czwartek, 10 kwietnia 2014

[653] http://roza-w-potrzasku.blogspot.com/

 
Adres bloga: Róża w potrzasku
Autor bloga: Vivienne Cervantes
Oceniający: Skoiastel

Pierwsze wrażenie
Adres zawsze pada na pierwszy ogień. Tak jest i tym razem i chyba już do końca mojego oceniania będzie. Tytuł polski, chwytliwy i łatwy do zapamiętania. Zdecydowanie brzmi jak tytuł opowiadania – tego jednego jestem pewna i po wejściu na bloga, już patrząc na sam nagłówek, wiem, że intuicja i tym razem mnie nie zawiodła. 

Jeżeli chodzi o gatunek - to już odgadnąć trudniej, ale gdybym miała strzelać teraz, kiedy blog już mi się wczytał i moim oczom ukazała się szata graficzna - skłaniałabym się w stronę romansu. Znów nagłówek mówi sam za siebie, poza tym Róża w potrzasku kojarzy mi się z kobietą uwięzioną między decyzjami serca a rozumu (lub dwoma przedstawicielami płci przeciwnej). Nie mogę się doczekać, aż zagłębię się w treść, by dowiedzieć się, czy trafiłam. 

Nie podoba mi się, że belka jest w języku angielskim. Nie zrozum mnie źle, jestem zwolenniczką tego języka na blogsferze, ale wyobraź sobie, że trzymasz w dłoni książkę. Tytuł po polsku, treść po polsku, napis na okładce po angielsku i dopiski gdzieniegdzie też takie. Albo piszesz w ojczystym, albo wysil się (jeżeli aż tak lubisz ten język) i stwórz w angielskim całość. Blog ma być jakimś konkretnym zamysłem, całością, a nie rozsypaną układanką, gdzie każdy puzzel wypadł z innego pudełka. Poza tym napisy można tłumaczyć, jeżeli bardzo podoba Ci się ten tekst. Nie znam go, aczkolwiek umieściłaś w odpowiedniej podstronie informację na jego temat, a to się ceni. 

Pozwolę sobie jeszcze na chwilkę wrócić do samego gatunku. Nigdy osobiście nie pisałam romansów, szczerze powiedziawszy kojarzą mi się sztampowo, z bardzo oklepanymi wzorcami, dlatego byłabym zadowolona, gdybym wyjątkowo u Ciebie spotkała się nie tylko z klinicznymi szablonami, które są tak bardzo powielane, że po kilku notkach może człowieka zemdlić. Nie bój się jednak oceny, gdyż nigdy nie skreślam bloga przez swoje widzimisię, od początku mając jakieś prywatne uprzedzenia. Nie każdy potrafi pisać romanse, w których nie leje się woda przez pół opowiadania – a jeżeli Tobie się to uda, obiecuję wysoką notę. Jestem ciekawa, czym mnie dziś poczęstujesz. 

Grafika? O tym trochę niżej, więc nie będę się rozpisywać. Ogólnikowo mogę jednak rzec, że udało Ci się mnie zainteresować, ale nie zatrzymać na dłużej. Odbieram tę stronę raczej pozytywnie, choć nie brak też negatywnie oddziałujących na mnie elementów, a i nic nie sprawiło, że szczęka opadła mi do ziemi.
7/10


Szata graficzna
Wystrój graficzny jakoś mnie specjalnie nie przyciąga. Być może ma na to wpływ część palety barw, na jaką postawiłaś. Nie twierdzę, że to bardzo źle. Rozumiem, że tematyka może tego wymagać, ale z drugiej strony w miłości więcej u Ciebie szarości, osobiście jakoś bym to wszystko rozjaśniła. Tytuł w ogóle nie jest adekwatny do tego, co spotykamy na blogu. Nie chodzi mi o to, by róże wciskać gdzie tylko się da, ale drobne elementy czerwieni wcale nie zepsułyby koncepcji.

