Adres bloga: Wieczna Agonia
Autorka: Demon
Oceniający: Gnome
1.
Pierwsze wrażenie
"Wieczna
agonia" zawarta w adresie Twojego bloga jest zwrotem wyjątkowo
intrygującym i zapadającym w pamięć (przynajmniej mi krążył przez kilka tygodni
po głowie). Cieszy mnie fakt, że użyłaś wyrazów polskich. Po przeczytaniu go od
razu nasunęło mi się kilka pomysłów na potencjalny temat opowiadania. Być może
główny bohater (lub bohaterka) jest skazany na tytułową wieczną agonię? A może
pewna grupa osób musi się z nią uporać? Przez chwilę skojarzyło mi się to
z doszczętnie już wykorzystanymi wampirami - mam nadzieję, że to nie oni będą
grać pierwsze skrzypce w opowieści. Tytuł bloga wprawia mnie w jeszcze większe
zaintrygowanie - pomimo drobnych błędów (spójnik i powinien
być napisany z małej litery) pasuje do adresu. Ponadto mogę już stwierdzić, że
główny bohater jest płci żeńskiej ("(...)a
ja jestem niebezpieczna"). Nazwisko Gin Wigmore nic mi nie mówiło – z
początku założyłem, że jest to autorka czytanych przez Ciebie książek lub nawet
jedna z postaci, jednakże za sprawą ukochanej cioci Wikipedii jej osoba stała
mi się jasna. Żeby rozwiązać wszelkie wątpliwości dodam jedynie, że owa Gin
Wigmore to nowozelandzka piosenkarka, która tworzy muzykę z pogranicza rocku i
popu. Powracając do tytułu: dolewa oliwy do ognia, że tak powiem. Chęć
przeczytania opowiadania staje się jeszcze bardziej kusząca. Wygląd bloga na
pierwszy rzut oka jest idealny. Mrok bijący z tego bloga ciągnie mnie do
siebie, zachęca do spróbowania „zakazanego owocu”. Nie pozostaje mi nic innego,
jak nagrodzić Cię...
9/10
2. Grafika
i ramki
Postanowiłem
połączyć oba z punktów, żeby później skupić się bardziej na treści i nie
powracać do wyglądu bloga.
Grafika nie jest
moją mocną stroną jeśli chodzi o ocenianie. Trudność ta uwidocznia się
bardziej, gdy napotykam na blog, który ma niesamowity szablon. Mogę wyliczyć na
palcach, ile takich blogów udało mi się znaleźć. Do tej nielicznej grupy mogę
zaliczyć również i Twój blog.
Szablon, który
zapewne zamówiłaś w Zaczarowanych
Szablonach (sądząc po
buttonach znajdujących się na stronie głównej), jest mistrzowsko wykonany.
Łączy się z samym tytułem bloga oraz adresem. Mroczne barwy dopełniają słowa,
których użyłaś przy nazewnictwie bloga.
Rzucając
pobieżnie okiem na szablon nie można dostrzec małych wad, które zakrywa świetna
grafika.
Do samego tła
mam tylko jedno zastrzeżenie: otóż słowa „You
scared?” znajdujące się obok
cienia dziewczyny są po prostu źle skonstruowane. Zwrot przetłumaczony na język
polski brzmi dość kulawo, nie sądzisz? „Ty
boisz się?” Przecież to bez
sensu... Zapewne pierwotnym założeniem było wszczepienie słów „Czy się boisz?”, które w języku angielskim brzmią
trochę inaczej. Poprawna wersja to „Are
you scared?”.
Grafika jest
złożona z kilku obrazków, ale proporcje zostały zachowane. Podoba mi się to, że
tło jest stałe –znaczy się nieruchome – podczas lektury będę mógł się nim dalej
zachwycać :)
A, no właśnie!
Mam nadzieję, że tajemnicza postać będzie jakoś związana z opowieścią.
Czcionka, którą
się posługujesz, współgra z szablonem – tekst jest wyraźny i przede wszystkim
wyjustowany, co bardzo ułatwia w lekturze.
14/15
Teraz
przyjrzyjmy się ramkom.
Wieczna Agonia – krótkie naprowadzenie dla potencjalnego
czytelnika. Podobają mi się cytaty wyrwane z piosenek, za to opis pożeraczy dusz jest dość toporny; informacje o nich
są wymieszane, dlatego radziłbym się tym zająć.
O głównej
Pożeraczce Dusz – czyli o nikim innym, jak o samej autorce
opowiadania. Na wstępie chciałbym rzec, że pierwszy raz spotykam się ze słowem
„pożeraczka” (mój Word też go nie zna, bo zawzięcie mi go podkreśla). W ten
sposób chciałaś zapewne podkreślić swoją płeć – wydaje mi się jednak, że
„pożeracz” jest na tyle uniwersalny, że się nada.
Bohaterowie – tutaj chyba niczego nie muszę wyjaśniać. Przez
chwilę byłem rozczarowany niewielką ilością, ale zauważyłem, że niektóre
postacie mają własne strony. Po wejściu na odpowiednie podstrony nadal jestem
rozczarowany - opisujesz bohaterów przymiotnikami i synonimami tych
przymiotników (np. nieśmiała
osoba jest niepewna siebie, a naiwna – łatwowierną), ponadto
brakuje chociażby opisu ich wyglądu, kilku słów o rodzinie,
zainteresowaniach... czymkolwiek! Ratują cię cytaty.
Przyjaciele
Kostuchy – spis odwiedzanych przez Ciebie blogów. Tutaj nie mam żadnych
zastrzeżeń.
Osoby, które
pragną oddać swoją duszę – bardzo ładna alternatywa do monotonnego
„spamu”. Końcówka jest zrypana – po kiego grzyba używać dwóch podobnych do
siebie skrótów? Zdecyduj się: itd. czy itp.?
Nie bali się
skrytykować istot z piekła rodem – czyli oceny, które zarobiłaś od innych
oceniających. Nie są one pochlebne, dlatego mam nadzieję, że moja ocena będzie
pozytywna. Brakuje mi linków do tych ocen/ocenialni.
Spis Posiłków – spis treści, tylko ubrany w inne słowa.
Zwiastun – coś, o czym wypowiadać się nie będę (na
szczęście).
Informacje – dość przydatny gadżet; dowiedziałem się
też, że twoje opowiadanie jest betowane – udało mi się wyłapać kilka błędów w
zakładkach, więc wspomnij o tym swojej becie.
Fragment
następnego rozdziału... – zbędny element bloga, przynajmniej
według mnie.
2,5/5
3. Treść
Postanowiłem
wybrać tylko kilka rozdziałów do oceny, ponieważ wydaje mi się, że to w
zupełności wystarczy. Oczywiście zaczynam od początków, ale obiję się również o
końcowe wpisy.
