niedziela, 29 września 2013

[607] http://something-would-be-nothing.blogspot.com/


Autorka: Believe
Oceniająca: Dafne


1. Pierwsze wrażenie

        Something would be nothing... Postanowiłam pobawić się w translator. Popatrz, co mi wyszło: coś, co byłoby w tym nic. Głupota, idiotyzm, bezsens. Co sobie pomyśli laik w temacie angielskiego wpisujący sobie to niewinne sformułowanie w Tłumacza Google? W dosłownym przekładzie oznacza to coś, by być niczym. Nadal nie ma dla mnie żadnego przesłania. Może coś byłoby niczym? Sens? Nie wykryto. Możliwe, że ja po prostu nie łapię Twojego dogłębnie (bardzo, bardzo dogłębnie) ukrytego przekazu, czy zatem mogłabyś, droga Autorko, ukazać go moim oczom?
      "Żeby być jednym z nas musisz otworzyć duszę i uwierzyć." Cudzysłów. Czyli te słowa nie są Twoje. Czyli powinnaś dopisać po myślniku coś, co byłoby wyrazem szanowania praw autorskich. Problem w tym, że po wstukaniu cytatu w wyszukiwarkę nie pojawiło mi się nic poza Twoją stroną. Zatem... cytujesz sama siebie? Słowo dafuq usilnie ciśnie mi się na usta (czytaj: klawiaturę), ignorując całą swoją obcesowość. To tak jakby Coelho nazwał akapit książki swoim cytatem, oznaczając go tajemniczymi dwoma kreskami po obu stronach. Logiczne? Poprawne? Nie wydaje mi się.
        Brązy, beże, jasno, ciemno, MAMO! Nie jest źle, chociaż brązowy to jeden najmniej lubianych przeze mnie kolorów, w mojej opinii wygląda jak... no.
       Nie ma muzyczki ani muzyczko-podobnego brzdękania, nie muszę trudnić się z wyłączaniem playera co parę minut. Ulga - ominęła Cię moda na narzucanie innym swojego gustu muzycznego.
       A więc (wiem, że nie zaczyna się zdań od a więc) mamy opowiadanie. Z ładną okładką, ale reszta wizytówki... No, w mojej opinii pozostawia wiele do życzenia. Być może jestem trochę wybredna, ale na razie nic mnie nie specjalnie nie przyciąga, ale też nie odpycha, soł...

5/10


2. Grafika

        Osobiście nie pokusiłabym się o wybranie takiej kolorystyki, gdyby chodziło o mojego bloga, ale zdaję sobie sprawę z tego, że jest ona bardzo korzystna, jeśli chcemy wybrać coś spokojnego, stonowanego, a jednocześnie niespecjalnie jaskrawego. Postawiłaś więc na brązy i beże. Tu jest jaśniej, tam jest ciemniej, gdzieś indziej kolor stopniowo przechodzi w inny. Mnie barwy nie odpowiadają, ale obiektywnie rzecz ujmując dobrałaś je bardzo dobrze.
       Nie mamy klasycznego układu nagłówek-tło, ponieważ główny obrazek umieszczony jest w lewym górnym rogu ekranu. Przedstawia dojrzałą kobietę o zagadkowym spojrzeniu ubraną w klimatyczną sukienkę (bo przecież na szablonach muszą być dziewczyny w sukienkach, inne stroje są takie passé). Gdzieś w tle majaczy wyrwany z kontekstu budynek będący nie-wiadomo-czym, gdzieś się wplotły jakieś schody, a wszystko owiane jest delikatną siateczką z kwiatuszków. To się trochę gryzie z architekturą i schodami, ale przyzwyczaiłam się, że w większości szablonów tło stwarza możliwości dla obrazków a'la zapchajdziura (bo coś musi w tle być, nie można być minimalistycznym!). Nie mam pojęcia, czy to ma jakąś wymowę przenośną, ale ogólnie uważam, że dobór obrazków na drugi lub trzeci plan jest równie ważny. Mniejsza, może jednak te schody i budynki coś tam symbolizują. 
     Czcionki czytelne i urozmaicone o różne wielkości i barwy. Dodatkowych obrazków brak. Harmonia i umiar zachowane. Nie mam się do czego doczepić.
        Twoja szata graficzna mnie nie odrzuca. Gdybyś pokusiła się o inne barwy i gdyby nie budynek niepasujący do kwiatów (lub kwiaty niepasujące do budynku, ale wówczas nie pasowałaby również zwiewna sukienka) pokusiłabym się o stwierdzenie, że zostałam kupiona. Ale na razie chyba tylko trzymasz mnie w supermarkecie i nie wiesz, czy włożyć do koszyka. Układ na tak, schludność na tak, estetyka na tak, ale w kilku kwestiach coś dzwoni, tylko nie wiem jeszcze, w którym kościele.
          PS Strony mi się ucinają. Bohaterowie wystają poza ramkę. Zrobiłam małe rozeznanie, z którego wynikło, że błąd ten nie pojawia się tylko na dużych ekranach.


10/15




3. Treść


       No to wracamy do oceniania opowiadań. Sama nie wiem, czy jestem z tego powodu zadowolona, czy też nie. Zapewne wszystko szybko się okaże. Oby to było coś, co lubię...

Prolog
      Nie znoszę takich prologów, mówię od razu. Oczami X, oczami Y. A jedno z drugim się nawet nie wiąże. W pierwszej części piszesz o dziewczynie zranionej przez przyjaciela - z tekstu wyraźnie wynika, że jest to osobnik płci męskiej. Innymi słowami - normalna, zwyczajna historyjka i jeszcze normalniejszy i zwyczajniejszy problem nastolatki. Drugi fragment mówi o innej dziewuszce nazwanej Believe (Czy to ja nie znam się na angielskim, czy to słowo oznacza wierzyć? Istnieje w ogóle takie imię? To przecież Twój nick... Piszesz ze swojej perspektywy? To nie ma żadnego sensu!), która określa kogoś (a może to ją się określa?) mianem centrum wszechświata. Piszesz o niej jak o jakimś bogu (co brzmi patetycznie), a na koniec wplątujesz znowu jakiegoś JEGO.  
      Pogubiłam się w tym całkowicie. Perspektywa pierwsza, perspektywa druga, ale na pierwszy rzut oka wcale się nie łączą i mówią o jeszcze innej osobie. Dlaczego nie można od początku wprowadzić tylko jednego bohatera, zamiast wykładać na tacy dwóch bądź trzech? To kogo wprowadzisz potem? Dlaczego nie nawiązujesz do tego elementu świata przedstawionego stopniowo, a tak z grubej rury? Dlaczego nic nie wyjaśniasz? Dlaczego nic tutaj do siebie nie pasuje? Owszem, prolog ma być zagadkowy. Ale jedna zagadka w zupełności wystarczy, kilka pytań na dwa akapity tekstu stanowczo przekracza przyzwoitą średnią. Kim jest Lena? Kim jest Believe? Czemu kryje w sobie jakąś tajemnicę? Jaką? I kim jest ON? Za dużo.
       Chyba źle to odczytuję. W takim razie wytłumacz mi, o co w tym chodzi, bo chyba jestem za tępa na takie pisanie.

