niedziela, 7 lipca 2013

[577] http://szarosc-pomaranczy.blogspot.com/

Adres bloga: Szarość Pomarańczy
Autorka: Eutere
Oceniająca: Agapi




Pierwsze wrażenie:

Jak wiadomo, pierwsze wrażenie jest najważniejsze, ponieważ te parę sekund decyduje o tym, czy chcemy zostać na danym blogu, czy też nie. Nie raz miałam tak, że po zobaczeniu szablonu, czy też nawet po ujrzeniu czcionki, kolorów, długości notek, uciekałam stamtąd  jak najszybciej mogłam i oczywiście wtedy, jak na złość, laptop się zacinał. Dostawałam  ataku serca. A do rzeczy, kiedy odwiedziłam Cię na Szarości-Pomarańczy, chciałam zostać tam jak najdłużej. Przyjemny wygląd, który nie męczył wzroku, literki takie, jakie mają być. Schludnie, przejrzyście, zupełnie nie tak, jak w moim pokoju. Ot, takie internetowe oderwanie od mojego naturalnego, małego świata.
Adres… Kiedy zobaczyłam w wolnej kolejce nazwę Szarość Pomarańczy, od razu pomyślałam, że to blog, którego powinnam i chcę ocenić. Pokładając w Tobie wielkie nadzieje, że moja pierwsza ocena po tak długiej przerwie będzie przyjemna i łatwa, poprosiłam o przeniesienie tegoż bloga do mojej kolejki. Szarość pomarańczy… Szarość pomarańczy… Powtarzając to sobie w kółko, odrzuciłam hen, daleko pierwszy człon i skupiłam się na pomarańczach, tak strasznie kojarzących mi się z basenem Morza Śródziemnego, które wprost uwielbiam i prawie się tam urodziłam (oczywiście odrobinkę przesadzam), a jeszcze ściślej – z Hiszpanią. Toteż liczyłam na to, że spotkam opowiadanie, którego akcja będzie toczyć się właśnie tam. Byłam tak podekscytowana, że chciałam skakać ze szczęścia i przez chwilę darzyłam tego bloga bezgraniczną miłością, ale… o co chodzi z tą szarością (do której idealnie pasuje szablon)? Hm… Chyba jednak nie będzie to sielankowa przygoda na Majorce, w Andaluzji, Walencji czy Barcelonie, ale smutna, przygnębiająca… i szara opowieść o szarym życiu, szarych ludziach i szarych uczuciach, które wypełniają serca postaci.
Niestety, już wiem, jak bardzo myliłam się w ocenie Twojego bloga poprzez pryzmat tego przeklętego, pierwszego wrażenia. Jednak to tylko i wyłącznie moja wina, bo najpierw oceniłam treść! Dlatego nie mogę odjąć Ci punktów za moje wielkie rozczarowanie. Przynajmniej nie w tej kategorii.

9/10


Grafika:

Grrr… Jak ja nie lubię oceniać szablonu! Zresztą, chyba jak większość oceniających – humanów. Oczywiście życie nie jest tylko usłane różami, więc po bardzo przyjemnym wstępie, przejdźmy do mniej miłych rzeczy, tak dla równowagi.
Otóż, muszę zacząć od tego, o czym wspomniałam już w pierwszym wrażeniu. Adres bloga doskonale komponuje się z szablonem, utrzymanym w odcieniach szarości. Jest u Ciebie trochę przygnębiająco, ale masz szczęście, że trafiłaś na kogoś, kto jeszcze nie do końca wyleczył się z masochistycznych zapędów.
Od samej góry wita mnie śliczny nagłowek. Nad tymi wszystkimi, odpowiednimi połączeniami zdjęć ktoś musiał się dużo napracować, ponieważ efekt jest zniewalający. Smutna, młoda dziewczyna na huśtawce  z rozwianymi włosami zaprowadza nas w głąb własnej wyobraźni i osnuwa tajemniczą mgłą przygnębienia. Jesteśmy z nią w ponurym lesie. Prowadzi nas przez stare, betonowe schodki do swojej krainy. Chce, żebyśmy z nią zostali jak najdłużej i zapoznali się z życiową historią. To właśnie dzięki jej niemym namowom z takim zapałem czytałam kolejne rozdziały. Zahipnotyzowała mnie swym stylem bycia osoby nieszczęśliwej i zagubionej.
Zegar pokazuje, że czas upływa niemiłosiernie i mamy go coraz mniej. Musimy dobrze wykorzystać każdą sekundę, nie możemy popełnić błędów, od których być może ta tajemnicza dziewczyna się nie uchroniła…
Do tego pięknie zapisany cytat na dole obrazka… Równie przygnębiający, co cała grafika. Lubię takie, ponieważ są prawdziwe. Życie nie jest takie proste. Musimy liczyć się z tym, że częściej będziemy nieszczęśliwi, a większość naszych marzeń się nie spełni. Jednak warto żyć choćby po to, żeby znaleźć kogoś, z kim łatwiej będzie przejść przez nasze nieszczęścia. ,,(…) i oto sposób, w jaki przypominasz mi, kim naprawdę jestem.’’ Poezja dla oczu i serducha. Uwielbiam wpadać w taki stan zamyślenia, a szablon na Twoim blogu bardzo mi to ułatwił.
Jeszcze parę słów o innych, istotnych sprawach. Czcionka czytelna, nie męczy wzroku. Kolorystyka idealna, o czym już pisałam. Tło nigdzie nie wystaje, wszystko jest dopracowane. To mi się podoba. Jednak ze względu na to, że są lepsze szablony, odejmę Ci punkcik.