PROLOG
Muszę
powiedzieć, że walisz z grubej rury!
Znajdujemy się
gdzieś w ciemnej uliczce
Lublina... wiem, że powinienem wspomnieć o tym w „poprawności”, ale
chciałbym mieć to już z głowy: ten zwrot bardzo mi tu nie pasuje – lepiej
brzmiałoby to z przyimkiem na.
No – pierwszy
błądzik mamy za sobą; teraz mogę zająć się analizowaniem treści.
Dość ciekawie
zaczynasz swoje opowiadanie – zamiast powoli rozkręcać akcję, wolisz od razu
poczęstować czytelnika odpowiednią dawką napięcia. Nie wiemy na początku o co
właściwie chodzi – jakąś dziewczynę ni stąd ni z owąd zaczyna ścigać
popapraniec. Już wyobrażam sobie takiego mężczyznę: wychodzi ze sklepu,
rozgląda się po ulicy i myśli: co
tu robić? Widzi jakąś
nieznajomą i ma już plany na wieczór. Dobrze, dobrze... odłóżmy przyczynę
jego jakże nietypowego zachowania na później.
Przyspieszyła,
a wraz z nią oddech.
Że co?!
Kompletnie nie rozumiem sensu tego zdania. Zapewne miałaś na myśli, że zaczęła
oddychać szybciej, ale sposób, w jaki to przedstawiłaś, nie jest zbyt dobry.
Dziewczyna
potknęła się o własne nogi i przewróciła się, ale po sekundzie wstała.
Bardzo szybko
doprowadziła się do początku. Czyli co? Biegła, zrobiła przysiad i zaczęła biec
dalej? Wydaje mi się, że nie zdołałaby tak szybko wstać i powrócić do ucieczki.
Dziewczyna
miała pełne czerwone usta i pieprzyk
nad górną wargą.
Możesz trochę
konkretniej?
Po kilku
sekundach pacjentka opadła na biały materac. Dziewczyna błysnęła jeszcze białkami, a z
jej ciała uleciała biała mgła.
Teraz to ja
błyskam białkami. Co w ogóle oznacza ten zwrot? Pierwszy raz się z nim spotykam
i mógłbym się założyć, że znajdzie się kilka osób, które też go nie zrozumieją.
Zapewne chodziło ci o białko oka– przedni, widoczny odcinek twardówki (wedle
encyklopedycznej definicji), ale nie sądzisz, że to słowo brzmi trochę...
niesmacznie?
Wtem
usłyszała huk, a przez ciało przeszła fala cierpienia.
To słowo wydaje
mi się trochę nieodpowiednie. Cierpienie to uczucie długotrwałe – związane
głównie z przeżywanymi uczuciami, silnym smutkiem, przerażeniem, stratą itd.
Nie bój się używać prostszych słów – Twoje opowiadanie na tym nie ucierpi. Dlatego radzę zastąpić
ten wyraz na „ból”.
Znalazła mi się
pewna nieścisłość. Spójrzmy:
Drzwi znów
się otworzyły, a do środka tym razem weszła postać w kapturze. Podeszła do
łóżka i pochyliła się nad twarzą chorej. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy.
Jej ciało wygięło się w łuk, z ust wydobył się bezgłośny krzyk. Maszyna zawyła
jak oszalała, mierzone tętno zaczęło szybko spadać. Postać przypatrywała się
temu bez emocji. Odsunęła się tylko w mrok, oczekując na kulminacyjny moment.
Zaczęła po
chwili przybierać ludzki kształt. Postać skryta w cieniu wzięła głęboki
wdech i zachłysnęła się, gdy
mgła wleciała w jej wnętrze.
Przeczytałem ten
fragment dziesiątki razy i nadal nie wiem, co o nim napisać. Może zacznijmy od
początku: kto zaczął po chwili przybierać ludzki kształt? Dziewczyna odpada,
postać raczej też – zostaje więc maszyna... Rozumiesz o co mi chodzi, prawda?
Idźmy dalej – co za mgła? Skąd ona się w ogóle wzięła? Przez cały prolog nie
wspominasz o żadnych zjawiskach atmosferycznych, aż tu nagle wyskakujesz z tą
mgłą!
ROZDZIAŁ II
TERAPEUTKA
Okej. Wybrałem
ten rozdział, ponieważ w trakcie czytania moja głowa wręcz buchała różnymi
spostrzeżeniami i uwagami. W planach miałem zajęcie się rozdziałem trzecim,
żeby ocena rozłożyła się równomiernie na całe opowiadanie, ale z przeznaczeniem
nie wygrasz.
Co na początek?
Hm... może zacznę od tego, że podoba mi się, iż kładziesz tak dużo emocji na
Joannę po wypadku. Cieszy mnie to, że zdarzenie nie spłynęło po niej jak
po maśle – trzeba jednak pamiętać o tym, żeby nie przesadzić z natłokiem
emocji. Tobie zdarzało się w niektórych miejscach mocniej uwypuklić jej stan,
co czasem stawało się denerwujące.
Oddychała
głęboko, ale czuła, jak panika
przemieszana z histerią narasta w dole brzucha.
Bardzo głupie
zdanie. Kompletnie pozbawione sensu. Jak stwierdziła Drina, „panika i histeria to wytwory
umysłu, nie brzucha”. Ja
dodam jeszcze, że nasunęło mi się nieprzyjemne skojarzenie z naroślą.
Była duża,
utrzymana w stylu architektury secesyjnej. Zdobiły
ją ornamenty. Zajmowały znaczną powierzchnię budowli.
Oto przykład
dość krótkiego i niekonkretnego opisu. Tutaj mogłabyś jeszcze się natworzyć,
chociażby zwrócić uwagę na te ornamenty, na przykład jakiego były rodzaju
(roślinne, zwierzęce, a może geometryczne), co przypominały Joannie itd.
Nastolatka nacisnęła dzwonek i rozbrzmiało
stłumione „ding-dong”, a kiedy ucichło, w środku rozległ się odgłos kroków.
Zabrzmiało to
tak, jakby ktoś łaził w środku tego dzwonka. Zapewne miałaś na myśli
pomieszczenie za drzwiami, dlatego radziłbym dodać do tego „środka” jakieś
słowo umiejscawiające.
Drzwi na
oścież otworzyła kobieta mniej więcej w
wieku pięćdziesięciu kilku lat.
Końcówka brzmi
tak bardzo obco. Można by ją zwyczajnie zastąpić kobietą koło pięćdziesiątki albo po pięćdziesiątce. Jak wspominałem wcześniej, nie bój
używać się prostych słów.
