Autor bloga: graham
coxon
Oceniający: Skoiastel
Pierwsze
wrażenie
Adres
świetny, poprawnie oddzielone myślnikiem dwa człony. W podstronie o blogu
mogłabyś przytoczyć, dlaczego adres jest właśnie taki, a nie inny - jednak nie
jest to żaden wymóg. Jeżeli tytuł dotyczy treści lub ma znaczenie, które
"wypłynie" z czasem w fabule, nie należy spoilerować, jednak dodać,
iż jego sens ma głębsze przesłanie, które w przyszłości czytelnik odnajdzie w
tekście, gdyż taka informacja może jeszcze bardziej zaintrygować gości.
Jak
podpowiedziało mi Google, napis na
belce jest cytatem Stephena Kinga, więc dobrze byłoby umieścić gdzieś ten
przypis. Niekoniecznie na samej belce, ale chociażby w podstronie o blogu.
Szablon
jest estetyczny, świetnie się prezentuje i moim zdaniem prawie nie potrzeba mu niczego
więcej. Ma swój urok, jest charakterystyczny i to w zupełności wystarcza.
Pierwsze wrażenie jest bardzo ważne, sprawia, że mamy ochotę zostać na blogu
dłużej lub opuścić go najszybciej, jak to tylko możliwe. Mnie natomiast
oczarowałaś. Nie tylko samym pomysłem, ale również wszędobylską estetyką i elegancją
oraz ogólnym wyglądem. Twój blog przyciąga innowacyjnością, a nietuzinkowość od
razu daje do zrozumienia, że treść jest najważniejsza i nie potrzebujesz
błyskotek czy chwytliwie rozwijających się menu, by zainteresować. Widziałam
jednak poprzedni szablon i podobał mi się bardziej, ale przeszedł on już do
przeszłości, więc teraz muszę napisać coś o tym aktualnym, który wcale nie
prezentuje się gorzej, moim zdaniem nie tworzy jednak tak swoistego klimatu,
który czułam, gdy patrzyłam na poprzednią szatę graficzną.
9/10
Szata
graficzna
O
niej opowiedziałam już wcześniej, ale należy dodać, że każdy element graficzny
tworzy na twoim blogu jedną, spójną całość. Tła nie gryzą się, czcionka nie
jest idealnie biała, przez co nie razi w oczy na ciemniejszej teksturze.
Obrazek robi wrażenie, ale zastanawiam się, czy pasuje do treści. Blog wygląda
teraz bardziej na pamiętnik niż opowiadanie.
Zmieniłabym
też odcień czcionki w menu, gdyż jest identyczna jak czcionka w postach. można
ją rozjaśnić lub delikatnie przyciemnić, aby różnica była minimalna, a jednak
widoczna. Ramka z głównymi notkami jest na tyle szeroka, by czytanie nie było
uciążliwe.
Być
może mogłabyś urozmaicić nieco wystrój, na przykład swoimi pracami. Przecież
wielu pisarzy blogowych dodaje chociażby szkice bohaterów, pokazując ich nie
tylko poprzez opis literacki zawarty w rozdziałach. Każdy dodatek i nowość na
blogu sprawiają, że intryguje on i ciekawi jeszcze bardziej, więc nawet element
efektu w menu jest ważny i przyjemny dla oka. Nie zauważyłam na Twoim blogu
żadnego bannera, który dawałby innym czytelnikom możliwość rozsławienia Twojej
twórczości na ich stronach. Pamiętaj, że same linki nie przyciągają wzroku tak
bardzo, a pomysł Twojej pracy jest na tyle ciekawy, że pewnie zyskałaś już wielu
zwolenników, którzy chcieliby wkleić na swoje strony interesujący banner.
Więcej zastrzeżeń nie posiadam.
9/10
Treść
Gdzieś
w komentarzach znalazłam informację, że bohaterowie, o których piszesz, znani
są z innych opowiadań. W tej ocenie okaże się, czy potrafisz opisać bohaterów
po swojemu, a nie na podstawie jakichś kanonów. Ludzie, którzy znają bohaterów,
jacy występują w fabule, czasem zapominają o odpowiednich opisach, idąc
chociażby za myślą: bo wszyscy wiedzą,
jak on/ona wygląda. Osobiście nigdy nie przepadałam przesadnie za Potterem
i tą tematyką. Widziałam filmy, miałam w ręce kilka książek, ale nie
przywiązuję do tej historii większej wagi, nie znam więc też wszystkich
bohaterów, a tym bardziej tych z grupowców, których nigdy na oczy nie widziałam,
jedynego bohatera, którego kojarzę jest Draco, ale jego postać pojawia się może
dwa razy. Cieszę się, że czytam o czymś nowym. Ocena ta więc jest zbiorem myśli
i wniosków, które wysunęłam tylko i wyłącznie patrząc na Twoje opowiadanie. Bez
uprzedzeń, bez czytania o pierwowzorach. Zupełnie świeży punkt widzenia. Mam
nadzieję, że Ci się spodoba.
