niedziela, 29 lipca 2012

[540] http://mysli-wampirzycy.blog.onet.pl


Autorka: Nieśmiertelna
Oceniająca: Nova

1.    Pierwsze wrażenie

Korzystając z chwili natchnienia postanowiłam zabrać się za ocenianie i w moje łapki trafił ten oto blog. Patrzę na adres i moje pierwsze skojarzenie jest aż nazbyt oczywiste. Zmierzch, Pamiętniki wampirów? Stronię od tego i omijam na kilometr, ale żywię głęboką nadzieję, że to twórczość własna, więc pod tym kątem zajmę się adresem. Jest on tak prosty w zrozumieniu, że blog już na wstępie otwiera się przede mną otworem i mówi mi, czego mogę oczekiwać. Zapewne doświadczę tutaj dawki fantasy, ale nie tylko, bo jeszcze z refleksyjną, psychologiczną nutką. Nie powiem, że to tematyka, do której ostatnio się przymierzam, więc na razie jestem dobrej myśli. Chociaż adres sam w sobie nie zapiera dech w piesiach, nic nie ukrywa, nie tworzy jakiejś tajemniczej otoczki. Do tego nie zapominajmy, że tematyka wampirów jest nadzwyczaj popularna na blogosferze, więc stworzenie czegoś oryginalnego i jeszcze pochłaniającego jest bardzo trudne. W każdym razie jedyne, co w tej chwili siedzi mi w głowie, to pytanie: o czym może myśleć wampirzyca? O krwiożerczych pragnieniach, które podpowiada instynkt? O wewnętrznych rozterkach ze swoim człowieczeństwem? Czy może o swoim życiu, które dla niej jest czymś normalnym? Zobaczymy. Mam tylko cichą nadzieję, że nie będzie tutaj ciągłego użalania się nad swoim losem.
W belce mamy cytat, a mówi mi to cudzysłów, co było już naprawdę inteligentnym stwierdzeniem z mojej strony. Niestety nie wiem, czyje to są słowa i jestem zmuszona sama poszukać. Aby ruszyć naprzód, trzeba zapomnieć o przeszłości – to zdanie pochodzi z Forrest Gump, przynajmniej tak twierdzi Google, a ja mu uwierzę. Na belce nie ma podanego autora, ale może w jakiejś ramce lub zakładce dana informacja się znajdzie... Nie ma, a należałoby uszanować prawa autorskie. Słowa naprawdę są piękne, ale jak wiadomo tylko na papierze, bo w życiu czasami ciężko dostrzec ich realizację. Jednak pierwsze, co nasunęło mi się na myśl po przeczytaniu tego zdania, to wizja tej historii połączona z adresem. Odnoszę wrażenie, że przyjdzie mi się tutaj spotkać z przeżyciami kobiety, która została wampirzycą wbrew swojej woli i teraz stara się z tym pogodzić. Nasuwa mi się oczywiście też druga myśl, że owa kobieta po prostu w swojej krwiożerczej przeszłości dopuściła się czegoś, co mogło wywołać wyrzuty sumienia i jeszcze ją to męczy lub właśnie rusza naprzód, pokazując, że jednak można żyć normalnie, a nie tylko wciąż wypominać. Druga wersja bardziej mnie zainteresowała, gdyż z tą pierwszą już parę razy miałam do czynienia i nigdy jeszcze mnie nie zaciekawiła. Może kiedyś to się zmieni, przecież nigdy nic nie wiadomo.
Kategoria Pamiętniki i dzienniki? No nie wiem, jak dla mnie jest to opowiadanie i nie widzę, aby miało strukturę charakterystyczną dla wybranej kategorii. Autorce może chodziło o to, aby w ten sposób pokazać potok myśli jej bohaterki, ale zwróćmy uwagę na fakt, że opowiadanie to wymyślona historia, a pamiętnik odnosi się bardziej do osobistego życia piszącego. Dlatego to mi nie pasuje.
Teraz przyszedł czas na szablon i… przyznam, że wybitnie nie zachęca mnie do zatrzymania się na tym blogu. Do tematyki pasuje, przynajmniej nagłówek, reszta nie ma zbytnio nic do gadania. Połączenie czarnego z białym, do tego jeszcze pogrubiona czcionka? Moje oczy już protestują i mówią, że tekst będzie się zlewał i męczył, a tego przecież chcemy uniknąć. Są jeszcze niebieskie linki i przyznam szczerze, że już taką barwę wolałabym widzieć (tylko ciut jaśniejszą), bo wtedy byłaby dopasowana do nagłówka. Jednak przynajmniej nie ma bałaganu. Mimo to temat grafiki rozwinę w następnym punkcie.
Powiedziałabym, że moje pierwsze wrażenie nie wyszło jako tako zbyt pozytywnie. Do tego już na wstępie widzę błędny zapis dialogów. Im dalej zagłębiałam się w poszczególne części bloga, tym bardziej utrwalała mi się świadomość, że raczej nie znajdę tutaj nic zapierającego dech w piersiach. Każdy element zdawał się mówić dokładnie o tym, co mnie tutaj czeka i nie chciał zbytnio nic ukrywać. Wciąż powtarzałam sobie: Może tekst mnie zaskoczy, może coś ciekawego tam będzie. Czy tak miało być? Wątpię. Powinnam raczej mówić, że na pewno znajdę tutaj oryginalną historię, na której się nie zawiodę i z radością będę ją czytać. Tymczasem tak nie jest.

