piątek, 9 maja 2014

[661] http://uszati-oneshot.blogspot.com/

Adres bloga: Uszati Oneshot
Autor: Uszati ▲
Oceniająca: Eucliwood Hellscythe-senpai


Witam. Jestem nowym Wolnym Strzelcem. Zaczynam od oceny nieszablonowej i obiecuję dać sobie z nią radę!
Wita mnie cała gama kolorów — stalowy szary, jasnoszary, nieskazitelnie biały, biały jak śnieg, czarny jak smoła, głęboki czarny... Dobra, bez żartów. Wygląd bloga, mimo pewnej jednolitości barw, jest przyjemny i zachęca do pozostania. Powiedziałabym, że jest nienachalny — nie razi mnie przepych nagłówka czy neonowe kolory. Tekst jest czytelny, a to jest najważniejsze. W zgłoszeniu zaznaczyłaś, iż Twoje opowiadania to fanfiction o Exo. Zaintrygowało mnie owe „Exo”, sprawdziłam więc i już wiem, że panowie z nagłówka to członkowie koreańskiego zespołu muzycznego. Azja — lubię, co widać po nicku. Co prawda ten typ muzyki (panów z Exo, nie Azja, czy coś) to kompletnie nie moja bajka, niemniej, czuję się zaintrygowana i zaciekawiona.
Pierwsze wrażenie — „dajcie mi więcej!”. Czyli pozytywnie.
 
Treść

Polecasz czytać przy dodanych przez Ciebie piosenkach, więc tak uczynię. I żeby było łatwiej, najpierw skomentuję daną część, a potem poprawię błędy i zabiorę się za następny.

Porcelain [1/2]

Zanim napiszę cokolwiek innego — długo i to mi się podoba najbardziej! A to dopiero połowa, jest jeszcze druga część... Zazwyczaj notki na blogach mają trzy akapity na krzyż — „bo za długo”. W rzeczywistości nic konkretnego nie da się w nich ocenić, bo co może być w trzech akapitach?
Czarujesz już w pierwszej części, gdy opowiadasz o lalce. Tworzysz bardzo przyjemny klimat, nieco bajkowy, spokojny, a jednak smutny i przygnębiający. Lalka kojarzy mi się trochę z platońską koncepcją, że człowiek jest duszą uwięzioną w ciele. Tak samo tutaj, lalka żyje przez setki lat w porcelanowym ciele, obserwuje wszystko, ale nie może nic powiedzieć, patrzy, jak jej właściciele odchodzą i wędruje od jednego do drugiego. Uszati, niesamowicie mi się to spodobało. W dodatku opisane pięknym językiem i stylem.
Dalej mamy imprezkę. Przyznam Ci się, że spodziewałam się tej obiecanej w prawej ramce „miłości męsko-męskiej” pomiędzy Sehunem a Jonginem, właściwie nie wiem czemu, być może dlatego, że zaczęłaś ich przyjaźń tak opisywać — że nie mogą bez siebie żyć, że będą za sobą tęsknić, a potem jeszcze ta scena w basenie... No nie, dałam się nabrać i jestem napaloną yaoi'stką, czy naprawdę coś planujesz? Właściwie bardziej zapowiada się na coś pomiędzy Sehunem a Luhanem...
I w tym miejscu chcę Cię pochwalić za dialogi. Podobają mi się, są zupełnie naturalne, brzmią tak, jakbyś po prostu ich słuchała i spisywała. Chyba będę się od Ciebie uczyć, bo ja zawsze mam wrażenie, że moje są zbyt sztuczne.
Dobór muzyki dobry (zwłaszcza pierwszej, kiedyś zabierałam się za to anime, ale mi player nie działał, przypomniałaś mi — dzięki!).
I jeszcze jedna rzecz — miłe zaskoczenie, że panowie z Exo posłużyli tylko jako postaci, zaś nie jest to fanfiction o ich muzycznej działalności (czy tylko ja mam wrażenie, czy naprawdę jest jakiś boom na opowiadania o muzykach, którzy okazują się gejami i w ogóle?).
Poprawki: 

Mówili, że lalki nie mają duszy, że nie skrywają (czego nie skrywają?) pod swą delikatną powłoką serca, które mogłoby kochać, że nie obserwują, bo nie potrafią patrzeć, a ich oczy są jedynie szkłem.



