Adres: Marsz ku Światłości
Autor: Waughin Jarth młodszy
Oceniająca: Eucliwood Hellscythe-senpai
Byłam bardzo ciekawa "Marszu ku Światłości", odkąd tylko się do mnie zgłosiłeś, drogi autorze (mam nadzieję, że nie będzie Ci przeszkadzało, gdy dalej będę zwracać się do Ciebie Waughinie). Jeśli nie wcześniej, gdy miałam przyjemność zamienić z Tobą kilka maili. Zarówno z nich, jak i z Twojej twórczości bije pozytywna odmienność. Mam przeczucie, że to będzie ten rodzaj opowiadań, dla których zdecydowałam się zająć ocenianiem. Obym się nie pomyliła, Waughinie, bo wówczas biada Tobie...
Ocena będzie, jak sobie życzyłeś, oceną nieszablonową, zresztą nie ma sensu pisać innej, ponieważ — jak zdążyłam zauważyć — blog jest jedynie miejscem do publikacji kolejnych fragmentów. Czuję się, jakbym brała do ręki książkę, a całości dopełnia kilka, jak mniemam, okładek. To jest o niebo lepsze niż zapaćkany neonowymi kolorami blog z wypchanym po brzegi nagłówkiem (jeden obrazek z dziesięciu innych nałożonych na siebie) i innymi dodatkami, które mają go uświetnić, a w moim przekonaniu tylko zaśmiecają. Zeszłam z tematu. Właściwie chciałam jeszcze tylko dodać, że wywarłeś na mnie niesamowite wrażenie. Już samymi mailami zabrałeś do innej krainy. Czas postawić drugi krok.
W trakcie czytania zdecydowałam, że nie ma sensu, abym komentowała każdy rozdział osobno. Ocenię Twoje opowiadanie jako całość (dotąd opublikowaną).
Zaskoczyłeś mnie jeszcze zanim zaczęłam czytać. Prolog ma taką samą objętość co rozdziały. Nie wiem dlaczego, ale większość blogerów postawiła sobie za punkt honoru napisanie jak najkrótszego prologu. Przecież to nie ma sensu.
Jeśli już o długości mowa — wyżej wspomniana większość powinna się dobrze przypatrzeć "Marszowi ku Światłości". Dwadzieścia stron w pdf'ie — około tyle liczy sobie jeden rozdział. Już sam ten fakt odznacza się bardzo w blogosferze i jest bardzo miłą odmianą.
Przyznam szczerze, że bałam się tej oceny, a właściwie nadal boję, bo właśnie ją piszę. Twój tekst mnie oczarował, sprawił, że w ogóle zapomniałam, iż jest to opowiadanie "blogowe", a nie książka, bo właśnie tak się czułam — jakbym czytała książkę. I przez to czuję się niekompetentną osobą do oceny. Już teraz mogę powiedzieć, że nie mam żadnego "ale", że wszystko to, co mi zaserwowałeś, Waughinie, pochłonęłam z wielką przyjemnością, zadowolona, że Twój blog trafił pod moje skrzydła, ale też trochę z obawą, bo nie mam pojęcia, jak i czy w ogóle wyjdzie mi ta ocena. Ale po kolei (chociaż kolejność poruszanych przeze mnie kwestii nie ma znaczenia).
"Marsz ku światłości" to fanfiction oparty na uniwersum gry "Skyrim" (pozwolę sobie skrócić nazwę). Często zdarza się, że osoby piszące opowiadanie w tym gatunku pomijają pewne aspekty w kreacji świata przedstawionego, idą na skróty, kierując się tym, iż jest to fanfiction, a więc to nie one stworzyły świat, w którym toczy się akcja. Nie miałam nigdy do czynienia z w/w grą, właściwie niczego o niej nie wiedziałam, ale czytając "Marsz ku Światłości" wcale tego nie odczułam. Widać więc, że Waughinie, nie popełniłeś tego, powiedziałabym nawet, kardynalnego błędu. Ani przez moment nie poczułam się zagubiona, nie wpadło mi do głowy żadne pytanie, a więc w kreacji uniwersum spisałeś się na medal.
Pomimo tego, że opublikowałeś dopiero — chociaż długie — trzy rozdziały, akcja właściwie nie zwolniła. Dzieje się dużo, ale w jak najbardziej dobrym sensie. Nie ma przesady w wydarzeniach, jedno płynnie przechodzi w drugie, więc nie ma się wrażenia, jakby coś działo się ni z tego, ni z owego, kompletnie bez przyczyny. Zachowana jest spójność.
Właściwie nie wiem, do czego zmierza fabuła. Tylko podejrzewam. Mogę po tytule sądzić, że główny bohater — ork — będzie zmierzał właśnie ku Światłości, nawet nieco widać to w dotąd przedstawionych wydarzeniach. Główny bohater przemierzył już dość długą drogę, odkąd dane mi było go poznać. I nie spoczywa w jednym miejscu na długo, ciągle dokądś zmierza, jakby to właśnie pokazanie całego tego świata było osią, głównym wątkiem, a nie jakieś konkretne wydarzenie. Być może to tylko błędne spekulacje, możliwe, że cel jest jakiś inny, wydaje mi się jednak, że jeśli tak jest, to jeszcze nie do końca da się to wywnioskować z treści.
Skoro już wspomniałam o głównym bohaterze, powiem ogólnie o postaciach. Wiele różnych ras i niecodziennych imion sprawia, że nieco się w nich gubię, ale myślę, że gdybym poczytała trochę więcej, to spokojnie bym to opanowała. Najbardziej z wszystkich przypadł mi do gustu Khajiit, o którym mowa w prologu, ale zdaje się, że prędko (lub w ogóle) o nim nie przeczytam. Do rzeczy więc. Nie można Ci odmówić tego, że Twoje postaci są barwne. Zaprezentowałeś ich już stosunkowo wiele i każda z tych ważniejszych była inna od reszty. Co więcej — są naturalne, co przejawia się choćby w dialogach, które brzmią prawdziwie, mimo że Twoi bohaterzy, jak zresztą narrator, używają niecodziennego języka.
A skoro o języku... Mam taką zasadę, że nieważne jak bardzo książka byłaby nudna czy sztampowa, jeśli jest napisana niezwykłym, urzekającym językiem — jestem w stanie ścierpieć dla niego wszystko. Odwrotnie to nie działa. Na szczęście "Marsz ku Światłości" nie jest ani nudny, ani sztampowy, a w dodatku jest napisany pięknym, nieco archaicznym, idealnie pasującym do fantastyki stylem. Mnóstwo w nim jeśli nie archaizmów, to chociaż słów, które powoli wychodzą z użycia, wyrazów "z wyższej półki", czasami pozmienianego szyku zdań, wreszcie — wtrąceń francuskich i łacińskich. Wszystko to sprawia, że czuję się jeszcze bardziej w innym świecie, nie tylko ze względu na zupełnie obce uniwersum.
I rzecz ostatnia. Jakiekolwiek błędy językowe, czy to gramatyczne, czy to stylistyczne, w Twoim opowiadaniu nie istnieją. Jest do tego stopnia wymuskane, że wyłapałam bodaj jeden jakiś zbędny przecinek przed pojedynczym "ani" na ponad siedemdziesiąt stron treści. Nie mogę wyjść z podziwu.
Wielka szkoda, że jest to fanfiction, bo zamiast do ocenialni, powinieneś iść do wydawnictwa.
Myślę, że to formalność, bo po tym wszystkim, co napisałam, chyba każdy domyśla się, jaką ocenę postawię.
Z przyjemnością wystawiam "Marszowi ku Światłości" i autorowi Waughinowi Jarthowi młodszemu (mam nadzieję, że tak to się odmienia) pierwszą moją i z tego, co widzę, szóstą na Shiibuyi ocenę celującą! I zapraszam wszystkich do przeczytania "Marszu ku Światłości", bo naprawdę warto, zaś autorowi życzę weny, zapału i składam gratulacje.
Przechodziłem właśnie nieopodal oberży, a spotkawszy barda, poprosiłem go, by w zastępstwie skreślił za mnie kilka słów. Bazgrała stworzył coś takiego, i z góry przepraszam za częstochowskie rymy. Rozliczę się z nim później.
OdpowiedzUsuńCzy to Khajiit albo Breton,
Czy też ork liczący żeton,
Każdy trudne imię nosi,
Tak już mają ci herosi!
Akcja szybka, choć wolniejsza
Pląsa niczym piękna gejsza
W towarzystwie samuraja.
Introdukcja wątki spaja!
Wszystko wnet się uspokoi
Jak oblicze cud-dziewoi,
Kiedy ujrzy kawalera,
Kochanego epuzera.
Dzięki Ci za miód-ocenę,
Ciepłe słowo, afekt, wenę.
Tylko jedno, japońska pani:
Gdzież jest to cholerne "ani"?!
Kłaniam się nisko,
Waughin Jarth młodszy
I jeszcze pisze wiersze...
UsuńJak znajdę "ani" to napiszę maila. :P A może mi się coś pomieszało, już sama nie wiem...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCoraz bardziej mnie zaskakujesz, Waughinie. Jakie jeszcze umiejętności przed nami ukrywasz?
OdpowiedzUsuńOcena oczywiście jak najbardziej zasłużona. Gratulacje.