piątek, 4 kwietnia 2014

[652] http://red-descent.blogspot.com/



Adres bloga: Red Descent
Autor bloga: graham coxon
Oceniający: Skoiastel


Pierwsze wrażenie
Adres świetny, poprawnie oddzielone myślnikiem dwa człony. W podstronie o blogu mogłabyś przytoczyć, dlaczego adres jest właśnie taki, a nie inny - jednak nie jest to żaden wymóg. Jeżeli tytuł dotyczy treści lub ma znaczenie, które "wypłynie" z czasem w fabule, nie należy spoilerować, jednak dodać, iż jego sens ma głębsze przesłanie, które w przyszłości czytelnik odnajdzie w tekście, gdyż taka informacja może jeszcze bardziej zaintrygować gości.

Jak podpowiedziało mi Google, napis na belce jest cytatem Stephena Kinga, więc dobrze byłoby umieścić gdzieś ten przypis. Niekoniecznie na samej belce, ale chociażby w podstronie o blogu.

Szablon jest estetyczny, świetnie się prezentuje i moim zdaniem prawie nie potrzeba mu niczego więcej. Ma swój urok, jest charakterystyczny i to w zupełności wystarcza. Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, sprawia, że mamy ochotę zostać na blogu dłużej lub opuścić go najszybciej, jak to tylko możliwe. Mnie natomiast oczarowałaś. Nie tylko samym pomysłem, ale również wszędobylską estetyką i elegancją oraz ogólnym wyglądem. Twój blog przyciąga innowacyjnością, a nietuzinkowość od razu daje do zrozumienia, że treść jest najważniejsza i nie potrzebujesz błyskotek czy chwytliwie rozwijających się menu, by zainteresować. Widziałam jednak poprzedni szablon i podobał mi się bardziej, ale przeszedł on już do przeszłości, więc teraz muszę napisać coś o tym aktualnym, który wcale nie prezentuje się gorzej, moim zdaniem nie tworzy jednak tak swoistego klimatu, który czułam, gdy patrzyłam na poprzednią szatę graficzną.
9/10


Szata graficzna
O niej opowiedziałam już wcześniej, ale należy dodać, że każdy element graficzny tworzy na twoim blogu jedną, spójną całość. Tła nie gryzą się, czcionka nie jest idealnie biała, przez co nie razi w oczy na ciemniejszej teksturze. Obrazek robi wrażenie, ale zastanawiam się, czy pasuje do treści. Blog wygląda teraz bardziej na pamiętnik niż opowiadanie.

Zmieniłabym też odcień czcionki w menu, gdyż jest identyczna jak czcionka w postach. można ją rozjaśnić lub delikatnie przyciemnić, aby różnica była minimalna, a jednak widoczna. Ramka z głównymi notkami jest na tyle szeroka, by czytanie nie było uciążliwe.

Być może mogłabyś urozmaicić nieco wystrój, na przykład swoimi pracami. Przecież wielu pisarzy blogowych dodaje chociażby szkice bohaterów, pokazując ich nie tylko poprzez opis literacki zawarty w rozdziałach. Każdy dodatek i nowość na blogu sprawiają, że intryguje on i ciekawi jeszcze bardziej, więc nawet element efektu w menu jest ważny i przyjemny dla oka. Nie zauważyłam na Twoim blogu żadnego bannera, który dawałby innym czytelnikom możliwość rozsławienia Twojej twórczości na ich stronach. Pamiętaj, że same linki nie przyciągają wzroku tak bardzo, a pomysł Twojej pracy jest na tyle ciekawy, że pewnie zyskałaś już wielu zwolenników, którzy chcieliby wkleić na swoje strony interesujący banner. Więcej zastrzeżeń nie posiadam.
9/10


Treść

Gdzieś w komentarzach znalazłam informację, że bohaterowie, o których piszesz, znani są z innych opowiadań. W tej ocenie okaże się, czy potrafisz opisać bohaterów po swojemu, a nie na podstawie jakichś kanonów. Ludzie, którzy znają bohaterów, jacy występują w fabule, czasem zapominają o odpowiednich opisach, idąc chociażby za myślą: bo wszyscy wiedzą, jak on/ona wygląda. Osobiście nigdy nie przepadałam przesadnie za Potterem i tą tematyką. Widziałam filmy, miałam w ręce kilka książek, ale nie przywiązuję do tej historii większej wagi, nie znam więc też wszystkich bohaterów, a tym bardziej tych z grupowców, których nigdy na oczy nie widziałam, jedynego bohatera, którego kojarzę jest Draco, ale jego postać pojawia się może dwa razy. Cieszę się, że czytam o czymś nowym. Ocena ta więc jest zbiorem myśli i wniosków, które wysunęłam tylko i wyłącznie patrząc na Twoje opowiadanie. Bez uprzedzeń, bez czytania o pierwowzorach. Zupełnie świeży punkt widzenia. Mam nadzieję, że Ci się spodoba.

