Adres bloga: Róża
w potrzasku
Autor bloga: Vivienne Cervantes
Oceniający: Skoiastel
Pierwsze wrażenie
Adres
zawsze pada na pierwszy ogień. Tak jest i tym razem i chyba już do końca mojego
oceniania będzie. Tytuł polski, chwytliwy i łatwy do zapamiętania. Zdecydowanie
brzmi jak tytuł opowiadania – tego jednego jestem pewna i po wejściu na bloga,
już patrząc na sam nagłówek, wiem, że intuicja i tym razem mnie nie zawiodła.
Jeżeli
chodzi o gatunek - to już odgadnąć trudniej, ale gdybym miała strzelać teraz,
kiedy blog już mi się wczytał i moim oczom ukazała się szata graficzna -
skłaniałabym się w stronę romansu. Znów nagłówek mówi sam za siebie, poza tym Róża w potrzasku kojarzy mi się z
kobietą uwięzioną między decyzjami serca a rozumu (lub dwoma przedstawicielami
płci przeciwnej). Nie mogę się doczekać, aż zagłębię się w treść, by dowiedzieć
się, czy trafiłam.
Nie
podoba mi się, że belka jest w języku angielskim. Nie zrozum mnie źle, jestem
zwolenniczką tego języka na blogsferze, ale wyobraź sobie, że trzymasz w dłoni
książkę. Tytuł po polsku, treść po polsku, napis na okładce po angielsku i
dopiski gdzieniegdzie też takie. Albo piszesz w ojczystym, albo wysil się
(jeżeli aż tak lubisz ten język) i stwórz w angielskim całość. Blog ma być jakimś
konkretnym zamysłem, całością, a nie rozsypaną układanką, gdzie każdy puzzel
wypadł z innego pudełka. Poza tym napisy można tłumaczyć, jeżeli bardzo podoba
Ci się ten tekst. Nie znam go, aczkolwiek umieściłaś w odpowiedniej podstronie
informację na jego temat, a to się ceni.
Pozwolę
sobie jeszcze na chwilkę wrócić do samego gatunku. Nigdy osobiście nie pisałam
romansów, szczerze powiedziawszy kojarzą mi się sztampowo, z bardzo oklepanymi
wzorcami, dlatego byłabym zadowolona, gdybym wyjątkowo u Ciebie spotkała się
nie tylko z klinicznymi szablonami, które są tak bardzo powielane, że po kilku
notkach może człowieka zemdlić. Nie bój się jednak oceny, gdyż nigdy nie
skreślam bloga przez swoje widzimisię, od początku mając jakieś prywatne
uprzedzenia. Nie każdy potrafi pisać romanse, w których nie leje się woda przez
pół opowiadania – a jeżeli Tobie się to uda, obiecuję wysoką notę. Jestem
ciekawa, czym mnie dziś poczęstujesz.
Grafika?
O tym trochę niżej, więc nie będę się rozpisywać. Ogólnikowo mogę jednak rzec,
że udało Ci się mnie zainteresować, ale nie zatrzymać na dłużej. Odbieram tę
stronę raczej pozytywnie, choć nie brak też negatywnie oddziałujących na mnie
elementów, a i nic nie sprawiło, że szczęka opadła mi do ziemi.
7/10
Szata graficzna
Wystrój
graficzny jakoś mnie specjalnie nie przyciąga. Być może ma na to wpływ część
palety barw, na jaką postawiłaś. Nie twierdzę, że to bardzo źle. Rozumiem, że
tematyka może tego wymagać, ale z drugiej strony w miłości więcej u Ciebie
szarości, osobiście jakoś bym to wszystko rozjaśniła. Tytuł w ogóle nie jest
adekwatny do tego, co spotykamy na blogu. Nie chodzi mi o to, by róże wciskać
gdzie tylko się da, ale drobne elementy czerwieni wcale nie zepsułyby
koncepcji.
Nagłówka
nie jestem w stanie określić inaczej niż słowami: wątły wyczyn twórcy szablonu,
który zatrzymał swój rozwój jakieś dziesięć lat temu, gdy szabloniarnie
zaczynały działać jeszcze na Onecie i panowała moda na nagłówki, w których coś
gdzieś przenika, coś się z czymś zlewa, w tle widać korytarze/lustra/widoki zza
okien. W efekcie otrzymaliśmy więc odrapane tło, na którym można dostrzec okno,
jakiś niesymetryczny budynek z zewnątrz, obok korytarz wewnątrz, jeszcze
latarnia i dwie głowy, które wystają, ale wcale nie z okna. Po prostu wystają.