Rozdział pierwszy
        Hola, hola! Czy ja jestem jakaś nienormalna i nie umiem czytać ze zrozumieniem, czy właśnie w jednym rozdziale poleciałaś z rozwojem akcji jak gepard przez pustynię? Na początku opisujesz zwykły dzień w szkole. Potem wplatasz w to retrospekcję - okej, jestem w stanie to zaakceptować, mimo że na początku opowiadania raczej powinno się skupić na świecie przedstawionym. Potem Twoja bohaterka idzie z przyjacielem na lody, a potem nagle... zostaje zasztyletowana. Na usta (i na klawiaturę) ciśnie się rozpaczliwe, pełne niedowierzania DAFUQ?  
        Zdążyłam się zorientować, że Feliks będzie tutaj kluczową postacią. Widzę też, że ma on jakieś nadprzyrodzone zdolności, ale jest raczej kimś negatywnym. Zaciąga Lenę do lasu po to, by inna... istota jego pokroju potraktowała ją nożem. Możesz mi wyjaśnić, skąd wzięła się ta zmiana frontu i przeskakiwanie ze sceny na scenę? Nie zachowałaś tutaj żadnej naturalności (o ile w ogóle można o niej mówić, kiedy pod uwagę bierze się dziwaczne wilkołakopodobne cosie. Zobaczymy, co będzie dalej, ale jeśli nadal będziesz tak poganiać zdarzenia, w trzecim rozdziale przeczytam o ślubie Leny, a w siódmym o pogrzebie jej dzieci.

Rozdział drugi
     Pędzisz szybciej niż galopująca lama, naprawdę. Zdążyłaś już odkryć dużą część świata przedstawionego. Lena budzi się jako dziwna istota ze skrzydłami. Przyjaciel na tacy wykłada jej wiele informacji o świecie, którego próg nieumyślnie przekroczyła. Mamy tutaj pełno skomplikowanych zależności między stworzeniami i cały ogrom fikcyjnych postaci. Fantastyka! Świetnie, po prostu cudownie. Nie będę udawała, że mi się to podoba. Po raz kolejny ktoś katuje mnie czymś, czego nie znoszę. No nic, czasem trzeba się przełamać.
        Rzucił mi się w oczy język, jakim napisałaś notatkę encyklopedyczną. Stare tomy dotykające sfer magii i innego wymiaru raczej nie są pisane tak prostym, łatwym w odbiorze stylem. Odebrałaś temu fragmentowi całą magię i nastrojowość. A szkoda, bo być może koniec rozdziału mógłby nabrać dobrego klimatu. 
       Wprowadziłaś również kolejną postać. Ciekawi mnie, czy dziewczyny się zaprzyjaźnią. Byłoby dobrze -  obcym świecie zawsze raźniej mieć chociaż dwie osoby przy boku. Chociaż Lena wcale nie wydaje się być specjalnie zszokowana - jej reakcja wcale nie była tak gwałtowna, jak można by się było spodziewać. Jej przebudzenie wyszło trochę sztucznie. Prawdziwy człowiek nie zachowałby się tak wskutek tak wielkiego szoku. Popracuj nad naturalnością opisów emocji. Wczuwaj się w rolę bohaterów. Jako autor musisz mieć nieco empatii wobec nich.

Rozdział trzeci
       Poznajemy w tym rozdziale kilku nowych bohaterów. Osobiście rozłożyłabym to na kilka części, ponieważ taki natłok postaci nie zawsze dobrze wygląda w oczach czytelnika. Żaden z nich ni ma jeszcze zbyt wielu cech, niektórzy nie są wykreowani prawie w ogóle. Po co się spieszyć?
     Wiesz, właśnie sobie uświadomiłam, że jedna rzecz stanowczo mi tu nie gra. Co z rodzicami Leny? Nie zdziwiło ich nagłe zniknięcie córki? Nie znalazłam choćby najmniejszej wzmianki o tym, a to przecież już trzeci rozdział. Sądzę, że normalni rodziciele rozesłaliby policję po całym kraju w poszukiwaniu zaginionego dziecka. Nie wiem - upozorowano śmierć dziewczyny czy zainscenizowano porwanie? Chciałabym uzyskać odpowiedź na to pytanie.
     Druga część opowiadania mocno mnie zaskoczyła. Wprowadzasz nową bohaterkę i już, bum, opisujesz wielkie zakochanie w Ursynie. Ma to zerowy poziom naturalności, zdajesz sobie z tego sprawę? Wiedziałam, że z tego pisania w perspektywach nie wyniknie nic dobrego. W dopisku mówisz, że zamierzasz pisać także w imieniu innych osób. Świetnie, może przedstawiaj jedną historię, mając dziesięciu narratorów? Jak na razie widziałam tutaj trzech, a to już i tak zdecydowanie za dużo.

Rozdział czwarty
      To jak dotąd najkrótszy rozdział, ale dopiero po jego przeczytaniu odkryłam w sobie małą nutę ciekawości. Tajemnicza rozmowa, wiersze z przepowiedniami, kłótnia dwojga ludzi... Węszę tutaj podstęp, proroctwo i zagadkowość, a to lubię zdecydowanie bardziej niż fantastykę i ciągłe zmienianie narratora. Mam nadzieję, że kolejne części mnie nie rozczarują.
       Czy te wiersze są Twoje? Właściwie trochę mnie zdziwiły. Nie są zbyt typowe. Jakby wolne, ale nie do końca - znalazłam tam jakieś rymy, chociaż nie było ich zbyt wiele. Jeśli decydujesz się na tworzenie poezji nierymowanej, bądź konsekwentna. Wplecenie jednego lub kilku rymów zadziała na niekorzyść całości.

Rozdział piąty
       No, no, to mamy jeszcze teorię spiskową! Sprawa godna agentów FBI, a Lena zachowuje się jak profesjonalny detektyw (o ile ci również chowają się pod łóżkami i ufają osobom, które znają od kilku godzin). Poruszasz od razu kilka takich tajemniczych, zastanawiających wątków. W sumie sama teraz do końca nie wiem, nad czym zacząć rozmyślać. Niby elementy układanki mają szansę jakoś się poskładać, ale z drugiej strony kryminalistycznego nastroju ani trochę nie czuć.
       Wiesz, czego jeszcze nie czuć? Magii. Na razie wygląda mi to na zwyczajną opowieść z jakimiś dziwnymi nazwami w tle. Brakuje mi tego, zdecydowanie.

