Adres bloga: Dorwać kombinatora
Autor bloga: Ichi
Oceniająca: Skoiastel
Pierwsze wrażenie i szata graficzna
Pierwszy
raz postanowiłam wyjątkowo połączyć w jeden te dwa osobne punkty. Nie będą one
zbyt długie, co świadczy o tym, że nie mam zbytnio się do czego przyczepić.
Wszystko tutaj jest dokładnie tym, czego szukam we współczesnej blogsferze,
jeśli chodzi o opowiadanie. Coś, co jest bardzo cenne, ale też równie rzadkie.
Adres, myśl przewodnia, napis na belce, szata graficzna, efekt menu idealnie
pasujący do kolorystyki czcionki i tła – jedno słowo wystarczy. Genialne. Sama
czcionka również czytelna, o dobrych rozmiarach. Nic na tym blogu nie wyróżnia
się i nie kłuje w oczy, wszystko jest ze sobą spójne, idealnie dopasowane. Mężczyzna
na tle świetnie harmonizuje z tytułem Twojej twórczości. Wygląd bloga
minimalistyczny, ale nie skąpy. Odnajduję w nim wszystko, co jest potrzebne i
istotne. W dobrym guście. Nieszablonowo, gdyż nie mamy do czynienia z banalnym
nagłówkiem i ozdobnymi bajerami rozmieszczonymi wszędzie, gdzie tylko dałoby
się wcisnąć jeszcze jakiś gadżet. Czyli ogólnie jest estetycznie i przyjemnie.
Mam wrażenie, że wszystko się tutaj zazębia, każdy element spełnia swój konkretny
cel i ja to odbieram, do mnie to przemawia, ja to kupuję. Bardzo szanuję
autorów, którzy nie stawiają jedynie na szatę graficzną, ale potrafią również wybronić
się treścią. I czekałam długo na taki blog, gdyż stęskniłam się za taką formą
opowiadania. Nie żaden fanfik, nie pamiętnik, nie rzewne romansidło. Po prostu
klasa sama w sobie, komizm na wysokim poziomie, wciągająca fabuła i przede
wszystkim – historia własna. Od pierwszego po ostatni wyraz Twoja. Bardzo mnie
to raduje.
20/20
Treść i poprawność
Postanowiłam
i tym razem połączyć te dwa podpunkty kryteriów w jeden, gdyż błędy wypiszę na bieżąco
i zwrócę na nie uwagę od razu. Jest ich naprawdę niewiele, więc nie sądzę, by
rozmienianie się na drobniejsze podpunkty było w tym wypadku konieczne.
Prolog, w
którym wina leży między anielicami a wiatrem
Krótki, ale nie zwięzły. Przy jego długości trudno
uwierzyć, jak wiele fantastycznej treści umieściła w nim autorka. Nie zatrzymałam
się ani na moment, nie dojrzałam błędu, który musiałabym skopiować i wkleić
niżej. Opisy rozwinięte tak, że nie jestem w stanie wymyślić, czego w tym
wszystkim brakuje. I nie mam zamiaru szukać na siłę, gdyż taki tekst powstaje
tylko dlatego, by zaintrygować, zabawić i wciągnąć czytelnika. I na mnie to
zadziałało bezkonkurencyjnie. Dzięki takiej formie bardzo łatwo wczułam się w
początek. Całość napisana lekko, językiem poprawnym, wygibaśnym nieprzesadnie, w dobrym stylu. Co mogę stwierdzić już po
kilku sekundach? Kłamstwem byłoby stwierdzić, że mam do czynienia z amatorem –
widać w Twojej pracy wieloletnie doświadczenie w obcowaniu z tekstem – sama wspomniałaś,
że jesteś betą i dawniej oceniającą. Mam słabość do perfekcyjnych opowiadań,
ale zawsze mam przy tym również spory problem z napisaniem oceny po zapoznaniu
się z treścią. Czasem zdarza się, że nie wiem, co napisać, dlatego zwykle
proszę, by zgłaszały się do mnie blogi, które czują, że mają z czymś problem i
ja ten problem także dostrzegam. Tutaj nic takiego nie znalazłam, nie mam
zamiaru robić też tego na siłę. Jesteś za dobra. Mam nadzieję, że zdajesz sobie
sprawę ze swojego talentu do obrazowania słowami i poruszania wyobraźni
czytelnika. Może to przez występowanie związków frazeologicznych, a może
zasługa leży również po stronie realności i naturalności narratora, który
opisuje sytuację w charakterystyczny, delikatnie komiczny sposób, co dodatkowo
sprawia, że całość wydaje się jeszcze lżejsza, jeszcze bardziej wciągająca,
jeszcze mocniej skupiająca na sobie uwagę czytelników.
