razem nasłodzić i przesłodzić - inaczej tak Cię będą hejtować, że śmiech Ci gardło rozedrze." Oczywiście ironia na najwyższym poziomie. Nie wiem, Dafne, czy tylko bardzo, ale tak bardzo nie chcesz rozumieć, czy czytanie ze zrozumieniem naturalnie Ci nie wychodzi.

      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Niektórzy po prostu zdali maturę... rety, co ja gadam, egzamin gimnazjalny, fartem :)
      Chociaż już dzieciaki w podstawówce męczą czytanki "ze zrozumieniem".

      Ale pewnie, lepiej srać ogniem, niż przyjąć krytykę do siebie :)

      Usuń
    3. Hejting jest uroczy, nie? :) Dobrze, niech się wyżyją.

      Usuń
    4. Hejting? Ludzie rzeczowo wytykają Ci błędy, a Ty coś chrzanisz o hejtingu? Chłopcze, wejdź pod zimny prysznic i się ostudź. I pamiętaj, że miarą dojrzałości jest umiejętność przyjmowania krytyki.

      Steven Even

      Usuń
  6. Zarzucany mi jest najazd na ocenianą, a tymczasem najazd jest na Dafne.
    Wy uważacie, że ocena jest kiepska, ja się nie wypowiadam, Dafne może pasuje. Każdy ma swoje zdanie i usilnie próbujecie mi wbić swoje, Dafne też, ale nie bierze pod uwagę, że też możemy mieć swoje zdanie. Jeśli chcieliście mnie zjechać za ocenę, to bądzcie konsekwentni i róbcie to, ale wyłącznie z mają osobą. Po co mieszać w to Daf? Pisała tę ocenę? Nie.
    Inna inszość, że to bardzo urocze, iż prosiłem autorkę o kulturalny komentarz, tymczasem zjechały mnie osoby kompletnie od czapy i kultury to w tym niewiele.
    Przynajmniej wiadomo, że ironii niewiele osób łapie.
    Błędy w ocenach są i będą, bo nie jestem osobą profesjonalną, gdybym był, dostawałbym za swoją pracę wynagrodzenie. Poza tym, nie każdy ma odwagę, widzę, w tym hejcie się podpisać, ale cóż, tak zawsze wyglądał hejt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam lubię dyskutować, w sumie możesz mnie oskarżać o hejterstwo, przynajmniej się pośmieję. Tylko na razie poproszę o argumenty. Odpowiedziałam na komentarz Dafne, w którym zauważyłam, że ona wcale nie rozumie zdania innych. Gdzie zabraniam jej mieć własne? Znów poproszę o argument.

      Niech Ci będzie, że to zjazd (chociaż go nie widzę), w sumie komentarze wyżej nie zostały napisane w urzędowym tonie, trochę tam było złośliwości. Na zarzut o brak kultury mogę się tylko uśmiechnąć, inaczej nie da się tego skomentować.

      "Błędy w ocenach są i będą, bo nie jestem osobą profesjonalną, gdybym był, dostawałbym za swoją pracę wynagrodzenie." Zawsze uważałam, że zachowanie jak najwyższej poprawności jest okazywaniem szacunku w stronę czytelników, ale co ja tam wiem... Mort, założę się, że wiele błędów z przecinkami wyeliminowałbyś, gdyby Ci się tylko chciało, bo potrafisz budować podobne zdania poprawnie.

      Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Kurczę, jeśli tak bulwersuje Cię merytoryczna krytyka, to strach pomyśleć, jak zabolałby Cię prawdziwy "hejting"...

    Barbara Anna Blanka (niech tam, jak już się podpisywać, to z rozmachem)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A któż powiedział, że mnie to bulwersuje?

      Usuń
    2. Ponadto, jeśli komuś się coś nie podoba w sposobie, w jaki oceniam, tego jak podchodzę do tego (choć na podstawie jednej oceny wyciągać pochopne wnioski to trochę śmiech na sali, ale to Wasza sprawa) to polecam zgłosić to w Księdze Uwag, która to znajduje się w Nawigacji. Tam spokojnie możecie się wyżyć w każdy możliwy sposób na mojej osobie, w ostateczności - być może - doprowadzając do wyrzucenia mnie z Shiibuyi. Jeśli to Was wystarczająco motywuje, zapraszam.

      Usuń
    3. Ty pytasz serio?

      Nie musiałeś tego mówić. To po prostu wyziera z każdego napisanego przez Ciebie zdania. Nawet jeśli utrzymujesz, że całą tą dyskusją jesteś "niezwykle rozbawiony".

      BAB

      Usuń
  8. Za ocenę i czas poświęcony oczywiście dziękuję. Aczkolwiek przyznam, ze nie jestem z niej jakoś bardzo zadowolona. To będzie dość długi (kulturalny, oczywiście) komentarz, dlatego pewnie będę zmuszona podzielić go na kilka części.
    "Tło całego bloga to motyw z trzema rewolwerami. Z uwagi na tematykę tejże mangi, bardziej pasowałyby katany, czy inne bronie białe tego typu, a nie palne. Niemniej jednak, tu jest podobna kwestia, co wyżej – opowiadanie i tak odbiega kompletnie od oryginału, jednak ten motyw mógłby być zbędny."
    Szablon ostatnio był zmieniany właśnie na ten. Wstawiłam rewolwery w tło, dlatego, że nowy wątek opowiadania, który wprowadziłabym wcześniej, gdyby nie fakt, że kompletnie nie mam czasu pisać, jest z czymś takim dość mocno związany. Krócej: w dalszej części pojawia się po prostu mafia, więc zbędne to nie jest. ;)
    „Sugeruję zmianę zdjęcia w bohaterach, zrobienia dwóch oddzielnych przedstawiających głównych bohaterów i do nich napisanie nowego opisu, z uwzględnieniem charakteru, osobowości, wyglądu, cech charakterystycznych i tym podobne.”
    No to chyba byłoby głupie – charakter ma wynikać z treści, nie z jakichś bzdetnych tabelek obok. Wtf.
    „Nieczęsto oceniam tego typu opowiadania, prawdopodobnie dlatego, iż ludzie pałający się tym działem przeświadczeni są o tym, iż takich rzeczy się nie zgłasza do ocenialni.”
    Parający, nie pałający.
    „Jeśli mam być szczery, to wątpię, czy masz faktycznie tyle lat, ile podałaś, że masz. Podobny poziom pisarski i poniekąd intelektualny, który można wywnioskować z słów przed rozdziałami („mało komci to rozdziałek bez seksiku”) reprezentowałem mając lat jedenaście-dwanaście.”
    NIGDY nie napisałam nic w stylu podobnym do: „mało komci to rozdziałek bez seksiku”, tak że nie mam pojęcia, skąd to wziąłeś i dlaczego zostało to ujęte tak, jakby to były moje słowa.
    „Pisałem o tym, czego nie doświadczyłem i o czym pojęcia nie miałem – zupełnie jak Ty teraz.”
    Lol, zupełnie jakbyś sugerował, że każdy pisarz piszący kryminały musi popełnić morderstwo, żeby móc o tym napisać. Fikcja niekoniecznie opiera się na własnych doświadczeniach autora, moje opowiadania nie ma żadnych wątków autobiograficznych.
    „Nie, w zasadzie nie jest mi przykro, że jestem osobą, która Cię uświadamia – nie pierwszą zresztą, konkurencja shiibuyi także powiedziała wiele dobrego na temat Twojego, pożal się Boże, opowiadania.”
    Chyba gdzieś coś zjadłeś, bo nie jestem w stanie wychwycić sensu tego zdania.
    „O ile sporadycznie w innych opowiadaniach, ale co ciekawe, tylko związanych z „Naruto”, idzie spotkać określenie oczu Sasuke jako „onyksowe”, o tyle cała reszta, którą tworzysz brzmi po prostu bardziej jak śmieszny żart, niż faktyczne próby niepowtarzania zwrotów. Wymyślasz tak, że aż głowa boli.”
    Okej, wymyślam, że głowa boli, ale wcześniej napisałeś, że mam ubogie słownictwo. Kolokwialnie: nie ogarniam.
    Btw, ciekawe dlaczego tylko w opowiadaniach związanych z „Naruto” jest w ten sposób określany kolor oczu Sasuke. Pewnie nie dlatego, że Sasuke jest (cudownym przypadkiem zapewne!) bohaterem tejże mangi i ciężko byłoby go nagle wsadzić do innego uniwersum, nie robiąc tak czy siak crossoveru z Naruto.
    „Zapewniam Cię, że żadna z Twoich nastoletnich czytelniczek nie ma pojęcia co ten zwrot znaczy – sam mam wątpliwości, czy Ty wiesz.”
    Zdziwiłbyś się, ale tak – wiem.
    „(…) Dafne, czy inne dziewczęta z ocenialni również, ponieważ przyjęły mnie dość na ślepo tylko ze względu na to, gdzie wcześniej pałałem się zabawą w wydawanie opinii (…)”
    Parałem, plz. Teraz wiem, że to nie była tylko literówka…
    „Jest ubogo. Prawdopodobnie dla piszczących czternastek to wystarczy, ale nie dla kogoś, kto z pisania przy odrobinie starań mógłby żyć.”
    To brzmi, jakbyś sugerował, ze w przyszłości mogłabym pisać bestsellery, bo jestem chyba wystarczająco stara, by to robić. :”D Chyba nie mam takich ambicji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. „Nie wiesz jakie to uczucie posiadania w sobie palców, nie wiesz też, czy to boli, czy nie – dążysz ślepo w te tematy, mając zaledwie liche podstawy, zapewne zaciągnięte od koleżanek „po fachu”, również pałających się amatorskim próbowaniem pisania, co z faktycznym pisarstwem ma tyle wspólnego... Radzę w tejże chwili wsunąć w siebie trzy palce, oczywiście w tę zacną dziurkę w pupce, coby faktycznie wiedzieć w czym jest rzecz i o czym piszesz, mieć pojęcie przynajmniej w kwestii bólu.”
      Łał, świetnie, dzięki za poradę i te pewność, że nie wiem… nie uważasz, ze „trochę” się zagalopowałeś w tym wszystkim? Tłumaczysz mi mechanikę stosunku seksualnego, a potem każesz wsuwać palce w tyłek? SERIO?
      „Nie można też zapomnieć, że dziurka w pupie jest dużo bardziej ciaśniejsza”
      Wtf – bardziej ciaśniejsza?
      „Trudno nie zgodzić się też z kwestią, iż jeśli używasz wszędzie języka polskiego, a słowo, które chcesz napisać po angielsku jest przetłumaczalne na polski i nie weszło do słownika, to możesz z powodzeniem użyć polskiej formy, nikt Cię za to nie zje i nie połknie. Oczywiście mowa jest o momencie, w którym Deidara podekscytowany swoją pomysłowością proponuje „shopping”. Zakupy.”
      Ok, specyfika języka postaci? Zauważ, że „shopping” pojawił się w dialogu, w wypowiedzi bohatera. To samo odnośnie tego japońskiego przyrostka. Nie użyłam tego w narracji.
      „Naprawdę nie wiem, czy powinienem w ogóle to komentować, samo w sobie jest taką głupotą, że aż boli. Jeśli chciałby robić tego typu jedzenie, mógł użyć patelni, ale zgoda, z odrobiną dobrej woli i rondelek może posłużyć za patelnię.”
      Ty mnie w tym miejscu też ubawiłeś. Z nas dwojga to chyba ty jesteś tą osobą, która ma wszystko podstawiane pod nos. Wierz lub nie – jeśli usmażysz coś w garnku, mając jakieś zdolności w kwestii kucharzenia, będzie to tak samo smaczne, jak coś z patelni. Rany, człowieku, załamało mnie twoje konserwatywne podejście do gotowania. „Z odrobiną dobrej woli”, tja.
      „O chowaniu czegoś „za pazuchę” lepiej też się nie wypowiem jakoś szczegółowo, napomknę tylko, że na pewno ludzie nie patrzyli na niego ze zdziwieniem, czy spod skórzanej kurtki wystawała siateczkowa bluzka i książka, która na pewno odznaczała się pod ubraniami.”
      Schowaj sobie dość cienką książkę za skórzaną kurtkę i sam stwierdź, że wcale aż tak bardzo się nie wyróżnia.
      „Gdy cytujesz czyjeś słowa w swoim opowiadaniu, bądz łaskawa albo od razu zaznaczyć to w cudzysłowie, a poprzez gwiazdkę, numerek czy cokolwiek innego zaznaczyć na końcu rozdziału czyje to są słowa i skąd pochodzą, albo po prostu ich nie używaj.”
      Ta rzecz będzie potem wyjaśniona w treści – po co mam dwa razy informować o tym samym, skoro bohaterowie to robią za mnie? Czytelnik nie jest idiotą, jak myślisz, że jest, i jak zobaczy odniesienie do konkretnego fragmentu, zrozumie, że to się tyczy tego fragmentu.
      „Za moich czasów jeszcze utrzymywało się to, że jak ktoś pisać nie potrafił, to raczej nie umieszczał tego dalej, a w zaciszu własnej pracowni starał się poprawić błędy.”
      Przepraszam, parsknęłam śmiechem. „Obecnie miesiąc temu” stałeś się pełnoletni, jesteś więc w moim wieku, nawet jestem od ciebie o kilka miesięcy starsza, a więc na pewno masz pełne prawo pisać: „za moich czasów”. Wiesz, w sumie, czemu nie poszedłeś z tym dalej? Mogłeś napisać to nawet tak: „za moich czasów, w ’64, w Wietnamie, gdy walczyłem…”
      Plus, to zdanie jest tak czy siak bez sensu – przecież wspominałeś, że kiedy miałeś to swoje 12 lat (i pisałeś lepsze opisy pocałunków, tak, tak, nie martw się – pamiętam), miałeś bloga z dobrymi komentarzami, potem dałeś do oceny… No i tak dalej, nie chce mi się przytaczać całej tej anegdotki, skoro już wiesz, do czego się odnoszę. Jakim cudem „w twoich” czasach nie wrzucało się w neta kiepskich rzeczy, skoro sam to robiłeś? W jakiej zapętlonej czasoprzestrzeni żyjesz? ;)