14/15



Treść:

W tym przypadku zacznę trochę od dupy strony (przepraszam za wyrażenie, nie mogłam się powstrzymać), a mianowicie – od treści. Nie mogłam się jednak przed tym powstrzymać, gdyż Twój blog już po pierwszych odwiedzinach obudził we mnie drugą  Agapi, która krzyknęła: ,,Tak, to na pewno jest to!’’ Tak więc, napełniona rozpierającą mnie energią, ruszyłam do czytania prologu.  Z tego co widzę, napisałaś pięć postów. To malutko, więc ocenię je wszystkie. I mam taką maluteńką prośbę – spraw, żebym pod koniec krzyknęła z przerażenia, że to już koniec.
Prolog:
Cóż… Mam mieszane uczucia. Początek z jakże artystycznymi refleksjami kompletnie nie pasuje do reszty wydarzeń, które opisałaś w lekki, zwyczajny sposób. Według mnie, cały prolog powinnaś utrzymać w nutce tajemniczości, a dopiero od pierwszego rozdziału zacząć z tak codziennymi wydarzeniami, bo teraz wygląda to tak, jak jakiś tekst popularnonaukowy o tym, czy zbieg okoliczności może wpłynąć na ludzkie życie. Jest hipoteza i zaczynają się argumenty. Nie podoba mi się to kompletnie, ale oczywiście to tylko moje subiektywne zdanie. To tak dla przypomnienia. Koniec o niemiłych sprawach, bo mam też do ogłoszenia parę tych przyjemniejszych. Mogłam już po części poznać Twój styl pisania i muszę stwierdzić, że jest przyjemny. Dobrze czytało się o spacerze dziewczyn (tym bardziej, że albo nie robisz błędów, albo nie są one widoczne w trakcie czytania, ale o tym później). Trochę zniechęciła mnie wzmianka o sławie głównej bohaterki. Od razu na myśl przyszły mi te wszystkie idealne, przesłodzone gwiazdeczki kąpane we fluidzie i poczułam, że już nie mam ochoty czytać dalej, a zapał, z jakim zaczynałam oceniać tego bloga, widocznie zmalał. Trochę zawiedziona zabrałam się do dalszej lektury i, na całe szczęście, po przeczytaniu prologu odnoszę wrażenie, że to nie będzie zwykła historia o rozterkach młodej ‘’tap madl’’,  a to okropne wydarzenie, które odmieni życie wszystkich, będzie naprawdę straszne (och… uwielbiam pastwić się nad postaciami!). Mam jedno pytanie. Dlaczego wyginanie się przed aparatem musi być zboczone…? To wydało mi się trochę naciągane. Mi przynajmniej pozowanie z czymś takim się nie kojarzy, a mogę Cię zapewnić, że często mam ‘’pewne’’ skojarzenia (aż się zawstydziłam, przyznając się do tego…).

1: Przeczucia
Dziwny zapis rozdziałów. Osobiście preferuję liczby rzymskie, które dodają opowiadaniu powagi i starości – księgi, pisarze... Tym samym Ty zyskujesz w moich oczach miano pisarki, a nie amatorki. Ale to tylko moje luźne skojarzenia, nie przejmuj się nimi. Co kto lubi i tak dalej.
 stwierdziła z uśmiechem Kate i powoli podniosła się z kolan przyjaciółki, kończąc siedząco prosto Błędu jako takiego tutaj nie widzę, ale rozbawił mnie ten krótki opis, kiedy Kate wstawała. Chyba brakło Ci odpowiednich słów, bo kończąc siedząco prosto brzmi śmiesznie i zamiast skupić się na dalszej części rozdziału, zaczęłam wymyślać sobie różne śmieszne pozycje, które Kate mogła przybrać.
Przez kolejne kilka godzin napawała się reakcją Kate. To musiało być szalenie nużące dla Kate, która zapewne przyglądała się milczącej przyjaciółce, napawającej się przez kilka godzin jakąś zwykłą głupotką. Czepiam się, a jakże. Widzę w Tobie potencjał, dziewczyno, więc muszę wytknąć Ci takie szczegóły, bo rozpraszają one czytelnika, wierz mi.
Akcja się urywa. Ktoś wchodzi do domu i co mamy? Jego opis w zaledwie trzech zdaniach, a budynek był ponoć duży. Czyżbyś chciała wymigać się od opisu? Jeśli tak, trzeba było w ogóle się za niego nie brać, byłoby bardziej estetycznie. A tak, wyobraziłam sobie te wszystkie pomieszczenia jako puste kwadraciki i prostokąty na rysunku domu, który robiłam w gimnazjum na technice. Mogłaś skupić się na holu i szczegółowo przedstawić go czytelnikowi. Od tamtego miejsca przecież zaczynamy zwiedzać to miejsce, prawda? Musiał on zwrócić uwagę.
A więc nasza Michelle jest aż taką gwiazdą, że musi ukrywać swoją prawdziwą twarz pod kapturem, w obawie przed reakcją ludzi? Nie tak często zdarza się, że modelka jest aż taką gwiazdą, chyba, że to Ania Rubik, no nie? Tej panią trudno nie rozpoznać.
 Zaskoczył ją, robiąc to tak nagle, tym bardziej, że ona... Dokończ, no dokończ. Była w nim zakochana! Nie warto ukrywać przed czytelnikami czegoś, co widać na goły rzut oka.
Podobało mi się to, że chłopak coś zauważył i zaczął martwić się o Michi. Spowodowało to, że zaczęłam czytać szybciej, bo chciałam się dowiedzieć od razu, co takiego się wydarzy, bo przecież wydarzy się na pewno! Brawo. No i co? Ktoś za nią szedł. Kto? Jakie miał zamiary? Z tymi pytaniami zostawiłaś mnie na dobranoc właśnie wtedy, kiedy zamierzałam położyć się spać i dokończyć ocenę jutro. Plany chyba się zmieniły…
Ale zaraz, zaraz. To wydarzenie miało miejsce przed prologiem, czyli nic złego nie może jej się stać aż to tego feralnego zajścia z tramwajem, którego jeszcze nie przeczytałam, a już nie mogę się doczekać.

2: Sny i koszmary
Na początku myślałam, że to jakiś sen. Dlaczego? Bo opis ucieczki był dziwny, niejasny i nielogiczny, przynajmniej dla mnie. Uciekając przed kimś, kto miałby w stosunku do mnie złe intencje, jak najszybciej pobiegłabym do miejsca, w którym jest dużo ludzi i tam się ukryła lub poprosiła o pomoc, a bohaterka włamała się do jakiegoś wielkiego, pięknego domu, który o dziwo był pusty i schowała się za łóżkiem. Zdziwiło mnie to, że jej tam nie znaleźli, i że szukając jej również w pomieszczeniu, w którym się schowała, nie zaświecili światła. Jakim cudem mogli zobaczyć coś w ciemnościach? No chyba, że byli w zmowie z Renem, który miał ocalić Michelle i tym samym wzbudzić jej zaufanie. Swoją drogą, ten chłopak był jakby z innej planety. I to takiej, na której jeszcze żyją samuraje. Moje kolejne głupie skojarzenia. Ale popatrz na to logicznie. Dlaczego on ją niby uratował i jak? Posiada magiczne moce? A może jest samurajem-czarodziejem? To by wszystko wyjaśniało. No, może nie wszystko, ale na pewno to, że przewidział ich kolejne spotkanie, a potem… odurzył ją i zaprowadził do domu…? Jeśli nie zrobisz z tego fantasy lub coś pokroju Wendy Wu (czy jak to się tam pisze) albo nie wywiniesz się z tego jakoś umiejętnie, będzie to kolejne opowiadanie, na które autorka ma więcej pomysłów niż w rzeczywistości zdoła pomieścić książka Kinga i nijak nie może ich umiejętnie połączyć.
Po chwili poczuła, jak zostaje czymś nakryta. Nie wiedziała, czym dokładnie był ten materiał, ale zdawało się, że dzięki temu napastnicy nie mogli jej zobaczyć. Czyżby Peleryna Niewidka z Harrego Pottera? Ech, wszystkie pomysły skądś zerżnięte.
Dziewczyna wiedziała, że chłopak z takim uśmiechem nie mógłby jej okłamać. Owszem, mógłby. To w końcu facet.
Mieć taką mamę, co tak dba o wszystko, to skarb nad skarbami. Osobiście w opowiadaniach spotykam się albo z takim ideałem, albo brakiem rodzicielki. Czy wszystkie matki takie są, jeśli w ogóle żyją? Dla mojej szczytem poświęcenia jest to, że zarabia na mnie pieniądze.
Głuchy telefon. Coś, co tygryski lubią najbardziej. Niestety, nie jestem tygryskiem, a na pewno nie o północy i  z otwartym oknem, do którego boję się podejść, żeby je zamknąć. Kolejny element napięcia, za który o normalnej porze bym Ci podziękowała (tak, niezgrabnie, ale właśnie teraz to robię).
Krew na łóżku… Tak jest, jeszcze tak dalej, a nie pójdę dziś spać. Czyli to jednak był sen! No tak… Bo gdzie my mamy zamek w… No właśnie, gdzie rozgrywa się akcja opowiadania? Brakuje mi  tej wiadomości. Lubię wiedzieć takie rzeczy. Ogólnie lubię wiedzieć. Ale wracając do snu, a właściwie koszmaru, którego konsekwencje przenoszą się do realnego świata. Czyżby Freddy Krueger maczał w tym swoje żelazne szpony? Głowa zaczyna mnie boleć od tego natłoku pomysłów, retrospekcji i zagadek (chociaż to ostatnie działa na Twoją korzyść). Już nie mogę się doczekać, kiedy COŚ się zacznie wyjaśniać, bo na chwilę obecną gubię się w tym wszystkim. Osobiście uważam retrospekcje za coś ciekawego, co wiele wnosi do fabuły (albo i nie) i, nie oszukujmy się, często działa jako zapychacz tekstu, ale w tym przypadku jest ich stanowczo za dużo. Kolejna rzecz, poza tymi śmiesznymi wpadkami tekstowymi, która odciąga moją uwagę od opowiadania. Mam ochotę zrobić sobie oś czasu i rozrysować wszystko, ale że jestem leniem, dalej będę bawić się w Sherlocka Holmesa za każdym razem, kiedy czas akcji będzie się zmieniał.
Jeszcze jedno pytanie. Jak można położyć głowę na swoich ramionach? Nie chcę być niemiła, ale… potrafisz tak? Bo ja owszem, ale tylko na jednym i chyba właśnie poczułam się niewygimnastykowana… L
Robię protest. Chcę poznać sen, w którym facet Kate znalazł na bezludnej wyspie wiewiórkę i coś nią robił! Oczywiście bez skojarzeń i tym podobnych, głowię się teraz nad tym, co można robić wiewiórką, nie z wiewiórką.
Nie mam pojęcia dlaczego, ale w tej historii wszystko z czymś mi się kojarzy. Albo to ty zapożyczyłaś pomysły z innego miejsca niż Twoja wyobraźnia, albo to ja mam schizy. Wolałabym to drugie, bo zajście w wagonie z tymi dziwnymi mężczyznami w czarnych, długich płaszczach (nie, wcale nie pomyślałam o Matrixie), którzy okazali się zwykłymi mordercami, potworami, szalenie mnie zaciekawiło i przez cały czas miałam żołądek ściśnięty na mocny supeł. Zabili tych wszystkich ludzi… Zabili małą dziewczynkę! Jak można być takim człowiekiem, no jak? Przepraszam za moje wzburzenie, ale po prostu nie mogę zrozumieć tego podłego świata, w którym żyjemy. Nie mogę i nie chcę, ot, po prostu. Chcę się przenieść na inną planetę, tylko bez tego Twojego samuraja, bo to chyba on i jego czarne jak smoła oczy spowodowały takie… spustoszenie. Może nie osobiście, ale jestem pewna, że to Ren był pomysłodawcą tej rzezi.  A jednak, spotkali się. Cieszę się, że historia nabiera rozpędu, ale nadal mam przed oczyma bezbronną dziewczynkę, płaczącą z przerażenia i chcącą odzyskać swoje jedyne źródło bezpieczeństwa – mamę.
Nie zrozumiałam, co stało się na końcu. Do tej pory myślałam, że to Ren zainicjował całe zajście i był przywódcą tych bandziorów, ale teraz zaczęło do mnie dochodzić, że ten niezgrabny opis na końcu, który mi zafundowałaś, to akcja ratunkowa Japończyka. Mmm… Też chciałabym takiego anioła stróża, a jeszcze bardziej jego czarne oczy…
Michi –  ‘’tap madl’’, która mdleje za każdym razem, kiedy spotyka Rena. To jest co najmniej dziwaczne.  Może powiedz mu, żeby używał mniej drażniące perfumy?

3: Prawda rodzi łzy
Ten rozdział niczego nie wnosi do opowiadania. Albo inaczej – wnosi aż za dużo. Jest krótki, opisałaś w nim zaledwie jedną scenkę, w której wyjaśniłaś wszyściutko, co do tej pory było zagadką dla czytelnika. Ja rozumiem, że prosiłam o odpowiedzi na moje nurtujące mnie pytania, ale przecież tak naprawdę tego nie chciałam. Żaden czytelnik tego nie chce, kiedy mówi, że chce. Ponoszą go wtedy emocje, jest zbulwersowany tym, że musi czekać, a w głębi chce czekać jak najdłużej i poznawać odpowiedzi w wolnym tempie, stopniowo, aby trochę sam mógł pogłówkować i domyślać się czy to może być tak, a może inaczej. Przez myśl mi nie przyszło, że w tak krótkim fragmencie obnażysz dobrze zapowiadającą się historię, która naprawdę mnie wciągnęła i, jestem tego pewna, nie tylko mnie. Tak na marginesie, nie wspominałaś nigdzie o ojcu, a powinnaś o nim gdzieś na początku napomknąć, skoro tak naprawdę to przez niego to wszystko spadło na Michelle.
Czytając każde kolejne zdanie, ocierałam oczy, mając nadzieję, że wreszcie znajdę pytanie Michi ‘’Gdzie jest Kate?!’’. Tak, znalazłam, na szczęście, ale na samym końcu. Zanim wspomniała sobie o przyjaciółce, zdążyła zachwycać się tajemniczym wyglądem przystojnego Rena i jego czarnymi oczami. Swoją drogą, ‘’czarne jak węgiel oczy’’ przypisałabym mniej pozytywnej postaci. Węgiel nie kojarzy się zbyt dobrze, a już na pewno nie jest tajemniczy. Chyba, że masz na myśli opuszczoną, przerażającą kopalnię. Znajdź coś subtelniejszego i ładniejszego, w końcu dziewczyna podnieca się tymi węglikami co chwileczkę.
Nie rozumiem, po kiego czorta on jej dał ubranie? Czarna spódniczka? Fioletowa/zielona (już nie pamiętam) bluzka? Podkolanówki?! Ona jest Czarodziejką z Księżyca, czy co? Jeszcze wszystko byłoby w porządku, gdyby po ubraniu tych rzeczy nie stwierdziła, jakże skromnie, że wygląda bardzo dobrze. No bo przecież fakt, że zgubiła przyjaciółkę w tramwaju pełnym trupów (o ile Kate nie jest już jednym z nich) jest tak mało istotny dla wzorcowej psiapsiółki…
Muszę pochwalić Cię za prosty i jeszcze niewyćwiczony, ale przyjemny styl pisania. Z czasem pojawia się coraz więcej błędów, ale po wyeliminowaniu ich, całość będzie na naprawdę wysokim poziomie, biorąc pod uwagę fakt, że masz dopiero szesnaście lat. O ile w poprzednich rozdziałach Twoje potknięcia językowe nie dawały mi się tak we znaki, o tyle teraz mam wrażenie, że nie przeczytałaś tego tekstu przed publikacją, być może z braku czasu albo lenistwa, o czym świadczy też długość tej części opowiadania.
Magia, magowie, tajne spotkania, ojciec – superhero i ona – płaczliwa modelka o zbyt wysokim mniemaniu, która okazuje się księżniczką. Zaraz się dowiem, że jako jedyna może ocalić równoległy świat, prawda? Obym się myliła, bo Narnii jeszcze się w tym nie doszukałam i jakoś nie mam ochoty.
Oho… Wreszcie doczekałam się wyżej wspomnianego pytania o Kate i… rozczarowałaś mnie. Nie pałam sympatią do Michelle (nie martw się, z reguły nie lubię głównych bohaterek, bo kradną mi jedynych idealnych facetów), ale za Kate wprost przepadałam. I teraz dowiaduję się poprzez milczenie i wymowne spojrzenia tych dziwnych facetów, że moja ulubienica… nie żyje? Mam ochotę się rozpłakać i użyć Kamienia Wskrzeszenia (zaraz wspólnymi siłami zrobimy z tego parodie wszystkich sławnych książek i filmów).
Nasuwa mi się jeszcze jedno pytanie, ale postanowiłam, że dam Ci jeszcze jedną szansę i zadam je po przeczytaniu czwartego rozdziału. Może tam uzyskam odpowiedź.
Why you, not me
Od początku mi coś nie pasowało, widząc ten tytuł. Miałam złe przeczucie, że jednak nie dowiem się niczego więcej o dalszych losach Michelle, którą zostawiłaś w samotności na całe dwa miesiące, a teraz jeszcze publikujesz coś, co nie jest kontynuacją Twojego opowiadania. Bo to zdanie: ‘’ -Czegóż tu poszukujesz, waćpan potężny Jastrzębiu?’’ kompletnie nie pasuje do tamtej historii. Nie omieszkam dodać, że te parę słów wywołało u mnie napad dzikiego śmiechu. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za czytanie i modlić się, że akcja tego czegoś nie rozgrywa się parę(naście) wieków temu i jest to komedia, bo z tym jastrzębiem rozwaliłaś system i to konkretnie (nie, to raczej nie komplement…). Ciekawa jestem, co ja będę mogła o tym napisać, skoro Twe dzieło jest takie krótkie?
 Czyżeż poszukujesz tutej mnie?  Yyyy…? Dlaczego ona robi z siebie taką idiotkę przy ptaku, który zapewne z tej dwójki jest mądrzejszy niż Rin. Drugi cytat:  głupek Kou. Do tej pory sądziłam, że tak odgryzają się na kimś tylko małe dzieci. W starszym gronie częściej spotykamy się z pojedynczymi obelgami w tym przypadku głupek, a jeśli używamy imienia, Kou, jesteś głupkiem,  nie? Jak na razie Rin wydaje się być głupiutką bohaterką anime o zakazanej miłośći naiwnej dziewczynki do złego chłopczyka. Coś pokroju Itazura na kiss, gdzie bohaterka mówi do swojego męża per pan, co dla mnie jest chore, nawet w Japonii.
Niech Cię nie zmyli to moje narzekanie, bo muszę przyznać, że nie spodziewałam się, iż ta historia zrobi na mnie aż takie wrażenie i zapragnę jej kontynuacji! Na dalszy plan odleciały losy Michelle i całej zgrai dziwnych ludzi. Tam przecież wszystko dostałam podane na tacy, tutaj – wręcz przeciwnie. Dałam się ponieść Twoim słowom, postaciom i nawet ptakowi, do którego tak dziwnie przemawiała bohaterka – nieuleczalna romantyczka.
Całość tak mnie wciągnęła, że zapomniałam zwrócić uwagę, czy w tekście są jakieś błędy. Chociaż z całych sił próbowałam zachować zimną krew, nie dostrzegłam żadnych pomyłek. Odleciałam…
I teraz mam ochotę wlać Ci w dupę za to, że tak zakończyłaś tę historię, że nie dowiem, się co stało się z tą głupiutką, przesympatyczną Rin i łobuzem Kou. Historia niby banalna, kompletnie nieambitna, ale piękna w swej prostocie. Uwielbiam romantyczne wątki, szczególnie takie pospolite, oklepane, ale muszą one być dobrze napisane i mieć duszę. I u Ciebie to znalazłam.
Wiem, że pewnie miałaś inne plany co do tego bloga, ale i tak zachęcam Cię do zostawienia tamtego opowiadania i do skoncentrowania się na tej pięknej historii. Oczywiście moja wybujała wyobraźnia płata mi figle, ale już widzę jak Kou leci Rin na ratunek i dochodzi do niego, że jedyną rzeczą, którą pragnie w życiu, to jej pomóc. Nie musi od razu się w niej zakochiwać. Człowiek nie zmienia się ot tak, w sekundę, ale na przestrzeni miesięcy, może lat, przemiana jest możliwa. Przypomniał mi się film ‘’ O-jik Geu-dae-man’’ – najsmutniejszy i najbardziej romantyczny, jaki kiedykolwiek oglądałam, a widziałam ich naprawdę sporo.
Nie wiem, co robiłaś przez te dwa miesiące, ale widać znaczną poprawę zarówno w stylu pisania, jak i w popełnianiu błędów (jest ich dużo mniej!). Jednak według mnie to sprawka opowiadania, a nie ćwiczeń. Zdecydowanie pisanie tej historii sprawiało Ci więcej frajdy i to czuć.