Jestem oczarowana lekkością, z jaką wprowadziłaś czytelników w sam początek Twojej historii. Barwne opisy, dzięki którym najmniejszy detal z łatwością można sobie wyobrazić. Nakreśliłaś wszystko dokładnie, chociaż nie czuję w tym wysiłku czy najmniejszej nudy. Nie lejesz też wody, prolog mimo wszystko pozostaje konkretny, wrzucając mnie w daną scenę, która nie brzmi wcale jak typowe prologi, w jakich od razu dzieje się albo za dużo na raz i czytelnik kompletnie nie wie, co ma myśleć, albo w drugą stronę – tak naprawdę nie dzieje się nic, w ogóle nie zachęcając mnie do dalszego czytania. Nic z tych rzeczy! Wygląda to tak, jak gdybyś od początku do końca miała gotowy plan na całość i po kolei spełniała każdy kolejny punkt owego planu. Po bezbłędności widać, że przeszłaś przez betę lub po prostu nabrałaś ogromnego doświadczenia jako twórca literacki i sama nie pozwoliłaś, by jakakolwiek pomyłka gdzieś się zabłąkała. Mimo to nie czuć, że blog jest poprawiany, ale nie zrozum mnie źle. Już tłumaczę, o co mi chodzi. Przeważnie wielokrotnie przerabiane zdania w efekcie końcowym tracą swoistą cechę przypasowania do innych zdań, nagle przestając być jedną całością, na dodatek gdzieś gubiąc po drodze poprawek swój początkowy urok. Tutaj jest zupełnie odwrotnie. Każde kolejne zdanie ukazuje nam, jak bardzo dobrze piszesz. Trudno mieć do czegokolwiek zastrzeżenia. Namalowałaś słowem genialny obraz. Nie skupiłaś się na bohaterach czy tle, nie skupiłaś się na wszystkim, ale to dobrze, bo w prologu nie odsłania się wszystkich kart od razu. Jestem pod dużym wrażeniem.

Czytam właśnie rozdział pierwszy. Kiedy patrzę na Twoje opowiadanie, w ogóle zapominam, że siedzę przed komputerem. Świetnie się bawię i mimo że nie przepadałam nigdy za ff potterowskimi, piszesz tak starannie i efektownie, iż wydaje mi się, że trzymam książkę w ręku i puszczam delikatnie wodze wyobraźni. Na dodatek nie czuję tu wkładu Pani Rowling, co świadczy o tym, że sama pracujesz na swój sukces. Poza tłem przedstawionego świata i nazwiskiem Malfoya, tak naprawdę mam wrażenie, że tworzysz osobną historię, dopracowaną w najmniejszych detalach, pozapinaną na ostatnie guziki. Dodatkowo opisy – mistrzostwo świata. Aby wybrać jeden ulubiony cytat, musiałabym wkleić połowię rozdziału pierwszego. Długie, złożone zdania to twoja domena, pamiętaj o tym. Wiadomo, że nie zawsze są dobrym pomysłem, bo gdy opisuje się akcję, dużo lepiej korzystać z krótkich, pojedynczych, których czytanie podnosi poziom adrenaliny i przyspiesza rytm pracy serca. Ale do tej pory nie było u Ciebie takiej akcji, więc długie zdania – skoro potrafisz pisać je poprawnie – są bardzo cennym elementem.

Ale Twoje opowiadanie to nie tylko dobra zabawa, lecz również kunszt. Nie marnuję tu czasu, bo czyta mi się bardzo przyjemnie. Opisy wypełnione są po brzegi malowniczymi epitetami, czasem dostrzegam jakąś przenośnię, czasem porównanie. Wykorzystujesz całą paletę środków stylistycznych, w usta bohaterów wkładasz słowa idealnie do nich dopasowane, a to znaczy, że dzieciaki mówią jak dzieciaki, rodzice - jak to rodzice. Na dodatek to jest dopiero pierwszy rozdział, a ja poznałam wielu dopracowanych bohaterów, ale nie pogubiłam się w nich, rozróżniam ich od siebie, zapamiętałam ich imiona (Imogen bardzo mi się podoba, świetne imię, o dziwo, żeńskie!) i z łatwością mogę ich sobie wyobrazić dzięki opisanym zwyczajom, zainteresowaniom, charakterystycznej dla każdego z osobna gestykulacji i żywiołowości.  