      Usuń
    2. Ja się nie zgodze z kwestią co do tego obrazka z przedstawieniem postaci;/ wiesz skoro według ciebie "charakter ma wynikać z treści, nie z jakichś bzdetnych tabelek obok. Wtf." to moze zupełnie z niej zrezygnuj? Bo ja np. osobiście wolałbym nie tyle widzieć charakterystykę bohatera ale jeśli już masz tam zamieszczony obrazek z postaciami... to zeby było je widać bo przysięgam byłem świecie przekonany ze jest tam tylko Pain i nie mogłem rozmienić czemu nie ma tam Itachiego:DDDD.
      Moja druga uwaga... oceniający słusznie zauważył że kompletnie nie znasz się o tym co piszesz i widać to bardzo. Tym sposobem tracisz czytelników bo osoba znająca sie choć w małym stopniu na tym co piszesz uważa to ża mega śmieszne. I w odniesieniu do twojej odpowiedzi na temat autorów kryminałów - owszem nie każdy popełnił przestępstwo ale każdy z nich czytał, badał środowisko przestępców, robił wywiady z takimi ludźmi, obserwował. Po to by realnie oddać ten świat. Jeśli chcesz by twoje opowiadanie było dojrzałe i masz ambicje, to pogadaj z rasowymi gejami lub prostytutkami jak wolisz - poznaj ich prawdziwą psychikę oraz zachowania czy też przeżycia. Ewentualnie poczytaj artykuły bo twoja wiedza ewidentnie bazuje na przerysowanych, wyidealizowanych anime/mangach yaoi, gdzie wszystko jest przekładane i zajebiste. Wierz mi co do posiadania w tyłku 3 palców to serio, nie da się dojść i jest to fizycznie nie możliwe chyba zeby te palce wsadzić nie w tyłek ale w pochwę tylko że to chyba mężczyzna więc.... Ok, no może Itachi ma jakaś wielka pupę... Nie chce żebyś odebrała ten komentarz jako jakiś chamski itp ja tylko staram się dac jakieś sugestie mające na celu dać ci do myslenia być popracowała nad opowiadaniem, bo bardzo dobrze ze piszesz, robisz to co lubisz i masz z tego radość - rób to dalej ale staraj sie rozwinąć :)

      Usuń
    3. przykładne * - literówka;p

      Usuń
    4. "Wierz mi co do posiadania w tyłku 3 palców to serio, nie da się dojść i jest to fizycznie nie możliwe chyba zeby te palce wsadzić nie w tyłek ale w pochwę tylko że to chyba mężczyzna więc...."
      Moment, sugerujesz, że nie jest możliwym wsadzić sobie trzy palce w tyłek? :"D Okej, spoko, nie żeby tam nie był dość rozciągliwy mięsień okrężny, to taka rzecz, która na pewno się nie rozciąga, yhym. Zaktualizujmy podręczniki od biologii.

      Usuń
    5. czytaj ze zrozumieniem proszę. Sugeruję ze po wsadzeniu komuś z nienacka 3 palców dojść się nie da ;/ W dupę można i wsadzić całą pieść ale nie od razu;/. Wsadzenie komuś coś w tyłek boli a nie podnieca... a jak już to po jakimś czasie;/

