środa, 28 sierpnia 2013

[595] http://klaroline-only-love.blogspot.com/

Autorka: Oliwia
Oceniająca: Drina

Tym razem wybrałam ocenę nieszablonową, choć teoretycznie powinnam napisać szablonową, zgodnie z tym, co pisałam na swojej podstronie. Tutaj jednak zrobię wyjątek.

                Już na samym początku dzięki adresowi wiem, z czym będę miała do czynienia. Klaroline! Już od dawna miałam ochotę przeczytać coś związanego z tą parą, ale nie mogłam natrafić na żadnego interesującego bloga, więc Twój jakby z nieba mi spadł, zwłaszcza, że uwielbiam Klausa i Caroline. Z jednej strony dobrze, że na samym starcie wiem, czego się spodziewać, ale z drugiej strony niedobrze, bo brzmi bardzo prozaicznie.
                W szablonowym nagłówku widać oczywiście główną parę i napis: „Love begins with hate”. Szkoda, że nie jest on po polsku; mimo to uważam, że trafnie oddaje relacje między Klausem i Caroline, przynajmniej te serialowe. Czcionka czytelna, jednak brak wyjustowania mnie razi. Menu również lepiej by wyglądało, gdyby było pionowe, a nie poziome. Szkoda również, że nie masz szerokiej listy, byłoby znacznie łatwiej się poruszać po Twoim blogu, chociaż dwanaście rozdziałów jakąś gigantyczną ilością nie jest. Kolejna rzecz: piosenka, która zaczyna się już automatycznie po włączeniu karty z Twoim opowiadaniem. Bardzo tego nie lubię, zwłaszcza, jak słucham swojej muzyki.
                Teraz chyba czas na ocenę właściwą, czyli treść – zobaczymy, jak sobie z tematyką Klaroline poradzisz, droga Autorko.