Trochę absurdalnie, nie sądzisz? Chyba wspominałam już kiedyś, że spotkałam się
z sytuacją, kiedy Malfoy’owi z głowy wystawał zegar ścienny, a Hermionie do
ucha wchodziły gałęzie drzew z oddali, a
śmiała się tak, jakby owe gałęzie wcale nie wwiercały jej się w mózg. Tępię coś
takiego i będę tępić jeszcze długo i długo, choć wszyscy wiedzą, że tak
naprawdę jest to walka z wiatrakami. Mało jest szabloniarek, które potrafiły
ruszyć w przód i nie popełniają takich głupich błędów, że bohaterom nie widać
albo połowy twarzy albo są po prostu nienaturalnie wklejonymi popiersiami na
melancholijnym tle, z którego nic nie można wywnioskować. Ciekawym elementem
nagłówka są jednak nutki - tym bardziej, że pasują do treści.
Napis
na nagłówku w języku angielskim - uwaga moja odnośnie tego zabiegu identyczna
jak sugestia w przypadku belki w podpunkcie wyżej (warto napisać, że jest to
taki sam tekst, jaki widnieje właśnie na belce, jak gdyby nagle brakło innych
sentencji). Gdybym trzymała w dłoni książkę z taką okładką - ominęłabym ją
szerokim łukiem.
Czcionka
wszędzie jest taka sama. To dobrze, jeśli chodzi o podstrony (jedynie w
podstronie o Tobie jest inna) czy treść, ale w ramkach mogłabyś wyróżnić ją
jakoś kolorystycznie czy kształtem, bo wieje nudą. Dodatkowo po przeczytaniu
większej ilości tekstu z marszu - zaczynają boleć mnie oczy. Mam wrażenie, że
to wina wybranego kształtu czcionki - jest bardzo okrągła, optycznie sprawia
wrażenie pogrubionej.
Tło
wewnętrzne ciemniejsze od zewnętrznego. To może i dobrze, bo skupia większą
uwagę na tekście właściwym. Ramki są poza nim. Układ niesymetryczny,
trójkolumnowy jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Przyjemnie się na to patrzy,
nic nie jest otoczone liniami, jak to zwykle bywa. Nie ma wyraźnie wyznaczonych
granic i to jest oryginalne.
Menu
jest niestosownie zbyt małe, jeśli spojrzymy na tekst umieszczony pod nim. Tam
wyrazy nie są wyjustowane, przez co mam wrażenie, że praca traci na estetyce.
Dopowiem
tylko, że nie jestem zachwycona, ale też nic wybitnie mnie nie zraziło.
Powiedziałabym, iż jest przeciętnie, w onetowskim stylu sprzed dekady.
„Przeciętnie” to „średnio”, a
„średnio” to w rzeczywistości „pół na pół”.
5/10
Treść
Dobrze, że justujesz tekst,
ale wcięcia akapitowe są u Ciebie bardzo nierównomierne, czasami nawet nie ma
ich wcale. Na szczęście da się to łatwo naprawić, wchodząc w ustawienia bloga w
systemie edycji Blogspot: szablon->dostosuj->zaawansowane->dodaj
arkusz CSS w białym polu wklej:
.post-body
{text-indent:50px;}
Prolog
i rozdział pierwszy mogłaś oddzielić od siebie. Ten pierwszy jest niedługi i
bardzo dobrze, takie powinny być dobre prologi. Muszą powoli zapoznawać
czytelnika z istotną sprawą opowiadania, głównym motywem, a przy tym nie
zdradzać szczegółów oraz być wstępem do przygody, napisanym tak intrygująco, by
kusić czytelnika, aby zagłębił się w rozdziały. Podobnie jest z wirtualnymi
opowiadaniami. Już od pierwszych słów, które wyczytałam właśnie w prologu
jestem odrobinę rozczarowana. Poznaję dziewczynę, od razu w pierwszych zdaniach
dowiaduję się o jej charakterze, o jej problemie, o tym, że przez przeprowadzkę
musi zostawić swoją przyjaciółkę. Naprawdę, mogłaś opisać to w inny sposób.
Wyłożyłaś wszystko wprost, jak kawa na ławę, od razu – z grubej rury. Zamiast zabawić się słowem i włożyć w to więcej
wysiłku, tworząc efekt retrospekcji i poruszając bardziej moją wyobraźnię,
narrator wyjaśnił mi dokładnie, w kilku zdaniach, z czym mam do czynienia.
Wszystko razem wydaje mi się miałkie, pozbawione oryginalności, kompletnie
niezajmujące i powierzchowne. Przez sztampowość nie bardzo mam ochotę zagłębiać
się w tekst bardziej.