      Usuń
  9. [Ojej, dwa razy weszło to samo! Przepraszam najmocniej, prosze o usunięcie tego powyżej!]
    „Obiecałem, więc spełniam obietnicę – przedstawiam liczny zbiór przymiotników, tak barwnych i nie pasujących do tematyki, rozpraszających, aż w końcu wkurzających, że to aż boli; enjoy (…)”
    Oho, a nie wspominaliśmy (i wspominać będziemy, jak widzę) o używaniu zapożyczeń z języka obcego? Czepiamy się, bo czemu nie, ale samemu to robimy tak czy siak?
    „jasny rumieniec” - takie określenie padło w Twoim opowiadaniu. Być może się mylę, ale takiego określenia nie ma, nie spotkałem się z czymś takim. Delikatny, subtelny, uroczy, intensywny, ale jasny/ciemny?”
    Tak, też funkcjonuje.
    „Odgarnął długie jedwabiste włosy z czoła […]” - po „długie” powinien być przecinek, którego dziwnym trafem nie ma.”
    Niekoniecznie „powinien”. Nie zawsze trzeba stawiać przecinek pomiędzy przymiotnikami – to również można wyguglać.
    „Gdy w treść wplatasz myśl bohatera, używaj do tego cudzysłowa i/lub czcionki pochyłej, na przykład, by ten fragment się wyróżniał i wyglądał faktycznie jak jego nagła myśl, a nie dalszy ciąg narracji.”
    Jeszcze raz – niekoniecznie. Możesz guglać, możesz zerknąć chociażby tutaj: http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=10328 To że tobie coś takiego się nie widzi, nie znaczy, że jest niepoprawne.
    Ogólnie, co do samej oceny – masz bardzo ciężki styl. Samo przeczytanie wymagało ode mnie wiele czasu, bo, po prostu, gdzieś w tych wyrafinowanych jak jasny szlag, upstrzonych synonimami, wielokrotnie (niepotrzebnie!) złożonych, dłuuuugich zdaniach, przestawałam się skupiać w połowie i zaczynałam wędrować myślami gdzieś indziej. Wiem, że to ocena mojego bloga, mojego tekstu; wiem, że powinnam pochłaniać każde słowo jak gąbka, ale, serio, czytało się ciężko. Krótsze zdania, zmienić któreś „albowiem” na „bo” i czytanie byłoby co najmniej trzy razy szybsze. Po drugie (trochę głupio mi, że to ja tutaj się wypowiem o poprawności – to nie ze złośliwości, serio, z dobrej woli :) twoje przecinki czasem kuleją – szczególnie przy zapisie wtrąceń. Wtedy je najczęściej gubisz. Dodatkowo zdarzyło ci się postawić je przy jakimś „albo”.
    No i nie wiem, czemu piszesz nosówkę na końcu: „wydaje mi się’. Gdzieś tam mignął mi jeszcze „owy” w miejsce „ów”.
    „Potem Itachi przedstawił się jako Kakashi dla niego”
    „Dla niego” to regionalizm z wschodu Polski, gdzieś z okolic Białegostoku chyba najbliżej – coś w stylu poznańskiego „zakluczania”. Brzmi kompletnie kosmicznie i niezrozumiale dla kogoś z innego regionu, gdybym nie wiedziała, że to regionalizm i w jakiej sytuacji się go używa, nie zrozumiałabym, co masz na myśli. Normalnie powinno się napisać „jemu/mu”, tylko trzeba by było wtedy trochę zmienić składnię tego zdania.
    W kwestii samej treści – trochę denerwowały mnie te twoje ciągłe wycieczki osobiste. Ja mam taki długi adres bloga, mój blog też jest w takich odcieniach, jak miałem 12 lat, to pisałem lepsze opisy pocałunków, kiedyś czytałem opowiadanie o Ginny Weasley – okej, serio, co mnie to obchodzi? Powinno? Poza tym w tych całych anegdotkach się gubię. Nie mam pojęcia, jaki był sens umieszczenia w ocenie wiadomości o tym, ze przeczytałeś gdzieś na blogu z jakimiś zdjęciami popularnego piosenkarza jakiś artykuł, ani że czytałeś opowiadanie o Ginny Weasley i coś tam dalej – ja się w tym gubię. Wiem, że gdzieś tam jest puenta, ale tekstu jest tak naćkane i to naćkane bez składu i ładu, że naprawdę nie widzę puenty. To nie jest logicznie i wyraźnie powiązane. Mam wrażenie, że (uwaga! bezczelnie insynuuję) albo na siłę chcesz wydłużyć ocenę, albo cierpisz na słowotok. No, ewentualnie strasznie jarasz się swoją osobą i chcesz, żebym też zaczęła. Coś nie bardzo jestem chętna.
    Okej, szczerze mówiąc, raczej podzielam zdanie komentujących powyżej. Ocena jest dość kiepska, nastawiona na opowiadanie oceniającego o swoim życiu (może załóż sobie bloga z refleksjami?), dalej pisaniu, jakie to opowiadanie nie jest okropne, a jedyna rada odnośnie pisania, jaką w sumie dostałam, to ta, że mam sobie wsadzić palce w tył… a, sorry – „dziurkę w pupce”.
    Dzięki bardzo,
    abunai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje za komentarz odnosnie oceny. Odnosic sie do kazdego jego fragmentu mi sie nie chce, totez tego nie uczynie. Wspomne tylko, ze jestes jedna z nielicznych osob mowiacych o ciezkosci mojego stylu - zwykle jest on komentowany jako "lekkie pioro". Rad odnosnie pisania jest duzo w calej ocenie - napisane co jest zle, a wiec to nalezy poprawic. Wybacz, byc moze powinienem pisac troche bardziej lopatologicznie :)

      Usuń
    2. Cóż, muszę to wszystko przeczytać jeszcze raz, odfiltrowując anegdoty - może dokopię się tych rad. :) Co do łopatologiczności - dziękuję, jedna rada o wsadzaniu palców w tyłek wystarczy.
      Styl faktycznie jest ciężki, napisałam ci dlaczego. Bardziej pasuje do jakiegoś oficjalnego listu, niż do luźniejszej wypowiedzi na bloga - na bank nie używasz słów typu: "iż", "albowiem" na co dzień. Są zbyt nadęte i na pewno nie robią "lekkiego pióra", nie przy takich długich, wielokrotnie złożonych zdaniach, które spokojnie (z korzyścią dla sensu), mogłeś podzielić na dwa albo i trzy.
      Pozdrawiam,
      abunai

      Usuń
    3. Zaskoczę Cię, używam takich słów na co dzień, dlatego też w tekstach przeze mnie tworzonych spotkać je można. Ostatnio, być może, styl nieco mi się zmienił, bo jeśli pisałem, były to głównie artykuły, recenzje i przemyślenia, a to wszystko dalekie jest od opowiadań. Dziękuję za zwrócenie mi na to uwagi.
      Widzę, że fragment z kontrowersyjną prośbą, byś dowiedziała się o czym piszesz "spodobał się" nie tylko Tobie, a wielu tu wypowiadającym się. Tego typu przytyki jednak nie robią na mnie wrażenia, przykro mi, nie sprawdzają się w taki sposób, w jaki powinny. Czasem zapominam, że moje poczucie humoru jest wulgarne i zdecydowanie przystosowane do wąskiej grupy ludzi.

      Usuń
    4. " Wspomne tylko, ze jestes jedna z nielicznych osob mowiacych o ciezkosci mojego stylu - zwykle jest on komentowany jako "lekkie pioro". "

      jebłam

      Usuń
    5. em :) "Nie zawsze trzeba stawiać przecinek pomiędzy przymiotnikami – to również można wyguglać" owszem :D ale w twoim przytoczonym przez oceniającego zdaniu akurat być on powinien ;p

      Usuń
    6. Nie, nie - zależy, na co kładę nacisk. To czy powinien zależy ode mnie i mojej intencji. Zgadnij, jak zdecydowałam. =.="

      Usuń
    7. No ok rozumiem ja tylko wygooglowałem zasady interpunkcji i mówię co z tego wynikło :) Mnie nie robi czy jest przecinek czy nie

      Usuń
  10. Koleś, sam sobie wsadź palce w dziurkę w pupce. Abstrahując od wątpliwej jakości twojej pseudooceny - facet rzucający takie teksty do kobiety powinien dostać w papę tak, żeby się nogami nakrył. A jak już by się nakrył, to wypadałoby mu po tej pieprzonej mordzie poskakać, żeby więcej mu takie teksty do głowy nie przychodziły. Do tego masa wycieczek osobistych. Odjęcie punktów za nazwanie cię laską, och naprawdę? Serio - jesteś obrzydliwy pod każdym względem.
    O ocenie się nie wypowiem, tylko powtarzałabym po przedmówcach. Nie bierz się za to, nie nadajesz się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, to było chamskie. Niepotrzebne. Trochę mnie poniosło. Co nie oznacza, że realizm faktycznie był daleki w tej jak i w wielu innych kwestiach. Było ostrzeżenie, że nie jestem miłym człowiekiem - pomimo tego oceniana się na to zgodziła. Nie czytając może podstrony, ale jednak się na to zgodziła w całej rozciągłości, godząc się na liczne chamstwa, przytyki i inne kontrowersyjne formy wypowiedzi. Nie mam sobie nic do zarzucenia, prócz faktycznego chamstwa przeradzającego się w... Trudno mi w zasadzie to sprecyzować, zabrakło mi słowa. Niemniej jednak, odwzajemnianie mi się podobnymi, a nawet gorszymi słowami - bo ja nikomu nie mówiłem, że jest obrzydliwy, odrażający i nie porównywałem wręcz do potwora. Odnośnie kobiet również mógłbym mówić, ale nie jest to w zasadzie potrzebne. Powiem tylko, że na szacunek trzeba zasłużyć, niezależnie od płci. Poza tym, widzę tu wiele przewrażliwionych osób, nie mających zbyt wiele dystansu do życia i słów innych osób. Prawdopodobnie oceniana nie weźmie sobie tego wszystkiego do siebie, więc dyskusja jest niepotrzebna. Jak mówiłem, macie skargi na mój temat - Księga Uwag jest do Waszej dyspozycji. Wysyłanie maili do Dafne również. Bo to od niej zależy, czy w tym towarzystwie pozostanę, czy nie, zakańczając swój staż.
      Z mojej strony mogę tylko powiedzieć, że moje słowa, wulgarne zresztą i nie przeczę temu, zacytowane w wypowiedzi, do której się odnoszę faktycznie mogły zostać odebrane niesmacznie, a nie z przymrużeniem oka. Za to mogę niki przeprosić i przepraszam, bo odebrać mogła to faktycznie niesmacznie.
      Nie pisałem dość długo i to jeden z pierwszych kontaktów pisarskich po latach. Profesjonalistą nie jestem, to również było mówione. Dla świętego spokoju powiem, że przyjmuję Wasze słowa krytyki do wiadomości i weryfikując je, część z nich zostanie wykorzystana w przyszłości (dygresji mogłoby być mniej i zdaję sobie z tego sprawę, wydawały mi się jednak one istotne, by na przykładach pokazywać, że da się zrobić to, czy tamto, co docenione nie zostało, a więc będę to ograniczał w granicach rozsądku). Inna inszość, że spodziewałem się licznych przytyków i krytyki, dodając tę ocenę. Nie zawiedliście mnie w żadnym stopniu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Oł maj gasz, ale ty jesteś kontrowersyjny, normalnie młody bóg. Chamstwo nie jest wyznacznikiem "fajności". Co do szacunku, na który trzeba zasłużyć, dlaczego zakładasz, nie znając autorki, że nie zasługuje na szacunek? Tak tylko pytam.
      Pozdrawiam,
      Monomotapa.