Nie poupychałaś informacji za dużo oraz nie zrobiłaś tego sztampowo. Chodzi mi o fakt, że niektórzy twórcy, opisując postać, już na wstępie przykładowo przed pięć zdań z rzędu wymieniają, w co ubrany jest bohater i jakiego koloru są to ubrania. Tutaj tego nie ma, zamieszałaś treścią tak, że niczego nie da się przewidzieć. To świadczy o Twojej dojrzałości literackiej. Jestem w niezłym szoku, bo do tej pory pod względem samej treści – nie mam się do czego przyczepić. Nie jestem też osobą, która szuka na siłę, a jednak rzadko zdarzają się tak dopracowane projekty. Jest czego zazdrościć.

W drugim rozdziale jeszcze bardziej upewniłam się, że nie polegniesz przy charakteryzowaniu trzech, tak bardzo skrajnych osobowości. Jeżeli oczywiście chciałaś osiągnąć efekt tak ekstremalnej trójki przyjaciół, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że rozwiniesz ich historie poprawnie, zgodnie ze swoim zamiarem. Przewiduję wspaniałe opowiadanie z cudownym zakończeniem, przy którym będę mieć ciarki na całym ciele. Choć wszystko zależy o tego, jak dalej poprowadzisz charaktery postaci i linię fabularną, jestem Ciebie pewna i spokojna, i nie boję się o przyszłość Twojego bloga. Ktoś napisałby po prostu: Dwight odkurzał pokój, nucąc pod nosem utwór Modern Talking. Ale Ty poświęciłaś temu fragmentowi cały akapit, wywołując na mojej twarzy kolejną serię uśmiechów, a każdy następny jest coraz szerszy od swojego poprzednika. Skupiasz się na detalach, przybliżając mi jeszcze bardziej charakter bohaterów. Nie sztuka robić tak przy wartkiej akcji, która pcha do przodu główny wątek, Ty jednak jesteś już na dużo wyższym szczeblu doświadczenia i wiesz, jak pisać ogólnie, by oczarować i zatrzymać przy sobie czytelnika. Dla Ciebie opowiadanie to nie zlepek poszczególnych wydarzeń osadzonych w jakimś tle. Dla Ciebie każde zdanie ma swój cel, każde zachowanie bohatera ma wywołać pewne odczucia u czytelnika. Najdrobniejsze szczegóły mają wpływ i swoje miejsce. Czego chcieć więcej?

kto zawsze czuje się jak trzecie koło u wozu – przysłowiowy wóz ma pięć kół. Warto więc zmienić słowo wóz w tym przypadku chociażby na rower czy inny, dwukołowy środek transportu. Przy okazji, Dwight przypomina mi Melmana z Madagaskaru. Takie ciepłe skojarzenie. Rozproszkowało mnie też porównanie do kompletnie nieasertywnej ameby. Jesteś mistrzem w swoim fachu, więc dlaczego tak mało odwiedzin widnieje na Twoim blogu? To jest grubo niesprawiedliwe. Tym bardziej, że Twoją pracę czyta się jak naprawdę świetną powieść – w rozdziale trzecim znów nie dostrzegłam żadnego błędu, nawet przecinki są na swoim miejscu. Jest płynny, a u czytelnika po przeczytaniu następuje szybkość dedukcji, włącza się myślenie. Jak wcześniej pisałam, przez kilka chwil jestem zupełnie gdzieś indziej, w innym świecie, zatapiam się w nim i nie chcę wrócić do swojego pokoju.

Dopiero teraz zaczęłam dostrzegać, że sielankowy początek tak naprawdę od samego wstępu delikatnie obrazował nam nadchodzącą akcję. Do tej pory nie zwróciłam większej uwagi na przestrogi Gabriela, ot – przesadnie martwiący się rodzic. Czytałam wcześniejsze rozdziały, ale nie dostrzegałam w tym spisku aż do teraz. Nie da się przewidywać na Twoim blogu i to jest super! Idealnie zobrazowałaś całą sytuację, teraz dopiero zdałam sobie sprawę, że to wszystko była cisza przed burzą, która właśnie się rozpoczęła. Od rozdziału trzeciego akcja przyspieszyła, ale tylko odrobinę. Kiedy David wspina się szczebel po szczebelku po drabinie tajemnic swoich rodziców, czytelnik zaczyna otwierać oczy i krzyczeć: Jak to możliwe, że o przegapiłem, że nie wziąłem tego pod uwagę! - bo gdy kończysz rozdział – nie ma szans, by domyśleć się treści następnego. A urywasz w najciekawszym momencie. To typowy zabieg, który sprawia, że fani wracają, nie mogąc zapomnieć o fabule, nie śpią po nocach, zastanawiając się, co może być dalej.

Jak Ty to robisz? Zdradź mi swoją tajemnicę, że nawaliłaś bohaterów co niemiara, a każdy jest na tyle charakterystyczny, swoisty, cudownie opisany, że nie ma szans, by kogoś ze sobą pomylić. Może na początku rozdziału czwartego od samego początku czuję się trochę zagubiona, dopóki David nie wraca wspomnieniami do tematu myślodsiewni matki, ale potem zastanawiam się nad wszystkim i wyciągam wnioski. Przecież i tak wszystko wyjdzie w praniu, z czasem, więc nie ma się czym przejmować.

Jedynie Dwight, którego od początku bardzo lubiłam, nagle stał się dla mnie lekko przesycony. Można mieć swoją cechę charakterystyczną, która sprawia, iż bohater staje się jedynym w swoim rodzaju, ale złożone postacie są jeszcze bardziej ciekawsze od takich na jedno kopyto. A Dwight ma właśnie takie jedno kopytko, którym jest sprzątanie. Rozumiem, że raz na jakiś czas mógłby być upierdliwą sprzątaczką, ale on jest taki wiecznie, a to zaczyna irytować. Naprawdę nie ma innego zajęcia, hobby, czegoś, co sprawia mu przyjemność? Trochę jak zbyt często powtarzany dowcip – po prostu przestaje nas śmieszyć. Gdyby akapit o jego pedantyzmie nie pojawiał się co chwilę, ludzie z utęsknieniem oczekiwaliby, kiedy znowu coś mu się nie spodoba i uśmiechaliby się za każdym razem. A tak, Dwightie niczym już nas nie zaskakuje, staje się monotonny, a co za tym idzie – coraz nudniejszy.

Drażniące mogą być niedopowiedzenia, kiedy nagle pojawia się ktoś (jak Imogen), ale w sumie nie bardzo wiadomo po co, a w następnym rozdziale już nie ma o niej ani słowa. Niby z zakupami, ale… dlaczego do nich, a nie do swojego domu?

Zastanawiam się, że skoro tempo jest dość wolne (aczkolwiek przyjemne – nawet opis parzenia herbaty zajmuje kilka zdań), to ile rozdziałów będzie mieć Twoja praca? Wychodzi na to, że bardzo dużo. W piątym rozdziale, a także we wszystkich innych (mimo wolnego tempa) nie ma momentu nudy, nawet, gdy bohater patrzy w okno w czasie odpoczynku. Dajesz chwilę wytchnienia czytelnikom, ale wciąż nie przerywasz akcji, bo w innym miejscu, inny bohater daje o sobie znać. Skaczesz między nimi, coraz bardziej poruszając i zmuszając do dedukcji. Z niewieloma fanfikami potterowskimi miałam do czynienia, ale Twój styl jest niepowtarzalny, a notki, choć niezwykle obszerne, wcale nie męczą. Człowiek czyta je jednym tchem i czeka na dalsze losy tak naprawdę wszystkich bohaterów z osobna. Całe opowiadanie, choć składające się z rozdziałów, jest spójne i tylko tak może być postrzegane.


Niedziele przeznaczone były dla Dwighta, bo mógł wysprzątać cały dom pod nieobecność Davida i Scorpiusa, którzy jadali wtedy obiad u McMillanów. David nigdy nie myślał o tym, dlaczego nie chodzą do Malfoyów, ale jeździli do Haslemere z przyzwyczajenia i nikt, prócz Veny, rzecz jasna, nie protestował, bo była to już swego rodzaju tradycja, nawet za czasów szkolnych Scorp zjawiał się u nich co weekend. – pamiętam podobne zdanie w którymś z poprzednich rozdziałów. Dobrze pamiętam, a to oznacza, że praktycznie nie musisz po raz kolejny zaznaczać, iż w niedziele Dwight sprząta, a reszta stołuje się u McMillanów. Wystarczyło napisać, iż nadeszła niedziela i tym razem David zaprosił również Dwighta na obiad do rodziców.


Rozdział szósty nie przypadł mi przesadnie do gustu, ale to nie znaczy, że był słaby czy zły. Po prostu początek ciągnął mi się jak flaki z olejem. Czekam na jakieś niesamowite bum! od dłuższego czasu, a tutaj na początku stagnacja. W środku dużo żalu i współczucia. Pod koniec dopiero coś się zaczęło dziać i… koniec rozdziału. Mam podobne obiekcje, jak osoba, która skomentowała Twój wpis, a mianowicie coraz mniej skupiasz się na Davidzie. Porównując go z Dwightem czy Scorpiusem, ma najuboższą szatę i taki jakiś najmniej konkretnie określony charakter. Być może rozwinie się to wraz z rozwinięciem fabuły, ale nagle przestałam czuć, że to właśnie on jest głównym bohaterem.