3/10

2.    Grafika

Wiadomo, że wygląd bloga najważniejszy nie jest, ale to wcale nie znaczy, że można go ignorować i twierdzić, że przecież pisze się opowiadanie i należy tylko skupiać się na tekście. Jednak ktoś ten tekst czyta i chciałby go tak czytać, aby oczy nie marudziły i ogólna atmosfera (wytworzona chociażby przez otaczającą grafikę) wprawiała w dobry humor, a zarazem zachęcała do powrotu. Ludzie są rożni, a potencjalny czytelnik wchodzi najpierw na tego bloga, który jest czytelny, przejrzysty, nie będzie go wzrokowo męczył i posiada jakieś ładne graficzne dodatki (tak dla uzupełnienia). Czerń i biel są kolorami tak pospolitymi w świecie blogosfery, że nie tworzą żadnego nastroju, a wręcz nudzą. Naprawdę nie ma innych barw? Chociażby taki granatowy, brązowy lub kaszmirowy? Radziłabym przede wszystkim unikać kontrastujących ze sobą odcieni, a tym bardziej czerni połączonej z bielą. Wtedy od razu inaczej wszystko wygląda i do tego lepiej, a na dobre zmiany nikt marudzić nie będzie.
Kolejna sprawa to czcionka. W ramkach powinna być mniejsza niż sam tekst w rozdziałach lub być tej samej wielkości, bo to nie ona ma górować, a stanowi jedynie uzupełnienie całości. Co do samych notek, to nie wiem, po co zostało zastosowane w nich pogrubienie i do tego jeszcze kursywa. Zwykle używa się ich (osobno), aby wyróżnić coś w tekście. W przypadku przedstawionym na tym blogu zaczynam się martwić, czy czasem coś takiego nie spowoduje problemów z czytaniem.
Nagłówek natomiast zaliczyłabym do kategorii: może być. Dlaczego? Ponieważ on jeszcze w miarę w tej ciemności się komponuje i zaczynając przeglądać bloga byłam przekonana, że dalsza jego część uratuje trochę ten obrazek. Jednak w miarę jak przesuwałam suwakiem, to miałam coraz to gorsze wrażenie. Biel kompletnie do niego nie pasuje. Zdjęcie jest kiepskiej jakości i widać na nim piksele. Do tego zdaje mi się, że został on przez kogoś wykonany, bo widnieje tam podpis, ale odczytanie go graniczy z cudem. Jestem głęboko przekonana, że zamiast skopiować link do obrazka i wkleić go w odpowiednim miejscu, to nagłówek został zapisany na komputerze i wczytany na bloga, a to go, rzecz jasna, zepsuło. Efekt mamy taki, jak widać. Tekst na dole jest ledwo widoczny, z prawdziwym trudem przyszło mi go odczytać i do tego brak w nim polskich znaków. Znam podobną do tej czcionkę, która polskie zawijasy akceptuje. W każdym razie napis głosi (dodam z polskimi znakami): Nauczyliśmy się panować nad żywiołami, oswoiliśmy naturę. A może to ona oswoiła nas? Ten cytat mi się podoba, wiele nie zdradza i sam w sobie brzmi nad wyraz ciekawie. Szkoda tylko, że brak jakichkolwiek informacji o autorze. Skąd mam wiedzieć, do kogo te słowa należą? Może istnieć wiele sentencji tej osoby, w które chętnie zagłębiłabym się, ale niestety nic o niej nie wiem. Podobnie z cytatem na belce. Powinno to być gdzieś na blogu napisane. Jeśli twórcy danych słów się nie zna, to należałoby też o tym napisać. Inaczej można byłoby stwierdzić, że to autorka bloga je wymyśliła, a tak w rzeczywistości może nie być. Wracając do sedna sprawy, zwróciłam już uwagę, że cytat niewiele mi mówi. Nie jestem w stanie jednoznacznie powiedzieć, co łączy wampirzycę z przedstawioną w cytacie sytuacją. W każdym razie ten element intryguje i stanowi coś, co warto byłoby rozwinąć. Jednak jest tylko małą i ledwo widoczna iskierką w wielkim ognisku. Może lepiej prezentowałby się na belce?
Gdyby kolor, rozmiar i styl czcionek był bardziej dopasowany i zdjęcie wyraźniejsze, to blog prezentowałby się znacznie lepiej, ale sądzę, że warto byłoby jednak trochę nad nim popracować, aby był bardziej zachęcający. Co prawda nie wiem, jaki ma sens podanie strony z szabloniarniami, skoro blogi na Onecie od września będą gdzieś indziej, ale w każdym razie może się to jeszcze przydać. Podam dwie strony, na których są linki do blogów zajmujących się grafiką: klik, klik.

5/15

3.    Treść

Tutaj zamieszczę swoją kolejną uwagę. Niektórych notek nie widać, po prostu zlały się z tłem, co zmusza mnie do przeniesienia ich do Worda. Gdyby nie możliwość zaznaczania tekstu, to czytanie byłoby niemożliwe. Należałoby niezwłocznie coś z tym zrobić.

Prolog

Rola Prologu jest jasna i prosta. Ma on zachęcić do czytania, nic nie wyjaśniając i przekazując zazwyczaj minimum fabuły. Tutaj nie spełnił on swej roli. Nie powiem, że jest mi obojętne to, czy będę czytać dalej, bo w rzeczywistości nie byłaby to prawda. Zaczynanie opowiadania od samobójstwa mówi czytelnikowi, czego może oczekiwać w dalszych częściach. Pierwsza osoba oznacza, że mam do czynienia z główną bohaterką i na niej będzie się ta historia skupiać, więc zapewne cofniemy się w czasie, aby dowiedzieć się, co ją skłoniło do takiego czynu. Jednak to mają być myśli wampirzycy, więc bardziej prawdopodobne jest to, że ona umrze, stanie się wampirzycą i zacznie szukać tego, kto ją zrzucił z tego klifu, a czytelnikom w tym czasie przyjdzie odkrywać, dlaczego chciała się zabić. Tajemnicą już nie jest to, że ona znajdzie tę osobę. Pozostaje tylko jedno pytanie: co z nią zrobi? Ewentualnie można się też zastanawiać, jak doszło do przemiany, skoro spadła do morza. Wiedząc aż tyle nie zagłębiałabym się w dalszą część, chyba że styl pisania oczarowałby mnie. Tak też nie jest. Akcja przebiega za szybko, myśli bohaterki nie są dogłębne, nie mogę się w nich zatopić i wczuć się w jej uczucia, a samo otoczenie również nie jest zbytnio bogate. Brakuje mi barwnych opisów, większego skupienia się na nich i przedstawienia świata. Jeden przymiotnik nie tworzy nastroju, szczególnie jeśli odnosi się tylko do jednego większego elementu otoczenia. Ciemna noc i mroczny las to stanowczo za mało. Do tego zbiorowiska drzew zostało dodanych trochę myśli bohaterki, ale tylko trochę. Przecież można było skupić się na tym bardziej, napisać, jak przyroda działa na dziewczynę, co takiego czuje, dlaczego wcześniej nie bała się tego mroku, a teraz jest inaczej i tak dalej. Do tego jest noc, więc chyba jakieś zwierzęta nie śpią. Nie słychać żadnej sowy lub czegoś innego? Teraz rodzice. Skąd oni się tu wzięli? Nie ma żadnego połączenia w związku z dawnymi myślami. Zobaczyła tylko ich oczy? A jakąś sylwetkę, posturę, chociażby nawet niewyraźną? Jak oni się przed nią objawili? Jako poruszające się w powietrzu głowy, przytuleni do siebie ludzie lub stojący obok, siedzący, pochylający się nad nią? Co w związku z tym, że miała więcej wątpliwości? Jaki dylemat ją męczył? Jak ją męczył? Do oczu napływały jej łzy, cofnęła się o krok, serce zaczęło bić mocniej? Jeśli już się opisuje uczucia, to trzeba zwrócić uwagę na wszystko. Jak wpływa otoczenie, ludzie, podjęta decyzja, czyjś wygląd, sposób myślenia i tym podobne. Tego nie należy kończyć w jednym krótkim zdaniu, w którym w niewielkim stopniu umieści się tylko jeden lub dwa elementy. Przyznaję, że zdarzają się przypadki, w których parę słów przekazuje wszystko, co trzeba, ale tutaj tego nie widzę, więc radziłabym skupić się na opisach. Idąc dalej. Nagle ktoś się pojawia, a ja to przyjmuję jako zwyczajną informację, nie jestem tak zaskoczona jak bohaterka, a w jakimś stopniu powinnam – taki efekt wytworzyłyby opisy. Wydarzenia są przedstawiane w tempie natychmiastowym, ciężko się na nich skupić. Co ma chęć powrotu do słuchania dźwięków morza? Dlaczego bohaterka chce wrócić do rodziców? Jak wielki był jej strach? Jak mocno na nią wpłynął, że zrezygnowała ze swojego zamiaru? Mam też wątpliwości, czy uderzenie głową o skaliste dno nie oznacza śmierci natychmiastowej.
Kolejna sprawa. Mylone są czasy. Raz jest teraźniejszy, potem przeszły i co? Kompletnie niepotrzebny błąd.
Bohaterka również nie brzmi do końca jak samobójczyni. Jest pełna nienawiści, przez chwilę użala się nad sobą, potem zaczyna się bać. Zapewne znaleźli już list pożegnalny, więc nie będę robić z siebie idiotki i mówić, że żartowałam – po tych słowach nie wiedziałam, co już myśleć. Ma wątpliwości, ale skoczy, by nie robić z siebie idiotki? Trochę naciągane. W tym krótkim czasie na pewno jej uczucia się zmieniały, ale ja tego nie widzę. Wszystko dzieje się za szybko, a opisy są za krótkie, aby rzeczywiście odwzorować jej stan umysłu i nadać wiarygodności do tekstu.
W każdym razie pomysł z umieszczeniem łacińskich sentencji mi się podoba. Stanowi to jakąś odskocznię i na pewno wzbogaca tekst.

Rozdział pierwszy

Moja pierwsza uwaga do tego rozdziału dotyczy wyglądu dziewczyny. Czemu nic o nim nie jest napisane? Po takim upadku z klifu powinna być ranna, mieć jakieś złamania i pewnie jeszcze inne deformacje lub przynajmniej złamany kark. Bohaterka normalnie chodzi i na nic nie narzeka. To nie jest dziwne? Zupełnie tak, jakby nic się jej nie stało i nie zaszły żadne zmiany. Fakt, że żyje jest dla mnie oczywisty. Zdążyłam się domyślić, że jest wampirzycą i pewnie to mogło na nią jakoś wpłynąć. Jednak w tej chwili czytelnik wie, że ona spadła z klifu, więc pewnie ją wyłowili. Wobec tego powinna inaczej wyglądać i lekarz, który odkrył jej ciało, powinien o tym wiedzieć. Ten element nie jest w żaden sposób wytłumaczony i to jest dziwne, wręcz niezrozumiałe. Dzięki swojej wampirze mocy mogła się wyleczyć, ale to uzdrowienie powinno być natychmiast zauważone przez osoby, które wtedy oglądały jej ciało.
Teraz kolejna sprawa. Oni wyszli i nie zamknęli jej ponownie w tej „szufladzie”? Skoro wie, że pomieszczenie jest pomalowane na biało, to raczej jest na zewnątrz. Poza tym samo napisanie barwy i informacji o tych metalowych szufladach nie wystarczy, aby zobrazować otoczenie. Tak samo podanie przedmiotów, które się tam znajdują. Jeśli już jesteśmy przy tych myślach, to można byłoby napisać, jak wygląd pomieszczenia wpływa na dziewczynę, jak się czuje, dlaczego się boi, co ją najbardziej przeraża, czy otoczenie ją przytłacza i tak dalej. Do tego wypadałoby też rozwinąć wątek z jej rodzicami. Nie pamięta ich, zapewne swojej przeszłości również, więc nie czuje się w związku z tym jakoś szczególnie. Jej wrażenia, że coś wydaje się znajome, nie stanowią nawet wstępu do tych przemyśleń, bo to po prostu stwierdzenie faktu. Wspomnienie o zapachu też jest ubogie. Kojarzył jej się z czymś miłym, czyli czym? Można to było bardziej rozwinąć. Cały rozdział jest naszpikowany podobnymi zdaniami, które aż proszą się o to, aby je rozbudować. Sytuacja z zobaczeniem ręki trupa też została pominięta. Zakryła usta dłonią, ale po co? Chciała się śmiać czy może wymiotować? Czytelnik ma się tego domyślić? Nie, to musi być napisane.
Potem akcja znowu biegnie naprzód. Ona zaczyna uciekać, ale pomieszczenie, w którym biegnie też zostało pominięte. Nie mówię o jakimś większym skupieniu się na szczegółach, ale podczas ucieczki też coś się widzi, chociażby migające przed oczami postacie, tablice, okna, firanki i tak dalej. Biegnąc o niczym nie myśli? Dlaczego chce uciekać? Co ją tak przeraża? Jak się czuje?
Brak mi tu wielu rzeczy, a rozdział mógłby być naprawdę ciekawy. Przecież mamy tutaj do czynienia z prosektorium, z miejscem, które może wywoływać strach, jest nieznane, wiadomo tylko, że są tam trupy, więc w jego przedstawieniu ma się pełne pole do popisu. W każdym razie w opowiadaniach rzadko ma się z nim do czynienia, dlatego sam pomysł z umieszczeniem go jest dobry, ale przydałoby się bardziej na nim skupić.

Rozdział piąty

Po lekturze poprzednich wpisów stwierdzam, że wiem niewiele, a mam nawet więcej pytań niż sama Caroline. Świat został tak wykreowany, że go wręcz nie widzę, albo raczej bardzo kiepsko go widzę. Zacznę może od samego otoczenia. Co to znaczy ładny domek? Dla każdego pojęcie ładny może mieć różnorakie znaczenie. Może to być chata na skraju lasu, willa z basenem lub zwykła zlepka desek. Zresztą nawet przedstawione przeze mnie przykłady nie są zbyt dokładne, bo nie mówią, jak dany budynek wygląda. Nie wiadomo, z czego jest zbudowany, czy jest obrosły mchem, oblepiony ptasimi odchodami, nienagannie czysty lub jaką ma konstrukcję. Podanie koloru jest w tej chwili trochę zbędnym elementem, który ma jedynie dopełnić opis. Nie uwierzę, że na całym osiedlu były białe domki – musi być przecież jakiś indywidualizm. Do tego nie wszyscy wystawiają na światło dzienne swoje samochody, nie każdy ma zadbany ogródek i wystrzyżony trawnik na tym samym osiedlu. To jest nierealne i tworzy idealne społeczeństwo, które nie istnieje. Jeśli już zależałoby nam na przedstawieniu zamożności ludzi, to wypadałoby zwrócić uwagę na ilość, różnorodność i bogactwo będących tam przedmiotów, roślin i tym podobne, ale nie uogólniać tego do jednego słowa, na przykład: rośliny. Najlepiej byłoby to wskazać poprzez uczucia dziewczyny, skoro wszystko ma się skupiać na jej myślach. Można byłoby napisać, jak na nią to działa, bo przy takim opisie, jaki wystąpił w tych rozdziałach, to czytelnik nie wie, czy Caroline jest tym wszystkim zachwycona, czy ją to przytłacza, a może przeraża. Też pojawia się kolejne pytanie, czyli: gdzie są ludzie? Nie ma tam żadnego chłopaka, który jechałby na rowerze? Nikt się nie kąpie w basenie (o ile taki jest)? Nikt nie kosi trawy albo nie pielęgnuje roślinek? Nie ma tam żadnych rozgadanych sąsiadek lub starszej pani, która mogłaby coś podlewać? Może gdzieś, chociażby pod drzewem, kryje się zapatrzony w bezchmurne niebo marzyciel? Tak samo opis postaci. To, czy ktoś ma kręcone i brązowe włosy nie do końca odwzorowuje danego bohatera. Co jest nadzwyczajnego w tych włosach, że odróżniają go/ją od innych ludzi? W tym rozdziale pisanie o allelach dominujących i recesywny raczej było niepotrzebne, a nawet dziwnie wyglądało. Dlaczego wykład o dziedziczności cech pojawia się w opowiadaniu o wampirzycy? To samo w sobie nie pasuje. Gdyby ta historia rzeczywiście miała duże powiązanie z biologią, genetyką lub naukową wiedzą i w każdym rozdziale coś takiego się pojawiało, to wszystko pasowałoby do siebie, a tak taka informacja wyskoczyła jak przysłowiowy Filip z konopi. Podobnie dzieje się, gdy czytelnik dowiaduje się od bohaterki o tym, że ludzie i wampiry żyją w zgodzie. Dlaczego? Jak to wpłynęło na społeczeństwo? Napisane jest, że istnieją specjalne miejsca dla wampirów, gdzie piją one krew i wspomniano też coś o prawie, ale należałoby też zwrócić uwagę na życie codzienne. W żadnym rozdziale nie było wzmianki o wampirach, ludzie żyli normalnie, czyli tak, jakby ich i tej całej zgody w ogóle nie było. Stopniowe przekazywanie informacji sprawiłoby, że to wszystko stałoby się bardziej wiarygodne. Kolejną sprawą jest nowy bohater – Conrad, czyli chłopak, który ma manię na to, by go gryźć. Rozumiem, że to jego uwielbienie pojawiło się po tym, jak Caroline wypiła jakąś ilość jego krwi, ale przez to stał się naprawdę dziwnym osobnikiem. On ma dwadzieścia jeden lat, a ja różnicy między nim a dziewczyną nie widzę. Dla mnie to właśnie bohaterka jest starsza od niego lub są w tym samym wieku. On po prostu wydaje się osobą, która nadal jest w tym buntowniczym wieku, a właśnie z niego powinien wychodzić. Ostatnio moją uwagą jest to, że wszystko bohaterce jest ułatwiane. Bycie wampirzycą jest naprawdę ogromną zaletą. Nie ważne, co zrobi, to i tak moc pomoże jej wyjść z każdych tarapatów. Jej umiejętności wzrosły, z łatwością wykonuje wiele czynności i kolejne wskazówki wpadają jej w ręce. Teraz doszła umiejętność zmiany wyglądu – zupełnie jak metamorfomag, nawet może ubranie sobie zmienić. Z czymś takim to bez problemu Caroline może wejść na komisariat policji i nikt jej nie zatrzyma. Ułatwianie nie jest dobrym pomysłem, bo co to za radość z czytania, gdy czytelnik wie, że dzięki swojej mocy bohater ze wszystkim sobie poradzi? Jednak przydałoby się też zwrócić uwagę na wady tej przemiany, bo na razie to została tylko wspomniana niemożliwość spania. Gdyby bardziej to rozwinąć, napisać, dlaczego to jest wadą lub zaletą, wstawić jakieś przemyślenia o przyszłym życiu lub w ogóle opisać trochę głębiej ten cały wampiryzm, to rozdział byłby ciekawszy.
Przyznaję, że opis krwi i jej picia już był interesujący, zawierał porównania, wstawił pewną magię i zobrazował uczucia Caroline, ale i tak był zbyt krótki. Tak samo wspomnienia, które są dobrym pomysłem i rzeczywiście mogą zaciekawić, bo czytelnik dowiaduje się czegoś o życiu innego bohatera. Jednak skoro bohaterka widzi je, to powinna też czuć to, co wtedy odczuwał Conrad, czyli jego złość, rozpacz i tak dalej lub przynajmniej można byłoby napisać o uczuciach, które towarzyszą dziewczynie, gdy na to patrzy. Można też byłoby wspomnieć co nieco o tym, jak ona po zobaczeniu tego wszystkiego patrzy na chłopaka, jak zmienia się w jej oczach. Tego zabrakło, a niewątpliwie wzbogaciłoby to treść.

Rozdział trzynasty

Po tylu rozdziałach powinnam zauważyć jakieś zmiany w stylu, a takowych nie widzę, poza tym, że akcja nadal prze naprzód w nadzwyczajnym tempie. Nie rozumiem, po co się tak spieszyć, przecież nikt nas nie goni. Taki pośpiech dobrą rzeczą nie jest, bo czytelnicy łatwo mogą się zgubić, szczególnie jeśli wciąż zmienia się miejsca akcji, dokładnie ich nie przedstawiając. Wszystko po prostu zaczyna się zlewać. Weźmy też pod uwagę fakt samego przenoszenia postaci, bo przez większość opowiadania miałam wrażenie, że oni się teleportują. Kiedy Caroline była z Amy, to padła propozycja, by pójść do McDonald’s i zaraz one tam były. Jak się tam dostały? Nie ma żadnego połączenia. Rozumiem, że takie rzeczy pojawiają się w książkach, ale weźmy pod uwagę fakt, że nie zdarzają się tak często, tylko od czasu do czasu. Do tego otaczający świat, budynki, miejsca i inne rzeczy są w powieściach opisane i można je sobie wyobrazić. Tutaj tego nie ma. Weźmy za przykład dom Roberta. Mamy tylko jeden budynek do opisu, nie sześć, dziesięć lub pięćdziesiąt, więc można się przy nim zatrzymać trochę dłużej i dokładniej przedstawić.
Robert mieszkał w domku jednorodzinnym pomalowanym na żółtko. Był nawet ładny i przyjemny. Nieduży, taki przeciętny. Na podjeździe nie było żadnego samochodu.
Przedstawiony wyżej cytat to cały opis domu chłopaka. Starczy? Niezbyt, ale przynajmniej coś jest. Omijam już fakt, że budynek jest pomalowany na żółtko, co jest błędem, bo zapewne chodziło o żółty, a tak można sobie z niego zrobić jajecznicę. Co było w pobliżu domu? Sam samochód? Może miał jakiś ogród, huśtawkę? Gdzie są sąsiedzi? Czy Robert mieszka na skraju lasu, nad wodą, w centrum miasta? Jaka jest jego konstrukcja? Okna też są pomalowane na żółto? Może widać jakieś zasłony, ktoś przez nie patrzy? Co to znaczy ładny i przyjemny? Dlaczego Caroline się taki wydaje? Nieduży, taki przeciętny, czyli jaki? Czy dlatego, że nie ma garażu samochód jest na podjeździe? Jak kolor domu wpływa na dziewczynę? Z czym jej się kojarzy? Przecież żółty nie jest jakimś powszechnym kolorem, prawda? Mam dalej pytania wymieniać?
Nie mam zbyt dokładnego ani nawet połowicznego obrazu tego miejsca, a o wnętrzu, które powinno być opisane w tym rozdziale, nie ma nic. Dziewczyna po prostu wchodzi, nie rozgląda się, myśli tylko, co z nim zrobić i zaczyna go bić. Na atakach i mówieniu się kończy, a ja tego nie widzę. Nie ma opisów, które przedstawiłyby mi tę sytuację dokładnie. Powiedziałabym wręcz, że ona weszła, uderzyła go, powiedziała parę słów i wyszła. Opowiadanie nie jest raportem lub czymś, w czym jedynie rejestruje się, co w danej chwili się działo. Trzeba to opisać, przedstawić tak, aby czytelnik to widział, czuł i zrozumiał, dlaczego Caroline robi coś takiego. Nie mówię, że w poprzednich rozdziałach nie zostały podane powody jej ataku, bo zostały, ale jej gniewu, złości, frustracji i poczucia niesprawiedliwości nie czuję. Potem przenosimy się od razu na lekcję biologii i jest napisane, że Caroline rozgląda się po klasie. To stwierdzenie faktu, ale opisu tego rozglądania się nie ma. Skąd czytelnik ma wiedzieć, że rzeczywiście nikt nie wygląda podejrzanie? Ma uwierzyć na słowo? Nie. Trzeba to opisać, aby sam też doszedł do takiego wniosku. Należy to uargumentować. Kolejną sprawą jest to, że przez jakiś króciutki czas jesteśmy w klasie biologicznej, a potem zaraz przenosimy się na korytarz i pojawia się Robert. Jak tu się nie pogubić, jeśli ciągle zmieniamy miejsce, bohaterów i czas? Nie widać różnic, nie ma ich przedstawionych, a akcja pędzi naprzód przez cały czas. Naprawdę ciężko się to czyta, bo zanim czytelnik się na czymś dobrze skupi, to zaraz jest przenoszony gdzieś indziej. Potem znowu pojawiają się kolejne miejsca, bohaterowie i wizja. Za dużo, za szybko i niedokładnie.

Radziłabym przede wszystkim zwolnić, a nie pędzić i przedstawiać w jednym rozdziale kilka miejsc, kilka wydarzeń i wielu bohaterów. Najlepiej skupić się na góra dwóch wydarzeniach i je opisać, przedstawić i pokazać tak, żeby nikt się niczego nie uczepił. Opisy też są ważne. Pisanie to sztuka, a nie bierne przedstawianie sytuacji w stylu: przyszedł, powiedział, podniósł, wypił i wyszedł, zamykając drzwi. Nikt nie zmusza, aby pisać dokładnie co i jak wygląda, ale żeby to przedstawić tak, aby ten obraz był jak najdokładniejszy. Może warto byłoby poćwiczyć, próbując opisać na przykład najzwyklejszą butelkę wody. Wszystkie porównania, epitety, metafory i inne są dozwolone. Przecież ze zwykłego kosza na śmieci można zrobić zbawcę świata i to dzięki opisom. Oczywiście nie chodzi o to, aby każdy najmniejszy szczegół w opowiadaniu tak opisywać, bo w ten sposób można ćwiczyć. Świat można stworzyć tak, jak się go widzi, bawiąc się skojarzeniami, językiem i bohaterami. Jeśli w opowiadaniu miały wystąpić myśli wampirzycy, to powiem, że stosowanie narracji pierwszoosobowej nie oznacza pisanie powieści psychologicznej. Z myślami związana jest psychika, w tym uczucia. Przemyśleń było naprawdę mało, a jak się już zdarzały, to bardzo krótkie. Uczuć prawie w ogóle nie wyczułam. Radzę ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, a poza tym sporo czytać. Przydałoby się też zastanowić poważnie nad fabułą, dalszym jej przebiegiem i sprawić, aby historia była bardziej wiarygodna. Pomysł sam w sobie zły nie jest. Cofanie się w czasie, szukanie odpowiedzi w przeszłości oraz przedstawianie wspomnień są czymś naprawdę ciekawym. Do tego pojawiały się momenty, które nadawały historii oryginalności, chociażby scena w prosektorium. Można to było rozwinąć bardziej, a nie pędzić do przodu z akcją. Wymaga to większej pracy i czasu, ale takie rzeczy są możliwe i znacznie lepiej się czyta, a zarazem chce się dalej w to zagłębiać.

8,5/30

4.    Poprawność

Nie chce mi się powtarzać za każdym razem, a ten błąd występuje w każdym rozdziale, więc napiszę to od razu i najlepiej na przykładzie.

Zły zapis:
„-Ach ten jej Robert-powiedział z przekąsem.-Co ci o niej powiedział?”
Poprawny zapis:
– Ach, ten jej Robert – oznajmił z przekąsem. – Co ci o niej powiedział?

Nie łączy się myślników z tekstem, a poza tym radziłabym przeczytać to -> klik. Szczególnie początek.

Prolog

„Mam dość tych wszystkich krzywd, jakie wszyscy mi wyrządzili” – powtórzenie i brak przecinka.
„Stoję na skraju klifu”
Ciemna noc sprawia, że woda jest jeszcze ciemniejsza niż za dnia” – powtórzenie.
„nie bałam się go, natomiast teraz cholernie się go boję i za żadne skarby świata nie wrócę się” – powtórzenie go i drugie się jest niepotrzebne.
„Albo skok do wody, albo ucieczka przez las”
„w następnej sekundzie leciałam do wody. Wpadłam do lodowatej wody […] wypłynęło nad wodę, ale zaraz przykryła mnie ogromna fala. Czułam jak woda” – powtórzenia.

Rozdział pierwszy

„dotknęłam zimnego metalu. Był zimny jak lód i czułam to zimno tak, jakbym poczuła pierwszy” – brak przecinka i powtórzenia. Poza tym to zdanie nie ma trochę sensu. Skąd mogła wiedzieć, że metal jest zimny zanim to poczuła?
„Muszą państwo potwierdzić, czy to ona”
( o ile się nie myliłam i nie tkwię przez przypadek w czarnej dziurze)” – (o ile się nie myliłam i nie tkwiłam przez przypadek w czarnej dziurze)
„której głos wydawał mi się znajomy […]męski szept również wydawał mi się znajomy” – powtórzenie.
„Nie mogłam otworzyć oczy (oczu), bo intuicja podpowiadała mi, że jest (było) to ryzykowne”
„-Bardzo mi przykro.-Po (z małej litery, bez kropki) raz kolejny przemówił mężczyzna, co mówił na początku, ale teraz miał bardziej uspokajający ton.-Naprawdę.-Powtórzył (z małej litery, bez kropki)” – i sprawa, o której pisałam na początku.
Nieznajome, a  jakże (także) nowo poznane osoby pozostawiły po sobie przyjemny zapach, który kojarzył mi się z czymś miłym. Otworzyłam oczy i byłam w nieznajomym pomieszczeniu” – powtórzenie.
„Wstałam i rozejrzałam się po ciemnym pokoju, ale i tak wszystko wyraźnie widziałam” – co wyraźne widzenie ma do rozglądania się po pokoju?
„Zerwałam się na równe nogi i odsuwałam (odsunęłam) się od ściany” – drugie się jest niepotrzebne.
„nieruchomą dłoń. Zakryłam usta dłonią i” – powtórzenie.
„ale wpadłam na jakiegoś lekarza” – tutaj mam uwagę do całego akapitu. Jakąś przeszkodę, coś ukryte i jakiegoś lekarza – za dużo tych określeń, konkretniej proszę.
„Podniosłam się z ziemi i cofałam (cofnęłam) się w tył” – zbędne jest drugie się, do tego w tył jest niepotrzebne, bo do przodu raczej nikt nie będzie się cofać.
„-Nie zabierzecie mnie do trupów!-wykrzyczałam na pożegnanie i skoczyłam w tył” – w tył? Czyli jak? Nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Rozdział piąty

„Chcesz się dowiedzieć, jak to wszystko się stało?”
„Bardziej ciekawi mnie to, czemu chciałam się zabić… No trochę ciekawi mnie jeszcze” – powtórzenie i radziłabym usunąć ten wielokropek, bo jest niepotrzebny. Nadmiar wielokropków nie tworzy nastroju, a go burzy.
„I zainteresowało mnie, czy jego pomoc jest (była) bezinteresowna”
„-Dobra. Umowa stoi-powiedziałam niechętnie” – kropkę można też zastąpić przecinkiem i słowo Umowa napisać z małej litery.
„poszukać w swoim pokoju jakichś śladów”
„Młode, nie zbyt (niezbyt) umięśnione”
„otworzyłam pierwsze ( i jedyne) drzwi” – otworzyłam pierwsze (i jedyne) drzwi.
„w której pełno było grzyba (grzybów) i pleśni”
„Nie, ale wiesz, gdybyś była wampirem i poprawiłabyś coś w swoim wyglądzie”
„Zamiast nich pojawiło się lustro”
„Miło jest, gdy ktoś o tobie śni”
„Chłopak przeskoczył nad furtką, nie trudząc się, by ją otworzyć”
„Pamiętaj, żebyś go wzięła”
Tak pisze we wszystkich zeszystach (zeszytach)” – Tak jest napisane.
„Obliczyłam w pamięci, ile ma (miał) lat”
„otworzyłam przed ostatni (przedostatni) pamiętnik”
„Zerknęłam na ostatni wpis w ostatnim zeszycie” – powtórzenie.
„Prowadziłaś bardzo nudne rozmowy z jakąś Amy Flows, (bez przecinka) o chłopakach”
„Ze smutkiem zobaczyłam, że to zdjęcie ma rok”
„No,  niestety-mruknął pod nosem”

Rozdział trzynasty

„Lecz teraz byłam pewniejsza i zła na tego”
„Zrobiłam zamach i uderzyłam go pięścią w noc (nos). „Biedak” osunął się na ziemię i złapał za nos” – powtórzenie.
„był kilka centymetrów nad ziemią”
„-Wiesz, co mnie najbardziej boli? –nie (z dużej litery) czekałam”
„-Podzielę się z tobą czymś jeszcze-przerwałam dla większego napięcia.-dowiem (z dużej litery) się”
„Rozpoczyna się drugi tydzień, (bez przecinka) odkąd żyję”
„Wiem to wszystko i już, (kropka zamiast przecinka, co z dużej litery) co cię to obchodzi?”
„Dał to po sobie poznać”
„-Nie, dupku.-Powiedziałam (bez kropki, Powiedziałam z małej litery) chłodno”
„-Mia! Cześć.-Przywitała (bez kropki, Przywitała z małej litery) mnie”
„Jednak, (bez przecinka) pan Magnus”
„Dał mi jakieś karty pracy, które, o dziwo, wiedziałam,  jak rozwiązać”
„Pod koniec lekcji, (bez przecinka) wręczyłam karty nauczycielowi. Sprawdził”
„-Zwykle przychodziły dwie uczennice. Amy, chyba ją znasz. Nie ma jej dzisiaj. W sumie od dawna jej nie ma. Pewnie to przez Caroline. Z nią zawsze była” – zdania są za szybko kończone, a poza tym przychodziły dwie uczennice, a została wspomniana tylko Amy.
„Ach, ten jej Robert”
„Pan Magnus uśmiechnął się do mnie życzliwym uśmiechem” – wystarczyło napisać, że uśmiechnął się życzliwie.
Nie raz (nieraz) miał poważną”
„tylko zaczęłam płakać. On zaczął mówić” – powtórzenie.

Moja pierwsza uwaga dotyczy dialogów, ale sprawę wyjaśniłam już na początku. Do tego notorycznie zmienia się czas, raz jest teraźniejszy, a następnie przeszły. Radziłabym się zdecydować, którym pisać i się go trzymać. Jest też wiele powtórzeń, a w Internecie zawsze można znaleźć słownik synonimów, chociażby taki -> klik. Zdarzają się też literówki, ale można je eliminować, gdy dokładniej sprawdza się tekst, bo Word ich nie wskaże. Z interpunkcją natomiast nie jest tak źle, ale są błędy, więc w tym przypadku odeślę do bardzo pomocnej strony -> klik.

6/15

5.    Ramki

W lewej kolumnie mamy linki, dokładniej Menu, a w nim:
SPAMownik – raczej nie trzeba nic tłumaczyć.
Opowiadanie o Dominice (1-20) i niżej Opowiadanie o Dominice (21-40) – tego akurat nie rozumiem. Jest szeroka lista, prawda? Widzę, że większość rozdziałów z niej poznikała, a to zapewne za sprawą ustawień, w których nie zostało zaznaczone, by wyświetlały wszystkie notki. Jeśli jest to historia skończona, to lepiej stworzyć jedną zakładkę do niej i tam powstawiać wszystkie rozdziały, a następnie zapisać je na blogu jako szkic. W ten sposób każdy dotrze do nich poprzez podane w zakładce linki, a one same znikną z szerokiej listy. Wszystko będzie ładnie poukładane i bez zbędnego zamieszania.
Linki!!! – sądzę, że nie potrzeba aż trzech wykrzykników, aby je dostrzec. Co do reszty nie mam zastrzeżeń.
W środku mamy posty, szeroką listę i statystykę, a to w zupełności starczy.
Po prawej Księga gości, która jest tutaj kompletnie niepotrzebna. Właściwie dlaczego czytelnicy mają się wpisywać i co w ogóle mają tutaj umieścić? Gdyby to było miejsce do spamu lub pozostawienia informacji o nowościach, to istnienie tego elementu byłoby zrozumiałe, a tak radzę usunąć.
Nie twierdzę, że informacje o autorce i opowiadaniu są ważne i konieczne, ale zawsze jakoś przybliża to czytelników do bloggera, a poza tym dowiadują się, czy czasem nie natrafili na tematykę, która ich nie interesuje. Dlatego trochę mi ich tutaj brakuje.

6/10

6.    Bohaterowie

Są oni właściwie tacy, że nie potrafię sobie w żaden sposób przypomnieć ich wyglądu. Pamiętam jedynie, że Robert jest przystojny. Tylko to mi tak utkwiło w pamięci. Właściwie mogłabym o nich napisać tyle, że są nudni i powtarzają schematy. Jedynie Conrad, który tak uwielbia, jak Caroline go gryzie, jest inny.
Amy jest taką jakby nieśmiałą osóbką, która potrzebuje czyjegoś wsparcia, jest łatwa do manipulacji i za każdym razem trzeba iść jej z pomocą, gdy dzieje się jej krzywda – przynajmniej tyle na jej temat zrozumiałam z czasów, gdy „żyła” jeszcze Caroline. Powiem, że więź pomiędzy nią a główną bohaterką naprawdę mnie wzruszyła i stanowi coś, w co warto byłoby się zagłębić.
Robert jest przystojniakiem, który na początku wydawał mi się kimś innym, odchodzącym od stereotypowego przedstawienia takich osób, ale potem stał się najzwyklejszym zdrajcą, którego jeszcze wciąga się w to samobójstwo i robi z niego zwykłego potwora. Gdyby postać przystojniaka-brutala nie była aż tak powszechna, to byłby to dobry pomysł. Cieszy mnie jedynie fakt, że nie od razu został tak pokazany. Jednak związek Roberta z Caroline, albo raczej jego początek, zwalił mnie z nóg. Wysłałam mu różę na walentynki z moim numerem telefonu i z nim się umówiłam! – to brzmi jak miłość z bajki, w którą uwierzyć jest naprawdę ciężko. Nie zostało to dokładniej opisane, więc nie jest wiarygodne. Po czymś takim to dziewczyna zostałaby prędzej wyśmiana.
Caroline, albo raczej Mia, to taka osoba, o której ciężko jest mi cokolwiek powiedzieć. Przez całe opowiadanie była mi kompletnie obojętna i nie wywołująca żadnej sympatii. Przez jakiś czas zdawała się być dziewczyną miłą, łagodną i pomocną. Na początku była jeszcze zagubiona, ale ilość wiedzy na temat otaczającego świata sprawiła, że przestała taka być i nie wyczuwałam od niej ani krzty jakiejkolwiek dezorientacji. Straciła pamięć, prawda? Widać to tylko w momentach, gdy nawiedzają ją wizje, ale w swoim codziennym życiu nie, jej uczucia na to nie wskazują. Jej wampirze umiejętności też nie sprawiają, że zaczyna być interesująca. Im więcej ujawnia się jej zdolności, tym bardziej wszystko traci swój urok. To jest zwykłe ułatwianie. Ma dużą siłę, może zmieniać wygląd, zmuszać ludzi do mówienia przez jakąś moc i za każdym razem jej wampiryzm musi być wykorzystywany. Czasami coś jej się nie udało, ale to i tak nie przeszkadzało, aby kolejna zdolność jej pomogła. Robert ją okłamał, ale ona zobaczyła prawdę w swoich wspomnieniach. Potem jeszcze pojawiła się jako siłaczka, która przyszła do niego, pobiła, zrobiła mu krótki wykład i sobie poszła. Ja się z tej wizyty nic nie dowiedziałam, poza tym, że miała kolejną wizję. Za dużo w niej tego, ale jedyną dobrą rzeczą, jaką prezentuje jest to, że różni się od Caroline przez utratę pamięci.
Teraz Conrad, który sam w sobie stanowi kolejne wielkie ułatwienie dla głównej bohaterki. Pozwala pić jej krew, bawi się w hakera, daje jej mieszkanie i towarzystwo oraz wsparcie. Dodam jeszcze, że zakochał się w niej od pierwszego ugryzienia. Jest chłopakiem, który nie pasuje do swojego wieku. Kiedy przeczytałam o tym, że ma dwadzieścia jeden lat, to się ogromnie zdziwiłam, bo zachowuje się jak zwykły szesnastolatek. Do tego jego historia również jest nie do uwierzenia. Rodzice przed swoją śmiercią przelali na jego konto mnóstwo pieniędzy (dziwne, że wybrali akurat taki moment), a on od czasu do czasu sobie z tego majątku korzysta, mieszkając w jakiejś rozwalającej się chatce. Dziwne jest to, że po tragicznej śmierci rodziców nikt go nie szuka i się nim nie interesuje, a znalezienie go wcale nie byłoby trudne. To, co spodobało mi się w Conradzie, albo raczej w relacji między nim a bohaterką, jest to, że mimo tych wszystkich wspomnień, jakie widziała Caroline, to nadal mało o nim wiadomo i to zostało pokazane.
Bohaterom brak realności, ja w ich historie nie wierzę. Do tego w znacznej części (nie mówię, że w całej, bo tak nie jest) powielają schematy. Dla czytelnika są praktycznie obojętni i poznawani przez dialogi lub wspomnienia. Naprawdę mało o nich wiadomo, a fakt, że akcja prze naprzód i nie zatrzymuje się za długo przy jednym momencie powoduje, że oni po prostu migają przed oczami i większość podanych informacji po prostu znika. Radziłabym bardziej się nad nimi zastanowić, powypisywać na kartce to, co o nich wiadomo i bardziej rozbudować ich charaktery. Powoli i po kolei ich kształtować, a zarazem od czasu do czasu napomknąć coś o ich wyglądzie, aby przypomnieć czytelnikowi, jacy oni są. Przede wszystkim nie spieszyć się tak z ich przedstawianiem.

1,5/5

7.    Komentarze

Nie lubię tej części, ale postaram się coś naskrobać. Mimo że jest spamownik, to SPAM się pojawia i nie jest usuwany. Bodajże jest tylko jedna stała czytelniczka, a reszta przychodzi jedynie informować o nowościach u siebie. Komentarze same w sobie niewiele przekazują, więc to raczej nie pomaga.

2/5

8.    Punkty dodatkowe

Nie dzisiaj.

Podsumowanie

Sądzę, że napisałam już wszystko to, co miałam napisać. Sporo punktów poleciało za błędy, które naprawdę nie powinny się pojawić, szczególnie sprawa z dialogami. Radzę zmienić wygląd bloga, bo czarny kolor jest naprawdę dołujący. Wypadałoby też zająć się światem przedstawionym, bohaterami i ogólnie opisami, bo ich naprawdę jest mało. Przyznam, że skupianie się na kolorach poszczególnych rzeczy aż tak ważne nie jest. To chyba wszystko ode mnie. Są wakacje, można nad tym wszystkim popracować i na pewno będzie lepiej, przynajmniej ja w to wierzę.

Po zsumowaniu mamy łącznie punktów 32.
Ocena: dopuszczająca
Życzę powodzenia w dalszym pisaniu.

Trochę to czasu zajęło, ale się udało. Tymczasem siedzę na wsi, odnajdując kolejne problemy życiowe w związku z przyjęciem na studia (udało się!) i męcząc się ze swoim Internetem. Najwyższy czas na odpoczynek i moje opalanie się w cieniu i deszczu.
Co tam u Was? Mam nadzieję, że miło Wam wakacje mijają. Cicho się tak jakoś wszędzie zrobiło.

15 komentarzy:

  1. Hej, kochana :)
    A mi wakacje całkiem spokojnie mijają; powoli muszę zacząć się uczyć do wrześniowej poprawki. No, cicho wszędzie, lud pewnie sobie wyjechał :D
    Kurczę, ja swojej oceny nie mogę dokończyć; ktosiek zaprząta mi głowę i nie umiem zebrać myśli xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawki? To trzymam kciuki, abyś poprawiła. :)
    Właśnie tego nie cierpię w wakacjach, że robi się tak strasznie cicho.
    A ja już się wzięłam za kolejną ocenę. Ciekawe, czy skończę ją do końca miesiąca? :D
    Ktosiek? Jaki ktosiek? O.o

    Nova

    OdpowiedzUsuń
  3. No, niestety, poprawki, albo raczej jedna, ale ustna, a materiału, ze ho ho.
    Ktosiek? Taki pewien pan, co mnie zauroczył xD
    Ano, wakacje jednak potrafią mieć swoje minusy, wszyscy wyjeżdżają... a ja nie xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Cześć. Dafne, mogłabyś dać mi swoje GG? Drina prosiła mnie o wykonanie szablonu, więc go zrobiłam i wstawiłam na próbny blog.Nie wiem, czy go wstawicie, ale jednak prosiłabym o inny kontakt niż mail. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Przykryłaś mi ocenę, OŻ TY! :D
    To Twoja trzecia ocena, prawda? A skoro tak, oznacza to koniec stażu, który, oczywiście, przeszłaś z bardzo dobrym wynikiem. :)

    Cuddly - podam, jednak gdzie? Wolałabym nie tak publicznie...

    OdpowiedzUsuń
  6. No to może ja Ci podam, a ty napiszesz i się przedstawisz. GG: 220216.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co? Już? Jestem zupełnie nieogarnięta. O matko, dziękuję. ^.^
    Wybacz, Dafne, ale myślałam, że wstawiam dzień po Tobie, bo pisało, że ocenę dałaś 28. Do tego jestem na wsi, więc trochę bałam się, czy mi Internet nie padnie.

    Frezja, trzymam kciuki. Nie cierpię ustnych form zaliczenia, to najgorsze co może być. :P Jeszcze wyjedziesz, nigdy nic nie wiadomo. Tylko wróć do nas czasem od tego ktosia, bo będziemy tęsknić. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. No właśnie, Frezjo, ja Cię tak na GG zachęcałam, ale żeby nam Ciebie nie ukradł. :)

    Tak, Nova, to już. :D Brawo.

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha, dziewczęta, on nie ma szans mnie ukraść. Co to, to nie ;) Do was wrócę, zawsze <3

    Gratuluję, Novuś! (uwielbiam zdrabniać czyjeś nicki, takie małe zboczenie xD)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję bardzo za ocenę. Wszystkie uwagi wzięłam sobie do serca i postaram się poprawić :D

    OdpowiedzUsuń
  11. A kiedy podsumowanie lipca? xD

    OdpowiedzUsuń
  12. O Boże, zupełnie zapomniałam. :O Nie teraz, ale postaram się napisać.

    OdpowiedzUsuń