Intrygujący i ujmujący jest sposób przedstawienia
postaci. Mocno skupiłaś się na nakreśleniu najważniejszych cech, określiłaś chociażby
pozycję społeczną Aleksandra. Poznałam nawet narodowość urzędników, którą
wskazuje nie tylko nazwa placówki dla jakiej pracują, ale również swoiste dla
tej narodowości imiona bohaterów. Mam nadzieję, że rozwiniesz każdą postać tak,
abym w następnych rozdziałach nie miała problemów z wyobrażeniem sobie ich
dokładniej. Chodzi mi również o strój i inne elementy wyglądu zewnętrznego. To
także jest ważne, choć nie gra tak istotnej roli, jak wnętrze bohatera. A
jednak nie odpuszczaj i tego.
Rozdział
pierwszy, w którym Fiodor ma pecha jak zwykle,
a Dmitrij narzeka na zimę
a Dmitrij narzeka na zimę
Idąc,
poprawił mało oficjalną, czarną marynarkę i torbę, która zaczynała niebezpiecznie zsuwać się mu z ramienia. Skinął
głową stojącej przed gmachem koleżance z wydziału, która pomachała mu ręką i wróciła do lektury podręcznika, wszedł do
środka i natychmiast obrał kurs na salę wykładową. Wszystko zapowiadało się na
całkiem normalny dzień w towarzystwie sinusów, cosinusów i innych terminów
matematycznych, na których samo wspomnienie zwykłemu
śmiertelnikowi wstępowała gęsia skórka na karku, a mózg zarządzał taktyczny
odwrót. Wszedł na korytarz, na którym
mieścił się jego wydział. Stało tam kilka osób, do których się uśmiechnął, ale nie zatrzymał się, żeby z nimi
porozmawiać. Zamiast tego otworzył drzwi na salę i przytrzymał je koledze z
roku, który ręce miał zajęte przez
pudełko śniadaniowe, paczkę chipsów trzymaną opuszkami lewej ręki i
półtoralitrową butelkę wody mineralnej. Pod pachą trzymał torbę, która dziwnie szeleściła, więc nie
trudno było się domyślić, że ma w niej więcej jedzenia.
Który to uciążliwe słowo, jakie można zamieniać właśnie z
wyrazem: jaki. Operując taką przeplatanką, odwraca się uwagę od ciągłego
powtarzania jednego zwrotu. Chociaż u Ciebie wcale nie występuje tak często, to
sądzę, że warto mieć na uwadze, że który łatwo może zaplątać się
autorowi dużo częściej pod palcami i namnażać się, zaburzając przyjemność
czytania. Swoją drogą, Andrew Butterfly od razu skojarzył mi się z Alcestem –
bohaterem serii przygód Mikołajka autorstwa
René Goscinny’ego.
Pod pachą
trzymał torbę, która dziwnie szeleściła,
więc nie trudno było się domyślić,
że ma w niej więcej jedzenia. – w tym zdaniu pomieszałaś dwa
różne czasy, co w formie epiki jest poprawnym zabiegiem, o ile jest to jakoś
racjonalnie wytłumaczone i ma swoje podstawy, by istnieć (np. retrospekcja, sen
bohatera, zwidy narkotyczne). Ty natomiast w tym zdaniu nie masz podstaw, by
czasy mieszać. Całość piszesz w przeszłym i spróbuj tego się trzymać. Często
autorzy robią to przez zwykłą nieuwagę.
Gdy wykładowca wreszcie skończył swój monolog i
zakomunikował koniec wykładu, przeciągnął się, wyciągając ręce przed siebie, po
czym pozwolił im opaść z cichym plaśnięciem na blat. Wykład nie był nudny, ale trzy godziny siedzenia w
jednej pozycji sprawiły, że czuł się odrobinę zmęczony i zastany, co minęło
szybko, kiedy wyszedł z ławki i zszedł po schodach na dół do drzwi. – w tym zdaniu, na samym
początku gdzieś umknął Ci właściwy podmiot, przez co mam wrażenie, że to
właśnie wykładowca przeciągnął się, by jego ręce opadły na blat. Nie byłby to
problem, gdyby w poprzednich zdaniach wszystkie czynności wykonywał Fiodor. Ale
u Ciebie to zdanie zaczyna nowy akapit, zupełnie nowe wcięcie, więc dobrze
byłoby je odrobinę przekształcić.
Dialogi. Gdy pojawiła się pierwsza, dłuższa rozmowa
między bohaterami, okazało się, że rozpisałaś dokładnie takie słowa, jakie
chciałam usłyszeć z ich ust. List z Hogwartu okazał się strzałem w dziesiątkę.
Wyszło bardzo naturalnie, lekko jak cała reszta. Rozmowa między nastolatkami
brzmiała jak powinna, nie była ani za grzeczna, ani zbyt sztywna, ani też w
drugą stronę – gówniarska, że się tak wyrażę. Poza tym między słowami bohaterów,
wciąż wyłapywałam ciekawą gestykulację, mimikę, czy sposób wypowiadania słów,
określenie tonu rozmowy… gdybym zamknęła oczy, mogłabym sobie dokładnie tak
wyobrazić tę rozmowę. W ogóle całość napisana jest tak, że jestem w stanie
poczuć się, jak gdybym była jednym ze studentów i uczestniczyła w tym całym
wydarzeniu. Piszesz znakomicie, niczego więcej Ci nie trzeba prócz właśnie ciągłego
pisania i publikowania, bo tym wciąż szlifujesz swój styl, wciąż przeskakujesz
kolejną poprzeczkę. Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów, skoro już te pierwsze
wypadają aż tak wybitnie.
Po wykonaniu szybkiego rachunku sumienia, nadal nie
wiedział, co zrobił źle. – poprawnie oddzieliłaś dwa
człony zdania złożonego drugim przecinkiem, zastanawiam się jednak na funkcją
tego pierwszego. Wszak w części pogrubionej widnieje tylko jedno orzeczenie, zastanawiam
się więc, czy jest więc on tam potrzebny?
(…)wystukując
jakąś znaną tylko sobie niecierpliwą melodię. – znana tylko sobie oraz niecierpliwa
to dwie równorzędne ze sobą przydawki (części zdania określające zaimek
rzeczowy), które następują po sobie. Powinnaś je więc oddzielić przecinkiem.
Co do całego rozdziału pierwszego, pomijając już moje
zafascynowanie fabułą, bohaterami tak swoistymi i naturalnymi, ukazanymi przez
pryzmat komizmu sytuacyjnego… po prostu świetnie się czuję i bawię na Twoim
blogu. Historia wciągnęła mnie jak mało która, czytam szybko, gdyż pod koniec
rozdziału pozostawiasz mnie z ogromnym niedosytem. Cała Twoja praca jest
fenomenalna, dobrze wywarzona. Nie przesyciłaś obrazu samymi dialogami, nie
szczędziłaś opisów bohaterów, ich myśli i tego, co mają w swojej głowie. Postarałaś
się, gdyż jak na pierwszy rozdział – rzuciłaś czytelników na głęboką wodę,
przedstawiając nie jednego, głównego bohatera, ale kilka różnych postaci, i nie
miałam żadnego problemu z zapamiętaniem i polubieniem ich. Tak naprawdę tylko
samo zapamiętanie ich przez czytelników to wskazówka, że już idziesz we
właściwym kierunku. Wśród tysięcy opowiadań na blogsferze, Twoje jest naprawdę
wyjątkowe i godne poświęcenia mu czasu.
Rozdział
drugi, w którym Ji Hyun postanawia uciec,
a GPS się psuje
a GPS się psuje
Rozsypały Ci się wcięcia. Raz są dłuższe, raz krótsze.
Czasem trudno ogarnąć system wcięć, a gdy używa się kodu, jest to szczególnie
nużące zajęcie, ale warto poświęcić temu chwilę, by estetykę i poprawność formy
bloga zachować w całości, pozapinać wszystkie guziki idealności.
Naprawdę trudno mi napisać ocenę tak dopracowanego
bloga pod względem treści, rozwoju fabularnego, tworzenia bohaterów, realizmu
dialogów, wykorzystanego słownictwa, elementów zabawowych jak kolokwializmy czy
ogólny komizm, nie tylko ten sytuacyjny czy językowy. Wszystko pod tym względem
jest perfekcyjne, a opowiadanie czyta się jak wyborową książkę. Taką na poprawę
humoru w deszczowe czy śnieżne dni. Fenomen tkwi w utrzymaniu odpowiedniego
tempa akcji. Nic nie wydarzyło się za szybko, niepotrzebnie. Ani razu nie
przeszło mi przez myśl, że coś nie pasuje, coś zgrzyta, coś zrobiłabym inaczej.
Nie mówię tu teraz o poprawności, bo to inna kwestia. Chociaż trzeba przyznać,
że jesteś dowodem na to, że blogi bez potknięć językowych czy interpunkcyjnych
czyta się szybciej, przyjemniej i z większym apetytem chłonie się dalszy bieg
wydarzeń. Rozwijanie języka, posługiwanie się różnymi epitetami, tworzenie
długich, pozawijanych zdań złożonych, pisanie soczystych, konkretnych
rozdziałów (ale bez wodolejstwa) są złotym środkiem na mistrzowskie
opowiadanie. Twoje takie jest.
Nie było
to dziwne, gdyż większość ludzi
wychodziła na jakiekolwiek zakupy popołudniem lub pod wieczór, kiedy kończyli pracować. – ta większość ludzi kończyła
pracować.
Nie
wiedział nawet, czy woli kobiety czy
mężczyzn. – kiedy czy się powtarza, stawiamy
przecinek przed drugim i każdym kolejnym czy. Zmień również czas w odmianie
słowa woleć – czy wolał kobiety(…).
Czemu los
go tak karał? Za co musiał wylądować gdzieś, gdzie psy szczekają tyłkami, a
ludzie pewnie nadal orają pole końmi w chomątach. – osobiście drugie zdanie
również zakończyłabym znakiem zapytania.
Prędzej
reagowały na golarka igolenie...
Możliwe, że nawet w taki sposób, w jaki większość urzędów na słowo inspekcja —
popłochem i paniką.
Rozdział
trzeci, w którym Dmitrij poznaje Siewę
Dopiero teraz przyszło mi jeszcze głębiej zastanowić
się nad całą fabułą. Faktycznie, anioły - nie okazało się to nieprzypadkowo
użytym zwrotem gdzieś w prologu czy pierwszym rozdziale. Naprawdę mam do
czynienia z aniołami w najczystszej postaci. I to nie takimi sztampowymi, ale
rasowymi, z niewyparzoną gębą i intrygami w głowie. Anioły rodem z Supernatural, a jednak powiem Ci, że
przyjemnie się o takiej odmianie skrzydlastych czyta niż ogląda się je w na
szklanym ekranie. Uśmiecham się, bo widzę w tym niesamowity potencjał.
Opisujesz wszystko gładko, sympatycznie, aż trudno oderwać się od tekstu, a po
przeczytaniu kilku notek – odejść obojętnie okazuje się być nagle niemożliwe do
wykonania. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Gdybym kiedyś miała równie
intrygujący pomysł na opowiadanie, pewnie z niecierpliwości nie potrafiłabym
tak równomiernie rozwinąć wątków, nadać odpowiednie tempo całej powieści. Tobie
wychodzi ta sztuka idealnie, nie spieszysz się, pozwalając czytelnikowi
delektować się rozwojem wydarzeń. Nie odkrywasz od razu wszystkich kart, z
rozdziału na rozdział otwierasz coraz więcej furtek, które czytelnik może
domykać własną wyobraźnią, aż chce się samemu domyślać, co może wydarzyć się
dalej! To bardzo cenne, gdy czytelnik tak ciepło myśli o jakimś opowiadaniu, ja
tak właśnie dziś myślę o tym, co stworzyłaś. Kolokwialnie: jaram się.
- Co ma
piekło do Planu czy scenariuszy?(…)
- Jak to
co robię? — Dmitrij zmarszczył brwi. — Nadzoruje
wcielanie planu(…).
Raz piszesz Plan wielką, raz małą literą. Jeśli chodzi
o ten jeden, szczególny plan – pisz go wielką, natomiast gdy będziesz pisała o
jakimkolwiek innym planie – małą. Wtedy będzie jaśniejsze, co autor miał na
myśli. I nie zapomnij o ogonku w słowie nadzoruję.
Przelotw
dziewiątym miesiącu ciąży(…) – literówka.
Rozdział
czwarty, w którym Jefimija upada nie tam, gdzie trzeba
Ten rozdział rozbudził we mnie więcej emocji niż
poprzednie. Był wcześniej czas na poznanie wątków, bohaterów. Był czas na
przekomarzanie się w dialogach. Do tej pory było to dla mnie opowiadanie
genialne dla zabawy, dla kubka ciepłej herbaty, dla zabicia czasu. Teraz
poruszyłaś dodatkowo moje serducho, bardzo żal mi się zrobiło Fiodora, równie
jak on zaciskałam pięść, chcąc wymierzyć cios, najlepiej prosto w nos Alana. Fantastycznie
jednak, że nie opierasz się na jednej, przewodniej myśli rozdziału. Chodzi mi o
fakt, że nie dzielisz publikacji w sposób: ta
będzie wesoła, ta smutna, dzisiaj trochę pikanterii, jutro napiszę coś
przerażającego… nic z tych rzeczy. U Ciebie ta sztuka wypada pod względem
całościowym bardzo naturalnie. Kiedy jeden bohater się smuci, innemu maluje się
uśmiech na twarzy. Przez to wszystko cała historia, mimo aniołów i diabłów, (co,
swoją drogą, pozamieniali się chyba swoimi scenariuszami, tak są dalecy od
standardów. Z resztą to cudowne), wypada bardzo ludzko. Dodatkowo zakład o
wywrotkę nieszczęsnej studentki przypomniał mi o zakładzie Boga i Szatana
opisanym w Księdze Hioba. Niby zwykłe
opowiadanie, a tak bardzo złożone, wartościowe i idealnie prowadzone, dodatkowo
z przesłaniem. Z zachowań bohaterów można wysuwać wnioski, wiec w pewien sposób
również cała Twoja twórczość ma chatakter budujący i umoralniający. Czego chcieć
więcej?
Jedyne, przed czym właściwie mogę tylko ostrzec, to
przewidywalność. Chodzi mi o to, byś uważała na chociażby przekomarzanie się
wiadomych bohaterów, ich starcia słowne dziś rozkładają na łopatki, jutro będą
śmieszyć, pojutrze mogą sprawiać, że się uśmiechniemy, ale za tydzień będą
wywoływać już tylko ziewanie i wzruszanie ramionami. Pilnuj, by zachować
równowagę w przekazywaniu groteskowości swojego dzieła przede wszystkim przez
pryzmat rozmowy między bohaterami. Fajnie, gdy postać ma charakterystyczny dla
siebie czynnik jak na przykład sceptycyzm, pech, może jakiś tik nerwowy, gadulstwo,
kłótliwość, złośliwość. Ale w tym wszystkim musisz znaleźć złoty środek, bym
jutro nie przestała uwielbiać tych nietypowych dialogów. Aby jutro nie okazały
się nagle typowe. I przewidywalne.
— Prawda?
—Siewastian poklepał swojego
podopiecznego po ramieniu. – umknęła Ci spacja po myślniku. O, i tutaj też: —Jurgij bardzo się rzucał?
— Jak wygram dostaję twoją zapalniczkę. – brak przecinka w zdaniu złożonym współrzędnym
wynikowym.
I to by było na tyle jeśli chodzi o treść i
poprawność.
Treść: 39/40
Poprawność:
15/20
Ramki
W interesujący sposób ukazałaś bohaterów,
posługując się złotymi myślami czy sentencjami znanych artystów. Jest to coś, czego
nie znalazłam na żadnym innym blogu. A jednak przy większej ilości tekstu
podstrona z urzędnikami przestaje
wyglądać estetycznie. Mam odczucie, że coś tam jest nadziubane, ale
niekoniecznie mam ochotę to przeczytać w całości – takie odnoszę wrażenie po
pierwszym wejściu. Może przemyśl użycie akapitów na tej podstronie, aby nie
przerzucało pojedynczych słów do następnych linijek?
Jedyne, na co pragnę jeszcze zwrócić uwagę, to
położenie szerokiej listy - Twojego Spisu Treści. Jest zdecydowanie za nisko.
Aby dostać się do rozdziału, muszę wciąż zjeżdżać suwakiem w dół strony.
Zakładając, że pod rozdziałami jest jeszcze sporo komentarzy, strona ta ciągnie
się niemiłosiernie coraz niżej i niżej... warto przenieść go pod menu lub
stworzyć podstronę ze spisem, aby uniknąć irytacji czytelnika.
4/5
Punkty dodatkowe
+ za stworzenie niesamowitej
historii, do której na pewno wrócę jeszcze nie raz. Kojarzy mi się przede
wszystkim z cudownymi bohaterami i fabułą, której nic – tylko zazdrościć.
Gratuluję.
+ za urokliwy i nietuzinkowy
wygląd Twojego bloga.
2/4
Podsumowanie całkowite
Zdobyłaś: 80/89
Ocena: bardzo dobry
Wracasz do formy widzę :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za ocenę i poświęcony Kombinatorowi czas ;)
OdpowiedzUsuńNaprawdę szalenie miło wiedzieć, że ktoś uważa Kombinatora za dobrą komedię z cudownymi bohaterami i fabułą. To bardzo budujące. Nie uważam jednak, żebym miała jakikolwiek talent. Wypracowane opisy, które poruszają wyobraźnię, to raczej kwestia wielu ćwiczeń, napisanych opowiadań, technik podpatrzonych w książkach i szlifowania warsztatu.
Wspominasz o odpowiednim wyważeniu i dobrym tempie akcji. Dziwi mnie to, jeśli mam być szczera, bo nigdy specjalnie nie zwracałam uwagi na coś takiego. Niespecjalnie się nad tym zastanawiam, bo zwyczajnie nie mam czasu między nauką, skrobaniem czegoś na WnLa i jakimś życiem prywatnym oraz pisaniem innych tekstów dla pracy nad warsztatem. Zdumiewa mnie to tym bardziej, że Kombinator powstaje na bieżąco. Mam plany na rozdział do przodu i nie więcej, a reszta jest - że tak to ujmę - w ciągłym ruchu. Możliwe, że to kwestia wyuczenia przez cały okres mojej przygody z pisaniem... Wryło mi się do podświadomości coś jak "harmonia, baby, harmonia!" i tam zostało. Ciekawe.
Nigdy nie skojarzyłam zakładu Saszki i Siewy z Księgą Hioba, ale coś w tym jest... Podczas pisania tej sceny myślałam raczej o tym, jak wykombinować coś, co będzie wredne jak na anioła (a nawet podłe). Chciałam przez to podkreślić jedyne przesłanie, które wpełzło do tekstu celowo - nic nie jest czarne lub białe i w sumie nigdy nie wiadomo, którym odcieniem szarości się okaże. Inne przesłania... Myślę, że mam tendencje to przelewania moich spostrzeżeń, doświadczeń i przemyśleń do moich tworów. Kombinator nigdy nie miał być poważny. To raczej zwykły zjadacz czasu, czytadło o rozbawiającym zabarwieniu, jednak mimo to nie lubię pisać o niczym. A skoro lubię pisać o czymś, pewnie w tych konkretnych wątkach między komediowymi scenami można znaleźć różne cechy czy postawy w ujęciach, które w jakiś sposób mogą sprzyjać moralizowaniu.
(Tak zdradzę tajemnicę: Z racji, że Kombinator nie jest poważny, zaczęłam pracę nad "filozoficznym fantasy". Taaaką dużą czułam potrzebę wylania moich przemyśleń, spostrzeżeń i uwag.)
Dziękuję za wypisanie błędów. Moja beta stwierdziła, że za ich niewyłapanie pójdzie biczować się czytaniem twórczości pani Michalak, która jest złem samym w sobie, jednak uważam, że odwaliła ogrom dobrej roboty i za to ją uwielbiam. Świadczy o tym, jak niewiele potknięć w rzeczywistości zostało wyłapane.
Dzięki za ocenę, naprawdę.
BTW jeśli mogę spytać: Który bohater przypadł Ci do gustu najbardziej?
Przepraszam, że odpisuję tak późno, ale ostatnio zabiegana kompletnie nie miałam wolnej chwili, by siąść i odpisać w skupieniu. A na szybciocha nie lubię.
UsuńNie uważam, że z talentem człowiek się tylko rodzi. Talent trzeba rozwijać, Ty na niego zapracowałaś, co widać po stylu i jego lekkości :) O Kombinatorach czyta się przyjemnie, jak dobrą książkę :)
Również piszę spontanicznie, z jednego rozdziału na drugi, nie myśląc i nie sklejając wszystkiego do kupy jeszcze przed napisaniem prologu, więc rozumiem, o co ci chodzi :) dla mnie osobiście takie pisanie jest nudne, bo po co mam przelewać na klawiaturę coś, co już dokładnie mam w głowie. Pisanie w takiej formie, jaką obie najwyraźniej preferujemy, daje dużo więcej frajdy :)
Ten Twój przekręcony image Aniołów skojarzyłam najpierw z Supernatural, ale potem, gdy już byłam przy rozdziale czwartym, Hiob sam się rzucił na myśl. W ogóle świetnie, że odbiegłaś od sztampowego skrzydlatego aniołka z aureolą i złożonymi rękoma. Uwielbiam dialogi między Saszką a Dimą, są świeże, realistyczne, wciąż prześmiewcze i rozbrajające, a jednak - jak w ocenie - uważam, że i w tym powinnaś z biegiem czasu zachować umiar. Zbyt wiele razy pokazana dosadnie cecha bohatera zaczyna być oczywista, a co za tym idzie - przewidywalna i po pewnym czasie nudna. Czytelnicy lubią być raz na jakiś czas zaskakiwani. Zapomnieć o czymś na moment, by później w czasie czytania sobie przypomnieć i uśmiechnąć się trzy razy szerzej, jak gdyby z tęsknoty za czymś, czego nie było aż tak wiele.
Co do filozoficznego fantasy - jeśli już prace ruszą w przód, obowiązkowo musisz poczęstować mnie linkiem! Kocham fantasy (i dlatego nie oceniam tego gatunku) i zamierzam być stałym bywalcem wszystkich Twoich prac, gdyż przy nich człowiek może się na chwilę oderwać od tego, co widzi obok monitora, za oknem... whatever. Po prostu wchodzi w inny świat :)
Co do ulubionej postaci - naprawdę trudno wybrać! Chciałabym bardziej poznać Siewastana, gdyż diabelsko mnie zauroczyła jego dobroć, a utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest fenomenalną postacią jego przyjaźń z Aleksandrem. Biedny Dima przeżywa istne piekło :D Fiodor jest przecudowny, najchętniej to bym go teraz przytuliła i pogłaskała i pocieszała - sama wiedzisz, co Twoje opowiadanie ze mną zrobiło! Wczuwam się w sytuację postaci i dużo łatwiej w tym momencie napisać mi, kogo nie lubię. Bo zdecydowanie Alana, ale to już oczywista oczywistość :)
*Siewastiana* - "i" mi gdzieś umknęło :)
UsuńMyślę, że konstrukcja "jak wygram" (pozwoliłam sobie ominąć dalszą część zdania, którą owszem, powinien oddzielać przecinek, jest nadal niepoprawna. Jak wygram? Szybko. Z łatwością. Jakkolwiek, naprawdę. Ale jeżeli wygram? Jeśli wygram, będzie w zasadzie chyba fajnie, nie wiem. Powinien być spójnik zamiast zaimka przysłownego, przynajmniej w piśmie, bo Bogiem a prawdą, w mowie zupełnie nie zwraca się na to uwagi (a jeżeli ktoś uparcie poprawia wszystkich nieświadomych swoich błędów, to raczej już hiperoprawność).
OdpowiedzUsuńsłuszna uwaga :) tylko wzięłam pod uwagę w tym momencie dialog. Masz rację, powinnam zwrócić uwagę na obecność błędu i go chociażby wytłumaczyć, moja pomyłka.
UsuńGdyby taki wpis widniał w narracji, należałoby go oczywiście poprawić na miejscu, bez tłumaczeń, osobiście jednak, kiedy rozmawiam z kimś (przyznam się otwarcie) sama popełniam takie gafy - tak zwane wypowiedzi 'na skróty' - i uważam, że przesadą w tym momencie jest, by bohaterowie musieli mówić czysto literackim językiem. Sama, pisząc opowiadanie, w dialogu większy nacisk kładę na naturalność wypowiedzi i dopuszczam takie byczki.
Ciekawie natomiast wyglądałoby, gdyby drugi uczestnik dialogu sam poprawił pierwszą postać :)
A właśnie mam w dłoni książkę Harlana Cobena i tłumacz dokładnie taki sam byk pozostawił w dialogu :) w sumie ma to sens, w końcu mówi się potocznie "jak tak - to tak".
Usuń