Rozdział szósty
       W tym momencie trochę mnie zasmuciłaś. Nie dość, że cały rozdział pisany jest z perspektywy trzech osób (mimo że zajmuje około dwóch stron w Wordzie!), to jeszcze w fantastyczno-kryminalny wydźwięk całości został wpleciony romantyczny wątek. Mało tego! To wygląda jak scenariusz dość tandetnej opery mydlanej albo meksykańskiej telenoweli. Proszę Cię, nie idź w tym kierunku. Niech ten romantyzm będzie, jeśli chcesz - ale dlaczego wyskakujesz z miejsca z oświadczynami i natrętnym wielbicielem, który pojawia się ni stąd, ni zowąd, wcześniej nawet niewspomniany? Czy to o to tutaj chodzi? Co chciałaś tym pokazać? Wygląda na to, że Maja jest jakąś divą w tym miejscu i sama tak naprawdę nie wie, czego chce. Lata z kwiatka na kwiatek. Gdzie tu ład i skład? Okej, ona jest popularna - to już wiem. Ale trochę zacierają się w tym miejscu granice między miłością a zauroczeniem. A przecież w rzeczywistości są one dość wyraźne.


Rozdział siódmy
        Dodajesz bohaterów szybciej niż ja załamuję się nad pracą domową z matematyki, a to już nie lada wyczyn! Mamy kolejną postać, tym razem o wdzięcznym imieniu Eulalia. Masz chyba lekkiego bzika na punkcie oryginalnych i rzadko spotykanych imion. No cóż, mnie to nie przeszkadza. W każdym razie Eulalia jest osobą bardzo pozytywną, wesołą i dającą się lubić. Miło spotkać w Twoim opowiadaniu kogoś, kto wyraźnie wyróżnia się na tle innych. Jej wątek miesza się z wątkiem Dominiki i Ursyna, a to już mniej mi się podoba. Słabo znam ich relację, a w tym łańcuchu już pojawia się trzecie ogniwo. 
      Zdziwiło mnie nagłe przypomnienie sytuacji Mai. Jeszcze bardziej zaskoczyłaś mnie szybką ucieczką Kamila. Wydawał się być zdeterminowany, a tu nagle, bez opisu żadnych emocji, tak po prostu odchodzi i rezygnuje. Nie sądzisz, że to wyszło sztucznie? Podobnie jak cały ten fragment, który pojawił się tak nagle, jak zniknął.
      Trzecia część tekstu najmniej zaskakująca, opowiadanie zwalnia biegu. Nie mam się chyba do czego przyczepić.

Rozdział ósmy
        Wiesz, co mnie dość mocno dziwi? Fakt, że Lena dopiero co została zmieniona, a już bawi się w zbawcę całego nowego świata, którego częścią jest od bodajże doby. Przeciętny nowicjusz bałby się narażenia, wychylenia, wyjścia z ram. Za takie eksperymenty wziąłby się po dokładnym poznaniu swoich nowych predyspozycji i otoczenia. Ona najpierw jest detektywem, a dopiero potem dostaje wykaz podręczników i plan zajęć. Trochę to nie po kolei, nie wydaje Ci się?
       Zastanawiam się, co miał symbolizować ten sen. Jest dziwnie powiązany z całą historią rodem z CSI, ale czy nie jest zabiegiem mającym na celu wprowadzenie czytelnika w błąd? Się okaże. Kolejnym zaskoczeniem było "wezwanie" bohaterki do Jej Wysokości. Czegóż ona może chcieć od nowej?
       Przynajmniej było kilka zaskakujących elementów. To już coś.
      Poza tym... "(...) umyłam się żelem o zapachu coli." - Rozbawiło mnie to. Mr, kto by nie chciał utulaskać kogoś, kto pachnie jak cola? Zmysłowe.

Rozdział dziewiąty
      Zacznę od tego, co mnie najbardziej rozczarowało - od sceny w gabinecie "Królowej" (swoją drogą, ta nazwa brzmi strasznie patetycznie). Pomijając samą rozmowę między nią a Leną (która była tak nieoficjalna, że aż bolała), wejście Maksymiliana pozostawiło po sobie trwały niesmak. Przedstawiłaś chłopaka jako greckiego boga (to chyba ulubiony związek frazeologiczny pisarzy-amatorów, słowo daję). W porządku - mógł rzeczywiście być przystojny, umięśniony, boski i tak dalej. Ale dlaczego Królowa poprosiła go o wejście, a on wszedł i niczego nie powiedział, po czym dziewczyna została grzecznie wyproszona z gabinetu? To prezentacja zapoznawcza czy pokaz mody, bo nie rozumiem? Ponadto - dlaczego akurat w przypadku Leny postanowiono zrobić wyjątek? Niczego nie wytłumaczyłaś, sama Lena też nie wydaje się być specjalnie zaciekawiona tym faktem.
      Co do reszty tekstu... Powiem tylko tyle - Feliks faktycznie dość mocno się zmienił. Mimo że akcja-pędziwiatr zrzuciła go szybko z placu boju, zdążyłam zauważyć i zapamiętać, że zachowywał się o wiele lepiej w pierwszym rozdziale niż w dziewiątym. Coś z nim musi być nie tak.
       Zakończenie wygląda, jakbyś nagle je ucięła i zapomniała czegoś dopisać. Bardziej przypomina mi to środek rozdziału niż jego koniec.

    Powiem tak - nie do końca wiem, jak zaszufladkować to Twoje opowiadanie. Sama tematyka podpowiada mi, że zetknęłam się z fantastyką. Szczerze mówiąc nie widzę tutaj tej fantastyki. Postacie nie są tak do końca wykreowane, świat przedstawiony jedynie liznęłaś, nie do końca wyjaśniając każdy jego element. Nadal do końca nie wiem, kto kim jest, dlaczego, co się z tym wiąże i na jakiej podstawie ich wybrano. Na dobrą sprawę nie wiem nawet, gdzie dzieje się akcja ani ku czemu zmierza. Nie widzę tutaj żadnego potencjalnego punktu kulminacyjnego. W dziewiątym rozdziale opowiadanie takie rzeczy powinny już być wyjaśnione wystarczająco dosadnie.
        Druga sprawa - zaczynasz tryliard wątków, ale żadnego nie kończysz. Pisanie z perspektyw kilku osób jest bezsensowne, przynajmniej moim zdaniem. Główną bohaterką jest Lena, ale zamiast uczynić ją jedyną narratorką, piszesz jako X, Y, Z itp. Jeśli chcesz przedstawiać życie każdej z postaci, postaw na narrację trzecioosobową - taki narrator jest wszechwiedzący, a autor może swobodnie lawirować wśród miejsc, postaci i zdarzeń. Na razie wiem o kilku miłościach, relacjach i osobowościach, ale niczego nie poznałam w stu procentach. Jest sens robić kilka rzeczy niedokładnie? Nie lepiej skupić się na jednej, jeżeli nie wypracowało się jeszcze owej elastyczności? Pamiętaj - jeśli chcesz osiągnąć sukces jako pisarka, musisz znać swoich czytelników. A przynajmniej ogólnie wiedzieć, na ile są w stanie zrozumieć Twoje myśli. To, że Ty wiesz, kto jest kto i dlaczego, nie znaczy, że oni mają cechy jasnowidzów lub że opanowali telepatię.
      Twój styl nie leży, nie kwiczy i nie prosi, by go dobić, ale musisz nad nim popracować - szczególnie nad konstrukcją zdań. Czasem tworzysz tak rozbudowane wypowiedzenia, że gdzieś w połowie gubisz sens, jakbyś nie pamiętała, co pisałaś wcześniej. Masz średni zasób słownictwa. Twoje opisy stają się nieco lepsze i bardziej urozmaicone, ale chyba powinnaś ubarwić swój język. Ciekawi mnie jedno - czy czytasz książki? To jeden z najlepszych zabiegów pomagających potencjalnemu pisarzowi uniknąć powtórzeń (a te u Ciebie zdarzały się zdecydowanie za często) i czarować słowem.
       Na początek spróbuj rozwinąć i zakończyć chociaż niektóre wątki, a resztę tłumaczyć i czynić bardziej klarownymi. Odradzam pisanie w różnych perspektywach - jeśli chcesz, prowadź to opowiadanie dalej w ten sposób, ale na przyszłość zrezygnuj z takiej narracji. Sugeruje ona autorski brak kreatywności i umiejętności przedstawiania sytuacji, a chyba nikt nie chce być tak postrzegany. Pozwól swojemu warsztatowi się rozwijać. Nie idź na skróty.
        Nie znam się na fantastyce i nie wiem, czy wzorowałaś się na kimś, czy nie. Jeżeli jednak sama to wszystko wymyśliłaś - gratuluję. To wyznacznik kreatywności. A to z kolei dowód na to, że warto rozwijać Twoje pisarstwo. Życzę powodzenia, bo przed Tobą trudna i być może długa droga. To jednak gra warta świeczki.