Natomiast rozdział siódmy zaczarował mnie ponownie, a pod jego koniec miałam minę zranionego psa, bo nie ma więcej i trzeba czekać, aż opublikujesz kolejną notkę. Mam nadzieję, że nastąpi to szybko. Do rozdziału siódmego nie mam żadnych zastrzeżeń – cud, miód i orzeszki. Zastanawiam się, czy to ja jestem tak zaczytana, że nie dostrzegłam tutaj niczego, co wzbudziłoby we mnie najmniejszą wątpliwość, czy też Twój blog – w tym właśnie cudowny siódmy - jest tak perfekcyjny. Cóż, chyba i jedno, i drugie. Jestem zafascynowana całą historią, zauroczona Twoim stylem pisania. W dodatku błędów nie ma prawie wcale, a trafić na takie blogi bardzo rzadko mi się zdarza, a szczególnie straciłam nadzieję po wystawieniu ostatnio niedostatecznej noty. Gratuluję więc i zapewniam, że będę czytać do końca! Red Descent trafia dziś do Indeksu Blogów Rekomendowanych przeze mnie. Możesz właśnie w tym miejscu informować mnie o nowościach, gdybym w natłoku zajęć zapomniała zajrzeć do kolejnych rozdziałów.



PODSUMOWANIE TREŚCI
Teoretycznie nie masz żadnych problemów. Przeczytałam wszystkie notki i jestem pod wielkim wrażeniem. Posiadasz bogaty zasób słów. Zdania kleisz tak, że kiedy kończy się rozdział, od razu chce się sięgnąć po więcej. Praktycznie nie dostrzegam żadnych powtórzeń, widać, że czytasz wiele książek, masz niesamowity styl i reprezentujesz wysoki poziom. Znalazłam tu wszystko, czego potrzeba, by pisać. Nie tylko talent i bogactwo językowe. Przede wszystkim dojrzałość. Estetykę tekstu. Pomysł na fabułę i przedstawienie jej.

W czasie czytania współczułam Dwightowi, złościłam się na Malfoya, niedowierzałam, jak łatwo można wyobrazić sobie tak dobrze opisany świat stworzony, jakby nie było - przez amatora literackiego. Brakowało mi jedynie TEGO CZEGOŚ, co zmroziłoby mi krew w żyłach, sprawiło, bym poczuła ciarki lub zbierające się w oczach łzy. Po siedmiu rozdziałach wciąż czuję, jakbym przeczytała dwa rozdziały książki. Coś się zaczęło dziać, ale to wszystko - jak gdyby wciąż było prologiem do tego wielkiego, oczekiwanego bum!

Potrafisz łączyć emocje, wiesz, kiedy czytelnik powinien zapłakać, a kiedy się zaśmiać. Kiedy wsadzić w usta bohatera odrobinę sarkazmu, kiedy go zezłościć, jak sprawić, by krzyknął i zrobił to realistycznie, a nie sztucznie czy przesadnie. Masz talent i wykorzystujesz go w najlepszy sposób. Publikujesz. Zastanów się, czy nie możesz zrobić więcej. Może napisz coś w stu procentach swojego i wyślij komuś?

Chyba już więcej wychwalić nie mogę, zaraz braknie mi przymiotników o pozytywnym znaczeniu.

37/40



Poprawność

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Myślisz, że ja nie wiem po co takie konkursy organizowane? – trzy orzeczenia, więc mamy do czynienia ze zdaniem złożonym, lecz dwóch czasowników nie oddzielił od siebie przecinek.

Londyn najwyraźniej postanowił zgrać się z humorem Scorpiusa, który od ich powrotu do mieszkania nie odezwał się ani słowem i nakrzyczał na Dwighta, że chce odkurzać w jego pokoju. – na pierwszy rzut oka zdanie wygląda tak, jak gdyby to Scorpius w nim bardzo chciał odkurzać, więc zaczął krzyczeć z tego właśnie powodu. Wiem, że Tobie chodziło o Dwighta, ale spróbuj może inaczej ułożyć to zdanie.

Dochodziła dwudziesta pierwsza i Dziurawy Kocioł był pełen ludzi, kiedy w końcu dotarli na miejsce. Praktycznie nigdzie nie było wolnego miejsca(…) – bardzo mało istotne, ale wymieniam, bo nigdzie wcześniej nie spotkałam ani jednego powtórzenia, więc może z nimi zaciekle walczysz.

Wyrwana z transu Imogen przez chwilę nie wiedziała co ma powiedzieć – brak przecinka oddzielającego od siebie orzeczenia w zdaniu złożonym. - Nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać – tutaj również.


ROZDZIAŁ DRUGI

To było jak osobista porażka, sama świadomość, że Malfoy zna go lepiej niż on sam znał siebie(…) - gdy po spójniku niż występuje czasownik, stawiamy przed nim przecinek. Kiedy po niż występuje jakieś uzupełnienie bez czasownika – przecinka nie stawiamy.

Zachowanie tego neandertalczyka jeszcze mógłbym zrozumieć, ale spodziewałem się po tobie czegoś innego. – biorąc pod uwagę, że w pierwszej części zdania zwracasz uwagę na czyny Scorpiusa, druga część zdania powinna mieć charakter bardziej porównawczy niż zwyczajnie oznajmujący. Trzeba więc zaznaczyć dosadniej, że w drugiej części głównym motywem jest postać Davida, a nie czynność (spodziewać się). Aby to osiągnąć, zmień szyk: zachowanie tego neandertalczyka jeszcze mógłbym zrozumieć, ale po tobie spodziewałem się czegoś innego.

Miał nadzieję, że Scorpius był w mieszkaniu, bo miał zamiar dobitnie dać mu do zrozumienia(…)

prędzej spodziewano by się takiego zachowania po obrońcy – rozrośniętym w barach Igorze, ale akurat ten zachowywał się „nieadekwatnie” do postury. Przyjmował kafle na klatę i nigdy nie korzystał ze swojej postury terminatora, żeby kogoś stłuc. – słowo postura łatwo jest czymś zastąpić, aby uniknąć powtórzeń (np. sylwetka, figura, prezencja). Narrator wcześniej wyciągnął już wnioski o budowie i zachowaniu Dimitrija, później użyłaś słowa spodziewać się, więc wydaje mi się, że użycie również cudzysłowu w tym zdaniu jest zbędne, gdyż wszyscy dobrze wiedzą, o co Ci chodziło i wyciągnęli odpowiednie wnioski.


ROZDZIAŁ CZWARTY

Ramone co prawda nie przezentowała się jeszcze tak źle, bo starzała się wolno, jak ich ojciec (który nie żył już dobre dwadzieścia lat, ale mniejsza z tym), ale była pewna, że Faust potrafiłby zrobić sobie lepszy makijaż i wyrwałby wszystkich podstarzałych czarodziejów na byle jakim przyjęciu. – prezentowała (literówka) oraz użyj synonimu przy jednym powtórzeniu spójnika, gdyż dwa tak blisko siebie po prostu dziwacznie wyglądają i, gdy czyta się zdanie na głos, jeszcze gorzej brzmią.


ROZDZIAŁ SZÓSTY

(…) poszedł sobie, nie musząc nawet wytężać słuchu, żeby usłyszeć „prędzej powiem ci coś miłego, ćwoku”. Nie potrafił już nawet na to w żaden sposób zareagować.

— Przestań się garbić i słuchaj — burknął w końcu, nie patrząc na syna, tylko na swoje dzieła. W jego oczach widać było więcej dumy, niż kiedy patrzył na Dwighta, co trochę go zabolało, ale stał z kamienną twarzą, wyprostowany jak struna i utkwił wzrok w twarzy ojca. – zdanie to brzmi, jak gdyby Basila właśnie zabolało, iż tak obcesowo obchodzi się z synem, a jednak na końcu pojawia się „utkwił wzrok w twarzy ojca”. W zdaniu brakuje odpowiedniego dopowiedzenia podmiotu. Oddziel jakoś od siebie te dwa zdania, aby nie były takie pomieszane:
— Przestań się garbić i słuchaj — burknął w końcu, nie patrząc na syna, tylko na swoje dzieła. W jego oczach widać było więcej dumy, niż kiedy patrzył na Dwighta, co trochę zabolało jego pierworodnego. Dwight stał z kamienną twarzą, wyprostowany jak struna i utkwił wzrok w twarzy ojca. – lub jakoś tak.

(…)o czym boleśnie się przekonał, kiedy jakiś urzędnik potknął się o niego pędząc do windy i burknął(…) – w zdaniu wykorzystałaś imiesłów, należy go od orzeczenia oddzielić przecinkiem.

To wszystko było ponad jego siły, potrzebował dezynfekcji ramienia, którego przytrzymał się mężczyzna, aż wszystko zaczęło go swędzieć i miał ochotę się rozpłakać. – tutaj brzmi to tak, jakby mężczyzna trzymał ramię Dwighta, dopóki coś go nie zaswędziało, podejrzewam, że to przez spójnik „”, który (po wtrąceniu) mylnie oznajmia, iż podmiot z wtrącenia nadal kontynuuje swoją czynność.
To wszystko było ponad jego siły, potrzebował dezynfekcji ramienia, którego przytrzymał się mężczyzna. Dwight czuł, że powoli skóra zaczyna go swędzieć i miał ochotę się rozpłakać. – Nie bój się czasem tworzyć krótszych zdań, mniej złożonych. One też są mile widziane.

Musiał wziąć się w garść. Wziął(…)

Jak na razie bez większych skutków, ale starał się wyciągnąć coś z samego McMillana, wymawiając do niego czasem zdania dające do myślenia, bo wyczytał w pewnym magazynie dla młodych czarownic (wpadł mu w ręce przypadkiem, podczas zakupów), że to działa na męską wyobraźnię i są bardziej skłonni do rozmów. – trochę zamieszałaś. Kto jest bardziej skłonny do rozmów? Młode czarownice czy męskie wyobraźnie? Podejrzewam, że chodziło Ci o mężczyzn, gdyż napisałaś „są bardziej skłonni”. A jednak nadal brak zaimka, który by na to wskazał. Pamiętaj, by czasem ciąć aż tak przesadne złożeniówki, bo nawet jeżeli są poprawne – łatwo się w nich zgubić.:

Jak na razie bez większych skutków, ale starał się wyciągnąć coś z samego McMillana. Wymawiał do niego czasem zdania dające do myślenia, bo wyczytał w pewnym magazynie dla młodych czarownic (wpadł mu w ręce przypadkiem, podczas zakupów), że to działa na męską wyobraźnię. Podobno mężczyźni są wtedy bardziej skłonni do rozmów.


Poprawił marynarkę, krawat, przygładził włosy, tak sklejone brylantyną, że tworzyły zwartą masę twardości kamienia(…) – przecinek w tym miejscu jest zbędny.

17/20


Ramki

- strona główna nie wymaga komentarza.

- graham coxon – kilka słów (a raczej screenów i gifów) na Twój temat. Ciekawa prezentacja, jednak zupełnie nic z niej nie wyciągnęłam, a jeszcze bardziej się zamieszałam, ale najwyraźniej taki był Twój zamysł. Nie każdy musi chcieć pisać o sobie.

- o blogu – bardzo dobrze przedstawiona, konkretna podstrona z treścią, która nie spoileruje, a jedynie zachęca do sięgnięcia po treść.

- linki – zdecydowanie za wysoko. Na pewno są mniej istotne od spisu treści. Aczkolwiek dobrze, że są.

- spis treści – rozdziałów coraz więcej, może warto byłoby nadać im jakieś tytuły, aby czytelnik, który będzie chciał się dostać do „wybranego momentu”, mógł się łatwiej odnaleźć?

- motyw przewodni – taki jest przewodni, że aż umieściłaś go na samym dole listy. Nie widziałam go wcześniej, musiałaś dodać odnośnik niedawno. Świetny pomysł!

Dodatkowo aktualności i obserwatorzy. Brak spamownika, ale żadnego spamu też nigdzie nie dostrzegłam, więc nie mam się zupełnie już do czego przyczepić.
5/5


6. Punkty dodatkowe

+ 1 za najlepszy fanfik potterowski, z jakim do tej pory się spotkałam. Widziałam kilka, ale żaden nie zatrzymał mnie na dłużej.

(No może poza Another Dramione, ale nie można porównywać do siebie tych prac, gdyż są to – mimo że oparte na świecie stworzonym przez Rowling – zupełnie dwa, różne gatunki. Trudno zestawić ze sobą dramat/angst oraz romans.  


Podsumowanie całkowite
Zdobyłeś: 78/89
Ocena: bardzo dobry (5)

3 komentarze:

  1. Dobra. Sądzę, że ochłonęłam na tyle, by mój komentarz nie był tylko zlepkiem okrzyków, westchnień i podziękowań.
    Ale i tak, po pierwsze - dziękuję bardzo za ocenę mojego opowiadania i poświęcony mu czas. Chociaż i tak wciąż nie dowierzam, że to już, nastawiłam się na dziesiąty kwietnia i jestem bardzo mile zaskoczona, że mogłam przeczytać ją już teraz. :D
    Zacznę może od szaty graficznej - to, by była mroczna to zabieg celowy, bo dalej robi się nieco mroczniej, poza tym to mój eksperyment z szablonami, z którego jestem dumna, może trochę powisieć, najprawdopodobniej zmieni się w środku miesiąca, jestem zmienna jak pogoda. W podstronie o blogu, z tego co pamiętam, jest dopisek, że to cytat Kinga. Zawsze pamiętam o źródłach, bo naczytałam się o prawach autorskich... Jeśli chodzi o wyjaśnienie adresu, pomyślę o tym, choć powinno samo się wyjaśnić, jako że polskie tłumaczenie jest ukryte w prologu. :)
    Wszyscy bohaterowie, prócz, rzecz jasna, Scorpiusa, mieli swoje narodziny na blogach grupowych, na potrzeby których zresztą powstali. Mam do nich ogromny sentyment, dlatego postanowiłam napisać o nich opowiadanie. Pierwsze, swoją drogą, od zamierzchłych czasów piątej klasy podstawówki, więc od początku nie oczekuję, że będzie rewelacyjne. Nie spodziewałam się tak wysokiej noty i tylu słów uznania, rumieniłam się od początku Twojej opinii o treści i nie mogę przestać...
    Czas jednak bym stanęła w obronie Dwighta! Cóż, tacy ludzie istnieją w społeczeństwie i trudno, by zaczął nagle w akcie buntu smarować się błotem. :D Faktem jest jednak, że powoli się zmienia w kolejnych rozdziałach, dlatego jeśli kogoś irytuje jego pedantyzm, może odetchnąć troszkę z ulgą. Problem z pisaniem mam taki, że podzieliłam to na scenki i David czasem mi ginie w tłumie, a potem wraca z wielkim BUM, dlatego w dalszym planie opowiadania wydzieliłam mu więcej scen, jako że jest głównym bohaterem. Wiem też, że akcja trochę się wlecze, ale mam z tym duży problem przez ciągłe wrażenie, że raz zwalniam, a raz lecę jak szalona. Nie umiem znaleźć na to złotego środka.
    Zdania złożone to moja zmora od dłuższego czasu, rozprawki straszą czerwienią, kiedy rozpiszę się na pięć linijek i słowa giną w przecinkach, ale postaram się nad tym popracować. Dziękuję poza tym za wytknięcie błędów, bety nie posiadam i jestem zdana na swój wzrok, dlatego to się bardzo przyda. :D
    I na koniec – jestem zaszczycona, że zostałam dodana do Indeksu, bo chociaż teraz pod większą presją, udowodnię, że moje RD zasłużyło na miejsce w tej zakładce! O, tak oficjalnie zabrzmiało, ale chyba to moje spaczenie, że tak poważnie podchodzę do pisania fanfika... :D

    OdpowiedzUsuń
  2. WRESZCIE! Dziękuję ci, Skoiastel, że w końcu ktoś podarował coxonowi kopa na rozpęd, bo moje zapewnienia co do wspaniałości jej opka całkowicie ignorowała. :<

    OdpowiedzUsuń

  3. Nie dziękujcie mi, bo graham coxon sama sobie wystawiła tak naprawdę piątkę, pisząc tak dobrze.
    Dużo łatwiej oceniałoby się skończone opowiadanie, bo wtedy rozwój fabuły i postaci byłby dla mnie jaśniejszy i bardziej widoczny. Akcja się wlecze, dlatego do Twojej pracy bardziej pasuje kategoria "powieść" niż "opowiadanie". Nie jest to złe, po prostu zwracasz większą uwagę na detale, które zajmują więcej miejsca. Dzięki temu łatwiej sobie wszystko wyobrazić, nie piszesz "na pół gwizdka". Nie znalazłam momentu, w którym "lecisz jak szalona". Może dlatego, że nie było de facto jeszcze żadnej grubszej "akcji", ale czekam na nią z niecierpliwością :)

    Jestem w szoku, że nie posiadasz bety, a jesteś tak bardzo poprawna. Błędy tak naprawdę znalazłam niezbyt poważne, są to przeważnie jakieś potknięcia w złożonych zdaniach, ale naprawdę na palcach jednej ręki mogę wymienić autorów blogowych, którzy są tak perfekcyjni pod tym względem.

    Bardzo dobrze, że poważnie podchodzisz do pisania fanfika, bo dzięki temu właśnie wszystko wyszło tak dobrze. Po co zabierać się za pisanie, skoro nie przykładamy do tego większej wagi. Dzięki temu też nabierasz doświadczenia, które kiedyś będziesz mogła wykorzystać w innym projekcie. Nic nie jest na darmo, nic się nie zmarnuje :)

    Pozdrawiam Ciebie i bogdana i dziękuję za wyczerpujący komentarz! To miłe, gdy ktoś komentuje czyjąś pracę i docenia poświęcony czas.

    OdpowiedzUsuń