Wydawać (by) się mogło, że był znudzony, jednak odkąd pierwszy raz ujrzał swojego nowego właściciela, czas jakby zaczął płynąć dwa razy szybciej.
Nie liczył tych sekund, ale momentami pragnął je zatrzymać, by móc dłużej popatrzyć na wysokiego, wysportowanego chłopaka, który czasami przychodził do pokoju swojej młodszej siostry.
Nie „popatrzyć” a „popatrzeć”.

Jednak nadal, mimo to dalej się uśmiechał, mimowolnie pokazywał, że jest silny, ale przecież, tak naprawdę, w środku był wyjątkowo kruchy.

To zdanie jest totalnie poplątane, przesadzone. Musisz zdecydować się na „nadal” lub „mimo tego” („mimo” łączy się z dopełniaczem zazwyczaj). Jeśli wybierzesz „nadal”, ze słowem „dalej” to będzie klasyczne masło maślane, ale jeśli „mimo tego” to wtedy „mimowolnie” zabrzmi nieco dziwnie, bo będzie powtórzenie „mimo” blisko siebie. W dodatku to „dalej”, chociaż teraz niby poprawnie, nadal mi nie gra, ale myślę, że to już względy estetyczne. Dla jasności proponuję tak:
  1. „Jednak nadal się uśmiechał, mimowolnie pokazywał, że jest silny, ale przecież, tak naprawdę, w środku był wyjątkowo kruchy.” 
  2. „Jednak mimo tego dalej się uśmiechał, pokazywał, że jest silny, ale przecież, tak naprawdę, w środku był wyjątkowo kruchy.”
  3. „Jednak mimo tego uśmiechał się, pokazywał, że jest silny, ale przecież, tak naprawdę, w środku był wyjątkowo kruchy.” (mój faworyt)
Wybór należy do Ciebie, Uszati.

Uśmiechnął się szeroko i pomógł przenieść swojej siostrze biało-różową walizkę w kwiatki do samochodu zaparkowanego na podjeździe. Włożył do niego bagaż i stanął w miejscu, z lekkim rozbawieniem przyglądając się swojej siostrze, która próbowała zapiąć pasy bezpieczeństwa.



A teraz lekcja z zapisu dialogu. Rozpoczynając go, stawiasz dywiz (-), zaś zaczynając notę odautorską („powiedział krasnoludek”) stawiasz półpauzę (podejrzewam, że program, w którym piszesz, sam to zmienia, tak się dzieje zazwyczaj). To jest zapis niepoprawny.
Dialogi rozpoczyna się pauzą (—) lub półpauzą (–), czyli myślnikami. Generalnie niczym się one nie różnią, są to tak samo znaki międzywyrażeniowe, to jest takie, które przed i po oddziela się spacjami. Półpauza przyszła do nas z Zachodu (jak zwykle) i jeśli chciałoby się wydać książkę, to wydawnictwo samo ustala, czy stosuje się pauzy czy półpauzy. Trzeba się zdecydować na jedno z nich. Moim zdaniem pauza wygląda ładniej, ale wybór należy do Ciebie. W każdym razie i rozpoczynając dialog, i notę odautorską, powinnaś postawić jedno z nich. „Przepis” na:
  • pauzę (—): alt+0151 (klawiatura numeryczna) 
  • półpauzę (–): alt+0150 (klawiatura numeryczna).
Podobno jest jeszcze jakiś inny sposób, ale mi on nie działa... Jednak z pewnością znajdziesz go w internecie.
Jeśli chodzi o wspomniany przeze mnie dywiz (inaczej: łącznik), jest to znak, którego nie otacza się spacjami i ma kontakt z literami z jednej i drugiej strony (np. czarno-biały). Już go zastosowałaś gdzieś wcześniej, więc myślę, że wiesz, o co chodzi. To tyle.



Poza tym ten wyjazd... obiecałem Jonginowi, zanim dowiedziałem się, że akurat w tym terminie planujecie wczasy.
Jeżeli po wielokropku zdanie jest kontynuowane, to naturalnie piszemy je małą literą, natomiast jeśli to nowe zdanie, zaczynamy je dużą. Tutaj mamy przykład tego ostatniego.

W każdym bądź razie, trzymaj się, Sehun.

„W każdym bądź razie” to błędne sformułowanie, niestety, bardzo częste w potocznej mowie. Nie wiadomo dlaczego, ale ludzie kiedyś skrzyżowali „w każdym razie” i „bądź co bądź” i wyszło właśnie coś takiego.


