Blog: Myśli wampirzycy
Autorka: Nieśmiertelna
Oceniająca: Nova
1.
Pierwsze wrażenie
Korzystając z chwili natchnienia
postanowiłam zabrać się za ocenianie i w moje łapki trafił ten oto blog. Patrzę
na adres i moje pierwsze skojarzenie jest aż nazbyt oczywiste. Zmierzch, Pamiętniki wampirów? Stronię od tego i omijam na kilometr, ale
żywię głęboką nadzieję, że to twórczość własna, więc pod tym kątem zajmę się
adresem. Jest on tak prosty w zrozumieniu, że blog już na wstępie otwiera się
przede mną otworem i mówi mi, czego mogę oczekiwać. Zapewne doświadczę tutaj
dawki fantasy, ale nie tylko, bo jeszcze z refleksyjną, psychologiczną nutką.
Nie powiem, że to tematyka, do której ostatnio się przymierzam, więc na razie
jestem dobrej myśli. Chociaż adres sam w sobie nie zapiera dech w piesiach, nic
nie ukrywa, nie tworzy jakiejś tajemniczej otoczki. Do tego nie zapominajmy, że
tematyka wampirów jest nadzwyczaj popularna na blogosferze, więc stworzenie
czegoś oryginalnego i jeszcze pochłaniającego jest bardzo trudne. W każdym
razie jedyne, co w tej chwili siedzi mi w głowie, to pytanie: o czym może myśleć
wampirzyca? O krwiożerczych pragnieniach, które podpowiada instynkt? O
wewnętrznych rozterkach ze swoim człowieczeństwem? Czy może o swoim życiu,
które dla niej jest czymś normalnym? Zobaczymy. Mam tylko cichą nadzieję, że
nie będzie tutaj ciągłego użalania się nad swoim losem.
W belce mamy cytat, a mówi mi to
cudzysłów, co było już naprawdę inteligentnym stwierdzeniem z mojej strony.
Niestety nie wiem, czyje to są słowa i jestem zmuszona sama poszukać. Aby ruszyć naprzód, trzeba zapomnieć o
przeszłości – to zdanie pochodzi z Forrest
Gump, przynajmniej tak twierdzi Google, a ja mu uwierzę. Na belce nie ma
podanego autora, ale może w jakiejś ramce lub zakładce dana informacja się
znajdzie... Nie ma, a należałoby uszanować prawa autorskie. Słowa naprawdę są
piękne, ale jak wiadomo tylko na papierze, bo w życiu czasami ciężko dostrzec
ich realizację. Jednak pierwsze, co nasunęło mi się na myśl po przeczytaniu
tego zdania, to wizja tej historii połączona z adresem. Odnoszę wrażenie, że
przyjdzie mi się tutaj spotkać z przeżyciami kobiety, która została wampirzycą
wbrew swojej woli i teraz stara się z tym pogodzić. Nasuwa mi się oczywiście
też druga myśl, że owa kobieta po prostu w swojej krwiożerczej przeszłości
dopuściła się czegoś, co mogło wywołać wyrzuty sumienia i jeszcze ją to męczy
lub właśnie rusza naprzód, pokazując,
że jednak można żyć normalnie, a nie tylko wciąż wypominać. Druga wersja
bardziej mnie zainteresowała, gdyż z tą pierwszą już parę razy miałam do
czynienia i nigdy jeszcze mnie nie zaciekawiła. Może kiedyś to się zmieni,
przecież nigdy nic nie wiadomo.
Kategoria Pamiętniki i dzienniki? No nie wiem, jak dla mnie jest to
opowiadanie i nie widzę, aby miało strukturę charakterystyczną dla wybranej
kategorii. Autorce może chodziło o to, aby w ten sposób pokazać potok myśli jej
bohaterki, ale zwróćmy uwagę na fakt, że opowiadanie to wymyślona historia, a
pamiętnik odnosi się bardziej do osobistego życia piszącego. Dlatego to mi nie
pasuje.
Teraz przyszedł czas na szablon i…
przyznam, że wybitnie nie zachęca mnie do zatrzymania się na tym blogu. Do
tematyki pasuje, przynajmniej nagłówek, reszta nie ma zbytnio nic do gadania.
Połączenie czarnego z białym, do tego jeszcze pogrubiona czcionka? Moje oczy
już protestują i mówią, że tekst będzie się zlewał i męczył, a tego przecież
chcemy uniknąć. Są jeszcze niebieskie linki i przyznam szczerze, że już taką
barwę wolałabym widzieć (tylko ciut jaśniejszą), bo wtedy byłaby dopasowana do
nagłówka. Jednak przynajmniej nie ma bałaganu. Mimo to temat grafiki rozwinę w
następnym punkcie.
Powiedziałabym, że moje pierwsze
wrażenie nie wyszło jako tako zbyt pozytywnie. Do tego już na wstępie widzę
błędny zapis dialogów. Im dalej zagłębiałam się w poszczególne części bloga,
tym bardziej utrwalała mi się świadomość, że raczej nie znajdę tutaj nic
zapierającego dech w piersiach. Każdy element zdawał się mówić dokładnie o tym,
co mnie tutaj czeka i nie chciał zbytnio nic ukrywać. Wciąż powtarzałam sobie: Może tekst mnie zaskoczy, może coś ciekawego
tam będzie. Czy tak miało być? Wątpię. Powinnam raczej mówić, że na pewno
znajdę tutaj oryginalną historię, na której się nie zawiodę i z radością będę
ją czytać. Tymczasem tak nie jest.
3/10
2.
Grafika
Wiadomo, że wygląd bloga najważniejszy
nie jest, ale to wcale nie znaczy, że można go ignorować i twierdzić, że przecież
pisze się opowiadanie i należy tylko skupiać się na tekście. Jednak ktoś ten
tekst czyta i chciałby go tak czytać, aby oczy nie marudziły i ogólna atmosfera
(wytworzona chociażby przez otaczającą grafikę) wprawiała w dobry humor, a
zarazem zachęcała do powrotu. Ludzie są rożni, a potencjalny czytelnik wchodzi
najpierw na tego bloga, który jest czytelny, przejrzysty, nie będzie go
wzrokowo męczył i posiada jakieś ładne graficzne dodatki (tak dla uzupełnienia).
Czerń i biel są kolorami tak pospolitymi w świecie blogosfery, że nie tworzą
żadnego nastroju, a wręcz nudzą. Naprawdę nie ma innych barw? Chociażby taki
granatowy, brązowy lub kaszmirowy? Radziłabym przede wszystkim unikać kontrastujących
ze sobą odcieni, a tym bardziej czerni połączonej z bielą. Wtedy od razu inaczej
wszystko wygląda i do tego lepiej, a na dobre zmiany nikt marudzić nie będzie.