Podsumowanie:
Na początku zadam Ci to pytanie, które miało paść po czwartym rozdziale. Dlaczego Michelle jest tak sławną modelką i musi ukrywać się przed ludźmi, a tak naprawdę do niczego to nie prowadzi, chyba, że do zmylenia czytelników, ale jest to co najmniej nieestetyczny zabieg. Okazuje się, że ma magiczne moce po ojcu i jest księżniczką. Równie dobrze mogło przytrafić się to zwykłej dziewczynie, niepotrzebnie tak rozwlekle pisałaś o sławie brunetki. Chyba, że początkowo miałaś inne zamiary wobec tej historii, a nagle zmieniłaś zdanie i postanowiłaś wprowadzić fantastyczne wątki. Nie podoba mi się to, choć cała historia wydaje się być w miarę ciekawa. Z pewnością ma potencjał, tak jak i Twój styl pisania. Musisz nad nimi tylko popracować, a więc pisać jeszcze więcej (nie krótki rozdział raz na miesiąc!). Chcąc być coraz lepszą pisarką, co pokreśliłaś w ramce o sobie, musisz pisać, pisać i jeszcze raz pisać. No i oczywiście poważnie traktować oceny, w których oceniający przeważnie starają się Ci pomóc, nawet jeśli zdarza im się być upierdliwym chamem.
Już poznałaś moje zdanie na ten temat, ale przytoczę je jeszcze raz – powinnaś pisać to, co bardziej czujesz, nie to, co wydaje się ambitne i bardziej oryginalne. Według mnie niezbyt pociągają Cię przygody Michelle, za to w tym jednoczęściowym opowiadaniu czułaś się jak ryba w wodzie. Nie mówię, że musisz je kontynuować, ale mogłabyś pomyśleć na stworzeniu czegoś podobnego, czegoś, co będzie wywoływać szybsze bicie serca. Nie zawsze proste opowieści muszą być złe. Jeśli są napisane z sercem, przebijają wszystkie niebanalne historie o ludziach i stworach, jakie nam się nawet nie śniły.

18/30 (tylko dzięki ‘’Why you, not me’’)


Poprawność:

Och… Mam nadzieję, że dużo tego nie będzie.
Prolog:
Kiedyś była zwykłą dziewczyną, lecz sława wywróciła jej życie o 360 stopni. Coraz trudniej było jej prowadzić normalne życie, będąc rozpoznawaną na każdym kroku. - powtórzenie
Nie miała chwili wytchnienia, zero spokoju. Jak poradzi sobie w nowej sytuacji, nie rozumiejąc niczego, nie wiedząc komu zaufać? – Pomieszałaś czasy. Swoją drogą, z tego co pamiętam, ten błąd często Ci się zdarza.
To był dzień jak codzień. – osobno, osobno! Na miłość boską, nawet Word mi to podkreślił. Tobie nie?
Zafascynowane rozmową nie patrzyły na nic wokół. – Po rozmową powinien stać przecinek.
W takim razie, jeśli nie masz nic przeciwko, chętnie zobaczę jak wyginasz się przed aparatem. - dodała z niewinnym uśmieszkiem. – kropka przed myślnikiem jest zbędna.
- Zboczeniec - prychnęła szatynka pod nosem, ale z chytrym uśmiechem podstawiła przyjaciółce nogę, o którą prawie się nie wywaliła. – Z tego zdania wywnioskowałam, że dziewczyna potknęła się o własną nogę.
Chciałam tylko zobaczyć, jak wyginasz się tu na chodnikutu, na chodniku
Blondynka chciała coś powiedzieć, lecz zamiast tego pobiegła za roześmianą przyjaciółką. – przecinek po zamiast tego
1: Przeczucia:
-Hej, Michi, pamiętasz jak się poznałyśmy? – Po myślniku daje się spację. Błędnie zaczynasz każdą wypowiedź, więc popraw to. Nie będę Ci wypisywała wszystkiego, bo to bez sensu.
Ważne, że jednak się znamy i że jesteś moją najlepszą przyjaciółką, albo i prawie siostrą, i że zrobiłabym dla ciebie wszystko, i że... – Przed albo nie daje się przecinka.
krzyknęła radośnie i rzuciła się na szyję Michelle. Ta, na początku była zdezorientowana. – Może… krzyknęła radośnie i rzuciła się na szyję początkowo zdezorientowanej Michelle. To lepiej brzmi.
Łatwo dało się zauważyć, że ani w holu, ani w korytarzu nikogo nie było. Przedpokój był stosunkowo mały, ale łączył się z holem, który z kolei prowadził do bardzo dużej ilości pomieszczeń. – Zdecydowanie zbyt często używasz tego słowa.
Na parterze znajdował się salon, kuchnia, łazienka, sypialnia, która była nieużywana, gabinet, oraz inne 2 pokoje, które służyły jako schowek. Hol prowadził także do schodów na pierwsze piętro, na którym znajdowała się sypialnia Michelle, jej łazienka oraz garderoba, a także sypialnia jej matki, także z łazienką.  Kolejne powtórzenia. Na dodatek ta 2… W takich tekstach pisanie unikaj pisania liczb w ten sposób. Użyj literek. To one mają budować naszą opowieść.
Obie wiedziały, że był to duży dom jak dla nich dwóch, ale nie chciały się z niego wyprowadzać. Był to bowiem dom, który został zbudowany przez ojca Michelle, kiedy ten jeszcze żył... – Mam nadzieję, że widzisz, co zrobiłaś źle, bo już nudzi mnie to powtarzanie się.
W szafki na górze wyjęła wielką białą miskę, do której włożyła wcześniej wydozowane składniki. – Literówka. Tam chyba chodziło o Z.
- Michi, mamy problem, chyba zapomniałam kupić czekoladę! - w jej oczach widać było przerażenie. – W tym przypadku zdanie po myślniku piszemy z wielkiej litery.
-Louise? - spytała, patrząc chłopakowi w oczy -Czemu mi nie powiedziałeś, że zaczynasz tu pracować! – Kropka po oczy.
2: Sny i koszmary:
Nie wiedziała kim są – Przecinek po nie wiedziała.
Nie wiedziała, gdzie dokładnie się znajduje ani jak się tu znalazła, był to ogromny, bogato wystrojony zamek. – Przecinek przed ani.
Najciszej jak umiała ukryła się za wielkim łożem i czekała. –Przecinek po umiała.
-Tędy. - usłyszała głos na korytarzu i wciągnęła gwałtownie powietrze. –Bez kropki po tędy.
Przestała oddychać i lekko drżąc nasłuchiwała odgłosów. – Oddziel przecinkami lekko drżąc, gdyż jest to wtrącenie.
Panicznie rozglądała się pokoju, ale nie dostrzegła niewiele wśród ciemności. – Niestety to nie język hiszpański, gdzie można dawać dwa zaprzeczenia. Albo nie dostrzegła nic, albo dostrzegła niewiele.
Odwróciła się lekko w tamtą stronę, ale jedyne co zobaczyła, to wyciągająca się w jej stronę ręka. – Przecinek przed co.
Postanowiła chwilowo zaufać swojemu wybawcy,/ miała wrażenie, że może on być po jej stronie. – Zrobiłabym z tego dwa zdania, rozdzielone w zaznaczonym miejscu.
Postanowiła się go posłuchać i odczekała, aż w pomieszczeniu zostaną tylko oni dwoje. Kiedy tylko drzwi od pokoju się zamknęły, chłopak zdjął z niej materiał. – Wciąż te nudne powtórzenia…
Siedziałam przodem do przyjaciółki, więc nie widziała niczego, co działo się za nią. – Literówka. Dla przypomnienia, piszesz w trzeciej osobie liczby pojedynczej.
w powietrzy rysując rękami nieokreślony znak – Kolejna literówka. Powietrzu.
Chociażby ten, w którym wylądowałaś na bezludnej wyspie z tamtym facetem, który znalazł na plaży wiewiórkę i zaczął nią... – Seriously?
ponieważ ręka blondynki efektywnie zatkała jej usta. – Efektywnie? O.o
Byłam w zamku, jacyś ludzie chciali mnie zabić, ale... jakiś chłopak mi pomógł. – Literówka chcieli i powtórzenie.
Ten sen był tak jakby bardziej realny... i pierwszy raz pojawił się tam on... - dziewczyna zamyśliła się na chwilę. Nie była pewna, czy powinna wspominać przyjaciółce o krwi. – Zlituj się z tymi powtórzeniami…
Z niezwykłą prędkością kucnęła na ziemi, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. – Fajnie… W jakim mieście mają ziemię w tramwajach?
usłyszała chrapliwy, męski głos. Budził w niej grozę - … i od kiedy głos budzi w kimś grozę?
choć słyszała go pierwszy raz. Słyszała ciężkie kroki -
Powiedz wszystko, albo wiesz co się stanie – Bez przecinka.
3: Prawda rodzi łzy:
była w bardzo małym i skromnym pomieszczeniu, było w nim tylko posłanie, w którym aktualnie się znajdowała, oraz okno. Na dworze było ciemno, więc przypuszczalnie stwierdziła, że jest już dosyć późno. – Powtórzenia, a przed oraz nie daje się przecinka.
Jej ciało było wyczerpane i z trudem utrzymywała równowagę. Powoli zaczęła poruszać się w stronę drzwi, ale kiedy była już tuż obok nich, te gwałtownie się otworzyły. – Yhm… Tak, właśnie…
Dziewczyna instynktownie zaczęła cofać się do tyłu, nie wiedząc, czego może się spodziewać. – Nie można cofać się do tyłu!
Pamiętała go, to był chłopak z jej snu, pamiętała go dokładnie. Pamiętała także, że to on uratował ją w tramwaju. To musiał być on. Szatynka miała wrażenie, że może mu zaufać - miała wrażenie, że nie zrobi jej krzywdy. – Wyczuwam tu specjalne powtórzenie, ale, niestety, wyszły Ci one bardzo niezgrabnie.
Mimo tego, miała wiele rzeczy, o które chciała go zapytać. Właśnie miała otworzyć usta, ale chłopak wszedł jej w słowo:
Czekam na korytarzu, gdy będziesz gotowa – To zdanie jest bez sensu i zgubiłaś kropkę. Czekam na korytarzu. Przyjdź, gdy będziesz gotowa.
Nie wiedziała, czy była na to wszystko gotowa, to dzieje się tak nagle i niespodziewanie. – Znowu mieszasz czasy.
Zrozumiała o co chodzi i energicznie pchnęła drzwi, nieśmiało wchodząc do środka. – Przecinek przed o co.
Przy stole siedziało 5 osób. - Tak, czepiam się, ale napisz pięć.
Jednak odruchowo przytaknęła - Z pewnością oczekujesz od nas także wyjaśnień. – Daj kropkę przed myślnikiem. Zakończyłaś zdanie, więc…
Problem w tym, że to co usłyszysz z pewnością będzie dla ciebie szokujące i... niewiarygodne. – To, co usłyszysz
powieziała oburzona, podnosząc odrobinę głos – Literówka, powiedziała. Zgubiłaś też kropkę.
Albo raczej nie podejrzewałaś nawet kim jest. – Przecinek przed kim jest.
Twój ojciec miał ponadprzeciętne zdolności, znacznie przekraczające zdolności innym mu podobnym. – Innych mu podobnych!
Przez głowę momentalnie przeszła jej słowa Kate. - Przeszły
Why you, not me:
-Tak się składa, że pilnuję tego miejsca – dziewczyna nie była pewna, w pomieszczeniu było ciemno, ale wydawało jej się, iż nieznajomy nieznacznie się uśmiechnął.
Czyżeż poszukujesz tutej mnie? – Istnieją w ogóle takie słowa…?
Kopiuj, wklej. Kopiuj, wklej. Kopiuj, wklej. Myślałam, że prędzej urodzę jeża, aniżeli skończę wypisywać Ci te wszystkie błędy, które czasami były w każdym zdaniu!
Czytając Twoje wypociny pierwszy raz, nie widziałam wszystkich pomyłek i żyłam sobie w słodkiej niewiedzy. Robisz naprawdę masę błędów, biorąc pod uwagę długość rozdziałów.

