poniedziałek, 3 marca 2014

[637] http://samirlih.blogspot.com



Wiem, że ocena miała pojawić się wcześniej i w lutym miałam również opublikować ogólnie więcej ocen, ale wymyśliłam sobie kurs i, chociaż próbowałam, nie daję rady pogodzić tego z innymi obowiązkami, nie mówiąc już o całkowitym braku czasu na przyjemności. Kurs ten odbywam jeszcze do połowy marca, wtedy też oceny będą pojawiać się zapewne jak teraz – zasadniczo rzadziej. Natomiast od połowy marca postaram się dać z siebie dużo, dużo więcej.

Ocena zajęła mi też więcej czasu, gdyż blog zawierał większą ilość treści do przeanalizowania.


Adres bloga: Samirlih
Autor bloga: Tiamat Inanna
Oceniająca: Skoiastel


Pierwsze wrażenie
Kiedy pierwszy raz otworzyłam Twojego bloga w mojej przeglądarce, poczułam się tak, jak gdybym wnikała moimi brudnymi butami bardzo głęboko w czyjąś prywatność. Adres jest tajemniczy, kojarzy mi się właśnie ze sferą sacrum, czymś nieodgadnionym, metafizycznym, metaforycznym pod wieloma względami. Łatwo go zapamiętać, jest krótki, przejrzysty, jednoczłonowy. Interesujące, nowe słowo. Byłam bardzo zaciekawiona jego znaczeniem, gdy na belce w czasie wczytywania szaty graficznej wyświetlił mi się napis: Samirlih – opowiadanie ze świata. Ach, więc będzie to opowiadanie! Cudownie! Belka jest takim swoistym, lecz bardzo niecenionym miejscem na blogu. Jeśli piszesz opowiadanie, może warto umieścić tam intrygujące słowa wypowiedziane w pewnym momencie przez głównego bohatera lub sentencję, która zbuduje klimat i wprowadzi czytelnika w stan jeszcze większego zainteresowania. Umieszczanie na belce powtórzenia adresu, który i tak widać ogromnymi, białymi literami na miejscu nagłówka wydaje się być marnotrawstwem potencjału belki.

W aktualnościach czytam, że trwa remont i poprawiane są notki. Powiem szczerze, że odrobinę mnie wystraszyłaś ogólnym wyglądem bloga. Po chwili zastanawiałam się, gdzie jestem. Po prawej stronie mam ramkę składającą się z wielu odnośników, dziwnych dat. Podejrzewam, że to spis treści. U góry dostrzegam na pierwszy rzut oka niewidoczne, gdyż odrobinę ciemne menu. Odwiedzam odpowiednie podstrony, by zapoznać się z tematem i dopiero zaczynam orientować się, o co w tym całym galimatiasie chodzi. Aby nie przytłaczać zewsząd trudną na pierwszy rzut oka treścią, polecam stworzyć osobną podstronę na spis treści i odrobinę rozjaśnić lub bardziej wyróżnić (ale nie poprzez kontrast biel-czerń, gdyż męczy ona wzrok czytelnika) menu. Wtedy wszystko stanie się bardziej przejrzyste, a czytelnik nie będzie zewsząd atakowany nową treścią. Tyle o pierwszym wrażeniu, przejdźmy już może do punktu o szacie graficznej.
7/10


Grafika
Gdy patrzę na Twój blog, przypominają mi się zupełnie inne, które oceniałam kilka miesięcy temu. Wtedy również miałam do czynienia ze sporej wielkości, białym napisem, niedostrzegalnym menu i nieruchomym tłem, na którym znajdowały się chmury czy las. Nieszablonowe, skromne i proste rozwiązania są cenne, ale obydwie z poprzednich prac były formą pamiętnika i to uświadomiło mi, że w przypadku pamiętnika więcej osób stara się zachować własny szablon, unikając tworów szabloniarni. To zaś dało mi do myślenia, że dla opowiadania szata graficzna jest niczym innym, jak doskonałym odzwierciedleniem okładki wirtualnej książki. To zupełnie inna półka niż pamiętnik. Tutaj trzeba poruszyć oczy i serca czytelników, poruszyć ich wyobraźnię, wzbudzić zainteresowanie i skłonić do zapoznania się z całą historią. Widzę gwiazdy – super, jestem na innej planecie, mogę się zrelaksować i zacząć czytać. Dobrze, ale dla mnie to odrobina za mało. Pomysł całości (Samirlih, bohaterowie, barwna treść, podstrony, spis treści i wyjątkowe daty), temat aż się prosi o więcej. O wyrazistą, wbijająca się w pamięć i przyciągającą oko szatę graficzną. Zamysł pisania tej historii i wyobraźnia niektórych wybitnych projektantów mogłyby razem stać się prawdziwym dziełem artystycznym. Obraz planety, który zostaje w pamięci bardziej niż biały napis. Być może to jest Twoja osobista decyzja, gdyż chcesz, aby ten blog był Twój w stu procentach i nie chcesz wykorzystywać pracy innych, i ja to rozumiem. Lecz kiedy patrzę na całość i widzę fenomenalny pomysł, genialną fabułę, widzę w tym potencjał, to mam wrażenie, że tej treści się właśnie taki wybitny szablon należy. Wyjątkowa, niepowtarzalna szata graficzna, by jeszcze bardziej pobudzić uwagę czytelnika. Tutaj wszystko jest estetyczne, nic nie zlewa się w jedno, czcionka czytelna, kolorystyka dobrana poprawnie. A jednak przy takim dobrym tekście, to dla mnie zdecydowanie za mało.
7/10


Treść i poprawność

PROLOG
Masz naprawdę godny podziwu styl pisania, ale już od początku czegoś mi tu brakuje. Być może poczucia spontaniczności, lekkości pióra, które sprawia, że z linijki na linijkę coraz łatwiej wczuć mi się w atmosferę, jaką opisujesz. Zaczęło się ciekawie, ale im bardziej zagłębiam się w treść, tym bardziej wyczuwam, że coś w tej treści skrzypi. Wszystko brzmi dokładnie, bezbłędnie, ale tak coraz bardziej na siłę. Jak gdybyś przesadnie mocno się starała, chciała bardzo dobrze opisać cokolwiek. Jak gdybyś dość często poprawiała jakieś zdanie, tak się czuję. Chociażby w tym przykładzie:
Uciekał przed tamtymi, i choć wiedział, że pozostałe smoki gonią go nie na żarty, to pysk stworzenia był wyszczerzony jakby w grymasie rozbawienia. Od bestii emanowała radość; wyśmiewała tamte smoki, prowokowała je.

Opis poprawny, a wielu osób powinno go wręcz zazdrościć. Ale mam wrażenie, że za bardzo czytelnikom ułatwiasz. Napisz, że ucieka, napisz też, że się śmieje. Pozwól mi oczami wyobraźni zobaczyć to rozbawienie i dojść do tego samej, że to prowokacja. Wszystko starasz się dokładnie wykładać jak kawa na ławę, prosto, aby czytelnik zrozumiał, o co chodzi. Nie musisz starać się tak usilnie, zaznaczać tak dosadnie (jak synonimy radości obok siebie). Niepotrzebnie wsunęłaś tam też to słowo: jakby. Może to czepianie się detali, ale ono właśnie utrudnia czytelnikowi wysunięcie prawidłowych wniosków. Bo wyszczerzony pysk można mieć albo się ciesząc, albo pokazując kły ze złości. Ty informujesz w tym momencie czytelnika, że smok okazał się być pierwszym przypadkiem, prowokacyjnie się uśmiechał. Więc słowo jakby wzbudza tylko wątpliwości, które później sama rozwiewasz już w następnym zdaniu. Niby całość, kilka zdań po sobie, ale jakoś nie trzymają się kupy. Stąd właśnie wniosek, że często tekst był poprawiany i być może w tym wszystkim zgubił gdzieś swój prawdziwy urok. To samo uczucie mam pod koniec rozdziału: Trzy potężne smoczyce odczekały w ciszy (…) po czym popatrzyły po sobie z dziwną mieszanką uczuć. Jak mam sobie wyobrazić dziwną mieszankę? Jakie to były uczucia? Nie wiem, co myślą smoki, czego dotyczy cała sytuacja, skąd kula i przerwany atak. Widziałam starsze notki i progres, jaki wykonałaś jest olbrzymi, ale to wciąż zbyt mało. Pozostawiłaś wiele bramek otwartych, które wzbudzą ciekawość czytelnika i skłonią go do przeczytania kolejnych notek. Ale nie przesadzaj z tymi furtkami, są sprawy, które nakreślić jakoś musisz, bo za nic w świecie nie wyobrażę sobie dziwnej mieszanki uczuć, skoro nie wiem, co smoki mają w głowie, w sercu czy chociażby w duszy lub na twarzy. Nie mam po czym rozpoznać, w jakim są stanie i co oznacza w tym przypadku słowo dziwna. Boję się, że tak samo nijako będziesz opisywać bohaterów.

Zastanawia mnie tylko fakt, że skoro opowiadanie opiera się o coś więcej niż nasza planeta, skoro sięga wyżej, dalej, głębiej w kosmos, może warto pisać nazwę Ziemia wielką literą. Taka jest zasada w przypadku pisania o obiektach astronomicznych, a nie ziemi jako naszej gleby, w znaczeniu potocznym.

Pierwsze stworzenie, posiadało ogromne cielsko pokrytym błyszczącymi łuskami i łeb osadzony na długiej, giętkiej szyi. – po co Ci tam ten przecinek, co? Przecinki stawiamy, gdy ma to jakiś cel, coś (przeważnie dwa czasowniki zdania złożonego) się od czegoś oddziela. Nie trzeba natomiast oddzielać podmiotu. Poza tym: ogromne cielsko pokryte. Właśnie po takich błędach, których jest jeszcze kilka, domyślam się, że tekst przechodził przez wielokrotną edycję.

Opis wyglądu smoków znów poprawny, ale jakże nudny i przewidywalny. Smok lecący wyżej był taki i taki, miał to i to, a ten lecący niżej był taki i taki i miał to i to. A potem był jeszcze trzeci, jeszcze inny. Z jednej strony prosta przeplatanka, z drugiej strony – dużo przymiotników na raz, trzy różne barwy, różne charaktery, a ja już się pogubiłam który jest który… nagle dowiaduję się o szafirowej smoczycy i zastanawiam się, czy szafir to osobny kolor, czy może jakiś odcień użyty zamiast zaimka. Bardzo dużo energii i skupienia trzeba włożyć w przeczytanie Twojego tekstu i zrozumienie każdego zdania. Jest jak opis walki w dobrej powieści sensacyjnej, ale nie każdy lubi sensacje. Ja osobiście jestem zauroczona opisem ataków smoczyc, jednak pochłonął mi bardzo dużo czasu, gdyż każde zdanie trzeba trzykrotnie przemyśleć i analizować za pomocą wyobraźni, by zobaczyć dokładnie, co opisujesz. Nie jest to styl lekki, przyjemny i przeczytanie rozdziału zajmuje zdecydowanie więcej czasu, ale być może to sprawia, że opowiadanie staje się bardziej wartościowe, skoro zmusza nas-czyteników do myślenia. I to jest największy plus – nic nie jest tu banalne, mamy ciekawe miejsce akcji i bohaterów już w samym prologu. Mamy starcie ogromnych bestii – już po kilku linijkach. To dopiero prolog, a już tyle się wydarzyło, a już tyle kart odsłoniłaś. Pokazałaś swój opis walki, opis bohaterów, miałaś wielkie pole do popisu jako autor. Podołałaś, ale moim zdaniem nie w stu procentach. Opis walki – za długi. Zbyt męczący. Akcję opisuje się krótko, pojedynczymi zdaniami, by czytelnikowi przyspieszył puls. Mi nie przyspieszył, ale czułam emocje. Przeżywałam spotkanie smoczyc i zastanawiałam się, jak może zakończyć się takie starcie. Jest to właściwa reakcja, ale po przeczytaniu całego rozdziału nie pomyślałam: Łał! Nie mogę się doczekać kolejnej notki! – pomyślałam jedynie, że pomysł ciekawy i dobrze wykorzystany, ale jednak nie w pełni.


ROZDZIAŁ 1
Kiedy opisujesz bohatera lub sytuację, lubisz nadużywać słowa być. Widać, że nad tym pracujesz, ale są momenty, kiedy zapętlasz się i zapominasz o synonimach.
Szeroki Seeth nie robił już na nim wrażenia, natomiast ten był młodszy, jego włosy były lśniąco-czarne nie siwe, a oczy błyszczały jak węgielki, wzbudzając dość mieszane uczucia. Na dodatek ubrany był w charakterystyczny, szafirowy mundur ze srebrymi oznaczeniami i guzikami. Wojskowy.

Bardzo lubisz też takie proste, codzienne wyrażenia - bardzo ogólnikowe, przez co utrudniają dokładniejsze wyobrażenie sobie danej sytuacji. Na przykład:
Flavintr na samą myśl o tym, że mógłby być ukarany prychał z dumą, lecz w głębi serca obawiał się najgorszego. Była to chyba najgorsza mieszanka uczuć jaka mogła mu towarzyszyć w sercu Świata Wody – Mvurze.(...)Skłonił się sztywno, oczekując najgorszego. Przez te kilka dekad wiedział, że po Wodnych należy spodziewać się najgorszego.

lub:
Głowa opadła mu na ramię, zasnął lekkim snem.(...)Otworzył oczy rozglądając się w lekkim zagubieniu. – postaw przecinek przed imiesłowem (rozglądając się).

Przez takie niewinne wpadki to opowiadanie brzmi bardzo sztywno. Nie chwalisz się ogromnym zasobem słów, wręcz przeciwnie – czasem skąpisz synonimów. Czuję w tym ciągłą naukę i łapanie doświadczenia, gdyż z każdą kolejną notką sztuka pisania idzie Ci coraz lepiej, a już w ogóle widać to, patrząc na starą wersję tego rozdziału. Naprawdę, pod względem pracowitości jesteś diamentem, który wciąż szlifuje swoje umiejętności. Za to Cię podziwiam. I również za pomysłowość, gdyż jeśli chodzi o potencjał fabularny, wielowątkowość – trzeba zaklaskać, gdyż napisałaś coś wyjątkowego i nieprzewidywalnego. Myślałam, że nietypowe imiona bohaterów czy dziwne nazwy krajów będą wbijały mi się w pamięć długo i tak naprawdę nigdy się do nich nie przyzwyczaję. Wzięłam to pod uwagę, gdyż bardzo jest ich dużo na sam początek i trudno się z nimi oswoić. Na dobrą sprawę wszystko zapamiętałam, aczkolwiek nie mogę przyswoić nazwy Flavintr i zawsze ją przekręcam, gdzieś w środek wrzucając literkę a. Moja podświadomość nie przyjmuje końcówki ntr jako możliwej do przeczytania, a co za tym idzie – niezbyt przyjemnej. A jest to imię głównego bohatera, więc nieciekawa sytuacja. Może warto było nadać mu jakieś chwytliwe imię, które wpadałoby w ucho. Mogłoby być równie fikuśne, ale złożone z liter bardziej do siebie dopasowanych pod względem wymowy. Z drugiej strony, gdyby bohater był charakterystyczny, na pewno i z takim imieniem mogłabym się zżyć. Natomiast bohater jest średni na jeża, ale o tym niżej.

Wracając do fabuły, ten rozdział nie wciągnął mnie przesadnie, gdyż kompletnie nie potrafiłam odnaleźć się w nowym miejscu i czasie. Prolog ze smoczycami poruszył moją wyobraźnię i bardzo chciałam się znaleźć na jakimś międzygalaktycznym uboczu lub w enochiańskiej dolinie, czy nawet grocie szatana, do tego właśnie przygotował mnie prolog, wprawił mnie w taką atmosferę i oczekiwałam jej rozwinięcia. Tymczasem jakiś leśny elf z błonami między paluchami zwiedza podmorskie krainy. Chyba nie do końca wystarczające są te opisy. To dla mnie wciąż za mało, by wczuć się od nowa w zupełnie nowy klimat. Opisz mi dokładniej miejsce, krajobraz, architekturę… tło. Tłum innych istot lub ich brak… naszkicuj mojej wyobraźni mimikę, gesty. Opisz czas i jako ciekawostkę fakt, od jakiego wydarzenia ruszył z miejsca. Niby opisałaś, że miasto otacza aura czarnych budynków, ale zdanie później zabudowania miały już barwy jaskrawe. Trochę gubisz się we własnych zeznaniach, próbując nadać polotu i finezji opisom, które wychodzą absurdalnie i myląco. Nie mam pojęcia, co to jest kuratorius. Nie znalazłam odnośnika, wytłumaczenia niżej, w podstronach nie ma też żadnego słowniczka. I co? Mam tak tkwić w mojej niewiedzy do samego końca opowiadania? Jeżeli wprowadzasz jakiegoś bohatera i przedstawiasz, czym się zajmuje owa postać, to musisz tłumaczyć niezrozumiałe pojęcia. Co innego nie mówić wszystkiego od razu, by nie zdradzać tajemnic odnośnie fabuły, a co innego rzucać półsłówkami na temat bohaterów.

Źle zapisujesz dialogi i ktoś na innej ocenialni już zwracał Ci uwagę, wskazując poprawny zapis. Nie wiem, czy powtórzenie się w tej kwestii odniesie w końcu jakieś rezultaty, ale warto spróbować i wytłumaczyć raz jeszcze, na czym polega ten błąd. Przykładowo, u Ciebie dialog wygląda tak:
- Proszę usiąść. - Mruknęła znudzona Mvurynka obsługująca odpływ.

Zapamiętaj teraz, że komentarz zapisywany po wypowiedzi bohatera, który dotyczy bezpośrednio mówienia (powiedział, odpowiedział, odrzekł, mruknął, warknął, sarknął etc.) zapisywany jest małą literą. W takich przypadkach kropkę dajemy dopiero po komentarzu określającym wypowiedź, więc kropka w wypowiedzi bohatera jest zbędna.

Im dalej w las, tym mniej chce mi się iść przez te opowiadanie. Zaraz drugi rozdział, a ja wciąż nie mam pojęcia, co tutaj robię i w czym uczestniczę. Wszystko jest jakieś takie… różne. Niby poukładane, ale jest tego tak wiele, że nie wiadomo, na czym oko zawiesić.

- Wiem, że już się nie zobaczymy. To nie twoja wina, nie myśl o tym. Wiedzieliśmy na co się piszemy. – to brzmi tak, jak gdyby kiedyś wiedzieli, teraz nie wiedzą, a wciąż się na to piszą. Spróbuj poskromić różnicę czasów: wiemy, na co się piszemy. Wiedzieliśmy, na co się pisaliśmy. Ewentualnie: wiemy, na co się pisaliśmy (założyć można, że wiedzieli i wiedzą nadal. No bo co? Zapomnieli? Bez sensu.)

Twojemu opowiadaniu przydałaby się porządna beta. Już pomijając powtórzenia ukazujące się raz na jakiś czas. Nieprzesadnie często, ale jednak wciąż widać miejsca, których nie poprawiłaś. Wiem, wiedzieliśmy… różne odmiany, ale wyraz ciągle ten sam. Ja wiem, że gdy ludzie mówią, też się powtarzają, ale bez przesady. Nie rób bez powodu ze swoich bohaterów troglodytów.

Przeczytał kuratorius trzymając zielony pergamin na wysokości oczu. – trzymając to imiesłów (zakończony na –ąc), więc oddziela się go od czasownika przecinkiem. Czasownikiem jest przeczytał, więc przecinek powinien znaleźć się przed imiesłowem.
Mam gdzieś jak to brzmi. – tutaj również: dwa czasowniki i brak przecinka. Postaw go przed jak.

Tą małą karawanę prowadził mundurowy(...) – mała karawana – ta karawana – (ta określa karawanę jako rzeczownik, nie małą jako określenie rzeczownika!). Poprawnie napiszesz więc: małą karawanę. Natomiast użyjesz tylko w przypadku, gdy powiesz: z tą małą karawaną.

Kolejne rozdziały tej historii są przed betowaniem, widać to po dacie publikacji i innej czcionce oraz większym bałaganie w składni. Również po długości, bo – nie oszukujmy się – rozdział drugi póki co wcale nie wygląda zachęcająco, po jego długości można by pomyśleć, że przypadkowo zamienił się miejscem z prologiem.

Nagle las się urwał, mgła się rozeszła i Flavintr stanął przed Nią. Była błękitnooka, zimna.
Na pierwszy rzut oka zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie ta mgła miała niebieskie oczy... tylko jak, dlaczego i po co. Gdyby ktoś czytał Twoje opowiadanie na głos, właśnie tak zrozumiałby ten tekst słuchacz. Poza tym skąd Flavintr wiedział, że była zimna? Chłód bił od niej na pewniaka albo może widać już było, że trup? Bo to, że błękitnooka, to rozumiem. Ale żeby od razu wysuwać wnioski, że zimna? Pisanie zaimka wielką literą na pewno ukazuje nam, że ONA jest ważna. Ale uwierz mi, że lepiej byłoby, gdyby autor mógł sam odkryć, że to jedna z kluczowych postaci. Po dłuższej chwili czytanie któryś raz z kolei tego samego zaimka, jeszcze wielką literą, irytuje. Może nie byłby tak dokuczliwy, gdyby występował rzadziej (używaj synonimów) lub nie był zwykłym zaimkiem, ale jakimś… tajemniczym kodem? Szeregiem cyfr? Kolejnym nietypowym pseudonimem? To zależy wszystko od tego, kim jest Ona.

Bardzo trudno utożsamić mi się w jakiś sposób z bohaterami. Dwa rozdziały i prolog – smoczyce, kilka innych postaci i Flavintr. Mężczyzna, pięćdziesięciodziewięcioletni elf, Więzień z Ziemi. Nie wiem, co to znaczy. W sensie, że uciekinier. Często poruszasz jakąś kwestię, ale nie wyjaśniasz jej. Ja wiem, że to Twój tekst, Ty go masz w głowie i znasz odpowiedzi na wszystkie pytania, ale jedyne, co mamy my-czytelnicy, to ten kawałek bloga, kawałek historii i nie mamy nawet z czego się domyślać. Nie mam pojęcia, co ten elf ma w głowie. Zachowuje się trochę nieprzewidywalnie, gdyż nie wiadomo, co myśli, trochę jak Jack Sparrow. Tylko że inaczej się ogląda na ekranach przedstawionego pirata z przeszłością, a inaczej się czyta o kiepsko opisanym bohaterze. Nijak nie da się go sobie wyobrazić, bo opis stroju to zdecydowanie za mało. To smutne, bo główny bohater – ktoś bez charakteru o trudnym imieniu – w tym opowiadaniu dla mnie jest na dzień dzisiejszy obojętny. A do bohaterów obojętnych rzadko kto wraca, rzadko kto o nich pamięta. 

Dobrze, że posiadasz Geografię, to mnie trochę ratuje, ale jak na wstęp to i tak wszystkiego nowego za dużo. Po prologu spodziewałam się bardziej osobnej planety w galaktyce, a nie wodnego świata i powrotu Elfa na Ziemię. Bez sensu byłoby chyba wypisywać tu niedoskonałości wszystkich rozdziałów przed betowaniem, skoro zajęłoby to mi mnóstwo czasu, mnóstwo miejsca, a zawsze mogę do nich wrócić po becie. Doradzam, by najpierw wedle swojego zamysłu poprawić wszystkie rozdziały, by miały już taki sam styl, a potem zgłaszać się do ocenialni. Zmiana stylu w środku na gorszy nie sprzyja ocenianiu ani wystawionej nocie, a wprowadzanie ogólnych zmian jest na pewno kłopotliwe dla oceniających. Na szczęście nie na tym kończy się moje buszowanie po blogu. Przejrzę jeszcze fabułę innych fragmentów, które posiadają inne daty. One również nie są betowane, ale odbiegają nieco fabularnie od tego, co zaczęłam czytać. Chcę sprawdzić Twoją elastyczność i umiejętność skakania w czasie.

Kepone
W ogóle nie przeszkadza Ci to, że w jakiś sposób odbiłaś od głównego wątku. Potrafisz stworzyć w tym samym czasie jakąś alternatywę dla pierwszej linii historii i napisałaś tę historię prawie na medal. Już na samym początku dostrzegam kilka powtórzeń i braki przecinków przed imiesłowami, ale, szczerze powiedziawszy czytając ten tekst, miałam nieodparte wrażenie, że jestem na stronie ze strasznymi historiami, które opowiada się przy ognisku. Było to dość treściwe, z wyznaczonymi przez użycie słowa nagle punktami kulminacyjnymi (które są swoistą cechą charakterystyczną dla takich ogniskowych historii, gdy ktoś głośniejszym tonem mówi Nagle…!). Było to miłe i fajne, i miałam dreszczyk emocji. Czułam dużo większą lekkość w takich kawałkach, dużo większą swobodę manewrowania słowem, jakby cię nic nie blokowało, żadne zasady, żadne poprawności. Służą Ci krótkie partówki, być może tak pisane, oczywiście odpowiednio rozwinięte, ale w takim tajemnym stylu, który gdzieś Ci w poprawce umknął. Zakończenie urokliwe, spuentowane, zaskakujące. Nie przewidziałam go, nie nudziłam się. Czytałam z zainteresowaniem. Dobry kawał tekstu. Jak przypowieść biblijna, choć tematycznie kompletnie niezwiązana. Ale mnie pochwyciła razem z prologiem bardziej niż elf w Świecie Wody.

Co ciekawe, Nail 1 i Nail 2 pochwyciły mnie równie mocno. Jak gdyby narrator opowiadał mroczną historię wnukom przy kominku. Fakt, że na dobrą sprawę akurat w Nail 1 widać tak banalne byki, które poprawiłby słownik w pierwszym lepszym edytorze tekstów. Gubisz litery w środku wyrazów. Trzeba jednak przyznać, że są to właśnie teksty przed poprawą i nie chciałabym, aby miało to większe znaczenie przy ostatecznej ocenie bloga. Gdyż nie o to tu chodzi, by nie doceniać starań, skoro różnica między tym, co zostało już zbetowane, a tym, co jeszcze czeka na poprawki -  jest kolosalna. I to wciąż idzie w coraz lepszym kierunku.

Treść: 30/40
Muszę odjąć za sztywnego bohatera, niekonsekwencję w opisach (pisanie raz tak, a raz tak), błędny zapis dialogów i brak rozwinięć językowych, posługiwanie się codziennym, przeciętnym słownictwem, bardzo ogólnikowym i powtarzanie go.

Poprawność: 12/20
Nie mogę dać więcej, gdyż na stronie znajdują się jeszcze niepoprawione teksty. Jednak w tekście, na którym się bardziej skupiłam i jaki został już poprawiony – błędów było niewiele i wszystkie potknięcia wypisałam. Stąd punktów więcej niż połowa, choć nie oceniałam wszystkich niepoprawionych rozdziałów.
Razem: 42/60


Ramki
Uwielbiam zawartość Twoich podstron. Jest konkretna, posiadasz odpowiedni słowniczek, kilka słów o sobie, opis bloga, bohaterowie – trochę krótko, ale jest ich tak dużo... wydaje mi się, że postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo trudną do przeskoczenia, ale wierzę w Ciebie, iż w miarę upływu czasu i nabywania doświadczenia, żaden z tych bohaterów nie będzie już taki ograniczony i pusty. Słabo opisany, bez emocji czy myśli. Jak maszyna, po prostu coś robiący. Masz nawet spamownik i nie zauważyłam również spamu pod rozdziałami.
5/5


Punkty dodatkowe
+ za wytrwałość w tworzeniu historii i jej redagowaniu;
1/4


Podsumowanie całkowite
Zdobyłaś: 62/89
Ocena: dostateczny


2 komentarze:

  1. Dziękuję za wyczerpującą ocenę! Cieszę się, że nie jest ona zbyt brutalna, wręcz dała mi natchnienia do dalszego rozwoju i poprawiania moich paskudnych przyzwyczajeń i błędów:)
    Mam nadzieję, że od tego momentu moi bohaterowie nabiorą trochę krwi i duszy!
    Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za ocenę, Tiamat :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do usług :) cieszę się, że mogłam pomóc.
      Pozdrawiam również cieplutko :3

      Usuń