wtorek, 29 lipca 2014

[688] http://mamtowekrwi.blogspot.com/

Adres bloga: MamToWeKrwi
Autorka: Parabola
Oceniająca: Niewidzialna

1. Pierwsze wrażenie.

Chińskie znaczki na pierwszy rzut oka wyglądają podobnie – ciąg niezrozumiałych dla mnie kształtów. Po dłuższej chwili wyłapuję jednak poszczególne słowa. Mam to we krwi. Oddzielenie wyrazów myślnikiem dałoby lepszy niż obecny efekt, ułatwiając jednocześnie rozszyfrowanie i zapamiętanie adresu, bo w gruncie rzeczy zapada on w pamięć. Nutka tajemnicy, która powiewa po zapoznaniu się z nim, zachęca do kliknięcia w link, bo kołatające się w moich myślach pytania, nie mogą się doczekać aż znajdą odpowiedzi. Chwytliwy adres kojarzy mi się z opowiadaniem fantastycznym. Czy dobre wrażenie na mnie wywiera? Tego się przekonamy.
Naprzeciw nas, w sieci kłamstw ciągła gra o tron”. Ogromny plus dla ciebie, droga autorko, za powiewającą nutką grozy belkę. Intryga to moje pierwsze skojarzenie z nią związane. Adres w połączeniu z powyższym zdaniem daje mi obraz ludzi, którzy walczą o władze. Są to jednak moje przypuszczenia, które nie muszą mieć swego odzwierciedlenia w fabule.
Na blogu nie wita mnie orgia barw, tylko jeden, przewodzący kolor, dzięki któremu nie bolą mnie oczy w czasie czytania. Nie odciąga on także uwagi od tekstu, co mnie bardzo cieszy – coraz częściej można spotkać blogi, które jako tło mają tysiące kolorowych szlaczków.
Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne. Adres, który jest w formie zdania, urzekł mnie swoją prostotom. Jest jednocześnie tak banalny i oryginalny, że nie mogę w to uwierzyć. Mam nadzieję, że dalej będzie jeszcze lepiej, bo na razie zapowiada się obiecująco.

[9,5/10]

2. Grafika.

Dominujący na stronie chłodny kolor jest dobry wyborem – idealnie wpasowuje się w otoczkę tajemnicy, jaką wywarł na mnie adres z belką.
Niebiesko-brązowy nagłówek wtapia się w tło bez żadnych zastrzeżeń, przyciąga on jednak uwagę: głównie przez brązowe kwiaty czy miejscowe prześwity w tejże barwie. Na pierwszym planie widnieje postać dziewczyny – domyślam się, że głównej bohaterki. W tle widnieją głównie okna oraz okienne witraże.
She was mine and I will try to find another one, czyli tłumacząc na nasz ojczysty język: ona była moja i spróbuję znaleźć inną to napis widniejący na szablonie. Swoją drogą, dlaczego tylko on jest w języku angielskim? Skoro już zdecydowałaś się na język polski, to byłoby dobrze, gdybyś konsekwentnie go używała. Ale wracając do napisu: gdyby się dłużej zastanowić, to ma on jakieś powiązanie z belką, ale z adresem? Niekoniecznie. Pod tym kątem się zawiodłam – spodziewałam się czegoś, co by jeszcze bardziej poruszyło moją ciekawość, a dostałam zdanie kojarzące mi się z romansem. Cóż, i tak nie jest źle, więc nie ma co narzekać.
Lekko przyciemnione tło na posty i ramki komponuje się bardzo ładnie. Całość wygląda naprawdę estetycznie, ktoś porządnie wykonał swoją robotę.
Czcionka, jak i jej wielkość nie pozostawiają żadnych zastrzeżeń. Przyczepię się jednak do butonów: po co widnieją one na stronie głównej, skoro masz odpowiednią do tego zakładkę? Nie róbmy z bloga śmietniska.

[9,5/10]

3. Treść.

Jedna mała uwaga i już lecę zagłębiać się w treść: wypowiedzi dialogowe powinny być zaczynane od wcięcia akapitowego oraz półpauzy/pauzy. W wielu miejscach w tekście zjadły Ci się również akapity.

Wprowadzenie

Tajemnicza otoczka, która towarzyszyła adresowi od samo początku, została przebita niczym bańka mydlana w ciągu parunastu sekund. Informacja dotycząca tego, co dziewczyna ma we krwi, podana jest czytelnikom na tacy. Nie podoba mi się to. We wprowadzeniu, w którym spodziewałabym się spotkać podstawowe informacje o historii, zostaje mi odebrana najciekawsza rzecz, a wydaje mi się, że powinna zostać ujawniona nieco później, najwcześniej w drugim rozdziale. Im dłużej byś jej nie zdradzała, tym bardziej wodziłabyś czytelnika za nos, oczywiście w granicach rozsądku, przez co jeszcze chętniej by zaglądał na bloga. A tak? 
Napisanie zdania o wyglądzie bohaterki wydaje mi się zbędne – opis jest tak skąpy, że praktycznie nic mi nie daje. Bo ile jej osób z kasztanowymi włosami i zielonymi oczami? Wiele. Podałabyś za to jakieś charakterystyczne rzeczy z nią związane. Czy ma jakieś blizny po treningach?
Wprowadzenie to notka, która – mimo że dosyć ciekawa – za dużo zdradza. Wiele w niej faktów, których powinnam się dowiedzieć z opowiadania. Może zastąpienie jej krótkim, a intrygującym prologiem nie jest złym pomysłem? Może wypadałoby zmodyfikować ów tekst, zostawiając najważniejsze informacje, zadając jakieś pytania czytelnikowi?

Rozdział 1

Urządzenia wybierające ubrania, odbierające telefony czy też hologramy osób, z którymi się rozmawia... Nie powiem, że nie, ale to pierwsza i chyba jedyna rzecz, która zaskoczyła mnie w tym rozdziale. Od razu pojawia się pytanie: w którym roku dzieje się akcja?
Nie za bardzo przypadło mi do gustu to, że już w pierwszym rozdziale wprowadziłaś nam aż siedmiu bohaterów. Pamiętam imię tylko głównej bohaterki oraz jej przyjaciółki, a reszta zginęła w gąszczu innych informacji. Praktycznie żadnej postaci nie potrafię sobie zwizualizować, ponieważ nie poświęciłaś nikomu aż takiej uwagi. Wprowadzanie wszystkich stopniowo, a nie naraz, dałoby lepszy efekt.
Moce bohaterów nie są, przynajmniej moim zdaniem, zbytnio oryginalne. To pierwsze pomysły, które przyszły do mojej głowy po przeczytaniu wprowadzenia. Miałam nadzieję, że wykażesz się pod tym względem – miałaś tyle możliwości, a wybrałaś dość znane.
„(...) - No nareszcie na ciebie wpadłam. Tęskniłam!
Wzięłam rozbieg i rzuciłam się na Olivera. Usłyszałam tylko jego jęk, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Sekundę później poczułam, że na mnie też się ktoś rzuca. Moja reakcja była taka sama jak chłopaka przed chwilą.
- Jesteście nienormalne. Ile wy ważycie? – burknął Oliver, a ja razem z Noemi wybuchłyśmy śmiechem. W końcu uwolniłyśmy go spod naszego ciężaru, a gdy zrobił dla nas miejsce na kanapie, usiadłyśmy (...)”
Ten fragment powoduje u mnie pewien mętlik. Trochę późno wspomniałaś o tym, że chłopak siedział na kanapie. Z początku wydawało mi się, że stał on gdzieś na korytarzu, ale nijak to się miało do tego, że Vanessa poczuła, iż ktoś się na nią rzuca. No i cóż za przypadek, że w momencie, w którym nasza bohaterka znajduje swojego przyjaciela, pojawia się nagle przyjaciółka. 
„Każda z dziewczyn w Orionie przeszła etap zauroczenia w nim. Nawet ja. Przyznaję bez bicia. Ale to było dawno i nieprawda.”
To w końcu to prawda czy nie? Plączesz się, moja droga, w zeznaniach.
Do gustu przypadły mi bardzo dialogi, które są dość naturalne. Czasami jednak nie widzę różnicy między wypowiedzią np. Aidena a Vanessy. Bądź co bądź – mimo że są w tym samym wieku – powinni wypowiadać się w chociaż minimalnie różniący się sposób, oboje powinni mieć jakieś np. słowo, które nadużywają. Każdemu się to zdarza, więc czemu nie im?
Co do opisów: niby są, ale są one jednak dość... hm, kanciaste. I suche. Brakuje mi w nich jakiś porównań, metafor i innych środków stylistycznych, które pobudziłyby moją wyobraźnie do działania. Piszesz, że trybuny są duże? Jak duże? Idealna okazja do zastosowania porównania. Masz wiele możliwości, więc korzystaj z nich, urozmaicaj tekst.

Rozdział 2

Vanessa wyruszyła z koleżanką na misje. Złapały chłopaka bez problemu i wróciły.
Czy czytając tamte zdania odczułaś jakieś emocje? Napięcie? Ciekawość czy cokolwiek innego? Niestety, ja także nie. Tak samo było, gdy czytałam Twój fragment. Skróciłaś to do absolutnego minimum, dając suchy opis tego, co się tam działo. Co ona czuła? Co myślała, jak wyglądało otoczenie?
Zastanawia mnie to, dlaczego chłopak dał się tak łatwo złapać? Przecież nawet nie próbował się im wyrwać. Za łatwo to wszystko poszło. Może więc dlatego odniosłam wrażenie, iż cała ta scena jest nienaturalna.
Kolejna dwójka bohaterów i znowu nie poświęciłaś im należycie dużo uwagi. Tak samo, jak tym z pierwszego rozdziału. Mam nadzieję, że zostanie to nadrobione.
Sama końcówka rozdziału przypadła mi najbardziej do gustu ­– ta arcyważna misja, którą wymyśliłaś, naprawdę mnie zaskoczyła. Wprawdzie nie zdradziłaś jeszcze, o co dokładnie chodzi – co mi się jeszcze bardziej podoba – ale już poruszyłaś temat, tym samym wzbudzając moją ciekawość. Dopiero drugi raz spotykam się z takim czymś, więc jestem ciekawa, jak to wszystko pociągniesz. Co Vanessa będzie musiała zrobić itd.?
No i skąd ta pewność ojca, że wrogowie nie wiedzą, jak wygląda jego córka? Przecież – gdybym była szefem jakiejś wrogiej agencji, która chce zrobić napad – to byłaby jedna z pierwszych rzeczy, jaką bym sprawdziła. Wydaje mi się, że chociaż delikatna zmiana wyglądu dziewczyny byłaby na miejscu... Cóż, będą z tego kłopoty.

Rozdział 3

Nareszcie zaczyna się akcja. A przynajmniej jesteśmy już blisko tego momentu.
Rozdział nie grzeszy wprawdzie długościom, ale bardzo szybko i lekko się go czyta, zdecydowanie lepiej niż poprzednie. Brakuje mi w nim, niestety, opisów. Nie chodzi o to, jak wyglądają poszczególne miejsca (pominę to, że opisałaś bramę, ale zewnętrzną część willi olałaś), ale o to, co czuje Vanessa w chwili, w której przekracza próg domu nowego pracodawcy. Jakiś fragmencik o tym byłby bardzo na miejscu.
„Musiałam wziąć ze sobą sporo rzeczy, bo przez dwa tygodnie nie będę mogła tu przyjechać.
Dlaczego przez dwa tygodnie? Co się w ciągu połowy miesiąca zmieni?
Wnioskuję, że – po tym upływie czasu – dziewczyn skończy swoją pracę tam, z czym wiąże się to, iż będzie musiała znaleźć potrzebne informacje. Ale skąd pewność, że tyle czasu wystarczy? Albo że nie jest go za dużo? Przecież mogła szybciej znaleźć potrzebne wiadomości albo też dopiero czternastego dnia mogłaby zacząć coś znajdywać. I co wtedy?
Powoli wypuściłam z dłoni bagaż, który upadł na krwistoczerwony dywan ciągnący się od drzwi aż po schodach na drugie piętro.
Skąd wie, że na drugie piętro? Stojąc na parterze, może zobaczyć co najwyżej to, iż ciągnie się na pierwsze piętro.
Skończyłaś w dość intrygujący sposób: Vanessa wchodzi do jakiegoś pokoju i zamiera w bezruchu. Od razu rodzi się pytanie, co zobaczy, co tam jest? Mam nadzieję, że przedstawisz nam to w pełen emocji sposób. 

Rozdział 4

Mam wrażenie, że akapity są robione poprzez spacje, ponieważ są nierówne. Nie wygląda to zbyt ładnie, ale to tylko uwaga dotycząca wyglądu rozdziału, więc przechodzę do jego treści.
Nie zawiodłaś mnie. Napięcie trzymało mnie od samego początku, trzymam więc kciuki, aby było więcej takich momentów. Przechodząc jednak do reszty.  
Pierwsza myśl, która pojawiła tuż po przeczytaniu postu, nawiązuje do tego, iż Aiden mógł powiedzieć ojcu, że Vanessa/Emma jest Obdarowaną. Wątpię, żeby pan Hanson wiedział, więc ta informacja na pewno by go zainteresowała, z czym wiązałoby się to, że by ją sprawdził. Dowie się czegoś o jej przeszłości itp. W końcu co to za zbieg okoliczności, że niedługo przed tym, jak pragnie on zaatakować Orion, w jego domu pojawia się Obdarowana? Nie wydaje mi się też, że Aiden nic nie wie o prowadzeniu tajnej organizacji przez ojca, więc dziwi mnie to, że Hanson nawet słowa nie pisnął. Jaki ma cel w tym, aby zatajać tak istotną rzecz? I dlaczego Vanessa z Tedem nie zwrócili na to uwagi?
Pojawia się Aiden i od razu wyczuwam kłopoty. Mam tylko nadzieję, że nie zrobisz z niego przysłowiowego głupiego-złego kolesia, który uprzykrza życie innym bez powodu.
Główna bohaterka... Cóż, po tym rozdziale straciła wiele w moich oczach. Z tego co wywnioskowałam, tyle lat pracuje w tej branży i do tej pory nie potrafi się odpowiednio zachowywać? Ja rozumiem, że nerwy i w ogóle, ale nikogo nie interesują kaprysy jakiejś gówniary. Według mnie powinny zostać wyciągnięte konsekwencje za jej zachowanie, łamanie zakazów.
Żarówka – bardzo trafna ksywka, od razu przypadła mi do gustu.
Jeżeli Ted nie chce, aby ktokolwiek kojarzył Vanesse z nim, dziewczyna powinna cały czas używać zmyślonych danych. Skąd wiedzą, że wróg nie czai tuż obok nich?
Bardzo to przeżyłam. Praktycznie zamknęłam się w sobie. Na szczęście z pomocą najbliższych szybko się otrząsnęłam.
Jeżeli człowieka dotknie jakaś krzywda, strata bliskiej osoby np., to wydaje mi się mało prawdopodobne, że da się szybko z tego otrząsnąć. Z ostatniego, trzeciego zdania wywnioskować można, że nie sprawiło to jej aż tyle cierpienia – w końcu prędko wzięła w garść.
„Od razu wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Wyczuwam takich na kilometr.”
Mieszasz czasy. Piszesz w przeszłym, więc przy takim pozostań. Basta.

Rozdział 5

Mam praktycznie związane ręce, bo pan Hanson siedzi ciągle w domu. Nie powinien być przypadkiem w Horologium? Mój ojciec spędza w oddziale całe dnie. Rzadko wraca do domu na noc, a Hanson jeździ tam może na dwie godziny i zaraz wraca.
No tak jak z tym panem Hansonem w końcu jest? Siedzi ciągle w domu czy jednak wychodzi na te dwie godziny? Zamień ciągle na praktycznie cały czas czy coś w tym stylu. Dzięki temu fragment odzyska zagubiony sens.
Zero profesjonalizmu u tej Emmy. Jako córka szefa Orionu spodziewałam się po niej czegoś więcej, a nie burzy hormonów, no ale cóż... Jak to ona powiedziała: pozory mylą. 
Nie zauważyłam jeszcze, żeby się chociaż uśmiechnął. Cały czas przybierał obojętny wyraz twarzy.
A mi się wydaje, że jednak był taki moment – w bodajże trzecim rozdziale, kiedy to dziewczyna zwróciła mu uwagę na temat tego, że nie przechodziła z nim na ty.
Pojawiły się dwie nowe postacie. Tym razem, na szczęście, opisałaś nam je w dwóch zdaniach. Niewiele, ale lepsze to niż nic. O dziewczynie się wprawdzie wypowiedzieć nie mogę, bo wspomniałaś o niej tylko raz, ale o Nathanielu już, owszem, mogę.
Chłopak wydaje się być przeciwieństwem Aidena, przynajmniej w stosunku do Emmy zachowuje się przyjaźniej. W dość przyjemny sposób zostało przedstawione jego zachowanie. Mimo że mało o nim wiem, wydaje się najbardziej naturalną i realną postacią, dlatego wielki plus dla Ciebie, droga autorko, za tego bohatera.

Rozdział 6

Justowanie Ci się w tym poście zgubiło. 
Po tylu latach spędzonych w oddziale znałam każdą osobę, która tam pracowała.
Kilka rozdziału wcześniej, w bodajże trzecim, wspomniała o tym, że jest dwóch panów w gabinecie jej ojca, których nie zna. Niby drobnostka, ale niektórych może w oczy kuć.
Według mnie jest to najlepszy rozdział, jaki udało Ci się wstawić na tego bloga. Jest w nim wszystko: począwszy od opisu, przez klimat do napięcia. Zaskakujący zwrot akcji także miał swoje miejsce.
Zacznę może od spotkania z nieznajomym w samochodzie. Mam wiele pytań, naprawdę dużo, ale w całym tym wydarzeniu brakowało mi jednego – większej ilości opisów, które pokazałyby mi jaka atmosfera tam panuje, co czuje Vanessa. Jest dobrze, ale mogłoby być jeszcze lepiej.
Nutka grozy powiała w chwili, w której dziewczynie przyśnił się sen. Trzymał on w napięciu, oby tak dalej. I czy to naprawdę ojciec jest tym, którego powinna się obawiać? Coraz lepsza ta intryga, wszystko robi się coraz bardziej tajemnicze. 
Przejście, włączające się po poruszeniu odpowiedniej książki, jest mało oryginalne. Takie coś spotyka się praktycznie za każdym razem, a przecież może być tak wiele różnych możliwości. Masz wolną rękę, dlaczego więc korzystasz z utartych i nudnych schematów?
Mam tysiące pytań po przeczytaniu rozdziału, ale tak szybko pewnie nie poznam odpowiedzi. Cóż, i tak wielki plus, ponieważ to chyba drugi post, po którym od razu chciałam polecieć do następnego. Jak na złość, to już koniec!

Czas więc na małe podsumowanie.
Świat przedstawiony jest, niestety, dosyć kulawy. Choć zdarzy się, że czytelnik dostanie kawałek opisu jest on suchy niczym pustynia. Brakuje mi w nich użycia środków stylistycznych. Jakichkolwiek! Nie wiem, co tu więcej mogę napisać. Staraj się, droga autorko, przelać swoje wyobrażenie danego miejsca na papier, tudzież komputer, tak, aby czytelnik nie mógł się od opisów opędzić. Zaciekaw go nimi. Wbrew pozorom zbyt dużo ilość opisów nie musi wcale zanudzać – dzięki wielu chwytom autora mogą być tak barwne jak tęcza.
Bohaterowie są już w zdecydowanie lepszym stanie, choć ich wygląd nadal jest dla mnie zagadką. Napisanie, kto ma jaki kolor włosów, to zdecydowanie za mało! Każdy ma jakąś cechę charakterystyczną, coś, co odróżnia go od reszty, więc lepszym wyborem byłoby wspomnienie o tym. Charaktery co najmniej czterech postaci są dobrze zarysowane - Vanessy, Nathaniela, Teda oraz Aidena. A, no i pana Hansona. Reszta... Cóż, za mało czasu im poświęciłaś. I odpowiedź sobie jeszcze na pytanie, czy wszyscy, absolutnie wszyscy, są potrzebni w tym opowiadaniu? Wnoszą coś do historii? Jeżeli nie, wywal ich, bo tworzy się niepotrzebny tłok.
Wypowiedzi bohaterów to zdecydowanie Twoja mocna strona. Nie są za długie ani też za krótkie, nie raz są z nutką pasującej ironii. Szczypta młodzieżowego slangu przy wybranych bohaterach także się pojawia.
Styl z każdą notką jest coraz lepszy, nadal jednak brakuje mu tej charakterystycznej nutki, dzięki której odróżnię go od innych. Aby był on coraz lepszy zaleca się jak największą ilość pisania, najlepiej codziennie z półgodzinki, oraz pochłanianie książek. Mimo wszystko czyta się lekko i dość przyjemnie, a drobne potknięcia są prawie niezauważalne.
Sam pomysł na opowiadanie jest jak najbardziej dobry, dosyć oryginalny. Mógłby przyciągnąć do siebie naprawdę wiele osób, ale jego wykonanie potrzebuje jeszcze dokładnego wyszlifowania. Rozumiem, że chcesz zastosować podobną metodę do pani Roth, ale akcją nie zawsze zastąpisz opisy – są one nieodłączną częścią opowiadania.
Mimo wszystko jest lepiej niżeli gorzej. Dołącz jeszcze opisy do opowiadania ukazujące nie tylko miejsca, ale i uczucia, a punktacja będzie o wiele wyższa. 

[25/40]

4.Poprawność.

Wprowadzenie

„Mam 19 lat (...)” 
Liczby zapisujemy słownie.

Rozdział 1

„Wkoło mnie jest pełno dziwnych urządzeń, które robią wiele rzeczy za mnie (...)”
Powtórzenie. Szyk: druga część zdania brzmiałaby lepiej w takiej formie: „(...) robią za mnie wiele rzeczy (...).”

„(...) mówiąc to ziewałam (...)”
Przecinek po to.

„(...) która jest z nami od kiedy tylko pamiętam.”
Przecinek po nami.

„Kiedy poczułam jak auto hamuje (...)”
Przecinek przed jak.

„Nie pozwala jeść mi pizzy, ciast i tym podobnych.”
Może zamień miejscami mi z jeść?

„ Starałam się jak mogłam.”
Przecinek przed jak.

„Możesz mi powiedzieć chociaż coś o tej misji.”
Szyk: „Możesz mi chociaż coś powiedzieć o tej misji.” I chyba znak zapytania na końcu, bo to pytanie?

„(...) w trochę inny sposób, niż tylko do walki?”
Bez przecinka.

„Z tego co się orientuje ma 35 lat.”
Liczby zapisujemy słownie; orientuję.

„ (...) Od tamtego czasu stał się drugim, najlepszym łowcą, zaraz po moim tacie (...)”
Pierwszy przecinek zbędny.


„ (...)Tyle, że ja niezbyt skupiałam się na tym co było na ekranie, bo wciąż męczyła mnie rozmowa z tatą. (...)”

„ (...) Tyle, że ja niezbyt skupiałam się na tym co było na ekranie, bo wciąż męczyła mnie rozmowa z tatą(...)”
Pierwszy przecinek zbędny.

„ (...)dlaczego tego nie używać w trochę inny sposób, niż tylko do walki?(...)”
Przecinek zbędny.

„- Przepraszam, przepraszam, przepraszam. – Powiedziałam (...)”
Dialogi zaczynamy od półpauzy/pauzy, a nie od dywizu. Po ostatnim „przepraszam” nie powinno być kropki, a „powiedziałam” małą literą. Dzieje się tak, ponieważ komentarz narratora nawiązuje do wypowiedzi.

„(...)Kolejny plus bycia Obdarowanym to lepsza kondycja i ogólna wytrzymałość.(...)”
Kolejnym plusem.

„Masz dziewiętnaście lat, Vanessa – zauważył do razu Matias.”
Literówka: od, a nie do.

Rozdział 2

„(...)Niestety nie mogłam dalej ciągnąć tematu(...)”
Przecinek po „niestety.

„Nie wiem co oni za zadanie dla mnie szykują(...)”
Przecinek po „nie wiem.

„(...)to mogę nie dożyć samego dowiedzenia się o co chodzi(...)”
Szyk: to mogę nie dożyć momentu, w którym dowiem się, o co chodzi. No i przecinek po „się”.

„ (...)Powiedziałam to najbardziej jadowitym głosem na jaki było mnie stać.(...)”
Przecinek przed „na”

„Niestety sala była pusta.”
Przecinek po „niestety.

„Jak wiesz jest w naszym mieście drugi oddział.”
Przed „jest” przecinek.

Rozdział 3

„(...)Mój informator niestety się do tego nie nadaje.(...)”
„Niestety” to wstawka, więc oddzielamy ją od reszty zdania przecinkiem.

„U taty w biurze siedziałam jeszcze 20 minut, aby dogadać wszelkie szczegóły.”
Liczby zapisujemy słownie.

„(...) dwoma fotelami był stał regał z mnóstwem segregatorów(...)”
Albo był, albo stał.

„(...)Niestety nie mogłam wziąć ze sobą za wiele(...)”
Po „niestety” przecinek.

„Możesz mi wytłumaczyć dlaczego na moim korytarzu wszystkie lampy są roztrzaskane w drobny mak?”
Przecinek przed „dlaczego”.

„Usłyszałam jedynie jak tata mówi(...)”
Przecinek przed „jak”.

„ (...)bo przecież skąd dziewiętnastoletnia sprzątaczka miałaby pieniądze na takie auto.(...)”
Znak zapytania na końcu, przecież zbędne.

„Kiedy otrząsnęłam się z szoku jaki wywarł na mnie ten widok(...)”
Przecinek przed „jaki”.

„ (...)Wiem jak się nazywasz(...)”
Przecinek przed „jak”.

Rozdział 4

„Pewne wydarzenie sprawiło, że ta niesamowita przygoda, zmieniła się w istne piekło.”
Drugi przecinek zbędny.

„Od razu wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Wyczuwam takich na kilometr.”
Mieszasz czasy.

„ (...)i decydować o tym co ona robi.”
Przecinek po „tym”.

„Do dzisiaj nie wiem dlaczego wybrał mnie.”
Przecinek po „nie wiem”.

„(...)patrząc jak się męczysz.”
Przecinek przed jak.

„Na środku pomieszczenia stała wysepka. Właśnie przy niej stałam.”
Powtórzenie.

„Ta misja to nie był pierwszy raz kiedy przybrałam tożsamość Emmy Adams.”
Przecinek po „raz”.


„- A co mogę robić z tym? – machnęłam przedmiotem – Już wiem.”
Machnęłam wielką literą, po przedmiotem zjadła Ci się kropka.

Rozdział 5

„Wkoło ta sama wymówka.”
W kółko.

„ Więcej nic nie mówiąc(...)”
Szyk: nic więcej nie mówiąc.

„Wzięłam głęboki wdech, a następnie jakimś cudem utrzymując tacę w jednej dłoni, drugą zapukałam do drzwi.”
Masz tutaj dość długą wstawkę, dlatego też radziłabym zrobić coś takiego z owym zdaniem:
„Wzięłam głęboki wdech, a następnie - jakimś cudem utrzymując tacę w jednej dłoni - zapukałam do drzwi.”

„Zaczęłam od ścierania okruszków, a następnie chowałam niepotrzebne rzeczy do szafek. Zdążyłam zauważyć, że Aiden ma nawyk nie chowania po sobie płatków śniadaniowych. Rozpieszczony bachor. Wszystko trzeba robić za niego. Ja również mam gosposie w domu, ale jakoś potrafię po sobie sprzątać. Kiedy chowałam
Powtórzenia.

Rozdział 6 

„Tylko pracownicy Orionu je znają, a on nim z pewnością nie jest.”
Szyk: Tylko pracownicy Orionu je znają, a on  z pewnością nim nie jest.

„Tyle, że co ja mu powiem?”
Zbędny przecinek.

„Tym razem żaden nieprzyjemny sen, nie wyrwał mnie z objęć Morfeusza.”
Zbędny przecinek.

„Niestety milczał jak zaklęty i nie zdradził mi żadnych szczegółów.”
Przecinek po „niestety”.


Nie robisz wielu błędów. Te, które jednak znalazły się w tekście, są zapewne niewiedzy. Przynajmniej takie wrażenie odniosłam, ponieważ kilkakrotnie się przewinęły.
Choć teraz dialogi nie sprawiają Ci takiej trudności jak na samym początku, zdarzają się drobne błędy. Wyżej wypisałam Ci bodajże jeden przykład, gdyż uznałam, że nie ma sensu wypisywania kilkakrotnie jednej pomyłki.. Do nauki zapisywania dialogów polecam tę stronę.
Byłoby także dobrze, gdybyś przejrzała początkowe wypowiedzi bohaterów i  poprawiła je.
Dalej mamy przecinki, z którymi – wbrew pozorom – nie masz ogromnych problemów. Zdarzają się drobne luki, ale da się je łatwo wyeliminować: odświeżenie sobie zasad interpunkcyjnych oraz czytanie tekstu na głos na pewno nie zaszkodzi. Wprawdzie nie wszystkie przecinki można usłyszeć, ale niektóre owszem. Możesz również kogoś poprosić, aby przejrzał Twój tekst przed publikacją.
Drobne błędy stylistyczne zrobione są zapewne z nieuwagi, tak że powiem tylko, iż czytanie na głos może pomóc.
No i chyba tyle. Jestem naprawdę zadowolona pod tym względem, ponieważ nie musiałam co chwila przerywać czytania, aby zapisać jakieś potknięcie. Bije pokłony również za tak małą liczbę literówek!

[17/20]

5. Ramki.

Centrum, czyli inaczej strona główna. Bardzo oryginalna nazwa, pasująca do fabuły opowiadania.
Znajdź drogę, czyli spis rozdziałów. Wydaje mi się, że jest poręczniejszy niż archiwum, dlatego też usunęłabym to drugie, jest zbyteczne.
Spamuję, więc jestem, czyli dłuższa nazwa wszystkim znanego spamu.
Agencji mocno pomocni, czyli nieposegregowany spis przydatnych stron. Wypadałoby je jakoś uporządkować: albo ze względu na pełnione przez nie funkcje, albo chociaż alfabetycznie czy jeszcze jakoś inaczej.
Trailer, czyli dosyć ciekawy zwiastun opowiadania. Podoba mi się, szczególnie początek.
Informowani. Cóż, mam mieszane uczucia do tej zakładki – jest pożyteczna dla osób, które nie mają konta na blogspocie, ale dla osób, które je mają zbyteczna, ponieważ istnieje funkcja obserwowania. Korzystają z niej te drugie osoby, więc – jak na razie – nie widzę sensu w jej istnieniu.
Blogowe Oscary, czyli dwie blogowe zabawy.

Brakuje mi tutaj podstrony o blogu oraz jakiegoś kontaktu do autorki.

[4/5]
6. Punkty dodatkowe.

Brak.

Zdobyłaś: 65/89 pkt.
Ocena: dobry (4)


To, co miałam napisać, zostało już powiedziane. Mimo wszystko opowiadanie przypadło mi do gustu, choć wiem, że stać Cię na więcej. Mam nadzieję, iż ta ocena da Ci porządnego kopa do dalszej pracy, no i że była pomocna. Życzę Ci dużo weny na przyszłość! 

3 komentarze:

  1. Witam!
    Na wstępie bardzo dziękuję za ocenę. Cieszę się, że udało ci się ją napisać tak szybko. Byłam już przygotowana na długie oczekiwanie, a tu taka miła niespodzianka. Zdecydowanie potrzebny był mi ktoś, kto obiektywnie spojrzy na moją twórczość. Obiecuję, że twoja praca nie pójdzie na marne, a wszystkie rady wezmę sobie do serca i wprowadzę w życie.
    Od razu chciałam zaznaczyć, że szablon nie jest robiony specjalnie na mojego bloga, więc cytaty zamieszczone na nagłówku nie nawiązują do opowiadania. Wybrałam ten szablon tylko ze względu na dziewczynę, która pasowała mi do mojego wyobrażenia Vanessy.
    Zdaję sobie sprawę, że opisy nie są moją mocno stroną. Wciąż nad tym pracuję i z każdym dodanym rozdziałem staram się ich wprowadzać więcej. Trochę w mało oryginalny sposób zwalę wszystko na mój brak doświadczenia. Jest to dopiero moje drugie opowiadanie, a pierwsze takie poważne, więc jeszcze wiele przede mną. Jestem tego świadoma. Zdecydowanie pewniej czuję się przy pisaniu dialogów, co chyba zauważyłaś, z czego bardzo się cieszę.
    Tak jak napisałam już wcześniej, zaczynam wplatać więcej opisów. Na ile moje starania nie pójdą na marne, okaże się w praniu. Co do podsumowania, tu znów jestem świadoma, że całokształt opowiadania nie powala, ale wydaje mi się, że zbiegiem czasu się to zmieni. Akcja jeszcze się dobrze nie rozkręciła. Później będzie lepiej. Przynajmniej będę próbowała, żeby tak było.
    Ocena jak najbardziej mnie satysfakcjonuje. Myślałam nawet, że będzie gorzej. Szczerze mówiąc, obawiałam się jej, ale tak samo bardzo potrzebowałam. Warto było zaryzykować i się zgłosić.
    Jeszcze raz bardzo dziękuję za ocenę, rady oraz za polecenie strony. Chętnie na nią zajrzę i dowiem się czegoś nowego. Życzę również powodzenia przy pisaniu innych ocen. Jesteś naprawdę dobrą oceniającą, na co chyba najlepszym dowodem jest moje zadowolenie z twojej pracy.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Chyba Agenci, bo logika tego słowa podpowiada mi, aby to tutaj napisała.

      Usuń