Wiemy
już, że bohaterka jest młodą dziewczyną, która musi borykać się z problemem
opuszczenia wszystkich przyjaciół. Podziwiam Twoją bezbłędność, do tej pory
odnalazłam tylko jeden, brakujący przecinek i mało istotne powtórzenie. Po
wielu ocenionych blogach, gdzie przecinki występowały w zaniku, Twój jest pod
względem poprawności – jak do tej pory – prawie idealny. Wyprowadzka, ojciec
robiący śniadanie zwykle smętnej córce, która często lubiła być samotna – jak
sama napisałaś w prologu (dziwne i niekonsekwentne, że bardzo szybko
zaprzyjaźniła się z nowymi znajomymi w klasie i chodzi z nimi na imprezy czy zakupy).
Śmierdzi mi Zmierzchem, ale nie chcę
ingerować przesadnie w Twoją fabułę. Szkoda tylko, że początek jest taki, jak w
większości romansideł. Nowa szkoła, nowi znajomi, jakiś przystojniak - szkolny Casanova,
którego na początku nie będzie lubić, a z czasem pewnie zauważy, że czuje się
przy nim szczęśliwa. Bardzo dużo Harlequinów zaczynało się w ten sposób.
Wybrałaś gatunek, w jakim wiele historii jest do siebie podobnych, wydaje się
nawet, że wszystkie możliwości zostały już wykorzystane i jedynym wyjściem jest
się powtarzać. A ja pytam: po co w takim razie w ogóle pisać? Romans właśnie
jeszcze wyżej stawia poprzeczkę, okazuje się, że jest bardzo trudnym gatunkiem,
niedocenionym, gdyż trzeba się przy nim wysilić. Trzeba mieć pomysł, nad którym
pomyśli się trochę dłużej. Zobaczymy, co wyniknie z Twojego pomysłu.
Przez
pierwsze rozdziały Rose mnie strasznie denerwuje, chociaż jest główną bohaterką
– nie potrafię jej polubić. Nie dość, że ma alter-ego, które objawia się co
kilka akapitów (co na początku bawi, ale im pojawia się częściej-tym bardziej
męczy, niedługo okaże się że jest schizofreniczką), to jeszcze jest ciapowatym
lelum-polelum. Dlaczego oczywiste dla narratora było to, że się oparzy? Gdyby to
było niechcący, to rozumiem, ale specjalnie pić wrzątek – to podchodzi pod
głupotę. Czasem zachowuje się, jak gdyby całe siedemnaście lat spędziła
zamknięta pod kluczem – zachwyca się dosłownie wszystkim w nowym mieście. Nigdy
nie była na żadnej wycieczce? Nie ma Internetu, nigdy nie widziała filmów z
dużymi księgarniami czy przystanku autobusowego, gdzie częściej jeżdżą
autobusy? Na dodatek przywaliła łbem w rozkład – zrobiłaś z niej ofiarę losu.
Ale czy przez to czytelnicy bardziej ją polubią? Ja osobiście bardziej skłaniam
się w stronę jej znajomych z nowej klasy. Są ciekawi, barwni, pełni emocji i
zapału. Rose wybucha nagle, jest nieprzewidywalna, choć wygląda na cichą i
taką, która nie lubi się wtrącać. Czasami czuję niekonsekwencję w jej kreacji.
Odczuwam
też już od samego początku Twój styl. Jest prosty, łatwo opisujesz słowa, nie
jestem do tego przyzwyczajona. Piszesz jak Frances Burnett, nieskomplikowanie,
czysto, chociaż nie banalnie. Polecam jednak stosowanie opisów tła, w jakim
poruszają się bohaterowie, troszkę trudniejsze dobieranie słownictwa w
niektórych miejscach. Rozwijaj zdania, opisy miejsc, czasu… To ozdobi Twoje
dzieło, nada mu profesjonalnemu charakteru oraz doda pewnej wartości, jakiej
nie znajdzie się w tylko przyjemnym opowiadaniu, a rasowej książce. Nie masz
ogromnie rozwiniętej palety językowej, często powtarzasz słowa takie jak który, być, mieć. W dialogach strasznie
upierdliwe jest ciągłe powtarzanie czynności: weszła, poszła, wstała. Nic się nie stanie, jeśli po słowach wypowiedzianych
raz czy dwa nie będzie opisu, co nastąpiło po rozmowie. Czasownik na czasowniku
czasownikiem pogania, spędziłam z Rose cały dzień, a w rzeczywistości nawet nie
wiem, jak wygląda. Pamiętam jej zdjęcie z podstrony, ale czytając książkę, nie
ma się obrazków postaci, na tym polega cud wyobraźni i sztuka opisywania, którą
musisz jeszcze rozwinąć.
Nie wiem też, gdzie Rose mieszka – Stany?