Nagłówka nie jestem w stanie określić inaczej niż słowami: wątły wyczyn twórcy szablonu, który zatrzymał swój rozwój jakieś dziesięć lat temu, gdy szabloniarnie zaczynały działać jeszcze na Onecie i panowała moda na nagłówki, w których coś gdzieś przenika, coś się z czymś zlewa, w tle widać korytarze/lustra/widoki zza okien. W efekcie otrzymaliśmy więc odrapane tło, na którym można dostrzec okno, jakiś niesymetryczny budynek z zewnątrz, obok korytarz wewnątrz, jeszcze latarnia i dwie głowy, które wystają, ale wcale nie z okna. Po prostu wystają. Trochę absurdalnie, nie sądzisz? Chyba wspominałam już kiedyś, że spotkałam się z sytuacją, kiedy Malfoy’owi z głowy wystawał zegar ścienny, a Hermionie do ucha wchodziły gałęzie drzew  z oddali, a śmiała się tak, jakby owe gałęzie wcale nie wwiercały jej się w mózg. Tępię coś takiego i będę tępić jeszcze długo i długo, choć wszyscy wiedzą, że tak naprawdę jest to walka z wiatrakami. Mało jest szabloniarek, które potrafiły ruszyć w przód i nie popełniają takich głupich błędów, że bohaterom nie widać albo połowy twarzy albo są po prostu nienaturalnie wklejonymi popiersiami na melancholijnym tle, z którego nic nie można wywnioskować. Ciekawym elementem nagłówka są jednak nutki - tym bardziej, że pasują do treści.

Napis na nagłówku w języku angielskim - uwaga moja odnośnie tego zabiegu identyczna jak sugestia w przypadku belki w podpunkcie wyżej (warto napisać, że jest to taki sam tekst, jaki widnieje właśnie na belce, jak gdyby nagle brakło innych sentencji). Gdybym trzymała w dłoni książkę z taką okładką - ominęłabym ją szerokim łukiem.

Czcionka wszędzie jest taka sama. To dobrze, jeśli chodzi o podstrony (jedynie w podstronie o Tobie jest inna) czy treść, ale w ramkach mogłabyś wyróżnić ją jakoś kolorystycznie czy kształtem, bo wieje nudą. Dodatkowo po przeczytaniu większej ilości tekstu z marszu - zaczynają boleć mnie oczy. Mam wrażenie, że to wina wybranego kształtu czcionki - jest bardzo okrągła, optycznie sprawia wrażenie pogrubionej.
Tło wewnętrzne ciemniejsze od zewnętrznego. To może i dobrze, bo skupia większą uwagę na tekście właściwym. Ramki są poza nim. Układ niesymetryczny, trójkolumnowy jest bardzo wygodnym rozwiązaniem. Przyjemnie się na to patrzy, nic nie jest otoczone liniami, jak to zwykle bywa. Nie ma wyraźnie wyznaczonych granic i to jest oryginalne. 
Menu jest niestosownie zbyt małe, jeśli spojrzymy na tekst umieszczony pod nim. Tam wyrazy nie są wyjustowane, przez co mam wrażenie, że praca traci na estetyce. 

Dopowiem tylko, że nie jestem zachwycona, ale też nic wybitnie mnie nie zraziło. Powiedziałabym, iż jest przeciętnie, w onetowskim stylu sprzed dekady. „Przeciętnie” to „średnio”, a „średnio” to w rzeczywistościpół na pół”.
5/10


Treść
Dobrze, że justujesz tekst, ale wcięcia akapitowe są u Ciebie bardzo nierównomierne, czasami nawet nie ma ich wcale. Na szczęście da się to łatwo naprawić, wchodząc w ustawienia bloga w systemie edycji Blogspot: szablon->dostosuj->zaawansowane->dodaj arkusz CSS w białym polu wklej:
.post-body {text-indent:50px;}


Prolog i rozdział pierwszy mogłaś oddzielić od siebie. Ten pierwszy jest niedługi i bardzo dobrze, takie powinny być dobre prologi. Muszą powoli zapoznawać czytelnika z istotną sprawą opowiadania, głównym motywem, a przy tym nie zdradzać szczegółów oraz być wstępem do przygody, napisanym tak intrygująco, by kusić czytelnika, aby zagłębił się w rozdziały. Podobnie jest z wirtualnymi opowiadaniami. Już od pierwszych słów, które wyczytałam właśnie w prologu jestem odrobinę rozczarowana. Poznaję dziewczynę, od razu w pierwszych zdaniach dowiaduję się o jej charakterze, o jej problemie, o tym, że przez przeprowadzkę musi zostawić swoją przyjaciółkę. Naprawdę, mogłaś opisać to w inny sposób. Wyłożyłaś wszystko wprost, jak kawa na ławę, od razu – z grubej rury. Zamiast zabawić się słowem i włożyć w to więcej wysiłku, tworząc efekt retrospekcji i poruszając bardziej moją wyobraźnię, narrator wyjaśnił mi dokładnie, w kilku zdaniach, z czym mam do czynienia. Wszystko razem wydaje mi się miałkie, pozbawione oryginalności, kompletnie niezajmujące i powierzchowne. Przez sztampowość nie bardzo mam ochotę zagłębiać się w tekst bardziej. 