– Wejdź tutaj – rzekła kobieta i wskazała
dłonią na parę czarnych drzwi. – Zaraz do ciebie przyjdę. Jesteś dzisiaj trochę
za wcześnie, więc druga osoba nie zdążyła jeszcze wyjść. – Dziewczyna na znak, że zrozumiała,
skinęła głową, obróciła się i weszła do pomieszczenia.
A oto jeden z
przykładów takich... jakby to dobrze nazwać... instrukcji? Taka „kombinacja
ruchów” zdarzała Ci się wcześniej – jest nie tylko dziwna, ale i banalna. Trzeba
pamiętać o tym, żeby nie robić z opowiadania opisu wydarzenia. Radzę więc dodać
trochę ozdobników, żeby historia nie wydawała się sucha.
Drzwi się za nią zamknęły, a ona
rozejrzała się po pokoju.
Był to
gabinet. Urządzony jak te wszystkie gabinety
w amerykańskich filmach oraz serialach.
Zacznijmy od
tego, że to jest logiczne, iż Joanna znajduje się w gabinecie – w końcu udała
się do prywatnego psychologa, prawda? Nie podoba mi się też to porównanie do
amerykańskich gabinetów. Teoretycznie nie powinienem się o to czepiać, ale
takie parcie na wszystko, co zachodnie, jest trochę irytujące, nieprawdaż? Za
to daję ogromnego plusa za opis tego pomieszczenia– gdybyś zostawiła tylko to
zdanie o amerykańskim gabinecie, byłoby źle. Czytelnik może przecież inaczej
sobie wyobrażać taki pokój.
Rodzice
wysłali ją na terapię do najlepszej psycholożki w mieście po tragicznym wypadku
autobusu, którym wracała do domu po lekcjach. Pojazd zderzył się czołowo z
tirem dostawczym. Cała przednia jego część została dosłownie zmiażdżona, a wraz
z nią wszyscy, którzy tam siedzieli. Nastolatka za każdym razem wzdrygała się,
gdy do umysłu przebijała się myśl, że mogła zginąć w taki sposób.
Nawiązanie do
poprzedniego rozdziału... ciężko stwierdzić, czy się nadaje. Nie mówię tutaj o
treści, bardziej mam na myśli funkcję tego fragmentu. Czytelnik wie przecież,
co się stało w poprzednim rozdziale (nawet sama nazwa – „Wypadek” – powinna mu
coś powiedzieć). Nie musisz streszczać wydarzeń z poprzednich części – stały
„klient” na pewno będzie o nich pamiętać.
Z wypadku trafiła wprost do szpitala. Tam lekarze ze zdziwieniem stwierdzili
„tylko” wstrząs mózgu oraz kilkanaście mniejszych oraz większych zadrapań oraz
siniaków. Ale ten wypadek dokonał więcej spustoszeń. Tylko nie w ciele, lecz w
umyśle. Bo dziewczyna widziała
od środka tę zmiażdżoną część.
To chyba jasne,
że musiała trafić do szpitala, a nie do babci, sklepu czy Bóg wie dokąd
jeszcze. Poza tym skoro trzymamy się miejsc, najlepiej by było, jeśli
zmieniłabyś „wypadek” na „miejsce wypadku”.
Nie rozumiem
tego ostatniego zdania. Jeżeli Joanna ma rentgen w oczach, to kurczę, super
sprawa. Masz na myśli jednak to, że dziewczyna zdawała sobie sprawę z jej
opłakanego stanu psychicznego.
Na jej szczęście terapeutka była osobą,
która wyznawała zasadę, że jeśli ktoś chce, to w końcu sam powie. Nie ma co ciągnąć za język, jeśli
delikwent tego nie chce. Może dlatego była tak dobra w tym, co robiła.
Słowo
„delikwent” jest tutaj błędnie użyte. Ogólnie rzecz biorąc, o delikwencie mówi
się jak o winowajcy, skazańcu, kimś niesfornym, niegrzecznym. Wyraz ten ma też
inny sens: oznacza też petenta, klienta. Można się uprzeć na siłę i zostawić to
zdanie w spokoju. Wydaje mi się jednak, że lepiej będzie wyglądać bez tego
„delikwenta”.
Podoba mi się
opis tego snu z punktu widzenia Joanny – nie pchasz się z narracją
pierwszoosobową na siłę, a tylko leciutko maczasz w niej opowiadanie.
Cisza,
która po tym wyznaniu zapanowała, była tak gęsta, że dałoby się pokroić ją
nożem.
Nie ma co,
dość... nietypowe porównanie. Martwi mnie jednak to, że cisza może nad czymś
zapanowywać. Już widzę, jak cisza podbija narody. Rozpętuje trzecią wojnę
światową i rządzi światem, nie, Wszechświatem! Zastąp ten czasownik wyrazem
„nastać”.
Był późny wieczór. Dziewczyna siedziała na
parapecie w swoim pokoju przy zgaszonym świetle, wnętrze rozjaśniały tylko promienie księżyca. Lewa noga
zwisała w dół, a stopa dotykała ziemi. Plecami opierała się o ścianę i rysowała
w szkicowniku.
Promienie
księżyca to coś tak paradoksalnego, jak mężczyzna w rurkach albo ładna Niemka.
Użyj jednak „światła księżyca” – w końcu księżyc tylko odbija promienie
słoneczne.
Błyskawice co chwilę rozświetlały niebo.
Mimo to świat wcale nie był jaśniejszy.
Wręcz przeciwnie. Błyski
sprawiały, że niebo pogrążało się w jeszcze większej ciemności.
Pomimo
zapewnienia nas, iż błyski pociemnieją niebo, jest to zbyt sprzeczne, by
zostało użyte. Jeżeli za oknem się błyska, to chyba widzisz wszystko
wyraźnie...Cóż, przynajmniej ja tak mam. To zdanie może usprawiedliwić fakt, że
po tych błyskach nastaje ciemność.
Szybko pokręciła głową, a myśl natychmiast
się ukształtowała. To przemęczenie, pomyślała. Chwyciła ręcznik, który zwisał
przez oparcie krzesła, i ruszyła w stronę łazienki.
Podczas burzy?!
Słyszałem o przypadkach śmiertelnych!
Kiedy dziewczyna, już wykąpana i
przebrana, położyła się do łóżka, na zewnątrz wciąż szalała burza. Do snu ukołysały ją grzmoty oraz
szum gałęzi drzew.
Z tym szumem
gałęzi drzew się zgodzę – to jest nawet dość przyjemne. Ale grzmoty? Nie tworzą
raczej komfortowych warunków do spania.
ROZDZIAŁ V „PRAWDA”
Po lekturze
rozdziału piątego mam bardzo mieszane uczucia. Bohaterowie naprawdę świrowali i
nie można tutaj zrzucić winę na pełnię księżyca. Taka zmienność nastrojów jak
przed miesiączką (... moje spostrzeżenia wynikają z obserwacji zachowania
członków mojej rodziny płci żeńskiej, zarówno przed, jak i podczas tego stanu).