17/30


4. Poprawność

Prolog

"(...) nieświadomych co może ich tu spotkać."
- Przecinek przed co.

"Gdy patrzę w lustro nie widzę (...)"
- Dlaczego ludzie robią wciąż ten sam błąd? Pisząc nie widzę siebie, gdy patrzę w lustro stawiają przecinek, a kiedy zamieniają kolejność zdań składowych - już tego nie robią. To gdy nadal tam stoi i wymaga oddzielenia. 

"Nie mam zwyczajnych znajomych, którzy najpierw obiecują przyjaźń do końca życia, a później odchodzą."
- To tacy są zwyczajni znajomi, tak? Pytam, bo nie jestem pewna, czy to zdanie tak miało wyglądać.

"Nie widziałam kim on (...)"
- Przecinek przed kim.




Rozdział pierwszy
 

"( tego roku szkolnego )"
- A te spacje to tu po co?

"(...) a zarazem pierwszy dzień, najcieplejszej pory roku (...)"
- Po co przecinek?

"Kiedy zrobiłam się zmęczona opadłam lekko na trawę (...)"
- Przecinek przed drugim orzeczeniem.

 "(...) jakby srebrna, na brzuchu (...)"
- Bez przecinka.

"Nie widziałam czy to moja dziecięca wyobraźnia (...)"
- Przecinek przed czy.

"-Cześć, jestem Feliks- oszołomiona (...)"
- Nie będę za każdym razem powtarzać tego samego błędu, bo byłaby to syzyfowa praca. Notorycznie nie stawiasz spacji przed lub po przecinku (podobnie rzecz się ma ze spacjami okalającymi inne znaki interpunkcyjne) i błędnie zapisujesz dialogi. Polecam lekturę: KLIK.

 "Od tej pory nie rozstajemy się ani na sekundę. Feliks naprawdę jest dla mnie jak brat."
- Och, nagle przeskakujesz do czasu teraźniejszego? Wplotłaś retrospekcję, w porządku. Ale nie możesz nagle, ni z gruszki, ni z pietruszki, wyskakiwać ze zmienianiem czasu. 


"Mam nadzieję, że ta jak iż wysoka średnia dla innych (...0"
- Że ta jak iż? Serio?

 "Pożegnała nas ciepłym do zobaczenia (...)"
- To do zobaczenia wygląda jak część zdania. Musisz zaznaczyć, że to cytat.

 "(...) z gromkimi uśmiechami na ustach."
- Nie używaj słów, których znaczenia nie znasz! Gromki oznacza tyle co głośny, donośny, hałaśliwy. Powiedz mi, proszę - jakim cudem uśmiech może być głośny?

 "(...) były piękne ogrody porośnięte wysokimi krzewami i pięknymi (...)"
- Pięknie! Piękne ogrody, piękne kwiaty, piękne powtórzenia...

"To było dla tak proste jak oddychanie (...)"
- Albo pożarłaś jakieś słówko, albo to ja nie znam się na języku polskim.

"(...) przykrywały wielki parasolki z coca-coli."
- Coca-Cola to firma, cola to napój. Wielkie parasolki.

"Pójdziemy później na spacer do lasu?"
- On już o to pytał. A ona się zgodziła. Po co ma pytać drugi raz?

"-Śpieszysz się?- w końcu nie wytrzymałam.
-Ja? Nie...
-Aha, wspaniale."
- Jaki sens ma trzecia wypowiedź? Co chciałaś nią przekazać?


"-Co jeszcze nie skończyłam."
- Jeśli nie używasz interpunkcji zdanie traci sens bo interpunkcja jest bardzo ważna bez niej wypowiedzenia stają się składniowo niepoprawne nie da się ich zrozumieć wyglądają niechlujnie.

"(...) odstawiłam herbatę, nie wytrzymałabym tam, ani chwili dłużej. "
- Pomijając błąd w zapisie dialogu - Bez przecinka przed ani. Spokojnie możesz zrobić z tego dwa zdania pojedyncze.


"Przecież nie wiedziałam dokładnie gdzie się znajdowałam."
- Przecinek przed gdzie.

"(...) nie ten którego znałam."
- Przecinek przed którego.


"(...) mną stał nie kto inny jak Feliks, ale nie ten którego znałam. Miał czarne, puste oczodoły, skóra była jakby ze srebra. Włosy miał dużo dłuższe niż wcześniej. Opadały mu lekko na ramiona, ale nadal były kruczoczarne. Nie miał (...)"
- Miał, miał, miał. Chyba lubisz koty.





Rozdział drugi

"On pogłaskał mnie czule po czole i uśmiechnął się nieśmiało:
-Gdzie jestem?- spytałam."
- Skąd tutaj ten dwukropek? Jak się ma uśmiech chłopaka do pytania zadanego przez dziewczynę?

"Nie mogłam uwierzyć w to co się działo."
- Przecinek przed co.

"-To może wytłumacz mi co robicie?"
- Jak wyżej.

"-Hahahahaha, żartujesz?"
- Na konkursie ortograficznym dowiedziałam się od metodyków, że śmiech zapisuje się tak: cha! cha! cha! Nie wiem, ile w tym prawdy, ale hahahahaha raczej nie przejdzie - wygląda sztucznie.

"(...) na początku próbowałam żyć normalnie i poszła do domu."
- Próbowała.

"(...) znalazła się właśnie w tym miejscu, gdzie jest teraz nasze miasto. Zobaczyła zamek, a że z natury była ciekawska, weszła do środka. Tam znalazła (...)"
- Znalazła, znalazła.

"Na przełomie wielu lat poznawali historię nas. "
- Historię nas? A nie lepiej naszą historię?

"Oczywiście były także jednostki które nie reprezentowały żadnych dodatkowych mocy w danych kierunku tak jak na razie ty."
- Przecinek przed które. W danym kierunku.

"Szukamy teraz nową osobę (...)"
- Szukamy (kogo? czego?) nowej osoby.

"Oczywiście Anabelli to bardzo na rękę, bo gdy wreszcie znajdziemy Serafa, to ona przestanie być królową."
- Czekaj, czekaj. Czyli Anabella chce stracić koronę? To trochę nielogiczne.

"-O co chodzi z tym napisem na nagrobku?- spytałam.
To motto Zafirów."
- Wnioskuję, że druga linijka jest odpowiedzią chłopaka. Gdzie więc się podział zapis typowy dla dialogu?

"(...) dotarło do mnie, że wcale nie był zwariowany sen, tylko rzeczywistość."
- Użyj słówka wskazującego. To nie był sen.

"(...) żebym zrobił to co zrobiłem?"
- Przecinek przed co.

"-Jesteś Zerafinem Leno!"
- Przecinek przed imieniem w wołaczu!

"(...) jakby otoczyłam mnie magiczna (...)"
- Otoczyła.

"(...) na temat, tego czym się stałam."
- Przecinek powinien zostać przesunięty o jeden wyraz w prawo.

"(...) lustro. Wyglądałam jak zawsze, ale gdy zaczęłam się przyglądać, odskoczyłam przerażona od lustra."
- Używaj zaimków lub synonimów, w tym przypadku takich jak np. zwierciadło.

"(...) włosy zmieniły kolor na ognisto czerwony (...)"
- Ognistoczerwony. 

"Nie byłam w stanie zliczyć ile (...)"
- Przecinek przed ile.

"(...) moim wieku ( chociaż tutaj wygląd chyba nijak miał się do wieku )"
- Pomijając spacje - wieku, wieku.

"-Poczekaj, zaraz Ci przyniosę- powiedziała."
- To opowiadanie, a nie list. Naprawdę nie ma potrzeby pisać zwroty grzecznościowe z wielkich liter.

"Odkrył nowy portal do świata, którego mieszkańców nazwał Metodymi (...)"
- Em, troszkę Ci to nie wyszło. Wynika z tego, że nazwał każdego mieszkańca swoim imieniem. To trochę głupie, nie sądzisz?

 "(...) zniszczyła do niego portal raz na zawsze."
- Portal prowadzący do niego.

"(...) jeden z sprzymierzeńców Kosmy, zabił ją samą (...)"
- Bez przecinka.

"(...) to czemu Maryna zginęła."
- To pytanie czy stwierdzenie? Słowa mówią jedno, znaki interpunkcyjne krzyczą drugie.

"Za każdy komentarz i obserwację, odwdzięczam się.:)"
- Spację Ci zeżarło. Poza tym - bez przecinka.


Rozdział trzeci

"(...) ja też tylko ,że jestem (...)"
- Tylko że jestem.

"-Hej Maja, tak jestem Lena."
- Co? Przecież to bez dobrego zapisu interpunkcyjnego nie ma żadnego sensu... - Hej, Maja. Tak, jestem Lena.

"-Feliks dał ci coś zjeść?-"
- Dać coś zjeść? Nie sądzę. Dać coś do zjedzenia.

"(...) i bardzo pozytywnie nastawiona chyba do wszystkiego. Miała bardzo (...)"
- Bardzo, bardzo.

"-Witaj Bella."
- Witaj, Bello.

"(...) w Endergerd między innymi w jaki sposób wita się z królową?"
- W Endergard, między innymi o tym, w jaki sposób wita się z królową?

"(...) a ona szła wesołą jak przedtem."
- Ogonek jest niepotrzebny.

"(...) zrobiłabym czegoś takiego. Głos ugrzązłby mi w gardle i zrobiłabym (...)"
- Zrobiłabym, zrobiłabym.

"(...) ale nic takiego tutaj nie było."
- Notoryczny błąd autorów. Wyraz nic także się odmienia. Niczego takiego.

"-Czego sobie życzycie dziewczynki?"
- Czego sobie życzycie, dziewczynki?

"(...) colę i shake'a waniliowego- powiedziała Maja podając mi menu."
- Przecinek przed imiesłowem. Ponadto... Nie wiem jak Ty, ale ja nie spotykam osób, które idą do restauracji i zamawiają dwa napoje. To trochę nienaturalne.

"-Jasne Klara."
- Em, to wygląda dziwnie. Nie lepiej napisać po prostu okej?

"-Hej Scholastyka, poznaj Lenę."
- SCHOLASTYKA? Przecież to nie jest imię tylko pojęcie żywcem wyjęte z filozofii... Poza tym... Kto teraz wita się "Hej Scholastyka" (pomijając fakt, że nie odmieniłaś tego wyrazu)? Strasznie wymuszone. Jakbyś na siłę chciała, by czytelnik poznał imię bohaterki. Notorycznie nie stawiasz przecinków przed wołaczami albo w ogóle nie poddajesz imion odmianie. Nie będę wypisywać już tego błędu, bo zawypisywałabym się na śmierć.

"(...) królował tu fiolet, na ścianach (...)"
- Bez przecinka.

"Usiadłam na jedynym wolnym łóżku po lewej (...)"
- Z poprzedniego opisu jasno wynikło, że jedyne wolne łóżko stało po lewej. Nie musisz tego powtarzać.

"(...) że nie mam żądnych (...)"
- Żadnych.

"(...) piękniejsze oczy. Gapiłam się na niego jak głupia, a on robił to samo! Patrzył mi prosto w oczy."
- Oczy, oczy.

"(...) teraz biło mi chyba ze sto na minutę."
- Sto razy.

"-A może pójdziesz ze mną znaleźć Amira i Saturnina, bo Anabella kazała ich przyprowadzić do siebie."
- To pytanie czy oznajmienie?

"(...) Ursyn chyba nie wiedział jak wielkim uczuciem go darzyłam."
- Przecinek przed jak.


 Rozdział czwarty

"(...) to świeczka, która stała na komodzie, która (...)"
- Która, która.

"Nie wiedziałam nic dokładnego (...)"
- Niczego.

"Ktoś, przecież z Zafirów był po stronie zła."
- Co? Ktoś z Zafirów był przecież po stronie zła.



Rozdział piąty

"(...) nie miałam pewności czy osoba (...)"
- Przecinek przed czy.

"(...) skrzypiące drzwi, które świadczyły o tym, że ktoś długo ich nie używał."
- To nie drzwi o tym świadczyły, a fakt, że skrzypiały. Musisz inaczej skonstruować to zdanie.

"(...) innych rzezy nieprzeznaczonych do tego."
- Rzeczy.

"Na pierwszej stronie widniał bieżący rok."
- No rok raczej nie widniał, data co najwyżej... 

 "Na pierwszej stronie znajdowała się wiersz."
- Znajdowała się wiersz. Była mężczyzna. Uśmiechnął się Marta.

"(...) ja widziałam, że to na pewno o niej."
- Wiedziałam.

"Pierwsze co nasunęło mi się po przeczytaniu wiersze to, to że (...)'
- Wiersza. To to, że. 