5/15


Ramki:

Tutaj nie ma zbyt wiele do oceniania. A szkoda, bo lubię sobie poczytać co nieco, poza opowiadaniem, oczywiście.
Na samej górze widzę stronę główną, linki, spam. Mało, mało, mało. Brakuje mi podstrony z bohaterami albo przynajmniej zarysu opowieści, czy spisu opowiadań, jako że na blogu nie znajduje się tylko jedno.
Linków bardzo mało. Same ocenialnie i inne blogi pokroju Katalogu Opowiadań. A gdzie odnośniki do stron, które czytasz? Wypadałoby takowe dodać.
Spamownik jest bardzo przydatny, więc plus za to, że dbasz, aby nie zrobiono z Twojego zakątka sieci śmietnika. Napisałaś tam jednak, że będziesz usuwać te wiadomości, które przeczytałaś, a tego nie robisz…
Archiwum bloga… Kontakt, statystyka i obserwatorzy (sporo ich masz) no i wreszcie coś o Tobie, Eutere. Niewiele się dowiedziałam. Masz szesnaście lat i lubisz pisać… Jesteś kobietą i mieszkasz w Polsce. To tyle. Zdecydowanie za mało. Przykro mi, ale należę do osób ciekawskich, które lubią wszystko wiedzieć, a nawet czytać epopeje na temat autorów blogów. Dodam tylko, że masz przecudowne zdjęcie z jeszcze słodszym stworzonkiem (królikiem najprawdopodobniej). To Twoje?

3/10


Bohaterowie:

Irytuje mnie to, że wszyscy wymagają od pisarza wykreowania takich bohaterów, z jakimi jeszcze nigdy się nie spotkali i przewracają kolejne kartki z gorzkim grymasem i, podpierając głowę na łokciu, powtarzają jak litanię: ‘’To już było. To już było. To już było…’’ Tak naprawdę w dzisiejszych czasach stworzenie takiej postaci jest rzeczą niewykonalną, a nawyk segregowania ludzi do odpowiednich szuflad wcale tego nie ułatwia. Każdy bohater, chociaż przypisuje się mu, np. opinię wrednej zołzy, ma takie cechy, które go odróżniają od całej reszty. Tak przynajmniej jest w opowieściach, w których autor umiejętnie prowadzi go poprzez życie.
Mam małe wątpliwości co do tego, czy Ty jesteś osobą, która tę umiejętność posiada. Twoje postaci zdecydowanie można wrzucić do ‘’worów’’ z takimi, które pojawiały się już wiele razy w literaturze, jednak jeśli bym to zrobiła, zaprzeczyłabym sama sobie.
Zacznijmy od Michelle. Z rozgryzieniem jej mam największy problem. Zdaje mi się, że próbujesz zrobić z niej ideał – piękna, mądra, miła, ale jednocześnie zagubiona dziewuszka w opałach. Bardzo trudno jest ulepić głównego bohatera tak, aby miał też wiele wad, jak normalny człowiek. Dlaczego? Ano dlatego, moja droga, że często się z nimi identyfikujemy i staramy się pokazać (siebie) czytelnikowi z jak najlepszej strony, często w trakcie historii nie będąc konsekwentnym (szczególnie przy narracji pierwszoosobowej).  Michi podczas zajścia w tramwaju wydawała się przerażona, ale zachowała zimną krew. Była przytomna (do czasu… ale mniejsza z tym) i wiedziała, co robi, a potem, w trakcie spotkania z tamtymi mężczyznami i z Renem, rozpłakała się… Nawet nie wiem, dlaczego. To było trochę bez sensu. Tak jakby nagle dostała doła, bo coś przykrego jej się przypomniało i bach! W ryk.
Być może dlatego jej nie polubiłam… Nikt nie jest idealny.
Nawiązując do zdania na górze, Ren też taki nie jest, a to kolejna, ważna postać bez skazy. Cud chłopak po prostu. Ratuje księżniczkę przed każdym nieszczęściem i do tego jest tak zabójczo przystojny… Ach, och, ech… Chociaż kiedy czytam książki, zakochuję się po uszy w takich właśnie postaciach, teraz mówię stanowcze NIE. Bo po części muszę, gdyż byłoby to niesprawiedliwie w stosunku do Michelle. Jakaś ryska by się przydała i jej, i jemu.
Za to przepadam za uroczymi Kate i Rin, które w sumie są do siebie bardzo podobne. Wydawać by się mogło, że im również nie przypisałaś żadnych wad, a w Twoim opowiadaniu jest wyraźny podział na tych ‘’złych’’ i ‘’dobrych’’ (i tak jest to widoczne, niestety), ale ich leciutka głupota czasami daje się we znaki.
No i zostaje nam jeszcze sprawa Kou. Zdecydowanie mój faworyt, ulubieniec, miłość od pierwszego słowa i tak dalej. Niegrzeczny chłopczyk, który tak naprawdę nie jest niegrzeczny, choć umiejętnie to ukrywa. Takich gości lubię! Choć często są kretynami… Trudno! I w tekście wcale nie doszukałam się dowodów na to, że jest dobry, ale ja wiem, że jest. Po prostu to czuć. Widzisz, tym samym jest to przez Ciebie najlepiej wykreowana postać. Tylko w jego przypadku potrafiłam stanąć obok niego i Rin, zobaczyć  twarz zasłoniętą grzywką, a nawet poczuć jego zapach i odczytać gesty, choć wcale tych rzeczy nie opisałaś. Brawo! Obyś trzymała się takich bohaterów.
Ogólnie rzecz biorąc, nie jest źle, choć, tak jak i w przypadku treści, czeka Cię sporo pracy. Nie twórz ideałów!

2/5


Komentarze:

Zero spamu. Z pewnością to zasługa tego, że wydzieliłaś na niego specjalne miejsce.  Odejmę Ci punkt za to, że pomimo tego, iż w komentarzach czytelnicy zadają Ci pytania, nie odpowiadasz na nie.

4/5


Punkty dodatkowe:

+ za Kou, po prostu.

1/4


Otrzymujesz 56 punktów, co daje Ci ocenę… dostateczną. Myślę, że na taką właśnie zasługujesz. Nie zrażaj się tym, tylko popraw błędy, ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz pisanie, a na pewno w przyszłości będzie dużo lepiej ;) Powodzenia!

Boże… Jak ja się namęczyłam, pisząc tę ocenę. To była istna katorga. Odzwyczaiłam się totalnie, dlatego przepraszam, jeśli coś poszło źle (a na pewno znajdzie się wiele takich rzeczy). Mam tylko nadzieję, że przy kolejnej ocenie będzie lepiej.
Ach! Trochę tak nieładnie, że dopiero teraz, ale… Witam po rocznej przerwie całą załogę J Stęskniłam się okropnie! Chyba na żadnej innej ocenialni nie panuje tak miła atmosfera jak tutaj.

22 komentarze:

  1. Ocena bardzo ciekawa. Co do szablonu... głupio teraz przyznać, ale spodziewałem się pomarańczy. Myślę, że ładnie kontrastowałyby z szarością :).
    Wyszukałem kilka błędów, ale praktycznie niewidocznym okiem czytelnika. Poza tym nie zauważyłaś błędu w "poprawności". Otóż, jeśli obrócimy się o 360 stopni, znajdziemy się w punkcie wyjścia :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Ups... Faktycznie! Przyznaję rację, błąd z pewnością poprawię i dziękuję za tak wnikliwe przeczytanie oceny :) Cóż, z mamty wyszło mi 2 i to ledwo, ledwo, także nie bijcie mnie za to xD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha. I mogłabyś od razu poprawić adres bloga? Tzn. zrobić z niego link, który wysyłałby do bloga :)

      Usuń
  3. Muszę przyznać, że ocena wygląda na naprawdę dopracowaną. Pewnie wkradły się tam jakieś potyczki (których Ci, mimo szczerych chęci, o tej godzinie nie wymienię), ale to nic. Witam serdecznie z powrotem! Miło mi, że tak mówisz. Obyś z nami została, życzę nam owocnej współpracy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. W ogóle - czy do Ciebie, droga agapi, dotarły wiadomości powiadamiające i reklamujące?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że nie, a ostatnio często jestem na GG i regularnie sprawdzam maila :)

      Usuń
    2. Eee... Dafne... przy okazji... mogłabyś mi wysłać jeszcze raz te szablony informacji? Bo tak jakoś je zapodziałem... -,-"

      Usuń
    3. Agapi - musisz mi podać e-mail bądź GG, bym Ci wysłała. Drina miała to zrobić, widocznie zapomniała. A autora ocenionego bloga powiadom jak najprędzej!
      Ech, Gnomie, Gnomie... Jak będę na swoim komputerze to Ci wyślę, sierotko :D

      Usuń
    4. Mój kontakt jest w zakładce... ;p ale poproszę, żebyś wysłała mi na maila, nie na gg. A autora bloga powiadomiłam od razu, ale... po swojemu xD

      Usuń
  5. Pozdrowienia z przepieknego Kotoru! ;D Chwilowo mam neta, totez korzystam i wpadam. Jutro z powrotem w Polsce, wiec i do pracy trzeba bedzie sie wziac.

    Agapi, welcome back! Jutro na spokojnie przeczytam Twoja ocene. A powiadomienia reklamujace... Moja wina. Zapomnialam!

    Drina :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzimy, żeś Drina, drogie dziewczę.
      ZAZDROSZCZĘ.

      Usuń
  6. Pozwólcie, że skomentuję tę ocenę gifem :>
    http://24.media.tumblr.com/40f36266aee12a84fa9acf05f91f3788/tumblr_mpcsnkbhYM1sph1u4o1_500.gif

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, teraz nie wiem, czy ją wyśmiewasz, czy Ci się podoba. :D

      Usuń
    2. Jakoś nad tym nie ubolewam i nie mam zamiaru. Każdy może wyrazić swoją opinię zarówno o jakimkolwiek blogu, jak i o ocenie ;).

      Usuń
    3. A ja trochę ubolewam, ponieważ to nie było nawet wyrażenie opinii. Nie ma tutaj żadnej konstruktywnej opinii ani poparcia swojego stanowiska rozsądnymi argumentami (ani jakimikolwiek innymi), co obrazuje poziom tej wypowiedzi. No cóż, bywa.

      Usuń
  7. Nreszcie! :p Jak było? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. SUUUUUUUUUUUPER :D

      PS Piszę teraz ocenę. Idzie mi fatalnie. Drugi rozdział, a sama ocena ma 7 stron ;_;

      Usuń