Ale po kolei.
Paweł biegł bardzo szybko, więc już po
kilkunastu minutach od wyjścia z chatki w lesie znalazł się przy bramie na podwórko Joanny.
Dziewczyna w jego ramionach bała się wykonać najmniejszy ruch.
Bardzo dziwny
ten przyimek. Bardziej pasowałoby tu wyrażenie do podwórka. Tutaj wygląda to tak, jakby brama
była jakimś portalem przenoszącym do innego świata (tu podwórka).
Kiedy chłopak wziął ją w lesie na ręce,
tak ją tym zaskoczył, że aż ją sparaliżowało. Samo
przebywanie w towarzystwie młodzieńców denerwowało Joannę, ale jeszcze żaden nawet nie
spróbował czegoś takiego. Bycie
tak blisko jego ciała onieśmielało ją i nie wiedziała, jak ma się zachować.
Hormony buzują
po prostu. Czuć tutaj naturalny pociąg seksualny pomiędzy obiema płciami.
Jednak użycie słowa młodzieniec zamienia Joannę w starą cnotkę. Co do
tego bycia blisko ciała... to wygląda tak, jakby Joanna zabiła tego Pawła, a
bycie obok jego ciała ją onieśmielało.
Stanęła plecami do ściany,
czekając, aż chłopak wejdzie pierwszy. Jednak on stanął naprzeciwko niej, nie
mając najmniejszego zamiaru wchodzić wcześniej. Spojrzał na nią wymownie, a
ona tylko pokręciła głową, wprawiając w ruch kasztanowe włosy.
– Nie wejdę pierwszy. W domu nauczyli mnie przepuszczać
kobietę w drzwiach. Za dobrze jestem wychowany – powiedział, uwodzicielsko zniżając
ton.(...)
– Też jestem dobrze wychowana. I rodzice nauczyli mnie, że to goście
pierwsi powinni wchodzić do pomieszczenia – powiedziała, modląc się, by nie
zadrżał jej głos.
Śmierdzi takim
marysuizmem. Rozumiem, że Paweł może mieć jakieś obiekcje do wejścia przodem,
ale takie
cackanie się jest irytujące. I to chwalenie się... nie lubię samochwał i założę
się, że wiele osób podziela moje zdanie. Poza tym już wyobrażam sobie te lekcje
przepuszczania w drzwiach... Najpierw mamusia, potem tatuś, a na końcu dobrze
wychowany Pawełek.
Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy, a ona
po raz kolejny dzisiejszego wieczoru spuściła wzrok. Paweł zachichotał i wszedł
do środka. Joanna weszła w
ślad za nim, zamykając za sobą drzwi. Stanęła do nich tyłem.
Hę? Do kogo ona
stanęła tyłem? Do Pawła jeszcze mogę zrozumieć. Wydawało mi się jednak, że
chłopak nie ma jakiejś mocy rozdwajania się albo manii mówienia do niego w
liczbie mnogiej.
Podoba mi się
rozmowa Pawła i Asi. Chłopak na spokojnie wytłumaczył jej, co się z nią dzieje.
I co się stanie, jeśli nie będzie się pożywiać. Jej zachowanie jest tu
naturalne - w końcu każdego
mogłaby
przerazić taka alternatywa.
Teraz zostajemy zombie świadomie,
a nie przypadkiem. Więc kiedy taka sytuacja ma miejsce, bez żadnego ostrzeżenia
zabijamy osobę, która postanowiła stać się potworem. Jednak bardzo trudno jest się
na to zdobyć i tylko najgorsze kanalie zgadzają się na taki żywot.
Pomińmy ten
fragment o zombie, a skupmy się na wzmiance o najgorszych
kanaliach. Najgorsze kanalie, czyli kto...? Zombie czy zabijający ich
Pożeracze Dusz?
Niepokój nasilał się z każdą sekundą.
Joanna nie wiedziała, czemu tak reaguje.
Nagle ostry ból przeszył głowę dziewczyny.
Zerwała się z miejsca. Niepokój znikł tak szybko, jak się pojawił. Teraz
poczuła, jak w ciele narasta gniew. Tak potężny, obezwładniający. Sekundę
później jej dłonie zacisnęły się na szyi chłopaka.
O! Tutaj mamy
świetny przykład tego, o czym wspominałem na początku omawiania tego rozdziału
- skoki nastrojów. Było dobrze, motylki latały w brzuchu, potem nagły niepokój,
spowodowany rozmową z Pawłem, później irracjonalny ból (może nadepnął jej na
stopę?), a na końcu gniew (ta stopa by go wytłumaczyła). Podobno kobiety w
ciąży też mają takie burze hormonalne...
Na całe
szczęście wytłumaczyłaś nam ten wybuch gniewu. Faktycznie, jego postępek był
wyjątkowo perfidny. A to zdradziecki lis...
Wszyscy zamarli, na ich twarzach ukazał
się szok. Emil otworzył szeroko oczy zdumiony, po czym… zaczął się śmiać!
Wybuchł niepohamowanym, szczerym śmiechem. Zgiął
się wpół, a jego ciałem wstrząsnęły spazmy. Zebrani
spojrzeli na niego zdezorientowani.
Wszystko byłoby
super, gdyby nie te nieszczęsne spazmy. Jak wiadomo (cóż, wyczytałem to
niedawno w książce), spazmy to mimowolne skurcze, zwykle powodujące ból.
Wyobrażałem sobie to tak, jakby nagle dostał jakiegoś ataku, a wszyscy byli
zbyt zdezorientowani, żeby w jakikolwiek sposób mu pomóc.
Na koniec
zastanówmy się nad scenką z łazienki...
Nagle zaskoczona upadła na plecy. Szeroko
otwartymi oczami patrzyła na Joannę, która stała nad nią w rozkroku.
– Nic mu nie zrobiłam. I wiedz, że teraz
ja tu rządzę. Już się ciebie nie boję, dziwko – wysyczała nastolatka, po czym odrzuciła
włosy i wyszła z łazienki.
O gwałtownej
przemianie nie można tutaj mówić - w końcu sama pisałaś, że Emil zauważył
zmianę w jej zachowaniu. Nie mniej jednak dziwią mnie takie słowa padające z
ust (rzekomo) szarej myszki. I ta "władcza" poza...
ROZDZIAŁ VII „PORWANIE”
Jest to jeden z
tych rozdziałów, które wywołują u mnie sprzeczne emocje. Przy jednym wersie
jestem zachwycony, by zaraz kolejny miał mnie zirytować.
Zacznijmy może
od początku…
Joanna z duszą na ramieniu weszła do klasy. Zdziwiona spostrzegła, że wszyscy
rozmawiają przyciszonymi głosami.
Związek
frazeologiczny „mieć duszę na ramieniu” znaczy tyle co bać się czegoś. Joanna
zapewne bała się konsekwencji swoich czynów z poprzedniego rozdziału (zabiła
„niechcący” [jak można kogoś zabić „niechcący”?!] koleżankę z klasy), jednak co
jest dziwnego w tym, że uczniowie podczas lekcji gadają „przyciszonymi głosami”?
Wszyscy, którzy znajdowali się w
pomieszczeniu, natychmiast spojrzeli w tamtą stronę.
– Wynocha – wysyczał chłopak i pchnął
przyjaciela w stronę drzwi.
Właściwie
chciałbym się skupić głównie na słowie „przyjaciel”. Emil i Paweł raczej nie
mogą być nazwani przyjaciółmi – wygląda to tak, jakbyś zapomniała o
wydarzeniach z poprzedniej części. Przecież Emil rzucił się na chłopaka! Groził
mu! Po czymś takim chyba nie mogli żyć w dobrych stosunkach…
– Dzień dobry. Ci państwo są z policji –
powiedziała belferka,
wskazując na parę. – Mają do was sprawę. – Joanna
poczuła, jak zaczyna się pocić, brzuch ją boli i ręce trzęsą się ze strachu.
Tutaj można ujrzeć
tzw. „podwójny nokaut”. Wspominałem Ci o tym wcześniej, ale wspomnę jeszcze raz
– oszczędź sobie wyszukanych słów i użyj tych funkcjonujących jeszcze we
współczesnym języku.
Jakże… gwałtowny
wybuch objaw zdenerwowania. Sprawia, że przy czytaniu można doznać bólu zębów.
Powoli! Najpierw wspomnij o jednym, potem przejdź do drugiego.
Joanna nie wytrzymała napięcia. Chwyciła
plecak i wybiegła z klasy. Wpadła do łazienki i wtedy pozwoliła łzom strachu i poczucia winy swobodnie spłynąć po policzkach.
– Jak się czujesz ze świadomością, że
jesteś zabójcą? – usłyszała cichy szept tuż koło ucha.
Już widzę
ekranizację Twojego opowiadania, a na plakatach „łzy strachu i poczucia
gniewu”. Trochę głupio to brzmi, nieprawdaż?
Bardzo spodobał
mi się ten fragment z Martą. Dobrze, że postępek Joanny pociągnął za sobą
jakieś skutki (nie licząc poczucia winy). Jestem ciekaw, czy Joanna będzie
gadać również z „zjedzoną” na początku ofiarą.
– Nikt cię nie pyta o zdanie, kochanie –
powiedział. Joanna obróciła się na pięcie, by wyjść. Osunęła się na ziemię, gdy chłopak
złamał jej kark. Podniósł
bezwładne ciało i tak, jak stał wybiegł ze szkoły.
Tak po prostu?
Jak za pstryknięciem palców… Przecież Paweł nie mógł mieć pewności, że Joanna
ożyje. I tutaj nie można wciskać kitu o tym, że tylko nadłamał jej kark. Poza tym wydawało mi się, że
chłopak coś czuje do Joanny. Dlaczego więc tak chętnie zrobił jej krzywdę?
– Nigdzie z tobą nie jadę! Zatrzymaj się!
– krzyknęła i, tracąc panowanie nad sobą, rzuciła
się na kierownicę.
Już widzę Joannę
rozpłaszczoną na kierownicy, a obok nucący pod nosem piosenki Emil.
Zadrżała, gdy zimny wiatr smagnął
jej długie nogi okryte jedynie
cienkimi rajstopami.
ŻE JAK?! A
spodnie? Spodenki? Spódnica? Chusta? Wyprzedane? Wszystkie ciuchy w praniu? A
może Joanna lubi chodzić do szkoły w samych rajstopach?
Pokiwał głową, że wszystko się zgadza.
Emil bez słowa złapał zdumioną nastolatkę za dłoń i wyciągnął z budynku.
Machając ich złączonymi dłońmi, poprowadził ją w stronę samochodu.
Zjadłaś słowa
„na znak”.
Emil złącza ich
dłonie, podnosi do góry i zaczyna nimi machać. Pamiętacie tę rączkę z „Rodziny
Adamsów”?
Był to list napisany przez Emila dzisiaj rano zaraz po tym, jak ustalili plan dotyczący
Joanny. List pożegnalny.
Czyli rodzice
Joanny nie znają pisma dziewczyny? Raczej trudno w to uwierzyć, że Emil
tak doskonale podrabia jej pismo – w ogóle to dziwne, bo nie wspomniałaś o tym,
by chłopak chociażby przeglądał jej zeszyt. Sam list – banalny. Pomysł jest
dość oklepany – już samobójstwo wydałoby się lepsze.
Poza tym
końcówka listu mi nie gra…
Na zawsze Wasza,
Joanna.
Jak dziewczyna
może być „na zawsze” ich, skoro w poprzednich wersach pisze jakie to ją
szczęście spotkało i że olewa rodzinę dla chłopaka?
Nie będziesz już musiała udawać. Nigdy
więcej. Teraz każde twoje uczucie będzie prawdziwe, pomyślał chłopak i ruszył w
stronę wyjścia. Przekręcił
górny zamek i otworzył drzwi na oścież. Zamknęły się za nim z hukiem.
A o spakowanych
rzeczach Joanny ani słowa. Zapomniał się czy co?
– Emocje? – Joanna zadrżała, gdy chłopak
się nad nią pochylił i wpił się w jej usta.
Nie odwzajemniła pieszczoty. Wkurzony
odsunął się.
– No co jest? Bądź grzeczna – warknął i
wpił się dwa razy mocniej.
Bawi mnie tutaj
występowanie czasownika wpoić
się, który jest doskonale zastępowany przez wessać się. Chyba nie muszę
tłumaczyć, że skojarzyło mi się to z wampirami i ich wsysaniem się w szyje
niewiast (najlepiej nieletnich dziewic, które dopiero co wprowadziły się do
nieznanego światu zadupia z powodu rozwodu rodziców). Poza tym jeszcze przed
chwilą pisałaś o tym wybuchu mocy Joanny i o tym, że ów wybuch wystraszył lekko
Emila. Dlaczego więc nie baczy na swoje słowa? Życie mu niemiłe?
Hol prezentował się imponująco jak na
zwykły motel. Ściany zielonego
koloru uspokajały skołatane nerwy Joanny.
Ściany
powiedziały, że wszystko będzie dobrze, poklepując przy tym Dżoanę po pleckach.
To brzmi jeszcze głupiej, prawda? Miałaś zapewne na myśli, że zieleń działa tak
uspokajająco.
Po minucie podała chłopakowi klucz, kiedy on skończył
wypełniać druk.
– Jeszcze dzisiaj dołączy do nas mój
kolega. Proszę wskazać mu kierunek – rzekł,
chwycił Joannę za ramię i pociągnął schodami w górę, zostawiając osłupiałą kobietę.
Jak w zegarku.
Denerwuje mnie takie odliczanie czasu: najlepiej niektóre szczegóły zacierać.
Jakże nieczyste
myśli ma ta recepcjonistka. O co ona posądza te niewinne dzieciaki? (A tak przy
okazji: wszystko dla ludzi). Chociaż faktycznie - taki dobór słów może wydawać
się dziwny.
Joanna
westchnęła. Pochyliła się i otworzyła torbę. Wyciągnęła z niej legginsy i
długą, czarną koszulkę z
napisem. Przebrała się, po czym podeszła do umywalki, by opłukać twarz.
Czy ten napis
to: ".Przebrała
się, po czym podeszła do umywali, by opłukać twarz."? Konkrety,
konkrety, proszę!
– Nie chcę, by się zorientował jakimi
uczuciami go naprawdę darzę. Po za tym, kiedy mnie całuję, to zapominam chociaż
na chwilę o problemach i błędach z przeszłości. Wtedy czuję się zwykłą
nastolatką, którą przedtem byłam.
– Znam to doskonale – odparła Marta. –
Jednak to tylko szczegóły, Joanno. To potwór i ty dobrze o tym wiesz. I
to, że czujesz się przy nim wyjątkowa, to nic. Pozory – prychnęła. – On nie
jest tego wart – szepnęła i wycofała się.
Dziwią mnie
trochę aktualne relacje pomiędzy Joanną a Martą (czyt. pomiędzy drapieżcą a
ofiarą). Na początku (kiedy Marta nie była jeszcze w brzuchu Joanny) dziewczyny
nie przepadały za sobą. Później (gdy Joanna rzekomo odbiła dziewczynie
chłopaka) ich relacje znacznie się pogorszyły. Z początku pobytu Marty w ciele
Joanny, dziewczyny też nie mogły się dogadać. Dlaczego więc, teraz rozmawiają
jak równa z równą?
Koniec jest
spokojny (i bardzo dobrze).
ROZDZIAŁ IX „POBICIE”
Zacznijmy od
tego, że nazwa tego rozdziału jest nieadekwatna do wydarzeń, które miały w nim
miejsce. A mianowicie pobicie było, ale niejedno. Dlatego też proponuję nazwę
„pobicia” – lepiej podsumowałaby treść tej części. „Pobicia” to jeden z tych
średnio dobrych rozdziałów. Niektóre fragmenty bardzo mnie drażnią, jednak
ogólnie rzecz biorąc nie jest tragicznie (kurczę, po takim wstępie to można być
wrogo nastawionym). Chcę powiedzieć, że jest się do czego przyczepić, ale dla
typowego czytelnika mogą to być nic nie znaczące szczegóły.
Była niedziela, dziewiąta rano. Joanna
zeszła na śniadanie. Pomieszczenie
wypełnione było Pożeraczami.
Początek
rozdziału jest dość normalny – oczywiście pomijając „pożeraczy”. Nurtuje mnie
to całe śniadanie Joanny – czy chodzi tu o zwykły posiłek czy o pożeranie
czyjejś duszy? Ponadto muszę się po raz kolejny przyczepić tego braku konkretów
– jakie pomieszczenie było wypełnione pożeraczami: kuchnia, jadalnia, a może
łazienka?
– Asia… –
Obróciła się gwałtownie na dźwięk znajomego głosu.
Zmierzyła
postać wzrokiem od stóp do głów. Bez słowa ruszyła w stronę zastawionego stołu.
Damian złapał ją za ramię. Spojrzała
na niego z naganą.
– Nie dotykaj
mnie – wysyczała i spróbowała wyszarpnąć rękę.
Ach, denerwuje
mnie ten zmienny humor Dżoany. A to jest smutna, a to wściekła. Zero optymizmu
– kilka razy się pośmiała ze znajomymi, ale ogólnie wychodzi na użalającą się
sztywniaczkę, co nie przysporzy jej wielu fanów. Wczoraj Damian ją odtrącił,
więc ona postanawia strzelić niewyobrażalnego focha. Typowo szczeniackie
zagranie...
– Będziesz mnie teraz ignorować? –
zapytał, nie zwracając najmniejszej uwagi na próby dziewczyny. – Myślałem, że
rozumiesz, dlaczego ci wczoraj odmówiłem. – Jego
głos przepełniony był błaganiem.
Jak czyiś głos
może być przepełniony błaganiem?
Wyrwała się spod objęć stalowych palców.
Postąpiła kilka kroków do tyłu. Chłopcy spojrzeli na nią zdumieni.
– Nie. Dotykajcie. Mnie. Żaden. – Emil
otworzył usta, by coś powiedzieć, i postąpił krok naprzód.
Nastolatka instynktownie cofnęła się.
Wiem, że
powiedziała to Joanna, ale i tak ten fragment brzmi głupio. Ponadto okropnie
denerwuje mnie zapis jej słów – każdy wyraz oddzielony kropką. To wygląda
fajnie, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy używa się go rzadko.
Krzyknęła przerażona, gdy coś wpadło na
nią z impetem i przygwoździło do ziemi. W powietrzu rozległ się śmiech Emila. Joanna zepchnęła z siebie chłopaka
i wstała. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Odbiło ci? – Chłopak zaśmiał się tylko i
ruszył w jej stronę. Dziewczyna rozchyliła odruchowo wargi, gdy
chłopak pocałował ją. (...)Dziewczyna
uniosła ręce i zarzuciła je na szyję chłopaka, bo tak było jej wygodniej.
Niby przerażona,
a tak chętnie się mu oddaje. Trochę irracjonalne zachowanie, prawda?
Scena nieudanego
gwałtu jest naprawdę dobra – podkreślasz niezadowolenie dziewczyny, jej
bezsilność, no i brutalność Emila. Wstęp jednak (fragment powyżej) kompletnie
nie pasuje do tej sceny. To wygląda na grę wstępną, jej „zgodę”. Oczywiście to
w żaden sposób nie tłumaczy chłopaka, który powinien przestać, kiedy Joanna
zaprotestowała. Dobrze, że ktoś w końcu przyszedł jej na ratunek – gdyby doszło
do tego gwałtu, fabuła byłaby zbyt przeciążona.
Machnęła jeszcze ręką w nieokreślonym
kierunku, zanim ciemność
pochłonęła ją całkowicie.
Nie powiem –
ładnie dobrane słowa. Wydaje mi się jednak, że lepiej brzmiałoby zwyczajne „zemdlała”.
Chwyciła za swoje gardło. Nie mogła oddychać. Damian złapał ją za
ramiona i spojrzał prosto w twarz.
Gardło Joanny leżało
na półce w sklepie, że musiała po nie chwycić? Zapomniałaś chyba o zaimku
zwrotnym się.
– Właśnie tak – powiedział, a uśmiech
rozjaśnił mu twarz.
Tym razem
dosiągł oczu. Joanna spojrzała na niego. Jej wzrok
domagał się odpowiedzi na pytanie, które zadała. Chłopak westchnął.
Kompletna pustka
w mojej głowie. Szum jest tak przeraźliwy, że aż śpiewam, by go zagłuszyć. CO
oznaczają te słowa? Teoretycznie nic. Z poprzednim wersem można je zrozumieć.
Jeśli ktoś czyta bardzo szybko, takie wyrwanie z kontekstu może być dla tego
ktosia zgubne. Dlatego radzę przenieść zdanie z dosięgnięciem oczu do dialogu.
– Miał kilka złamań… – kontynuował. –
Obrażenia wewnętrzne i uszkodzony kręg szyjny. Pękła mu śledziona. Potrzeba było więcej niż jedną
ludzką duszę, by go uleczyć.
Oj, słabo mi.
Czy to nie Paweł w drugim rozdziale skręcił kark Joannie? Ona ożyła, a on to
już nie może, tak? Trochę bez sensu.
– Ile ludzi?
– wykrztusiła, gdy strach chwycił ją za serce.
– Dziesięć
osób. Tyle musiał unicestwić Paweł, by móc żyć…
To ja już
wolałbym umrzeć, niż zabić dziesięć osób. Niezłe ma o sobie mniemanie ten
chłopak, jak mniemam...
– Ja po prostu nie wybaczyłabym sobie,
gdybyś przeze mnie kogoś zabił. Nawet jeśli to ktoś pokroju Emila. Nikt nie zasługuje na
śmierć. Nieważne, co zrobił. Wystarczy, że musimy zabijać zupełnie niewinnych
ludzi, by przetrwać. – Pisnęła zaskoczona, gdy Damian wziął ja w objęcia.
Po prostu ryczę
ze śmiechu, kiedy to czytam. Dżoana mówi, że nikt nie zasługuje na śmierć, a
sama zjada ze smakiem dusze ludzi .To tak, jak mówić o zabijaniu niewinnych
zwierzątek i nosić futro z norek.
– Mógłbyś mnie puścić? Nie mogę oddychać –
powiedziała ze śmiechem, gdy chłopak mocniej ją ścisnął.
– Nie mogę – odparł z szerokim uśmiechem
na ustach.
Ach, najwyżej ją
udusi. Po co ona się czepia? To mówienie „ze śmiechem” mnie drażni. Albo
mówisz, albo się śmiejesz – naraz nie da się tych rzeczy zrobić (no...
przynajmniej ja nie umiem).
Asia nie odezwała się, wciąż sparaliżowana.
Tak często
używasz formy Joanna, że Asia mnie naprawdę zdziwiła. Tak bardzo, iż
zastanawiałem się, co to za Asia i czemu ja o niej nic nie wiem.
– Przecież go tam nie zaniosę. Idę do
gabinetu lekarskiego. Musi go
obejrzeć przekupiony lekarz.
Musisz tak
bardzo podkreślać, że wszystko to, co robią bohaterzy alias Pożeracze Dusz,
jest złe i nielegalne?
– Stał przodem do ściany. Myślałem, że
jest sam, ale gdy podszedłem, bliżej dostrzegłem, że znów dobiera się do Aśki. No i ten. Nie wytrzymałem.
Podkreślony
zwrot jest po prostu prostacki. Nie pasuje zupełnie do języka, jakim raczysz
czytelnika (ach, rymowanie...). Potrafisz użyć takich słów, jak „serdecznie”
czy „belferka”, a częstujesz nas taką nastolatkowo-odmóżdżającą gadką.
Trzeba pamiętać o zasadzie złotego środka – piszemy normalnie, czyli nie
szastamy niezrozumiałymi słowami, ale też nie obniżamy ilorazu inteligencji
czytelnikom.
Za to końcowe
zdanie jest świetne – działo się dużo, a kończy się normalnie.
Podsumowując: piszesz na taką mocną czwórkę. Masz duży
zasób słownictwa, ale zdarzają się powtórzenia, szczególnie przy nazewnictwie
bohaterów – trzeba nad tym koniecznie popracować. Wydarzenia są spójne – powoli
przechodzisz do ciekawszych kwestii, co mnie naprawdę cieszy – nie raz
spotykałem się z opowiadaniami, gdzie właściwie działo się i wszystko, i nic.
Pamiętaj o rozbudowaniu niektórych opisów, bo jest tam za „ubogo”. Jak
powtarzałem ci przez cały punkt – nie bój się używać prostszych słów. Ta reguła
oczywiście działa w drugą stronę – nie ogłupiaj czytelnika.
Muszę Ci
pogratulować pomysłu na opowiadanie – jest niezwykle oryginalny i na pewno
niespotykany.
19/30
4. Poprawność
Zacznijmy od
tego, że właściwie nie dostrzegam żadnych pozytywów w ocenianiu betowanego
opowiadania pod względem poprawności. Za jakiekolwiek błędy, które udało mi się
wyłapać podczas czytania, nie będziesz odpowiadać Ty, a Twoja beta. Rozumiem
jednak, że w trakcie betowania pominięto podstrony, bo to właśnie tam roi się
najwięcej błędów.
Wieczna Agonia
Pokaże Wam
ich walkę o lepszy byt.-
Zła odmiana czasownika; popraw na pokażę.
Te istoty pomogą Wam, pozbyć się strachu przed śmiercią. –
Usuń przecinek przed bezokolicznikiem.
Dziewczyna nieśmiała i zakompleksiona, która wiedzie zwyczajne życie.-
Ogólnie nie
widzę sensu w tym zdaniu. Kompletny brak jakiejś spójności. Lepiej brzmiałoby
zdanie:
Joanna jest nieśmiałą i zakompleksioną
dziewczyną, prowadzącą zwyczajne życie.
O głównej Pożeraczce Dusz
O nieszczęsnej „pożeraczce” wspomniałem
już wcześniej. Wyłapałem błąd w Twoim opisie.
Nastolatka, której ulubioną serią książek
jest Gone. Zniknęli, a ulubionymi serialami są The Vampire Diaries i Pretty Littre Liars.-
Teoretycznie nazwy seriali nie wyglądają
źle, jednak zapis tytułu książki jest niepoprawny. Z początku wydawało mi się,
że Twoją ulubioną książką jest Gone,
natomiast kto zniknął, tego nie wiem jeszcze do tej pory. Użyj cudzysłowu lub
chociażby kursywy.
Bohaterowie
"Wiem, że nie będę mogła z tego wyjść, jeśli w to wpadnę" –
Brak przecinka.
"Nie ma nic piękniejszego, niż śmierć pięknej kobiety."-
Tutaj przecinka być nie powinno.
Informacje
Notki będą publikowan
e raz
w miesiącu.-
Zły podział wyrazu; dodaj do e literę n, a do reszty słowa dołącz myślnik.
PROLOG
Światła w budynkach zostały
pogaszone i tylko jedna dziewczyna, skryta w mroku, biegła ile sił w nogach. –
Najlepiej będzie, jeśli podkreślone słowo
podmienisz na wyraz co.
ROZDZIAŁ II „TERAPEUTKA”
Terapeutka położyła dłoń na jej kolanie.
– Powoli. Nigdzie nam się nie spieszy –
powiedziała.
Nastolatka
podniosła wzrok. Niebieskie oczy terapeutki, tak jak i jej usta, uśmiechały się
przyjaźnie.-
Słowo „terapeutka” jest położone dość
blisko siebie; zastąp je jakimś synonimem lub innym wyrazem (np. kobieta)
ROZDZIAŁ VII „PORWANIE”
– Lepiej będzie, jak już pójdziesz. – Pisnęła cicho, gdy Emil chwycił Pawła za bluzę i
podniósł z krzesła, które przewróciło się z hukiem.-
Zapewne Twojej becie zdarzyło się nie
zauważyć ten błąd. Wypowiadaną kwestię nie powinnaś zakończyć kropką; czasownik
po drugim myślniku piszemy z małej litery, ponieważ dotyczy wypowiadanej
kwestii.
Niemożliwe, pomyślała.-
Brak kropki.
ROZDZIAŁ IX „POBICIE”
Policzek w, który dostała, palił, a rozcięta warga piekła.-
Przecinek powinien znaleźć się przed
przyimkiem.
– Jest silniejsza niż którykolwiek z nas –
odparł spokojnie Damian.
– I lepsza niż my.-
Tutaj dopełnienie o czynności Damiana
zostało wtrącone między jego wypowiedź, dlatego usuń kropkę, a spójnik i napisz z małej litery.
11/15
5. Bohaterowie
Bohaterowie są
dziwni.
Tyle mógłbym
zostawić na ich temat, ale lepiej trochę Cię o nich pomęczyć.
Po pierwsze:
niektóre ich cechy nie zgadzają się z opisem z Twoich podstron. Bardzo
denerwuje mnie ta zmienność charakterów – nie czepiałbym się o to, gdyby
dotyczyłaby ona tylko jednej postaci. Ty jednak rozniosłaś ją na wszystkich. Za
przykład może posłużyć nie kto inny, jak główna bohaterka historii – Joanna.
Jest nie do opisania – raz dobry aniołek, raz gniewna...no gniewna suka! Innego
słowa nie mogę znaleźć. Zgrzytam zębami na widok tych zawiłych relacji
wiszących między postaciami: raz najlepsi przyjaciele, raz śmiertelni wrogowie,
a w międzyczasie kochankowie i despoci. No i nie za dużo ma Joanna tych
adoratorów? Na początku opowiadania nikt nie chciał na nią spojrzeć, a pod koniec
nie może się od nich odczepić!
3,5/7
6. Punkty dodatkowe
A znalazł się
jeden.
+ Za świetną
muzykę, którą serwujesz na blogu.
A niech stracę:
dam drugi.
+ Za
oryginalność opowiadania – w końcu niecodziennie można przeczytać historię o
samych Pożeraczach Dusz!
+ 2
Zdobyłaś: 61/81 pkt.
Ocena: dobry (4)
A jednak! Już
się bałem, że wyjdzie trójka.
Zabieram się do
pracy nad kolejną oceną. Sierpień ma się w końcu udać, nieprawdaż?
Dziękuję za ocenę :)
OdpowiedzUsuńUznaję ogólnie, że czytelnik powinien o postaciach dowiedzieć się z czytanego tekstu, a nie z zakładki. Tę zakładkę utworzyłam by tylko przybliżyć postaci dlatego nie opisywałam ich dokładnie. Kilka razy wybuchłam śmiechem i dzięki temu lepiej dotarł do mnie twój przekaz. Sama zauważyłam, że za dużo tych adoratorów, więc zabiłam jednego w 10 rozdziale
Dziękuję za wypisanie tych błędów i nieścisłości. Dostosuję się do wszystkich twoich uwag:)
Cała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńRozdziału dziesiątego akurat nie przeczytałem - chciałem, by ocena była gotowa dzisiaj, dlatego zdecydowałem się zakończyć ocenę wcześniej.
Btw: Bardzo podoba mi się piosenka z rozdziału czwartego.
Osobiście ją uwielbiam :D Gdyby nie serial to nawet bym jej nie odkryła:)
UsuńA w jakim serialu leciała?
UsuńPretty Little Liars
Usuńi Teen Wolf
UsuńJustuj i zmieniaj czcionkę to dostaniesz pochwałę, a na razie powiem, że ocena może być i że sierpień faktycznie ma być sukcesem. No.
OdpowiedzUsuńWyjustowane. Zadowolone? :)
UsuńA teraz pochwała! Dalij, dalij!
No skoro tak o nią żebrzesz...
UsuńCóż za cudowna, piękna, śliczna, jedyna w swoim rodzaju, porządna, WYJUSTOWANA ocenka : )))
Ach. Ile miodu się polało.
UsuńTwój komentarz jest jak miód dla mojej duszy xD
Raz na jakiś czas mogę być miła.
UsuńOoooooo, a więc jednak zagrożenie wywalenia za niesubordynację podziałało ^^
OdpowiedzUsuńToż to mówię! MOBBING! PATOLOGIA! ANARCHIA!
Usuń...jaka anarchia, skarbie? :> Mobbing prędzej, patologia od biedy, ale anarchia...? XD
UsuńGnom nażarł się parówek z serem, Gnom nie wie, co mówi.
UsuńChyba masz rację ^^
UsuńDziękuje panie Gnomie.:D Za komentarz na moim blogu wzięłam do serca większość twoich uwag, jednakże proszę nie oceniać mojego opowiadania, albowiem nie życzę sobie "ocenialni" w moim internetowym kąciku. Jeszcze raz dziękuję .
OdpowiedzUsuńPublikując wpis musisz liczyć się z krytyką.
UsuńStarałem się jak najnormalniej wyjaśnić, nad czym musisz popracować, aby twoje pisanie było lepsze.
Tak tylko chciałam zauważyć, że samo ' You Scared?' pozbawione odmienionego być nie jest jakimś ogromnym błędem, jeśli uznamy to za wyrażenie potoczne ;)
OdpowiedzUsuń