Auta jechały ostrożnie, bacznie obserwując każdy centymetr asfaltu. Krople wody osadzały się na przednich szybach pojazdu, a wycieraczki energicznymi ruchami zrzucały je ze samochodu. Tego dnia, nadprzyrodzone istoty zebrały się w salonie Salvatorów, oczekując na przyjście ostatniego członka ich grupy.
                Oto przykład Twojego opisu, który zaserwowałaś zaraz na samym początku, w prologu. Zaczynasz od samochodów jeżdżących po ulicach; w porządku, nie mam nic przeciwko. Następnie przechodzisz nagle do jakiegoś konkretnego pojazdu – nie wiadomo, kto w nim siedzi ani dokąd jedzie. Nie wiadomo nawet, gdzie jest. A potem, ni z gruszki, ni z pietruszki, wyskakujesz z salonem Salvatorów (miejscem, które skądinąd lubię)?! Narrator posiada umiejętność zaginania czasoprzestrzeni, najwyraźniej. Wiesz, akurat to konkretne miejsce aż się prosi o napisanie porządnego opisu dotyczącego deszczowego dnia, a ty brutalnie to zniszczyłaś, nagle wrzucając czytelnika do salonu. I to już w prologu... To ja się boję, co będzie dalej.
                Już w prologu widać Twój brak znajomości zasad zapisu dialogów. Odsyłam tutaj, przeczytaj sobie ten artykuł – mam nadzieję, że pomoże Ci on w zrozumieniu, co robisz nie tak.
                Obejrzałaś wszystkie sezony TVD, prawda? Powinnaś więc wiedzieć, że słowo „sobowtór” bez żadnego dookreślenia może dezorientować, zwłaszcza jeżeli nie ma wcześniej żadnej wzmianki o drugiej osobie. Na samym początku, kiedy przeczytałam to zdanie: „sobowtór nerwowo krążył po pomieszczeniu, doprowadzając przy tym pozostałych do szału.”  , byłam przekonana, że chodzi o Stefana, więc późniejsze użycie zaimków „jej” zabrzmiało dziwnie. Potem jednak przekonałam się, że wszakże była jeszcze Catherine... i wszystko stało się jasne.
                Czekaj. To jednak chodziło o Elenę? Jeśli dobrze pamiętam, określenia „sobowtór” używano raczej w odniesieniu do Catherine, nie do Eleny. Chyba że jednak z moją pamięcią jest coś nie tak.
                To Klaus jedzie do Nowego Orleanu po to, by wykryć spisek, czy po to, żeby znaleźć tę potrzebną mu osobę? Chociaż w sumie chyba chce zrobić obie rzeczy na raz.
                Szczerze mówiąc, scena w salonie wydawała mi się bardzo sztuczna. List Klausa do Caroline, w dodatku zostawiony u Salvatorów (wydawało mi się, że Klaus prędzej zostawiłby coś takiego koło jej łóżka, zwłaszcza że zależy mu na niej), jeszcze śmiech Damona nie wiadomo z czego i rozmowa z Bonnie... Jak rozumiem, Caroline przyjechała do domu Salvatorów tylko po to, żeby przeczytać list? Nie podobał mi się prolog. Wiesz, równie dobrze mógł być rozdziałem pierwszym, ponieważ nic go nie różni od zwyczajnej notki.
                Rozdział pierwszy ma zaledwie półtorej strony w Wordzie, co jak na blogowy rozdział wydaje mi się wręcz ilością śmieszną.
                Przeraża mnie szybkość, z jaką rozgrywają się wydarzenia w Twoim opowiadaniu. Prolog – bums! – Caroline jest w salonie Salvatorów. Rozdział pierwszy – bums! – Caroline rusza do Nowego Orleanu. Radzę znacznie wystopować z akcją. Nie mówię, że ma się wlec niczym żółw, ale nie powinna również pędzić niczym koń wyścigowy. Mogłaś się zatrzymać na chwilę, poświęcić pokojowi Caroline więcej czasu, opisać Tylera, salon Salvatorów. Wiem, że większość Twoich czytelników oglądała TVD, ale jednak opisy są potrzebne, żeby stworzyć dobre opowiadanie. Wiesz, widać, że nie robisz aż tak wielu błędów, nie masz większych problemów z interpunkcją (pominąwszy zapis dialogów) i drobne potknięcia językowe. Szkoda, naprawdę szkoda, że w kwestii opisów się nie wysiliłaś.
                A skoro przy stronie językowej jesteśmy, to już teraz mogę powiedzieć, że dialogi również nie powalają na kolana. Zalatują sztucznością, naprawdę. O ile widać, że próbujesz oddać sposób mówienia Damona (prawie Ci to wyszło!), o tyle w przypadku pozostałych pozostawia to wiele do życzenia. Nie ma w ich rozmowach żywości, energii. Po prostu jakbym czytała przemowę do trupa. Przyjrzyj się któregoś dnia rozmawiającym ludziom w Twoim otoczeniu. Czy stoją jak bezwolne kukły? Nie, oczywiście, że nie. Gestykulują, krzyczą, szepczą. Ich głos jest różny w zależności od osoby, do której należy i w zależności od emocji będzie brzmiał inaczej. Teraz spróbuj przełożyć to na swoje opowiadanie.
                Odnośnie kolejnego rozdziału mogłabym powiedzieć dokładnie to samo, co już napisałam wyżej, więc się powtarzać nie będę. Nic szczególnego mi nie zapadło w pamięć, nic powalającego na kolana.
                Rozdział trzeci zaczęłaś ładnie, ale znowu Ci nie do końca wyszło. Znowu skopałaś część przez opis. Piszesz o Nowym Orleanie, dobrze, ale, proszę, opisz go dokładniej! Nie każę Ci tworzyć epistoły na dwieście stron, jakie to miasto jest cudowne, ale naprawdę, przydałoby się więcej niż dwa zdania, które widnieją u Ciebie i robią za opis. A-ha.
                Czuję się, jakby Caroline była robotem niezdolnym do odczuwania jakichkolwiek emocji. Wyglądało to tak, jakby zbytnio się nie przejęła śmiercią czarownicy – rozejrzała się jedynie, czy gdzieś w pobliżu nie ma Klausa – w dodatku sama nie wiedziała, czego szuka – i ruszyła do pubu, w dodatku napisanego z wielkiej litery.

                O, teraz mnie zaskoczyłaś. Wreszcie jakiś zwrot akcji, którego się zupełnie nie spodziewałam! Bardzo dobry pomysł. Szkoda jedynie, że nadal brakuje mi opisów. Z tego, co pisałaś, ten blog jest Twoim pobocznym, jednakże mogłabyś się do niego bardziej przyłożyć, wiesz? Koncepcję miałaś bardzo fajną, gorzej, niestety, wyszło już z jej realizacją.

Ubrania leżały porozrzucane po całym pokoju, jakby właśnie przeszło przez nie tornado, a okna otworzone były na oścież.

                W sensie że tornado przeszło przez ubrania?



                Zastanawiam się, co jeszcze trzyma Caroline w Nowym Orleanie. Dowiedziała się, że życiu Klausa nie zagraża bezpośrednie niebezpieczeństwo, lecz że to ona sama może go zabić, zaś o tym wszystkim powiedziała jej czarownica, z którą się spotkała w pubie. Cel, dla którego przyjechała do miasta, został osiągnięty – czemu więc jeszcze nie wraca do Mystic Falls?
                Ha, tak myślałam, że hotelowym sąsiadem Caroline jest Klaus!
                Nie pisz „mieszaniec” z dużej litery, dobrze?
                Zastanawiam się, jak można uciekać i nie być tego pewnym? Zupełnie inne uczucia są, gdy ktoś Cię ściga, a zupełnie inne, gdy tak po prostu sobie biegniesz przed las. Naprawdę Caroline nie umiała tego rozróżnić? Wiem, że książkowa Caroline była typową blondynką, mało inteligentna, nierozgarnięta, ale serialowa Caroline wręcz przeciwnie.
                Jeszcze kilka godzin temu Klaus powiedział jej, że zabije jedyną osobę, która jest w stanie nauczyć Caroline panowania nad swoją mocą, przez co dziewczyna przepłakała część nocy, a teraz jak gdyby nic wsiada z nim do samochodu i zgadza się na wycieczkę po Nowym Orleanie?! Czy ona ma coś nie tak z mózgiem...?

- Mnie też ciebie miło widzieć, bracie - powiedział, kiedy minął Elijah'ę w progu domu.

                Naprawdę, zniosę wszystko, ale nie robienie z Elijaha osoby płci żeńskiej!
                Podobno Caroline miała zostać w Nowym Orleanie tylko na kilka dni, więc dlaczego, do diabła, teraz się nagle przeprowadza do Klausa?! I, zdaje się, zapomniała zapłacić za pokój.
                Mam wrażenie, że znajomość Klausa i Caroline rozwija się bardzo szybko, wręcz błyskawicznie, powiedziałabym. Prolog, rozdział pierwszy – Caroline go nienawidzi. Rozdział drugi, trzeci – już go widuje częściej i zaczyna się zastanawiać. Rozdział szósty – przeprowadza się do niego. Rozdział ósmy – już zaczyna rozumieć, że coś czuje do Klausa. Halo, droga Autorko, to nie jest wyścig! Zwolnij, dobrze?
                Widać już pewną poprawę w opisach, już są nieco dłuższe, przynajmniej opisy uczuć Caroline. Jednakże jeszcze mnie to nie satysfakcjonuje. Po przeczytaniu tych kilku rozdziałów rozgrywających się w Nowym Orleanie powinnam mniej więcej potrafić sobie wyobrazić, jak to miasto wygląda. Tymczasem w głowie mam kompletną pustkę... Brakuje mi również opisów bohaterów. Odnoszę wrażenie, że większość rozdziału i tak zajmuje opisanie tego, co Caroline robiła w łazience, wszakże ląduje tam przynajmniej raz na jeden rozdział.
                Zostały mi do przeczytania dwa rozdziały... Dwa rozdziały?! Tylko?! Myślałam, że będzie tego więcej.
                Właściwie dlaczego nazwy drinków piszesz z dużych liter? To nie są nazwy własne, więc nie ma takiej potrzeby.

Nasze emocje są o stokroć bardziej wzmocnione niż u zwykłych wampirów.

                Jestem ciekawa, czy pamiętasz, że wampirze emocje też są wzmocnione, więc nie można z tym przesadzić. Aż takie wzmocnienie, mówisz? Przecież to się odbije na psychice wiedźmy-wampirzycy, nieważne, jak silna by nie była. Przecież emocje podkręcone na maksa są nie do wytrzymania.
                Przeczytałam wszystko, co było do przeczytania, więc czas napisać słów kilka o bohaterach. Wszyscy są postaciami kanonicznymi, lecz jednak jako takie się nie zachowują. Caroline zachowuje się jak głupia blondynka rodem z kiepskich dowcipów, Klaus poza brytyjskim akcentem w ogóle nie przypomina siebie, a pozostali bohaterowie to już w ogóle są potraktowani po macoszemu. Nie poświęciłaś zbyt wiele na ich opisanie, na dodanie czegoś więcej o nich samych. Wiem, że skupiasz się głównie na Klausie i Caroline, ale skoro już wspominasz o Elenie, Damonie, Stefanie – przyłóż się również do nich. Są postaciami drugoplanowymi, prawda, ale jednak nie można ich pominąć. Nawet postacie rzadziej przewijające się przez opowiadanie powinny być starannie wykreowane.
               

             Myślałam, że rozpiszę się bardziej, ale jednak nie.
            Główną wadą Twojego opowiadania są opisy. Opisy i pędząca za szybko akcja. Momentami można odnieść wrażenie, że piszesz zupełnie spontanicznie, nie zastanawiasz się za bardzo, co będzie dalej, przez co cierpi cała fabuła. Jak wspominałam wcześniej, akcja również pędzi na łeb, na szyję, jakbyś chciała za wszelką cenę i jak najszybciej dotrzeć do pewnego momentu. Relacje między Caroline a Klausem również polepszają się z rozdziału na rozdział. Nie, żeby był to stopniowy proces – powiedziałabym, że wręcz przeciwnie. Wszystko dzieje się za szybko! Nie dajesz czytelnikowi możliwości porozkoszowania się światem, który wykreowałaś w tym opowiadaniu. Szkoda.
                Wiesz co? Zacznij tę historię od nowa. Zaplanuj ją sobie od początku do końca i konsekwentnie trzymaj się planu. Zwolnij z akcją, dodaj opisy i ubarw dialogi. Oczywiście, popracuj również nad bohaterami. Dobrze by było, gdybyś obejrzała TVD jeszcze raz, chociaż ostatni sezon, i uważnie przyjrzała się postaciom – jak się zachowują, jak się poruszają, jak mówią. Najlepiej rób sobie notatki, żeby niczego nie zapomnieć – i potem wykorzystuj to w opowiadaniu.
Masz potencjał, ale brakuje Ci warsztatu. I pamiętaj, żeby Klaroline miało sens, musi być dokładnie opisana relacja między Klausem a Caroline, nic nie może być wzięte znikąd.

Na koniec dostajesz dostateczny z plusem. Życzę Ci powodzenia w pisaniu historii od nowa! Za jakiś czas zajrzę zobaczyć, jak sobie radzisz. ;)



Pisane 11.08.13

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz