poniedziałek, 13 stycznia 2014

[628] http://teoria-wiecznosci.blogspot.com/

Adres bloga: Teoria wieczności
Autorka: Nidabe
Oceniający: Gnome


Muszę się przyznać, że trochę olałem sobie ocenianie - zwłaszcza w czasie świątecznego tygodnia. Odwlekałem pisanie oceny i odwlekałem, aż w końcu pomyślałem, że lepiej nie lenić się na początku nowego roku, tylko od razu zabrać się do roboty. 
Tym razem postawiłem na ocenę nieszablonową - z góry chciałbym uprzedzić, że jest to moja pierwsza taka ocena, dlatego też przepraszam, że eksperymentuję właśnie na Twoim blogu. Postanowiłem wypróbować swoje siły w takiej formie oceniania właśnie przy nim, ponieważ uznałem, że rozwodzenie się nad szatą graficzną i zakładkami w tym przypadku byłoby po prostu bezcelowe. Szablon bowiem jest tak piękny, że na dobrą sprawę nie trzeba niczego poprawiać.
"Teoria wieczności" kojarzy mi się - nie wiedzieć czemu - z pewnym amerykańskim serialem, a mianowicie "Teorią Wielkiego Podrywu". Osobiście nie preferuję seriali komediowych z denerwującym śmiechem z offu, którego obecność w sitcomach od zawsze mnie nurtowała. Serialu więc nie oglądałem, ale w mojej pamięci utknął mi jego tytuł (kurczę, płynę w przeciwnym kierunku). Być może  "teoria" zawarta w adresie spoiła jakoś te dwie myśli. W każdym razie wątpię, by Twoje opowiadanie miało charakter humorystyczny, bo a) tytuł Bloga jest niebanalny i nie wydaje mi się, by w opowiadaniu znalazło się miejsce na durny amerykański humor b) szablon jest zdecydowanie zbyt mroczny na takie błahostki.
Skupmy się teraz na drugim członie w adresie - "wieczności". Wieczność to synonim ciągłości, ale też i nieśmiertelności - być może w Twoim opowiadaniu znajdę trochę fantasy? Posunę się dalej tym krokiem i rzucę przypuszczeniem, że tym razem nie będzie żadnych wampirów, wilkołaków czy czarodziejów, znajdą się natomiast anioły lub demony, bowiem myślę, że nie bez przyczyny w nagłówku widnieje dziewczyna z czarnymi skrzydłami. Oczywiście są to jedynie domysły, a szablon mogłaś wybrać równie dobrze, bo takie było Twoje widzimisię.
Na chwilę obecną moje pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne.

Przejdźmy teraz do najważniejszej części oceny, czyli do treści

Prolog

Zaserwowany przez Ciebie prolog ma w sobie naprawdę dużo podniosłości jak na tak małą ilość tekstu. Pełno w nim wyszukanych metafor, nad którymi - tak sądzę - niekrótko główkowałaś.Wszyscy wychwalają zdanie "Nie było nic, a nic było wszystkim.", z którego faktycznie możesz być dumna.  Zgodzę się tu z komentarzami pod tekstem - patos utrzymany w tym fragmencie jest dosyć ciężki, dlatego myślę, że nie trzeba tutaj aż tak bardzo przedobrzać - czytelnik może czuć się zbyt... przytłoczony. Przeczytałem prolog naprawdę wiele razy i nadal nic mi się nie rozjaśniło, mimo to intryguje mnie dalsza część historii.


Zbyt równa walka trwała i powrót homeostazy nie wydawał się bliski.
Zastanawia mnie obecność słowa "homeostaza" w prologu - myślę, że to słowo jest zbyt...encyklopedyczne na tak poetycki i wzniosły tekst. Rozumiem jednak, że niełatwo jest znaleźć odpowiednie słówko zastępujące ten wyraz (jako że wcześniej użyłaś zwrotu "równa walka"). Niemniej jednak nie warto mieszać tych dwóch stylów. Skoro zaczęłaś w artystycznym, nie możesz skończyć na naukowym.

Rozdział 1

Ludzkość zawsze lubiła wierzyć w nieprawdopodobne. (...). Można nawet stwierdzić, że to, w co wierzą, określa wprost skąd oraz kim są
Najpierw ona, potem oni? To jak w końcu?

Więcej niedopatrzeń nie udało mi się znaleźć, co oczywiście odbieram jako coś pozytywnego. W tym rozdziale zdecydowanie przeważał opis kosztem akcji i dialogów (znalazła się tylko jedna malutka kwestia marynarza, z wydarzeń natomiast wyszczególniłaś jedynie jego pojawienie się na weselu). Fajnie, że wprowadzasz czytelnika do świata, który próbujesz wykreować w opowiadaniu, jednak myślę, że dobrze byłoby wpleść tam dialogi i wydarzenia (chociażby opisać sytuację na jachcie przed pojawieniem się mężczyzny) - dzięki kontrastowi można by silniej zaakcentować powagę sytuacji, przechodząc z lekkich rozmów gości weselnych do wprawiającego w osłupienie majaczenia marynarza.
Zauważyłem, że każdy akapit jakoś się ze sobą wiąże, co również uznaję jako pozytyw. Zaczynasz wprowadzeniem, które skłania do myślenia, potem serwujesz opisy wyspy i istot - niewątpliwie bardzo szczegółowe i wyczerpujące, jednak zbite w jedną masę są ciężkie do strawienia. Myślę, że pokrojenie tego dużego akapitu na mniejsze powinno temu zaradzić.

Rozdział 2

Szybko odnaleźli wspólny język z rodowitymi Chorwatami, przejmując od nich liczne zwyczaje. (...)
Grzesiek wraz z trzydziestoletnim sąsiadem Antem doskonalił sztukę wyrabiania miejscowych ciemnych win i miodu
Doskonalili, jak już. Chyba że miałaś na myśli to, że tylko Grześ doskonalił tę sztukę - w takim przypadku fajnie byłoby dodać zwrot "pod okiem Antema". 
Miejscem akcji jest Chorwacja, dlatego dziwi mnie tutaj polskie imię. Raczej wątpię, by Grześ był Chorwatem (o czym świadczą słowa "nowa ojczyzna" z kolejnego cytatu), a ty piszesz, że szybko się zbratali z mieszkańcami wyspy. Nie byłoby to dziwne, gdybyś wspomniała o tym, że gdzieś Grzegorz i jego żona języka się nauczyli - bo o nawiązywaniu kontaktu bez znajomości języka mowy nie ma. Można by się tu podeprzeć super-popularnym językiem angielskim, jednak jako że tworzysz taką otoczkę tajemnicy, nie sądzę, by miejscowi wierzący w stare legendy i mity mieli aż tak mocną styczność z jakimkolwiek językiem obcym. W końcu ta wyspa wydaje się być oderwana od świata. 

Zaręczeni sobie i nowej ojczyźnie już od pierwszego przyjazdu, postanowili pobrać się, gdy tylko uda im się zadomowić w nowej rezydencji
Zastanawiam się nad znaczeniem tych słów. Czyli jak, zaręczyli się z nową ojczyzną?  Zwykle można zaręczyć się z jedną osobą. Gramatycznie też nie jest dobrze - można zaręczyć się z kimś, a nie komuś. 
Wcześniej pisałaś, że młodej parze udało "kupić się niewielki dom na południu wyspy", co raczej kłóci się ze wzmianką o tej rezydencji. Kiedy słyszę słowo "rezydencja", moim pierwszym skojarzeniem jest jakiś pałac lub budynek zbliżony wyglądem do pałacu.

(...)przez co starannie zaplanowana uroczystość stałą się(...) - stała się



Mąż często ruszał w ślad za nią, namawiał do powrotu w objęcia Morfeusza. (...)Przytomniała wraz z pojawieniem się na widnokręgu jasnej kuli.

Chciałbym przy tym fragmencie zwrócić uwagę na Twoje słownictwo. Znowu mamy do czynienia z sytuacją z prologu, czyli dosyć poetyckim i wyszukanym słownictwem. Przymknąłbym na to oko, gdyby nie były one pisane tak... na siłę. Czasem odnoszę wrażenie, że wstawiasz te dziwaczne sformułowania tak z braku laku. W niektórych miejscach jest to niepotrzebne, uwierz. 

Odebrała od męża naczynie w geście toastu.
Myślę, że nie warto tu udziwniać, dlatego w miejsce podkreślonego wyrazu proponuję wstawić "kieliszek".

Na powrót zdecydowali się dopiero, kiedy złota kula wyraźnie zbliżała się ku zachodowi.
Podobnie jak wcześniej, myślę, że można zastąpić to wyrażenie "słońcem".

Zaczynasz ten rozdział od nawiązania do wydarzeń sprzed dziwnej sytuacji z wesela, co jest całkiem dobrym zabiegiem - nie mamy tu do czynienia z byle jaką parą młodą, która akurat świętowała swój ślub, kiedy jakiś stary człowiek się napatoczył i zaczął ględzić o czymś kompletnie wypranym z sensu. Tworzysz im przeszłość. 
Podobnie jak w rozdziale pierwszym, tutaj również przeważają opisy, czy to domu, czy to wyglądu bohaterów. Tym razem znalazło się miejsce na krótkie dialogi, które warto jednak odrobinę rozszerzyć - główni bohaterowie są dopiero po ślubie, a ich kwestie są takie... sztuczne i suche. Brakuje między nimi chemii, która - przynajmniej na początku ich związku - nie powinna wyparować. Po lekturze tego rozdziału można by twierdzić, że większymi uczuciami Nadia darzy jacht, niż swojego męża.
Zastanawia mnie też, kto jako prezent ślubny daje parze młodej jacht. Musi to być jakiś bogacz, goście mogli też zrobić zrzutę na kupno statku, niemniej jednak żadnej wiadomości odnośnie tego nie ma.
Za to końcówka niezła, można świetnie pociągnąć ją w następnej części. Na razie mam pewne podejrzenia odnośnie wydarzeń w kolejnym rozdziale, a moje przypuszczenia nasilają się po przeczytaniu Twojego komentarza. No nic, jedziemy dalej.

Rozdział 3

Boso dotarł do nadmorskiej ulicy. Błąkał się po miasteczku, mając nadzieję na odnalezienie żony.

Pewnie zastanawiasz się, po kiego grzyba ruszam ten fragment. Otóż wydaje mi się, że trochę po macoszemu potraktowałaś opis miasteczka. Nie mówię tu teraz, że masz sypać nazwami ulic jak z kapelusza i krok po kroku opisywać każdy budynek, jednak w porównaniu z resztą opisów zawartych w tym rozdziale ta skromność akurat zwróciła moją uwagę. 

(...)która może miała za chwile(...) - chwilę 

Oszołomiła go ta lekkość, beztroska osoby, która może miała za chwile przekazać mu w jak złym stanie jest Nadia.
Z tego co wiem, informacje o stanie zdrowia pacjenta lub jego śmierci udziela lekarz. Jest tak przynajmniej w Polsce, być może w Chorwacji obowiązują inne przepisy. 

Zgodzę się tu z komentarzem pod rozdziałem - początek faktycznie jest zbyt ciężki. Metafory metaforami, jednak nie wolno z nimi przedobrzać - tekst może stać się wówczas niezrozumiały. Cieszy mnie to nasilenie uczuć Grześka, który naprawdę przejął się zaginięciem żony. Zgrabnie ujęłaś jego uczucia. Nie dopuszczał do siebie myśli, że Nadia może nie żyć, i to nie jest oczywiście błąd. Moja prognoza była słuszna i udało Ci się dobrze rozwinąć końcówkę poprzedniego rozdziału. Zobaczymy, co będzie dalej. 

Rozdział 4

Postanowił przywitać się z niechcianym gościem zmęczeniem, złością i jednoznacznie pożegnać go, zatrzaskując drzwi.
Nie wydaje mi się, żeby możliwym było przywitanie kogoś zmęczeniem.

 Jego mózg postanowił uruchomić choć cześć(...) - część


 – To może zrobić ci herbaty?... Czy może lepiej soku… Albo kawy. Musisz być zmęczona. – Powoli próbował wycofać się w kierunku kuchni.

Ta wypowiedź jest nieco chaotyczna. To tak, jakby najpierw gadał o pogodzie, a potem przeszedł do opowiadania o ulubionej książce. 

Na pewno nie przeoczył by jej nikt, słuchający wcześniej przez kilkadziesiąt lat jego silnych(...)
Usuń przecinek, ponieważ imiesłów przymiotnikowy jest tu bezpośrednio powiązany z pierwszą częścią zdania.

Może żyła, przetrwała. Lecz myśl o ukochanej, błądzącej wśród lasów, samotnej na niewielkiej wyspie – powodowała pieczenie w piersi.
To dlaczego niczego nie zrobił? Czemu tak szybko się poddał? To całkiem niepodobne do Grzegorza z poprzedniego rozdziału - tamten postawiłby na nogi całe miasto, żeby tylko znaleźć swoją żonę. Ten natomiast woli siedzieć w obrastającym domu i się użalać. 

Mętność jego tęczówek prezentowała okropne szaleństwo.
Mętność i szaleństwo? To się wzajemnie wyklucza.

Zaletą narracji trzecioosobowej jest to, że narrator ma nieograniczoną wiedzę, jego informacje o danej osobie nie są "w ramce", tak jak u narratora pierwszoosobowego, który może wiedzieć coś o kimś do pewnego momentu lub nie wiedzieć nic. Ty doskonale wykorzystujesz potencjał narracji trzecioosobowej, przechodząc z jednego bohatera do drugiego, jak to można było zauważyć z przejściem z opisu uczuć Grzegorza do pochylenia się nad stanem wewnętrznym jego siostry. 
Co do Anny, zastanawia mnie to, skąd dowiedziała się od zaginięciu Nadii - wiem, że to nieszczególnie ważna informacja, jednak warto o takich drobiażdżkach pamiętać. Ogólnie martwi mnie trochę to, iż nie opisałaś tego, jakie uczucia wywołało u niej zniknięcie szwagierki. Chciałbym tu powrócić jeszcze do sceny weselnej - fajnie byłoby skupić się na gościach, bo w tej scenie wyszczególniłaś jedynie parę młodą i marynarza.

Rozdział 5

Zszarzała, pozbawiona swej szlachetności, biel(...)
Usuń przecinek; nie musisz robić z tego wtrącenia.

Krajobrazy przesuwały się niespiesznie; one, jak i sylwetki bezbarwnych ludzi pozbawionych twarzy, pojawiały(...)
Tutaj natomiast przecinek jest konieczny. 

Unosiła się w chmurze
A nie przypadkiem "na chmurze"?

Przyjaciel Zagubienie postanowił ją odwiedzić.
Za dużo niepotrzebnego patosu.

W końcu powróciłaś do Nadii - zostawiłaś ją samą na dwa rozdziały, dlatego jako czytelnik gotowałem się z nerwów i czekałem na rozwiązanie najważniejszej do tej pory zagadki - co się z nią stało? Właściwie nie do końca wiadomo, cóż takiego jej się przydarzyło, ale na dobry początek tyle wystarczy.
Dziwi mnie trochę fakt, że kobieta w ogóle nie pomyślała o swoim mężu. Grzesiu tutaj usycha z tęsknoty i zajada się paznokciami ze zmartwień, a ona nic, fruwa sobie w przestworzach. Chociaż opisy spadania wyszły Ci całkiem ładnie - nie zabrakło przy nich emocji, ponadto opisałaś wszystko bardzo realistycznie.
Końcówka wydaje mi się trochę chaotyczna, bowiem przechodzisz szybko z jednego miejsca na drugie. W tym rozdziale zupełnie brak jakichkolwiek kwestii, jednak tu wstawienie dialogu koniecznym nie było - no bo w końcu z kim miała gadać Nadia? 
Znowu za dużo górnolotnych metafor, które - jak sądzę - wpychasz trochę na siłę do opowiadania. A po co to komu?

Rozdział 6

policjant krzyknął do Grześka, obserwującego ich teraz z pokładu Pogwizdu.
Niepotrzebny tu ten przecinek.

– Pamięta pan, dokąd państwo dopłynęli? 
Tutaj natomiast wypadałoby wstawić przecinek.

Dziwi mnie trochę to, że policjanci w ogóle nie pomyśleli o tym, iż Grzegorz mógł zabić swoją żonę. Całkiem nieprawdopodobny ten scenariusz, który przedstawił Grzesiu - płynęli jachtem, nagła burza i trach - żony nie ma. Statek za to - jak zgrabnie zauważyli funkcjonariusze - żadnych uchybień nie ma. Jakim cudem więc zniknęła Nadia? Rozwiązanie powinno nasuwać się samo - z czyjąś pomocą. A kto był na pokładzie oprócz jej i męża? 
Piszesz na początku, że Grzesiek nie był gotowy na rozmowę z siostrą o żonie. Potem jednak nie miał zbytniego problemu przy odpowiadaniu na pytania policjantów. Fakt, wspomniałaś tam o tym, że próbował się opamiętać - wydaje mi się jednak, że jak na tak świeżą sprawę nie powinno mu to tak dobrze pójść.

O dziwo żadnych błędów w rozdziale siódmym nie udało mi się znaleźć, dlatego chciałbym od razu przejść do podsumowania treści
Na początek chciałbym zacząć od języka - piszesz zgrabnie, Twój styl jest zaprawiany poetyckimi zwrotami i wylewającym się strumieniami patosem - sama jednak napisałaś w komentarzu pod którymś z rozdziałów, że ciągnie Cię do podniosłości. Czy to dobrze? Czasem tak, bo niektóre fragmenty ładnie współgrały z resztą. Niekiedy jednak dało się odczuć tę nadwyżkę, dlatego apeluję po raz ostatni, by nie przesadzać z dawką patosu w opowiadaniu. Z samej definicji opowiadanie piszemy prozą - nie mówię tu o kompletnym zrezygnowaniu z poetyckich wstawek, jednak z umiarem. O kolokwializmach nie ma mowy, ale wydaje mi się, że szczególnie nie są potrzebne - w końcu Twoje opowiadanie nie dotyczy dwójki nastolatków, a opowiadasz o dwójce dorosłych ludzi. Budujesz zarówno zdania krótkie, jak i rozwinięte, udało Ci się znaleźć pomiędzy nimi złoty środek. W Twojej historii zdecydowanie przeważa opis, dlatego radzę zająć się konstruowaniem dłuższych dialogów. 
Jeśli chodzi o świat przedstawiony, z opisami nie masz żadnych problemów - każdy przeczytany przeze mnie opis, czy to miejsca, czy uczuć bohatera, był bardzo dobry. Dobrze przedstawiłaś chorwacki krajobraz, widać, że o florze i faunie tego kraju się naczytałaś i nie było to takie pisanie "w ciemno". Wydarzenia składają się w jedną całkiem sensowną całość - widać, że ostatnie rozdziały otworzyły taki kolejny etap w opowiadaniu, w którym znaczącą rolę będzie odgrywać nie świat rzeczywisty, a świat magii i wierzeń. Akcja przebiega dosyć spokojnie, w niektórych momentach trochę ją przyspieszasz, jednak obrane przez Ciebie tempo nie jest złe - lepiej powoli dochodzić do celu, niż zbytnio się spieszyć. Bardzo ciekawi mnie ciąg dalszy historii, dlatego z niecierpliwością będę wyczekiwał kolejnych części. 
Co do oryginalności, osobiście z opowiadaniami poruszającymi tematy wierzeń, magii  i mitów się spotkałem, nie znalazłem jednak do tej pory historii, która byłaby umiejscowiona w Chorwacji. Trudno ocenić, czy Twoje opowiadanie jest w jakiś sposób niepowtarzalne czy jedyne - na tym etapie jest to wręcz niemożliwe, w końcu dopiero co zaczyna się dziać coś poważniejszego, co mogłoby wyróżnić Twoje opowiadanie na tle innych, dlatego tę kwestię pozostawię nierozwiązaną. Być może jesteś w stanie wyciągnąć z rękawa jakiegoś  asa. 
Kilka słów o wątkach - wszystkie wydają się być dobrze rozwijane. Trochę zabrakło tej otoczki magii i mitycznych wierzeń, jednak wydaje mi się, że odbijesz się w kolejnych rozdziałach, dlatego specjalnie karać za to nie zamierzam. 
Odnośnie bohaterów, jestem w stanie wyróżnić jedynie trzech bohaterów. Czy to dobrze? Wydaje mi się, że nie za bardzo - stoimy w końcu na rozdziale siódmym, myślę, że do tej pory powinno znaleźć się miejsce dla kilka postaci drugoplanowych. Znalazło się oczywiście kilka małych rólek, takich jak pielęgniarka czy policjanci, jednak szybko je porzucasz (A właśnie, co z tym marynarzem?).  Najbardziej skupiasz się na Nadii i Grzegorzu, później jednak na scenę wchodzi kolejna postać, której poświęcasz więcej uwagi - Anna. Co mogę powiedzieć o tej trójce? Dużo i mało zarazem. Z całą pewnością mam poprawnie przedstawiony opis wyglądu każdej postaci, gorzej z ich charakterami - na dobrą sprawę żadną z cech charakteru szczególnie się nie wyróżnili. Wspominasz co nieco o nadmiernej ciekawości Grzegorza, ale to by było na tyle. Ostatni rozdział zapowiada wprowadzenie kilku innych ważnych postaci, dlatego tutaj również nie wydaję pełnego osądu. 
Na chwilę obecną chciałbym wystawić Ci ocenę bardzo dobrą minus, bo ogólnie rzecz biorąc jest naprawdę dobrze. Chciałbym Cię szczególnie nagrodzić za nastrój panujący w opku.