Jestem
oczarowana lekkością, z jaką wprowadziłaś czytelników w sam początek Twojej
historii. Barwne opisy, dzięki którym najmniejszy detal z łatwością można sobie
wyobrazić. Nakreśliłaś wszystko dokładnie, chociaż nie czuję w tym wysiłku czy
najmniejszej nudy. Nie lejesz też wody, prolog
mimo wszystko pozostaje konkretny, wrzucając mnie w daną scenę, która nie brzmi
wcale jak typowe prologi, w jakich od razu dzieje się albo za dużo na raz i
czytelnik kompletnie nie wie, co ma myśleć, albo w drugą stronę – tak naprawdę
nie dzieje się nic, w ogóle nie zachęcając mnie do dalszego czytania. Nic z tych
rzeczy! Wygląda to tak, jak gdybyś od początku do końca miała gotowy plan na
całość i po kolei spełniała każdy kolejny punkt owego planu. Po bezbłędności
widać, że przeszłaś przez betę lub po prostu nabrałaś ogromnego doświadczenia
jako twórca literacki i sama nie pozwoliłaś, by jakakolwiek pomyłka gdzieś się
zabłąkała. Mimo to nie czuć, że blog jest poprawiany, ale nie zrozum mnie źle.
Już tłumaczę, o co mi chodzi. Przeważnie wielokrotnie przerabiane zdania w
efekcie końcowym tracą swoistą cechę przypasowania do innych zdań, nagle
przestając być jedną całością, na dodatek gdzieś gubiąc po drodze poprawek swój
początkowy urok. Tutaj jest zupełnie odwrotnie. Każde kolejne zdanie ukazuje
nam, jak bardzo dobrze piszesz. Trudno mieć do czegokolwiek zastrzeżenia.
Namalowałaś słowem genialny obraz. Nie skupiłaś się na bohaterach czy tle, nie
skupiłaś się na wszystkim, ale to dobrze, bo w prologu nie odsłania się
wszystkich kart od razu. Jestem pod dużym wrażeniem.
Czytam
właśnie rozdział pierwszy. Kiedy
patrzę na Twoje opowiadanie, w ogóle zapominam, że siedzę przed komputerem.
Świetnie się bawię i mimo że nie przepadałam nigdy za ff potterowskimi, piszesz
tak starannie i efektownie, iż wydaje mi się, że trzymam książkę w ręku i
puszczam delikatnie wodze wyobraźni. Na dodatek nie czuję tu wkładu Pani
Rowling, co świadczy o tym, że sama pracujesz na swój sukces. Poza tłem
przedstawionego świata i nazwiskiem Malfoya, tak naprawdę mam wrażenie, że
tworzysz osobną historię, dopracowaną w najmniejszych detalach, pozapinaną na
ostatnie guziki. Dodatkowo opisy – mistrzostwo świata. Aby wybrać jeden
ulubiony cytat, musiałabym wkleić połowię rozdziału pierwszego. Długie, złożone
zdania to twoja domena, pamiętaj o tym. Wiadomo, że nie zawsze są dobrym
pomysłem, bo gdy opisuje się akcję, dużo lepiej korzystać z krótkich,
pojedynczych, których czytanie podnosi poziom adrenaliny i przyspiesza rytm
pracy serca. Ale do tej pory nie było u Ciebie takiej akcji, więc długie zdania
– skoro potrafisz pisać je poprawnie – są bardzo cennym elementem.
Ale
Twoje opowiadanie to nie tylko dobra zabawa, lecz również kunszt. Nie marnuję
tu czasu, bo czyta mi się bardzo przyjemnie. Opisy wypełnione są po brzegi
malowniczymi epitetami, czasem dostrzegam jakąś przenośnię, czasem porównanie.
Wykorzystujesz całą paletę środków stylistycznych, w usta bohaterów wkładasz
słowa idealnie do nich dopasowane, a to znaczy, że dzieciaki mówią jak
dzieciaki, rodzice - jak to rodzice. Na dodatek to jest dopiero pierwszy
rozdział, a ja poznałam wielu dopracowanych bohaterów, ale nie pogubiłam się w nich,
rozróżniam ich od siebie, zapamiętałam ich imiona (Imogen bardzo mi się podoba, świetne imię, o dziwo, żeńskie!) i z
łatwością mogę ich sobie wyobrazić dzięki opisanym zwyczajom, zainteresowaniom,
charakterystycznej dla każdego z osobna gestykulacji i żywiołowości.
Nie
poupychałaś informacji za dużo oraz nie zrobiłaś tego sztampowo. Chodzi mi o
fakt, że niektórzy twórcy, opisując postać, już na wstępie przykładowo przed
pięć zdań z rzędu wymieniają, w co ubrany jest bohater i jakiego koloru są to
ubrania. Tutaj tego nie ma, zamieszałaś treścią tak, że niczego nie da się
przewidzieć. To świadczy o Twojej dojrzałości literackiej. Jestem w niezłym
szoku, bo do tej pory pod względem samej treści – nie mam się do czego
przyczepić. Nie jestem też osobą, która szuka na siłę, a jednak rzadko zdarzają
się tak dopracowane projekty. Jest czego zazdrościć.
W
drugim rozdziale jeszcze
bardziej upewniłam się, że nie polegniesz przy charakteryzowaniu trzech, tak
bardzo skrajnych osobowości. Jeżeli oczywiście chciałaś osiągnąć efekt tak
ekstremalnej trójki przyjaciół, istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że
rozwiniesz ich historie poprawnie, zgodnie ze swoim zamiarem. Przewiduję
wspaniałe opowiadanie z cudownym zakończeniem, przy którym będę mieć ciarki na
całym ciele. Choć wszystko zależy o tego, jak dalej poprowadzisz charaktery
postaci i linię fabularną, jestem Ciebie pewna i spokojna, i nie boję się o
przyszłość Twojego bloga. Ktoś napisałby po prostu: Dwight odkurzał pokój, nucąc pod nosem utwór Modern Talking. Ale Ty
poświęciłaś temu fragmentowi cały akapit, wywołując na mojej twarzy kolejną
serię uśmiechów, a każdy następny jest coraz szerszy od swojego poprzednika. Skupiasz
się na detalach, przybliżając mi jeszcze bardziej charakter bohaterów. Nie
sztuka robić tak przy wartkiej akcji, która pcha do przodu główny wątek, Ty
jednak jesteś już na dużo wyższym szczeblu doświadczenia i wiesz, jak pisać
ogólnie, by oczarować i zatrzymać przy sobie czytelnika. Dla Ciebie opowiadanie
to nie zlepek poszczególnych wydarzeń osadzonych w jakimś tle. Dla Ciebie każde zdanie ma swój cel, każde zachowanie
bohatera ma wywołać pewne odczucia u czytelnika. Najdrobniejsze szczegóły mają
wpływ i swoje miejsce. Czego chcieć więcej?
kto
zawsze czuje się jak trzecie koło u wozu – przysłowiowy wóz ma pięć kół. Warto więc
zmienić słowo wóz w tym przypadku
chociażby na rower czy inny, dwukołowy środek transportu. Przy okazji, Dwight
przypomina mi Melmana z Madagaskaru.
Takie ciepłe skojarzenie. Rozproszkowało mnie też porównanie do kompletnie nieasertywnej ameby. Jesteś
mistrzem w swoim fachu, więc dlaczego tak mało odwiedzin widnieje na Twoim
blogu? To jest grubo niesprawiedliwe. Tym bardziej, że Twoją pracę czyta się
jak naprawdę świetną powieść – w rozdziale
trzecim znów nie dostrzegłam żadnego błędu, nawet przecinki są na swoim
miejscu. Jest płynny, a u czytelnika po przeczytaniu następuje szybkość
dedukcji, włącza się myślenie. Jak wcześniej pisałam, przez kilka chwil jestem
zupełnie gdzieś indziej, w innym świecie, zatapiam się w nim i nie chcę wrócić
do swojego pokoju.
Dopiero teraz zaczęłam dostrzegać,
że sielankowy początek tak naprawdę od samego wstępu delikatnie obrazował nam nadchodzącą
akcję. Do tej pory nie zwróciłam większej uwagi na przestrogi Gabriela, ot –
przesadnie martwiący się rodzic. Czytałam wcześniejsze rozdziały, ale nie
dostrzegałam w tym spisku aż do teraz. Nie da się przewidywać na Twoim blogu i
to jest super! Idealnie zobrazowałaś całą sytuację, teraz dopiero zdałam sobie
sprawę, że to wszystko była cisza przed burzą, która właśnie się rozpoczęła. Od
rozdziału trzeciego akcja przyspieszyła, ale tylko odrobinę. Kiedy David wspina
się szczebel po szczebelku po drabinie tajemnic swoich rodziców, czytelnik
zaczyna otwierać oczy i krzyczeć: Jak to
możliwe, że o przegapiłem, że nie wziąłem tego pod uwagę! - bo gdy kończysz
rozdział – nie ma szans, by domyśleć się treści następnego. A urywasz w
najciekawszym momencie. To typowy zabieg, który sprawia, że fani wracają, nie
mogąc zapomnieć o fabule, nie śpią po nocach, zastanawiając się, co może być
dalej.
Jak Ty to robisz? Zdradź mi
swoją tajemnicę, że nawaliłaś bohaterów co niemiara, a każdy jest na tyle
charakterystyczny, swoisty, cudownie opisany, że nie ma szans, by kogoś ze sobą
pomylić. Może na początku rozdziału czwartego
od samego początku czuję się trochę zagubiona, dopóki David nie wraca
wspomnieniami do tematu myślodsiewni matki, ale potem zastanawiam się nad
wszystkim i wyciągam wnioski. Przecież i tak wszystko wyjdzie w praniu, z
czasem, więc nie ma się czym przejmować.
Jedynie Dwight, którego od
początku bardzo lubiłam, nagle stał się dla mnie lekko przesycony. Można mieć swoją
cechę charakterystyczną, która sprawia, iż bohater staje się jedynym w swoim
rodzaju, ale złożone postacie są jeszcze bardziej ciekawsze od takich na jedno
kopyto. A Dwight ma właśnie takie jedno kopytko, którym jest sprzątanie.
Rozumiem, że raz na jakiś czas mógłby być upierdliwą sprzątaczką, ale on jest
taki wiecznie, a to zaczyna irytować. Naprawdę nie ma innego zajęcia, hobby,
czegoś, co sprawia mu przyjemność? Trochę jak zbyt często powtarzany dowcip –
po prostu przestaje nas śmieszyć. Gdyby akapit o jego pedantyzmie nie pojawiał
się co chwilę, ludzie z utęsknieniem oczekiwaliby, kiedy znowu coś mu się nie
spodoba i uśmiechaliby się za każdym razem. A tak, Dwightie niczym już nas nie
zaskakuje, staje się monotonny, a co za tym idzie – coraz nudniejszy.
Drażniące mogą być niedopowiedzenia,
kiedy nagle pojawia się ktoś (jak Imogen), ale w sumie nie bardzo wiadomo po
co, a w następnym rozdziale już nie ma o niej ani słowa. Niby z zakupami, ale…
dlaczego do nich, a nie do swojego domu?
Zastanawiam się, że skoro tempo
jest dość wolne (aczkolwiek przyjemne – nawet opis parzenia herbaty zajmuje
kilka zdań), to ile rozdziałów będzie mieć Twoja praca? Wychodzi na to, że
bardzo dużo. W piątym rozdziale,
a także we wszystkich innych (mimo wolnego tempa) nie ma momentu nudy,
nawet, gdy bohater patrzy w okno w czasie odpoczynku. Dajesz chwilę wytchnienia
czytelnikom, ale wciąż nie przerywasz akcji, bo w innym miejscu, inny bohater
daje o sobie znać. Skaczesz między nimi, coraz bardziej poruszając i zmuszając
do dedukcji. Z niewieloma fanfikami potterowskimi miałam do czynienia, ale Twój
styl jest niepowtarzalny, a notki, choć niezwykle obszerne, wcale nie męczą.
Człowiek czyta je jednym tchem i czeka na dalsze losy tak naprawdę wszystkich
bohaterów z osobna. Całe opowiadanie, choć składające się z rozdziałów, jest
spójne i tylko tak może być postrzegane.
Niedziele
przeznaczone były dla Dwighta, bo mógł wysprzątać cały dom pod nieobecność
Davida i Scorpiusa, którzy jadali wtedy obiad u McMillanów. David nigdy nie
myślał o tym, dlaczego nie chodzą do Malfoyów, ale jeździli do Haslemere z
przyzwyczajenia i nikt, prócz Veny, rzecz jasna, nie protestował, bo była to
już swego rodzaju tradycja, nawet za czasów szkolnych Scorp zjawiał się u nich
co weekend. –
pamiętam podobne zdanie w którymś z poprzednich rozdziałów. Dobrze pamiętam, a
to oznacza, że praktycznie nie musisz po raz kolejny zaznaczać, iż w niedziele
Dwight sprząta, a reszta stołuje się u McMillanów. Wystarczyło napisać, iż
nadeszła niedziela i tym razem David zaprosił również Dwighta na obiad do
rodziców.
Rozdział
szósty nie
przypadł mi przesadnie do gustu, ale to nie znaczy, że był słaby czy zły. Po
prostu początek ciągnął mi się jak flaki z olejem. Czekam na jakieś niesamowite
bum! od dłuższego czasu, a tutaj na początku
stagnacja. W środku dużo żalu i współczucia. Pod koniec dopiero coś się zaczęło
dziać i… koniec rozdziału. Mam podobne obiekcje, jak osoba, która skomentowała
Twój wpis, a mianowicie coraz mniej skupiasz się na Davidzie. Porównując go z
Dwightem czy Scorpiusem, ma najuboższą szatę
i taki jakiś najmniej konkretnie określony charakter. Być może rozwinie się
to wraz z rozwinięciem fabuły, ale nagle przestałam czuć, że to właśnie on jest
głównym bohaterem.