"Sądzę, że cała książka była o niej."
- Dlaczego zmieniasz czasy?

"(...) albo dwa nie wiem ile byłam nieprzytomna (...)"
- Albo dwa - nie wiem, ile byłam nieprzytomna.

"(...) a może to jak, jak zwykle (...)"
- ?

"Może tajemnicza para zachowywała się normalnie, nie to zdecydowanie nie było normalne zachowanie"
- Po co pisać tasiemce? Nie lepiej wstukać: Może tajemnicza para zachowywała się normalnie? Nie, to zdecydowanie nie było normalne zachowanie.

"(...) wyglądał na osobę, którą nie chciałabym (...)"
- Której.

"(...) i ze lekkim szokiem w oczach."
- Z lekkim szokiem.

"Leno, ja z Dośką nie wiemy, wszystkiego (...)"
- Po co ten drugi przecinek?

 
 Rozdział szósty


"-Naprawdę?-spytałam zaskoczona Maja."
- Spytała.

"(...) doskonale wiedział jak kochałam Emila."
- Przecinek przed jak.

"(...) nie potrzebny mi (...)"
- Niepotrzebny.

"(...) a w lato rzadko zdarzają się duże skoki temperatur."
- W lato, w wiosnę, w jesień, w zimę. Nie zawsze wygląda to dobrze. W tym wypadku - zdecydowanie źle. Lepiej napisać latem, uwierz.

"(...) nie mogłam wydusić z siebie, ani jednego słowa."
- Bez przecinka.

"(...) na którym z opóźnieniem usiałam."
- Usiadłam.

"Zza jaśminu wyłonił się Kami (...)"
- Kamil.


 Rozdział siódmy

"Po chwili usłyszałam śmiech, dziewczęcy śmiech."
- Dlaczego nie mogłaś od razu napisać, że ten śmiech był dziewczęcy? To nie jest żadna dramatyczna chwila, by taki zabieg był potrzebny.

"sprawdzając dokładnie czy na trybunach kogoś nie ma."
- Przecinek przed czy.

"(...) jego czarne oczy opadały, o ile się nie myliłam, na również czarne oczy (...)"
- Czekaj, czekaj. Z tego wynika, że narratorka nie jest pewna, jakie on ma oczy. A przecież zna go od dawna. Coś chyba tutaj nie tak.

"(...) pokazywały jaki był kościsty."
- Przecinek przed jaki.

"-Dlaczego mówisz o niej jak o przedmiocie badań."
- To pytanie, więc skąd ta kropka?

"Po prostu nie wiemy czy jest Zerafinem i tak mówi Ursyn"
- Jedno z drugim kompletnie się nie wiąże, rozbij to na zdania. Przecinek przed czy.

"(...) jakby chciał sprawdzić czy moja (...)"
- Przecinek przed czy.

"(...) rzucił Kamil znikając za jaśminem."
- Przecinek przed imiesłowem.

"(...) dobrego wzroku po prze mianie (...)"
- Przemianie.

"Przetarłam oczy, minęła chwila zanim przyzwyczaiłam się do ciemności, dobrego wzroku po prze mianie niestety nie dostałam."
- Zobacz, jak dziwacznie konstruujesz zdania. To wypowiedzenie składa się z czterech orzeczeń, a jest przecież tak krótkie.

"Siedziała pochylona do przodu i ukryła twarz w dłoniach."
- Siedziała (forma niedokonana), ukryła (forma dokonana). To się gryzie.

"(...) nie mogłam zobaczyć w jakim jest nastroju."
- Przecinek przed w jakim.

"Opowiem Ci wszystko zaraz (...)"
- A to koleżanka pisze list?

"Nie uwierzysz co się stało!"
- Przecinek przed co. Poza tym, w tym pokoju były chyba dwie osoby, prawda? To trochę niekulturalne ze strony Mai, że zwróciła się tylko do jednej z nich.

"-No co? Już czekam na jedną relację od Dośki, która się myje."
- Aa, no tak. Szkoda tylko, że we wcześniejszym akapicie pisałaś, że Dominika już wyszła z łazienki. Czyżby mogła być tam, a jednocześnie w sypialni, nieobecna duchem? Czary, no czary!

"Mówię Ci przeżyłam tako szok!"
- LIST, NO LIST. Przecinek po ci. Tako? Tako? Tako? Nieee, chyba nie.

"Chciałam was przeprosić (...)"
- A tutaj już piszesz z małej litery, mimo że zwracasz się do czytelników. Kultura wymaga napisanie zwrotu grzecznościowego z wielkiej litery.

"Chciałam was przeprosić za zaległości i poślizg z dodaniem tego rozdziału. Jestem chora, więc dodaję go dopiero dzisiaj. Chciałam wam (...)"
- Chciałam, chciałam; Wam.


Rozdział ósmy

 "Analizowałam ile rzeczy spotkało mnie w zaledwie, niecałe dwadzieścia cztery godziny"
- Jest niecałe, nie musisz dodawać tego zaledwie, dziwnie to wygląda. Przecinek przed ile.

 "Musimy się dowiedzieć kto je zmienił (...)"
- Przecinek przed kto.

"Bo Ursyn ją zmieniła (...)"
- Zmieniła? A Ursyn nie jest przypadkiem chłopakiem?

"(...) że coś jest z nim, nie tak (...)"
- Po co tutaj ten przecinek?

"Nie znam do zbyt dobrze."
- Go.

"(...) odpowiedziałam po chwili Dominika."
- Przeczytaj to. Po prostu to przeczytaj.

"Właśnie co chciałyście mi powiedzieć?"
- Bez przecinka po właśnie ma to zerowy sens.

"Nigdy nie będe (...)"
- Będę.

"-A ty Dośka?"
- Przecinek przed imieniem.

"Rozumiecie!"
- To pytanie, wykrzyknienie czy stwierdzenie?

"Pod koniec roku jak test."
- Jak test. Jak? A gdzie orzeczenie?

"Oto Twój wykaz (...)"
- Liścik, no liścik!

"Przed oczami, mignęła mi twarz Anabelli (...)"
- Bez przecinka.

"Po paru sekundach, zorientowałam się (...)"
- Bez przecinka.

"(...) kiedy zobaczyłam buzie Mai (...)"
- Buzie... Buzię jak już. No ale... Buzię?

"(...) przez, właściwie nie wiedziałam przez kogo (...)"
- Jeśli już chcesz uzyskać taki efekt, postaw na wielokropek, a nie na przecinek.

"(...) mimo że pierwszy trening miała o ósmej (...)"
- Miałam.

"Zaraz, zapomniałam, że w tym wierszu zdrajca ma czarne oczy i włosy, więc to nie jest Dymitr, bo mimo to, że jest łysy, więc nie wiem jakie są naprawdę jego włosy, to oczy on ma szare."
- Wiesz, ja naprawdę bardzo się staram to zrozumieć, ale załamałam w pewnym momencie ręce.

"(...) jednym słowiem."
- Słowiem?

"(...) zaśmiała się ponurojednym słowiem.."
- Jak można zaśmiać się słowem? Poza tym - zjedzona spacja, ucięta kropka i literówka. Wysłałam nawet ten fragment Pornografii, na co ona odpowiedziała, że "parsknęła kryptośmiechourojeniem". Nie muszę chyba niczego więcej dodawać.

"(...) ale tak tylko powiedziłam."
- Jak ja się z czymś nie zgadzam to raczej tego nie powtarzam, ale może jestem jakimś ewenementem. Powiedziałam.

"(...) w pokoju z Anbellą (...)"
- Anabellą.

"Do tej pory nie wiem kim był ten chłopak."
- Przecinek przed kim.

"Kim byłam? Była uczennicą drugiej gimnazjum."
- Byłą jak już. Jest tutaj jednak powtórzenie, możesz usunąć równie dobrze to słowo.

"(...) brała udział w różnych konkursach polonistycznych."
- Brałam.

"Patrz, tu mieszka Euzebia, Zenobia, Inga i Aurelia, są na liście. Wchodzimy!"
- Ni z tego, ni z owego zmieniasz temat. To wygląda trochę nienaturalnie.

"Dwie blondynki, brunetka i ruda- to musiała być mieszanka wybuchowa."
- Niby dlaczego? Jak kolor włosów ma się do charakteru?

"(...) opadającymi na ramiona, grubymi likami to Zenobia."
- Liki? Co to liki?

"Ciekawe co my będziemy robiły całą noc z nimi."
- Przecinek przed co.

"Przez głowę przeszły mi miliony myśli o tym, co mogło się stać."
- O to, co mogło się stać.

"(...) nie patrząc czy idę za nim."
- Przecinek przed czy.

"Gdyby okazało się, że Anabella jest tą wspólniczką zdrajcy i odkryłaby, że to ja ich podsłuchiwałam. Miałabym ogromne kłopoty."
- To drugie zdanie, stojąc w takiej postaci, brzmi bezsensownie. Powinno być połączone z poprzednim.

"Mogłabym zniknąć od tak (...)"
- Ot tak...

"(...) i byłoby jakbym nigdy nie istniała."
- I byłoby tak, jakbym nigdy nie istniała.


Rozdział dziewiąty

"(...) w którym jedynymi meblami było biurko i krzesło, które (...)"
- Które, którym.

"(...) wyjęła biała kartkę (...)"
- Białą.

"(...) ale teorii będziesz musiała nauczyć się sama, ale (...)"
- Ale, ale.

"Wejdź Maksymilianie!"
- Wejdź Maksymilianie!

"Walczą choć
Nie istnieją."
- Przecinek przed choć.

"Pokazywał po prostu jaka jest rola Zafirów."
- Przecinek przed jaka.

"(...) nie widziałam w nich nic znajomego (...)"
- Niczego znajomego.

"Uniósł kąciki ust, nie poruszając przy tym żadnym mięśniem twarzy (...)"
- Uniesienie kącików ust zawsze wiąże się z poruszeniem mięśni twarzy, więc co miałaś na myśli?

"-Co tam."
- To chyba pytanie, czyż nie?

"Za dobrze cię znam mój drogi (...)"
- Przecinek przed mój drogi.

"Przemyśl czy naprawdę nie można mi zaufać i powiedzieć co się dzieje!"
- Przecinki przed czy i co.

"Nie wiedziałam czemu jego brak zainteresowania wywołam u mnie, aż taki napad złości."
- Nie wiedziałam, czemu jego brak zainteresowania wywołał u mnie aż taki napad złości.

"(...) miliony pomysłów na minutę, na to co moglibyśmy robić."
- Przesuń przecinek o dwa wyrazy w prawo.

"Chciałam powiedzieć wszystko Anabelli. Musiała wiedzieć wszystko (...)"
- Wszystko, wszystko. Zrozumiałam za pierwszym razem.

"(...) więc wyszłam zamykając cicho drzwi."
- Przecinek przed imiesłowem.

"Królowa całowała się z moim, przyszłym korepetytorem (...)"
- Po co ten przecinek?

"(...) wpadła pewna, nierealna myśl."
- Bez przecinka.

"(...) jej jednak wyobrazić jako królową ."
- Po co ta spacja? Jako królowej.

      Musisz poćwiczyć zasady interpunkcyjne. To u Ciebie kuleje, słowo daję. Językowo też bywa różnie, błędy ortograficzne czasami występują. Słowem? Nie jest zachwycająco. Niektóre rozdziały wyglądają dość dobrze, ale inne naprawdę wymagają gruntownych zmian. Ile razy sprawdzasz tekst przed publikacją? Szperasz czasem w słowniku? Szukasz odpowiedzi w Google? Pytasz innych o zapis jakiegoś słowa bądź zdania? Jeśli nie... Chyba powinnaś.

7,5/15


5. Bohaterowie

      Wprowadziłaś ich naprawdę wielu. Założyłam, że główną postacią jest Lena. Nim zdążyłam ją dobrze poznać, przeskoczyłaś do przedstawiania reszty dziewczyn. I tak w kółko, i w kółko, i znowu. Sama już nie wiem, co jest tutaj wątkiem przewodnim. 
      Nie sądzisz, że powinnaś skupić się na kreowaniu charakterów swoich postaci zanim zaczniesz opisywać miliony aspektów ich życia? Tylko kilka cech zdążyłam skojarzyć i przyporządkować imionom bohaterów. W większości są oni bezwyrazowi, pozbawieni osobowości. Popracuj nad tym, proszę. To ważne, by wiedzieć, o kim się czyta. Pozwoli to np. lepiej przewidywać zachowania danych osób w różnych wydarzeniach, a to gwarantuje dobrą zabawę podczas czytania. Póki co brakuje takich charakterystycznych zalet i wad. Chciałabym łączyć postacie ze sposobem bycia. I chyba nie tylko ja. Nadal utrzymuję, że wszystkiemu winna jest narracja. Ciągłe zmienianie narratora powoduje zagubienie w akcji i nieoczekiwane zwroty w nieodpowiednich kierunkach. A biedni bohaterowie giną gdzieś w tle.
       PS Kim jest Believe, o której pisałaś w prologu? Potem jakoś mi umknęła...

3/7


6. Ramki

       Zajrzyjmy do kart.
        - Strona główna - kiedyś byłam przeciwna, teraz uważam, że to dość pomocne.
    - Linki - wszystko okej, pogrupowałaś je i w ogóle, ale dlaczego nie zastosowałaś chociaż linijki oddzielenia między nimi? Wystarczyłoby kliknąć enter, a grupy byłyby jasno wyodrębnione i estetyczne.
     - Kontakt - radziłabym zastosować schludniejszy zapis. Tutaj nie idzie się połapać. Spacje, entery, kursywa, pogrubienie itp. nie gryzą!
        - Spam - śmietnik. Jestem jak najbardziej za.
    - Bohaterowie - poczytałam, poczytałam i... jestem zawiedziona. Wszystko to czytelnik powinien wiedzieć z treści opowiadania. Autor ma kreować bohaterów, a nie zakładać ściągi w postaci zakładek. Widziałaś kiedyś coś takiego w jakiejkolwiek dobrej książce? Oczywiście, że nie. To dla mnie nieco idiotyczny wymysł, na dodatek zupełnie niepotrzebny. Poza tym - po co podajesz imiona bohaterów, skoro piszesz potem tylko "dowiecie się wkrótce"? Nie lepiej nie pisać niczego?
      - Pytania - na blogu prywatnym równie dobrze można je składać pod notkami, ale jeśli pasuje Ci taka forma - nie mam uwag.
      - Spis treści - pomocny w przypadku braku szerokiej listy, wygodniejszy od archiwum. Pokusiłabym się o wstawienie go na stronę główną, ale to już Twoja decyzja. Tak byłoby po prostu wygodniej - tym bardziej, że nie na wszystkich komputerach wyświetlają się całe karty. Niektórzy nie mają dostępu do spisu (informacja potwierdzona, sprawdzałam na kilku przykładach).
     Przyszła pora na resztę ramek.
     -  Translate - naprawdę nie sądzę, by to było tutaj potrzebne.
     - Statystyka - ta forma najbardziej mi odpowiada, osobiście zawsze ją wybieram.
    - Archiwum bloga - po co Ci archiwum (które jest na dodatek niewygodne w użyciu), skoro masz spis treści?
     - Obserwatorzy.
     Wszystko ładnie, pięknie, ale w kartach brakuje estetyki, a na stronie głównej obecne są tak zwane zapchajdziury. Ponadto... Brak podstrony o autorce daje się we znaki. Lubię wiedzieć, z kim mam do czynienia. Wielu znanych mi blogerów również.

2,5/5


7. Punkty dodatkowe


     Kusi mnie, by odjąć Ci punkty za tę blokującą rozwój pisarski narrację, ale się powstrzymam. Wystarczająco wiele razy już o tym wspominałam.

Zero.


Zdobyłaś 45/86 pkt.
Ocena: dostateczny (3)


      Moim zdaniem ta ocena odzwierciedla aktualny poziom, jaki reprezentuje Twój blog. Masz potencjał, ale musisz skupić się na rozwoju swojego stylu pisarskiego. Według mnie najlepiej rozwija narracja trzecioosobowa. Jeśli nie chcesz rzucać się na głęboką wodę, postaw na pisanie w pierwszej osobie, ale porzuć posiadanie kilku narratorów.


Mam taki za*CENSORED* w szkole, że zdziwię się, jeżeli tej jesieni dam radę wyrobić normę. Na gwałt poszukuję nowych Oceniających - jeżeli kogoś znacie lub jesteście chętni, zapraszam do REKRUTACJI. ;)


PS Akapity mogą szaleć.

16 komentarzy:

  1. Adres to wers piosenki ;) Dziękuję za ocenę i spróbuję zastosować się do sugestii. Wiersze są moje. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, już wiem. Pornografia mnie oświeciła. Z tą uwagą, że o ile w piosence może mieć to sens, o tyle wyrwane z kontekstu... No, już niekoniecznie.

      Usuń
    2. Chodziło o "Coś było niczym", z tego co ja wiem :)

      Usuń
    3. Miałam napisać "byłoby" :) "Coś byłoby niczym. :)

      Usuń
  2. Być może, lecz to "would" trochę myli...

    OdpowiedzUsuń
  3. adres nawet wyrwany z kontekstu ma sens. "Coś mogłoby być niczym". Nie wiem jak to brzmi w kontekście tekstu, ale na pewno nie zakwalifikowałabym tej frazy jako coś, co sensu nie ma.
    Would jest zupełnie na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  4. " Something would be nothing... Postanowiłam pobawić się w translator. Popatrz, co mi wyszło: coś, co byłoby w tym nic. Głupota, idiotyzm, bezsens. Co sobie pomyśli laik w temacie angielskiego wpisujący sobie to niewinne sformułowanie w Tłumacza Google? W dosłownym przekładzie oznacza to coś, by być niczym. Nadal nie ma dla mnie żadnego przesłania. Może coś byłoby niczym? Sens? Nie wykryto. Możliwe, że ja po prostu nie łapię Twojego dogłębnie (bardzo, bardzo dogłębnie) ukrytego przekazu, czy zatem mogłabyś, droga Autorko, ukazać go moim oczom?"

    Bardzo chcecie kaktusa, nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio tez mam takie wrażenie...

      Usuń
    2. Powiało grozą... Shibuya drży ze strachu niczym Snape na widok szamponu. Niedługo kaktusowy ogródek będziemy mieli xD.

      Dafne, odpisałam.

      Usuń
    3. Chodzi tylko o to, żebyście spojrzeli na swoje oceny z innej strony...

      Usuń
    4. No patrz, a mnie się wydawało, że Kaktus i różne analizatornie opowiadań są głównie po to, by tłum mógł się pośmiać. Większość autorów zanalizowanych tekstów raczej nie wykazuje poprawy. Albo dalej robią te same błędy, albo kasują bloga. Dlatego jakoś nie widzę sensu w prowadzeniu analizatorni, jeśli głównym celem jest to, by autorzy felernych ocen/opowiadań się poprawili. Serio, nie szkoda wam czasu na pisanie ocen z myślą, że na 90% zostanie ona olana? Chyba, że faktycznie jest ona pisana po to, by inni pośmiali się z "blogaska".

      Nie zrozum mnie źle, nie jestem jakąś zakochaną w swoim tekście autoreczką. Jeśli Kaktus lub ktoś inny ma coś do powiedzenia na temat moich ocen, proszę bardzo: ocena 771. Zawsze lepiej dowiedzieć się co się robi źle na starcie.

      Usuń
    5. No dobrze, ale serio nie widzisz, że coś z tym fragmentem jest nie tak?

      Usuń
    6. A czy ja napisałam, że w tym fragmencie wszystko gra? Czy, w którymś momencie broniłam oceny Dafne? Myślę, że nie potrzebuje adwokata i sama potrafi się wypowiedzieć w sprawie swojej oceny, jeśli uzna to za stosowne.
      Po prostu rozbawiło mnie to straszenie kaktusem, które odnosiło się chyba do całej ocenialni (więc i do mnie). Przynajmniej na to wskazuje liczba mnoga w wypowiedzi Prezydenta Internetu Q.

      Rany, jaka ja dzisiaj aktywna.

      Usuń
    7. Wczułam się w tym miejscu w rolę przypadkowego gościa. Popytałam kilka osób i w początkowych momentach to wyrażenie nie przejawia szczególnych wartości językowych. Jak mówi nazwa punktu - jest to pierwsze wrażenie. I ja właśnie takie w tym miejscu wyraziłam. Nie widzę problemu, to tylko własne rozmyślania nad adresem.

      Usuń
    8. PS Po głębszej analizie (tj. gdzieś w połowie oceny) adres faktycznie zyskał dla mnie sens. Jednakże pierwsze wrażenie raz napisane nie powinno być zmieniane - w końcu jest pierwszym wrażeniem. Chyba że to ja źle interpretuję ideę tego punktu.

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń