wtorek, 18 lutego 2014

[636] http://dorwac-kombinatora.blogspot.com/


Adres bloga: Dorwać kombinatora

Autor bloga: Ichi

Oceniająca: Skoiastel 




Pierwsze wrażenie i szata graficzna

Pierwszy raz postanowiłam wyjątkowo połączyć w jeden te dwa osobne punkty. Nie będą one zbyt długie, co świadczy o tym, że nie mam zbytnio się do czego przyczepić. Wszystko tutaj jest dokładnie tym, czego szukam we współczesnej blogsferze, jeśli chodzi o opowiadanie. Coś, co jest bardzo cenne, ale też równie rzadkie. Adres, myśl przewodnia, napis na belce, szata graficzna, efekt menu idealnie pasujący do kolorystyki czcionki i tła – jedno słowo wystarczy. Genialne. Sama czcionka również czytelna, o dobrych rozmiarach. Nic na tym blogu nie wyróżnia się i nie kłuje w oczy, wszystko jest ze sobą spójne, idealnie dopasowane. Mężczyzna na tle świetnie harmonizuje z tytułem Twojej twórczości. Wygląd bloga minimalistyczny, ale nie skąpy. Odnajduję w nim wszystko, co jest potrzebne i istotne. W dobrym guście. Nieszablonowo, gdyż nie mamy do czynienia z banalnym nagłówkiem i ozdobnymi bajerami rozmieszczonymi wszędzie, gdzie tylko dałoby się wcisnąć jeszcze jakiś gadżet. Czyli ogólnie jest estetycznie i przyjemnie. Mam wrażenie, że wszystko się tutaj zazębia, każdy element spełnia swój konkretny cel i ja to odbieram, do mnie to przemawia, ja to kupuję. Bardzo szanuję autorów, którzy nie stawiają jedynie na szatę graficzną, ale potrafią również wybronić się treścią. I czekałam długo na taki blog, gdyż stęskniłam się za taką formą opowiadania. Nie żaden fanfik, nie pamiętnik, nie rzewne romansidło. Po prostu klasa sama w sobie, komizm na wysokim poziomie, wciągająca fabuła i przede wszystkim – historia własna. Od pierwszego po ostatni wyraz Twoja. Bardzo mnie to raduje.

20/20





Treść i poprawność

Postanowiłam i tym razem połączyć te dwa podpunkty kryteriów w jeden, gdyż błędy wypiszę na bieżąco i zwrócę na nie uwagę od razu. Jest ich naprawdę niewiele, więc nie sądzę, by rozmienianie się na drobniejsze podpunkty było w tym wypadku konieczne.



Prolog, w którym wina leży między anielicami a wiatrem

Krótki, ale nie zwięzły. Przy jego długości trudno uwierzyć, jak wiele fantastycznej treści umieściła w nim autorka. Nie zatrzymałam się ani na moment, nie dojrzałam błędu, który musiałabym skopiować i wkleić niżej. Opisy rozwinięte tak, że nie jestem w stanie wymyślić, czego w tym wszystkim brakuje. I nie mam zamiaru szukać na siłę, gdyż taki tekst powstaje tylko dlatego, by zaintrygować, zabawić i wciągnąć czytelnika. I na mnie to zadziałało bezkonkurencyjnie. Dzięki takiej formie bardzo łatwo wczułam się w początek. Całość napisana lekko, językiem poprawnym, wygibaśnym nieprzesadnie, w dobrym stylu. Co mogę stwierdzić już po kilku sekundach? Kłamstwem byłoby stwierdzić, że mam do czynienia z amatorem – widać w Twojej pracy wieloletnie doświadczenie w obcowaniu z tekstem – sama wspomniałaś, że jesteś betą i dawniej oceniającą. Mam słabość do perfekcyjnych opowiadań, ale zawsze mam przy tym również spory problem z napisaniem oceny po zapoznaniu się z treścią. Czasem zdarza się, że nie wiem, co napisać, dlatego zwykle proszę, by zgłaszały się do mnie blogi, które czują, że mają z czymś problem i ja ten problem także dostrzegam. Tutaj nic takiego nie znalazłam, nie mam zamiaru robić też tego na siłę. Jesteś za dobra. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę ze swojego talentu do obrazowania słowami i poruszania wyobraźni czytelnika. Może to przez występowanie związków frazeologicznych, a może zasługa leży również po stronie realności i naturalności narratora, który opisuje sytuację w charakterystyczny, delikatnie komiczny sposób, co dodatkowo sprawia, że całość wydaje się jeszcze lżejsza, jeszcze bardziej wciągająca, jeszcze mocniej skupiająca na sobie uwagę czytelników.