Natomiast rozdział siódmy zaczarował mnie ponownie, a pod jego koniec
miałam minę zranionego psa, bo nie ma więcej i trzeba czekać, aż opublikujesz
kolejną notkę. Mam nadzieję, że nastąpi to szybko. Do rozdziału siódmego nie
mam żadnych zastrzeżeń – cud, miód i orzeszki. Zastanawiam się, czy to ja
jestem tak zaczytana, że nie dostrzegłam tutaj niczego, co wzbudziłoby we mnie
najmniejszą wątpliwość, czy też Twój blog – w tym właśnie cudowny siódmy - jest
tak perfekcyjny. Cóż, chyba i jedno, i drugie. Jestem zafascynowana całą
historią, zauroczona Twoim stylem pisania. W dodatku błędów nie ma prawie
wcale, a trafić na takie blogi bardzo rzadko mi się zdarza, a szczególnie
straciłam nadzieję po wystawieniu ostatnio niedostatecznej noty. Gratuluję więc
i zapewniam, że będę czytać do końca! Red
Descent trafia dziś do Indeksu
Blogów Rekomendowanych przeze mnie. Możesz właśnie w tym miejscu informować
mnie o nowościach, gdybym w natłoku zajęć zapomniała zajrzeć do kolejnych
rozdziałów.
PODSUMOWANIE
TREŚCI
Teoretycznie nie masz żadnych
problemów. Przeczytałam wszystkie notki i jestem pod wielkim wrażeniem.
Posiadasz bogaty zasób słów. Zdania kleisz tak, że kiedy kończy się rozdział,
od razu chce się sięgnąć po więcej. Praktycznie nie dostrzegam żadnych
powtórzeń, widać, że czytasz wiele książek, masz niesamowity styl i
reprezentujesz wysoki poziom. Znalazłam tu wszystko, czego potrzeba, by pisać.
Nie tylko talent i bogactwo językowe. Przede wszystkim dojrzałość. Estetykę
tekstu. Pomysł na fabułę i przedstawienie jej.
W czasie czytania współczułam
Dwightowi, złościłam się na Malfoya, niedowierzałam, jak łatwo można wyobrazić
sobie tak dobrze opisany świat stworzony, jakby nie było - przez amatora
literackiego. Brakowało mi jedynie TEGO
CZEGOŚ, co zmroziłoby mi krew w żyłach, sprawiło, bym poczuła ciarki lub
zbierające się w oczach łzy. Po siedmiu rozdziałach wciąż czuję, jakbym
przeczytała dwa rozdziały książki. Coś się zaczęło dziać, ale to wszystko - jak
gdyby wciąż było prologiem do tego wielkiego, oczekiwanego bum!
Potrafisz łączyć emocje, wiesz,
kiedy czytelnik powinien zapłakać, a kiedy się zaśmiać. Kiedy wsadzić w usta
bohatera odrobinę sarkazmu, kiedy go zezłościć, jak sprawić, by krzyknął i
zrobił to realistycznie, a nie sztucznie czy przesadnie. Masz talent i wykorzystujesz
go w najlepszy sposób. Publikujesz. Zastanów się, czy nie możesz zrobić więcej.
Może napisz coś w stu procentach swojego i wyślij komuś?
Chyba już więcej wychwalić nie
mogę, zaraz braknie mi przymiotników o pozytywnym znaczeniu.
37/40
Poprawność
ROZDZIAŁ
PIERWSZY
Myślisz,
że ja nie wiem po co takie konkursy są organizowane? – trzy orzeczenia, więc mamy
do czynienia ze zdaniem złożonym, lecz dwóch czasowników nie oddzielił od
siebie przecinek.
Londyn
najwyraźniej postanowił zgrać się z humorem Scorpiusa, który od ich powrotu do
mieszkania nie odezwał się ani słowem i nakrzyczał
na Dwighta, że chce odkurzać w jego pokoju. – na pierwszy rzut oka zdanie
wygląda tak, jak gdyby to Scorpius w nim bardzo chciał odkurzać, więc zaczął
krzyczeć z tego właśnie powodu. Wiem, że Tobie chodziło o Dwighta, ale spróbuj
może inaczej ułożyć to zdanie.
Dochodziła
dwudziesta pierwsza i Dziurawy Kocioł był pełen ludzi, kiedy w końcu dotarli na
miejsce. Praktycznie nigdzie nie
było wolnego miejsca(…) – bardzo mało istotne, ale
wymieniam, bo nigdzie wcześniej nie spotkałam ani jednego powtórzenia, więc
może z nimi zaciekle walczysz.
Wyrwana z transu
Imogen przez chwilę nie wiedziała co
ma powiedzieć – brak przecinka oddzielającego
od siebie orzeczenia w zdaniu złożonym. - Nie wiedziała o czym ma z nim rozmawiać
– tutaj również.
ROZDZIAŁ
DRUGI
To było jak
osobista porażka, sama świadomość, że Malfoy zna go lepiej niż on sam
znał siebie(…) - gdy po spójniku niż występuje czasownik, stawiamy przed
nim przecinek. Kiedy po niż występuje
jakieś uzupełnienie bez czasownika – przecinka nie stawiamy.
Zachowanie tego
neandertalczyka jeszcze mógłbym zrozumieć, ale spodziewałem się po tobie czegoś
innego. – biorąc
pod uwagę, że w pierwszej części zdania zwracasz uwagę na czyny Scorpiusa,
druga część zdania powinna mieć charakter bardziej porównawczy niż zwyczajnie
oznajmujący. Trzeba więc zaznaczyć dosadniej, że w drugiej części głównym
motywem jest postać Davida, a nie czynność (spodziewać
się). Aby to osiągnąć, zmień szyk: zachowanie tego neandertalczyka
jeszcze mógłbym zrozumieć, ale po tobie spodziewałem się czegoś innego.
Miał
nadzieję, że Scorpius był w mieszkaniu, bo miał
zamiar dobitnie dać mu do zrozumienia(…)
prędzej
spodziewano by się takiego zachowania po obrońcy – rozrośniętym w barach
Igorze, ale akurat ten zachowywał się „nieadekwatnie”
do postury. Przyjmował kafle na
klatę i nigdy nie korzystał ze swojej postury
terminatora, żeby kogoś stłuc. – słowo
postura łatwo jest czymś zastąpić,
aby uniknąć powtórzeń (np. sylwetka,
figura, prezencja). Narrator wcześniej wyciągnął już wnioski o budowie i
zachowaniu Dimitrija, później użyłaś słowa spodziewać
się, więc wydaje mi się, że użycie również cudzysłowu w tym zdaniu jest
zbędne, gdyż wszyscy dobrze wiedzą, o co Ci chodziło i wyciągnęli odpowiednie
wnioski.
ROZDZIAŁ
CZWARTY
Ramone co prawda
nie przezentowała się jeszcze tak
źle, bo starzała się wolno, jak ich ojciec (który nie żył już dobre dwadzieścia
lat, ale mniejsza z tym), ale była pewna, że Faust potrafiłby
zrobić sobie lepszy makijaż i wyrwałby wszystkich podstarzałych czarodziejów na
byle jakim przyjęciu. – prezentowała (literówka) oraz użyj synonimu
przy jednym powtórzeniu spójnika,
gdyż dwa tak blisko siebie po prostu dziwacznie wyglądają i, gdy czyta się
zdanie na głos, jeszcze gorzej brzmią.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
(…) poszedł
sobie, nie musząc nawet wytężać
słuchu, żeby usłyszeć „prędzej powiem ci coś miłego, ćwoku”. Nie potrafił już nawet na to w żaden sposób zareagować.
— Przestań się
garbić i słuchaj — burknął w końcu, nie patrząc na syna, tylko na swoje dzieła.
W jego oczach widać było więcej dumy,
niż kiedy patrzył na Dwighta, co trochę go zabolało, ale stał z kamienną
twarzą, wyprostowany jak struna i utkwił wzrok w twarzy ojca. – zdanie to brzmi, jak gdyby
Basila właśnie zabolało, iż tak obcesowo obchodzi się z synem, a jednak na
końcu pojawia się „utkwił wzrok w twarzy ojca”. W zdaniu brakuje odpowiedniego
dopowiedzenia podmiotu. Oddziel jakoś od siebie te dwa zdania, aby nie były
takie pomieszane:
— Przestań się
garbić i słuchaj — burknął w końcu, nie patrząc na syna, tylko na swoje dzieła.
W jego oczach widać było więcej dumy, niż kiedy patrzył na Dwighta, co trochę zabolało
jego pierworodnego. Dwight stał z kamienną twarzą, wyprostowany jak struna i
utkwił wzrok w twarzy ojca.
– lub jakoś tak.
(…)o czym
boleśnie się przekonał, kiedy jakiś urzędnik potknął się o niego pędząc
do windy i burknął(…)
– w zdaniu wykorzystałaś imiesłów, należy go od orzeczenia oddzielić
przecinkiem.