Wiemy już, że bohaterka jest młodą dziewczyną, która musi borykać się z problemem opuszczenia wszystkich przyjaciół. Podziwiam Twoją bezbłędność, do tej pory odnalazłam tylko jeden, brakujący przecinek i mało istotne powtórzenie. Po wielu ocenionych blogach, gdzie przecinki występowały w zaniku, Twój jest pod względem poprawności – jak do tej pory – prawie idealny. Wyprowadzka, ojciec robiący śniadanie zwykle smętnej córce, która często lubiła być samotna – jak sama napisałaś w prologu (dziwne i niekonsekwentne, że bardzo szybko zaprzyjaźniła się z nowymi znajomymi w klasie i chodzi z nimi na imprezy czy zakupy). Śmierdzi mi Zmierzchem, ale nie chcę ingerować przesadnie w Twoją fabułę. Szkoda tylko, że początek jest taki, jak w większości romansideł. Nowa szkoła, nowi znajomi, jakiś przystojniak - szkolny Casanova, którego na początku nie będzie lubić, a z czasem pewnie zauważy, że czuje się przy nim szczęśliwa. Bardzo dużo Harlequinów zaczynało się w ten sposób. Wybrałaś gatunek, w jakim wiele historii jest do siebie podobnych, wydaje się nawet, że wszystkie możliwości zostały już wykorzystane i jedynym wyjściem jest się powtarzać. A ja pytam: po co w takim razie w ogóle pisać? Romans właśnie jeszcze wyżej stawia poprzeczkę, okazuje się, że jest bardzo trudnym gatunkiem, niedocenionym, gdyż trzeba się przy nim wysilić. Trzeba mieć pomysł, nad którym pomyśli się trochę dłużej. Zobaczymy, co wyniknie z Twojego pomysłu.

Przez pierwsze rozdziały Rose mnie strasznie denerwuje, chociaż jest główną bohaterką – nie potrafię jej polubić. Nie dość, że ma alter-ego, które objawia się co kilka akapitów (co na początku bawi, ale im pojawia się częściej-tym bardziej męczy, niedługo okaże się że jest schizofreniczką), to jeszcze jest ciapowatym lelum-polelum. Dlaczego oczywiste dla narratora było to, że się oparzy? Gdyby to było niechcący, to rozumiem, ale specjalnie pić wrzątek – to podchodzi pod głupotę. Czasem zachowuje się, jak gdyby całe siedemnaście lat spędziła zamknięta pod kluczem – zachwyca się dosłownie wszystkim w nowym mieście. Nigdy nie była na żadnej wycieczce? Nie ma Internetu, nigdy nie widziała filmów z dużymi księgarniami czy przystanku autobusowego, gdzie częściej jeżdżą autobusy? Na dodatek przywaliła łbem w rozkład – zrobiłaś z niej ofiarę losu. Ale czy przez to czytelnicy bardziej ją polubią? Ja osobiście bardziej skłaniam się w stronę jej znajomych z nowej klasy. Są ciekawi, barwni, pełni emocji i zapału. Rose wybucha nagle, jest nieprzewidywalna, choć wygląda na cichą i taką, która nie lubi się wtrącać. Czasami czuję niekonsekwencję w jej kreacji. 

Odczuwam też już od samego początku Twój styl. Jest prosty, łatwo opisujesz słowa, nie jestem do tego przyzwyczajona. Piszesz jak Frances Burnett, nieskomplikowanie, czysto, chociaż nie banalnie. Polecam jednak stosowanie opisów tła, w jakim poruszają się bohaterowie, troszkę trudniejsze dobieranie słownictwa w niektórych miejscach. Rozwijaj zdania, opisy miejsc, czasu… To ozdobi Twoje dzieło, nada mu profesjonalnemu charakteru oraz doda pewnej wartości, jakiej nie znajdzie się w tylko przyjemnym opowiadaniu, a rasowej książce. Nie masz ogromnie rozwiniętej palety językowej, często powtarzasz słowa takie jak który, być, mieć. W dialogach strasznie upierdliwe jest ciągłe powtarzanie czynności: weszła, poszła, wstała. Nic się nie stanie, jeśli po słowach wypowiedzianych raz czy dwa nie będzie opisu, co nastąpiło po rozmowie. Czasownik na czasowniku czasownikiem pogania, spędziłam z Rose cały dzień, a w rzeczywistości nawet nie wiem, jak wygląda. Pamiętam jej zdjęcie z podstrony, ale czytając książkę, nie ma się obrazków postaci, na tym polega cud wyobraźni i sztuka opisywania, którą musisz jeszcze rozwinąć. 

Nie wiem też, gdzie Rose mieszka – Stany? Brytania? Każde z tych państwa ma małe mieściny, ale i ogromne metropolie, więc tym bardziej dziwię się przesyconym zachwytem Rose na temat nowego miejsca zamieszkania. Chciałabym wiedzieć, gdzie się znajduje, bo opowiadanie nie jest fantasy, bohaterowie są ludźmi żyjącymi we współczesnych czasach, mają angielskie imiona. Miejsce akcji to ważny element!
Wyróżniaj myśli bohatera – używaj kursywy albo cudzysłowu. To ułatwi połapanie się w tekście. Dialogi między Twoimi bohaterami są naturalne, nienaciągane, słowa wolne od formalności, niewymuszone (nawet słowa dyrektora, który chyba jednak nie powinien nazywać swojego ucznia przeklętym). Nie są sztuczne, bardzo w moim stylu. Natomiast mimo wszystko mało mi myśli bohaterki. Czasem odrobinkę poruszy jakiś temat, ale ogólnie mały ogień wzniecasz w jej głowie. W takim wieku Rose powinna mieć niezły mętlik, brakuje mi więc myśli, które pełniłyby funkcję opisową i refleksyjno-filozoficzną. Coś w tym stylu. Brakuje mi również w tym ekspresji, ale nie wtedy, gdy bohaterka kłóci się w księgarni, tylko Twojej siły. Stawiane słowa przelatują mi przez głowę, wpadają jednym okiem, wypadają drugim. Nie starasz się tworzyć napięcia, nie używasz środków stylistycznych – epitetów, porównań, metafor i wielu innych. Zwrotów czasu i akcji. Po prostu sobie piszesz, takie odnoszę wrażenie. 

Zachowanie bohaterów opisujesz w tekście starannie, szczegółowo. Tylko czy nie za bardzo szczegółowo? Może oprócz wszystkich czasowników „wejść”, „spojrzeć”, „wyjść”, „powiedzieć” czy „odwrócić” znalazłoby się miejsce na opis obiektu, pogody, takich drobnostek, które uzupełnią tekst i wprowadzą czytelnika w świat wyobrażony, jak na filmie. Wszystko powinno być zapięte na ostatni guzik. Czasem dobrze dodać w cudzysłowie czy chociażby kursywą tekst tego, co siedzi bohaterom w głowach, nie tylko w gestach. To nie jest żaden poważny błąd, jedynie sugestia, co możesz jeszcze zrobić, by ubogacić i dopracować tekst. Podoba mi się to, jak prowadzisz fabułę – mimo że jest banalna i oklepana – po kilku rozdziałach wciąga coraz bardziej.

Nie przeczytałam jeszcze wszystkiego, ale jestem w stanie się założyć, że skrzypce mają coś wspólnego z matką Rose. Da się to wyczuć na kilometr nie wtedy, gdy dostaje zaproszenie na kółko muzyczne, ale już dużo wcześniej – gdy za pierwszym razem wyciąga je z futerału. 

Przed nią stał wysoki chłopak. Miał jasne, zmierzwione włosy i łagodne rysy twarzy, które podkreślały duże, orzechowe oczy. Jego mundurek był w każdym calu idealny - od starannie zawiązanego krawatu po wyprasowane w kant spodnie.(…) Był to niewielki pokój, w którym stało proste, drewniane biurko, zawalone stertą papierów. - zagłębiam się w treść i poznaję nowego bohatera. Opisałaś go szybko, w amatorskim stylu. Zdania po kolei o jego włosach, twarzy, oczach i ubraniu. Zamiast pisać, że był ubrany tak i tak, mogłaś napisać coś w stylu „Rose spojrzała w jego orzechowe oczy. (…) Philip poprawił pasek spodni, które były wyprasowane w kant.”. Wtedy nie opowiadasz wprost jak ktoś wygląda, a czytelnik i tak zobaczy ubrania bohatera oczami wyobraźni. Opisy jednozdaniowe są nudne i nieoryginalne. Świadczą o płytkości dzieła. Mogłaś się bardziej postarać, określić go w bardziej skomplikowany sposób, który wymaga większego wysiłku, ale daje dużo lepszy efekt. O wiele ciekawiej brzmiałoby to, gdybyś jego wygląd poprzeplatała z innymi zdaniami. No ale cały rozdział to nie tylko sztuka opisywania bohaterów, więc czytam dalej. Albo opisujesz ich wygląd, albo charakter, nie robisz tego spójnie. Nudne jest też to, że wiem, co pojawi się w kolejnym zdaniu, gdy bohaterka wchodzi do jakiegoś pomieszczenia. Wtedy następuje opis równie płytki jak opis bohatera. Jedno zdanie, że na środku gabinetu stało biurko. A gdzie wystrój, panujący klimat? Zauważ, co robi człowiek, gdy wchodzi gdzieś, gdzie nigdy nie był. Rozgląda się. Ja też chcę się rozejrzeć wraz z Rose, trochę popodziwiać, dostrzec drobiny kurzu na półkach ze starymi tomiszczami, ale narrator za nic w świecie mi nie ułatwia. Jest bardzo ogólnikowy.

Podoba mi się tematyka oraz fabuła, choć trochę oklepana – przyjemnie się to czyta. Nieźle opisałaś sytuację przeprowadzki, poznania nowych znajomych, imprezy, koncerty, relacje między Rose a Williamem – powiem Ci, że nie spodziewałam się tego - wcale nie przyspieszyłaś tempa, czytelnik musi sobie trochę poczekać, zanim coś konkretnego się stanie. Nie spieszysz się, ale też nie wleczesz i nie lejesz przesadnie wody. Wypowiedzi bohaterów są codziennością świata rzeczywistego, tak łatwo je usłyszeć na ulicy. To dobrze, lubię, kiedy postać zachowuje się realistycznie. Dodatkowo końcówka czwartego rozdziału – dla mnie mistrzostwo świata! Naprawdę fajnie, że potrafisz wprowadzić do opowiadania elementy komizmu słownego czy sytuacyjnego. 

Bardzo przyjemnie w rozdziale piątym czytało się o kotach i pokojówkach, ciepło odbieram fragmenty, w których autor pokazuje, że ma inne zainteresowania. Rozdział minął mi jednak bardzo szybko, może nawet zbyt szybko, niewiele się w nim wydarzyło. W Twoim opowiadaniu brakuje mi jakiegoś BUM!, jakiejś akcji, jakiegoś momentu, który sprawiłby, że i mi włosy stanęłyby dęba jak Pixie na widok Rose w przebraniu. Strasznie to opowiadanie sielankowe, a największą akcją do tej pory są potknięcia, upadki, uderzenia głównej bohaterki. A to już rozdział piąty…

Czasami niepotrzebnie wpychasz wolne linijki między wypowiedziami w dialogach, co trochę irytuje. Z rozdziału na rozdział pisanie idzie Ci jednak coraz lepiej. Choć dalej mało w tym opisów, to nabierasz lekkości. Kiedy w rozdziale pierwszym naprawdę się męczyłam, teraz w szóstym bez problemu płynę przez całość. Przywiązałam się do bohaterów, do Pixie szczególnie, lecz również do Natalie i Rose – wciąż intryguje mnie historia jej skrzypiec. Nie bardzo interesuje mnie, jak potoczysz wątek miłosny, bo na razie relacje z Williamem zanikają gdzieś wśród wielu innych wątków (i bardzo dobrze, na to przyjdzie jeszcze czas), ale nie odejdę od opowiadania, dopóki nie dowiem się, jaka jest historia głównej bohaterki. Ten element prowadzisz bardzo dobrze. Nie wspominasz o nim za często, nagle też zniknęło gdzieś alter-ego, które wcześniej pojawiało się non-stop. Idziesz w dobrym kierunku, z rozdziału na rozdział zdobywasz coraz więcej punktów za swoją twórczość. W rozdziale ósmym, w czasie koncertu zbierałam szczękę z podłogi. Może nie publikujesz regularnie, ale między jednym a drugim rozdziałem następuje ogromny progres, który trudno mi pojąć. Zachowanie Rose adekwatne do tego, co czuje. Bogu ducha winien William, chwytający jej podbródek. Naprawdę nie lubię szkolnych, typowych romansideł, ale ten rozdział przyprawił mnie o ciarki, był kwintesencją całości, kawałkiem kunsztu, dobrego smaku. W końcu pojawił się dłuższy opis, a dialogi jak zwykle – na wysokim poziomie. Zaczęłam nawet lubić Rose i wczuwać się w nią. Gratuluję postępu! 

- Co to za praca?
Rose zastanowiła się, czy warto było wspominać o przebraniu pokojówki.
- W kawiarni – powiedziała w końcu, zdecydowawszy przemilczeć ten krępujący szczegół.
- Będę mógł cię odwiedzić?
- Tato, zwariowałeś? Narobisz mi wstydu.
Oburzony mężczyzna poderwał się z krzesła, wypiął dumnie pierś i wskazał na nią palcem.
- Niby kiedy zawstydziłem swoją małą córeczkę?
- Mam wymieniać alfabetycznie czy chronologicznie? – rzuciła słodko. – Może zacznę od przedszkola, kiedy…
- Dobrze, już dobrze! – Tata zamachał rękami, powstrzymując ją od dokończenia wypowiedzi. – Nie przyjdę!

Musiałam to wkleić, bo szaleję za tym dialogiem. Jest przezabawny, ukazuje relacje córka-ojciec w naturalny sposób, bez żadnych szaleństw, kolokwializmów czy przesyceń. Może nie ma w sobie nic wybitnego, ale jest przyjemny i przyziemny, a takie Skoia lubi najbardziej. Było wspominać natomiast wskazuje, że coś już się stało, coś zostało wspomniane. Usuń słowo „było” i pozostaw „warto wspominać”, przecież Rose nie podała jeszcze ojcu żadnych szczegółów. Scena ogólnie jak gdyby wyjęta z anime – te wymachy rąk szczególnie podsuwają mi tę wizję. A Skoia lubi też anime, więc wszystko cudnie. Swoją drogą, miast wokalistów Free, widzę Matsuokę Rina i Nanase Harukę. Aczkolwiek tego anime też poważnie nie traktowałam, tak samo jak błyszczących wokalistów jakiegoś boysbandu. Świecące gwiazdki – dziś są, jutro ich nie ma. 

Natomiast niżej opisy Mel i Lizzy – już słabsze. Znów zdania następujące po sobie, opisujące wygląd. Spróbuj postawić sobie poprzeczkę wyżej i trochę w tym zamieszać. Rozdział ósmy jest bardzo długi w porównaniu do innych rozdziałów, ale jest też dużo bardziej dopracowany. Jest to więc świetny argument, aby skłonić Cię do wydłużenia pozostałych rozdziałów przez dodanie do nich opisów wszystkiego, co otacza bohaterkę, ale w sposób naturalny,  a nie taki, jak do tej pory – to soi tu, to leży tam. Przez takie momenty czytelnik przestaje czuć lekkość, oryginalność tego tekstu, który nagle staje się przesadnie szablonowy. 


PODSUMOWANIE TREŚCI
Przeczytałam wszystkie dziewięć rozdziałów i prolog, chociaż zwykle tego nie robię. Tym razem notki wcale nie były długie, nie było też w nich wiele błędów, które męczyłyby mnie, więc czas na Twoim blogu spędziłam naprawdę miło. Masz potencjał do pisania. Na początku nie czułam tego tekstu, nie porywał mnie w inny świat, nie nakłaniał do rozmyślań i nie bardzo chciałam go kontynuować. Sądzę, że to przez braki w słownictwie, styl Twojego pisania jest bardzo prosty i przyziemny. Początek też bardzo oklepany, szczególnie prolog – napisane wszystko wprost, zero tajemniczości, zero nostalgii, pierwsze zdania to po prostu streszczenie. Jestem średnio zadowolona z Twojej twórczości, bo szału nie ma. Nie widzę w niej nic niekonwencjonalnego, czego jeszcze nie było. Na pewno jesteś obdarzona wyobraźnią, użyj jej do tego, by wyeliminować powtórzenia w tekście, czytaj opowiadanie tuż przed publikacją, zastanów się, czy może jest coś, co chciałabyś dodać, ponieważ rozdziały są ubogie literacko, krótkie i proste. Wierzę jednak, że nad tymi wszystkimi niedociągnięciami warto popracować. Niby opisujesz zachowania i słowa bohaterów, ale skup się na opisach. Twoje rozdziały są krótkie, może wydłuż je poprzez opis otoczenia czy  delikatnych opisów gestów bohaterów, najmniejszych mrugnięć, lekkich uśmiechów, wyrazów twarzy. Nie tylko ogólnie o wyglądzie. Nie piszę, iż nie dostrzegłam tego wcale, mogłoby jednak być tego więcej. Dzięki takim opisom, nie tylko bohatera, ale przykładowo – obrazów wiszących na ścianach czy kolorowych dywanach – przedłużasz rozdział i sprawiasz, że jest głębszy, okrąglejszy, bardziej dopracowany.

Od szóstego rozdziału jest coraz lepiej, coraz bardziej na plus. Szczerze powiedziawszy, jestem nawet ciekawa, jak potoczą się dalsze losy Rose i Williama oraz reszty ekipy. Czy Rose w końcu pójdzie z tatą do kina, wyjaśni te dziwne zachowanie, gdy tylko ktoś wspomina jej o muzyce i skrzypcach, a może W KOŃCU zadzwoni do Jennifer, bo chyba nie ona, ale Ty zapomniałaś o jej istnieniu. Trzymam kciuki za tę produkcję.
28/40


Poprawność

PROLOG
Usiadła przy stole i nalała kawy z ekspresu do kubka, z którego szczerzył się bezzębny pirat. – ja bym się wystraszyła. Przypuścimy, że zaglądam do kubka, a z niego nagle wystaje bezzębny pirat. Pewnie chodziło Ci o to, iż był on naniesiony jak jakaś naklejka – na kubku. Napisz więc: nalała kawy z ekspresu do kubka, na którym szczerzył się bezzębny pirat.

Szkoła zaczęła się już miesiąc temu, więc będzie musiała trochę nadrobić. – szkole może być bardzo trudno cokolwiek nadrobić. Brak najmniejszego zaimka wskazującego poprawnie wykonawcę czynności. 

ROZDZIAŁ I
Przyjaciółka powiedziała ostatnio, że zazdrości jej, możliwości przebierania w tylu sklepach. – drugi przecinek zbędny.

ROZDZIAŁ II
Nazywam się Simon i powinnaś wiedzieć, ze zawsze, bez względu na wszystko, mówię prawdę – że.

Przynajmniej jedna osoba nie będzie fałszywa, tylko powie jej prosto w oczy co myśli. – postaw przecinek, który oddzieli od siebie orzeczenia.

Pędząc z parasolem w ręce dygotała z zimna - W zdaniu, w którym używasz imiesłowu przysłówkowego (potocznie: czasownik zakończony na -ąc, -wszy, -łszy) oraz innego czasownika (dygotać), musisz postawić przecinek.

ROZDZIAŁ V
- Raczej nie. On nie używa takich sposobów. Poza ty, to dziewczyny raczej podrywają jego – Rudowłosa ruszyła w dalszą drogą, naciągając kaptur niżej. – POZA TYM.


Wypowiedź w dialogu w tym przypadku powinna zakończyć się kropką, ponieważ wypowiedź Natalie oraz to, że dziewczyna ruszyła dalszą drogą – nie ma ze sobą żadnego związku. To właśnie z tego powodu rozpoczęłaś opis czynów bohaterki wielką literą – poprawnie. Jeszcze tylko nie zapominaj o kropkach w takich dialogach, w których po słowach postaci nie znajdują się opisy czynów związanych z wypowiedzią (jak powiedziała, rzekła, warknęła itp. – wtedy nie stawiamy kropki).

ROZDZIAŁ VI
- Dziękuje – posłała jej uśmiech, który został odwzajemniony. DZIĘKUJĘ.
Tutaj na końcu wypowiedzi kropka oraz opis posyłania uśmiechu z wielkiej litery. 

Już wcześniej postanowiła, że zadzwoni na numer z wizytówki i nie miała zamiaru zmieniać zdania. Jeżeli godziny pracy będą kolidowały z jej szkołą, po prostu grzecznie podziękuję. – (ona) podziękuje.

Nie, nie chciała żeby przez jakieś głupie załamanie teraz wszyscy patrzyli na nią inaczej. – brak przecinka, który oddzielałby od siebie dwa orzeczenia w zdaniu złożonym (przed żeby).

ROZDZIAŁ VIII
- Zostaw mnie, Davies. Wracaj do swojego zespołu i zaśpiewaj coś porządnego, bo ci nakopie. nakopię.

Musi być chociaż kilka osób, chętnych do pomocy. – tutaj przecinek jest zbędny.

Poniedziałek nadszedł szybciej niż się spodziewała. - przed spójnikiem niż w zdaniu złożonym stawiamy przecinek.

– Myślisz, ze zazdrość jest zła? – że.

ROZDZIAŁ IX  
Następnego dnia w szkole, Rose nie wyglądała zbyt dobrze. – zbędny przecinek. Nie ma co od siebie oddzielić.

Dziękuje, Rose, naprawdę to doceniam. – dziękuję.
17/20



Ramki 
- Strona główna;
- Bohaterowie – ich zdjęcia  w tych żółtych ramkach kompletnie nie pasują do ogólnej koncepcji i wystroju bloga. Są zbyt bogate, osobiście kojarzą mi się z czymś kiczowatym, gdyż zdjęcia są małe, a ramki je otaczające – ogromne. Do przesady rzucają się w oczy. Rose nie lubi rzucać się w oczy, na pewno nie byłaby z nich zadowolona. Poza tym myślałam, że gdy kliknę na daną fotografię, przeniosę się do jakiegoś opisu lub podstrony z cytatami, które pomogłyby określić postać w jakiś specjalny, intrygujący sposób, a jednak nie. To tylko zwykła podstrona ze zdjęciami postaci (tak naprawdę postaci z Google), do których nawet nie podałaś żadnych źródeł. Więc jak to jest, że zabraniasz ich kopiowania, ale sama je skądś skopiowałaś…

- O opowiadaniu – bardzo przyjemnie i poprawnie skonstruowana podstrona. Konkretna, bez lania wody i spoilerowania;

- Autorka – wyjustuj tekst i powiększ czcionkę, bo trudno czegokolwiek się doczytać, a już na pewno w ogóle nie widać cytatu na samym dole;

- Polecane – linki;
 
- SPAM; 
  
- Spis treści – to jedyny blog, jaki spotkałam do tej pory, w którym nie przeszkadza mi spis treści wywalony na główną. Pasuje to jednak do szaty graficznej i nawet, gdy lista się wydłuży, nie będzie sprawiała wrażenia braku estetyki. Wybrałaś bardzo dobre miejsce.
Nie podoba mi się jednak, że tekst pod głównym menu jest mało atrakcyjny i nieschludnie się prezentuje. Zmniejsz tam czcionkę i kolor, najlepiej jeszcze jakoś go wyrównaj.
3/5
  
 
Punkty dodatkowe
brak

PODSUMOWANIE CAŁKOWITE
60/89
Ocena: dostateczny

9 komentarzy:

  1. Cały czas usuwają mi się komentarze, jak ja nienawidzę blogspota!
    W każdym razie - jak jestem teraz pierwsza w kolejce (nie licząc Niebiańskich Pól) Skoiastel, to mogę zmienić szablon? Bo mam już dość aktualnego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ale zrób to szybciutko :)

      Usuń
    2. Przemyślałam mój komentarz i wiem, że nie jest przesadnie (bo wcale) konkretnny, więc sprecyzuję: zmień sobie szablon, bo ocenę zacznę od treści. Postaraj się zdążyć do soboty, ponieważ wtedy mam więcej czasu i chętnie przysiądę, by zająć się już całością.
      Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru :)

      Usuń
    3. Dziękuję bardzo i również życzę udanego wieczoru (a może już nocy?) :D Szablon zmienię jutro, pewnie ok. 15.00, teraz nie mam sił.

      Usuń
  2. Bardzo dziękuje za ocenę! Wyczekiwałam jej szczególnie bardzo, ponieważ czytałam twoje poprzednie oceny i liczyłam na krytyczne podejście do swojego bloga. Nie zawiodłam się.
    Do tej pory żadna ocenialnia, do której się zgłaszałam, nie wytknęła mi tylu błędów i porad za jednym razem. Jestem strasznie wdzięczna, że w końcu ktoś porządnie przyjrzał się mojej twórczości. Wszystkie uwagi biorę sobie osobiście do serca i obiecuję poprawę.
    Jeszcze raz, dziękuje i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem krytyczna, po prostu "widzę więcej, wiem więcej, tak to jest mniej-więcej" (prawda, Dafne ? hihi, tak mi się skojarzyło) :) z każdą kolejną oceną (nie tylko moją, ale i moich towarzyszy) i każdym kolejnym przeczytanym opowiadaniem sama uczę się nieznanych do tej pory mi zasad, a potem wykorzystuję to i wskazuję innym, by również dalej mogli się kształcić :) nikt nie rodzi się wszechwiedzący, mamy całe życie na naukę i lubię podawać ją dalej.
      Cieszę się bardzo, że moja praca została doceniona, to największa przyjemność z oceniania, kiedy autor bloga dziękuje. Więc i ja dziękuję Tobie i obiecuję z mojej strony, że jeszcze nie raz wrócę do historii Rose - tak jak w ocenie wspomniałam, muszę dowiedzieć się, jak się skończy i co z tymi skrzypcami! Zaintrygowałaś mnie, a to rzadko się zdarza! Trzymaj się ciepło, również pozdrawam!
      :)

      Usuń
    2. To w takim razie dziękuje za tę naukę. Już powoli poprawiam te rozdziały, które miałam napisane z wyprzedzeniem. Tyle się rzeczy nauczyłam dzięki tej ocenie :)
      A jeszcze takie małe pytanko: czy można zgłosić bloga do oceny jeszcze raz, kiedy zakończę opowiadanie?

      Usuń
    3. Według naszego regulaminu możesz poprawić ocenę, zgłaszając się do innego oceniającego, jeśli uzyskałaś niższą ocenę niż dobry, dokonałaś widocznych zmian na blogu, a od wystawienia oceny Twojego bloga minie co najmniej miesiąc. Możesz zgłosić się, gdy zakończysz opowiadanie i pamiętaj, że przysługuje Ci prawo do jednokrotnej poprawy oceny :)

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń