sobota, 10 sierpnia 2013

[585] http://wieczna-agonia.blogspot.com/

Adres bloga: Wieczna Agonia
Autorka: Demon
Oceniający: Gnome

1. Pierwsze wrażenie

"Wieczna agonia" zawarta w adresie Twojego bloga jest zwrotem wyjątkowo intrygującym i zapadającym w pamięć (przynajmniej mi krążył przez kilka tygodni po głowie). Cieszy mnie fakt, że użyłaś wyrazów polskich. Po przeczytaniu go od razu nasunęło mi się kilka pomysłów na potencjalny temat opowiadania. Być może główny bohater (lub bohaterka) jest skazany na tytułową wieczną agonię? A może pewna grupa osób musi się z nią uporać?  Przez chwilę skojarzyło mi się to z doszczętnie już wykorzystanymi wampirami - mam nadzieję, że to nie oni będą grać pierwsze skrzypce w opowieści. Tytuł bloga wprawia mnie w jeszcze większe zaintrygowanie - pomimo drobnych błędów (spójnik i powinien być napisany z małej litery) pasuje do adresu. Ponadto mogę już stwierdzić, że główny bohater jest płci żeńskiej ("(...)a ja jestem niebezpieczna"). Nazwisko Gin Wigmore nic mi nie mówiło – z początku założyłem, że jest to autorka czytanych przez Ciebie książek lub nawet jedna z postaci, jednakże za sprawą ukochanej cioci Wikipedii jej osoba stała mi się jasna. Żeby rozwiązać wszelkie wątpliwości dodam jedynie, że owa Gin Wigmore to nowozelandzka piosenkarka, która tworzy muzykę z pogranicza rocku i popu. Powracając do tytułu: dolewa oliwy do ognia, że tak powiem. Chęć przeczytania opowiadania staje się jeszcze bardziej kusząca. Wygląd bloga na pierwszy rzut oka jest idealny. Mrok  bijący z tego bloga ciągnie mnie do siebie, zachęca do spróbowania „zakazanego owocu”. Nie pozostaje mi nic innego, jak nagrodzić Cię...

9/10

2. Grafika i ramki

Postanowiłem połączyć oba z punktów, żeby później skupić się bardziej na treści i nie powracać do wyglądu bloga.
Grafika nie jest moją mocną stroną jeśli chodzi o ocenianie. Trudność ta uwidocznia się bardziej, gdy napotykam na blog, który ma niesamowity szablon. Mogę wyliczyć na palcach, ile takich blogów udało mi się znaleźć. Do tej nielicznej grupy mogę zaliczyć również i Twój blog.
Szablon, który zapewne zamówiłaś w Zaczarowanych Szablonach (sądząc po buttonach znajdujących się na stronie głównej), jest mistrzowsko wykonany. Łączy się z samym tytułem bloga oraz adresem. Mroczne barwy dopełniają słowa, których użyłaś przy nazewnictwie bloga.
Rzucając pobieżnie okiem na szablon nie można dostrzec małych wad, które zakrywa świetna grafika.
Do samego tła mam tylko jedno zastrzeżenie: otóż słowa „You scared?” znajdujące się obok cienia dziewczyny są po prostu źle skonstruowane. Zwrot przetłumaczony na język polski brzmi dość kulawo, nie sądzisz? „Ty boisz się?” Przecież to bez sensu... Zapewne pierwotnym założeniem było wszczepienie słów „Czy się boisz?”, które w języku angielskim brzmią trochę inaczej. Poprawna wersja to „Are you scared?”.
Grafika jest złożona z kilku obrazków, ale proporcje zostały zachowane. Podoba mi się to, że tło jest stałe –znaczy się nieruchome – podczas lektury będę mógł się nim dalej zachwycać :)
A, no właśnie! Mam nadzieję, że tajemnicza postać będzie jakoś związana z opowieścią.
Czcionka, którą się posługujesz, współgra z szablonem – tekst jest wyraźny i przede wszystkim wyjustowany, co bardzo ułatwia w lekturze.

14/15

Teraz przyjrzyjmy się ramkom.
Wieczna Agonia – krótkie naprowadzenie dla potencjalnego czytelnika. Podobają mi się cytaty wyrwane z piosenek, za to opis pożeraczy dusz jest dość toporny; informacje o nich są wymieszane, dlatego radziłbym się tym zająć.
O głównej Pożeraczce Dusz – czyli o nikim innym, jak o samej autorce opowiadania. Na wstępie chciałbym rzec, że pierwszy raz spotykam się ze słowem „pożeraczka” (mój Word też go nie zna, bo zawzięcie mi go podkreśla). W ten sposób chciałaś zapewne podkreślić swoją płeć – wydaje mi się jednak, że „pożeracz” jest na tyle uniwersalny, że się nada.
Bohaterowie – tutaj chyba niczego nie muszę wyjaśniać. Przez chwilę  byłem rozczarowany niewielką ilością, ale zauważyłem, że niektóre postacie mają własne strony. Po wejściu na odpowiednie podstrony nadal jestem rozczarowany - opisujesz bohaterów przymiotnikami i synonimami tych przymiotników (np. nieśmiała osoba jest niepewna siebie, a naiwna – łatwowierną), ponadto brakuje chociażby opisu ich wyglądu, kilku słów o rodzinie, zainteresowaniach... czymkolwiek! Ratują cię cytaty.
Przyjaciele Kostuchy – spis odwiedzanych przez Ciebie blogów. Tutaj nie mam żadnych zastrzeżeń.
Osoby, które pragną oddać swoją duszę – bardzo ładna alternatywa do monotonnego „spamu”. Końcówka jest zrypana – po kiego grzyba używać dwóch podobnych do siebie skrótów? Zdecyduj się: itd. czy itp.?
Nie bali się skrytykować istot z piekła rodem – czyli oceny, które zarobiłaś od innych oceniających. Nie są one pochlebne, dlatego mam nadzieję, że moja ocena będzie pozytywna. Brakuje mi linków do tych ocen/ocenialni.
Spis Posiłków – spis treści, tylko ubrany w inne słowa.
Zwiastun – coś, o czym wypowiadać się nie będę (na szczęście).
Informacje – dość przydatny gadżet; dowiedziałem się też, że twoje opowiadanie jest betowane – udało mi się wyłapać kilka błędów w zakładkach, więc wspomnij o tym swojej becie.
Fragment następnego rozdziału... – zbędny element bloga, przynajmniej według mnie.

2,5/5

3. Treść

Postanowiłem wybrać tylko kilka rozdziałów do oceny, ponieważ wydaje mi się, że to w zupełności wystarczy. Oczywiście zaczynam od początków, ale obiję się również o końcowe wpisy.

PROLOG

Muszę powiedzieć, że walisz z grubej rury!
Znajdujemy się gdzieś w ciemnej uliczce Lublina... wiem, że powinienem wspomnieć o tym w „poprawności”, ale chciałbym mieć to już z głowy: ten zwrot bardzo mi tu nie pasuje – lepiej brzmiałoby to z przyimkiem na.
No – pierwszy błądzik mamy za sobą; teraz mogę zająć się analizowaniem treści.
Dość ciekawie zaczynasz swoje opowiadanie – zamiast powoli rozkręcać akcję, wolisz od razu poczęstować czytelnika odpowiednią dawką napięcia. Nie wiemy na początku o co właściwie chodzi – jakąś dziewczynę ni stąd ni z owąd zaczyna ścigać popapraniec. Już wyobrażam sobie takiego mężczyznę: wychodzi ze sklepu, rozgląda się po ulicy i myśli: co tu robić? Widzi jakąś nieznajomą i ma już plany na wieczór.  Dobrze, dobrze... odłóżmy przyczynę jego jakże nietypowego zachowania na później.

Przyspieszyła, a wraz z nią oddech.

Że co?! Kompletnie nie rozumiem sensu tego zdania. Zapewne miałaś na myśli, że zaczęła oddychać szybciej, ale sposób, w jaki to przedstawiłaś, nie jest zbyt dobry.

Dziewczyna potknęła się o własne nogi i przewróciła się, ale po sekundzie wstała.

Bardzo szybko doprowadziła się do początku. Czyli co? Biegła, zrobiła przysiad i zaczęła biec dalej? Wydaje mi się, że nie zdołałaby tak szybko wstać i powrócić do ucieczki.

Dziewczyna miała pełne czerwone usta i pieprzyk nad górną wargą.

Możesz trochę konkretniej?

Po kilku sekundach pacjentka opadła na biały materac. Dziewczyna błysnęła jeszcze białkami, a z jej ciała uleciała biała mgła.

Teraz to ja błyskam białkami. Co w ogóle oznacza ten zwrot? Pierwszy raz się z nim spotykam i mógłbym się założyć, że znajdzie się kilka osób, które też go nie zrozumieją. Zapewne chodziło ci o białko oka– przedni, widoczny odcinek twardówki (wedle encyklopedycznej definicji), ale nie sądzisz, że to słowo brzmi trochę... niesmacznie?

Wtem usłyszała huk, a przez ciało przeszła fala cierpienia.

To słowo wydaje mi się trochę nieodpowiednie. Cierpienie to uczucie długotrwałe – związane głównie z przeżywanymi uczuciami, silnym smutkiem, przerażeniem, stratą itd. Nie bój się używać prostszych słów – Twoje opowiadanie na tym nie ucierpi. Dlatego radzę zastąpić ten wyraz na „ból”.
Znalazła mi się pewna nieścisłość. Spójrzmy:

Drzwi znów się otworzyły, a do środka tym razem weszła postać w kapturze. Podeszła do łóżka i pochyliła się nad twarzą chorej. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy. Jej ciało wygięło się w łuk, z ust wydobył się bezgłośny krzyk. Maszyna zawyła jak oszalała, mierzone tętno zaczęło szybko spadać. Postać przypatrywała się temu bez emocji. Odsunęła się tylko w mrok, oczekując na kulminacyjny moment.
Zaczęła po chwili przybierać ludzki kształt. Postać skryta w cieniu wzięła głęboki wdech i zachłysnęła się, gdy mgła wleciała w jej wnętrze.

Przeczytałem ten fragment dziesiątki razy i nadal nie wiem, co o nim napisać. Może zacznijmy od początku: kto zaczął po chwili przybierać ludzki kształt? Dziewczyna odpada, postać raczej też – zostaje więc maszyna... Rozumiesz o co mi chodzi, prawda? Idźmy dalej – co za mgła? Skąd ona się w ogóle wzięła? Przez cały prolog nie wspominasz o żadnych zjawiskach atmosferycznych, aż tu nagle wyskakujesz z tą mgłą!


ROZDZIAŁ II TERAPEUTKA

Okej. Wybrałem ten rozdział, ponieważ w trakcie czytania moja głowa wręcz buchała różnymi spostrzeżeniami i uwagami. W planach miałem zajęcie się rozdziałem trzecim, żeby ocena rozłożyła się równomiernie na całe opowiadanie, ale z przeznaczeniem nie wygrasz.
Co na początek? Hm... może zacznę od tego, że podoba mi się, iż kładziesz tak dużo emocji na Joannę po wypadku. Cieszy mnie to, że zdarzenie  nie spłynęło po niej jak po maśle – trzeba jednak pamiętać o tym, żeby nie przesadzić z natłokiem emocji. Tobie zdarzało się w niektórych miejscach mocniej uwypuklić jej stan, co czasem stawało się denerwujące.

Oddychała głęboko, ale czuła, jak panika przemieszana z histerią narasta w dole brzucha.

Bardzo głupie zdanie. Kompletnie pozbawione sensu. Jak stwierdziła Drina, „panika i histeria to wytwory umysłu, nie brzucha”. Ja dodam jeszcze, że nasunęło mi się nieprzyjemne skojarzenie z naroślą.

Była duża, utrzymana w stylu architektury secesyjnej. Zdobiły ją ornamenty. Zajmowały znaczną powierzchnię budowli.

Oto przykład dość krótkiego i niekonkretnego opisu. Tutaj mogłabyś jeszcze się natworzyć, chociażby zwrócić uwagę na te ornamenty, na przykład jakiego były rodzaju (roślinne, zwierzęce, a może geometryczne), co przypominały Joannie itd.

Nastolatka nacisnęła dzwonek i rozbrzmiało stłumione „ding-dong”, a kiedy ucichło, w środku rozległ się odgłos kroków.

Zabrzmiało to tak, jakby ktoś łaził w środku tego dzwonka. Zapewne miałaś na myśli pomieszczenie za drzwiami, dlatego radziłbym dodać do tego „środka” jakieś słowo umiejscawiające.

Drzwi na oścież otworzyła kobieta mniej więcej w wieku pięćdziesięciu kilku lat.

Końcówka brzmi tak bardzo obco. Można by ją zwyczajnie zastąpić kobietą koło pięćdziesiątki albo po pięćdziesiątce. Jak wspominałem wcześniej, nie bój używać się prostych słów.

– Wejdź tutaj – rzekła kobieta i wskazała dłonią na parę czarnych drzwi. – Zaraz do ciebie przyjdę. Jesteś dzisiaj trochę za wcześnie, więc druga osoba nie zdążyła jeszcze wyjść. – Dziewczyna na znak, że zrozumiała, skinęła głową, obróciła się i weszła do pomieszczenia.
                                   
A oto jeden z przykładów takich... jakby to dobrze nazwać... instrukcji? Taka „kombinacja ruchów” zdarzała Ci się wcześniej – jest nie tylko dziwna, ale i banalna. Trzeba pamiętać o tym, żeby nie robić z opowiadania opisu wydarzenia. Radzę więc dodać trochę ozdobników, żeby historia nie wydawała się sucha.

Drzwi się za nią zamknęły, a ona rozejrzała się po pokoju.
Był to gabinet. Urządzony jak te wszystkie gabinety w amerykańskich filmach oraz serialach.

Zacznijmy od tego, że to jest logiczne, iż Joanna znajduje się w gabinecie – w końcu udała się do prywatnego psychologa, prawda? Nie podoba mi się też to porównanie do amerykańskich gabinetów. Teoretycznie nie powinienem się o to czepiać, ale takie parcie na wszystko, co zachodnie, jest trochę irytujące, nieprawdaż? Za to daję ogromnego plusa za opis tego pomieszczenia– gdybyś zostawiła tylko to zdanie o amerykańskim gabinecie, byłoby źle. Czytelnik może przecież inaczej sobie wyobrażać taki pokój.

Rodzice wysłali ją na terapię do najlepszej psycholożki w mieście po tragicznym wypadku autobusu, którym wracała do domu po lekcjach. Pojazd zderzył się czołowo z tirem dostawczym. Cała przednia jego część została dosłownie zmiażdżona, a wraz z nią wszyscy, którzy tam siedzieli. Nastolatka za każdym razem wzdrygała się, gdy do umysłu przebijała się myśl, że mogła zginąć w taki sposób.

Nawiązanie do poprzedniego rozdziału... ciężko stwierdzić, czy się nadaje. Nie mówię tutaj o treści, bardziej mam na myśli funkcję tego fragmentu. Czytelnik wie przecież, co się stało w poprzednim rozdziale (nawet sama nazwa – „Wypadek” – powinna mu coś powiedzieć). Nie musisz streszczać wydarzeń z poprzednich części – stały „klient” na pewno będzie o nich pamiętać.

Z wypadku trafiła wprost do szpitala. Tam lekarze ze zdziwieniem stwierdzili „tylko” wstrząs mózgu oraz kilkanaście mniejszych oraz większych zadrapań oraz siniaków. Ale ten wypadek dokonał więcej spustoszeń. Tylko nie w ciele, lecz w umyśle. Bo dziewczyna widziała od środka tę zmiażdżoną część.

To chyba jasne, że musiała trafić do szpitala, a nie do babci, sklepu czy Bóg wie dokąd jeszcze. Poza tym skoro trzymamy się miejsc, najlepiej by było, jeśli zmieniłabyś „wypadek” na „miejsce wypadku”.
Nie rozumiem tego ostatniego zdania. Jeżeli Joanna ma rentgen w oczach, to kurczę, super sprawa. Masz na myśli jednak to, że dziewczyna zdawała sobie sprawę z jej opłakanego stanu psychicznego.

Na jej szczęście terapeutka była osobą, która wyznawała zasadę, że jeśli ktoś chce, to w końcu sam powie. Nie ma co ciągnąć za język, jeśli delikwent tego nie chce. Może dlatego była tak dobra w tym, co robiła.

Słowo „delikwent” jest tutaj błędnie użyte. Ogólnie rzecz biorąc, o delikwencie mówi się jak o winowajcy, skazańcu, kimś niesfornym, niegrzecznym. Wyraz ten ma też inny sens: oznacza też petenta, klienta. Można się uprzeć na siłę i zostawić to zdanie w spokoju. Wydaje mi się jednak, że lepiej będzie wyglądać bez tego „delikwenta”.
Podoba mi się opis tego snu z punktu widzenia Joanny – nie pchasz się z narracją pierwszoosobową na siłę, a tylko leciutko maczasz w niej opowiadanie.

Cisza, która po tym wyznaniu zapanowała, była tak gęsta, że dałoby się pokroić ją nożem.


Nie ma co, dość... nietypowe porównanie. Martwi mnie jednak to, że cisza może nad czymś zapanowywać. Już widzę, jak cisza podbija narody. Rozpętuje trzecią wojnę światową i rządzi światem, nie, Wszechświatem! Zastąp ten czasownik wyrazem „nastać”.

Był późny wieczór. Dziewczyna siedziała na parapecie w swoim pokoju przy zgaszonym świetle, wnętrze rozjaśniały tylko promienie księżyca. Lewa noga zwisała w dół, a stopa dotykała ziemi. Plecami opierała się o ścianę i rysowała w szkicowniku.

Promienie księżyca to coś tak paradoksalnego, jak mężczyzna w rurkach albo ładna Niemka. Użyj jednak „światła księżyca” – w końcu księżyc tylko odbija promienie słoneczne.

Błyskawice co chwilę rozświetlały niebo.
Mimo to świat wcale nie był jaśniejszy. Wręcz przeciwnie. Błyski sprawiały, że niebo pogrążało się w jeszcze większej ciemności.

Pomimo zapewnienia nas, iż błyski pociemnieją niebo, jest to zbyt sprzeczne, by zostało użyte. Jeżeli za oknem się błyska, to chyba widzisz wszystko wyraźnie...Cóż, przynajmniej ja tak mam. To zdanie może usprawiedliwić fakt, że po tych błyskach nastaje ciemność.

Szybko pokręciła głową, a myśl natychmiast się ukształtowała. To przemęczenie, pomyślała. Chwyciła ręcznik, który zwisał przez oparcie krzesła, i ruszyła w stronę łazienki.

Podczas burzy?! Słyszałem o przypadkach śmiertelnych!

Kiedy dziewczyna, już wykąpana i przebrana, położyła się do łóżka, na zewnątrz wciąż szalała burza. Do snu ukołysały ją grzmoty oraz szum gałęzi drzew.

Z tym szumem gałęzi drzew się zgodzę – to jest nawet dość przyjemne. Ale grzmoty? Nie tworzą raczej komfortowych warunków do spania.

ROZDZIAŁ V „PRAWDA”

Po lekturze rozdziału piątego mam bardzo mieszane uczucia. Bohaterowie naprawdę świrowali i nie można tutaj zrzucić winę na pełnię księżyca. Taka zmienność nastrojów jak przed miesiączką (... moje spostrzeżenia wynikają z obserwacji zachowania członków mojej rodziny płci żeńskiej, zarówno przed, jak i podczas tego stanu). Ale po kolei.

Paweł biegł bardzo szybko, więc już po kilkunastu minutach od wyjścia z chatki w lesie znalazł się przy bramie na podwórko Joanny. Dziewczyna w jego ramionach bała się wykonać najmniejszy ruch.

Bardzo dziwny ten przyimek. Bardziej pasowałoby tu wyrażenie do podwórka. Tutaj wygląda to tak, jakby brama była jakimś portalem przenoszącym do innego świata (tu podwórka).

Kiedy chłopak wziął ją w lesie na ręce, tak ją tym zaskoczył, że aż ją sparaliżowało. Samo przebywanie w towarzystwie młodzieńców denerwowało Joannę, ale jeszcze żaden nawet nie spróbował czegoś takiego. Bycie tak blisko jego ciała onieśmielało ją i nie wiedziała, jak ma się zachować.

Hormony buzują po prostu. Czuć tutaj naturalny pociąg seksualny pomiędzy obiema płciami. Jednak użycie słowa młodzieniec zamienia Joannę w starą cnotkę. Co do tego bycia blisko ciała... to wygląda tak, jakby Joanna zabiła tego Pawła, a bycie obok jego ciała ją onieśmielało.

 Stanęła plecami do ściany, czekając, aż chłopak wejdzie pierwszy. Jednak on stanął naprzeciwko niej, nie mając najmniejszego zamiaru wchodzić wcześniej. Spojrzał na nią wymownie, a ona tylko pokręciła głową, wprawiając w ruch kasztanowe włosy.
– Nie wejdę pierwszy. W domu nauczyli mnie przepuszczać kobietę w drzwiach. Za dobrze jestem wychowany – powiedział, uwodzicielsko zniżając ton.(...)
– Też jestem dobrze wychowana. I rodzice nauczyli mnie, że to goście pierwsi powinni wchodzić do pomieszczenia – powiedziała, modląc się, by nie zadrżał jej głos.

Śmierdzi takim marysuizmem. Rozumiem, że Paweł może mieć jakieś obiekcje do wejścia przodem,
ale takie cackanie się jest irytujące. I to chwalenie się... nie lubię samochwał i założę się, że wiele osób podziela moje zdanie. Poza tym już wyobrażam sobie te lekcje przepuszczania w drzwiach... Najpierw mamusia, potem tatuś, a na końcu dobrze wychowany Pawełek.

Chłopak spojrzał jej głęboko w oczy, a ona po raz kolejny dzisiejszego wieczoru spuściła wzrok. Paweł zachichotał i wszedł do środka. Joanna weszła w ślad za nim, zamykając za sobą drzwi. Stanęła do nich tyłem.

Hę? Do kogo ona stanęła tyłem? Do Pawła jeszcze mogę zrozumieć. Wydawało mi się jednak, że chłopak nie ma jakiejś mocy rozdwajania się albo manii mówienia do niego w liczbie mnogiej.
Podoba mi się rozmowa Pawła i Asi. Chłopak na spokojnie wytłumaczył jej, co się z nią dzieje. I co się stanie, jeśli nie będzie się pożywiać. Jej zachowanie jest tu naturalne - w końcu każdego
mogłaby przerazić taka alternatywa.

 Teraz zostajemy zombie świadomie, a nie przypadkiem. Więc kiedy taka sytuacja ma miejsce, bez żadnego ostrzeżenia zabijamy osobę, która postanowiła stać się potworem.  Jednak bardzo trudno jest się na to zdobyć i tylko najgorsze kanalie zgadzają się na taki żywot.

Pomińmy ten fragment o zombie, a skupmy się na wzmiance o najgorszych kanaliach. Najgorsze kanalie, czyli kto...? Zombie czy zabijający ich Pożeracze Dusz?

Niepokój nasilał się z każdą sekundą. Joanna nie wiedziała, czemu tak reaguje.
Nagle ostry ból przeszył głowę dziewczyny. Zerwała się z miejsca. Niepokój znikł tak szybko, jak się pojawił. Teraz poczuła, jak w ciele narasta gniew. Tak potężny, obezwładniający. Sekundę później jej dłonie zacisnęły się na szyi chłopaka.

O! Tutaj mamy świetny przykład tego, o czym wspominałem na początku omawiania tego rozdziału - skoki nastrojów. Było dobrze, motylki latały w brzuchu, potem nagły niepokój, spowodowany rozmową z Pawłem, później irracjonalny ból (może nadepnął jej na stopę?), a na końcu gniew (ta stopa by go wytłumaczyła). Podobno kobiety w ciąży też mają takie burze hormonalne...
Na całe szczęście wytłumaczyłaś nam ten wybuch gniewu. Faktycznie, jego postępek był wyjątkowo perfidny. A to zdradziecki lis...

Wszyscy zamarli, na ich twarzach ukazał się szok. Emil otworzył szeroko oczy zdumiony, po czym… zaczął się śmiać! Wybuchł niepohamowanym, szczerym śmiechem. Zgiął się wpół, a jego ciałem wstrząsnęły spazmy. Zebrani spojrzeli na niego zdezorientowani.

Wszystko byłoby super, gdyby nie te nieszczęsne spazmy. Jak wiadomo (cóż, wyczytałem to niedawno w książce), spazmy to mimowolne skurcze, zwykle powodujące ból. Wyobrażałem sobie to tak, jakby nagle dostał jakiegoś ataku, a wszyscy byli zbyt zdezorientowani, żeby w jakikolwiek sposób mu pomóc.
Na koniec zastanówmy się nad scenką z łazienki...

Nagle zaskoczona upadła na plecy. Szeroko otwartymi oczami patrzyła na Joannę, która stała nad nią w rozkroku.
– Nic mu nie zrobiłam. I wiedz, że teraz ja tu rządzę. Już się ciebie nie boję, dziwko – wysyczała nastolatka, po czym odrzuciła włosy i wyszła z łazienki.

O gwałtownej przemianie nie można tutaj mówić - w końcu sama pisałaś, że Emil zauważył zmianę w jej zachowaniu. Nie mniej jednak dziwią mnie takie słowa padające z ust (rzekomo) szarej myszki. I ta "władcza" poza...

ROZDZIAŁ VII „PORWANIE”

Jest to jeden z tych rozdziałów, które wywołują u mnie sprzeczne emocje. Przy jednym wersie jestem zachwycony, by zaraz kolejny miał mnie zirytować.
Zacznijmy może od początku…

Joanna z duszą na ramieniu weszła do klasy. Zdziwiona spostrzegła, że wszyscy rozmawiają przyciszonymi głosami.

Związek frazeologiczny „mieć duszę na ramieniu” znaczy tyle co bać się czegoś. Joanna zapewne bała się konsekwencji swoich czynów z poprzedniego rozdziału (zabiła „niechcący” [jak można kogoś zabić „niechcący”?!] koleżankę z klasy), jednak co jest dziwnego w tym, że uczniowie podczas lekcji gadają „przyciszonymi głosami”?

Wszyscy, którzy znajdowali się w pomieszczeniu, natychmiast spojrzeli w tamtą stronę.
– Wynocha – wysyczał chłopak i pchnął przyjaciela w stronę drzwi.

Właściwie chciałbym się skupić głównie na słowie „przyjaciel”. Emil i Paweł raczej nie mogą być nazwani przyjaciółmi – wygląda to tak, jakbyś zapomniała o wydarzeniach z poprzedniej części. Przecież Emil rzucił się na chłopaka! Groził mu! Po czymś takim chyba nie mogli żyć w dobrych stosunkach…

– Dzień dobry. Ci państwo są z policji – powiedziała belferka, wskazując na parę. – Mają do was sprawę. – Joanna poczuła, jak zaczyna się pocić, brzuch ją boli i ręce trzęsą się ze strachu.

Tutaj można ujrzeć tzw. „podwójny nokaut”. Wspominałem Ci o tym wcześniej, ale wspomnę jeszcze raz – oszczędź sobie wyszukanych słów i użyj tych funkcjonujących jeszcze we współczesnym języku.
Jakże… gwałtowny wybuch objaw zdenerwowania. Sprawia, że przy czytaniu można doznać bólu zębów. Powoli! Najpierw wspomnij o jednym, potem przejdź do drugiego.

Joanna nie wytrzymała napięcia. Chwyciła plecak i wybiegła z klasy. Wpadła do łazienki i wtedy pozwoliła łzom strachu i poczucia winy swobodnie spłynąć po policzkach.
– Jak się czujesz ze świadomością, że jesteś zabójcą? – usłyszała cichy szept tuż koło ucha.

Już widzę ekranizację Twojego opowiadania, a na plakatach „łzy strachu i poczucia gniewu”. Trochę głupio to brzmi, nieprawdaż?
Bardzo spodobał mi się ten fragment z Martą. Dobrze, że postępek Joanny pociągnął za sobą jakieś skutki (nie licząc poczucia winy). Jestem ciekaw, czy Joanna będzie gadać również z „zjedzoną” na początku ofiarą.

– Nikt cię nie pyta o zdanie, kochanie – powiedział. Joanna obróciła się na pięcie, by wyjść. Osunęła się na ziemię, gdy chłopak złamał jej kark. Podniósł bezwładne ciało i tak, jak stał wybiegł ze szkoły.

Tak po prostu? Jak za pstryknięciem palców… Przecież Paweł nie mógł mieć pewności, że Joanna ożyje. I tutaj nie można wciskać kitu o tym, że tylko nadłamał jej kark. Poza tym wydawało mi się, że chłopak coś czuje do Joanny. Dlaczego więc tak chętnie zrobił jej krzywdę?

– Nigdzie z tobą nie jadę! Zatrzymaj się! – krzyknęła i, tracąc panowanie nad sobą, rzuciła się na kierownicę.

Już widzę Joannę rozpłaszczoną na kierownicy, a obok nucący pod nosem piosenki Emil.

Zadrżała, gdy  zimny wiatr smagnął jej długie nogi okryte jedynie cienkimi rajstopami.

ŻE JAK?! A spodnie? Spodenki? Spódnica? Chusta? Wyprzedane? Wszystkie ciuchy w praniu? A może Joanna lubi chodzić do szkoły w samych rajstopach?

Pokiwał głową, że wszystko się zgadza. Emil bez słowa złapał zdumioną nastolatkę za dłoń i wyciągnął z budynku.
Machając ich złączonymi dłońmi, poprowadził ją w stronę samochodu.

Zjadłaś słowa „na znak”.
Emil złącza ich dłonie, podnosi do góry i zaczyna nimi machać. Pamiętacie tę rączkę z „Rodziny Adamsów”?

Był to list napisany przez Emila dzisiaj rano zaraz po tym, jak ustalili plan dotyczący Joanny. List pożegnalny.

Czyli rodzice Joanny nie znają pisma dziewczyny?  Raczej trudno w to uwierzyć, że Emil tak doskonale podrabia jej pismo – w ogóle to dziwne, bo nie wspomniałaś o tym, by chłopak chociażby przeglądał jej zeszyt. Sam list – banalny. Pomysł jest dość oklepany – już samobójstwo wydałoby się lepsze.
Poza tym końcówka listu mi nie gra…

Na zawsze Wasza,
Joanna.

Jak dziewczyna może być „na zawsze” ich, skoro w poprzednich wersach pisze jakie to ją szczęście spotkało i że olewa rodzinę dla chłopaka?

Nie będziesz już musiała udawać. Nigdy więcej. Teraz każde twoje uczucie będzie prawdziwe, pomyślał chłopak i ruszył w stronę wyjścia. Przekręcił górny zamek i otworzył drzwi na oścież. Zamknęły się za nim z hukiem.

A o spakowanych rzeczach Joanny ani słowa. Zapomniał się czy co?

– Emocje? – Joanna zadrżała, gdy chłopak się nad nią pochylił i wpił się w jej usta.
Nie odwzajemniła pieszczoty. Wkurzony odsunął się.
– No co jest? Bądź grzeczna – warknął i wpił się dwa razy mocniej.

Bawi mnie tutaj występowanie czasownika wpoić się, który jest doskonale zastępowany przez wessać się. Chyba nie muszę tłumaczyć, że skojarzyło mi się to z wampirami i ich wsysaniem się w szyje niewiast (najlepiej nieletnich dziewic, które dopiero co wprowadziły się do nieznanego światu zadupia z powodu rozwodu rodziców). Poza tym jeszcze przed chwilą pisałaś o tym wybuchu mocy Joanny i o tym, że ów wybuch wystraszył lekko Emila. Dlaczego więc nie baczy na swoje słowa? Życie mu niemiłe?

Hol prezentował się imponująco jak na zwykły motel. Ściany zielonego koloru uspokajały skołatane nerwy Joanny.

Ściany powiedziały, że wszystko będzie dobrze, poklepując przy tym Dżoanę po pleckach. To brzmi jeszcze głupiej, prawda? Miałaś zapewne na myśli, że zieleń działa tak uspokajająco.

Po minucie podała chłopakowi klucz, kiedy on skończył wypełniać druk.
– Jeszcze dzisiaj dołączy do nas mój kolega. Proszę wskazać mu kierunek – rzekł, chwycił Joannę za ramię i pociągnął schodami w górę, zostawiając osłupiałą kobietę.

Jak w zegarku. Denerwuje mnie takie odliczanie czasu: najlepiej niektóre szczegóły zacierać.
Jakże nieczyste myśli ma ta recepcjonistka. O co ona posądza te niewinne dzieciaki? (A tak przy okazji: wszystko dla ludzi). Chociaż faktycznie - taki dobór słów może wydawać się dziwny.

Joanna westchnęła. Pochyliła się i otworzyła torbę. Wyciągnęła z niej legginsy i długą, czarną koszulkę z napisem. Przebrała się, po czym podeszła do umywalki, by opłukać twarz.

Czy ten napis to: ".Przebrała się, po czym podeszła do umywali, by opłukać twarz."? Konkrety,
konkrety, proszę!

– Nie chcę, by się zorientował jakimi uczuciami go naprawdę darzę. Po za tym, kiedy mnie całuję, to zapominam chociaż na chwilę o problemach i błędach z przeszłości. Wtedy czuję się zwykłą nastolatką, którą przedtem byłam.
– Znam to doskonale – odparła Marta. – Jednak to tylko szczegóły, Joanno.  To potwór i ty dobrze o tym wiesz. I to, że czujesz się przy nim wyjątkowa, to nic. Pozory – prychnęła. – On nie jest tego wart – szepnęła i wycofała się.

Dziwią mnie trochę aktualne relacje pomiędzy Joanną a Martą (czyt. pomiędzy drapieżcą a ofiarą). Na początku (kiedy Marta nie była jeszcze w brzuchu Joanny) dziewczyny nie przepadały za sobą. Później (gdy Joanna rzekomo odbiła dziewczynie chłopaka) ich relacje znacznie się pogorszyły. Z początku pobytu Marty w ciele Joanny, dziewczyny też nie mogły się dogadać. Dlaczego więc, teraz rozmawiają jak równa z równą? 
Koniec jest spokojny (i bardzo dobrze).

ROZDZIAŁ IX „POBICIE”

Zacznijmy od tego, że nazwa tego rozdziału jest nieadekwatna do wydarzeń, które miały w nim miejsce. A mianowicie pobicie było, ale niejedno. Dlatego też proponuję nazwę „pobicia” – lepiej podsumowałaby treść tej części. „Pobicia” to jeden z tych średnio dobrych rozdziałów. Niektóre fragmenty bardzo mnie drażnią, jednak ogólnie rzecz biorąc nie jest tragicznie (kurczę, po takim wstępie to można być wrogo nastawionym). Chcę powiedzieć, że jest się do czego przyczepić, ale dla typowego czytelnika mogą to być nic nie znaczące szczegóły.

Była niedziela, dziewiąta rano. Joanna zeszła na śniadanie. Pomieszczenie wypełnione było Pożeraczami.

Początek rozdziału jest dość normalny – oczywiście pomijając „pożeraczy”. Nurtuje mnie to całe śniadanie Joanny – czy chodzi tu o zwykły posiłek czy o pożeranie czyjejś duszy? Ponadto muszę się po raz kolejny przyczepić tego braku konkretów – jakie pomieszczenie było wypełnione pożeraczami: kuchnia, jadalnia, a może łazienka?

– Asia… – Obróciła się gwałtownie na dźwięk znajomego głosu.
Zmierzyła postać wzrokiem od stóp do głów. Bez słowa ruszyła w stronę zastawionego stołu. Damian złapał ją za ramię. Spojrzała na niego z naganą.
– Nie dotykaj mnie – wysyczała i spróbowała wyszarpnąć rękę.

Ach, denerwuje mnie ten zmienny humor Dżoany. A to jest smutna, a to wściekła. Zero optymizmu – kilka razy się pośmiała ze znajomymi, ale ogólnie wychodzi na użalającą się sztywniaczkę, co nie przysporzy jej wielu fanów. Wczoraj Damian ją odtrącił, więc ona postanawia strzelić niewyobrażalnego focha. Typowo szczeniackie zagranie...

– Będziesz mnie teraz ignorować? – zapytał, nie zwracając najmniejszej uwagi na próby dziewczyny. – Myślałem, że rozumiesz, dlaczego ci wczoraj odmówiłem. – Jego głos przepełniony był błaganiem.

Jak czyiś głos może być przepełniony błaganiem?

Wyrwała się spod objęć stalowych palców. Postąpiła kilka kroków do tyłu. Chłopcy spojrzeli na nią zdumieni.
– Nie. Dotykajcie. Mnie. Żaden. – Emil otworzył usta, by coś powiedzieć, i postąpił krok naprzód.
Nastolatka instynktownie cofnęła się.

Wiem, że powiedziała to Joanna, ale i tak ten fragment brzmi głupio. Ponadto okropnie denerwuje mnie zapis jej słów – każdy wyraz oddzielony kropką. To wygląda fajnie, ale tylko i wyłącznie wtedy, gdy używa się go rzadko.

Krzyknęła przerażona, gdy coś wpadło na nią z impetem i przygwoździło do ziemi. W powietrzu rozległ się śmiech Emila. Joanna zepchnęła z siebie chłopaka i wstała. Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
– Odbiło ci? – Chłopak zaśmiał się tylko i ruszył w jej stronę. Dziewczyna rozchyliła odruchowo wargi, gdy chłopak pocałował ją. (...)Dziewczyna uniosła ręce i zarzuciła je na szyję chłopaka, bo tak było jej wygodniej.

Niby przerażona, a tak chętnie się mu oddaje. Trochę irracjonalne zachowanie, prawda?
Scena nieudanego gwałtu jest naprawdę dobra – podkreślasz niezadowolenie dziewczyny, jej bezsilność, no i brutalność Emila. Wstęp jednak (fragment powyżej) kompletnie nie pasuje do tej sceny. To wygląda na grę wstępną, jej „zgodę”. Oczywiście to w żaden sposób nie tłumaczy chłopaka, który powinien przestać, kiedy Joanna zaprotestowała. Dobrze, że ktoś w końcu przyszedł jej na ratunek – gdyby doszło do tego gwałtu, fabuła byłaby zbyt przeciążona.

Machnęła jeszcze ręką w nieokreślonym kierunku, zanim ciemność pochłonęła ją całkowicie.

Nie powiem – ładnie dobrane słowa. Wydaje mi się jednak, że lepiej brzmiałoby zwyczajne „zemdlała”.

Chwyciła za swoje gardło. Nie mogła oddychać. Damian złapał ją za ramiona i spojrzał prosto w twarz.

Gardło Joanny leżało na półce w sklepie, że musiała po nie chwycić? Zapomniałaś chyba o zaimku zwrotnym się.

– Właśnie tak – powiedział, a uśmiech rozjaśnił mu twarz.
Tym razem dosiągł oczu. Joanna spojrzała na niego. Jej wzrok domagał się odpowiedzi na pytanie, które zadała.  Chłopak westchnął.

Kompletna pustka w mojej głowie. Szum jest tak przeraźliwy, że aż śpiewam, by go zagłuszyć. CO oznaczają te słowa? Teoretycznie nic. Z poprzednim wersem można je zrozumieć. Jeśli ktoś czyta bardzo szybko, takie wyrwanie z kontekstu może być dla tego ktosia zgubne. Dlatego radzę przenieść zdanie z dosięgnięciem oczu do dialogu.

– Miał kilka złamań… – kontynuował. – Obrażenia wewnętrzne i uszkodzony kręg szyjny. Pękła mu śledziona. Potrzeba było więcej niż jedną ludzką duszę, by go uleczyć.

Oj, słabo mi. Czy to nie Paweł w drugim rozdziale skręcił kark Joannie? Ona ożyła, a on to już nie może, tak? Trochę bez sensu.

– Ile ludzi? – wykrztusiła, gdy strach chwycił ją za serce.
– Dziesięć osób. Tyle musiał unicestwić Paweł, by móc żyć…

To ja już wolałbym umrzeć, niż zabić dziesięć osób. Niezłe ma o sobie mniemanie ten chłopak, jak mniemam...

– Ja po prostu nie wybaczyłabym sobie, gdybyś przeze mnie kogoś zabił. Nawet jeśli to ktoś pokroju Emila. Nikt nie zasługuje na śmierć. Nieważne, co zrobił. Wystarczy, że musimy zabijać zupełnie niewinnych ludzi, by przetrwać. – Pisnęła zaskoczona, gdy Damian wziął ja w objęcia.

Po prostu ryczę ze śmiechu, kiedy to czytam. Dżoana mówi, że nikt nie zasługuje na śmierć, a sama zjada ze smakiem dusze ludzi .To tak, jak mówić o zabijaniu niewinnych zwierzątek i nosić futro z norek.

– Mógłbyś mnie puścić? Nie mogę oddychać – powiedziała ze śmiechem, gdy chłopak mocniej ją ścisnął.
– Nie mogę – odparł z szerokim uśmiechem na ustach.

Ach, najwyżej ją udusi. Po co ona się czepia? To mówienie „ze śmiechem” mnie drażni. Albo mówisz, albo się śmiejesz – naraz nie da się tych rzeczy zrobić (no... przynajmniej ja nie umiem).

Asia nie odezwała się, wciąż sparaliżowana.

Tak często używasz formy Joanna, że Asia mnie naprawdę zdziwiła. Tak bardzo, iż zastanawiałem się, co to za Asia i czemu ja o niej nic nie wiem.

– Przecież go tam nie zaniosę. Idę do gabinetu lekarskiego. Musi go obejrzeć przekupiony lekarz.

Musisz tak bardzo podkreślać, że wszystko to, co robią bohaterzy alias Pożeracze Dusz, jest złe i nielegalne?

– Stał przodem do ściany. Myślałem, że jest sam, ale gdy podszedłem, bliżej dostrzegłem, że znów dobiera się do Aśki. No i ten. Nie wytrzymałem.

Podkreślony zwrot jest po prostu prostacki. Nie pasuje zupełnie do języka, jakim raczysz czytelnika (ach, rymowanie...). Potrafisz użyć takich słów, jak „serdecznie” czy „belferka”, a częstujesz nas taką nastolatkowo-odmóżdżającą gadką.  Trzeba pamiętać o zasadzie złotego środka – piszemy normalnie, czyli nie szastamy niezrozumiałymi słowami, ale też nie obniżamy ilorazu inteligencji czytelnikom.
Za to końcowe zdanie jest świetne – działo się dużo, a kończy się normalnie.

Podsumowując: piszesz na taką mocną czwórkę. Masz duży zasób słownictwa, ale zdarzają się powtórzenia, szczególnie przy nazewnictwie bohaterów – trzeba nad tym koniecznie popracować. Wydarzenia są spójne – powoli przechodzisz do ciekawszych kwestii, co mnie naprawdę cieszy – nie raz spotykałem się z opowiadaniami, gdzie właściwie działo się i wszystko, i nic. Pamiętaj o rozbudowaniu niektórych opisów, bo jest tam za „ubogo”. Jak powtarzałem ci przez cały punkt – nie bój się używać prostszych słów. Ta reguła oczywiście działa w drugą stronę – nie ogłupiaj czytelnika.
Muszę Ci pogratulować pomysłu na opowiadanie – jest niezwykle oryginalny i na pewno niespotykany.

19/30

4. Poprawność

Zacznijmy od tego, że właściwie nie dostrzegam żadnych pozytywów w ocenianiu betowanego opowiadania pod względem poprawności. Za jakiekolwiek błędy, które udało mi się wyłapać podczas czytania, nie będziesz odpowiadać Ty, a Twoja beta. Rozumiem jednak, że w trakcie betowania pominięto podstrony, bo to właśnie tam roi się najwięcej błędów.

Wieczna Agonia

Pokaże Wam ich walkę o lepszy byt.-
Zła odmiana czasownika; popraw na pokażę.

Te istoty pomogą Wam, pozbyć się strachu przed śmiercią. –
Usuń przecinek przed bezokolicznikiem.

Dziewczyna nieśmiała i zakompleksiona, która wiedzie zwyczajne życie.-
Ogólnie nie widzę sensu w tym zdaniu. Kompletny brak jakiejś spójności. Lepiej brzmiałoby zdanie:
Joanna jest nieśmiałą i zakompleksioną dziewczyną, prowadzącą zwyczajne życie.

O głównej Pożeraczce Dusz

O nieszczęsnej „pożeraczce” wspomniałem już wcześniej. Wyłapałem błąd w Twoim opisie.

Nastolatka, której ulubioną serią książek jest Gone. Zniknęli, a ulubionymi serialami są The Vampire Diaries i Pretty Littre Liars.-
Teoretycznie nazwy seriali nie wyglądają źle, jednak zapis tytułu książki jest niepoprawny. Z początku wydawało mi się, że Twoją ulubioną książką jest Gone, natomiast kto zniknął, tego nie wiem jeszcze do tej pory. Użyj cudzysłowu lub chociażby kursywy.

Bohaterowie

"Wiem, że nie będę mogła z tego wyjść, jeśli w to wpadnę" –
Brak przecinka.

"Nie ma nic piękniejszego, niż śmierć pięknej kobiety."-
Tutaj przecinka być nie powinno.

Informacje

Notki będą publikowan
e raz w miesiącu.-
Zły podział wyrazu; dodaj do e literę n, a do reszty słowa dołącz myślnik.

PROLOG

 Światła w budynkach zostały pogaszone i tylko jedna dziewczyna, skryta w mroku, biegła ile sił w nogach. 
Najlepiej będzie, jeśli podkreślone słowo podmienisz na wyraz co.

ROZDZIAŁ II „TERAPEUTKA”

Terapeutka położyła dłoń na jej kolanie.
– Powoli. Nigdzie nam się nie spieszy – powiedziała.
Nastolatka podniosła wzrok. Niebieskie oczy terapeutki, tak jak i jej usta, uśmiechały się przyjaźnie.-
Słowo „terapeutka” jest położone dość blisko siebie; zastąp je jakimś synonimem lub innym wyrazem (np. kobieta)

ROZDZIAŁ VII „PORWANIE”

– Lepiej będzie, jak już pójdziesz. – Pisnęła cicho, gdy Emil chwycił Pawła za bluzę i podniósł z krzesła, które przewróciło się z hukiem.-
Zapewne Twojej becie zdarzyło się nie zauważyć ten błąd. Wypowiadaną kwestię nie powinnaś zakończyć kropką; czasownik po drugim myślniku piszemy z małej litery, ponieważ dotyczy wypowiadanej kwestii.

Niemożliwe, pomyślała.-
Brak kropki.

ROZDZIAŁ IX „POBICIE”

Policzek w, który dostała, palił, a rozcięta warga piekła.-
Przecinek powinien znaleźć się przed przyimkiem.

– Jest silniejsza niż którykolwiek z nas – odparł spokojnie Damian. – I lepsza niż my.-
Tutaj dopełnienie o czynności Damiana zostało wtrącone między jego wypowiedź, dlatego usuń kropkę, a spójnik i napisz z małej litery.

11/15

5. Bohaterowie

Bohaterowie są dziwni.
Tyle mógłbym zostawić na ich temat, ale lepiej trochę Cię o nich pomęczyć.
Po pierwsze: niektóre ich cechy nie zgadzają się z opisem z Twoich podstron. Bardzo denerwuje mnie ta zmienność charakterów – nie czepiałbym się o to, gdyby dotyczyłaby ona tylko jednej postaci. Ty jednak rozniosłaś ją na wszystkich. Za przykład może posłużyć nie kto inny, jak główna bohaterka historii – Joanna. Jest nie do opisania – raz dobry aniołek, raz gniewna...no gniewna suka! Innego słowa nie mogę znaleźć. Zgrzytam zębami na widok tych zawiłych relacji wiszących między postaciami: raz najlepsi przyjaciele, raz śmiertelni wrogowie, a w międzyczasie kochankowie i despoci. No i nie za dużo ma Joanna tych adoratorów? Na początku opowiadania nikt nie chciał na nią spojrzeć, a pod koniec nie może się od nich odczepić!

3,5/7

6. Punkty dodatkowe

A znalazł się jeden.
+ Za świetną muzykę, którą serwujesz na blogu.
A niech stracę: dam drugi.
+ Za oryginalność opowiadania – w końcu niecodziennie można przeczytać historię o samych Pożeraczach Dusz!

+ 2

Zdobyłaś: 61/81 pkt.
Ocena: dobry (4)

A jednak! Już się bałem, że wyjdzie trójka.
Zabieram się do pracy nad kolejną oceną. Sierpień ma się w końcu udać, nieprawdaż?



19 komentarzy:

  1. Dziękuję za ocenę :)

    Uznaję ogólnie, że czytelnik powinien o postaciach dowiedzieć się z czytanego tekstu, a nie z zakładki. Tę zakładkę utworzyłam by tylko przybliżyć postaci dlatego nie opisywałam ich dokładnie. Kilka razy wybuchłam śmiechem i dzięki temu lepiej dotarł do mnie twój przekaz. Sama zauważyłam, że za dużo tych adoratorów, więc zabiłam jednego w 10 rozdziale
    Dziękuję za wypisanie tych błędów i nieścisłości. Dostosuję się do wszystkich twoich uwag:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cała przyjemność po mojej stronie :)
      Rozdziału dziesiątego akurat nie przeczytałem - chciałem, by ocena była gotowa dzisiaj, dlatego zdecydowałem się zakończyć ocenę wcześniej.
      Btw: Bardzo podoba mi się piosenka z rozdziału czwartego.

      Usuń
    2. Osobiście ją uwielbiam :D Gdyby nie serial to nawet bym jej nie odkryła:)

      Usuń
    3. A w jakim serialu leciała?

      Usuń
  2. Justuj i zmieniaj czcionkę to dostaniesz pochwałę, a na razie powiem, że ocena może być i że sierpień faktycznie ma być sukcesem. No.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjustowane. Zadowolone? :)
      A teraz pochwała! Dalij, dalij!

      Usuń
    2. No skoro tak o nią żebrzesz...
      Cóż za cudowna, piękna, śliczna, jedyna w swoim rodzaju, porządna, WYJUSTOWANA ocenka : )))

      Usuń
    3. Ach. Ile miodu się polało.
      Twój komentarz jest jak miód dla mojej duszy xD

      Usuń
    4. Raz na jakiś czas mogę być miła.

      Usuń
  3. Ooooooo, a więc jednak zagrożenie wywalenia za niesubordynację podziałało ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toż to mówię! MOBBING! PATOLOGIA! ANARCHIA!

      Usuń
    2. ...jaka anarchia, skarbie? :> Mobbing prędzej, patologia od biedy, ale anarchia...? XD

      Usuń
    3. Gnom nażarł się parówek z serem, Gnom nie wie, co mówi.

      Usuń
  4. Dziękuje panie Gnomie.:D Za komentarz na moim blogu wzięłam do serca większość twoich uwag, jednakże proszę nie oceniać mojego opowiadania, albowiem nie życzę sobie "ocenialni" w moim internetowym kąciku. Jeszcze raz dziękuję .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Publikując wpis musisz liczyć się z krytyką.
      Starałem się jak najnormalniej wyjaśnić, nad czym musisz popracować, aby twoje pisanie było lepsze.

      Usuń
  5. Tak tylko chciałam zauważyć, że samo ' You Scared?' pozbawione odmienionego być nie jest jakimś ogromnym błędem, jeśli uznamy to za wyrażenie potoczne ;)

    OdpowiedzUsuń