Brytania? Każde z tych państwa ma małe mieściny, ale i ogromne metropolie, więc
tym bardziej dziwię się przesyconym zachwytem Rose na temat nowego miejsca
zamieszkania. Chciałabym wiedzieć, gdzie się znajduje, bo opowiadanie nie jest
fantasy, bohaterowie są ludźmi żyjącymi we współczesnych czasach, mają
angielskie imiona. Miejsce akcji to ważny element!
Wyróżniaj
myśli bohatera – używaj kursywy albo cudzysłowu. To ułatwi połapanie się w
tekście. Dialogi między Twoimi bohaterami są naturalne, nienaciągane, słowa
wolne od formalności, niewymuszone (nawet słowa dyrektora, który chyba jednak
nie powinien nazywać swojego ucznia przeklętym).
Nie są sztuczne, bardzo w moim stylu. Natomiast mimo wszystko mało mi myśli
bohaterki. Czasem odrobinkę poruszy jakiś temat, ale ogólnie mały ogień
wzniecasz w jej głowie. W takim wieku Rose powinna mieć niezły mętlik, brakuje
mi więc myśli, które pełniłyby funkcję opisową i refleksyjno-filozoficzną. Coś
w tym stylu. Brakuje mi również w tym ekspresji, ale nie wtedy, gdy bohaterka
kłóci się w księgarni, tylko Twojej siły. Stawiane słowa przelatują mi przez
głowę, wpadają jednym okiem, wypadają drugim. Nie starasz się tworzyć napięcia,
nie używasz środków stylistycznych – epitetów, porównań, metafor i wielu
innych. Zwrotów czasu i akcji. Po prostu sobie piszesz, takie odnoszę
wrażenie.
Zachowanie
bohaterów opisujesz w tekście starannie, szczegółowo. Tylko czy nie za bardzo
szczegółowo? Może oprócz wszystkich czasowników „wejść”, „spojrzeć”, „wyjść”,
„powiedzieć” czy „odwrócić” znalazłoby się miejsce na opis obiektu, pogody,
takich drobnostek, które uzupełnią tekst i wprowadzą czytelnika w świat
wyobrażony, jak na filmie. Wszystko powinno być zapięte na ostatni guzik.
Czasem dobrze dodać w
cudzysłowie czy chociażby kursywą tekst tego, co siedzi bohaterom w głowach,
nie tylko w gestach. To
nie jest żaden poważny błąd, jedynie sugestia, co możesz jeszcze zrobić, by
ubogacić i dopracować tekst. Podoba mi się to, jak prowadzisz fabułę – mimo że
jest banalna i oklepana – po kilku rozdziałach wciąga coraz bardziej.
Nie
przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale jestem w stanie się założyć, że skrzypce
mają coś wspólnego z matką Rose. Da się to wyczuć na kilometr nie wtedy, gdy
dostaje zaproszenie na kółko muzyczne, ale już dużo wcześniej – gdy za
pierwszym razem wyciąga je z futerału.
Przed nią stał
wysoki chłopak. Miał jasne, zmierzwione włosy i łagodne rysy twarzy, które
podkreślały duże, orzechowe oczy. Jego mundurek był w każdym calu idealny - od
starannie zawiązanego krawatu po wyprasowane w kant spodnie.(…) Był
to niewielki pokój, w którym stało proste, drewniane biurko, zawalone stertą papierów.
- zagłębiam
się w treść i poznaję nowego bohatera. Opisałaś go szybko, w amatorskim stylu.
Zdania po kolei o jego włosach, twarzy, oczach i ubraniu. Zamiast pisać, że był
ubrany tak i tak, mogłaś napisać coś w stylu „Rose spojrzała w jego orzechowe oczy. (…) Philip poprawił pasek
spodni, które były wyprasowane w kant.”. Wtedy nie opowiadasz wprost jak
ktoś wygląda, a czytelnik i tak zobaczy ubrania bohatera oczami wyobraźni.
Opisy jednozdaniowe są nudne i nieoryginalne. Świadczą o płytkości dzieła. Mogłaś
się bardziej postarać, określić go w bardziej skomplikowany sposób, który
wymaga większego wysiłku, ale daje dużo lepszy efekt. O wiele ciekawiej
brzmiałoby to, gdybyś jego wygląd poprzeplatała z innymi zdaniami. No ale cały
rozdział to nie tylko sztuka opisywania bohaterów, więc czytam dalej. Albo
opisujesz ich wygląd, albo charakter, nie robisz tego spójnie. Nudne jest też
to, że wiem, co pojawi się w kolejnym zdaniu, gdy bohaterka wchodzi do jakiegoś
pomieszczenia. Wtedy następuje opis równie płytki jak opis bohatera. Jedno
zdanie, że na środku gabinetu stało biurko. A gdzie wystrój, panujący klimat?
