Wiem,
że ocena miała pojawić się wcześniej i w lutym miałam również opublikować
ogólnie więcej ocen, ale wymyśliłam sobie kurs i, chociaż próbowałam, nie daję
rady pogodzić tego z innymi obowiązkami, nie mówiąc już o całkowitym braku
czasu na przyjemności. Kurs ten odbywam jeszcze do połowy marca, wtedy też
oceny będą pojawiać się zapewne jak teraz – zasadniczo rzadziej. Natomiast od
połowy marca postaram się dać z siebie dużo, dużo więcej.
Ocena
zajęła mi też więcej czasu, gdyż blog zawierał większą ilość treści do
przeanalizowania.
Adres bloga: Samirlih
Autor bloga: Tiamat Inanna
Oceniająca: Skoiastel
Pierwsze
wrażenie
Kiedy
pierwszy raz otworzyłam Twojego bloga w mojej przeglądarce, poczułam się tak,
jak gdybym wnikała moimi brudnymi butami bardzo głęboko w czyjąś prywatność.
Adres jest tajemniczy, kojarzy mi się właśnie ze sferą sacrum, czymś
nieodgadnionym, metafizycznym, metaforycznym pod wieloma względami. Łatwo go
zapamiętać, jest krótki, przejrzysty, jednoczłonowy. Interesujące, nowe słowo.
Byłam bardzo zaciekawiona jego znaczeniem, gdy na belce w czasie wczytywania
szaty graficznej wyświetlił mi się napis: Samirlih
– opowiadanie ze świata. Ach, więc
będzie to opowiadanie! Cudownie! Belka jest takim swoistym, lecz bardzo
niecenionym miejscem na blogu. Jeśli piszesz opowiadanie, może warto umieścić
tam intrygujące słowa wypowiedziane w pewnym momencie przez głównego bohatera
lub sentencję, która zbuduje klimat i wprowadzi czytelnika w stan jeszcze
większego zainteresowania. Umieszczanie na belce powtórzenia adresu, który i
tak widać ogromnymi, białymi literami na miejscu nagłówka wydaje się być
marnotrawstwem potencjału belki.
W
aktualnościach czytam, że trwa remont i poprawiane są notki. Powiem szczerze,
że odrobinę mnie wystraszyłaś ogólnym wyglądem bloga. Po chwili zastanawiałam
się, gdzie jestem. Po prawej stronie mam ramkę składającą się z wielu odnośników,
dziwnych dat. Podejrzewam, że to spis treści. U góry dostrzegam na pierwszy
rzut oka niewidoczne, gdyż odrobinę ciemne menu. Odwiedzam odpowiednie
podstrony, by zapoznać się z tematem i dopiero zaczynam orientować się, o co w
tym całym galimatiasie chodzi. Aby nie przytłaczać zewsząd trudną na pierwszy rzut
oka treścią, polecam stworzyć osobną podstronę na spis treści i odrobinę
rozjaśnić lub bardziej wyróżnić (ale nie poprzez kontrast biel-czerń, gdyż męczy
ona wzrok czytelnika) menu. Wtedy wszystko stanie się bardziej przejrzyste, a
czytelnik nie będzie zewsząd atakowany nową treścią. Tyle o pierwszym wrażeniu,
przejdźmy już może do punktu o szacie graficznej.
7/10
Grafika
Gdy
patrzę na Twój blog, przypominają mi się zupełnie inne, które oceniałam kilka
miesięcy temu. Wtedy również miałam do czynienia ze sporej wielkości, białym
napisem, niedostrzegalnym menu i nieruchomym tłem, na którym znajdowały się
chmury czy las. Nieszablonowe, skromne i proste rozwiązania są cenne, ale
obydwie z poprzednich prac były formą pamiętnika i to uświadomiło mi, że w
przypadku pamiętnika więcej osób stara się zachować własny szablon, unikając
tworów szabloniarni. To zaś dało mi do myślenia, że dla opowiadania szata
graficzna jest niczym innym, jak doskonałym odzwierciedleniem okładki
wirtualnej książki. To zupełnie inna półka niż pamiętnik. Tutaj trzeba poruszyć
oczy i serca czytelników, poruszyć ich wyobraźnię, wzbudzić zainteresowanie i
skłonić do zapoznania się z całą historią. Widzę gwiazdy – super, jestem na
innej planecie, mogę się zrelaksować i zacząć czytać. Dobrze, ale dla mnie to
odrobina za mało. Pomysł całości (Samirlih, bohaterowie, barwna treść,
podstrony, spis treści i wyjątkowe daty), temat aż się prosi o więcej. O
wyrazistą, wbijająca się w pamięć i przyciągającą oko szatę graficzną. Zamysł
pisania tej historii i wyobraźnia niektórych wybitnych projektantów mogłyby
razem stać się prawdziwym dziełem artystycznym. Obraz planety, który zostaje w
pamięci bardziej niż biały napis. Być może to jest Twoja osobista decyzja, gdyż
chcesz, aby ten blog był Twój w stu procentach i nie chcesz wykorzystywać pracy
innych, i ja to rozumiem. Lecz kiedy patrzę na całość i widzę fenomenalny
pomysł, genialną fabułę, widzę w tym potencjał, to mam wrażenie, że tej treści
się właśnie taki wybitny szablon należy. Wyjątkowa, niepowtarzalna szata
graficzna, by jeszcze bardziej pobudzić uwagę czytelnika. Tutaj wszystko jest
estetyczne, nic nie zlewa się w jedno, czcionka czytelna, kolorystyka dobrana
poprawnie. A jednak przy takim dobrym tekście, to dla mnie zdecydowanie za
mało.
7/10
Treść i
poprawność
PROLOG
Masz
naprawdę godny podziwu styl pisania, ale już od początku czegoś mi tu brakuje.
Być może poczucia spontaniczności, lekkości pióra, które sprawia, że z linijki
na linijkę coraz łatwiej wczuć mi się w atmosferę, jaką opisujesz. Zaczęło się
ciekawie, ale im bardziej zagłębiam się w treść, tym bardziej wyczuwam, że coś
w tej treści skrzypi. Wszystko brzmi dokładnie, bezbłędnie, ale tak coraz
bardziej na siłę. Jak gdybyś przesadnie mocno się starała, chciała bardzo
dobrze opisać cokolwiek. Jak gdybyś dość często poprawiała jakieś zdanie, tak
się czuję. Chociażby w tym przykładzie:
Uciekał przed
tamtymi, i choć wiedział, że pozostałe smoki gonią go nie na żarty, to pysk
stworzenia był wyszczerzony jakby w grymasie rozbawienia. Od bestii emanowała
radość; wyśmiewała tamte smoki, prowokowała je.
Opis
poprawny, a wielu osób powinno go wręcz zazdrościć. Ale mam wrażenie, że za
bardzo czytelnikom ułatwiasz. Napisz, że ucieka, napisz też, że się śmieje.
Pozwól mi oczami wyobraźni zobaczyć to rozbawienie i dojść do tego samej, że to
prowokacja. Wszystko starasz się dokładnie wykładać jak kawa na ławę, prosto,
aby czytelnik zrozumiał, o co chodzi. Nie musisz starać się tak usilnie,
zaznaczać tak dosadnie (jak synonimy radości obok siebie). Niepotrzebnie
wsunęłaś tam też to słowo: jakby.
Może to czepianie się detali, ale ono właśnie utrudnia czytelnikowi wysunięcie prawidłowych
wniosków. Bo wyszczerzony pysk można mieć albo się ciesząc, albo pokazując kły
ze złości. Ty informujesz w tym momencie czytelnika, że smok okazał się być
pierwszym przypadkiem, prowokacyjnie się uśmiechał. Więc słowo jakby wzbudza tylko wątpliwości, które
później sama rozwiewasz już w następnym zdaniu. Niby całość, kilka zdań po
sobie, ale jakoś nie trzymają się kupy. Stąd właśnie wniosek, że często tekst
był poprawiany i być może w tym wszystkim zgubił gdzieś swój prawdziwy urok. To
samo uczucie mam pod koniec rozdziału: Trzy
potężne smoczyce odczekały w ciszy (…) po czym popatrzyły po sobie z dziwną
mieszanką uczuć. Jak mam sobie wyobrazić dziwną mieszankę? Jakie to były uczucia? Nie wiem, co myślą smoki,
czego dotyczy cała sytuacja, skąd kula i przerwany atak. Widziałam starsze
notki i progres, jaki wykonałaś jest olbrzymi, ale to wciąż zbyt mało. Pozostawiłaś
wiele bramek otwartych, które wzbudzą ciekawość czytelnika i skłonią go do
przeczytania kolejnych notek. Ale nie przesadzaj z tymi furtkami, są sprawy,
które nakreślić jakoś musisz, bo za nic w świecie nie wyobrażę sobie dziwnej mieszanki uczuć, skoro nie wiem,
co smoki mają w głowie, w sercu czy chociażby w duszy lub na twarzy. Nie mam po
czym rozpoznać, w jakim są stanie i co oznacza w tym przypadku słowo dziwna. Boję się, że tak samo nijako
będziesz opisywać bohaterów.
Zastanawia
mnie tylko fakt, że skoro opowiadanie opiera się o coś więcej niż nasza
planeta, skoro sięga wyżej, dalej, głębiej w kosmos, może warto pisać nazwę Ziemia wielką literą. Taka jest
zasada w przypadku pisania o obiektach astronomicznych, a nie ziemi jako naszej gleby, w znaczeniu
potocznym.
Pierwsze
stworzenie, posiadało ogromne cielsko pokrytym błyszczącymi łuskami i łeb
osadzony na długiej, giętkiej szyi. –
po co Ci tam ten przecinek, co? Przecinki stawiamy, gdy ma to jakiś cel, coś
(przeważnie dwa czasowniki zdania złożonego) się od czegoś oddziela. Nie trzeba
natomiast oddzielać podmiotu. Poza tym: ogromne cielsko pokryte. Właśnie po takich błędach, których jest jeszcze kilka, domyślam się, że tekst przechodził przez wielokrotną edycję.
Opis
wyglądu smoków znów poprawny, ale jakże nudny i przewidywalny. Smok lecący
wyżej był taki i taki, miał to i to, a ten lecący niżej był taki i taki i miał
to i to. A potem był jeszcze trzeci, jeszcze inny. Z jednej strony prosta
przeplatanka, z drugiej strony – dużo przymiotników na raz, trzy różne barwy,
różne charaktery, a ja już się pogubiłam który jest który… nagle dowiaduję się
o szafirowej smoczycy i zastanawiam się, czy szafir to osobny kolor, czy może
jakiś odcień użyty zamiast zaimka. Bardzo dużo energii i skupienia trzeba
włożyć w przeczytanie Twojego tekstu i zrozumienie każdego zdania. Jest jak
opis walki w dobrej powieści sensacyjnej, ale nie każdy lubi sensacje. Ja
osobiście jestem zauroczona opisem ataków smoczyc, jednak pochłonął mi bardzo
dużo czasu, gdyż każde zdanie trzeba trzykrotnie przemyśleć i analizować za pomocą
wyobraźni, by zobaczyć dokładnie, co opisujesz. Nie jest to styl lekki,
przyjemny i przeczytanie rozdziału zajmuje zdecydowanie więcej czasu, ale być
może to sprawia, że opowiadanie staje się bardziej wartościowe, skoro zmusza
nas-czyteników do myślenia. I to jest największy plus – nic nie jest tu
banalne, mamy ciekawe miejsce akcji i bohaterów już w samym prologu. Mamy
starcie ogromnych bestii – już po kilku linijkach. To dopiero prolog, a już
tyle się wydarzyło, a już tyle kart odsłoniłaś. Pokazałaś swój opis walki, opis
bohaterów, miałaś wielkie pole do popisu jako autor. Podołałaś, ale moim
zdaniem nie w stu procentach. Opis walki – za długi. Zbyt męczący. Akcję
opisuje się krótko, pojedynczymi zdaniami, by czytelnikowi przyspieszył puls.
Mi nie przyspieszył, ale czułam emocje. Przeżywałam spotkanie smoczyc i
zastanawiałam się, jak może zakończyć się takie starcie. Jest to właściwa
reakcja, ale po przeczytaniu całego rozdziału nie pomyślałam: Łał! Nie mogę się doczekać kolejnej notki! –
pomyślałam jedynie, że pomysł ciekawy i dobrze wykorzystany, ale jednak nie w
pełni.
ROZDZIAŁ 1
Kiedy
opisujesz bohatera lub sytuację, lubisz nadużywać słowa być. Widać, że nad tym pracujesz, ale są momenty, kiedy zapętlasz
się i zapominasz o synonimach.
Szeroki Seeth nie
robił już na nim wrażenia, natomiast ten był młodszy, jego włosy były
lśniąco-czarne nie siwe, a oczy błyszczały jak węgielki, wzbudzając dość
mieszane uczucia. Na dodatek ubrany był w charakterystyczny, szafirowy mundur
ze srebrymi oznaczeniami i guzikami.
Wojskowy.
Bardzo
lubisz też takie proste, codzienne wyrażenia - bardzo ogólnikowe, przez co
utrudniają dokładniejsze wyobrażenie sobie danej sytuacji. Na przykład:
Flavintr na samą
myśl o tym, że mógłby być ukarany prychał z dumą, lecz w głębi serca obawiał
się najgorszego. Była to chyba najgorsza mieszanka uczuć jaka mogła mu
towarzyszyć w sercu Świata Wody – Mvurze.(...)Skłonił się sztywno, oczekując najgorszego. Przez te kilka dekad
wiedział, że po Wodnych należy spodziewać się najgorszego.
lub:
Głowa opadła mu
na ramię, zasnął lekkim snem.(...)Otworzył oczy rozglądając się w lekkim zagubieniu. – postaw przecinek przed
imiesłowem (rozglądając się).
Przez
takie niewinne wpadki to opowiadanie brzmi bardzo sztywno. Nie chwalisz się
ogromnym zasobem słów, wręcz przeciwnie – czasem skąpisz synonimów. Czuję w tym
ciągłą naukę i łapanie doświadczenia, gdyż z każdą kolejną notką sztuka pisania
idzie Ci coraz lepiej, a już w ogóle widać to, patrząc na starą wersję tego
rozdziału. Naprawdę, pod względem pracowitości jesteś diamentem, który wciąż
szlifuje swoje umiejętności. Za to Cię podziwiam. I również za pomysłowość,
gdyż jeśli chodzi o potencjał fabularny, wielowątkowość – trzeba zaklaskać,
gdyż napisałaś coś wyjątkowego i nieprzewidywalnego. Myślałam, że nietypowe
imiona bohaterów czy dziwne nazwy krajów będą wbijały mi się w pamięć długo i
tak naprawdę nigdy się do nich nie przyzwyczaję. Wzięłam to pod uwagę, gdyż
bardzo jest ich dużo na sam początek i trudno się z nimi oswoić. Na dobrą
sprawę wszystko zapamiętałam, aczkolwiek nie mogę przyswoić nazwy Flavintr i zawsze ją przekręcam, gdzieś
w środek wrzucając literkę a. Moja
podświadomość nie przyjmuje końcówki ntr
jako możliwej do przeczytania, a co za tym idzie – niezbyt przyjemnej. A jest
to imię głównego bohatera, więc nieciekawa sytuacja. Może warto było nadać mu
jakieś chwytliwe imię, które wpadałoby w ucho. Mogłoby być równie fikuśne, ale
złożone z liter bardziej do siebie dopasowanych pod względem wymowy. Z drugiej
strony, gdyby bohater był charakterystyczny, na pewno i z takim imieniem
mogłabym się zżyć. Natomiast bohater jest średni na jeża, ale o tym niżej.
Wracając
do fabuły, ten rozdział nie wciągnął mnie przesadnie, gdyż kompletnie nie
potrafiłam odnaleźć się w nowym miejscu i czasie. Prolog ze smoczycami poruszył
moją wyobraźnię i bardzo chciałam się znaleźć na jakimś międzygalaktycznym
uboczu lub w enochiańskiej dolinie, czy nawet grocie szatana, do tego właśnie
przygotował mnie prolog, wprawił mnie w taką atmosferę i oczekiwałam jej
rozwinięcia. Tymczasem jakiś leśny elf z błonami między paluchami zwiedza
podmorskie krainy. Chyba nie do końca wystarczające są te opisy. To dla mnie
wciąż za mało, by wczuć się od nowa w zupełnie nowy klimat. Opisz mi dokładniej
miejsce, krajobraz, architekturę… tło. Tłum innych istot lub ich brak…
naszkicuj mojej wyobraźni mimikę, gesty. Opisz czas i jako ciekawostkę fakt, od
jakiego wydarzenia ruszył z miejsca. Niby opisałaś, że miasto otacza aura
czarnych budynków, ale zdanie później zabudowania miały już barwy jaskrawe.
Trochę gubisz się we własnych zeznaniach, próbując nadać polotu i finezji
opisom, które wychodzą absurdalnie i myląco. Nie mam pojęcia, co to jest
kuratorius. Nie znalazłam odnośnika, wytłumaczenia niżej, w podstronach nie ma
też żadnego słowniczka. I co? Mam tak tkwić w mojej niewiedzy do samego końca
opowiadania? Jeżeli wprowadzasz jakiegoś bohatera i przedstawiasz, czym się
zajmuje owa postać, to musisz tłumaczyć niezrozumiałe pojęcia. Co innego nie
mówić wszystkiego od razu, by nie zdradzać tajemnic odnośnie fabuły, a co
innego rzucać półsłówkami na temat bohaterów.
Źle
zapisujesz dialogi i ktoś na innej ocenialni już zwracał Ci uwagę, wskazując
poprawny zapis. Nie wiem, czy powtórzenie się w tej kwestii odniesie w końcu
jakieś rezultaty, ale warto spróbować i wytłumaczyć raz jeszcze, na czym polega
ten błąd. Przykładowo, u Ciebie dialog wygląda tak:
- Proszę usiąść. - Mruknęła znudzona Mvurynka obsługująca odpływ.
Zapamiętaj
teraz, że komentarz zapisywany po wypowiedzi bohatera, który dotyczy bezpośrednio
mówienia (powiedział, odpowiedział, odrzekł,
mruknął, warknął, sarknął etc.) zapisywany jest małą literą. W takich
przypadkach kropkę dajemy dopiero po komentarzu określającym wypowiedź, więc
kropka w wypowiedzi bohatera jest zbędna.
Im
dalej w las, tym mniej chce mi się iść przez te opowiadanie. Zaraz drugi
rozdział, a ja wciąż nie mam pojęcia, co tutaj robię i w czym uczestniczę.
Wszystko jest jakieś takie… różne. Niby poukładane, ale jest tego tak wiele, że
nie wiadomo, na czym oko zawiesić.
- Wiem, że już się nie zobaczymy. To nie
twoja wina, nie myśl o tym. Wiedzieliśmy
na co się piszemy. – to
brzmi tak, jak gdyby kiedyś wiedzieli, teraz nie wiedzą, a wciąż się na to
piszą. Spróbuj poskromić różnicę czasów: wiemy,
na co się piszemy. Wiedzieliśmy, na
co się pisaliśmy. Ewentualnie: wiemy,
na co się pisaliśmy (założyć można, że wiedzieli i wiedzą nadal. No bo co?
Zapomnieli? Bez sensu.)
Twojemu
opowiadaniu przydałaby się porządna beta. Już pomijając powtórzenia ukazujące
się raz na jakiś czas. Nieprzesadnie często, ale jednak wciąż widać miejsca,
których nie poprawiłaś. Wiem, wiedzieliśmy… różne odmiany, ale wyraz ciągle ten
sam. Ja wiem, że gdy ludzie mówią, też się powtarzają, ale bez przesady. Nie rób
bez powodu ze swoich bohaterów troglodytów.
Przeczytał
kuratorius trzymając zielony
pergamin na wysokości oczu. – trzymając to imiesłów (zakończony
na –ąc), więc oddziela się go od czasownika przecinkiem. Czasownikiem jest przeczytał, więc przecinek powinien znaleźć się przed imiesłowem.
Mam
gdzieś jak to brzmi. – tutaj również: dwa czasowniki i
brak przecinka. Postaw go przed jak.
Tą
małą karawanę prowadził mundurowy(...) – mała karawana – ta karawana
– (ta
określa karawanę jako
rzeczownik, nie małą jako określenie
rzeczownika!). Poprawnie napiszesz więc: tę małą karawanę.
Natomiast tą użyjesz tylko w
przypadku, gdy powiesz: z tą małą karawaną.
Kolejne
rozdziały tej historii są przed betowaniem, widać to po dacie publikacji i
innej czcionce oraz większym bałaganie w składni. Również po długości, bo – nie
oszukujmy się – rozdział drugi póki co wcale nie wygląda zachęcająco, po jego
długości można by pomyśleć, że przypadkowo zamienił się miejscem z prologiem.
Nagle las się
urwał, mgła się rozeszła i Flavintr stanął przed Nią. Była błękitnooka, zimna.
Na pierwszy rzut oka zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie ta mgła miała niebieskie oczy... tylko jak, dlaczego i po co. Gdyby ktoś czytał Twoje opowiadanie na głos, właśnie tak zrozumiałby ten tekst słuchacz. Poza tym skąd
Flavintr wiedział, że była zimna? Chłód bił od niej na pewniaka albo może widać
już było, że trup? Bo to, że błękitnooka, to rozumiem. Ale żeby od razu wysuwać
wnioski, że zimna? Pisanie zaimka wielką literą na pewno ukazuje nam, że ONA
jest ważna. Ale uwierz mi, że lepiej byłoby, gdyby autor mógł sam odkryć, że to
jedna z kluczowych postaci. Po dłuższej chwili czytanie któryś raz z kolei tego
samego zaimka, jeszcze wielką literą, irytuje. Może nie byłby tak dokuczliwy,
gdyby występował rzadziej (używaj synonimów) lub nie był zwykłym zaimkiem, ale
jakimś… tajemniczym kodem? Szeregiem cyfr? Kolejnym nietypowym pseudonimem? To zależy wszystko od tego, kim jest Ona.
Bardzo
trudno utożsamić mi się w jakiś sposób z bohaterami. Dwa rozdziały i prolog –
smoczyce, kilka innych postaci i Flavintr. Mężczyzna, pięćdziesięciodziewięcioletni
elf, Więzień z Ziemi. Nie wiem, co to znaczy. W sensie, że uciekinier. Często
poruszasz jakąś kwestię, ale nie wyjaśniasz jej. Ja wiem, że to Twój tekst, Ty
go masz w głowie i znasz odpowiedzi na wszystkie pytania, ale jedyne, co mamy
my-czytelnicy, to ten kawałek bloga, kawałek historii i nie mamy nawet z czego
się domyślać. Nie mam pojęcia, co ten elf ma w głowie. Zachowuje się trochę
nieprzewidywalnie, gdyż nie wiadomo, co myśli, trochę jak Jack Sparrow. Tylko
że inaczej się ogląda na ekranach przedstawionego pirata z przeszłością, a
inaczej się czyta o kiepsko opisanym bohaterze. Nijak nie da się go sobie
wyobrazić, bo opis stroju to zdecydowanie za mało. To smutne, bo główny bohater
– ktoś bez charakteru o trudnym imieniu – w tym opowiadaniu dla mnie jest na
dzień dzisiejszy obojętny. A do bohaterów obojętnych rzadko kto wraca, rzadko kto o nich pamięta.
Dobrze,
że posiadasz Geografię, to mnie
trochę ratuje, ale jak na wstęp to i tak wszystkiego nowego za dużo. Po prologu
spodziewałam się bardziej osobnej planety w galaktyce, a nie wodnego świata i
powrotu Elfa na Ziemię. Bez sensu byłoby chyba wypisywać tu niedoskonałości
wszystkich rozdziałów przed betowaniem, skoro zajęłoby to mi mnóstwo czasu,
mnóstwo miejsca, a zawsze mogę do nich wrócić po becie. Doradzam, by najpierw
wedle swojego zamysłu poprawić wszystkie rozdziały, by miały już taki sam styl,
a potem zgłaszać się do ocenialni. Zmiana stylu w środku na gorszy nie sprzyja
ocenianiu ani wystawionej nocie, a wprowadzanie ogólnych zmian jest na pewno
kłopotliwe dla oceniających. Na szczęście nie na tym kończy się moje buszowanie
po blogu. Przejrzę jeszcze fabułę innych fragmentów, które posiadają inne daty.
One również nie są betowane, ale odbiegają nieco fabularnie od tego, co
zaczęłam czytać. Chcę sprawdzić Twoją elastyczność i umiejętność skakania w czasie.
Kepone
W
ogóle nie przeszkadza Ci to, że w jakiś sposób odbiłaś od głównego wątku. Potrafisz
stworzyć w tym samym czasie jakąś alternatywę dla pierwszej linii historii i
napisałaś tę historię prawie na medal. Już na samym początku dostrzegam kilka
powtórzeń i braki przecinków przed imiesłowami, ale, szczerze powiedziawszy
czytając ten tekst, miałam nieodparte wrażenie, że jestem na stronie ze
strasznymi historiami, które opowiada się przy ognisku. Było to dość treściwe,
z wyznaczonymi przez użycie słowa nagle punktami kulminacyjnymi
(które są swoistą cechą charakterystyczną dla takich ogniskowych historii, gdy
ktoś głośniejszym tonem mówi Nagle…!).
Było to miłe i fajne, i miałam dreszczyk emocji. Czułam dużo większą lekkość w
takich kawałkach, dużo większą swobodę manewrowania słowem, jakby cię nic nie
blokowało, żadne zasady, żadne poprawności. Służą Ci krótkie partówki, być może
tak pisane, oczywiście odpowiednio rozwinięte, ale w takim tajemnym stylu, który
gdzieś Ci w poprawce umknął. Zakończenie urokliwe, spuentowane, zaskakujące.
Nie przewidziałam go, nie nudziłam się. Czytałam z zainteresowaniem. Dobry
kawał tekstu. Jak przypowieść biblijna, choć tematycznie kompletnie
niezwiązana. Ale mnie pochwyciła razem z prologiem bardziej niż elf w Świecie
Wody.
Co
ciekawe, Nail 1 i Nail 2 pochwyciły mnie równie mocno. Jak gdyby narrator
opowiadał mroczną historię wnukom przy kominku. Fakt, że na dobrą sprawę akurat
w Nail 1 widać tak banalne byki, które poprawiłby słownik w pierwszym lepszym
edytorze tekstów. Gubisz litery w środku wyrazów. Trzeba jednak przyznać, że są
to właśnie teksty przed poprawą i nie chciałabym, aby miało to większe
znaczenie przy ostatecznej ocenie bloga. Gdyż nie o to tu chodzi, by nie
doceniać starań, skoro różnica między tym, co zostało już zbetowane, a tym, co
jeszcze czeka na poprawki - jest
kolosalna. I to wciąż idzie w coraz lepszym kierunku.
Treść: 30/40
Muszę
odjąć za sztywnego bohatera, niekonsekwencję w opisach (pisanie raz tak, a raz
tak), błędny zapis dialogów i brak rozwinięć językowych, posługiwanie się
codziennym, przeciętnym słownictwem, bardzo ogólnikowym i powtarzanie go.
Poprawność: 12/20
Nie
mogę dać więcej, gdyż na stronie znajdują się jeszcze niepoprawione teksty. Jednak
w tekście, na którym się bardziej skupiłam i jaki został już poprawiony –
błędów było niewiele i wszystkie potknięcia wypisałam. Stąd punktów więcej niż
połowa, choć nie oceniałam wszystkich niepoprawionych rozdziałów.
Razem: 42/60
Ramki
Uwielbiam
zawartość Twoich podstron. Jest konkretna, posiadasz odpowiedni słowniczek,
kilka słów o sobie, opis bloga, bohaterowie – trochę krótko, ale jest ich tak
dużo... wydaje mi się, że postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo trudną do
przeskoczenia, ale wierzę w Ciebie, iż w miarę upływu czasu i nabywania
doświadczenia, żaden z tych bohaterów nie będzie już taki ograniczony i pusty.
Słabo opisany, bez emocji czy myśli. Jak maszyna, po prostu coś robiący. Masz
nawet spamownik i nie zauważyłam również spamu pod rozdziałami.
5/5
Punkty
dodatkowe
+ za wytrwałość w tworzeniu
historii i jej redagowaniu;
1/4
Podsumowanie
całkowite
Zdobyłaś: 62/89
Ocena: dostateczny
Dziękuję za wyczerpującą ocenę! Cieszę się, że nie jest ona zbyt brutalna, wręcz dała mi natchnienia do dalszego rozwoju i poprawiania moich paskudnych przyzwyczajeń i błędów:)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że od tego momentu moi bohaterowie nabiorą trochę krwi i duszy!
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za ocenę, Tiamat :3
Do usług :) cieszę się, że mogłam pomóc.
UsuńPozdrawiam również cieplutko :3