6 komentarzy:

  1. Ooo, Gnomiak debiutuje w dziedzinie ocen nieszablonowych! :D No, no...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem fajna zabawa z tymi nieszablonówkami. Zastanawiam się, czy przypadkiem nie pisać tak ocen przy opkach na stałe. No nic, popytam się autorów.

      Usuń
    2. Sama nie wiem, nigdy nie próbowałam. Jakoś mnie nie ciągnęło. Hm...

      Usuń
    3. Ja podziwiam takie ocenianie, bo osobiście nie potrafiłabym pisać nieszablonowo, ale fajnie, że na Shiibuyi panuje różnorodność i są oceniający, którzy potrafią to robić :)
      Sumowanie punktów pod koniec oceny sprawia mi przyjemność, chyba tego najbardziej brakowałoby mi przy nieszablonówce, zawsze pod koniec jestem ciekawa wyniku końcowego, wchodząc na kryteria i sprawdzając od jakiego progu jakie są oceny :)

      Usuń
  2. Dobry, dziękować bardzo. Tym bardziej, że to pierwsza ocenka, którą udało mi się uzyskać. Literówki i przecineczki sobie popoprawiałam. Mimo sprawdzania przez dwie pary oczu - zawsze coś umknie.
    Humor, i takie tam, powinien pojawić się, jak tylko wprowadzę odpowiednie postaci ;) Tak, zrobi ich się zaraz troszkę więcej.

    a nie było czegoś takiego, że hm... jakby używając słowa "zaręczyć" w ociupinkę innym znaczeniu... "Zaręczam panu swoją córkę." (tak troszkę niedzisiejszo), "Zaręczam ci, że wszystko pójdzie jak z płatka!" Choć nie wiem czy to załatwia sprawę... Jakby Grzegorz jest zaręczony Nadii w sensie pewny, oddany itp. i vice versa.

    W niektórych miejscach wstawiam te "dziwne sformułowania" by pozbyć się powtórzeń xD No i cóż, mogą czasem wyglądać nieco dziwnie, ale dopóki przy którymś 'świeżym czytaniu' nie wpadnę na lepszy pomysł wybrnięcia z sytuacji - cóż zrobisz?

    "większymi uczuciami Nadia darzy jacht, niż swojego męża." Przepraszam, ale w tym momencie nasunął mi się pomysł na... alternatywny tekst. Zgoła o nieco innej naturze xD
    Kurcze, wiem, że z dialogami średnio. Chyba muszę wpić się w jakieś porządne romansidła, żeby ci bohaterowie troszkę jednak się kochali. Bo narazie nawet mnie się wydaje, że Grzesiu bardziej kocha żonę niż ona jego... To, że ona nie bardzo nawet wie jak się nazywa, gdzie góra, a gdzie dół - to już inna bajka.

    W rozdziale 3. jest taki... brak (bądźmy szczerzy), gdyż usiłowałam przedstawić wydarzenia w pewnym sensie z perspektywy bohatera. A on raczej w tym momencie nie poświęcał zbytniej uwagi urokom miasta.

    Ale ta pielęgniarko-recepcjonistka mogła chyba powiedzieć mu, czy Nadia w ogóle w tym szpitalu się znajduje. I właśnie o taką informację chodziło. Jest - mamy jakiś stabilny punkt odniesienia z serii: chora/zdrowa/martwa; nie ma - wracamy do punktu wyjścia.

    "To zabawne, jak ludzki umysł potrafią zająć tak prozaiczne rzecz" tu się będę kłócić. Rzeczy potrafią zająć umysł. ->tak brzmi to zdanie w prostszej wersji.

    On jest ciągle w szoku, ledwo przytomny i w ogóle - jego wypowiedź ma być chaotyczna ;)

    "Co do Anny, zastanawia mnie to, skąd dowiedziała się o[d] zaginięciu Nadii" Od policjantów. Przedostatni akapit 3. rozdziału: "a sam postanowił poinformować jego rodzinę, prosząc o przyjazd. "
    Odczucia Anny wobec Nadii... Miały być dość neutralne. Nie ma o nich zbyt wiele, bo Anna jest przejęta bratem, a nie jakąś jego żoną. Nie myśli o tym, więc narracja tam nie idzie ;) Choć rozważę dorzucenie tego.

    W 6. rozdziale mamy akcja rozgrywa się już jakieś kilka dobrych dni później. Na początku rozdziału padło, że został troszkę naszprycowany ziółkami i innymi takimi na uspokojenie.
    Szczerze mówiąc, nie pomyślałam nawet o tym, żeby zaczęli go podejrzewać... Troszkę chyba za bardzo hm... kazałam wszystkim wierzyć w te ich ludowe "brednie". Ale dziękuję za ciekawy trop ;)

    "powinno znaleźć się miejsce dla kilka postaci"

    Troszkę rozczarował mnie brak opinii na temat siódemki i podstron (to mogę bardziej zrozumieć, bo treść, to treść). Specjalnie śpieszyłam się z publikacją, żeby zdążyć przed oceną, a tu i tak tylko jedno zdanie na jego temat. Może jakieś małe uzupełnienie? ;)

    To tyle, jeśli chodzi o moje uwagi. Bardzo dziękuję jeszcze raz za zajęcie się moim patosowym tworzywem i dobre słowa. Wychodzi na to, że nauczyłam się pisać opisy kosztem dialogów... Do czego to doszło.

    Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za komentarz pod oceną.
      Kurczę, za wszystkie niedociągnięcia przepraszam - być może niektórych fragmentów naprawdę nie udało mi się dostatecznie zrozumieć. No nic, mam nadzieję, że moja ocenka jako tako pomogła, a przynajmniej dała do myślenia.
      Jeśli chodzi o rozdział siódmy, mogę spróbować co nieco napisać, ale wydaje mi się, że wszystko jest cacy na tyle, że nie trzeba się rozwodzić na jego temat. Oczywiście postaram się coś od siebie dorzucić i zrobię to pod rozdziałem na Twoim blogu.

      Również pozdrawiam.

      Usuń