Zauważ, co robi człowiek, gdy wchodzi gdzieś, gdzie nigdy nie był. Rozgląda
się. Ja też chcę się rozejrzeć wraz z Rose, trochę popodziwiać, dostrzec drobiny
kurzu na półkach ze starymi tomiszczami, ale narrator za nic w świecie mi nie
ułatwia. Jest bardzo ogólnikowy.
Podoba
mi się tematyka oraz fabuła, choć trochę oklepana – przyjemnie się to czyta.
Nieźle opisałaś sytuację przeprowadzki, poznania nowych znajomych, imprezy,
koncerty, relacje między Rose a Williamem – powiem Ci, że nie spodziewałam się
tego - wcale nie przyspieszyłaś tempa, czytelnik musi sobie trochę poczekać,
zanim coś konkretnego się stanie. Nie spieszysz się, ale też nie wleczesz i nie
lejesz przesadnie wody. Wypowiedzi bohaterów są codziennością świata
rzeczywistego, tak łatwo je usłyszeć na ulicy. To dobrze, lubię, kiedy postać
zachowuje się realistycznie. Dodatkowo końcówka czwartego rozdziału – dla mnie
mistrzostwo świata! Naprawdę fajnie, że potrafisz wprowadzić do opowiadania
elementy komizmu słownego czy sytuacyjnego.
Bardzo
przyjemnie w rozdziale piątym czytało się o kotach i pokojówkach, ciepło
odbieram fragmenty, w których autor pokazuje, że ma inne zainteresowania. Rozdział
minął mi jednak bardzo szybko, może nawet zbyt szybko, niewiele się w nim
wydarzyło. W Twoim opowiadaniu brakuje mi jakiegoś BUM!, jakiejś akcji,
jakiegoś momentu, który sprawiłby, że i mi włosy stanęłyby dęba jak Pixie na
widok Rose w przebraniu. Strasznie to opowiadanie sielankowe, a największą
akcją do tej pory są potknięcia, upadki, uderzenia głównej bohaterki. A to już
rozdział piąty…
Czasami
niepotrzebnie wpychasz wolne linijki między wypowiedziami w dialogach, co
trochę irytuje. Z rozdziału na rozdział pisanie idzie Ci jednak coraz lepiej.
Choć dalej mało w tym opisów, to nabierasz lekkości. Kiedy w rozdziale
pierwszym naprawdę się męczyłam, teraz w szóstym bez problemu płynę przez
całość. Przywiązałam się do bohaterów, do Pixie szczególnie, lecz również do
Natalie i Rose – wciąż intryguje mnie historia jej skrzypiec. Nie bardzo
interesuje mnie, jak potoczysz wątek miłosny, bo na razie relacje z Williamem
zanikają gdzieś wśród wielu innych wątków (i bardzo dobrze, na to przyjdzie
jeszcze czas), ale nie odejdę od opowiadania, dopóki nie dowiem się, jaka jest
historia głównej bohaterki. Ten element prowadzisz bardzo dobrze. Nie
wspominasz o nim za często, nagle też zniknęło gdzieś alter-ego, które
wcześniej pojawiało się non-stop. Idziesz w dobrym kierunku, z rozdziału na
rozdział zdobywasz coraz więcej punktów za swoją twórczość. W rozdziale ósmym,
w czasie koncertu zbierałam szczękę z podłogi. Może nie publikujesz regularnie,
ale między jednym a drugim rozdziałem następuje ogromny progres, który trudno
mi pojąć. Zachowanie Rose adekwatne do tego, co czuje. Bogu ducha winien
William, chwytający jej podbródek. Naprawdę nie lubię szkolnych, typowych
romansideł, ale ten rozdział przyprawił mnie o ciarki, był kwintesencją
całości, kawałkiem kunsztu, dobrego smaku. W końcu pojawił się dłuższy opis, a
dialogi jak zwykle – na wysokim poziomie. Zaczęłam nawet lubić Rose i wczuwać
się w nią. Gratuluję postępu!
- Co to za praca?
Rose zastanowiła
się, czy warto było wspominać o
przebraniu pokojówki.
- W kawiarni –
powiedziała w końcu, zdecydowawszy przemilczeć ten krępujący szczegół.
- Będę mógł cię
odwiedzić?
- Tato,
zwariowałeś? Narobisz mi wstydu.
Oburzony
mężczyzna poderwał się z krzesła, wypiął dumnie pierś i wskazał na nią palcem.
- Niby kiedy
zawstydziłem swoją małą córeczkę?
- Mam wymieniać
alfabetycznie czy chronologicznie? – rzuciła słodko. – Może zacznę od
przedszkola, kiedy…
- Dobrze, już
dobrze! – Tata zamachał rękami, powstrzymując ją od dokończenia wypowiedzi. –
Nie przyjdę!
Musiałam
to wkleić, bo szaleję za tym dialogiem. Jest przezabawny, ukazuje relacje
córka-ojciec w naturalny sposób, bez żadnych szaleństw, kolokwializmów czy
przesyceń. Może nie ma w sobie nic wybitnego, ale jest przyjemny i przyziemny,
a takie Skoia lubi najbardziej. Było wspominać natomiast wskazuje, że coś już
się stało, coś zostało wspomniane. Usuń słowo „było” i pozostaw „warto
wspominać”, przecież Rose nie podała jeszcze ojcu żadnych szczegółów. Scena
ogólnie jak gdyby wyjęta z anime – te wymachy rąk szczególnie podsuwają mi tę
wizję. A Skoia lubi też anime, więc wszystko cudnie. Swoją drogą, miast
wokalistów Free, widzę Matsuokę Rina
i Nanase Harukę. Aczkolwiek tego anime też poważnie nie traktowałam, tak samo
jak błyszczących wokalistów jakiegoś boysbandu. Świecące gwiazdki – dziś są,
jutro ich nie ma.
Natomiast
niżej opisy Mel i Lizzy – już słabsze. Znów zdania następujące po sobie,
opisujące wygląd. Spróbuj postawić sobie poprzeczkę wyżej i trochę w tym
zamieszać. Rozdział ósmy jest bardzo długi w porównaniu do innych rozdziałów,
ale jest też dużo bardziej dopracowany. Jest to więc świetny argument, aby
skłonić Cię do wydłużenia pozostałych rozdziałów przez dodanie do nich opisów
wszystkiego, co otacza bohaterkę, ale w sposób naturalny, a nie taki, jak do tej pory – to soi tu, to
leży tam. Przez takie momenty czytelnik przestaje czuć lekkość, oryginalność
tego tekstu, który nagle staje się przesadnie szablonowy.
PODSUMOWANIE
TREŚCI
Przeczytałam
wszystkie dziewięć rozdziałów i prolog, chociaż zwykle tego nie robię. Tym
razem notki wcale nie były długie, nie było też w nich wiele błędów, które
męczyłyby mnie, więc czas na Twoim blogu spędziłam naprawdę miło. Masz
potencjał do pisania. Na początku nie czułam tego tekstu, nie porywał mnie w inny
świat, nie nakłaniał do rozmyślań i nie bardzo chciałam go kontynuować. Sądzę,
że to przez braki w słownictwie, styl Twojego pisania jest bardzo prosty i
przyziemny. Początek też bardzo oklepany, szczególnie prolog – napisane
wszystko wprost, zero tajemniczości, zero nostalgii, pierwsze zdania to po
prostu streszczenie. Jestem średnio zadowolona z Twojej twórczości, bo szału
nie ma. Nie widzę w niej nic niekonwencjonalnego, czego jeszcze nie było.
Na pewno jesteś obdarzona wyobraźnią, użyj jej do tego, by wyeliminować
powtórzenia w tekście, czytaj opowiadanie tuż przed publikacją, zastanów się,
czy może jest coś, co chciałabyś dodać, ponieważ rozdziały są ubogie literacko,
krótkie i proste. Wierzę jednak, że nad tymi wszystkimi niedociągnięciami warto
popracować. Niby opisujesz zachowania i słowa bohaterów, ale skup się na
opisach. Twoje rozdziały są krótkie, może wydłuż je poprzez opis otoczenia
czy delikatnych opisów gestów bohaterów,
najmniejszych mrugnięć, lekkich uśmiechów, wyrazów twarzy. Nie tylko ogólnie o
wyglądzie. Nie piszę, iż nie dostrzegłam tego wcale, mogłoby jednak być tego
więcej. Dzięki takim opisom, nie tylko bohatera, ale przykładowo – obrazów
wiszących na ścianach czy kolorowych dywanach – przedłużasz rozdział i
sprawiasz, że jest głębszy, okrąglejszy, bardziej dopracowany.
Od
szóstego rozdziału jest coraz lepiej, coraz bardziej na plus. Szczerze
powiedziawszy, jestem nawet ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Rose i
Williama oraz reszty ekipy. Czy Rose w końcu pójdzie z tatą do kina, wyjaśni te
dziwne zachowanie, gdy tylko ktoś wspomina jej o muzyce i skrzypcach, a może W
KOŃCU zadzwoni do Jennifer, bo chyba nie ona, ale Ty zapomniałaś o jej
istnieniu. Trzymam kciuki za tę produkcję.
28/40
Poprawność
PROLOG
Usiadła przy
stole i nalała kawy z ekspresu do kubka, z którego szczerzył się bezzębny
pirat. – ja
bym się wystraszyła. Przypuścimy, że zaglądam do kubka, a z niego nagle wystaje
bezzębny pirat. Pewnie chodziło Ci o to, iż był on naniesiony jak jakaś
naklejka – na kubku. Napisz więc: nalała kawy z ekspresu do kubka, na którym
szczerzył się bezzębny pirat.
Szkoła zaczęła
się już miesiąc temu, więc będzie musiała trochę nadrobić. – szkole może być bardzo
trudno cokolwiek nadrobić. Brak najmniejszego zaimka wskazującego poprawnie
wykonawcę czynności.
ROZDZIAŁ I
Przyjaciółka
powiedziała ostatnio, że zazdrości jej, możliwości przebierania w tylu
sklepach. –
drugi przecinek zbędny.
ROZDZIAŁ II
Nazywam się Simon
i powinnaś wiedzieć, ze zawsze, bez
względu na wszystko, mówię prawdę – że.
Przynajmniej
jedna osoba nie będzie fałszywa, tylko powie
jej prosto w oczy co myśli. – postaw przecinek, który
oddzieli od siebie orzeczenia.
Pędząc
z parasolem w ręce dygotała z zimna -
W zdaniu, w którym używasz imiesłowu przysłówkowego (potocznie: czasownik
zakończony na -ąc, -wszy, -łszy) oraz innego czasownika (dygotać), musisz
postawić przecinek.
ROZDZIAŁ V
- Raczej nie. On
nie używa takich sposobów. Poza ty,
to dziewczyny raczej podrywają jego – Rudowłosa ruszyła w dalszą drogą,
naciągając kaptur niżej. –
POZA TYM.
Wypowiedź
w dialogu w tym przypadku powinna zakończyć się kropką, ponieważ wypowiedź
Natalie oraz to, że dziewczyna ruszyła dalszą drogą – nie ma ze sobą żadnego
związku. To właśnie z tego powodu rozpoczęłaś opis czynów bohaterki wielką
literą – poprawnie. Jeszcze tylko nie zapominaj o kropkach w takich dialogach,
w których po słowach postaci nie znajdują się opisy czynów związanych z
wypowiedzią (jak powiedziała, rzekła,
warknęła itp. – wtedy nie stawiamy kropki).
ROZDZIAŁ VI
-
Dziękuje – posłała jej uśmiech, który
został odwzajemniony. –
DZIĘKUJĘ.
Tutaj
na końcu wypowiedzi kropka oraz opis posyłania uśmiechu z wielkiej litery.
Już wcześniej
postanowiła, że zadzwoni na numer z wizytówki i nie miała zamiaru zmieniać
zdania. Jeżeli godziny pracy będą kolidowały z jej szkołą, po prostu grzecznie podziękuję. – (ona) podziękuje.
Nie,
nie chciała żeby przez jakieś głupie
załamanie teraz wszyscy patrzyli na
nią inaczej. – brak przecinka, który oddzielałby od siebie dwa orzeczenia w
zdaniu złożonym (przed żeby).
ROZDZIAŁ VIII
- Zostaw mnie,
Davies. Wracaj do swojego zespołu i zaśpiewaj coś porządnego, bo ci nakopie. – nakopię.
Musi być chociaż
kilka osób, chętnych do pomocy. –
tutaj przecinek jest zbędny.
Poniedziałek nadszedł szybciej niż się spodziewała. - przed spójnikiem niż w zdaniu złożonym stawiamy
przecinek.
– Myślisz, ze zazdrość jest zła? – że.
ROZDZIAŁ IX
Następnego dnia w
szkole, Rose nie wyglądała zbyt dobrze. – zbędny przecinek. Nie ma co od siebie oddzielić.
– Dziękuje, Rose, naprawdę to doceniam. –
dziękuję.
17/20
Ramki
- Strona główna;
- Bohaterowie – ich zdjęcia w tych żółtych ramkach kompletnie nie pasują
do ogólnej koncepcji i wystroju bloga. Są zbyt bogate, osobiście kojarzą mi się
z czymś kiczowatym, gdyż zdjęcia są małe, a ramki je otaczające – ogromne. Do
przesady rzucają się w oczy. Rose nie lubi rzucać się w oczy, na pewno nie
byłaby z nich zadowolona. Poza tym myślałam, że gdy kliknę na daną fotografię,
przeniosę się do jakiegoś opisu lub podstrony z cytatami, które pomogłyby
określić postać w jakiś specjalny, intrygujący sposób, a jednak nie. To tylko
zwykła podstrona ze zdjęciami postaci (tak naprawdę postaci z Google), do których
nawet nie podałaś żadnych źródeł. Więc jak to jest, że zabraniasz ich
kopiowania, ale sama je skądś skopiowałaś…
- O opowiadaniu – bardzo przyjemnie i
poprawnie skonstruowana podstrona. Konkretna, bez lania wody i spoilerowania;
- Autorka – wyjustuj tekst i powiększ
czcionkę, bo trudno czegokolwiek się doczytać, a już na pewno w ogóle nie widać
cytatu na samym dole;
- Polecane – linki;
- SPAM;
- Spis treści – to jedyny blog, jaki spotkałam
do tej pory, w którym nie przeszkadza mi spis treści wywalony na główną. Pasuje
to jednak do szaty graficznej i nawet, gdy lista się wydłuży, nie będzie
sprawiała wrażenia braku estetyki. Wybrałaś bardzo dobre miejsce.
Nie
podoba mi się jednak, że tekst pod głównym menu jest mało atrakcyjny i
nieschludnie się prezentuje. Zmniejsz tam czcionkę i kolor, najlepiej jeszcze
jakoś go wyrównaj.
3/5
Punkty dodatkowe
brak
PODSUMOWANIE
CAŁKOWITE
60/89
Ocena:
dostateczny
Cały czas usuwają mi się komentarze, jak ja nienawidzę blogspota!
OdpowiedzUsuńW każdym razie - jak jestem teraz pierwsza w kolejce (nie licząc Niebiańskich Pól) Skoiastel, to mogę zmienić szablon? Bo mam już dość aktualnego...
Tak, ale zrób to szybciutko :)
UsuńPrzemyślałam mój komentarz i wiem, że nie jest przesadnie (bo wcale) konkretnny, więc sprecyzuję: zmień sobie szablon, bo ocenę zacznę od treści. Postaraj się zdążyć do soboty, ponieważ wtedy mam więcej czasu i chętnie przysiądę, by zająć się już całością.
UsuńPozdrawiam i życzę miłego wieczoru :)
Dziękuję bardzo i również życzę udanego wieczoru (a może już nocy?) :D Szablon zmienię jutro, pewnie ok. 15.00, teraz nie mam sił.
UsuńBardzo dziękuje za ocenę! Wyczekiwałam jej szczególnie bardzo, ponieważ czytałam twoje poprzednie oceny i liczyłam na krytyczne podejście do swojego bloga. Nie zawiodłam się.
OdpowiedzUsuńDo tej pory żadna ocenialnia, do której się zgłaszałam, nie wytknęła mi tylu błędów i porad za jednym razem. Jestem strasznie wdzięczna, że w końcu ktoś porządnie przyjrzał się mojej twórczości. Wszystkie uwagi biorę sobie osobiście do serca i obiecuję poprawę.
Jeszcze raz, dziękuje i pozdrawiam :)
Nie jestem krytyczna, po prostu "widzę więcej, wiem więcej, tak to jest mniej-więcej" (prawda, Dafne ? hihi, tak mi się skojarzyło) :) z każdą kolejną oceną (nie tylko moją, ale i moich towarzyszy) i każdym kolejnym przeczytanym opowiadaniem sama uczę się nieznanych do tej pory mi zasad, a potem wykorzystuję to i wskazuję innym, by również dalej mogli się kształcić :) nikt nie rodzi się wszechwiedzący, mamy całe życie na naukę i lubię podawać ją dalej.
UsuńCieszę się bardzo, że moja praca została doceniona, to największa przyjemność z oceniania, kiedy autor bloga dziękuje. Więc i ja dziękuję Tobie i obiecuję z mojej strony, że jeszcze nie raz wrócę do historii Rose - tak jak w ocenie wspomniałam, muszę dowiedzieć się, jak się skończy i co z tymi skrzypcami! Zaintrygowałaś mnie, a to rzadko się zdarza! Trzymaj się ciepło, również pozdrawam!
:)
To w takim razie dziękuje za tę naukę. Już powoli poprawiam te rozdziały, które miałam napisane z wyprzedzeniem. Tyle się rzeczy nauczyłam dzięki tej ocenie :)
UsuńA jeszcze takie małe pytanko: czy można zgłosić bloga do oceny jeszcze raz, kiedy zakończę opowiadanie?
Według naszego regulaminu możesz poprawić ocenę, zgłaszając się do innego oceniającego, jeśli uzyskałaś niższą ocenę niż dobry, dokonałaś widocznych zmian na blogu, a od wystawienia oceny Twojego bloga minie co najmniej miesiąc. Możesz zgłosić się, gdy zakończysz opowiadanie i pamiętaj, że przysługuje Ci prawo do jednokrotnej poprawy oceny :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń