czwartek, 7 lutego 2013

[565] http://avengers-disassembled.blogspot.com

Autorka: Irena Adlerowa
Oceniający: morth

Pierwsze wrażenie [8/10pkt]
Gdy zobaczyłem to zgłoszenie do swojej kolejki, muszę przyznać, że zdziwiło mnie to, nie spodziewałem się bowiem bloga o takiej tematyce, choć w sumie powinienem, zważywszy na wytyczne, które sam ustalałem – przyznam, że nie myślałem, iż pod tematyczne podciągnąć można wszystko, a cholera, można. Nie spodziewałem się opowiadania o Avengers. Wydawał mi się to temat dość trudny do ubrania go w słowa. Nie spodziewałem się też, że ktoś zgłaszający się do mnie będzie znał to, o czym pisze z szczegółami. Przyjemna odskocznia i leczenie ran po zawodzie z poprzedniej oceny, która ciągnęła się niemiłosiernie. By być w temacie bardziej, niż jestem, obejrzałem sobie przy okazji film. Dzięki temu jestem parę faktów dalej, choć do komiksów to się nie umywa. Pierwsze wrażenie – i like it! („Thora” też obejrzałem, bo w sumie parę aktorów tych samych, no i historia się łączy w zasadzie)
Wchodząc na blog od razu rzuca się w oczy dopracowana strona graficzna, która cieszy, przynajmniej mnie i pokazuje, że jednak żółtodzióbkiem nie jesteś. Została ona, co prawda, zmieniona, ale i obecny wygląd jest zadowalający, nawet lepszy. Cieszy mnie to pod wieloma względami. Jej tematyka jest zgodna z tym, o czym blog jest – dość duże zdjęcie Avengersów, wszystkich jak leci. Aż mi się film przypomniał, dobry był, trzeba przyznać... Tytuł bloga, a także tytuł opowiadania to jedno i dwa słowa - „Avengers disassembled”. Chwytliwe. Jest dokładna informacja co znajdziemy w tym miejscu. Nie pozostawia co prawda w tej kwestii krzty tajemnicy, ale myślę, że w tym przypadku jest to ruch prawidłowy. Zainteresowani tematyką Avengers prędzej Cię znajdą. Raczej dość prosty do zapamiętania – jeśli nie całości, to początku i paru liter drugiego słowa, myślę, że to wystarczy, by łatwo znaleźć Twojego bloga. Nie mam zastrzeżeń.
Gdy miałem napisanych już parę zdań i pytałaś mnie o zmianę szablonu, co do tego byłem trochę sceptyczny. Pomyślałem „Po co zmieniać, tak jest dobrze! A jak zepsuje?”. Na szczęście, nic się nie popsuło. Do czego zmierzam? Przed zmianą belka bloga była pod jedno kopyto, dwa słowa, te same, które są w adresie bloga, takie same, jak brzmi opowiadanie. Tymczasem, zmieniło się to. Na lepsze. „Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach”, słowa należące do Terry'ego Pratchett'a. Jest cudzysłów a także podany autor – tego drugiego, gdyby brakowało, nie linczowałbym, o ile nazwisko pojawiłoby się gdzieś w informacjach dodatkowych. Niczego nie brakuje. Dziewczęta, z tego co czytałem oceny oceniających na Shiibuyi, przyczepiłby się pewnie, że cudzysłów nie jest polski, a angielski – z przodu dwie kreski u góry, nie u dołu. Ja nie utrudnię Ci w ten sposób życia, łatwiej jest jednak napisać tak, jak na klawiaturze się da, niźli bawić się i wklejać to wszystko jeszcze do edytora tekstowego. Nie boli mnie to, nie bije po głowie, niech będzie i tak, masz moje błogosławieństwo w tej kwestii.
Kolejnym, jednym z pierwszych wrażeń, jest porządek. Wszystko na swoim miejscu, są aktualności, w których, jak zauważyłem, piszesz newsy; jest spis treści, skąd wzięta grafika, nawet odnośnik do obecnie popularnego Faceeboka, dzięki czemu można Cię polubić (polubiłem!), obserwować przez Google lub Blogspota też możemy. Lubić się da na wszelkie możliwe sposoby, najwidoczniej chcesz mieć kontakt z czytelnikami – przynajmniej na to właśnie liczę.
Podsumowując, muszę przyznać, sam tym zaskoczony, że pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne. Aż chce się iść dalej i odkrywać wszystkie sekrety, czytać i czytać. Póki co błędów nie zauważyłem, nick autorki trochę, nie wiedzieć czemu, Rosję mi przypomina, ale nie jest to żadną ułomnością. Tematyka interesująca, wszystko z sobą, przynajmniej dotychczas, współgra. Brakuje mi jednak czegoś niesprecyzowanego, przez co maksymalnej ilości punktów Ci nie przyznam; mam jednak nadzieję, że nie sprawi Ci to zawodu, pewien jestem, że i tak ubytku tych dwóch punktów nie zauważysz. Czuję piątkę w powietrzu!


Grafika [13/15pkt]
Zaczynamy kolejną część oceny, w której mam rozwodzić się nad kolorystyką. No cóż... Jest... Fioletowo? Tak myślę. Lubię ten kolor, trafiłaś więc w sedno moich gustów i trochę mnie to przeraża, jeśli mam być szczery. Znaleźć można tu też w dużych ilościach biel, która to jest kolorem pod tekst (trochę to daje po oczach), szaro-fioletową czcionkę z lewej strony i niebieski na samej górze, jeśli namiętnie klikało się w każdy link w tym nietypowym, ale przyjemnym menu, jeśli mogę to tak nazwać. Widziałem już takie wielokrotnie i zdradzę sekret, bardzo mi się podobają, ale samemu zrobić coś takiego to mordęga – szczególnie na Blogspocie, bo nie wiem, czy ktoś zdaje sobie sprawę z tego, ale to, co tu jest to nie typowy html, tylko trochę lekki kosmos. Dla mnie samego to zbiór poleceń, których nie rozumiem tak czy siak, ale znajomy znający się bardzo dobrze na tym kodzie graficznym zdradził mi ten sekrecik. Ta przydługa i w gruncie rzeczy niepotrzebna historia miała służyć temu, dlaczego jestem zadowolony z tego, że takie menu posiadasz i jak bardzo dumna winnaś być z Deneve (pozdrowienia!). Jak już wspomniałem gdzieś wyżej, ta biel trochę mi wali po oczach i po długim czytanku – a przy interesującej fabule, dużo czasu spędzić na tej czynności nie trudno – trochę boli. Niemniej jednak, w mojej niefachowej opinii faktycznie współgra to wszystko z sobą. Stworzono Ci wspólną, przyjemną całość, która cieszy oczy.
Chcąc już kończyć, bo ile można fluffu pisać, a do czego przyczepić się nie mam (w związku z czym zastanawiam się, czy nie zacząć Cię gonić z siekierą jako takie moje zadośćuczynienie, bo chciałbym się do czegoś przyczepić) muszę przyznać, że maskotka Twego bloga – gif z Thore'm z filmu „Thor” (a to niespodzianka, nie?) - jest przeurocza. Prawdę mówiąc widziałem go już tuż po jego dodaniu i gdy oglądałem ten film przypomniało mi się, że to właśnie ta scena jest Twoją maskotką. Faktycznie, ciekaw jestem po co ją umieścili, ale cieszy oczy przede wszystkim kobiet, niektórych mężczyzn też, a im więcej nagiego ciała tym lepiej (szkoda, że żadna kobieta w tymże filmie nie paradowała w równie roznegliżowanej formie). Boli mnie jednak to trawkowe pismo, muszę to przyznać, a także znalazłem rzecz, do której mogę się przyczepić – wyśrodkuj no tytuły postów, proszę. To znaczy tak, ujmę to w ten sposób – w mojej opinii będzie to wyglądało lepiej.


Treść [29/30pkt]
Czas na najważniejszą część oceny, która to zaważy na Twoim być lub nie być. W spisie najwyżej ocenionych lub najniżej, oczywiście. Tak na początku tylko wspomnę, że nie masz się czego bać, co chyba widać po tym, jak przyjemnie się do Ciebie odnoszę przez całą dotychczasową ocenę, co mnie samego przeraża. Wizja biegania za Tobą z siekierą jako umilenie sobie życia staje się coraz bardziej kusząca, ale ponieważ z pewnością czytać to będzie wiele nielubiących mnie po ostatniej ocenie i hejtujących osób to zaznaczę, że jest to żart. Tak, żart, moi mili. I dość już mówienia o bezsensie. O tym też było przez kogoś wspomniane.
Zwykle czytam całe opowiadanie, na tej podstawie mówię o stylu pisania, kwestiach, które sprawiają problemy autorowi, ale co do treści ograniczam się do regulaminowych trzech notek lub prologu i dwóch rozdziałów. Biorąc pod uwagę ilość materiału na Twoim blogu ocenię go całego, bo części opowiadania jest dokładnie wymagana ilość.
Prolog. Szczerze mówiąc trudno mi jest zabrać się do wydawania opinii o treści tego opowiadania. Dlaczego? Cholera, bo niewiele mogę powiedzieć, niewiele wytknąć, przez co to, co mógłbym tu napisać, dość znacząco się zmniejsza. Prolog zaczyna się od... Apokalipsy. Czuję się trochę, jakbym był w środku rozgrywki Darksidersa. Co się rzuca w oczy? Już pierwsze słowa mówią mi, że mam do czynienia z kimś, kto operować słowem jako-tako potrafi. Co zwraca uwagę, do czego mam wątpliwości? Nie jestem pewien drobnego szczegółu – bezpańskich psów. Wydaje się to głupotą, prawda? Czytając to pierwszy raz nie zwróciłem na to większej uwagi, dlatego sądzę, że to kluczowym problemem nie jest, niemniej jednak, mam wątpliwości. Nie wiem, czy ktoś z czytających wie, ale w zasadzie w Anglii przybłęd nie uświadczysz. Państwo bardzo o to dba z swoich własnych pobudek, które prawdopodobnie i dla zwierząt nie są negatywne. Nie mam pewności, czy w Stanach jest podobnie, ale muszę przyznać, że ilekroć coś się ogląda czy czyta, nie uświadczysz opisu bezdomnych psów – ludzi, to i owszem, ale nie zwierząt. Radziłbym to sprawdzić, aczkolwiek przyznaję, że to kluczowym błędem, nawet jeśli mam rację, nie jest. To raczej tak dla własnego spokoju i ewentualnie do wpisania w „dodatkach”. Już w prologu spotykamy się z bohaterem dodanym do The Avengers, mianowicie Deadpoolem. Szczerze mówiąc w chwilach, gdzie komiksy przeplatają się z filmem mój mózg szaleje, nie jestem w stanie chyba umieścić wyglądu bohaterów, których pamiętam z kartek w historię okazaną w filmie. Problem Wade'a w postaci potencjalnego braku piwa w obliczu Apokalipsy jest tak głupi, że aż śmieszny. Świetne ukazanie absurdu. Ledwie opowiadanie się zaczęło, a już ukazałaś parę zalet i wad jednego z bohaterów – czuję tu trochę egoizmu, ale też i innych cech, niestety nie nazwę ich, bo zabrakło mi słowa. Czuję potrzebę strzelenia facepalm'a w tym jakże zacnym momencie. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia, że serio jest drink o nazwie „To Co Zawsze”. Dlatego też zastanawiałem się, dlaczego napisałaś to z wielkich liter. Niemniej jednak już wiem i rozumiem. I czego zazdroszczę Deadpoolowi? Cholera jasna, ja też chcę potrafić nie myśleć. Niektórzy to potrafią, ale niestety ja nie należę do tego grona szczęśliwców, dlatego też z Twoimi słowami („specjalna umiejętność […], lepsza nawet od bycia praktycznie nieśmiertelnym”). True story, po prostu. Bo czymże jest nieśmiertelność, skoro własne myśli potrafią wszystko zepsuć?
Z własnych, osobistych pobudek uwielbiam to zdanie „W tym akurat wypadku wiedział dokładnie to samo, co wszyscy. Coś – kosmici, mutanci, inne cholerstwo – spadło na Nowy Jork z nieba i rozwaliło połowę Manhattanu, po czym znikło [...]”. Prawdopodobnie to dziwne, ale znajduję w Tobie to samo, co znajdowali ludzie w moim pisaniu i szczerze mówiąc jestem tym zachwycony. Prosiłbym, byś za żadną cenę nie przestawała pisać, potem trudno jest trochę do tego wrócić. Co obserwuję? Nawet po takich zdaniach widać, że bawisz się słowem, pióro masz lekkie, swobodne. Nie wydaję mi się, abyś szczególnie się zmuszała i była męczennikiem pisania, co wróży raczej dobrze ogółowi. Czytając pierwszy raz to opowiadanie, szczególnie prolog na część „Oczywiście, krążyły przeróżne dodatkowe historie – o bombie atomowej, którą rząd podobno miał zamiar spuścić na obywateli” zastanawiałem się nad dwoma rzeczami. Po pierwsze, czy nie lepiej by się sprawdzało „zrzucić” zamiast „spuścić”. Po drugie, nie chciało mi się wierzyć w to, że naprawdę mieli taki zamiar. Oglądając jednak film, wyjaśniło się wszystko i faktycznie prawie że to zrobili – w zasadzie, zrobili, ale Stark ocalił ludzkość (ale by się pewnie gaił za to, że o tym piszę, prawdopodobnie by żałował)! Typowe, ludzkie i bezsensowne myślenie, czyż nie? Zabijmy wszystko, ocalejemy.
Podobają mi się Twoje dialogi, jakie prowadzisz Deadpoolem. Nie pamiętam, czy naprawdę był taki pokręcony, trochę czasu minęło, nim ostatnim razem go widziałem w komiksach i gdziekolwiek jeszcze, niemniej jednak pomijając ten drobny szczegół, świetne wytłumaczenie dotyczące tego, co wie na temat obecnych wydarzeń barmanowi. Dialogi prowadzisz w sposób swobodny i, co jest niesamowicie ciekawe, potrafisz na czas wypowiedzi bohatera zmienić całkowicie swój styl pisania. Na ogół powiedziałbym, że piszesz poprawną polszczyzną, natomiast gdy tylko Twoja postać otworzy usta, widać kunszt. Samymi wypowiedziami jesteś w stanie wykreować Deadpoola w taki sposób, że ja go po prostu widzę, czuję i rozumiem. Nagle jawi się przed oczami. I to jest niesamowite, bo niewiele osób tak potrafi działać. Szczerze, jestem przerażony tym, jak bardzo podobają mi się dialogi w prologu. I szczerze współczuję Starkowi, biorąc pod uwagę fakt (jeśli dobrze pamiętam), że to właśnie na niego w Twoim opowiadaniu rząd zamierza zwalić całą winę za poniesione szkody. A Wade obiecał spuścić manto temu, kto to zrobił. Szczerze, nie zauważyłem tej zbieżności wcześniej. O rany. Stark! RUN!
Rozdział pierwszy. Kolejna rzecz, jaką jestem w stanie sobie wyobrazić, to opis sytuacji w szpitalu i wszystko, co piszesz, jak na razie. Są bardzo plastyczne i pozwalają na niemal idealne odtworzenie tego, co się tam dzieje, w wyobraźni. Tę umiejętność posiada niewiele początkujących, a także weteranów pisarstwa. Pewnych rzeczy nie da się nauczyć z czasem i myślę, że ta kwestia, poniekąd, należy właśnie do jednej z takich cech, przynajmniej w pewnym sensie. Jako że mam okazję sobie podywagować o tekście, toteż to uczynię – faktycznie ciekawe, jak zamierzają się pozbyć tych martwych ciał. W filmie takich momentów nie było pokazanych, ograniczyli się do Starka planującego z partnerką odbudowę swego wieżowca. Nie było ani słowa o zalepianiu szkód, zawiązanych z pomysłowością Lokiego. Prawdopodobnie w Twoim opowiadaniu również nie poświęcisz temu uwagi aż takiej, nie dziwię się, niemniej jednak tak po prostu się zastanawiam – bydlęcia to niezłe były, problematyczne i... Czy było wspomniane, że ogromne?
Jest zgrzyt! Alleluja, zgrzyt! Co prawda, nie dotyczący w zasadzie Twojego pisania, ale nie zmienia faktu, że i tak czuję się z tego powodu szczęśliwie. Prawdę mówiąc w filmie Stark był Panem Doskonałym pod względem wyglądu. No bo zobacz, facet po czterdziestce (na tyle wygląda), a sprawny fizycznie jak cholera, jest bohaterem i w dodatku wygląda w każdym calu perfekcyjnie, nawet jeśli walczy i powinien być utytłany nie wiadomo czym. Ty natomiast przedstawiasz go ludzko. Nie idealnie, zwyczajnie. Biorąc pod uwagę sytuację i Apokalipsę, jest brudny, nieumyty, zmęczony. Czegoś takiego nie dało się uświadczyć w filmie. To niesamowita zmiana, do której nie jestem w stanie się trochę przyzwyczaić, choć jest na plus w pewnym sensie – sprawiasz, że on jest człowiekiem, a nie kimś niezwyciężalnym i idealnym. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, żeby Tony pozwolił traktować siebie tak, jak ten ochroniarz chciał – dotykać go, popychać, być nieustępliwym i nazywać Emmę jego żoną... Brr. Co jest jednak absolutnie epickie – facet go NIE POZNAŁ! Niesamowite, jak kąpiel i wypoczęcie zmieniają ludzi, prawda? I przysięgam, nie wiem dlaczego, ale zdanie „Albo po prostu ten wielki typ nie oglądał telewizji. Wyglądał na takiego, co nie ogląda.” mnie rozbawił. Być może to już czas na psychiatryka, ale to naprawdę mnie rozbawiło.
Co naprawdę mi się podoba? To, że nie odznaczasz się fałszywą pruderią. Nie nazywasz seksu „tym”. Seks to seks. To mi się podoba. Jasne, klarowne, bez zbędnego utrudniania. Nie boisz się też używać przekleństw, jeśli sytuacja i bohater tego wymaga. Nie sypiesz nimi jak z rękawa, na siłę, byleby tekst wyglądał poważniej, dojrzalej. Potrafisz wulgaryzmy dozować i używać tylko w sytuacjach, w których jest to konieczne.
W to tango Apokalipsy i ich jeźdźców wkracza Emma Frost. Kolejna bohaterka, którą musisz wykreować słowami, druga, która została opisana w bohaterach. Kolejna cecha, jaką zauważam, to ta, że starasz się opisywać otoczenie, a także wrogów (Chitauri) w dialogach. Dzięki Emmie dowiaduję się, że te dziwne glizdowate stworzenia (prawda, że wyglądały trochę jak robale?; czułem się, jakbym oglądał coś, co inspirowane było Gniazdem Kulech w Runes of Magic - a może gra była inspirowana filmem...?) nie myślą. Nie spodziewałem się po nich matematycznych twierdzeń wszelakiego rodzaju, ale przyznam, że informacja kompletnej pustki w... W zasadzie nie wiem, czy to miało głowę, raczej tak... No, w każdym razie, nie spodziewałem się ani jednej myśli w mózgu. Prawdopodobnie dlatego, że, jak już wspomniałem, myślę na okrągło. Te stworzonka nawet nie wiedziały jak im dobrze, móc po prostu trwać, a nie zagłębiać się w to, co całkowicie zbędne. Fantastyczne jest to, że opisałaś ze strony Starka jak wygląda proces czytania w myślach. Przyznam, że takiej wersji jeszcze nie czytałem, ani nie pisałem. Kolejna perełka „Tony widział ją już w przeróżnych sytuacjach – zadowoloną, zgorszoną, zirytowaną... w zasadzie głównie zirytowaną.”. Takie małe rzeczy, a cieszą.
Zaczyna się fabuła! Z tego co pamiętam, to przy znikającym Thorze, Lokim i nieszczęsnym tesseract'cie (to się w ogóle odmienia?) był ktoś z bohaterów – mogło mi się też tylko wydawać, trudno w zasadzie stwierdzić, bo... Zgrozo, nie pamiętam. Ciekawe gdzie Barton i Natasha. Szczerze, Bartona uwielbiałem za posługiwanie się łukiem. Robił to w sposób niemal niesamowity. A Natasha w fajny sposób przesłuchiwała. Dość interesujące, nie? Zmanipulować tak, aby osoba przesłuchiwana była pewna, że to ona zadaje pytania. Genialne. Brakowało mi w „Powinni świętować zwycięstwo chlając na umór, robiąc przy tym za bohaterów narodowych.” jakiegoś zdania o kebaborze. Uczepiłem się tego, nie? Ale to pytanie Starka, czy na niego pójdą pod koniec filmu było tak rozbrajające, śmieszne i głupie, że ciężko było po prostu się nie roześmiać. Przyznam, że czytając to opowiadanie po raz pierwszy nie zwróciłem uwagi na nazwisko tego nieznanego agenta, który to zaprowadził głównego bohatera do sali konferencyjnej, gdy ten stawił się na wezwanie Fury'ego. Teraz jednak widząc je, uśmiechnąłem się. Make peace, powiadasz? I to ten moment, na który czekałem. Przyznam, że ciekaw byłem jak to wszystko pokierujesz – to, co już jest w filmie, wyłączając tę końcówkę. I jest. Uświadomienie Starkowi, że manewrowanie pomiędzy biurowcami nie było dość... Rozsądne. W filmie wyglądało to malowniczo i świetnie, nikt raczej co do tego złudzeń nie ma. Tu mamy kontynuację, zejście na ziemię. Trochę to brutalne, bo w filmie jasno chodziło o efekty specjalne, o adrenalinę, o akcję, o zabawę. Tego właśnie to wszystko nam dostarczyło. Ty, mając ten materiał, pociągnęłaś to dalej. Nie wiem, czy to odpowiednia strategia, wejście na temat zniszczeń – jego własnych, poniekąd. Sytuacja ta pokazuje kolejną odsłonę człowieczeństwa – główny bohater nie pomyślał o tym, by zrobić coś rozsądniejszego, wyprowadzić ich z miasta (z drugiej strony, gdzie? Z tego co pamiętam, teren wokół Nowego Jorku jest również zabudowany, niewiele jest możliwości wybrnięcia z tej sytuacji; chyba że przenieść się nad wodę, ale z drugiej strony to też byłby zły pomysł, zanieczyszczenie, no i reszta bohaterów nie miałaby możliwości interwencji) i teraz, prawdopodobnie, poniesie tego konsekwencje. Może to nawet trochę zbyt ludzkie, jak myślisz? Film absolutnie do realistycznych nie należał, natomiast posiadał pewne elementy prawdziwego życia. Tutaj wprowadzasz ich jeszcze więcej, bazując na historii fantasy, jakby nie patrzeć. To trochę stąpanie po grząskim gruncie, prędko może Ci się noga obsunąć – nie życzę Ci tego, ale nie chciałbym być świadkiem Twojego wypalenia pomysłów, weny i chęci, gdy to, co sobie zamierzyłaś Cię przerośnie. Nie mówię, że tak się stanie, ale nie mogę udawać, że się tego nie obawiam. Chciałbym śledzić tę historię nawet poza ocenialnią.
Jedna kwestia, która pozostawia wątpliwość i prosiłbym Cię o sprawdzenie – najpierw piszesz, że usiadł, potem, że stoi. Nie wiem, czy to było zamierzone, czy po prostu zabrakło Ci przejścia. Pisząc coś, raczej należy dokumentować wszystko, czy tego się chcesz, czy nie, aby nie pozostawiać za wiele domysłom – potem może wyjść, że to, co wzięliśmy za pewnik nie będzie oczywiste dla kogoś innego i główny bohater przypadkiem wyjdzie na ulicę pełną ludzi nago. Tak też się zdarza...
Jak już mówiłem, zaczynasz swoją historię. Nie wiem, czy do końca wiarygodną, ale biorąc pod uwagę chęć rzucenia bomby na mieszkańców, co zdecydowanie miałoby o wiele gorsze skutki, niż zwodzenie Chitauri przez Starka... Cóż, myślę, że prawdopodobne. A co najważniejsze, według mnie, niezwykle ambitne. Ciekaw jestem, czy udźwigniesz wielkość tego pomysłu i możliwości z nim związane. Plan zrzucenia winę na niego jest dość brutalny i, tak jak mówi Emma, faktycznie sprytny. To co, ciekaw jestem dalszego ciągu, lecimy do części drugiej, a Ty pisz trzecią!
Rozdział drugi. Przedstawia się dalsza zabawa z Starkiem i Emmą w roli głównej. Powiem Ci szczerze, że tu w dalszym ciągu wychodzi, że to Panna Diament posiada ten żart i jaja, które w filmie posiadała postać Tony'ego. To trochę deprymujące – szczerze, myśląc o tym opowiadaniu sądziłem, że zrobisz coś niesamowitego. Sądziłem, że oddasz charakter każdej z postaci, a w szczególności kogoś tak charakterystycznego jak Iron Man, nie przeczę. Tymczasem ten specyficzny humor dałaś dla Emmy, nie wiem, czy to był zamierzony zabieg. Trochę jestem tym zmieszany. O, moment, zdanie „Nauczył się już, że rozwiązanie jednego problemu zazwyczaj generuje dwa kolejne i po prostu zaczął mieć nadzieję, że jego historia wzruszyła lodowe serce Emmy.” sprawia, że może jeszcze jednak jest nadzieja w tej kwestii. Alleluja, może jednak jest! Zdaję sobie sprawę z tego, że wchodzi tu też kwestia przyzwyczajenia się do pisania tego, a nie czegoś innego. Wyobraźnia wyobraźnią, ale niewiele osób tak z miejsca jest w stanie wykreować każdego bohatera w ciągu milisekundy i oddać jego sposób bycia w każdym, najmniejszym dialogu, toku myślowym, zachowaniu i wszystkim, na co składa się portret psychologiczny (i jaki sobie jeszcze ktoś chce) postaci.
 Rozdział wnosi do życia tyle, że mamy zarys samobójczego planu głównego bohatera na oczyszczenie siebie, odzyskanie zabawek i przy okazji może ochronienia przyjaciół od problemów z rządem, na które nie mieliby za wiele do poradzenia samodzielnie. Wbrew pozorom, mam wrażenie, że dzieje się nagle stosunkowo mniej – być może to efekt mojego zmęczenia, nie spałem zbyt dobrze. Trudno stwierdzić. Nie mam zastrzeżeń, ale też nie jestem w stanie napisać tu coś więcej. Może tylko tyle, że Stark to niepoprawny samobójca, trochę nie pasuje mi to do ironicznego, ale niesamowicie inteligentnego człowieka, wynalazcę w końcu, połączonego mózgowca z mięśniami. Coś jak Hulk (wzmianka o nim była cudowna, faktycznie parę dni z taką bestyjką i pewnie świat poszkodowanego zmieniłby się o sto osiemdziesiąt stopni; swoją drogą, pamiętasz tekst z „The Avengers”, rozpierducha, wydawanie rozkazów, przychodzi czas na Hulka i „A ty... Ty rozwalaj!” i jego radocha? Cudowne!), tylko bez mutowania, zielonej skóry i trochę z większą kontrolą i nieco mniejszym popędem do rozwalania. Swoją drogą, w komiksach Marvella raczej wszystko prędzej czy później prowadzi do rozpierduchy. Może to ich motyw przewodni?
O tej części zdecydowanie trudniej jest mi coś konstruktywnego napisać. Głównie dlatego, że jest dużo przemyśleń Starka, a na jego temat raczej wylewnie się już produkowałem, nie ma sensu powtarzać tego po raz kolejny. I teraz hit, hit dosłownie, ale szkoda, że nie w wykonaniu głównego bohatera: „Stark, jak ci się włącza funkcja sumienia, to lepiej usiądź i poczekaj, to przejdzie”. Hit, powiadam! Parskam śmiechem, ilekroć to widzę. Ciekawe porównanie ciała kobiety do barku pełnego alkoholu. Jako osoba nie lubująca się w alkoholach zbyt często, muszę przyznać, że jest to dla mnie abstrakcyjne na tyle, by podnieść trochę zaskoczony brew. Niemniej jednak, do niego pasuje jak ulał.
 Podsumowując, styl masz przyjemny i poprawny. Lekkość Twojego pisania rzuca się w oczy, tekst czyta się dobrze i przyjemnie. Większych błędów, niż te skromne, wymienione nie spotkałem, ewentualnie były tak mało istotne, że nie zwróciłem na nie uwagi. Nie spotkałem się z kontynuacją historii opisaną w filmie, w ogóle z opowiadaniem z „The Avengers” się nie spotkałem. Twój styl przypadł mi do gustu na tyle, że raczej stanę się Twoim częstym gościem. Jedyne, o co prosiłbym, to popracowanie nad postacią Starka. To wymaga, według mnie, poprawy. No i oczywiście, spróbuj dzięki tej ocenie spocząć na laurach i przestać starać się i pracować, to spotkasz się z siekierką!


Poprawność [14/15pkt]
Poza dwoma przejęzyczeniami, których już znaleźć nie mogę, więcej błędów nie zobaczyłem. Wątpliwości mam do wyrażenia „hall budynku” (rozdział pierwszy). Zastanawiam się, czy nie lepiej by było, gdybyś po prostu napisała „holu”. Wychodzi na jedno, w zasadzie. Albo „korytarzu”. Ale to już taka mała kwestia sporna, prawdopodobnie wszystkie te wyrażenia są poprawne, więc co ja będę... Zadziwiająco mało błędów. Wszystko jest na swoim miejscu w dużej mierze, nie zauważyłem niczego niepoprawnego, za co powinnaś dostać znacząco po punktach.
Found it! „Nie był pewien, czy byłby w stanie szukać jej po całym szpitalu nie wracając na siebie niczyjej uwagi.” (rozdział pierwszy). Prawdopodobnie nie muszę Cię informować co jest przejęzyczeniem, ale dla świętego spokoju – mojego i osób, które namiętnie chcą mnie hejtować - „zwracając”, nie „wracając”. Znalazłem dodatkowy błąd. Raz piszesz „Tony'm”, innym razem przestawiasz się, i zaczynasz pisać „Tonym”. Prosiłbym o dostosowanie się, bo przez to i ja się gubię, a wydaję mi się, że ze względu na „y” (tak, argumentacja zabójcza) powinien być apostrof. Jeszcze jeden nadprogramowy błąd, którego wcześniej nie zauważyłem: „Myślał Pepper, o SHIELD-zie [...]”. Tak, zabrakło Ci „o”, zdarza się, ale znalazłem, więc musiałem się pochwalić.


Ramki [9,5/10pkt]
Wszelkie istniejące ramki są uporządkowane i mają swoje konkretne miejsce. Według mojej opinii układ ramek jest trójkolumnowy – popraw mnie, jeśli się mylę, prawa część jest jednak pusta. To dobrze, wygląda to estetycznie i nie mam do tego zastrzeżeń. Do ramek zaliczają się też wszelkie podlinki o Tobie, o opowiadaniu i cała reszta, więc pozwolę sobie o każdym z nich powiedzieć parę słów. W „Linki” znajdziemy trochę tego, co czytujesz, trochę tego, kto Cię ocenia i trochę rejestów blogów, by nie być szarym człowiekiem w tłumie wielu, a także link do szabloniarni. Wszystko estetyczne, przejrzyste, minimalistyczne. Nie bije po oczach przesadą, wszystko jest na swoim miejscu. Jedyne co bym zmienił, to to, aby to, co dodałaś otwierało się w nowej stronie. Byłoby to przejrzyste i łatwiejsze w przeglądaniu tego co ty tam masz bez konieczności przymusowej eksmisji z Twojego bloga. Poza tym, z którejś oceny mojego bloga dowiedziałem się, że linki przenoszące czytelnika do jakiejś podstrony bloga powinny być otwierane w tej samej karcie, natomiast te, które dotyczą innego bloga – w oddzielnych. Wygląda to faktycznie przejrzyściej i lepiej, w związku z czym prosiłbym, byś to poprawiła.
Bardzo cieszy mnie fakt, że pomyślałaś też o zakładce, w której będą informacje na podstawie czego piszesz to opowiadanie. Tę funkcję spełnia „O fanfiction”. Nazwy nie są wymyślne (jestem fanem pseudointelektualnych „mądrych” słów własnego autorstwa – zawsze zamiast „linki” napiszę coś, co miało brzmieć mądrze, np. „tu znajdziesz moje szczęście” czy coś takiego), ale muszę przyznać, że nie wszędzie te ukochane wymyślne farmazony będą pasować – tu ich obecność byłaby więcej, niż niepożądana. Na szczęście, najwidoczniej nie masz na punkcie tego takiego fioła jak ja, albo po prostu umiesz się hamować. Powracając jednak, w owej zakładce znajdziemy wszystko – tytuł, tytuł alternatywny i, co ciekawe, „Czego można się spodziewać?”. Szczerze, czytałem wiele opowiadań wszelkiego rodzaju i nikt do swojego dotychczas nie podszedł AŻ TAK profesjonalnie. Cholera, nawet przyczepić się nie bardzo jest do czego, jakież to niesprawiedliwe! Gdyby nie fakt, że ta historia oparta jest o film (no i komiks, skądś się Avengers musiało wziąć), to zaproponowałbym wydanie jakiejś książki o tej historii – ale tak, to wiadomo, sprawy o wszelkie prawa autorskie i te sprawy. A szkoda, szkoda. Poza tym, to jest doskonałe miejsce na temat, który chcę poruszyć – po pierwsze, nie kojarzę, żeby Scott był w filmie, ale może się mylę. Po drugie, ja też za nim nie przepadam, chociaż nie uważam, że jest takim kompletnyv dupkiem. A tak szczerze, wydajesz się niesamowicie sympatyczną osobą i aż serce się raduje, że najwidoczniej ktoś ma podobne poczucie humoru do mojego – czytając „gnij w piekle dla komiksowych postaci, Summers” omal nie zaplułem monitora herbatą ze śmiechu. Potęga, powiadam, potęga!
Dalej znajdują się „Dodatki” - nazwa niezbyt finezyjna, więc można domyśleć się co tu znajdziemy – wszystko to, co nie pasuje gdzie indziej. I kto mi powie, że się pomyliłem? Link ten ma podlinki, które dzielnie spenetruję. „Bohaterowie, czyli kto jest kim” - kocham Cię za to, że wprowadziłaś Bestię i wnioskuję, by był on jedną z głównych postaci. Jest takim uroczym futrzakiem i zawsze jakoś tak go lubiłem. Deadpool i fanboy Thora, tutaj to po prostu idzie parskać śmiechem. Zastanawiam się, czy jeszcze coś genialnego może być? Zapewne może. No i bam, jest, Valkyrie. Szczerze, trochę ubolewam, że mitologia nordycka jest tu skurczona do minimum – zostało to też wspomniane w którejś Twojej zakładce, że ta część będzie dość mizerna. Rozumiem to, w filmach – zarówno „The Avengers”, jak i „Thor” mitologia to była zaledwie podstawa, według mnie dość nierozwinięta, a szkoda. Jest ona szczególnie interesująca, według mnie, więc mogli to jakoś bardziej rozszerzyć, ale to tylko takie moje małe zboczenie – o tejże mitologii tak naprawdę dowiedziałem się z gry komputerowej (Tomb Raider Underworld, polecam!), od tamtego czasu mam małego fioła na tym punkcie. Jest to jednak obszerny temat i nie dziwię się, że z tego w gruncie rzeczy zrezygnowałaś. Pomysł z wprowadzeniem walkirii i tak mi się bardzo podoba, a biorąc pod uwagę wyczyny Thora w filmie, właśnie dotyczącym jego nie dziwię się jej ostrożności i mniemaniu, że sobie chłopaczek krzywdę robi – też bym się zastanawiał, czy nie zabije się ot tak, przypadkiem. W końcu przypadkiem wywołał wojnę, więc co tam... Resztę oceny napiszę prawdopodobnie w towarzystwie podkładu muzycznego, jakim uraczyłaś swoich czytelników.
„Ciekawostki” to zbiór ciekawych... Ciekawostek. Informacje, które niewiele wniosą do życia czytelnika, ale są pewnymi wyjaśnieniami i kolejną okazją dla mnie do możliwości rozmowy z Tobą. Prawdę mówiąc po tej informacji, że niektórzy skojarzyli sobie „zabójstwo Richardsa” z Reedem zacząłem się zastanawiać, czy uwzględnisz w opowiadaniu też Fantastyczną Czwórkę? W końcu jak zbiór postaci Marvela, to czemu nie, prawda? Jest masa informacji, każdej omawiać nie będę, co w tym wszystkim jest najistotniejsze – informacja o betowaniu. Powiem Ci szczerze, że czytając opowiadanie pierwszy raz znalazłem dwa błędy. Tylko dwa błędy i to nie tak istotne, żeby mi spędzały sen z oczu. W związku z czym myślę, że raczej ilość osób, które Ci to wszystko sprawdzają daje dużo.
Ostatni podlink to „maskotka blogaska” (pisownia nieoryginalna, ta TrAwKa boli). Gdyby to nie było napisane w TEN sposób (sposób opisany wyżej), to cieszyłbym się zdecydowanie bardziej. Trochę to psuje image strony ogółem. Niemniej jednak, dziękuję za gratulacje mojej odwagi, wahałem się dość długo, czy popełnić czyn samobójcy i jednak zajrzeć tutaj. Oglądałem „Thora” już po przeczytaniu zawartości tej strony i widząc scenę, którego gifa posiadasz i jest maskotkiem aż się zaśmiałem – faktycznie, scena tak potrzebna, że świat by się skończył, gdyby jej nie było. Ładnie wygląda, niechże ta maskotka zostanie. Więcej o maskotce, o dziwo, napisałem w grafice – jaki nieogar.
„O autorze”, jest i trochę informacji o Tobie. Niewiele, ale i niewiele do opowiadania potrzeba Ciebie – taka prawda. Bylebyś pisała. Liczę też na to w przyszłości, że będziesz skłonna wdawać się w rozmowy z swoimi czytelnikami możliwie najczęściej, jak tylko się da, a nie tylko przyjmowała ich zdanie do wiadomości i dziękowała za te opinie w krótkiej informacji przed rozdziałem. Nie wierzę, że pisanie, jakiekolwiek, można zakwalifikować do takich rzeczy, których „w pewnym wieku nie uchodzi”. Naprawdę, nie wierzę, w związku z czym nie przyjmuję tego do wiadomości! Zainteresowało mnie jednak, czemu podróżujesz do Sztokholmu – masz tam rodzinę, czy po prostu lubisz tam bywać? A tak na marginesie, niby Nowy Jork jest stale atakowany przez potwory, ale zobacz, jaki on widowiskowy i jakie przeżycia mają mieszkańcy – zakładając, że większa ich część przeżywa. Jakież miałoby się historie do opisywania – gdyby oczywiście się takie ataki przeżyło. Volverin rządzi!
W linkach pozostał już tylko spamownik. Jakoś ta podróż po dodatkach szybko się skończyła.


Bohaterowie [4/5pkt]
Jest link w dodatkach do bohaterów, ale tylko tych, którzy bezpośrednio w „The Avengers” nie występowali. I dobrze. Według mnie postaci w filmie są wystarczająco wykreowane, w rozdziałach też nie brakuje opisów, w związku z czym ja, jako czytelnik jestem w stanie sobie ich wyobrazić i ładnie wszystko przypasować. Co mnie jednak uderzyło – Stark w filmie był bezczelnie i chamsko zabawny. Tego Ci w Twoim Starku brakuje. Jest zbyt... Poważny? Wiesz, to jest taki typ, który po ataku Chitauri zaproponuje opylenie kebabora. Wiem, że tej części w Twoim opowiadaniu nie uświadczą czytelnicy, ale ta sytuacja całkiem nieźle obrazuje to, jaki on jest. Zresztą, co ja będę tłumaczył, Iron Mana przecież uwielbiasz. Tu trochę mi zgrzyta i irytuje – może z czasem, wraz z ilością rozdziałów rozkręcisz się, być może to kwestia jeszcze małej wprawy. Dlaczego w ogóle o tym wspomniałem i tak mi się to rzuciło w oczy? Szczerze mówiąc z całych „The Avengers” uważam, że Stark jest mistrzem z swoimi licznymi tekstami, które doprowadzały wręcz do łez spowodowanych śmiechem. Jego żarty i styl bycia po prostu do mnie trafia, bo sam niejednokrotnie podobnie się zachowuje, a tego u Ciebie brakuje. Rozgadałem się. Ogółem jest w porządku, prócz tego jednego małego minusika.


Komentarze [4,5/5pkt]
Przyjrzałem się komentarzom, znajdującym się pod Twoimi rozdziałami i prologiem. Nie spodziewałem się nieporządku i takowego nie zastałem. Są opinie na temat – raczej superlatywy, niż negatywy, ale trudno się dziwić, bo faktycznie ciężko jest wyłapać coś, co jest nie tak – nawet jeśli czytelnicy znaleźli te nieliczne omyłki, nie psują one całości opowiadania, w związku z tym nie dziwię się, że nie wytknęli Ci tego. Jedyny komentarz, który nie traktował o tym, co jest w rozdziale to była jedna, jedyna, samotna informacja o tym, że Twój blog został oceniony, a oceniająca po fale hejtu poddała się i odeszła. Jest spamownik i teraz sam mam zagwozdkę – poinformować pod rozdziałem, czy w wyżej wymienionym miejscu?
Pod względem porządku, jaki prowadzisz na swoim blogu w komentarzach nie zawiodłaś mnie, nie spodziewałem się bowiem wielu „Cudowny blog, wpadnij do mnie”. Na szczęście, faktycznie jest czysto i nawet w spamowniku widnieje tylko jedna odpowiedz na jakiś Twój komentarz. Zacnie. Nie zauważyłem jednak żadnych dialogów z czytelnikami. Czyżbyś nie przywiązywała do tego wagi?


Punkty dodatkowe [+4]
PLUSY
  • za muzykę, która jest genialna, ALE nie rozbrzmiewa od razu po tym, jak się włącza strona. Chcesz, to sobie ją włączysz, nie, to nie – nikt Ci nie każe, nie dostaniesz też palpitacji serca ze względu na to, że nagle coś Ci zacznie grać.
  • za dobry styl, przyjemne dialogi i tekst obfity w opisy. Czyta się przyjemnie i radośnie, większych błędów też nie widziałem, co cieszy mnie niezmiernie.
  • za, póki co, trzymanie równego, dobrego i wysokiego poziomu pisania,
  • humor Twoich wypowiedzi, zarówno te w opowiadaniu, jak i te nieco prywatniej – czy to w paru słowach o Tobie, o blogu, czy dodatkach, wszędzie można to przeczytać; jest to na tyle rzucające się w oczy, że po prostu sprawia mi uśmiech, Twoje słowa trochę mnie radują, a mnie mało co cieszy i zadowala, w związku z czym musisz być taką osobowością, którą szczerze preferuję i uwielbiam w prywatnym życiu.
MINUSY (które, jak widać, nie zostały wliczone w punktacje)
  • nie mogę latać za Tobą z siekierką, co mnie niezmiennie nie zadowala, chlip.


Podsumowując, zyskałaś 82 punkty, co daję Ci ocenę bardzo dobrą. W pełni na nią zasługujesz, a nawet skłonny byłbym i postawić wyższą, ale pewnie aż takie naciąganie byłoby przesadą, musisz się zadowolić niestety tylko tą piątką. Gratuluję Ci i życzę dalszych, owocnych zabaw ze słowem. Na przyszłość też nie bój się takich, jak ja. Jesteś dobra, w związku z czym bardziej, niż zwykle oceniający złośliwy raczej nie będzie. Jeśli któryś z zdań powyżej uraził autorkę bloga, proszę o tym niezwłocznie poinformować w komentarzu – prawdopodobnie niewiele to zmieni w naszym życiu, ale przynajmniej będę wiedział na co niektórzy mogą być drażliwi. Jeśli ktoś wyłapie jakieś błędy, śmiało, proszę to zgłaszać w sposób kulturalny, a krytyka, proszę, by była konstruktywna. Na swoje usprawiedliwienie powiem, że sprawdzałem tekst przed chwilą, jednak jestem po nieprzespanej nocy, możliwe, że coś pominąłem.

31 komentarzy:

  1. "Gdy zobaczyłem to zgłoszenie do swojej kolejki, muszę przyznać, że zdziwiło mnie to, nie spodziewałem się bowiem bloga o takiej tematyce, choć w sumie powinienem, zważywszy na wytyczne, które sam ustalałem – przyznam, że nie myślałem, iż pod tematyczne podciągnąć można wszystko, a cholera, można." - Dłuższych zdań już pisać nie można? O_O Strasznie mi się to w oczy rzuciło.

    A tak w ogóle, cieszę się, że Shibuya powstała po ciężkim dla niej okresie. Mam nadzieję, że najgorsze macie już za sobą :))

    Dafne, Drino, trzymam za Was i całą resztę załogi kciuki! :)I Efrim, jak miło, że Ty także poczułaś na nowo chęci, żeby znów pracować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany... No tak, trochę długie zdanie... Jak kogoś jeszcze to zabolało, to wybaczcie, tak po prostu piszę i choć staram się trochę krócej pisać te zdania, bywa... Cóż, różnie. Poza tym, odpowiadając na pytanie - można! :)

      Co do życzeń i innych, to ja się nie wypowiem, ja tu tylko sprzątam... :(

      Usuń
    2. Pytanie było oczywiście retoryczne, jako była oceniająca sama spotkałam się z blogami, gdzie jedno zdanie to pół rozdziału było. Oczywiście, rozdział nie dłuższy niż pół strony w wordzie :P

      A Tobie morth życzę wytrwałości, bo to z czym miałeś do czynienia przy ostatniej ocenie mogłoby zniechęcić nie jedną osobę. Cóż, tamtej oceny nie czytałam, więc też się nie wypowiem, ale mam nadzieję, że wszelkie błędy, jakie popełniłeś w przyszłości skorygujesz i będziesz dobrym oceniającym ;)

      Usuń
    3. Szczerze mówiąc trudno było wyłowić cenne uwagi, biorąc pod uwagę fakt, że żadnych sugestii od oceniających nie dostałem, jedynie fala hejtu poleciała i w zasadzie pogubiłem się, co faktycznie można by podpiąć pod jakiś tam błąd, a co było czystą złośliwością. W miarę swoich możliwości zweryfikowałem niektóre, co przydatniejsze komentarze i staram się pilnować. Niesamowite, parę lat temu byłem oceniającym i aktywie piszącym wszystko i ciągle, tymczasem przerwa zrobiła swoje i trzeba sobie przypominać i uczyć się trochę od nowa. Czasem się zapominam, że na wybitnie złośliwie i specyficzne żarciki nie mogę sobie do końca pozwolić, nie będąc w towarzystwie znanych mi ludzi, co do których jestem pewien, że zrozumieją... Zacząłem pisać częściej "to żart", niż ktoś by się tego spodziewał.

      Zniechęciło mnie też, przez co na ocenę Irena czekała miesiąc. Z drugiej strony, ocena pobiła oglądalność. Wyświetlona została prawie 900 razy, niezłe osiągnięcie, jak na debiut :).

      Właśnie, ja kojarzę Twój nick, byłaś w Shibuyi, czy mi się wydaje?

      Usuń
  2. Nie wczytywałam się w to wszystko. Ale prawda jest taka, że czasem jakiś blog potrafi doprowadzić do szewskiej pasji, bywa, że nie umiemy w swojej krytyce wyczuć, że zamiast nią pomagać i wskazywać, co jest nie tak, po prostu kogoś objeżdżamy od góry do dołu. Ale skoro był taki straszny hejt na Ciebie, to jednak coś źle zrobić musiałeś. Ja też niejednokrotnie kogoś krytykowałam i to całkiem mocno, ale starałam się tę krytykę argumentować i popierać przykładami prosto z treści bloga. Ale mówię, nie czytałam tamtej oceny, nie wiem, co tam było.

    Tak, byłam oceniającą na Shibuyi. Niestety, po jakimś czasie zrozumiałam, że nie ciągnie mnie do siedzenia przed kompem, czytania blogów i pisania ich ocen. Tak samo jak przestało mnie ciągnąć do prowadzenia własnych blogów :P
    Patrzę, że nawet w szerokiej liście są jeszcze moje oceny. Nawet sobie je poczytałam dla przypomnienia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem jak to może teraz zabrzmieć, ale w mojej opinii to ocena była dobra. Ostra, złośliwa i chamska, ale dobra, przynajmniej pod tym względem, że blog został zanalizowany dogłębnie, każdy z błędów, jakie zauważyłem (po którymś rozdziale zwyczajnie stwierdziłem, że dalsze udowadnianie jak rozpaczliwie okropnie ma się ten blog jest bezcelowe, kwintesencja błędów została ukazana i pokazane na przykładach z czym ma ogromne problemy), a nawet może trochę błędna próba - zwykle tak mam, że o czymś mówię i jeśli mam w doświadczeniach życiowych historię, pasującą do wydarzenia, to ją mówię/piszę. Nie poświęciłem jej nawet ćwiartki oceny, w zasadzie było po prostu napisane, że ja też kiedyś pisałem fatalnie i nie byłem w stanie skonstruować choć jednego, poprawnego zdania złożonego, tymczasem raczej moje tworzenie zdań ma się niezle, poza tym w szczycie swojej formy pisarskiej były też jakieś oferty pisania książek, czy czegoś. Krótko mówiąc - że się da. Zostało to zinterpretowane jak zostało (nie jako przykład z życia wzięty, jak spodziewałem się, że zostanie odebrane, a jak zbędne mówienie o sobie, jakby to było tym, na czym mi zależy). Trochę przeze mnie gorycz przemawia, ale to dlatego, że nad tamtą oceną naprawdę się napracowałem, starałem się, żeby była ona szczera, sensowna i naszpikowana pokazaniem błędów, próbą naprawienia tego jakoś... No cóż. Wisielczy humor nie każdemu się podoba, to też trzeba wziąć pod uwagę.

      Stwierdzam to samo, ilekroć dołączę do jakiejś ocenialni. Tym razem liczę na to, że regularne pisanie czegokolwiek pozwoli mi znów wejść w rytm pisania i że znów będę sobie coś tworzył. Jak to będzie wyglądało, zobaczymy :).

      Usuń
  3. Tak sobie pomyślałam, a propos tych bezdomnych psów. Jeśli pół miasta poszło w gruzy, to może to po prostu są psy, które w tym chaosie uciekły właścicielom i nie mogą teraz trafić z powrotem do domów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga, mogło tak być, ale wtedy raczej nie nazwałoby się je bezdomnymi, biorąc pod uwagę fakt, że każde z nich raczej musi mieć obrożę, widać od razu, że są czyjeś.
      Ale faktycznie, ta kwestia można być sporna.

      Usuń
  4. A mnie się ta ocena jakoś tak podoba. Co prawda to jedna z dłuższych, jakie czytałam w ostatnim czasie, ale zdążyłam się już zorientować, że taki właśnie masz styl. Wyglądasz na dokładnego i szczegółowego. No i wtrącasz jakieś tam dygresje, ale nie tworzą one połowy oceny, więc nie mogę się do tego doczepić, sama takowe wplatam dla kontaktu z ocenianym. :) Ogólnie rzecz ujmując, masz dość specyficzny styl. Twój język potrafi brzmieć fachowo (a wykresu tych długich zdań to by moja polonistka nie narysowała :D), ale trzyma się Ciebie jakiś taki luz i żart, co lubię w ocenach. Na Twoim miejscu jakoś bardziej oddzielałabym elementy oceny w sposób czysto graficzny, bo tekstu jest dużo i na pierwszy rzut oka wygląda to jak tasiemiec bez podziału na części.
    Mam głęboką nadzieję, iż teraz na kolejną ocenę czekać tyle nie będziemy musieli i że każda kolejna będzie lepsza od poprzedniej, jak to statystycznie na stażu bywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W OpenOffice były akapity, ale jak się wkleja na bloga, znikają bezpowrotnie. Dość przykre. Niemniej jednak, dziękuję i spróbuję pisać trochę z oddzielaniem, tylko że w zasadzie nie do końca wiem jak to robić, jakaś propozycja?

      Usuń
    2. Popatrz na nasz tradycyjny układ ocen. Jest kursywa, jest pogrubienie, jest podkreślenie, są entery...

      Usuń
    3. Jest kursywa i podkreślenie! Pogrubienie też zastosowałem, żeby łośkiem nie być i entery jakby nie patrzeć też są ;D

      Usuń
    4. Owszem, ale chodzi mi o coś nieco innego, porównaj sobie po prostu :) Może to tylko mnie tak wizualnie nie do końca odpowiada.

      Usuń
  5. Tak, ocena bardzo fajna. Dotychczas miałem kolegę (mogę tak mówić, prawda?) za krytyka, a tu się okazuje że jednak można u niego dostać dobrą ocenę! No a tak dużo treści o blogu dobrze o nim świadczy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że można. Jak się potrafi pisać, pisze z sensem i ciekawie, to jestem skłonny wystawić wysoką ocenę (z bólem serca, przyznaję).

      Usuń
  6. O rany, właśnie zauważyłem trochę błędów i jeden dość istotny - część tego, co powinna być w tekście, jest w poprawności, na Merlina, gdzie edycja?! AAA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja opanowana, bez stresu, bez stresu. Więcej nie wrzucam tekstu po nieprzespanej nocy, nie ogarniam.

      Usuń
    2. Heh, Lamko, nie panikuj :)

      Usuń
  7. Morth... Wiem, że to zabrzmi dziwnie, bo prośbę o niezmienianie szablonu zostawiłeś u mnie wczoraj, ale pomyślałam, że fajnie by było, gdybyś ocenił w pełni moją wersję tego bloga. Chciałabym przywrócić na czas oceny szablon, który już tam wcześniej leżał, a który wykonałam sama. Zakładając, że nie zacząłeś jeszcze pisać oceny wyglądu bloga, oczywiście. Mogłabym? :>

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. O matko, kiedy ja się w końcu ogarnę...
    Witam serdecznie stażystę i życzę powodzenia. ;3
    Morth, no w końcu żeś się wziął! Brawo! :D

    A kiedy będzie moja ocena, tego nie wiem, bo mam olimpiadę z polskiego za tydzień i nie mam kompletnie na nic czasu. He.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jaka długa ocena:D Ale dobrze mi się czytało! I jaka wysoka nota, dobrze, dobrze:) Przyłaczam się do Dafne, mam nadzieję, że nie trzeba będzie długo czekać na kolejną ocenę! :D

    Drina słonko powodzenia na olimpiadzie! <333
    Czy komuś z tu obecnych też kończą się ferie? Tak cholernie nic mi się nie chce, no :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, przyda się na pewno! <33

      No weź, ja już ferii od dwóch tygodni nie mam... xD

      D.

      Usuń
    2. Mnie właśnie się kończą, niestety :( I znów pełno obowiązków na głowie... Tak, błogie lenistwo jest takie przyjemne... ;)

      Usuń
    3. Oj tak. Tobie też dowalili 3 sprawdziany zaraz po feriach? Czy może tylko moi nauczyciele są tak bezmyślni? :D
      Ef.

      Usuń
    4. Nie, nie tylko twoi. Co prawda pierwsze dwa dni spokojne, ale potem do końca tygodnia masakra i początek kolejnego zawalony...

      Usuń
  10. Mnie się ferie skończyły dawno temu...

    OdpowiedzUsuń