poniedziałek, 21 stycznia 2013

[562] http://fantasies-sherry.blogspot.com/


Autorka: Le Sherry
Oceniająca: Drina

1.       Pierwsze wrażenie

Adres sam w sobie do jakiś szczególnie pomysłowych nie należy, ale też i nie jest trudny do zapamiętania. Powiem szczerze, że nie przypadł mi do końca do gustu. Wolałabym zobaczyć coś związanego z opowiadaniem, coś, co będzie się z nim kojarzyło. Czytając te dwa słowa odnoszę wrażenie, że będą to raczej pojedyncze opowiadania, a nie jedna spójna całość. Swoją drogą sherry to nazwa hiszpańskiego wina, tutaj jednak zostało to użyte jako Twój nick. W pewnym momencie przyszło mi do głowy przetłumaczenie: „fantazje wina”. Wywołało to uśmiech na mojej twarzy, choć wiem, że nie takie było Twoje zamierzenie.
Dlaczego belka jest po angielsku? Język polski jest aż taki brzydki, że nie można go używać? Zresztą słowa, które sobie przetłumaczyłam, nie mówią mi nic na temat treści opowiadania. W dodatku wydają mi się nijakie i oklepane. Nie lepiej umieścić tam po prostu jakiś cytat?
Czy zostałabym tutaj, oceniając po pierwszym wrażeniu? Wydaje mi się, że niespecjalnie.

4/10

2.       Grafika

Nagłówek niezupełnie do mnie przemawia. Czcionka w nim użyta jest naprawdę śliczna (mogę wiedzieć, jaka to?), ale użyte obrazki nie pasują do siebie pod względem ostrości, co daje naprawdę dziwny efekt. Może to tylko moje wrażenie, nie wiem. Przy okazji odnoszę wrażenie, że nagłówek kontrastuje z tłem całego bloga.
Szkoda, że w czcionce w tytułach rozdziałów nie ma polskich znaków. Sama czcionka zresztą nijak mi pasuje do szablonu, szczerze mówiąc.
Czcionka postów czytelna, ale mam wrażenie, że na tym tle daje nieco po oczach.
Mam wrażenie, że po prawej w tej ramce upchnęłaś na raz za dużo rzeczy. Osobiście archiwum nie lubię, wolę szeroką listę. „O mnie” można wyrzucić. Statystyki też Ci naprawdę są potrzebne?

5/15

3.       Treść i poprawność

Wyjątkowo połączyłam te dwa punkty, mam nadzieję, że się nie pogniewasz.


Ogółem przydałaby się szeroka lista, bo czytanie od początku przy użyciu archiwum jest nieco... męczące.

Prolog

„Wyczerpana kobieta - Iris, ledwo zwracała na to uwagę.”

Skoro widzimy jej imię, to wiemy, że jest kobietą, prawda? Mogłaś w tym zdaniu nie podawać imienia Iris, nadałoby to większej tajemniczości. Czytelnik zacząłby się zastanawiać, kim ona jest, jak ma na imię, co znaczy dla tej dziewczynki, czy jest tylko postronnym obserwatorem zdarzenia. Pisząc w ten sposób, uchylasz rąbka tajemnicy. Z jednej strony to źle, bo znika nutka tajemnicy, a z drugiej dobrze, gdyż od razu poznajemy tę kobietę. Być może będzie ona jedną z głównych bohaterek opowiadania. Sądząc po prologu, jest to dosyć prawdopodobne.

Nie wiem, kim ona jest dla małej, ale wydaje mi się, że ona jej nie zna. I dlatego też takie zachowanie:

„W pewnym momencie dziecko wybuchło płaczem, a kobieta podjęła decyzję. Podczołgała się do małej, a ta natychmiast objęła ją za szyję, wtulając się i szukając ciepła.”

wydaje mi się nieadekwatne do sytuacji. Małe dziecko, widząc martwego rodzica, będzie się raczej trzęsło i nie pozwoli się nikomu zbliżyć do siebie, prawda? Zwłaszcza, jeśli mała widziała, jak jej ojciec umiera. Wtedy raczej powinna tę kobietę odepchnąć, szukać wszędzie zagrożenia, wyrywać się i krzyczeć. Ja bym na jej miejscu właśnie tak zareagowała.

„Iris postanowiła uratować dziewczynkę za wszelką cenę, ponieważ jak się domyśliła, dziecko było już sierotą i nie miało nikogo na świecie.”

Troszkę to kreowanie bohaterki na Mary Sue, nie sądzisz? Taka postawa: a, uratuję ją, bo jest mała i sama. Wydaje mi się, że podobne myślenie zalatuje naiwnością. Zresztą może matka dziewczynki żyje? Może nie było jej w tym momencie na polu bitwy? Iris w pierwszej kolejności powinna pomyśleć o odszukaniu rodzicielki małej i dopiero wtedy, gdy dowiedziałaby się, że ona nie żyje bądź zaginęła, przygarnąć dziewczynkę. Przy okazji, dopisz przecinek po „ponieważ”, gdyż „jak się domyśliła” jest tutaj wtrąceniem.  

„Skupiona była na cichym łkaniu małej dziewczynki, która wyglądała okropnie. Szkarłatne ślady krwi wyraźnie odcinały się od jej bladej skóry, a szaroniebieskie oczka były rozszerzone z przerażenia.” – Może się czepiam, ale widzę tu powtórzenie: „była”, „były”. Może zamiast drugiego „były” napiszesz, że się rozszerzyły z przerażenia?

„Miał zamknięte oczy, sine usta, trupio białą cerę i ślady walki na ciele.” – Jeśli już, to trupiobladą.

„Gdy zobaczyła, że potwór jest jeszcze daleko, podniosła się na nogi, chwyciła dziewczynkę i zaczęła ciągnąć ją w stronę kryjówki.”

A przed chwilą jeszcze była mowa o zbliżającym się mężczyźnie...

„Echo kapania substancji niosło się po całej jaskini.” – Krew jest lepka i raczej nie kapie na ziemię tak głośno, jak woda.

„Iris była tak zajęta opatrywaniem rany, że nie zwróciła uwagi na dziewczynkę, która w jednej chwili wstała na nóżki i trzęsąc się, wolnym krokiem, podchodziła do swej wybawicielki.”

Przecinek po „krokiem” możesz wyrzucić, nie jest on potrzebny.
Tak swoją drogą, Iris znienacka wyciągnęła zza pazuchy bandaże czy też leżały one w stosach pod ścianami jaskini? No właśnie. Wypadałoby tu dodać, że oderwała kawałek szmaty od swojej koszuli, sukni, czy cokolwiek tam na sobie miała. Innego sposobu w tych warunkach na zatamowanie krwawienia zwyczajnie nie ma.

„Miała mocno zaciśnięte oczy aż do czasu gdy znalazła się centralnie obok kobiety”

Nie lepiej zwyczajnie napisać, że zacisnęła mocno powieki? Gdyby nie żyła, to po prostu miałaby zamknięte oczy, zaciśnięcie powiek zaś wiąże się z napięciem mięśni, zatem mała musi żyć. Z tego też powodu nie mam pojęcia, o co chodzi w tych dwóch zdaniach: „Ta popatrzyła na nią ze zdumieniem, ale gdy dziecko otworzyło oczy, miała już pewność. Ocaliła swą zgubę.” Zrozumiałam to tak, że miała być martwa, ale nie jest, więc wszystko jest w porządku...?

„Nim zdążyła jeszcze cokolwiek dodać, dziewczynka uniosła broń, po czym zatopiła ją w ciele swej ofiary. Szkarłatna krew trysnęła z nowej rany. Chwilę później kobieta nie żyła, a dziecko znów zamknęło oczy.”

Bardzo lakoniczna wzmianka o jej śmierci. Taka, że aż się wzdrygnęłam. Zgubiłaś po drodze uczucia tej kobiety. Przecież od takiej rany nie umiera się natychmiast, agonia trwa dłuższy czas. Mała przecież nie przecięła jej rdzenia kręgowego, czego skutkiem faktycznie byłaby natychmiastowa śmierć. Po prostu zabrakło mi tutaj strachu Iris, jej zamroczenia, krwi na dłoniach, na ciele, na twarzy, zabrakło realizmu. Skomentowanie śmierci „chwilę później kobieta nie żyła” jest moim zdaniem nieco obcesowe.

„Po pewnym czasie, obok dziewczynki pojawił się mężczyzna.” – Dlaczego tam jest przecinek, hmm?

„Razem zdobędziemy to co nam się należy!” – Przecinek po „to”.

„Ma wnuczko… jesteśmy panami świata. Dość już, powiadam dość, kłaniania się oraz usługiwania tym… – kopnął ciało jakiejś kobiety – czarownicom – zamilknął by w ciszy napawać się śmiercią niewinnych.”

Lepiej by brzmiało „Moja wnuczko...”. „jesteśmy” z dużej litery, ponieważ to już jest osobne zdanie. Przecinek po „powiadam”. W trakcie wypowiedzi mężczyzny dodałaś dopisek narratora, o kopnięciu ciała kobiety, przerywając tym samym jego monolog. Zaraz po tym jednak on go kontynuował, dlatego dodanie trzykropka wydaje mi się tu trochę nie na miejscu. No chyba, że się zawahał, jak nazwać te kobiety, wtedy rozumiem. Z kolei po „czarownicom” powinna być kropka, „zamilknął” zaś z dużej litery. Dlaczego? Ponieważ jego wypowiedź się skończyła. To, co mówi narrator, już nie dotyczy bezpośrednio jego słów, wręcz przeciwnie, kończy je. Dlatego wymagana jest kropka.

„Dziecko w tym czasie, otworzyło oczka, które na powrót stały się szaroniebieskie. Odwróciło główkę chcąc ostatni raz zerknąć na nieżywą twarz ojca. Mimo młodego wieku dziewczynka rozumiała większość rzeczy, które miały miejsce tego dnia. W jej wnętrzu toczyła się zażarta wojna pomiędzy wyrzutami sumienia, a chęcią podporządkowania się dziadkowi.”
Wypisałam ciągiem, żeby za jednym zamachem pokazać Ci wszystkie błędy.
Bez przecinka po „czasie”.
Szaroniebieskie? To chyba ja coś przeoczyłam, bo nie widziałam wcześniej wzmianki o zmianie koloru oczu... Chyba że faktycznie nie przeczytałam tego uważnie.
Przecinek po „główkę”.
Zapamiętaj taką zasadę: między czymś a czymś NIGDY nie ma przecinka, stąd po „sumienia” być go nie powinno.
W ogóle zastanawiam się, ile mała ma lat, że rozumie takie rzeczy i jest spokojna. Ja na jej miejscu pewnie bez względu na wszystko czepiałabym się zmarłego ojca jako najbliższej osoby, która w dodatku umarła. Zwłaszcza, jeśli byłabym świadkiem jego śmierci. Dlatego jej „wyrzuty sumienia” i „podporządkowanie się dziadkowi” naprawdę mnie nie przekonują.

„Zwyciężyło to pierwsze, jednak nie chciała by mężczyzna o tym wiedział. Ukradkiem schowała nóż ojca do kieszonki spódnicy i ze łzami w oczach, w ciszy pożegnała się z rodziną.”

Przecinek po „chciała”.
Z rodziną? Przecież pisałaś tylko o trupie jej ojca, o nikim innym. Więc jak chciała się z nimi pożegnać...? Zresztą jej dziadek również należy do rodziny. Z nim też się żegnała?

„Wycofaj wojska Damienie” – przecinek po „wojska”.

Dialogi zapisujesz w miarę poprawnie, cieszy mnie to. Jednakże mam jedno małe, tyci „ale” – na samym początku, jeszcze przed wypowiedzią danego bohatera, umieszczasz myślnik, podczas gdy powinna być tam półpauza. Zapewne półpauzy, które znajdują się w Twoim tekście, są wynikiem automatycznego zamieniania na nie myślników przez Word. Ty jednak możesz robić to sama. Jak? Wciskasz klawisze „ctrl” oraz „-” na klawiaturze numerycznej. Proste? Trzeba tylko pamiętać, żeby je wstawiać.
Spojrzałam na końcówkę prologu i zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno wiesz, jak powinno się zapisywać dialogi, czy też robisz to na przysłowiowego czuja. Zachęcam do zajrzenia tutaj.

Rozdział 1: We wszystkim tli się nadzieja

„Ale choć starała się z całych sił, od kilku minut nic jej się nie udawało. Ostrze leżało jak zaklęte.”

Uhm, to znaczy, że było uśpione jak ta księżniczka z bajki i czekało na przybycie księcia?

„Ona wolała w ciszy, absolutnie z własnej woli, bez nerwów czytać stare oczywiście, nielegalne, księgi, legendy i opowiastki o dawnym świecie, kiedy jeszcze nie władał Mroczny.”

A gdzie je zdobywała? Sądzę, że nie można było ich wcale tak łatwo zdobyć w bibliotece.

„Wysysało z niej każdą, nawet najmniejszą cząstkę sił i zmieniało w dziwną, mroczną materię.”

Aha, czyli zamiast głównej bohaterki mamy dziwną, mroczną materię. O czymś takim jeszcze nie słyszałam, ale kontynuujmy...

„Musiała być posłuszna, bo każdy wybryk mógł ją srogo kosztować.”

Srogi to może być nauczyciel, ale nie koszt. Co najwyżej mogło ją to drogo kosztować.

„Wykorzystując tą jej niemoc i bezradność, Mistrzowie i sam On siali spustoszenie i mord po wszystkich wioskach oraz osadach buntowników.”

A na co im ona była w tym spustoszeniu i mordzie? Przecież robili to osobiście, ona nie musiała przykładać do tego ręki. Wydaje mi się, że jej bezradność i niemoc nie miały niczego wspólnego z działaniami Mistrzów.

Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nadal nie znam imienia głównej bohaterki. Ale wiem (a raczej podejrzewam), że to ta sama dziewczyna z prologu. Sukces. Ooo, myślałam, że jej imienia nie ujawnisz tak szybko. Swoją drogą bardzo fajny zabieg. Umiejętnie użyty potrafi zbudować atmosferę.

„Traktował ją jak broń, dzięki której zdobywał jakąś przewagę nad wojskami rebeliantów, choć sam posiadał moc potężniejszą od niej samej.”

Jaki jest sens w wykorzystywaniu dziewczyny, która jeszcze nie panuje nad magią, w dodatku jej nie lubi i nie jest dobrze wyszkolona, przeciwko armiom rebeliantów, kiedy można to zrobić osobiście i z pewnością z mniejszym ryzykiem? To mniej więcej tak, jakby Ciebie dziadek nauczył odrobiny magii, zakładając, że ją zna, oczywiście, po czym wysłał na front, wiedząc, że jest potężniejszy. W końcu dziewczyna to dobry straszak na wrogów, nie?
Przeczytałam jeszcze raz końcówkę. Miał moc potężniejszą od niej samej? W sensie, że ta jego moc była potężniejsza od jego mocy? Takie tam zaklęte koło? Yyy, że co?
„ Usiadła przy drewnianym stoliku na końcu Sali tuż przy oknie. Było ono jedynym źródłem światła, a poza tym… uwielbiała przez nie wyglądać.”

Okno jest źródłem światła? Od kiedy? Chyba nie słuchałam na lekcji fizyki, kiedy była o tym mowa... Zawsze byłam przekonana, że źródłami światła są słońce, żarówki... A tu proszę. No cóż, człowiek uczy się przez całe życie.

„Można było dostrzec też małe wioski Królewskie, które niestety regularnie były rabowane przez sługusów Mrocznego. Wieśniacy toczyli w miarę normalne życie.”

Wydaje mi się, że skoro te wioski zostały już obrabowane, to co niby mają ci żołnierze zabierać następnym razem, hmm? Za pierwszym razem zabrali całe złoto, srebro, przeszukali wszystkie domy, odebrali wieśniakom wszystko, co mieli najcenniejszego. Za drugim razem wrócą do ogołoconych chałup bez krztyny ciekawych rzeczy. Co pozostaje? Ano mord, palenie i gwałt. Dlatego też nie ma to sensu, nie można rabować w nieskończoność.
I tak w ogóle, nie nazwałabym tego „w miarę normalnym życiem”. Nigdy.

„- Jasnowidzenie! Zdolność postrzegania osób, przedmiotów i zdarzeń odległych w czasie i przestrzeni! Zanotować!
            Z westchnieniem dziewczyna sięgnęła po pióro i zanurzyła je w czarnym atramencie. Po chwili słyszeć już mogła odgłos jeżdżącego po kartce przyrządu do pisania.”

Czemu dopiero teraz? Przecież już wcześniej kazał zanotować definicję telepatii, więc dlaczego ona tego od razu nie zapisała?

Rozdział 2: Nie da się przewidzieć wszystkiego...

Odkrywczy tytuł.

„O mało Cię nie zabiła!”

Dlaczego „Cię” z dużej litery? To nie jest list, to jest opowiadanie. Podobne zwroty zapisujemy z małej litery w takim przypadku.

Scenka w ogrodzie wydała mi się śmieszna. Nie wiem, czy ja mam coś z głową, ale Twój opis całego zdarzenia nie wzbudził we mnie żadnych uczuć poza śmiechem właśnie. Jakie to patetyczne! Och, strzała miała ją zabić, ale nie zabiła! No to przynosimy biednej adeptce gałązkę oliwną, o, pardon, żółty kwiat... Ona naprawdę była taka naiwna, że nie wiedziała, że ta zmiana nie jest trwała, że tylko w jej rękach kwiat nie będzie miał kolców? A co by było, gdyby strzała faktycznie przeszyła jej ciało? Też by tak rozpaczała?

Imię Leah się nie odmienia, nie rozumiem, skąd to „Leę” i temu podobne.

„Życiorysem dziewczyny można by usypiać tysiące dzieci na całym świecie. Oczywiście strasząc je przy okazji.”

Wątpię, bym wystraszona potrafiła tak prędko zasnąć...

Rozdział 3: Niektóre rzeczy po prostu muszą się wydarzyć...

„Do Sali światło słoneczne wlewało się przez jedno wielkie okno, które było niemal ciągle przysłonięte ciemną kotarą.”

Powiedz mi, widziałaś kiedyś kotarę? To taka gruba, nieprzezroczysta zasłona. Dziwi mnie zatem, jakim cudem do tej sali mogło się przedostać światło.

„Właśnie na nim siedział Władca szkicowany przez malarza, który rozłożył sztalugę na środku komnaty.”

Malarz szkicujący pędzlem na sztaludze? Okej, czego to się nie dowiaduję...

Zapisuj liczby słownie, dobrze?

Zawsze byłam zdania, że trzykropki wcale nie budują nastroju. O wiele lepiej można to zrobić, operując słowami, używając odpowiednich przymiotników, rzeczowników stopniujących napięcie. Ty również postaraj się ich nie używać tak często.

Aha, przystojny chłopak i – bums! – odwrócenie jej uwagi. Typowe zagranie. I powiem, że trochę sztampowe, o.

Rozdział 4: Gdy w sercu panuje chaos...
               
„Dziewczyna spojrzała na niego z niedowierzaniem. Miała pomagać buntownikom i doprowadzić do sytuacji, w której oni zabiliby jedynego członka rodziny jaki jej pozostał? Nie miała zamiaru przyłożyć ręki do tak nikczemnego czynu. Julay posłała jej błagające spojrzenie jakby doskonale wiedziała o czym ta myśli. Do księżniczki dotarło, że jej decyzja może przesądzić o tym czy przeżyją.”

A ja byłam przekonana, że ona pragnie jego śmierci za to wszystko, co jej uczynił, za to, że musiała zabijać niewinnych. W końcu te wszystkie tajne spotkania koncentrowały się na działaniach przeciwko niemu, prawda? A Leah chyba nie jest taka głupia, żeby sądzić, że jej dziadek podda się bez żadnej walki. Odnoszę wrażenie, że księżniczka jest taką Mary Sue, niewinną, bez wad, wykorzystywaną przez innych i naiwną. Ona ma jakieś wady poza tą swoją słodką naiwnością?

Łatwość, z jaką dowódca zaufał bandzie nastolatków, wydaje mi się nieco dziwna. Wypuścił ich, ot tak, bez żadnej gwarancji, że dochowają umowy? Aha, okej. Przecież ich moce się odblokują. Oni mogą ze spokojem opowiedzieć o wszystkim ich panu i wydać wieśniaków. Mogliby to zrobić, oczywiście, że tak. Wydaje mi się, że najrozsądniejszym wyjściem byłoby wziąć kogoś z nich za zakładnika, jako gwarancję dotrzymania umowy.

Nie stawiaj kropek w tytułach postów, jest to błąd.

Rozdział 6: Ból wspomnień.

Zauważyłam, że wielu blogerów ma problem  z zaimkiem wskazującym „ów”. Zawsze się dziwiłam, skąd te błędy wynikają. U Ciebie też się takowe pojawiają. Wyjaśnię więc:
ów lekarz – bo ten, rodzaj męski
owa lekarka – ona, ta, rodzaj żeński
owo dziecko – ono, to, rodzaj nijaki
owe lekarki – te lekarki, rodzaj niemęskoosobowy
owi lekarze – ci lekarze, rodzaj męskoosobowy
Jeśli nie wiesz, jak odmienić „ów”, to przypomnij sobie zaimek wskazujący „ten” – końcówka obu części mowy jest identyczna, więc łatwo zapamiętać – może z wyjątkiem rodzaju męskiego. Czegoś takiego jak „owy” nie ma.

Jeśli w zdaniu masz dwa czasowniki w formie osobowej bądź imiesłów przysłówkowy współczesny (biorąc, pisząc, i tak dalej), oddzielasz je od siebie przecinkiem.

„Nastała wiosna.”

Opisujesz najpierw jeden dzień w tejże dolinie, a potem – przynajmniej tak to odebrałam – sugerujesz, że wiosna nastała właśnie tego dnia, jakby przychodziła tak z dnia na dzień.  A tak chyba się nie dzieje, prawda?

Wiesz, stawiając patyk w walce przeciwko, dajmy na to, takiemu rycerzowi z mieczem, raczej nie będziesz umiała za bardzo się obronić. Patyk Ci się z łatwością złamie. Na nic umiejętność walki nim.

O, kolejny dowód na to, że Leah jest Mary Sue: włada magią, umie walczyć... Nie za dużo jak na dziewczynę w jej wieku?

„Wiedział, że sam nie zdoła osiągnąć wszystkiego co zamierzył więc wmieszał w to wszystko niewinne dziecko.”

Serio...? Przecież był o wiele, wiele silniejszy...

Całe to wspomnienie Leah mogłaś zapisać kursywą, byłoby bardziej widoczne, że to jest wspomnienie z przeszłości. Tak się trochę wymieszało z teraźniejszością, można było się trochę pogubić.

Rozdział nie był wcale aż taki zły, jak zapowiadałaś. Przesadziłaś, naprawdę. Były błędy interpunkcyjne, a tak to generalnie nie miałam się do czego przyczepić oprócz tego, co jest powyżej.

Rozdział 7: Zaufanie.

Dodanie cytatu przed rozdziałem jest bardzo fajnym pomysłem, popieram i chwalę.

Powiem tak: opisy natury i przedmiotów martwych nie wychodzą Ci najgorzej. Może warto jeszcze do tego dodać fakturę materiału? Napisać o innych zmysłach, nie tylko o wzroku? O śpiewie ptaków, zapachu skoszonego siana... Tak, żeby czytelnik miał wrażenie, że w tym uczestniczy. Ja jak na razie jedynie czuję się, jakbym siedziała w fotelu kinowym i oglądała wyczyny bohaterów, a nie brała udział w akcji. Taka nuda. Emocje... No niby są. Ale nie czuję tego „czegoś”, co pomoże mi wpasować się w psychikę bohaterów. Jakby ból czy strach Leah były tylko słowami na ekranie laptopa, a nie prawdziwymi emocjami. Sami bohaterowie też nie wydają mi się z krwi i kości. Do żadnego nie pałam specjalną sympatią ani nienawiścią. Są mi obojętni. A tak być nie powinno.
Jak sprawić, żeby ożyli? Ano za pomocą opisów i dialogów. Inaczej się nie da. Rada? Wyobraź sobie siebie w takiej sytuacji. Jak ty byś się czuła, gdyby na przykład Twój ojciec zginął. I wtedy dopiero próbuj to opisać, dokładnie tak, jak czujesz, nie inaczej, rozumiesz?
A właśnie, dialogi. Nie można powiedzieć, że ich nie ma. Jednak jak dla mnie nie są one żywe, realistyczne.

„ - Witaj – powiedział spokojnie, ale nie zdawał sobie sprawy, jakie emocje w niej wywołuje.”

Ona przeżywa chaos w uczuciach, jest pogubiona, wybiegła z komnaty, a ten jak gdyby nigdy nic, przychodzi do niej i mówi „Witaj”, jakby w dodatku się z nią nie widział wcześniej?! Aż irracjonalne.

Rozdział 10: Nie wszystkie kłopoty są złe.

Z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej, nie ma już tylu błędów logicznych. Zdarzają się błędy interpunkcyjne, ale to drobiazgi. Jednak opisy mnie jeszcze do końca nie zadawalają, jestem zdania, że stać Cię na więcej.
Twoje pomysły też stały się interesujące i już nie tak przewidywalne. Zastanawiam się, co wybierze Leah, czy zabije swojego dziadka, czy nie. Zaczynasz zmuszać czytelnika do zastanowienia. Bardzo dobrze.
Chociaż bohaterowie nadal mnie ani ziębią, ani grzeją. Żaden nie zapadł mi głęboko w pamięć. Szkoda.

Leah wiedziała, że się spotykają właśnie w tym miejscu i o tej godzinie? Bo zastanawiam się, dlaczego przyszedł jej do głowy pomysł, żeby biec właśnie tam... A gdzie właściwie? Nie napisałaś tego.


Rozdział 11: Wspomnień czas.

„Nie ważne” pisze się razem.

„Posłała ostatnie spojrzenie na swój pokój i dom, a później podeszła do wozu, który miał ją zawieść na miejsce kary.”

Można zawieść kogoś, ale wóz już wozi ludzi, czyli zawieźć.

„Przyczepiony on był do dwóch koni, które wyglądały na bardzo stare i zmizerniałe.”

Próbuję sobie to wyobrazić... Jak niby przyczepili wóz do dwóch koni bez użycia uprzęży? Hmm.

Rozdział 12: Śmiertelny zegar życia tyka.

Oglądałaś może „Mr Nobody”? Jeżeli nie, to gorąco polecam. Dlaczego o tym mówię? Pierwszy akapit skojarzył mi się właśnie z tym filmem.

„Nie zapalone” powinno być zapisane łącznie. Wszystkie imiesłowy przymiotnikowe zapisujemy właśnie w ten sposób. W zasadzie jest to nowa reguła, nie wszyscy ją znają, ale warto zwrócić na to uwagę.

Chyba nie muszę dużo pisać w podsumowaniu, prawda? Wszystko, co chciałam Ci napisać, znajdziesz powyżej.

Treść – 20/30
Poprawność – 6/15 – za te koszmarne błędy logiczne! (Przy których śmiałam się jak opętana)

4.       Ramki

Jeśli chodzi o podstrony, to nie mam się do czego przyczepić, wszystko jest jak trzeba.

10/10

5.       Bohaterowie

Tu chyba też się nie będę rozpisywać, bo wszystko jest tam, na górze, w treści.

1/5

6.       Komentarze

Jest spamownik, ale gdzieś widziałam spam pod notkami. Czemu go nie usuniesz?

2,5/5

7.       Punkty dodatkowe

Za cóż mogę Ci je dać... A, dobra.

+ Za wprawienie mnie w dobry humor

Plus jeden.

Sumujemy? Wiem, że już się cieszysz. 49,5 na 90, co daje dostateczny. Ha, wiedziałam, wiedziałam, wiedziałam!

Cóż mogę powiedzieć? Życzę sukcesów w pracy nad blogiem. Bądź pewna, że jeszcze mimo wszystko wpadnę na Twojego bloga.
Pozdrawiam cieplutko –
Drina


2 komentarze:

  1. Dziękuję za te godziny spędzone na ocenianiu tego mojego opowiadania. ^^ Twoje uwagi dały mi do myślenia, z pewnością wezmę sobie wskazówki do serca. Postaram się nie popełniać już takich głupich błędów. Cieszę się, że wprawiłam cię w dobry humor ^^
    Ostatnie parę godzin zastanawiałam się jak "ożywić" moich bohaterów i jak na razie nic mi nie przychodzi do głowy, ale w końcu coś wymyślę. :D Niemniej jednak, dziękuję, jeszcze raz dziękuję za ocenę. :P
    Pozdrawiam.
    Sherry

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra ocena. Takie się aż fajnie czyta.

    OdpowiedzUsuń