To wszystko
było ponad jego siły, potrzebował dezynfekcji ramienia, którego przytrzymał się mężczyzna, aż wszystko zaczęło go
swędzieć i miał ochotę się rozpłakać. – tutaj brzmi to tak, jakby mężczyzna trzymał
ramię Dwighta, dopóki coś go nie zaswędziało, podejrzewam, że to przez spójnik „aż”, który (po wtrąceniu) mylnie
oznajmia, iż podmiot z wtrącenia nadal kontynuuje swoją czynność.
To wszystko było
ponad jego siły, potrzebował dezynfekcji ramienia, którego przytrzymał się
mężczyzna. Dwight czuł, że powoli skóra zaczyna go swędzieć i miał ochotę się
rozpłakać. – Nie
bój się czasem tworzyć krótszych zdań, mniej złożonych. One też są mile
widziane.
Musiał wziąć się w garść. Wziął(…)
Jak
na razie bez większych skutków, ale starał się wyciągnąć coś z samego
McMillana, wymawiając do niego czasem zdania dające do myślenia, bo wyczytał w
pewnym magazynie dla młodych czarownic (wpadł mu w ręce przypadkiem, podczas
zakupów), że to działa na męską wyobraźnię i są bardziej skłonni do rozmów. – trochę zamieszałaś. Kto jest
bardziej skłonny do rozmów? Młode czarownice czy męskie wyobraźnie? Podejrzewam,
że chodziło Ci o mężczyzn, gdyż napisałaś „są bardziej skłonni”. A jednak nadal
brak zaimka, który by na to wskazał. Pamiętaj, by czasem ciąć aż tak przesadne
złożeniówki, bo nawet jeżeli są poprawne – łatwo się w nich zgubić.:
Jak
na razie bez większych skutków, ale starał się wyciągnąć coś z samego McMillana.
Wymawiał do niego czasem zdania dające do myślenia, bo wyczytał w pewnym
magazynie dla młodych czarownic (wpadł mu w ręce przypadkiem, podczas zakupów),
że to działa na męską wyobraźnię. Podobno mężczyźni są wtedy bardziej skłonni
do rozmów.
Poprawił
marynarkę, krawat, przygładził włosy, tak sklejone brylantyną, że
tworzyły zwartą masę twardości kamienia(…) – przecinek w tym miejscu jest zbędny.
17/20
Ramki
- strona główna – nie wymaga komentarza.
- graham coxon – kilka słów (a raczej screenów
i gifów) na Twój temat. Ciekawa prezentacja, jednak zupełnie nic z niej nie
wyciągnęłam, a jeszcze bardziej się zamieszałam, ale najwyraźniej taki był Twój
zamysł. Nie każdy musi chcieć pisać o sobie.
- o blogu – bardzo dobrze przedstawiona,
konkretna podstrona z treścią, która nie spoileruje, a jedynie zachęca do
sięgnięcia po treść.
- linki – zdecydowanie za wysoko. Na
pewno są mniej istotne od spisu treści. Aczkolwiek dobrze, że są.
- spis treści – rozdziałów coraz więcej,
może warto byłoby nadać im jakieś tytuły, aby czytelnik, który będzie chciał
się dostać do „wybranego momentu”, mógł się łatwiej odnaleźć?
- motyw przewodni – taki jest przewodni, że aż
umieściłaś go na samym dole listy. Nie widziałam go wcześniej, musiałaś dodać
odnośnik niedawno. Świetny pomysł!
Dodatkowo
aktualności i obserwatorzy. Brak spamownika, ale żadnego spamu też nigdzie nie
dostrzegłam, więc nie mam się zupełnie już do czego przyczepić.
5/5
6.
Punkty dodatkowe
+ 1 za najlepszy fanfik
potterowski, z jakim do tej pory się spotkałam. Widziałam kilka, ale żaden nie
zatrzymał mnie na dłużej.
(No
może poza Another Dramione, ale nie
można porównywać do siebie tych prac, gdyż są to – mimo że oparte na świecie
stworzonym przez Rowling – zupełnie dwa, różne gatunki. Trudno zestawić ze sobą
dramat/angst oraz romans.
Podsumowanie
całkowite
Zdobyłeś:
78/89
Ocena:
bardzo dobry (5)
Dobra. Sądzę, że ochłonęłam na tyle, by mój komentarz nie był tylko zlepkiem okrzyków, westchnień i podziękowań.
OdpowiedzUsuńAle i tak, po pierwsze - dziękuję bardzo za ocenę mojego opowiadania i poświęcony mu czas. Chociaż i tak wciąż nie dowierzam, że to już, nastawiłam się na dziesiąty kwietnia i jestem bardzo mile zaskoczona, że mogłam przeczytać ją już teraz. :D
Zacznę może od szaty graficznej - to, by była mroczna to zabieg celowy, bo dalej robi się nieco mroczniej, poza tym to mój eksperyment z szablonami, z którego jestem dumna, może trochę powisieć, najprawdopodobniej zmieni się w środku miesiąca, jestem zmienna jak pogoda. W podstronie o blogu, z tego co pamiętam, jest dopisek, że to cytat Kinga. Zawsze pamiętam o źródłach, bo naczytałam się o prawach autorskich... Jeśli chodzi o wyjaśnienie adresu, pomyślę o tym, choć powinno samo się wyjaśnić, jako że polskie tłumaczenie jest ukryte w prologu. :)
Wszyscy bohaterowie, prócz, rzecz jasna, Scorpiusa, mieli swoje narodziny na blogach grupowych, na potrzeby których zresztą powstali. Mam do nich ogromny sentyment, dlatego postanowiłam napisać o nich opowiadanie. Pierwsze, swoją drogą, od zamierzchłych czasów piątej klasy podstawówki, więc od początku nie oczekuję, że będzie rewelacyjne. Nie spodziewałam się tak wysokiej noty i tylu słów uznania, rumieniłam się od początku Twojej opinii o treści i nie mogę przestać...
Czas jednak bym stanęła w obronie Dwighta! Cóż, tacy ludzie istnieją w społeczeństwie i trudno, by zaczął nagle w akcie buntu smarować się błotem. :D Faktem jest jednak, że powoli się zmienia w kolejnych rozdziałach, dlatego jeśli kogoś irytuje jego pedantyzm, może odetchnąć troszkę z ulgą. Problem z pisaniem mam taki, że podzieliłam to na scenki i David czasem mi ginie w tłumie, a potem wraca z wielkim BUM, dlatego w dalszym planie opowiadania wydzieliłam mu więcej scen, jako że jest głównym bohaterem. Wiem też, że akcja trochę się wlecze, ale mam z tym duży problem przez ciągłe wrażenie, że raz zwalniam, a raz lecę jak szalona. Nie umiem znaleźć na to złotego środka.
Zdania złożone to moja zmora od dłuższego czasu, rozprawki straszą czerwienią, kiedy rozpiszę się na pięć linijek i słowa giną w przecinkach, ale postaram się nad tym popracować. Dziękuję poza tym za wytknięcie błędów, bety nie posiadam i jestem zdana na swój wzrok, dlatego to się bardzo przyda. :D
I na koniec – jestem zaszczycona, że zostałam dodana do Indeksu, bo chociaż teraz pod większą presją, udowodnię, że moje RD zasłużyło na miejsce w tej zakładce! O, tak oficjalnie zabrzmiało, ale chyba to moje spaczenie, że tak poważnie podchodzę do pisania fanfika... :D
WRESZCIE! Dziękuję ci, Skoiastel, że w końcu ktoś podarował coxonowi kopa na rozpęd, bo moje zapewnienia co do wspaniałości jej opka całkowicie ignorowała. :<
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńNie dziękujcie mi, bo graham coxon sama sobie wystawiła tak naprawdę piątkę, pisząc tak dobrze.
Dużo łatwiej oceniałoby się skończone opowiadanie, bo wtedy rozwój fabuły i postaci byłby dla mnie jaśniejszy i bardziej widoczny. Akcja się wlecze, dlatego do Twojej pracy bardziej pasuje kategoria "powieść" niż "opowiadanie". Nie jest to złe, po prostu zwracasz większą uwagę na detale, które zajmują więcej miejsca. Dzięki temu łatwiej sobie wszystko wyobrazić, nie piszesz "na pół gwizdka". Nie znalazłam momentu, w którym "lecisz jak szalona". Może dlatego, że nie było de facto jeszcze żadnej grubszej "akcji", ale czekam na nią z niecierpliwością :)
Jestem w szoku, że nie posiadasz bety, a jesteś tak bardzo poprawna. Błędy tak naprawdę znalazłam niezbyt poważne, są to przeważnie jakieś potknięcia w złożonych zdaniach, ale naprawdę na palcach jednej ręki mogę wymienić autorów blogowych, którzy są tak perfekcyjni pod tym względem.
Bardzo dobrze, że poważnie podchodzisz do pisania fanfika, bo dzięki temu właśnie wszystko wyszło tak dobrze. Po co zabierać się za pisanie, skoro nie przykładamy do tego większej wagi. Dzięki temu też nabierasz doświadczenia, które kiedyś będziesz mogła wykorzystać w innym projekcie. Nic nie jest na darmo, nic się nie zmarnuje :)
Pozdrawiam Ciebie i bogdana i dziękuję za wyczerpujący komentarz! To miłe, gdy ktoś komentuje czyjąś pracę i docenia poświęcony czas.