Intrygujący i ujmujący jest sposób przedstawienia postaci. Mocno skupiłaś się na nakreśleniu najważniejszych cech, określiłaś chociażby pozycję społeczną Aleksandra. Poznałam nawet narodowość urzędników, którą wskazuje nie tylko nazwa placówki dla jakiej pracują, ale również swoiste dla tej narodowości imiona bohaterów. Mam nadzieję, że rozwiniesz każdą postać tak, abym w następnych rozdziałach nie miała problemów z wyobrażeniem sobie ich dokładniej. Chodzi mi również o strój i inne elementy wyglądu zewnętrznego. To także jest ważne, choć nie gra tak istotnej roli, jak wnętrze bohatera. A jednak nie odpuszczaj i tego.





Rozdział pierwszy, w którym Fiodor ma pecha jak zwykle,
a Dmitrij narzeka na zimę

Idąc, poprawił mało oficjalną, czarną marynarkę i torbę, która zaczynała niebezpiecznie zsuwać się mu z ramienia. Skinął głową stojącej przed gmachem koleżance z wydziału, która pomachała mu ręką i wróciła do lektury podręcznika, wszedł do środka i natychmiast obrał kurs na salę wykładową. Wszystko zapowiadało się na całkiem normalny dzień w towarzystwie sinusów, cosinusów i innych terminów matematycznych, na których samo wspomnienie zwykłemu śmiertelnikowi wstępowała gęsia skórka na karku, a mózg zarządzał taktyczny odwrót. Wszedł na korytarz, na którym mieścił się jego wydział. Stało tam kilka osób, do których się uśmiechnął, ale nie zatrzymał się, żeby z nimi porozmawiać. Zamiast tego otworzył drzwi na salę i przytrzymał je koledze z roku, który ręce miał zajęte przez pudełko śniadaniowe, paczkę chipsów trzymaną opuszkami lewej ręki i półtoralitrową butelkę wody mineralnej. Pod pachą trzymał torbę, która dziwnie szeleściła, więc nie trudno było się domyślić, że ma w niej więcej jedzenia.

Który to uciążliwe słowo, jakie można zamieniać właśnie z wyrazem: jaki. Operując taką przeplatanką, odwraca się uwagę od ciągłego powtarzania jednego zwrotu. Chociaż u Ciebie wcale nie występuje tak często, to sądzę, że warto mieć na uwadze, że który łatwo może zaplątać się autorowi dużo częściej pod palcami i namnażać się, zaburzając przyjemność czytania. Swoją drogą, Andrew Butterfly od razu skojarzył mi się z Alcestem – bohaterem serii przygód Mikołajka autorstwa René Goscinny’ego.



Pod pachą trzymał torbę, która dziwnie szeleściła, więc nie trudno było się domyślić, że ma w niej więcej jedzenia. – w tym zdaniu pomieszałaś dwa różne czasy, co w formie epiki jest poprawnym zabiegiem, o ile jest to jakoś racjonalnie wytłumaczone i ma swoje podstawy, by istnieć (np. retrospekcja, sen bohatera, zwidy narkotyczne). Ty natomiast w tym zdaniu nie masz podstaw, by czasy mieszać. Całość piszesz w przeszłym i spróbuj tego się trzymać. Często autorzy robią to przez zwykłą nieuwagę.



Gdy wykładowca wreszcie skończył swój monolog i zakomunikował koniec wykładu, przeciągnął się, wyciągając ręce przed siebie, po czym pozwolił im opaść z cichym plaśnięciem na blat. Wykład nie był nudny, ale trzy godziny siedzenia w jednej pozycji sprawiły, że czuł się odrobinę zmęczony i zastany, co minęło szybko, kiedy wyszedł z ławki i zszedł po schodach na dół do drzwi. – w tym zdaniu, na samym początku gdzieś umknął Ci właściwy podmiot, przez co mam wrażenie, że to właśnie wykładowca przeciągnął się, by jego ręce opadły na blat. Nie byłby to problem, gdyby w poprzednich zdaniach wszystkie czynności wykonywał Fiodor. Ale u Ciebie to zdanie zaczyna nowy akapit, zupełnie nowe wcięcie, więc dobrze byłoby je odrobinę przekształcić.



Dialogi. Gdy pojawiła się pierwsza, dłuższa rozmowa między bohaterami, okazało się, że rozpisałaś dokładnie takie słowa, jakie chciałam usłyszeć z ich ust. List z Hogwartu okazał się strzałem w dziesiątkę. Wyszło bardzo naturalnie, lekko jak cała reszta. Rozmowa między nastolatkami brzmiała jak powinna, nie była ani za grzeczna, ani zbyt sztywna, ani też w drugą stronę – gówniarska, że się tak wyrażę. Poza tym między słowami bohaterów, wciąż wyłapywałam ciekawą gestykulację, mimikę, czy sposób wypowiadania słów, określenie tonu rozmowy… gdybym zamknęła oczy, mogłabym sobie dokładnie tak wyobrazić tę rozmowę. W ogóle całość napisana jest tak, że jestem w stanie poczuć się, jak gdybym była jednym ze studentów i uczestniczyła w tym całym wydarzeniu. Piszesz znakomicie, niczego więcej Ci nie trzeba prócz właśnie ciągłego pisania i publikowania, bo tym wciąż szlifujesz swój styl, wciąż przeskakujesz kolejną poprzeczkę. Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów, skoro już te pierwsze wypadają aż tak wybitnie.



Po wykonaniu szybkiego rachunku sumienia, nadal nie wiedział, co zrobił źle. – poprawnie oddzieliłaś dwa człony zdania złożonego drugim przecinkiem, zastanawiam się jednak na funkcją tego pierwszego. Wszak w części pogrubionej widnieje tylko jedno orzeczenie, zastanawiam się więc, czy jest więc on tam potrzebny?



(…)wystukując jakąś znaną tylko sobie niecierpliwą melodię. znana tylko sobie oraz niecierpliwa to dwie równorzędne ze sobą przydawki (części zdania określające zaimek rzeczowy), które następują po sobie. Powinnaś je więc oddzielić przecinkiem.



Co do całego rozdziału pierwszego, pomijając już moje zafascynowanie fabułą, bohaterami tak swoistymi i naturalnymi, ukazanymi przez pryzmat komizmu sytuacyjnego… po prostu świetnie się czuję i bawię na Twoim blogu. Historia wciągnęła mnie jak mało która, czytam szybko, gdyż pod koniec rozdziału pozostawiasz mnie z ogromnym niedosytem. Cała Twoja praca jest fenomenalna, dobrze wywarzona. Nie przesyciłaś obrazu samymi dialogami, nie szczędziłaś opisów bohaterów, ich myśli i tego, co mają w swojej głowie. Postarałaś się, gdyż jak na pierwszy rozdział – rzuciłaś czytelników na głęboką wodę, przedstawiając nie jednego, głównego bohatera, ale kilka różnych postaci, i nie miałam żadnego problemu z zapamiętaniem i polubieniem ich. Tak naprawdę tylko samo zapamiętanie ich przez czytelników to wskazówka, że już idziesz we właściwym kierunku. Wśród tysięcy opowiadań na blogsferze, Twoje jest naprawdę wyjątkowe i godne poświęcenia mu czasu.





Rozdział drugi, w którym Ji Hyun postanawia uciec,
a GPS się psuje

Rozsypały Ci się wcięcia. Raz są dłuższe, raz krótsze. Czasem trudno ogarnąć system wcięć, a gdy używa się kodu, jest to szczególnie nużące zajęcie, ale warto poświęcić temu chwilę, by estetykę i poprawność formy bloga zachować w całości, pozapinać wszystkie guziki idealności.



Naprawdę trudno mi napisać ocenę tak dopracowanego bloga pod względem treści, rozwoju fabularnego, tworzenia bohaterów, realizmu dialogów, wykorzystanego słownictwa, elementów zabawowych jak kolokwializmy czy ogólny komizm, nie tylko ten sytuacyjny czy językowy. Wszystko pod tym względem jest perfekcyjne, a opowiadanie czyta się jak wyborową książkę. Taką na poprawę humoru w deszczowe czy śnieżne dni. Fenomen tkwi w utrzymaniu odpowiedniego tempa akcji. Nic nie wydarzyło się za szybko, niepotrzebnie. Ani razu nie przeszło mi przez myśl, że coś nie pasuje, coś zgrzyta, coś zrobiłabym inaczej. Nie mówię tu teraz o poprawności, bo to inna kwestia. Chociaż trzeba przyznać, że jesteś dowodem na to, że blogi bez potknięć językowych czy interpunkcyjnych czyta się szybciej, przyjemniej i z większym apetytem chłonie się dalszy bieg wydarzeń. Rozwijanie języka, posługiwanie się różnymi epitetami, tworzenie długich, pozawijanych zdań złożonych, pisanie soczystych, konkretnych rozdziałów (ale bez wodolejstwa) są złotym środkiem na mistrzowskie opowiadanie. Twoje takie jest.



Nie było to dziwne, gdyż większość ludzi wychodziła na jakiekolwiek zakupy popołudniem lub pod wieczór, kiedy kończyli pracować. – ta większość ludzi kończyła pracować.



Nie wiedział nawet, czy woli kobiety czy mężczyzn. – kiedy czy się powtarza, stawiamy przecinek przed drugim i każdym kolejnym czy. Zmień również czas w odmianie słowa woleć czy wolał kobiety(…).



Czemu los go tak karał? Za co musiał wylądować gdzieś, gdzie psy szczekają tyłkami, a ludzie pewnie nadal orają pole końmi w chomątach. – osobiście drugie zdanie również zakończyłabym znakiem zapytania.



Prędzej reagowały na golarka igolenie... Możliwe, że nawet w taki sposób, w jaki większość urzędów na słowo inspekcja — popłochem i paniką.





Rozdział trzeci, w którym Dmitrij poznaje Siewę

Dopiero teraz przyszło mi jeszcze głębiej zastanowić się nad całą fabułą. Faktycznie, anioły - nie okazało się to nieprzypadkowo użytym zwrotem gdzieś w prologu czy pierwszym rozdziale. Naprawdę mam do czynienia z aniołami w najczystszej postaci. I to nie takimi sztampowymi, ale rasowymi, z niewyparzoną gębą i intrygami w głowie. Anioły rodem z Supernatural, a jednak powiem Ci, że przyjemnie się o takiej odmianie skrzydlastych czyta niż ogląda się je w na szklanym ekranie. Uśmiecham się, bo widzę w tym niesamowity potencjał. Opisujesz wszystko gładko, sympatycznie, aż trudno oderwać się od tekstu, a po przeczytaniu kilku notek – odejść obojętnie okazuje się być nagle niemożliwe do wykonania. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Gdybym kiedyś miała równie intrygujący pomysł na opowiadanie, pewnie z niecierpliwości nie potrafiłabym tak równomiernie rozwinąć wątków, nadać odpowiednie tempo całej powieści. Tobie wychodzi ta sztuka idealnie, nie spieszysz się, pozwalając czytelnikowi delektować się rozwojem wydarzeń. Nie odkrywasz od razu wszystkich kart, z rozdziału na rozdział otwierasz coraz więcej furtek, które czytelnik może domykać własną wyobraźnią, aż chce się samemu domyślać, co może wydarzyć się dalej! To bardzo cenne, gdy czytelnik tak ciepło myśli o jakimś opowiadaniu, ja tak właśnie dziś myślę o tym, co stworzyłaś. Kolokwialnie: jaram się.



- Co ma piekło do Planu czy scenariuszy?(…)

- Jak to co robię? — Dmitrij zmarszczył brwi. — Nadzoruje wcielanie planu(…).

Raz piszesz Plan wielką, raz małą literą. Jeśli chodzi o ten jeden, szczególny plan – pisz go wielką, natomiast gdy będziesz pisała o jakimkolwiek innym planie – małą. Wtedy będzie jaśniejsze, co autor miał na myśli. I nie zapomnij o ogonku w słowie nadzoruję.



Przelotw dziewiątym miesiącu ciąży(…) – literówka.





Rozdział czwarty, w którym Jefimija upada nie tam, gdzie trzeba

Ten rozdział rozbudził we mnie więcej emocji niż poprzednie. Był wcześniej czas na poznanie wątków, bohaterów. Był czas na przekomarzanie się w dialogach. Do tej pory było to dla mnie opowiadanie genialne dla zabawy, dla kubka ciepłej herbaty, dla zabicia czasu. Teraz poruszyłaś dodatkowo moje serducho, bardzo żal mi się zrobiło Fiodora, równie jak on zaciskałam pięść, chcąc wymierzyć cios, najlepiej prosto w nos Alana. Fantastycznie jednak, że nie opierasz się na jednej, przewodniej myśli rozdziału. Chodzi mi o fakt, że nie dzielisz publikacji w sposób: ta będzie wesoła, ta smutna, dzisiaj trochę pikanterii, jutro napiszę coś przerażającego… nic z tych rzeczy. U Ciebie ta sztuka wypada pod względem całościowym bardzo naturalnie. Kiedy jeden bohater się smuci, innemu maluje się uśmiech na twarzy. Przez to wszystko cała historia, mimo aniołów i diabłów, (co, swoją drogą, pozamieniali się chyba swoimi scenariuszami, tak są dalecy od standardów. Z resztą to cudowne), wypada bardzo ludzko. Dodatkowo zakład o wywrotkę nieszczęsnej studentki przypomniał mi o zakładzie Boga i Szatana opisanym w Księdze Hioba. Niby zwykłe opowiadanie, a tak bardzo złożone, wartościowe i idealnie prowadzone, dodatkowo z przesłaniem. Z zachowań bohaterów można wysuwać wnioski, wiec w pewien sposób również cała Twoja twórczość ma chatakter budujący i umoralniający. Czego chcieć więcej?



Jedyne, przed czym właściwie mogę tylko ostrzec, to przewidywalność. Chodzi mi o to, byś uważała na chociażby przekomarzanie się wiadomych bohaterów, ich starcia słowne dziś rozkładają na łopatki, jutro będą śmieszyć, pojutrze mogą sprawiać, że się uśmiechniemy, ale za tydzień będą wywoływać już tylko ziewanie i wzruszanie ramionami. Pilnuj, by zachować równowagę w przekazywaniu groteskowości swojego dzieła przede wszystkim przez pryzmat rozmowy między bohaterami. Fajnie, gdy postać ma charakterystyczny dla siebie czynnik jak na przykład sceptycyzm, pech, może jakiś tik nerwowy, gadulstwo, kłótliwość, złośliwość. Ale w tym wszystkim musisz znaleźć złoty środek, bym jutro nie przestała uwielbiać tych nietypowych dialogów. Aby jutro nie okazały się nagle typowe. I przewidywalne.





— Prawda? —Siewastian poklepał swojego podopiecznego po ramieniu. – umknęła Ci spacja po myślniku. O, i tutaj też: —Jurgij bardzo się rzucał?



— Jak wygram dostaję twoją zapalniczkę. – brak przecinka w zdaniu złożonym współrzędnym wynikowym.



I to by było na tyle jeśli chodzi o treść i poprawność.



Treść: 39/40

Poprawność: 15/20





Ramki

W interesujący sposób ukazałaś bohaterów, posługując się złotymi myślami czy sentencjami znanych artystów. Jest to coś, czego nie znalazłam na żadnym innym blogu. A jednak przy większej ilości tekstu podstrona z urzędnikami przestaje wyglądać estetycznie. Mam odczucie, że coś tam jest nadziubane, ale niekoniecznie mam ochotę to przeczytać w całości – takie odnoszę wrażenie po pierwszym wejściu. Może przemyśl użycie akapitów na tej podstronie, aby nie przerzucało pojedynczych słów do następnych linijek?



Jedyne, na co pragnę jeszcze zwrócić uwagę, to położenie szerokiej listy - Twojego Spisu Treści. Jest zdecydowanie za nisko. Aby dostać się do rozdziału, muszę wciąż zjeżdżać suwakiem w dół strony. Zakładając, że pod rozdziałami jest jeszcze sporo komentarzy, strona ta ciągnie się niemiłosiernie coraz niżej i niżej... warto przenieść go pod menu lub stworzyć podstronę ze spisem, aby uniknąć irytacji czytelnika.

4/5





Punkty dodatkowe

+ za stworzenie niesamowitej historii, do której na pewno wrócę jeszcze nie raz. Kojarzy mi się przede wszystkim z cudownymi bohaterami i fabułą, której nic – tylko zazdrościć. Gratuluję.

+ za urokliwy i nietuzinkowy wygląd Twojego bloga.

2/4





Podsumowanie całkowite

Zdobyłaś: 80/89

Ocena: bardzo dobry

7 komentarzy:

  1. Wracasz do formy widzę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo za ocenę i poświęcony Kombinatorowi czas ;)

    Naprawdę szalenie miło wiedzieć, że ktoś uważa Kombinatora za dobrą komedię z cudownymi bohaterami i fabułą. To bardzo budujące. Nie uważam jednak, żebym miała jakikolwiek talent. Wypracowane opisy, które poruszają wyobraźnię, to raczej kwestia wielu ćwiczeń, napisanych opowiadań, technik podpatrzonych w książkach i szlifowania warsztatu.

    Wspominasz o odpowiednim wyważeniu i dobrym tempie akcji. Dziwi mnie to, jeśli mam być szczera, bo nigdy specjalnie nie zwracałam uwagi na coś takiego. Niespecjalnie się nad tym zastanawiam, bo zwyczajnie nie mam czasu między nauką, skrobaniem czegoś na WnLa i jakimś życiem prywatnym oraz pisaniem innych tekstów dla pracy nad warsztatem. Zdumiewa mnie to tym bardziej, że Kombinator powstaje na bieżąco. Mam plany na rozdział do przodu i nie więcej, a reszta jest - że tak to ujmę - w ciągłym ruchu. Możliwe, że to kwestia wyuczenia przez cały okres mojej przygody z pisaniem... Wryło mi się do podświadomości coś jak "harmonia, baby, harmonia!" i tam zostało. Ciekawe.

    Nigdy nie skojarzyłam zakładu Saszki i Siewy z Księgą Hioba, ale coś w tym jest... Podczas pisania tej sceny myślałam raczej o tym, jak wykombinować coś, co będzie wredne jak na anioła (a nawet podłe). Chciałam przez to podkreślić jedyne przesłanie, które wpełzło do tekstu celowo - nic nie jest czarne lub białe i w sumie nigdy nie wiadomo, którym odcieniem szarości się okaże. Inne przesłania... Myślę, że mam tendencje to przelewania moich spostrzeżeń, doświadczeń i przemyśleń do moich tworów. Kombinator nigdy nie miał być poważny. To raczej zwykły zjadacz czasu, czytadło o rozbawiającym zabarwieniu, jednak mimo to nie lubię pisać o niczym. A skoro lubię pisać o czymś, pewnie w tych konkretnych wątkach między komediowymi scenami można znaleźć różne cechy czy postawy w ujęciach, które w jakiś sposób mogą sprzyjać moralizowaniu.
    (Tak zdradzę tajemnicę: Z racji, że Kombinator nie jest poważny, zaczęłam pracę nad "filozoficznym fantasy". Taaaką dużą czułam potrzebę wylania moich przemyśleń, spostrzeżeń i uwag.)

    Dziękuję za wypisanie błędów. Moja beta stwierdziła, że za ich niewyłapanie pójdzie biczować się czytaniem twórczości pani Michalak, która jest złem samym w sobie, jednak uważam, że odwaliła ogrom dobrej roboty i za to ją uwielbiam. Świadczy o tym, jak niewiele potknięć w rzeczywistości zostało wyłapane.

    Dzięki za ocenę, naprawdę.

    BTW jeśli mogę spytać: Który bohater przypadł Ci do gustu najbardziej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję tak późno, ale ostatnio zabiegana kompletnie nie miałam wolnej chwili, by siąść i odpisać w skupieniu. A na szybciocha nie lubię.

      Nie uważam, że z talentem człowiek się tylko rodzi. Talent trzeba rozwijać, Ty na niego zapracowałaś, co widać po stylu i jego lekkości :) O Kombinatorach czyta się przyjemnie, jak dobrą książkę :)

      Również piszę spontanicznie, z jednego rozdziału na drugi, nie myśląc i nie sklejając wszystkiego do kupy jeszcze przed napisaniem prologu, więc rozumiem, o co ci chodzi :) dla mnie osobiście takie pisanie jest nudne, bo po co mam przelewać na klawiaturę coś, co już dokładnie mam w głowie. Pisanie w takiej formie, jaką obie najwyraźniej preferujemy, daje dużo więcej frajdy :)

      Ten Twój przekręcony image Aniołów skojarzyłam najpierw z Supernatural, ale potem, gdy już byłam przy rozdziale czwartym, Hiob sam się rzucił na myśl. W ogóle świetnie, że odbiegłaś od sztampowego skrzydlatego aniołka z aureolą i złożonymi rękoma. Uwielbiam dialogi między Saszką a Dimą, są świeże, realistyczne, wciąż prześmiewcze i rozbrajające, a jednak - jak w ocenie - uważam, że i w tym powinnaś z biegiem czasu zachować umiar. Zbyt wiele razy pokazana dosadnie cecha bohatera zaczyna być oczywista, a co za tym idzie - przewidywalna i po pewnym czasie nudna. Czytelnicy lubią być raz na jakiś czas zaskakiwani. Zapomnieć o czymś na moment, by później w czasie czytania sobie przypomnieć i uśmiechnąć się trzy razy szerzej, jak gdyby z tęsknoty za czymś, czego nie było aż tak wiele.

      Co do filozoficznego fantasy - jeśli już prace ruszą w przód, obowiązkowo musisz poczęstować mnie linkiem! Kocham fantasy (i dlatego nie oceniam tego gatunku) i zamierzam być stałym bywalcem wszystkich Twoich prac, gdyż przy nich człowiek może się na chwilę oderwać od tego, co widzi obok monitora, za oknem... whatever. Po prostu wchodzi w inny świat :)

      Co do ulubionej postaci - naprawdę trudno wybrać! Chciałabym bardziej poznać Siewastana, gdyż diabelsko mnie zauroczyła jego dobroć, a utwierdziła mnie w przekonaniu, że jest fenomenalną postacią jego przyjaźń z Aleksandrem. Biedny Dima przeżywa istne piekło :D Fiodor jest przecudowny, najchętniej to bym go teraz przytuliła i pogłaskała i pocieszała - sama wiedzisz, co Twoje opowiadanie ze mną zrobiło! Wczuwam się w sytuację postaci i dużo łatwiej w tym momencie napisać mi, kogo nie lubię. Bo zdecydowanie Alana, ale to już oczywista oczywistość :)

      Usuń
    2. *Siewastiana* - "i" mi gdzieś umknęło :)

      Usuń
  3. Myślę, że konstrukcja "jak wygram" (pozwoliłam sobie ominąć dalszą część zdania, którą owszem, powinien oddzielać przecinek, jest nadal niepoprawna. Jak wygram? Szybko. Z łatwością. Jakkolwiek, naprawdę. Ale jeżeli wygram? Jeśli wygram, będzie w zasadzie chyba fajnie, nie wiem. Powinien być spójnik zamiast zaimka przysłownego, przynajmniej w piśmie, bo Bogiem a prawdą, w mowie zupełnie nie zwraca się na to uwagi (a jeżeli ktoś uparcie poprawia wszystkich nieświadomych swoich błędów, to raczej już hiperoprawność).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. słuszna uwaga :) tylko wzięłam pod uwagę w tym momencie dialog. Masz rację, powinnam zwrócić uwagę na obecność błędu i go chociażby wytłumaczyć, moja pomyłka.

      Gdyby taki wpis widniał w narracji, należałoby go oczywiście poprawić na miejscu, bez tłumaczeń, osobiście jednak, kiedy rozmawiam z kimś (przyznam się otwarcie) sama popełniam takie gafy - tak zwane wypowiedzi 'na skróty' - i uważam, że przesadą w tym momencie jest, by bohaterowie musieli mówić czysto literackim językiem. Sama, pisząc opowiadanie, w dialogu większy nacisk kładę na naturalność wypowiedzi i dopuszczam takie byczki.

      Ciekawie natomiast wyglądałoby, gdyby drugi uczestnik dialogu sam poprawił pierwszą postać :)

      Usuń
    2. A właśnie mam w dłoni książkę Harlana Cobena i tłumacz dokładnie taki sam byk pozostawił w dialogu :) w sumie ma to sens, w końcu mówi się potocznie "jak tak - to tak".

      Usuń