Kolejna sprawa to czcionka. W ramkach
powinna być mniejsza niż sam tekst w rozdziałach lub być tej samej wielkości,
bo to nie ona ma górować, a stanowi jedynie uzupełnienie całości. Co do samych
notek, to nie wiem, po co zostało zastosowane w nich pogrubienie i do tego
jeszcze kursywa. Zwykle używa się ich (osobno), aby wyróżnić coś w tekście. W
przypadku przedstawionym na tym blogu zaczynam się martwić, czy czasem coś
takiego nie spowoduje problemów z czytaniem.
Nagłówek natomiast zaliczyłabym do
kategorii: może być. Dlaczego? Ponieważ on jeszcze w miarę w tej ciemności się
komponuje i zaczynając przeglądać bloga byłam przekonana, że dalsza jego część
uratuje trochę ten obrazek. Jednak w miarę jak przesuwałam suwakiem, to miałam
coraz to gorsze wrażenie. Biel kompletnie do niego nie pasuje. Zdjęcie jest
kiepskiej jakości i widać na nim piksele. Do tego zdaje mi się, że został on
przez kogoś wykonany, bo widnieje tam podpis, ale odczytanie go graniczy z
cudem. Jestem głęboko przekonana, że zamiast skopiować link do obrazka i wkleić
go w odpowiednim miejscu, to nagłówek został zapisany na komputerze i wczytany
na bloga, a to go, rzecz jasna, zepsuło. Efekt mamy taki, jak widać. Tekst na
dole jest ledwo widoczny, z prawdziwym trudem przyszło mi go odczytać i do tego
brak w nim polskich znaków. Znam podobną do tej czcionkę, która polskie zawijasy
akceptuje. W każdym razie napis głosi (dodam z polskimi znakami): Nauczyliśmy się panować nad żywiołami,
oswoiliśmy naturę. A może to ona oswoiła nas? Ten cytat mi się podoba,
wiele nie zdradza i sam w sobie brzmi nad wyraz ciekawie. Szkoda tylko, że brak
jakichkolwiek informacji o autorze. Skąd mam wiedzieć, do kogo te słowa należą?
Może istnieć wiele sentencji tej osoby, w które chętnie zagłębiłabym się, ale
niestety nic o niej nie wiem. Podobnie z cytatem na belce. Powinno to być
gdzieś na blogu napisane. Jeśli twórcy danych słów się nie zna, to należałoby
też o tym napisać. Inaczej można byłoby stwierdzić, że to autorka bloga je
wymyśliła, a tak w rzeczywistości może nie być. Wracając do sedna sprawy,
zwróciłam już uwagę, że cytat niewiele mi mówi. Nie jestem w stanie
jednoznacznie powiedzieć, co łączy wampirzycę z przedstawioną w cytacie
sytuacją. W każdym razie ten element intryguje i stanowi coś, co warto byłoby
rozwinąć. Jednak jest tylko małą i ledwo widoczna iskierką w wielkim ognisku.
Może lepiej prezentowałby się na belce?
Gdyby kolor, rozmiar i styl czcionek
był bardziej dopasowany i zdjęcie wyraźniejsze, to blog prezentowałby się
znacznie lepiej, ale sądzę, że warto byłoby jednak trochę nad nim popracować,
aby był bardziej zachęcający. Co prawda nie wiem, jaki ma sens podanie strony z
szabloniarniami, skoro blogi na Onecie od września będą gdzieś indziej, ale w
każdym razie może się to jeszcze przydać. Podam dwie strony, na których są
linki do blogów zajmujących się grafiką: klik,
klik.
5/15
3.
Treść
Tutaj zamieszczę swoją kolejną uwagę.
Niektórych notek nie widać, po prostu zlały się z tłem, co zmusza mnie do
przeniesienia ich do Worda. Gdyby nie możliwość zaznaczania tekstu, to czytanie
byłoby niemożliwe. Należałoby niezwłocznie coś z tym zrobić.
Prolog
Rola Prologu jest jasna i prosta. Ma on zachęcić do czytania, nic nie
wyjaśniając i przekazując zazwyczaj minimum fabuły. Tutaj nie spełnił on swej
roli. Nie powiem, że jest mi obojętne to, czy będę czytać dalej, bo w
rzeczywistości nie byłaby to prawda. Zaczynanie opowiadania od samobójstwa mówi
czytelnikowi, czego może oczekiwać w dalszych częściach. Pierwsza osoba
oznacza, że mam do czynienia z główną bohaterką i na niej będzie się ta
historia skupiać, więc zapewne cofniemy się w czasie, aby dowiedzieć się, co ją
skłoniło do takiego czynu. Jednak to mają być myśli wampirzycy, więc bardziej prawdopodobne jest to, że ona
umrze, stanie się wampirzycą i zacznie szukać tego, kto ją zrzucił z tego
klifu, a czytelnikom w tym czasie przyjdzie odkrywać, dlaczego chciała się
zabić. Tajemnicą już nie jest to, że ona znajdzie tę osobę. Pozostaje tylko
jedno pytanie: co z nią zrobi? Ewentualnie można się też zastanawiać, jak
doszło do przemiany, skoro spadła do morza. Wiedząc aż tyle nie zagłębiałabym
się w dalszą część, chyba że styl pisania oczarowałby mnie. Tak też nie jest.
Akcja przebiega za szybko, myśli bohaterki nie są dogłębne, nie mogę się w nich
zatopić i wczuć się w jej uczucia, a samo otoczenie również nie jest zbytnio
bogate. Brakuje mi barwnych opisów, większego skupienia się na nich i
przedstawienia świata. Jeden przymiotnik nie tworzy nastroju, szczególnie jeśli
odnosi się tylko do jednego większego elementu otoczenia. Ciemna noc i mroczny las
to stanowczo za mało. Do tego zbiorowiska drzew zostało dodanych trochę myśli
bohaterki, ale tylko trochę. Przecież można było skupić się na tym bardziej,
napisać, jak przyroda działa na dziewczynę, co takiego czuje, dlaczego
wcześniej nie bała się tego mroku, a teraz jest inaczej i tak dalej. Do tego
jest noc, więc chyba jakieś zwierzęta nie śpią. Nie słychać żadnej sowy lub
czegoś innego? Teraz rodzice. Skąd oni się tu wzięli? Nie ma żadnego połączenia
w związku z dawnymi myślami. Zobaczyła tylko ich oczy? A jakąś sylwetkę,
posturę, chociażby nawet niewyraźną? Jak oni się przed nią objawili? Jako
poruszające się w powietrzu głowy, przytuleni do siebie ludzie lub stojący
obok, siedzący, pochylający się nad nią? Co w związku z tym, że miała więcej
wątpliwości? Jaki dylemat ją męczył? Jak ją męczył? Do oczu napływały jej łzy,
cofnęła się o krok, serce zaczęło bić mocniej? Jeśli już się opisuje uczucia,
to trzeba zwrócić uwagę na wszystko. Jak wpływa otoczenie, ludzie, podjęta
decyzja, czyjś wygląd, sposób myślenia i tym podobne. Tego nie należy kończyć w
jednym krótkim zdaniu, w którym w niewielkim stopniu umieści się tylko jeden
lub dwa elementy. Przyznaję, że zdarzają się przypadki, w których parę słów
przekazuje wszystko, co trzeba, ale tutaj tego nie widzę, więc radziłabym
skupić się na opisach. Idąc dalej. Nagle ktoś się pojawia, a ja to przyjmuję
jako zwyczajną informację, nie jestem tak zaskoczona jak bohaterka, a w jakimś
stopniu powinnam – taki efekt wytworzyłyby opisy. Wydarzenia są przedstawiane w
tempie natychmiastowym, ciężko się na nich skupić. Co ma chęć powrotu do
słuchania dźwięków morza? Dlaczego bohaterka chce wrócić do rodziców? Jak
wielki był jej strach? Jak mocno na nią wpłynął, że zrezygnowała ze swojego
zamiaru? Mam też wątpliwości, czy uderzenie głową o skaliste dno nie oznacza
śmierci natychmiastowej.
Kolejna sprawa. Mylone są czasy. Raz
jest teraźniejszy, potem przeszły i co? Kompletnie niepotrzebny błąd.
Bohaterka również nie brzmi do końca
jak samobójczyni. Jest pełna nienawiści, przez chwilę użala się nad sobą, potem
zaczyna się bać. Zapewne znaleźli już
list pożegnalny, więc nie będę robić z siebie idiotki i mówić, że żartowałam
– po tych słowach nie wiedziałam, co już myśleć. Ma wątpliwości, ale skoczy, by
nie robić z siebie idiotki? Trochę naciągane. W tym krótkim czasie na pewno jej
uczucia się zmieniały, ale ja tego nie widzę. Wszystko dzieje się za szybko, a
opisy są za krótkie, aby rzeczywiście odwzorować jej stan umysłu i nadać
wiarygodności do tekstu.
W każdym razie pomysł z umieszczeniem
łacińskich sentencji mi się podoba. Stanowi to jakąś odskocznię i na pewno
wzbogaca tekst.
Rozdział pierwszy
Moja pierwsza uwaga do tego rozdziału
dotyczy wyglądu dziewczyny. Czemu nic o nim nie jest napisane? Po takim upadku
z klifu powinna być ranna, mieć jakieś złamania i pewnie jeszcze inne
deformacje lub przynajmniej złamany kark. Bohaterka normalnie chodzi i na nic
nie narzeka. To nie jest dziwne? Zupełnie tak, jakby nic się jej nie stało i
nie zaszły żadne zmiany. Fakt, że żyje jest dla mnie oczywisty. Zdążyłam się
domyślić, że jest wampirzycą i pewnie to mogło na nią jakoś wpłynąć. Jednak w
tej chwili czytelnik wie, że ona spadła z klifu, więc pewnie ją wyłowili. Wobec
tego powinna inaczej wyglądać i lekarz, który odkrył jej ciało, powinien o tym
wiedzieć. Ten element nie jest w żaden sposób wytłumaczony i to jest dziwne,
wręcz niezrozumiałe. Dzięki swojej wampirze mocy mogła się wyleczyć, ale to
uzdrowienie powinno być natychmiast zauważone przez osoby, które wtedy oglądały
jej ciało.
Teraz kolejna sprawa. Oni wyszli i nie
zamknęli jej ponownie w tej „szufladzie”? Skoro wie, że pomieszczenie jest
pomalowane na biało, to raczej jest na zewnątrz. Poza tym samo napisanie barwy
i informacji o tych metalowych szufladach nie wystarczy, aby zobrazować
otoczenie. Tak samo podanie przedmiotów, które się tam znajdują. Jeśli już
jesteśmy przy tych myślach, to można byłoby napisać, jak wygląd pomieszczenia
wpływa na dziewczynę, jak się czuje, dlaczego się boi, co ją najbardziej
przeraża, czy otoczenie ją przytłacza i tak dalej. Do tego wypadałoby też
rozwinąć wątek z jej rodzicami. Nie pamięta ich, zapewne swojej przeszłości
również, więc nie czuje się w związku z tym jakoś szczególnie. Jej wrażenia, że
coś wydaje się znajome, nie stanowią nawet wstępu do tych przemyśleń, bo to po
prostu stwierdzenie faktu. Wspomnienie o zapachu też jest ubogie. Kojarzył jej się z czymś miłym, czyli
czym? Można to było bardziej rozwinąć. Cały rozdział jest naszpikowany podobnymi
zdaniami, które aż proszą się o to, aby je rozbudować. Sytuacja z zobaczeniem
ręki trupa też została pominięta. Zakryła
usta dłonią, ale po co? Chciała się śmiać czy może wymiotować? Czytelnik ma
się tego domyślić? Nie, to musi być napisane.
Potem akcja znowu biegnie naprzód. Ona
zaczyna uciekać, ale pomieszczenie, w którym biegnie też zostało pominięte. Nie
mówię o jakimś większym skupieniu się na szczegółach, ale podczas ucieczki też
coś się widzi, chociażby migające przed oczami postacie, tablice, okna, firanki
i tak dalej. Biegnąc o niczym nie myśli? Dlaczego chce uciekać? Co ją tak
przeraża? Jak się czuje?
Brak mi tu wielu rzeczy, a rozdział
mógłby być naprawdę ciekawy. Przecież mamy tutaj do czynienia z prosektorium, z
miejscem, które może wywoływać strach, jest nieznane, wiadomo tylko, że są tam
trupy, więc w jego przedstawieniu ma się pełne pole do popisu. W każdym razie w
opowiadaniach rzadko ma się z nim do czynienia, dlatego sam pomysł z
umieszczeniem go jest dobry, ale przydałoby się bardziej na nim skupić.
Rozdział piąty
Po lekturze poprzednich wpisów
stwierdzam, że wiem niewiele, a mam nawet więcej pytań niż sama Caroline. Świat
został tak wykreowany, że go wręcz nie widzę, albo raczej bardzo kiepsko go
widzę. Zacznę może od samego otoczenia. Co to znaczy ładny domek? Dla każdego
pojęcie ładny może mieć różnorakie znaczenie. Może to być chata na skraju lasu,
willa z basenem lub zwykła zlepka desek. Zresztą nawet przedstawione przeze
mnie przykłady nie są zbyt dokładne, bo nie mówią, jak dany budynek wygląda.
Nie wiadomo, z czego jest zbudowany, czy jest obrosły mchem, oblepiony ptasimi
odchodami, nienagannie czysty lub jaką ma konstrukcję. Podanie koloru jest w
tej chwili trochę zbędnym elementem, który ma jedynie dopełnić opis. Nie uwierzę,
że na całym osiedlu były białe domki – musi być przecież jakiś indywidualizm.
Do tego nie wszyscy wystawiają na światło dzienne swoje samochody, nie każdy ma
zadbany ogródek i wystrzyżony trawnik na tym samym osiedlu. To jest nierealne i
tworzy idealne społeczeństwo, które nie istnieje. Jeśli już zależałoby nam na
przedstawieniu zamożności ludzi, to wypadałoby zwrócić uwagę na ilość,
różnorodność i bogactwo będących tam przedmiotów, roślin i tym podobne, ale nie
uogólniać tego do jednego słowa, na przykład: rośliny. Najlepiej byłoby to
wskazać poprzez uczucia dziewczyny, skoro wszystko ma się skupiać na jej
myślach. Można byłoby napisać, jak na nią to działa, bo przy takim opisie, jaki
wystąpił w tych rozdziałach, to czytelnik nie wie, czy Caroline jest tym
wszystkim zachwycona, czy ją to przytłacza, a może przeraża. Też pojawia się
kolejne pytanie, czyli: gdzie są ludzie? Nie ma tam żadnego chłopaka, który
jechałby na rowerze? Nikt się nie kąpie w basenie (o ile taki jest)? Nikt nie
kosi trawy albo nie pielęgnuje roślinek? Nie ma tam żadnych rozgadanych
sąsiadek lub starszej pani, która mogłaby coś podlewać? Może gdzieś, chociażby
pod drzewem, kryje się zapatrzony w bezchmurne niebo marzyciel? Tak samo opis
postaci. To, czy ktoś ma kręcone i brązowe włosy nie do końca odwzorowuje
danego bohatera. Co jest nadzwyczajnego w tych włosach, że odróżniają go/ją od
innych ludzi? W tym rozdziale pisanie o allelach dominujących i recesywny
raczej było niepotrzebne, a nawet dziwnie wyglądało. Dlaczego wykład o
dziedziczności cech pojawia się w opowiadaniu o wampirzycy? To samo w sobie nie
pasuje. Gdyby ta historia rzeczywiście miała duże powiązanie z biologią,
genetyką lub naukową wiedzą i w każdym rozdziale coś takiego się pojawiało, to
wszystko pasowałoby do siebie, a tak taka informacja wyskoczyła jak
przysłowiowy Filip z konopi. Podobnie dzieje się, gdy czytelnik dowiaduje się
od bohaterki o tym, że ludzie i wampiry żyją w zgodzie. Dlaczego? Jak to
wpłynęło na społeczeństwo? Napisane jest, że istnieją specjalne miejsca dla
wampirów, gdzie piją one krew i wspomniano też coś o prawie, ale należałoby też
zwrócić uwagę na życie codzienne. W żadnym rozdziale nie było wzmianki o
wampirach, ludzie żyli normalnie, czyli tak, jakby ich i tej całej zgody w
ogóle nie było. Stopniowe przekazywanie informacji sprawiłoby, że to wszystko
stałoby się bardziej wiarygodne. Kolejną sprawą jest nowy bohater – Conrad,
czyli chłopak, który ma manię na to, by go gryźć. Rozumiem, że to jego
uwielbienie pojawiło się po tym, jak Caroline wypiła jakąś ilość jego krwi, ale
przez to stał się naprawdę dziwnym osobnikiem. On ma dwadzieścia jeden lat, a
ja różnicy między nim a dziewczyną nie widzę. Dla mnie to właśnie bohaterka
jest starsza od niego lub są w tym samym wieku. On po prostu wydaje się osobą,
która nadal jest w tym buntowniczym wieku, a właśnie z niego powinien
wychodzić. Ostatnio moją uwagą jest to, że wszystko bohaterce jest ułatwiane.
Bycie wampirzycą jest naprawdę ogromną zaletą. Nie ważne, co zrobi, to i tak moc
pomoże jej wyjść z każdych tarapatów. Jej umiejętności wzrosły, z łatwością
wykonuje wiele czynności i kolejne wskazówki wpadają jej w ręce. Teraz doszła
umiejętność zmiany wyglądu – zupełnie jak metamorfomag, nawet może ubranie
sobie zmienić. Z czymś takim to bez problemu Caroline może wejść na komisariat
policji i nikt jej nie zatrzyma. Ułatwianie nie jest dobrym pomysłem, bo co to
za radość z czytania, gdy czytelnik wie, że dzięki swojej mocy bohater ze
wszystkim sobie poradzi? Jednak przydałoby się też zwrócić uwagę na wady tej przemiany,
bo na razie to została tylko wspomniana niemożliwość spania. Gdyby bardziej to
rozwinąć, napisać, dlaczego to jest wadą lub zaletą, wstawić jakieś
przemyślenia o przyszłym życiu lub w ogóle opisać trochę głębiej ten cały
wampiryzm, to rozdział byłby ciekawszy.
Przyznaję, że opis krwi i jej picia już
był interesujący, zawierał porównania, wstawił pewną magię i zobrazował uczucia
Caroline, ale i tak był zbyt krótki. Tak samo wspomnienia, które są dobrym
pomysłem i rzeczywiście mogą zaciekawić, bo czytelnik dowiaduje się czegoś o
życiu innego bohatera. Jednak skoro bohaterka widzi je, to powinna też czuć to,
co wtedy odczuwał Conrad, czyli jego złość, rozpacz i tak dalej lub
przynajmniej można byłoby napisać o uczuciach, które towarzyszą dziewczynie,
gdy na to patrzy. Można też byłoby wspomnieć co nieco o tym, jak ona po
zobaczeniu tego wszystkiego patrzy na chłopaka, jak zmienia się w jej oczach.
Tego zabrakło, a niewątpliwie wzbogaciłoby to treść.
Rozdział trzynasty
Po tylu rozdziałach powinnam zauważyć
jakieś zmiany w stylu, a takowych nie widzę, poza tym, że akcja nadal prze
naprzód w nadzwyczajnym tempie. Nie rozumiem, po co się tak spieszyć, przecież
nikt nas nie goni. Taki pośpiech dobrą rzeczą nie jest, bo czytelnicy łatwo
mogą się zgubić, szczególnie jeśli wciąż zmienia się miejsca akcji, dokładnie
ich nie przedstawiając. Wszystko po prostu zaczyna się zlewać. Weźmy też pod
uwagę fakt samego przenoszenia postaci, bo przez większość opowiadania miałam
wrażenie, że oni się teleportują. Kiedy Caroline była z Amy, to padła propozycja,
by pójść do McDonald’s i zaraz one tam były. Jak się tam dostały? Nie ma
żadnego połączenia. Rozumiem, że takie rzeczy pojawiają się w książkach, ale
weźmy pod uwagę fakt, że nie zdarzają się tak często, tylko od czasu do czasu. Do
tego otaczający świat, budynki, miejsca i inne rzeczy są w powieściach opisane
i można je sobie wyobrazić. Tutaj tego nie ma. Weźmy za przykład dom Roberta.
Mamy tylko jeden budynek do opisu, nie sześć, dziesięć lub pięćdziesiąt, więc można
się przy nim zatrzymać trochę dłużej i dokładniej przedstawić.
Robert mieszkał w domku jednorodzinnym
pomalowanym na żółtko. Był nawet ładny i przyjemny. Nieduży, taki przeciętny.
Na podjeździe nie było żadnego samochodu.
Przedstawiony wyżej cytat to cały opis
domu chłopaka. Starczy? Niezbyt, ale przynajmniej coś jest. Omijam już fakt, że
budynek jest pomalowany na żółtko, co
jest błędem, bo zapewne chodziło o żółty, a tak można sobie z niego zrobić
jajecznicę. Co było w pobliżu domu? Sam samochód? Może miał jakiś ogród,
huśtawkę? Gdzie są sąsiedzi? Czy Robert mieszka na skraju lasu, nad wodą, w
centrum miasta? Jaka jest jego konstrukcja? Okna też są pomalowane na żółto?
Może widać jakieś zasłony, ktoś przez nie patrzy? Co to znaczy ładny i
przyjemny? Dlaczego Caroline się taki wydaje? Nieduży, taki przeciętny, czyli jaki? Czy dlatego, że nie ma garażu
samochód jest na podjeździe? Jak kolor domu wpływa na dziewczynę? Z czym jej
się kojarzy? Przecież żółty nie jest jakimś powszechnym kolorem, prawda? Mam
dalej pytania wymieniać?
Nie mam zbyt dokładnego ani nawet
połowicznego obrazu tego miejsca, a o wnętrzu, które powinno być opisane w tym
rozdziale, nie ma nic. Dziewczyna po prostu wchodzi, nie rozgląda się, myśli
tylko, co z nim zrobić i zaczyna go bić. Na atakach i mówieniu się kończy, a ja
tego nie widzę. Nie ma opisów, które przedstawiłyby mi tę sytuację dokładnie.
Powiedziałabym wręcz, że ona weszła, uderzyła go, powiedziała parę słów i
wyszła. Opowiadanie nie jest raportem lub czymś, w czym jedynie rejestruje się,
co w danej chwili się działo. Trzeba to opisać, przedstawić tak, aby czytelnik
to widział, czuł i zrozumiał, dlaczego Caroline robi coś takiego. Nie mówię, że
w poprzednich rozdziałach nie zostały podane powody jej ataku, bo zostały, ale
jej gniewu, złości, frustracji i poczucia niesprawiedliwości nie czuję. Potem
przenosimy się od razu na lekcję biologii i jest napisane, że Caroline rozgląda
się po klasie. To stwierdzenie faktu, ale opisu tego rozglądania się nie ma. Skąd czytelnik ma wiedzieć, że rzeczywiście nikt nie wygląda podejrzanie? Ma
uwierzyć na słowo? Nie. Trzeba to opisać, aby sam też doszedł do takiego
wniosku. Należy to uargumentować. Kolejną sprawą jest to, że przez jakiś
króciutki czas jesteśmy w klasie biologicznej, a potem zaraz przenosimy się na korytarz
i pojawia się Robert. Jak tu się nie pogubić, jeśli ciągle zmieniamy miejsce,
bohaterów i czas? Nie widać różnic, nie ma ich przedstawionych, a akcja pędzi
naprzód przez cały czas. Naprawdę ciężko się to czyta, bo zanim czytelnik się
na czymś dobrze skupi, to zaraz jest przenoszony gdzieś indziej. Potem znowu
pojawiają się kolejne miejsca, bohaterowie i wizja. Za dużo, za szybko i
niedokładnie.
Radziłabym przede wszystkim zwolnić, a
nie pędzić i przedstawiać w jednym rozdziale kilka miejsc, kilka wydarzeń i
wielu bohaterów. Najlepiej skupić się na góra dwóch wydarzeniach i je opisać,
przedstawić i pokazać tak, żeby nikt się niczego nie uczepił. Opisy też są
ważne. Pisanie to sztuka, a nie bierne przedstawianie sytuacji w stylu:
przyszedł, powiedział, podniósł, wypił i wyszedł, zamykając drzwi. Nikt nie
zmusza, aby pisać dokładnie co i jak wygląda, ale żeby to przedstawić tak, aby
ten obraz był jak najdokładniejszy. Może warto byłoby poćwiczyć, próbując opisać
na przykład najzwyklejszą butelkę wody. Wszystkie porównania, epitety, metafory
i inne są dozwolone. Przecież ze zwykłego kosza na śmieci można zrobić zbawcę
świata i to dzięki opisom. Oczywiście nie chodzi o to, aby każdy najmniejszy
szczegół w opowiadaniu tak opisywać, bo w ten sposób można ćwiczyć. Świat można
stworzyć tak, jak się go widzi, bawiąc się skojarzeniami, językiem i
bohaterami. Jeśli w opowiadaniu miały wystąpić myśli wampirzycy, to powiem, że
stosowanie narracji pierwszoosobowej nie oznacza pisanie powieści
psychologicznej. Z myślami związana jest psychika, w tym uczucia. Przemyśleń
było naprawdę mało, a jak się już zdarzały, to bardzo krótkie. Uczuć prawie w
ogóle nie wyczułam. Radzę ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, a poza tym
sporo czytać. Przydałoby się też zastanowić poważnie nad fabułą, dalszym jej
przebiegiem i sprawić, aby historia była bardziej wiarygodna. Pomysł sam w
sobie zły nie jest. Cofanie się w czasie, szukanie odpowiedzi w przeszłości
oraz przedstawianie wspomnień są czymś naprawdę ciekawym. Do tego pojawiały się
momenty, które nadawały historii oryginalności, chociażby scena w prosektorium.
Można to było rozwinąć bardziej, a nie pędzić do przodu z akcją. Wymaga to
większej pracy i czasu, ale takie rzeczy są możliwe i znacznie lepiej się
czyta, a zarazem chce się dalej w to zagłębiać.
8,5/30
4.
Poprawność
Nie chce mi się powtarzać za każdym
razem, a ten błąd występuje w każdym rozdziale, więc napiszę to od razu i
najlepiej na przykładzie.
Zły zapis:
„-Ach ten jej Robert-powiedział z
przekąsem.-Co ci o niej powiedział?”
Poprawny zapis:
– Ach, ten jej Robert – oznajmił z
przekąsem. – Co ci o niej powiedział?
Nie łączy się myślników z tekstem, a
poza tym radziłabym przeczytać to -> klik. Szczególnie początek.
Prolog
„Mam dość tych wszystkich
krzywd,
jakie wszyscy mi wyrządzili” – powtórzenie i
brak przecinka.
„Stoję na skraju klifu”
„Ciemna
noc sprawia, że woda jest jeszcze ciemniejsza
niż za dnia” – powtórzenie.
„nie bałam się go,
natomiast teraz cholernie się go boję i za żadne skarby świata nie wrócę się” – powtórzenie go
i drugie się jest niepotrzebne.
„Albo skok do wody, albo ucieczka przez las”
„w następnej sekundzie leciałam do wody. Wpadłam do lodowatej wody
[…] wypłynęło nad wodę, ale zaraz przykryła mnie
ogromna fala. Czułam jak woda” – powtórzenia.
Rozdział pierwszy
„dotknęłam zimnego
metalu. Był zimny jak lód i czułam to zimno tak, jakbym poczuła pierwszy” – brak przecinka i
powtórzenia. Poza tym to zdanie nie ma trochę sensu. Skąd mogła wiedzieć, że
metal jest zimny zanim to poczuła?
„Muszą państwo potwierdzić, czy to
ona”
„( o ile
się nie myliłam i nie tkwię przez przypadek w
czarnej dziurze)” – (o ile się nie myliłam i nie tkwiłam przez przypadek w
czarnej dziurze)
„której głos wydawał
mi się znajomy […]męski szept również wydawał mi
się znajomy” – powtórzenie.
„Nie mogłam otworzyć oczy (oczu), bo intuicja podpowiadała mi, że jest (było) to ryzykowne”
„-Bardzo mi przykro.-Po (z małej litery,
bez kropki) raz kolejny przemówił mężczyzna, co mówił na początku,
ale teraz miał bardziej uspokajający ton.-Naprawdę.-Powtórzył
(z małej litery,
bez kropki)” – i sprawa, o której pisałam na początku.
„Nieznajome,
a jakże (także)
nowo poznane osoby pozostawiły po sobie przyjemny zapach, który kojarzył mi się
z czymś miłym. Otworzyłam oczy i byłam w nieznajomym
pomieszczeniu” – powtórzenie.
„Wstałam i rozejrzałam się po ciemnym
pokoju, ale i tak wszystko wyraźnie widziałam” – co wyraźne widzenie ma do
rozglądania się po pokoju?
„Zerwałam się na równe nogi i odsuwałam (odsunęłam)
się od ściany” – drugie się
jest niepotrzebne.
„nieruchomą dłoń.
Zakryłam usta dłonią i” – powtórzenie.
„ale wpadłam na
jakiegoś lekarza” – tutaj mam uwagę do całego akapitu. Jakąś przeszkodę, coś ukryte i jakiegoś lekarza
– za dużo tych określeń, konkretniej proszę.
„Podniosłam się z ziemi i cofałam (cofnęłam)
się w tył” – zbędne jest drugie się,
do tego w tył jest niepotrzebne, bo
do przodu raczej nikt nie będzie się cofać.
„-Nie zabierzecie mnie do
trupów!-wykrzyczałam na pożegnanie i skoczyłam w tył”
– w tył? Czyli jak? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Rozdział piąty
„Chcesz się dowiedzieć, jak to
wszystko się stało?”
„Bardziej
ciekawi mnie to, czemu chciałam się zabić… No trochę ciekawi mnie jeszcze” – powtórzenie i radziłabym
usunąć ten wielokropek, bo jest niepotrzebny. Nadmiar wielokropków nie tworzy
nastroju, a go burzy.
„I zainteresowało mnie, czy
jego pomoc jest (była)
bezinteresowna”
„-Dobra. Umowa stoi-powiedziałam niechętnie” –
kropkę można też zastąpić przecinkiem i słowo Umowa napisać z małej litery.
„poszukać w swoim pokoju jakichś
śladów”
„Młode, nie
zbyt (niezbyt) umięśnione”
„otworzyłam pierwsze ( i jedyne) drzwi” – otworzyłam pierwsze (i jedyne)
drzwi.
„w której pełno było grzyba (grzybów) i
pleśni”
„Nie, ale wiesz, gdybyś była wampirem i
poprawiłabyś
coś w swoim wyglądzie”
„Zamiast nich pojawiło się lustro”
„Miło jest, gdy ktoś o tobie śni”
„Chłopak przeskoczył nad furtką, nie
trudząc się,
by ją otworzyć”
„Pamiętaj, żebyś go wzięła”
„Tak pisze we
wszystkich zeszystach (zeszytach)” – Tak jest napisane.
„Obliczyłam w pamięci, ile ma (miał) lat”
„otworzyłam przed
ostatni (przedostatni)
pamiętnik”
„Zerknęłam na ostatni
wpis w ostatnim zeszycie” – powtórzenie.
„Prowadziłaś bardzo nudne rozmowy z
jakąś Amy Flows,
(bez przecinka) o chłopakach”
„Ze smutkiem zobaczyłam, że to zdjęcie ma rok”
„No,
niestety-mruknął pod nosem”
Rozdział trzynasty
„Lecz teraz byłam pewniejsza i zła na tego”
„Zrobiłam zamach i uderzyłam go pięścią
w noc (nos). „Biedak” osunął się na ziemię i złapał za nos” – powtórzenie.
„był kilka centymetrów nad ziemią”
„-Wiesz, co mnie najbardziej boli? –nie (z dużej litery)
czekałam”
„-Podzielę się z tobą czymś
jeszcze-przerwałam dla większego napięcia.-dowiem (z dużej litery) się”
„Rozpoczyna się drugi tydzień, (bez przecinka) odkąd
żyję”
„Wiem to wszystko i już, (kropka zamiast
przecinka, co z dużej litery)
co cię to obchodzi?”
„Dał to po sobie poznać”
„-Nie, dupku.-Powiedziałam
(bez kropki, Powiedziałam z małej litery) chłodno”
„-Mia! Cześć.-Przywitała
(bez kropki, Przywitała z małej litery) mnie”
„Jednak, (bez przecinka) pan Magnus”
„Dał mi jakieś karty pracy, które, o dziwo,
wiedziałam, jak rozwiązać”
„Pod koniec lekcji, (bez przecinka) wręczyłam karty nauczycielowi. Sprawdził”
„-Zwykle przychodziły dwie uczennice.
Amy, chyba ją znasz. Nie ma jej dzisiaj. W sumie od dawna jej nie ma. Pewnie to
przez Caroline. Z nią zawsze była” – zdania są za szybko kończone, a poza tym
przychodziły dwie uczennice, a została wspomniana tylko Amy.
„Ach, ten jej Robert”
„Pan Magnus uśmiechnął
się do mnie życzliwym uśmiechem” – wystarczyło
napisać, że uśmiechnął się życzliwie.
„Nie raz (nieraz) miał poważną”
„tylko zaczęłam
płakać. On zaczął mówić” – powtórzenie.
Moja pierwsza uwaga dotyczy dialogów,
ale sprawę wyjaśniłam już na początku. Do tego notorycznie zmienia się czas,
raz jest teraźniejszy, a następnie przeszły. Radziłabym się zdecydować, którym
pisać i się go trzymać. Jest też wiele powtórzeń, a w Internecie zawsze można
znaleźć słownik synonimów, chociażby taki -> klik. Zdarzają się też literówki, ale można
je eliminować, gdy dokładniej sprawdza się tekst, bo Word ich nie wskaże. Z
interpunkcją natomiast nie jest tak źle, ale są błędy, więc w tym przypadku
odeślę do bardzo pomocnej strony -> klik.
6/15
5.
Ramki
W lewej kolumnie mamy linki, dokładniej
Menu, a w nim:
– SPAMownik
– raczej nie trzeba nic tłumaczyć.
– Opowiadanie
o Dominice (1-20) i niżej Opowiadanie
o Dominice (21-40) – tego akurat nie rozumiem. Jest szeroka lista, prawda?
Widzę, że większość rozdziałów z niej poznikała, a to zapewne za sprawą
ustawień, w których nie zostało zaznaczone, by wyświetlały wszystkie notki.
Jeśli jest to historia skończona, to lepiej stworzyć jedną zakładkę do niej i
tam powstawiać wszystkie rozdziały, a następnie zapisać je na blogu jako szkic.
W ten sposób każdy dotrze do nich poprzez podane w zakładce linki, a one same znikną
z szerokiej listy. Wszystko będzie ładnie poukładane i bez zbędnego
zamieszania.
– Linki!!!
– sądzę, że nie potrzeba aż trzech wykrzykników, aby je dostrzec. Co do reszty
nie mam zastrzeżeń.
W środku mamy posty, szeroką listę i
statystykę, a to w zupełności starczy.
Po prawej Księga gości, która jest
tutaj kompletnie niepotrzebna. Właściwie dlaczego czytelnicy mają się wpisywać
i co w ogóle mają tutaj umieścić? Gdyby to było miejsce do spamu lub pozostawienia
informacji o nowościach, to istnienie tego elementu byłoby zrozumiałe, a tak
radzę usunąć.
Nie twierdzę, że informacje o autorce i
opowiadaniu są ważne i konieczne, ale zawsze jakoś przybliża to czytelników do
bloggera, a poza tym dowiadują się, czy czasem nie natrafili na tematykę, która
ich nie interesuje. Dlatego trochę mi ich tutaj brakuje.
6/10
6.
Bohaterowie
Są oni właściwie tacy, że nie potrafię
sobie w żaden sposób przypomnieć ich wyglądu. Pamiętam jedynie, że Robert jest
przystojny. Tylko to mi tak utkwiło w pamięci. Właściwie mogłabym o nich
napisać tyle, że są nudni i powtarzają schematy. Jedynie Conrad, który tak
uwielbia, jak Caroline go gryzie, jest inny.
Amy jest taką jakby nieśmiałą osóbką,
która potrzebuje czyjegoś wsparcia, jest łatwa do manipulacji i za każdym razem
trzeba iść jej z pomocą, gdy dzieje się jej krzywda – przynajmniej tyle na jej
temat zrozumiałam z czasów, gdy „żyła” jeszcze Caroline. Powiem, że więź
pomiędzy nią a główną bohaterką naprawdę mnie wzruszyła i stanowi coś, w co
warto byłoby się zagłębić.
Robert jest przystojniakiem, który na
początku wydawał mi się kimś innym, odchodzącym od stereotypowego
przedstawienia takich osób, ale potem stał się najzwyklejszym zdrajcą, którego
jeszcze wciąga się w to samobójstwo i robi z niego zwykłego potwora. Gdyby postać
przystojniaka-brutala nie była aż tak powszechna, to byłby to dobry pomysł.
Cieszy mnie jedynie fakt, że nie od razu został tak pokazany. Jednak związek
Roberta z Caroline, albo raczej jego początek, zwalił mnie z nóg. Wysłałam mu różę na walentynki z moim
numerem telefonu i z nim się umówiłam! – to brzmi jak miłość z bajki, w
którą uwierzyć jest naprawdę ciężko. Nie zostało to dokładniej opisane, więc
nie jest wiarygodne. Po czymś takim to dziewczyna zostałaby prędzej wyśmiana.
Caroline, albo raczej Mia, to taka
osoba, o której ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć. Przez całe opowiadanie
była mi kompletnie obojętna i nie wywołująca żadnej sympatii. Przez jakiś czas
zdawała się być dziewczyną miłą, łagodną i pomocną. Na początku była jeszcze
zagubiona, ale ilość wiedzy na temat otaczającego świata sprawiła, że przestała
taka być i nie wyczuwałam od niej ani krzty jakiejkolwiek dezorientacji.
Straciła pamięć, prawda? Widać to tylko w momentach, gdy nawiedzają ją wizje,
ale w swoim codziennym życiu nie, jej uczucia na to nie wskazują. Jej wampirze
umiejętności też nie sprawiają, że zaczyna być interesująca. Im więcej ujawnia
się jej zdolności, tym bardziej wszystko traci swój urok. To jest zwykłe
ułatwianie. Ma dużą siłę, może zmieniać wygląd, zmuszać ludzi do mówienia przez
jakąś moc i za każdym razem jej wampiryzm musi być wykorzystywany. Czasami coś
jej się nie udało, ale to i tak nie przeszkadzało, aby kolejna zdolność jej pomogła.
Robert ją okłamał, ale ona zobaczyła prawdę w swoich wspomnieniach. Potem jeszcze
pojawiła się jako siłaczka, która przyszła do niego, pobiła, zrobiła mu krótki
wykład i sobie poszła. Ja się z tej wizyty nic nie dowiedziałam, poza tym, że miała
kolejną wizję. Za dużo w niej tego, ale jedyną dobrą rzeczą, jaką prezentuje
jest to, że różni się od Caroline przez utratę pamięci.
Teraz Conrad, który sam w sobie stanowi
kolejne wielkie ułatwienie dla głównej bohaterki. Pozwala pić jej krew, bawi
się w hakera, daje jej mieszkanie i towarzystwo oraz wsparcie. Dodam jeszcze,
że zakochał się w niej od pierwszego ugryzienia. Jest chłopakiem, który nie
pasuje do swojego wieku. Kiedy przeczytałam o tym, że ma dwadzieścia jeden lat,
to się ogromnie zdziwiłam, bo zachowuje się jak zwykły szesnastolatek. Do tego
jego historia również jest nie do uwierzenia. Rodzice przed swoją śmiercią
przelali na jego konto mnóstwo pieniędzy (dziwne, że wybrali akurat taki
moment), a on od czasu do czasu sobie z tego majątku korzysta, mieszkając w
jakiejś rozwalającej się chatce. Dziwne jest to, że po tragicznej śmierci
rodziców nikt go nie szuka i się nim nie interesuje, a znalezienie go wcale nie
byłoby trudne. To, co spodobało mi się w Conradzie, albo raczej w relacji
między nim a bohaterką, jest to, że mimo tych wszystkich wspomnień, jakie
widziała Caroline, to nadal mało o nim wiadomo i to zostało pokazane.
Bohaterom brak realności, ja w ich
historie nie wierzę. Do tego w znacznej części (nie mówię, że w całej, bo tak
nie jest) powielają schematy. Dla czytelnika są praktycznie obojętni i
poznawani przez dialogi lub wspomnienia. Naprawdę mało o nich wiadomo, a fakt,
że akcja prze naprzód i nie zatrzymuje się za długo przy jednym momencie
powoduje, że oni po prostu migają przed oczami i większość podanych informacji
po prostu znika. Radziłabym bardziej się nad nimi zastanowić, powypisywać na
kartce to, co o nich wiadomo i bardziej rozbudować ich charaktery. Powoli i po
kolei ich kształtować, a zarazem od czasu do czasu napomknąć coś o ich
wyglądzie, aby przypomnieć czytelnikowi, jacy oni są. Przede wszystkim nie
spieszyć się tak z ich przedstawianiem.
1,5/5
7.
Komentarze
Nie lubię tej części, ale postaram się
coś naskrobać. Mimo że jest spamownik, to SPAM się pojawia i nie jest usuwany.
Bodajże jest tylko jedna stała czytelniczka, a reszta przychodzi jedynie
informować o nowościach u siebie. Komentarze same w sobie niewiele przekazują,
więc to raczej nie pomaga.
2/5
8.
Punkty dodatkowe
Nie dzisiaj.
Podsumowanie
Sądzę, że napisałam już wszystko to, co
miałam napisać. Sporo punktów poleciało za błędy, które naprawdę nie powinny
się pojawić, szczególnie sprawa z dialogami. Radzę zmienić wygląd bloga, bo
czarny kolor jest naprawdę dołujący. Wypadałoby też zająć się światem
przedstawionym, bohaterami i ogólnie opisami, bo ich naprawdę jest mało.
Przyznam, że skupianie się na kolorach poszczególnych rzeczy aż tak ważne nie
jest. To chyba wszystko ode mnie. Są wakacje, można nad tym wszystkim
popracować i na pewno będzie lepiej, przynajmniej ja w to wierzę.
Po zsumowaniu mamy łącznie punktów 32.
Ocena: dopuszczająca
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu.
Trochę to czasu zajęło, ale się udało. Tymczasem
siedzę na wsi, odnajdując kolejne problemy życiowe w związku z przyjęciem na
studia (udało się!) i męcząc się ze swoim Internetem. Najwyższy czas na
odpoczynek i moje opalanie się w cieniu i deszczu.
Co tam u Was? Mam nadzieję, że miło Wam
wakacje mijają. Cicho się tak jakoś wszędzie zrobiło.
Hej, kochana :)
OdpowiedzUsuńA mi wakacje całkiem spokojnie mijają; powoli muszę zacząć się uczyć do wrześniowej poprawki. No, cicho wszędzie, lud pewnie sobie wyjechał :D
Kurczę, ja swojej oceny nie mogę dokończyć; ktosiek zaprząta mi głowę i nie umiem zebrać myśli xD
Poprawki? To trzymam kciuki, abyś poprawiła. :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie tego nie cierpię w wakacjach, że robi się tak strasznie cicho.
A ja już się wzięłam za kolejną ocenę. Ciekawe, czy skończę ją do końca miesiąca? :D
Ktosiek? Jaki ktosiek? O.o
Nova
No, niestety, poprawki, albo raczej jedna, ale ustna, a materiału, ze ho ho.
OdpowiedzUsuńKtosiek? Taki pewien pan, co mnie zauroczył xD
Ano, wakacje jednak potrafią mieć swoje minusy, wszyscy wyjeżdżają... a ja nie xD
Cześć. Dafne, mogłabyś dać mi swoje GG? Drina prosiła mnie o wykonanie szablonu, więc go zrobiłam i wstawiłam na próbny blog.Nie wiem, czy go wstawicie, ale jednak prosiłabym o inny kontakt niż mail. ;)
OdpowiedzUsuńPrzykryłaś mi ocenę, OŻ TY! :D
OdpowiedzUsuńTo Twoja trzecia ocena, prawda? A skoro tak, oznacza to koniec stażu, który, oczywiście, przeszłaś z bardzo dobrym wynikiem. :)
Cuddly - podam, jednak gdzie? Wolałabym nie tak publicznie...
No to może ja Ci podam, a ty napiszesz i się przedstawisz. GG: 220216.
OdpowiedzUsuńO, dziękuję.
OdpowiedzUsuńCo? Już? Jestem zupełnie nieogarnięta. O matko, dziękuję. ^.^
OdpowiedzUsuńWybacz, Dafne, ale myślałam, że wstawiam dzień po Tobie, bo pisało, że ocenę dałaś 28. Do tego jestem na wsi, więc trochę bałam się, czy mi Internet nie padnie.
Frezja, trzymam kciuki. Nie cierpię ustnych form zaliczenia, to najgorsze co może być. :P Jeszcze wyjedziesz, nigdy nic nie wiadomo. Tylko wróć do nas czasem od tego ktosia, bo będziemy tęsknić. :D
No właśnie, Frezjo, ja Cię tak na GG zachęcałam, ale żeby nam Ciebie nie ukradł. :)
OdpowiedzUsuńTak, Nova, to już. :D Brawo.
Haha, dziewczęta, on nie ma szans mnie ukraść. Co to, to nie ;) Do was wrócę, zawsze <3
OdpowiedzUsuńGratuluję, Novuś! (uwielbiam zdrabniać czyjeś nicki, takie małe zboczenie xD)
Dziękuję bardzo za ocenę. Wszystkie uwagi wzięłam sobie do serca i postaram się poprawić :D
OdpowiedzUsuńA kiedy podsumowanie lipca? xD
OdpowiedzUsuńO Boże, zupełnie zapomniałam. :O Nie teraz, ale postaram się napisać.
OdpowiedzUsuńHahaha, Dafne! xD
OdpowiedzUsuńA jednak już dziś. :D
OdpowiedzUsuń