      Usuń
    3. Co do szacunku - nic dodać, nic ująć. Monomatpa ujęła/ujął to doskonale. Autorka, poza byciem grafomanką, może być naprawdę miłą, pożyteczną osobą. Nie wiesz tego. Ludzi, o których nic się nie wie, lepiej szanować na zapas.
      Spytam jeszcze, ile NAPRAWDĘ masz lat, że uważasz chamstwo za coś fajnego? Nie wierzę, że miesiąc temu wszedłeś w dorosłość. Gdyby był październik, to po prostu uznałabym, że "wejście w dorosłość" to pójście do gimbazy, bo właśnie ten poziom sobą reprezentujesz. Gimbusa, nie gimnazjalisty. Napisałeś jednak coś rozsądnego:
      "Za to mogę niki przeprosić i przepraszam"
      No ja myślę, że ją przepraszasz.
      A wracając do tematu:
      "Inna inszość, że spodziewałem się licznych przytyków i krytyki, dodając tę ocenę."
      Skoro przewidziałeś KRYTYKĘ (nie czepialstwo, bo takiego tu nie znalazłam, tylko KRYTYKĘ!), to dlaczego nie napisałeś oceny tak, żeby nie było się do czego przyczepić? Mogłeś darować sobie wycieczki osobiste, zredukować pisanie o sobie do zera - bo to naprawdę nikogo nie obchodzi - i sprawdzić, czy nie ma błędów. Bo jest ich masa. Ta ocena jest jeszcze słabsza, niż opowiadanie Abunai, i to o wiele. Żeby pisać dobre oceny, musiałbyś totalnie przemeblować swój styl.

      Usuń
    4. Nie powiedziałem, że nie należy jej się szacunek, bowiem jej nie znam. Uważam, że jej twórczość na szacunek nie zasługuje, przez co samo przez się wyszło, iż troszkę mogłem po niej pojechać. Bywa. Oczywiście, że chamstwo to nie wyznacznik "fajności", a to, że fajny jestem, czy nie - nie powiedziałem ani słowa na ten temat. Nie mnie to oceniać, a ludziom mi bliskim. Po prostu stwierdziłem fakt, jestem chamski i na dzień dobry było o tym powiedziane.
      Kontrowersyjny, czy nie, dość aktywna rozmowa i wiele nagle negatywnych osób się odezwało. Wygląda to jak wygląda.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    5. Słowem ciekawostki - kiedy spróbowałam wpisać swoją uwagę do Księgi Uwag, komputer zaczął mi wariować - wyłączyły mi się przeglądarka i gg, włączył się za to kalkulator, a kiedy próbowałam otworzyć pliki z obrazkami, pojawił mi się komunikat o braku połączenia z serwerem (WTF!). Czyżby spiseg? xD

      Usuń
    6. morth - czyli, skoro twoim zdaniem, "jej twórczość" na szacunek nie zasługuje, więc do dało Ci zezwolenie do jechania po autorce? Gratuluję logiki.

      Nefariel - gimbaza to nie wiek :) to stan umysłu!

      Dzizas... jak to ma być przyszłość narodu naszego, to ja pakuję walizki i szykuję się do emigracji.

      Usuń
    7. Polska język trudna być, przepraszam za ten zabawny błąd wyżej :D skutek dwukrotnego redagowania zdania, ale niech tak zostanie, może ktoś się uśmiechnie, czytając to :)

      Usuń
    8. Oczywiście, że nie dało. W zasadzie ja nie uważam, żebym po niej pojechał. Gdzieś wyżej wspomniałem, że czasem zapominam, iż moje poczucie humoru trafia do bardzo wąskiego kręgu ludzi, a cała reszta po prostu taktuje to jako chamstwo. Być tak też może.
      Naprawdę nie widzę celu dalszej dyskusji, pozwolę sobie więc to zakończyć i pozostawić na tym etapie, na jakim jest w chwili obecnej.

      Usuń
    9. Nefariel, nie uważam chamstwo za coś fajnego. Takie po prostu mam poczucie humoru, dość chamskie i nic na to nie poradzę. Nie ma to nic wspólnego z moim wiekiem, czy czymkolwiek takim.
      Nie powiedziałem też, że ocenianą skreślam absolutnie i stwierdzam, że to koniec jej życia, niech idzie skoczyć z krawężnika. Naprawdę, widzę duuuużo braku dystansu do tego, co ktoś w gruncie rzeczy obcy pisze. Nikt się z moją opinią zgadzać nie musi i spamowanie o tym ciągle i ciągle nie sprawi, że wpłyniecie na moją decyzję. Gdzieś wyżej też napisałem, że minęło trochę czasu od ostatniej zabawy słowem, tak się złożyło, że oceniana stała się królikiem doświadczalnym w przypominaniu zabawy w tę formę rozrywki.
      Na tym skończę dyskusję z Wami, nie prowadzi ona bowiem do niczego. W razie uwag co do mojej zabawy w oceniającego, wiecie gdzie pisać. Dziękuję za dyskusje nic nie wnoszącą do życia każdego z nas i pozdrawiam po raz ostatni.

      Usuń
    10. Jeszcze odnośnie twoich wypowiedzi, morth.

      „Nie mam sobie nic do zarzucenia, prócz faktycznego chamstwa przeradzającego się w... Trudno mi w zasadzie to sprecyzować, zabrakło mi słowa.”
      Ja bym miała chociażby to, że twoje poprawki odnośnie poprawności nie były adekwatne do tego, że rzeczywiście popełniłam tam błędy. Nie popełniłam, ale nie żebyś miał się tym przejmować, co nie. SPOKOJNIE, nie masz sobie nic do zarzucenia.
      „Nie pisałem dość długo i to jeden z pierwszych kontaktów pisarskich po latach. Profesjonalistą nie jestem, to również było mówione.”
      To nie jest usprawiedliwieniem, serio. Tez bym mogła sobie tak napisać i co by to zmieniło? Nic. Ważny jest efekt.
      A odnośnie przykładów… było ich w cholerę za dużo i napisanych tak pokrętnie, że naprawdę nie widziałam puenty co najmniej połowy z nich. Wyglądało to jakbyś na siłę chciał pisać o sobie i tylko o sobie, co w sumie w większości robiłeś.
      „Nie powiedziałem też, że ocenianą skreślam absolutnie i stwierdzam, że to koniec jej życia, niech idzie skoczyć z krawężnika.”
      Lol, dzięki. Skorzystam tak jak z rady z wsadzaniem palców. Btw, miło, że jednak przeprosiłeś.
      Pozdrawiam,
      abunai
      (wiesz, że skoro odjąłeś mi punkty za to, ze nazwałam cię dziewczyną, gdybym pisała ocenę tejże oceny, odjęłabym ci punkty za to, że notorycznie mylisz mój nick? NIKU, nie NIKI.)

      Usuń
    11. Morth - jeśli ta rozmowa nic nie wniosła do Twojego życia, to bardzo Ci współczuję. Jak grochem o ścianę normalnie.

      "Takie po prostu mam poczucie humoru, dość chamskie i nic na to nie poradzę. Nie ma to nic wspólnego z moim wiekiem, czy czymkolwiek takim."
      Ależ ma. Może nie z wiekiem (znam masę buraków 30+ i jeszcze więcej miłych, inteligentnych gimnazjalistów), ale z dojrzałością na pewno. Dojrzały człowiek o takim poczuciu humoru napisałby normalną, kulturalną ocenę, a potem poszedł oglądać z kumplami "Kapitana Bombę" albo oddać się innej chamsko-śmiesznej rozrywce - ale w gronie do tego dostosowanym.

      Abunai - co do wsadzania palców, za samą formę wypowiedzi aŁtorowi należy się, co się należy, ale wstydliwy tip: w ramach reaserchu można. A w kwestii "braku profesjonalizmu" oceniającego pozostaje mi tylko Ci przyklasnąć.

      Usuń
    12. *clap clap*

      Usuń
    13. Poczucie humoru to nie kwestia dojrzałości, bo nawet poważany człowiek może uważać za śmieszne kompletnie durne rzeczy i odwrotnie, bardzo młoda i niedojrzała osoba może uważać czarny humor za śmieszny. To nie jest kwestia dojrzałości, a po prostu sposobu bycia. I nie życzę sobie insynuacji do mojej inteligencji, dojrzałości, czy innych tego typu aspektów. W porządku, przyczepiliście się, ale ciągłe gadanie o tym samym nie jest potrzebny i tylko zaśmieca ocenialnie. Jakiś problem w dalszym ciągu, zapraszam na maila, a tymczasem proszę uprzejmie o skończenie dyskusji pod tym postem.
      Z góry dziękuję.

      Usuń
    14. "I nie życzę sobie insynuacji do mojej inteligencji, dojrzałości, czy innych tego typu aspektów."
      ROTFL. A nie zdarzyło Ci się może tak pomyśleć, że autorka ocenianego bloga TEŻ MOGŁA nie życzyć sobie pewnych insynuacji dot. jej osoby? Gratuluję toku rozumowania, nadajesz się na polityka.


      Nie ma za co.

      Usuń
    15. Powtarzam po raz kolejny, dwukrotnie pytałem ocenianą czy na pewno chce, bym to ja oceniał, na gg nawet ostrzegłem, że zjadę. Powiedziała, że zgadza się i jest chętna, w związku z czym, znając, czy nie znając podstronę o mnie ZGODZIŁA SIĘ na to, o czym ją ostrzegłem. W związku z czym, nie widzę problemu, bo mówiłem jej, że nie będę miły i w związku z zgodą by się przygotowała na ostry pojazd, który miejsce miał. Powiedziałem, że nie będę miły i nie byłem.
      Tymczasem ja wysłuchałem Waszych obiekcji, pozwoliłem Wam się trochę wyżyć, ale na tym niech będzie koniec. Robi się śmietnik pod oceną, a nie tego, prawdopodobnie, Dafne by chciała. Uszanujcie proszę fakt, że śmietniku na ocenialni niektórzy nie chcą, a ten się stworzył.

      Usuń
    16. Jasne, zgodziła się na pojazd swojej osoby. Wmawiaj sobie usprawiedliwienia swojego chamstwa, morth, wmawiaj.

      Usuń
    17. Pani anonimowa, ogarnij sie i jak coś masz do motha popisz z nim prywatnie może? Morth uprzedzał ocenianą i nie przesadzaj z tym "pojazdem". jak dla mnie to sprawa miedzy oceniającym a ocenianą i jeśli oceniana coś ma do mothta niech sobie o tym pogadają na priwie bo takie coś w komentarzach to przesada już.

      Usuń
    18. Galahad, nie zauważasz chyba podstawowej różnicy - istnieje takowa pomiędzy obrażaniem AUTORA a obrażaniem TEKSTU. morth też jej najwidoczniej nie widzi, skoro z pełną świadomością pisał do autorki, że będzie ją obrażał w swojej ocenie. TO dopiero chamstwo.

      Pisać na gg nie mam zamiaru, od tego są komentarze pod ocenami, żeby komentować. Jeśli administracji to nie odpowiada, zawsze mogą wyłączyć możliwość i prosić o "komentarze" na gg czy maila...

      Usuń
    19. przesadą jest imo to, że takie sprawy się tutaj zamiata pod dywan :D

      pozdrawiam, anonim numer dwa, bo widać trochę nas tu więcej :)

      Usuń
    20. jakbym był administracją tego bloga zablokował bym możliwość komentowania anonimom :) bo tak każdy głupi potrafi zjebać :)
      I sugeruje to administracji ....

      Usuń
    21. Panie Galahad, a może to Ty się ogarnij? Jesteś jakimś multi Mortha czy tylko jednym z jego "chamskich" kolegów?

      Usuń
    22. Pani Anonimowy, a może to Ty się ogarnij? Jesteś jakimś multi niku czy tylko jedną z jej "chamskich" koleżanek?

      Usuń
    23. Zastanawia mnie tylko, co się dzieje z tym światem (może serio jest odrobinka prawdy w tym, że koniec świata dziś będzie)... Chamom się tu przyklaskuje, a zwykłych ludzi, którzy krytykują, choćby i anonimowo, miesza się z błotem :(

      Usuń
    24. Po 1. czy ja kogoś mieszałem z błotem?
      po 2. Czy przyczepiłem się jakiejkolwiek krytyki?

      Krytyka ok. Ale ja tu nie widzę krytyki a czepianie się bez sensownie niektórych rzeczy.
      Krytyka jest kulturalna a skoro nie podoba wam się ocena bo uważacie że jest chamska ok nie ma sprawy. I po krytyce koniec tematu.... a nie dyskusje gdzie każdy się czepia każdego. Anonimowa krytyka? Ok, ale nie mylmy krytyki z chamstwem. Ocena była chamska tak? A krytykujący robią dokładnie to samo, nie krytykują oceny a mieszają z błotem oceniającego. Nie wygląda to tak? No i ja naprawdę az takich chamskich najazdów na autorkę tu nie widzę i uważam że zamiast robić sensację tutaj to morth i oceniana powinni sobie pogadać na privie a komentarze zostawić faktycznie tylko krytyce.

      Usuń
    25. Galahad - nie rób zamieszania i flejmu. Krytykujący nie byli jak na razie chamscy. Twoja copypasta jest nie na miejscu - Abunai może i nie umie pisać, ale w przeciwieństwie do Mortha jest rozsądna i dobrze wychowana.
      Po co przenosić rozmowę na priva? Gdzie Wy tu widzicie śmietnik? Nie, to nie jest śmietnik - po prostu nie umiecie obronić swoich racji. Może faktycznie lepiej to zakończyć. Wolałabym nie zostać sprowadzona do waszego poziomu.
      I my nie krytykujemy oceny, tylko Mortha z jednej prostej przyczyny - Abunai źle pisze i dlatego jej twórczości należy się krytyka. Morth źle się zachowuje i dlatego krytyka należy się jemu osobiście. To chyba jasne i zrozumiałe.

      Usuń
    26. Krytyka jeden raz, a w zasadzie obecnie paręnaście razy wystarczyła. Teraz pozwólcie w końcu zakończyć tą bezsensowną dyskusję, nie prowadzącą do niczego sensownego.

      Usuń
    27. TĘ bezsensowną dyskusję. To drugi po złym użyciu słowa bynajmniej błąd tak szeroko i namiętnie poprawiany. Czemu nadal nie dociera? :<

      Usuń
    28. Nefariel ja nie robiłem zamieszana. Tylko normalnie zwróciłem uwagę że skoro tak wszyscy na siebie skaczą to może powinno napisać sobie na priv skoro do siebie coś mają prawda?
      Zachowujecie się jakbym napisał coś złego na temat was i ocenianej a niczego takiego nie zrobiłem. Jestem osoba która widzi sytuacje z boku i tylko mówię jak to wygląda. Oceniana i Oceniający potrzebują krytyki to niech ja dostana i tyle. Czy ja mówiłem że się nie należy im krytyka? Serio człowiek stara się być bezstronny to go stado stłamsi z błotem. I co to za zdanie "po prostu nie umiecie obronić swoich racji". Wypraszam sobie coś takiego, nie będę się już odzywał więcej bo to bez sensu skoro nie powiedziałem nic uwłaczającego nikomu a zostałem zjebany głównie za wyrażenie swojej opinii w dodatku bezstronnej. Bo uważam że skoro oceniający faktycznie uprzedził oceniana to sprawa zostaje już miedzy nimi jeśli faktycznie oceniający zrobił coś o czym jej nie uprzedził itp.
      Jeśli oceniona czuje się urażona oceną niech napisze to do oceniającego i niech sami rozwiążą ten problem. I tyle co o tym myślę a nie od razu się rzuca każdy w prześciganiu kto kogo bardziej obrazi bo właśnie tak wygląda to dla osoby postronnej.

      Usuń
    29. Jeśli NAPRAWDĘ chciałeś być bezstronny, to musisz popracować nad formą wypowiedzi. Z twoich poprzednich komentarzy wynika coś zupełnie innego.

      Usuń
    30. ok może źle odebrałaś mój komentarz, spoko. Choć nie wiem co mogło sugerować to że jest inaczej.

      Usuń
    31. U siebie jakoś nie zauważyłam "chamstwa". U innych komentujących też nie, ale może niedokładnie przeczytałam ich wypowiedzi.
      Nefariel

      Usuń
    32. Ok może za bardzo uogólniłem stwierdzenie ale ciężko było wymieniać osobami, a owszem było kilka komentarzy gdzie dało się wyczuć nutkę chamstwa. I mówię o all komentarzach w ogólnym pojęciu całej tej dyskusji. I tylko napisałem jak wygląda ta cała dyskusja z boku... a chyba nie chcecie komentujące popsuć imienia całemu temu blogowi tak?

      Usuń
    33. Pewnie, lepiej uogólniać, bo to najlepszy argument w takiej walce. Szkoda, że później staje się nic nieznaczący, gdy przychodzi do podania konkretnych sytuacji i przykładów.

      Popsuć imienia całemu temu blogowi? Obecnie oceniający to robi, my to tylko zauważyliśmy. Trzeba umieć rozróżniać te dwa pojęcia.

      Usuń
    34. Nic nie robię, moja droga. Wy się przyczepiłyście, ale ja też mógłbym ściągnąć swoich znajomych i innych ludzi, którzy uważają jak ja - tylko po co? Czemu by to służyło? Wielokrotnie już mówiłem, że jeśli macie coś do mnie, to zapraszam z tym na maila, by nie robić bałaganu na ocenialni. Jeśli macie skargę, zapraszam do księgi uwag, czy na mail Dafne, by nie robić bałaganu. Dyskusja w dalszym ciągu się toczy, a jest niepotrzebna. Oceniana się zgodziła na moją ocenę, powiedziała co miała powiedzieć i na tym dyskusja się winna zakończyć, a ciągnie się dalej.
      Po raz kolejny proszę o jej zakończenie. I uszanujcie to, choćby dla ocenialni, a nie dla mnie. I dla dziewczyn się tu bawiących, bo atmosfera z pewnością nie służy.

      Usuń
    35. Kto walczy ten walczy mów za siebie. za przeproszeniem głupiego nie przegadasz dziękuje za rozmowę :) Teraz dopiero macie przykład na obrazę w komentarzu :) dziękuję.

      Usuń
  11. Ludki popiszcie sobie na priwie te oskarżenia itp co?

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja z innej beczki: może ktoś zająłby się uaktualnieniem szerokiej listy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, zaraz to zrobię! Dziękuję za przypomnienie.

      Usuń
  13. morth, polecam słownik ortograficzny. : )

    OdpowiedzUsuń
  14. A mnie się podoba taka ocena. Morth, nie wiem kim jesteś, ale może zniechęciłeś się samym wyglądem bloga. To normalne. Jedni lubią Metallice inni Justina Biebera ale wiadomo - o gustach się nie dyskutuje.
    Nie czytałam całej oceny, anie nie wchodziłam na bloga. Jednak z lektury komentarzy powyżej mogę wywnioskować, że ocena w pewnym sensie była najazdem na autorkę, ale z drugiej strony zawierała rady, jakich błędów nie robić w opowiadaniu.

    Wiem, ludzie nie lubią krytyki swoich dzieł, ale opowiem Wam przykład z życia wzięty.

    No więc, piszę bloga, na temat fantastyki. Czytały go też moje "przyjaciółki". Dałam sobie wmówić, że piszę najlepiej na świecie i w ogóle, opowiadanie takie słodkie, że aż rzygać. Pewnego razu skrytykowała mnie jakaś dziewczyna z anonima. Zaczęłam się z nią kłócić w komentarzach. Byłam tak zapatrzona w siebie, że zbeształam ją od góry do dołu. Ale przecież, nikt nie jest idealny, tak? Nikt jeszcze nie napisać czegoś, czego ktoś nie skrytykował. Jaki jest w tym sens? Cytaty z oceny odebrałam w ten sposób, że według mnie Morth umieszczając wzmiankę o swoim opowiadaniu chciał dać do zrozumienia autorce, że krytykując jej opowiadanie, daje jej motywacje.

    Krytyka motywuje, nawet bardzo.

    abunai niku - każdego stać na to, żeby napisać minimalnie jeden zajebisty (przepraszam za wyrażenie) rozdział.

    Mam nadzieję, że mnie teraz też zbesztacie, bo popieram Mortha.

    A tak na marginesie, to czekam na ocenę amazing-monster. ( kolejka Dafne )
    + Wiem, Dafne, że nie lubisz jak link jest w innym języku, niż polskim, ale niech to nie ma dużego wpływu na ocenę. ^^

    Kasumi Nishimura.♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krytyka kształci, ta poparta argumentami, a moja taka była. Zamiast wyciągać z tego wnioski, powyższe komentarze w całej rozciągłości dowiodły tego i owego, przykre. Dziękuję za ten komentarz, wiele dla mnie znaczy :). Pogonię Daf, żeby napisała tę ocenę w końcu.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. "morth22 grudnia 2012 15:02
      Krytyka kształci, ta poparta argumentami, a moja taka była."

      http://s6.ifotos.pl/img/tumblrlpl_xwpenwp.gif

      Usuń
    3. Chciałam się nie odzywać, ale...

      Kasumi:
      "ale wiadomo - o gustach się nie dyskutuje." - gusta zostały stworzone m.in. po to, żeby o nich dyskutować.

      " że ocena w pewnym sensie była najazdem na autorkę," bo była,

      "ale z drugiej strony zawierała rady, jakich błędów nie robić w opowiadaniu." tzn jakie rady? Żeby wsadzić sobie palce w dziurkę w pupce?

      "Wiem, ludzie nie lubią krytyki swoich dzieł, ale opowiem Wam przykład z życia wzięty." dziwne, sens istnienia ocenialni pozostaje dla mnie w takim razie nieodgadniony... (albo coś ze mną ostro nie tak, skoro pragnę krytyki, by poprawić swój warsztat)

      "Mam nadzieję, że mnie teraz też zbesztacie, bo popieram Mortha." zbesztamy Cię, bo nie zrozumiałaś nic, z tego, co zostało napisane wyżej. Popierać możesz Tuska, Kaczyńskiego, Putina, albo nawet Obamę, kupa nam do tego, jeśli dobrze to uargumentujesz.

      morth:
      "Krytyka kształci, ta poparta argumentami, a moja taka była." - serio mam znowu podawać przykłady jechania po autorce i wkładania paluszków? Skoro taką krytykę uważasz za popartą argumentami i kształcącą, to boję się o przyszłość tego narodu.

      "Zamiast wyciągać z tego wnioski, powyższe komentarze w całej rozciągłości dowiodły tego i owego, przykre." - dowiodły tego, że zachowałeś się jak cham i prostak (nadal to robisz), a także, że nie potrafisz przyjąć do siebie krytyki i, co ważniejsze, sam nie potrafisz krytykować (a garniesz się do tego), w dodatku jesteś strasznie zapatrzony w siebie.

      "Dziękuję za ten komentarz, wiele dla mnie znaczy :)" szkoda, że te zawierające krytykę "hejtowałeś", bo byłyby dla ciebie znacznie korzystniejsze, niż taki, w którym leje się miód na coś, co powinno zostać ostro skrytykowane (a i tak uważam, ze większość osób zrobiła to w sposób delikatny).

      W jakim my świecie żyjemy, że przyklaskuje się tutaj chamstwu i głupocie, a ludziom szczerze krytykującym (nie mówię o trollach) każe się, kolokwialnie mówiąc, spadać?

      Tym samym chyba podziękuję za ocenę tutaj, bo niedawno się zgłosiłam, a szczerze wątpię w kompetencje ludzi tu pracujących (choć pewnie mogę się mylić i nie wszyscy tacy są, ale zraziłam się tą dyskusją). Dokładniej chodzi o bloga lzy-niewiernego. Przepraszam za problem.

      Usuń
    4. Nikt tu nie pracuje, to po pierwsze. Po drugie, jaką kompetencje? 15-18 lat to kompetencje? Super.
      Nie przyklaskuje się chamstwu a temu, że każdy ma swoje zdanie. I tak, było masę przykładów jak NIE PISAĆ. Ale jeśli są takie osoby, co chcą tylko uczepić się jednego, to to zrobią, nie widząc nic poza tym. Gratuluję więc. Ja to nie cała ocenialnia. Ja to tylko na stażu jestem, więc nie wiem jak długo się tu utrzymam i czy w ogóle - póki co, jestem. Nie dramatyzujcie, bo nie skrzywdziłem nikogo. :)

      Usuń
    5. To co robicie, jak nie pracujecie? Odwalacie szopkę?

      No zawsze wydawało mi się, że do oceniania trzeba mieć jakieś kompetencje...
      Z sjp.pl:
      ► kompetencja

      (zwykle w liczbie mnogiej)
      1. zakres czyjejś wiedzy, umiejętności; <<<< THIS
      2. zakres uprawnień, pełnomocnictw jakiejś instytucji

      Dzięki, że wyprowadziłeś mnie z błędu. Widać można być analfabetą, żeby oceniać.

      Ty to nie cała ocenialnia, ale jej część i też pracujesz na jej opinię. Co z tego, że jesteś na stażu?

      Osobiście uważam, że mimo wszystko autorkę skrzywdziłeś, obrażając ją.
      Ale co ja tam wiem.

      Usuń
    6. A ja osobiście uważam, że ostrzegłem ją przed krytyką i przed tym, że miły nie będę. Zgodziła się pomimo to. Sprawa zakończona. Nie obraziłem jej jakoś szczególnie. Trochę, owszem, ale bez przesady, nie zrobiłem nie wiadomo czego.

      Dla mnie ocenialnia to bardziej zabawa, kształcenie się w pewnym sensie i znajdowanie dzięki temu co ciekawszych rzeczy w Internecie. W wielu ocenialniach wystarczyło w miarę poprawnie pisać, widziałem takie przypadki. I być może dzięki ich oszczędności słów, nie byli jakoś szczególnie gnojeni.

      Usuń
    7. Ostrzegałeś ją przed krytyką, czy przed tym, że będziesz po niej jechał? Bo to dwie różne rzeczy. Co z tego, że nie obraziłeś jej "jakoś szczególnie"? Sam fakt, że W OGÓLE to zrobiłeś (i tego bronisz) bardzo źle o Tobie świadczy.

      Skoro dla Ciebie ocenialnia to zabawa (kształcenie się jest akurat spoko) i szukanie ciekawych rzeczy w Internecie i wystarczy w miarę poprawnie umieć się wysłowić, to proszę, zrób nam przysługę i podaruj sobie ocenianie, bo się do tego nie nadajesz.

      Usuń
    8. Przykład chamstwa w wypowiedzi Deneve:
      "Dzięki, że wyprowadziłeś mnie z błędu. Widać można być analfabetą, żeby oceniać." < obraza oceniających? Nie widzę by jaki kolwiek z nich był analfabetą. Nawet morth bo twoje uogólnienie za pewne tyczyło się jego, analfabetą nie jest. Napisał ok, i nie było to chamskie a bardziej wulgarne ale nie można mu zarzucić ze była to wypowiedź nie poprawna i niekomunikatywna.

      I naprawdę w całej ocenie nie widzę obrażania autorki było kilka zdań negatywnych ale nie było tam jawnej obrazy.
      A to że nie robię cytacików w swoich komentarzach nie znaczy ze nie potrafię uargumentować swojego zdania.

      Usuń
    9. I przed tym, i przed tym. Oceniałem wcześniej i nikt nie miał ku temu zastrzeżeń, a wymagania były nawet większe, niż tu. Kwestia jest tego typu, że boli Was to, iż po prostu bezpośrednio i nieco wrednie (a niekiedy bardzo wrednie) pokazałem błędy, nieścisłości i tak dalej. Wasz ulubiony moment, gdzie mimochodem proponuję przekonania się jak to jest to, o czym autorka pisze było pisane w taki sposób, w jaki w zasadzie się powinno zwrócić uwagę blogowi o tematyce SEKSU. Nie czarujmy się, yaoi to głównie współżycie i przykro mi, że użyłem słów dosadnych. A w zasadzie mi nie przykro.
      Bronię i będę bronić, bo nie mam sobie nic do zarzucenia. Jadąc po blogu, poniekąd robi się to też i po człowieku - w końcu pokazuje się, że ktoś pisać na przykład nie umie.
      Poza tym, widzę, że nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Napisałem, że według mnie jest zabawą - tym właśnie jest, nie czarujmy się, wątpię, żeby ktokolwiek z oceniających poszedł potem w dziennikarstwo na przykład, a jeśli, to jest to niewielki odsetek - i kształceniem się, ale nie wszędzie potrzeba jakiś umiejętności z wysokiej półki, prócz poprawnego w miarę składania zdań i własnej opinii. Było tam też wspomniane to, iż widziałem takie przypadki - nie, że uczestniczyłem w nich, czy wręcz byłem ich władzą.
      Dalsza dyskusja jest bezcelowa. Wy wiecie swoje i uważacie to za najświętszą prawdę, próbując przekonać kogoś innego do swoich racji za wszelką cenę - ja natomiast mam na to swój pogląd i nie macie dość argumentów, by mnie do swego zdania przekonać. Kasumi ma rację i spodziewała się tego, że zostanie odrobinę zjechana, ale i centrum tego bezcelowego sporu koncentruje się na mnie. Skoro macie coś do mnie, nie zachowujcie się jak dyktatorzy i nie krytykujcie innych za ich własne, indywidualne zdanie, bo każdy może uważać inaczej. Wolny kraj, wolne poglądy, nikt im tego nie zabroni. Dziękuję, to by było na tyle, hejtajcie dalej jak macie ochotę, szczerze - mam to gdzieś. Peace.

      Usuń
    10. Galahad, to piękny przykład nadinterpretacji czyjejś wypowiedzi :)
      Obraza oceniających? Przecież nie pisałam tego na temat konkretnego oceniającego, ani nawet ocenialni. Odnosiło się to do wypowiedzi mortha, gdzie napisał:
      " Po drugie, jaką kompetencje? 15-18 lat to kompetencje? Super."
      Z czego można wyczytać, że kompetencji nikt tu nie ma, a co za tym idzie, brak tu podstawowych umiejętności do oceniania.
      Stąd moja odpowiedź, że wg jego definicji można oceniać nawet, jeśli jest się analfabetą.

      Czytanie ze zrozumieniem się kłania :)

      Usuń
    11. Skoro to koniec dyskusji, to na pożegnanie dorzucę tylko taki smaczek, morth.
      Wiesz, dlaczego to nasza "ulubiona" kwestia w całej Twojej ocenie?

      Bo jest niesmaczna. I to bardzo.

      Usuń
    12. I vice versa. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż durna dyskusja z yaoistkami. Żyjcie w swoim świecie i umierajcie w tej ciemnocie dziękuje. Umywam ręce od tej rozmowy.

      Usuń
    13. O rety, rety... A któż to powiedział, że jestem yaoistką? Nie jestem, wręcz nie lubię, ale nie krytykuję kogoś, kto takie opowiadania pisze. Zresztą niektóre (zaznaczam: niektóre) są całkiem przyjemnie napisane, o ile ma się do tego predyspozycje :)

      "Żyjcie w swoim świecie i umierajcie w tej ciemnocie dziękuje."
      Och, bo to nie obraza, rzeczywiście! :D

      Usuń
    14. Nie jest niesmaczna, tylko adekwatna do tematyki bloga, którego oceniałem. Pisała o seksie. A więc napisałem coś odnośnie tego seksu w sposób bezpośredni i ściśle związany z tematyką. Ja nie wstydzę się nazywać słów po imieniu. Dlaczego miałbym udawać cnotliwego, mając przed oczami i do ocenienia sceny łóżkowe? Zamiast "seks" miałbym pisać "to"? No bez przesady, nie bądzmy sztucznie pruderyjni.

      Nie wiem czego się po ocenialniach spodziewasz. Są to zwykle nastolatki, mające takie doświadczenie, że po prostu Tolkien, Rowlling, czy ktokolwiek spadłby z krzesła ze śmiechu. Jest to ocena subiektywna, ocena wielu, ocena błędów ortograficznych czy interpunkcyjnych w gwoli możliwości, czyli tego, co mniej więcej nauczyło się w szkole, czy z książek. Nic ponadto. Nikt nie ma ku temu zrobionych kursów, szkoleń, szkół specjalistycznych na ten kierunek, ani nic takiego. Bez przesady.

      Usuń
    15. Deneve, "yaoistka" to słowo-wytrych. Możesz być inteligentna, oczytana, utalentowana i ogólnie stać milion poziomów nad rozmówcą, ale on i tak wmówi Ci, że jesteś nikim, bo on uważa, że podnieca Cię widok Paina miziającego się z Itachim. Idioci już tak mają, nie przejmuj się.

      Usuń
  15. no teraz was obrażam przynajmniej berdzie się czego przyczepić

    OdpowiedzUsuń
  16. Na samym początku pragnę zaznaczyć, że mimo obecności w załodze Shiibuyi, chciałabym pozostać w tym sporze osobą bezstronną. Przyznać trzeba również, że na dyplomatkę i mediatorkę nie nadaję kompletnie. Jednakże w związku z rozwojem sytuacji spróbuję przyjąć na chwilę tę rolę.
    Nie zabraniam nikomu - absolutnie - wyrażać swojej opinii w komentarzach, mimo to jednak prosiłabym o przeniesienie jej na poziom indywidualny, czyli GG bądź maile. Wzajemne obrażanie się na pewno nie pomoże nikomu. Rozumiem racje i pretensje obu stron, pragnę jednak zauważyć, że dyskusja powinna prowadzić do kompromisu. A tutaj nie prowadzi, lecz zamienia się w jeszcze większą kłótnię o to, kto ma rację. Czy tylko ja mam wrażenie, że atmosfera tutaj stała się już niemalże struta? Nie, nie niemalże. Ona już jest struta. Struta i nieprzyjemna.
    Nie lubię się z nikim kłócić i nie lubię patrzeć, jak ktoś się kłóci - bo inaczej chyba tego nazwać nie można. Nie staję po niczyjej stronie (a jeśli ktoś odniósł przeciwne wrażenie - przepraszam, nie było to zamierzone), proszę jedynie o zakończenie sporu, gdyż mam wrażenie, że nikt z Was nie ustąpi i dalej będzie trwać na własnym stanowisku ze świadomością, że ma rację. A ja Wam powiem: wszyscy zarazem ją mają.
    Mam nadzieję, że nie zostanę przez żadną ze stron zhejtowana za tę wypowiedź.
    Pozdrawiam cieplutko,
    Drina

    OdpowiedzUsuń
  17. Zaczynam się bać swojej oceny bloga..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez potrzeby, czytałem już opowiadanie i w zasadzie każdy z działów, po dziś dzień, póki z Daf się nie skonsultowałem moje być, czy nie być w Shiibuyi było dość niepewne dla mnie, w tej chwili wiem już, że zostanę i myślę, że ocena będzie wysoka. Po cichu powiem, że to, co przeczytałem podobało mi się i chyba dodam sobie blog do ulubionych, śledząc zapalczywie dalsze losy, ale to tak nieoficjalnie i udajmy wszyscy, że nikt tego nie przeczytał, coby nie spoilerować oceny :)

      Usuń
    2. Irena, ja też się trochę obawiam oceny bloga. xd
      ale nie ma czego, najwyżej morth mnie zbeszta od góry do dołu. :3 XD

      Kasumi Nishimura.♥

      Usuń
  18. Ja sobie humor czytaniem tego zepsułam i nie zamierzam zbyt dużo razy zabierać głosu w tej sprawie. Zgodzę się z Driną, obie strony mają pewien procent racji, przy czym żadna z nich tak naprawdę (chyba, bo to tylko moje wrażenie) nie chce doprowadzić do kompromisu. Tego kompromisu nie będzie, a kłócenie się mimo tego uważam za głupie i dziecinne. Mnie jest po prostu przykro, że ta rekordowa ilość komentarzy pod oceną ma formę bezcelowej dyskusji. Inaczej wyobrażałam sobie początek naszego funkcjonowania w blogowym światku. Nienawidzę, gdy blogowanie dzieli.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Morth... Trochę szacunku dla Boga, piszmy z dużej litery!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie. Nie wierzę, nie uznaję, nie piszę :). A poza tym, nie wiesz, czy chodziło mi o właśnie tego boga, czy o innego.

      Usuń
    2. Po co szanować coś, co nie istnieje? :|

      Usuń
    3. Jak mówiłem, nie wiesz o jakim bogu mówiłem, więc się nie pluj, bo to już naprawdę łapanie się ni ewiadomo czego.

      Usuń
    4. Aktualnie to Ty "się plujesz" (głębokie to jak łyżka, nie ma co!) i nie jestem tą samą osobą, co wcześniejszy anonim, buźka ;* !

      Usuń
    5. Ja tutaj dorzucę trzy grosze - morth ma rację. Bóg z wielkiej litery to Bóg Jedyny (niekoniecznie Jahwe) a bog z małej to bóg ogólnie, przykładowo mówimy "O mój boże!", ale nie mamy na myśli żadnego konkretnego.

      Usuń
    6. O Bogu w religiach monoteistycznych piszemy zawsze z wielkiej litery, inaczej jest to o prostu błąd. A wiem, co mówię, bo tak się składa, że studiuję filologię polską :).

      Usuń
  20. Mam pytanie - kiedy mniej więcej ukaże się ocena mojego bloga? Chciałabym zmienić szablon po nowym roku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U, to dość problematyczne pytanie. Wolałbym ocenić bloga z tym szablonem, który jest, bo podoba mi się, ale jeśli czujesz taką potrzebę, to możesz go zmienić, grafiki opisanej jeszcze nie mam i poczekam z pisaniem tej części aż zmienisz. Nie zostanie to odebrane jako złamanie regulaminu, masz moje błogosławieństwo.

      Usuń
    2. Kłopot w tym, że dostęp do komputera będę miała dopiero w okolicach Nowego Roku i dopiero wtedy mogłabym zmienić szablon.

      Usuń
  21. Córcik wpadła do Was wczorajszej nocy, przeczytała ocenę, ryknęła śmiechem i poszła ululać swą udręczoną duszę, a teraz skrobie komciaka tematycznie związanego z oceną yaoi-abunai.
    1. Pierwszy akapit - tak, to bardzo dobrze, że spisałeś pierdylion karteluszków a5, ale czy to aż tak ważne, by chwalić się przez 20 zdań? Jeśli rzeczywiście tak jest, to zauważymy to w solidnej ocenie, a tymczasem 4 minuty czytałam o przygotowaniu do oceny. Przecież nikt nie pisze, ile czasu spędził w Wordzie nad oceną, a zazwyczaj jest to dobrych parę godzin.
    2. Używane emotikony nie są błędem, HELOŁ. Owszem, większość blogerów, w tym córka, nie trawi ich, ale błędem jest dopiero wytykanie komuś błędu, który błędem nie jest, nadążasz?
    3."Zresztą, to nie jedyne miejsce, gdzie podobny wyraz Twojej osobowości, albo bezmyślności (trudno stwierdzić) można zaobserwować "
    He? Twój 7 zmysł jakiś wybrakowany musi być, bo rzucanie takimi słowami jak "bezmyślność" w stosunku do autora przy ocenie bloga jest śmieszne. Albo tragiczne. No wyszła nam groteska, ot co!
    4. "Lepiej wezmę chyba kask i dobrą kawę, a także jakieś uspokajające, bo mam wrażenie, że jeszcze wielokrotnie wyzwę Cię od wszystkich diabłów i pożałuję solennie"
    Uspokajające co? Pomidorki koktajlowe? Córa stara jest już, ale nie słyszała nigdy stwierdzenia "żałować solennie". To tak jak uparty wilk lub chytra mrówka. No nie da się xD

    OdpowiedzUsuń
  22. 5. " Nie powinienem brać tego czegoś pod swoje skrzydła, szkoda, że nie jesteś nieregulaminowa, mógłbym sobie odmówić i nie krzywdzić się dłużej."
    Łolaboga, córka mdleje! Biedny/a autor tego bloga, że oddaje swoje (jakby nie patrzeć) dzieło, które może mieć parę (lub mnóstwo) mankamentów, może być mało mądre (lub prościej: głupie), ale żeby w pierwszej ocenie na dzień dobry mówić autorowi "tego czegoś"? Poza tym, staż, mój drogi, polega na udowodnieniu, że możesz wszystko ocenić, niestraszna Ci żadna tematyka. Wziąłeś bloga do oceny o ulubionej tematyce i dalej Ci ciężko,
    6. "Nie przedłużając dłużej"
    Jaki śliczny, pękaty pleonazm! Czy szanowny oceniający napisałby kiedykolwiek "cofać się do tyłu"? No nie, bo "cofać" a "do tyłu", to raczej to samo. Skąd więc "przedłużając dłużej"?
    7. "Tematyka, choć nieoryginalna mogłaby być dobrym rozwiązaniem, gdyby została pociągnięta przez kogoś choć odrobinę znającego realia życia prostytutki. "
    To był ten moment, gdy córka ryknęła śmiechem/ Dżizas krajs, jeśli ktoś pisze opowiadanie o hodowli ziemniaków, to musi mieć z tym jakąkolwiek styczność codziennie? Nie, musi mieć wiedzę, a wiedzę czerpie się z różnych źródeł. Już nie wspomnę, że przecinek został zjedzony po "nieoryginalna".
    8. "Nie, w zasadzie nie jest mi przykro, że jestem osobą, która Cię uświadamia – nie pierwszą zresztą, konkurencja shiibuyi"
    Córce zaczyna brakować wołaczy, więc może... - O JEZUSIE NAZAREJSKI. Shibuya nie powinna być zapisana tak całkiem przypadkiem z pojedynczym "i"? Skandal, hańba, wstyd. Pół oceny bredzisz o uświadamianiu i historii swojego życia, która poruszyła mnie zdecydowanie w takim samym stopniu, jak kapusta w beczce dwa piętra pode mną. Istny kwas!
    9. ...
    Dobra, kłamałam. Do tego momentu czytałam, potem przeczytałam resztę, ale nie jestem w stanie wyliczyć wszystkiego, bo chyba nie umiem do tylu liczyć. Masa błędów w ocenie, w szczególności przecinkowych, pozwalam też sobie na sugestię, by zapisać sobie na jakiejś różowej karteluszce dużymi literkami i ozdobić gwiazdkami, by nie rzucało się w oczy: NIE Z CZASOWNIKAMI PISZEMY OSOBNO.
    I jeszcze jedno: ocena na wpół zerżnięta chamsko z Opieprzu. Słyszał oceniający takie powiedzonko: swojego szczęścia nie zbudujesz na cudzym nieszczęściu? No może nie do końca słowa te pasują do sytuacji, ale wszyscy wiemy o co chodzi xD
    I między innymi bardzo mnie poruszyło to, że opowiadasz, że piszesz dużo. Opowiadania i tak dalej. Bratnia dusza z Ciebie, bo ja też piszę od małego, ale nie mieści się w mojej percepcji plagiatowanie cudzych ocen. Halo, człowieku, Opieprz jest jedną z najbardziej znanych ocenialni!
    Mimo wszystko pozdrawiam, więcej takich ocen, bo w życiu nie śmiałam się tak, jak wczorajszego wieczora.
    Buzi, córa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku myślałam, że to ściema, ale faktycznie połowa zerżnięta i lekko przerobiona od Opieprzu :D

      Załodze Shibuyi mogę tylko pogratulować ludzi, jakich przyjmują na staż :D

      Usuń
    2. Chociaż ktoś zauważył. Ulala, ale i tak sądziłem, że to niku zwróci na to uwagę, ale niestety, nie ma tak. To nie plagiat, a kontrolowane podobieństwa - szalone podobieństwa, wręcz dotykające plagiatu, zamierzone, by sobie pożartować z autorki, co nie wyszło. Klops.

      Usuń
  23. Morth, gdyby tak było, to pod oceną pisze się: W ocenie użyłem/am pewnych słów zaczerpniętych z oceny tego bloga na Opieprzu, PO UZYSKANIU ZGODY oceniającej Dziabary.
    W tym momencie jest to kradzież i trzeba być tego świadomym, a Ty próbujesz bardzo fajtłapowato wybrnąć z sytuacji, bo zostałes nakryty na gorącym uczynku i wymyślasz tego typu rzeczy. To tak nie działa, niestety ;]
    To już będziesz wyjaśniał z administracją, ale po prostu trochę mną to wstrząsnęło - jak można pisać od małego i plagiatować czyjeś oceny? Serce córkę boli na takich tfurcuf ;]
    Mimo wszystko, życzę wesołych świąt i pozdrawiam - z pewnością wrócę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Córko, przestań, nie znamy się :( toż to zamierzone było! :(

      Usuń
  24. morth, te teksty o paluszkach w dziurce w pupce to z wlasnego doświadczenia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pojazd Ci nie wyszedł. Jeśli facet jest chętny i gotowy do oceniania yaoiców, to pewnie jest jak mówisz.

      Usuń
    2. Ile.Znasz.Sposobow.Zabijania.30 grudnia 2012 01:53

      Chciałam tu znaleźć coś "konkretnego" do całonocnego czytania. Duża ilość komentarzy teoretycznie przyciąga, nieprawdaż?
      Chciałam merytorycznie skupić się na opinii, komentarzach... ale te zgrzyty, "przytyk" za przytykiem" - tak się nie da!
      Chyba już jestem za stara; tutaj widzę tylko ogrom nastoletnich hormonów (pisząc to właśnie dodałam sobie chyba z 20 lat).
      Po coś zgłasza się, tak? Po coś się daje konstruktywną, czy kulturalną opinię? Na litość boską... Życzę Wam kochani... obiektywnej percepcji na świat w Nowym Roku. Są rzeczy dużo ważniejsze niż bezmyślne obrażanie.

      Usuń