- Jongin, ty kretynie! - warknął groźnie, odszukując wzrokiem bruneta, który po momencie pojawił się w polu jego widzenia.
Lepiej zabrzmiałoby „szukając”, chociaż myślę, że tak też jest dobrze.

Minseok z natury był dosyć dziwnym chłopakiem, który miał jakiś swój jeszcze bardziej dziwny świat, w którym były syreny i hasały jednorożce, ale mimo to (mimo tego) lubił go, mógł nazwać go przyjacielem, może nie takim jakim był Jongin, ale jednak. 
 
Nie był pewien, czy da sobie radę bez nich, zwłaszcza bez Jongina, który był dla niego niczym brat. Był pewien, że o ten wyjazd jeszcze nieraz zdąży się z nim pokłócić, przez co nie będą odzywać się do siebie przez kilka dni, ale tak jak zawsze dojdą po jakimś czasie do porozumienia. 
 


Właściwie wcześniej znał tylko swój ojczysty język – Chiński oraz Japoński, którego go uczono.

Przymiotniki małą literą.
Wszyscy dbali o niego bardzie (bardziej), niż o siebie samych, bo był idealny, perfekcyjny, czarował ich swoim uśmiechem, choć tak naprawdę tego nie chciał.

Porcelain [2/2]



I znowu czarujesz...
Niektórzy mają to do siebie, że można byłoby usiąść i zacząć czytać ich opowiadanie, po czym wstać i ze zdumieniem stwierdzić: „o, minęły 3 godziny!”. Uszati, jesteś jedną z takich osób, gratuluję.
Oderwałam się tylko gdzieś w okolicach połowy, żeby zrobić sobie kawę. Połknęłam wręcz tę część i chyba nawet w pewnym momencie zapomniałam, że mam szukać błędów. Dziewczyno, niesamowicie wciągasz. Fabuła, akcja, bohaterowie, klimat, styl — wszystko jest tak idealne, że nawet nie mam się czego uczepić. Chciałabym powiedzieć: „to jest źle, popraw to”, ale po prostu nie mogę. Nie dałaś mi takiej możliwości i bynajmniej nie czuję się z tego powodu rozczarowana.
Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Kompletnie nie byłam przygotowana na taki koniec. Z drugiej jednak strony uwielbiam smutne zakończenia (nie wiem, to dziwne?), dlatego właściwie cieszę się, że nie było „i żyli długo i szczęśliwie”. W dodatku nie sądziłam, że historia Luhana będzie taka... wstrząsająca? W pewnym sensie. Byłam ciekawa, jak jego dusza znalazła się w „ciele” lalki, ale myślałam, że to będzie coś w stylu „każda zabawka ma swoją duszę”. Zaskoczyłaś mnie bardzo pozytywnie.
I kompletnie nie wiem dlaczego uważasz, że ta część była spieprzona pod względem opisów. Wszystko jest tak jak należy. Naprawdę, nie mam żadnych zastrzeżeń. I jestem ciekawa sequela.

Poprawki:



Był bezsilny, nie mógł zrobić zupełnie nic. Po prostu był uważany za lalkę, która nie czuje, nie patrzy, nie kocha. 

Szybko zrozumiał, że to był tylko sen, a teraz jest w domu, razem
(z) Sehunem śpiącym w innym pokoju.
Luhan mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i zamachnąwszy się, kopną (ł) piłkę, która przeturlała się na drugi koniec ogrodu, cudem nie wpadając do basenu.
- Nie rób mu krzywdy – zażądał, cofając się w tył.
Klasyczny pleonazm. Spróbuj cofnąć się do przodu.

On nie mógł mu pomóc, nie teraz, ani już nigdy więcej.
Przed „ani” nie stawiamy przecinka.
Porcelain: Broken Doll [½]


Trudno mi powiedzieć, czy było tak wcześniej i dopiero teraz zwróciłam na to uwagę, czy to problem sequela, ale jesteś bardzo drobiazgowa i na dłuższą metę mnie to irytowało. Było takie zdanie, gdzie Luhan otwierał jakieś drzwi. Jedna prosta czynność, ale zdanie było tak szczegółowe, że pomyślałam sobie: „no przecież ja wiem jak się otwiera drzwi, to nie jest żadna filozofia”. Zwróć na to uwagę.
Myślę, że powinnam skomentować to jako całość, więc nic więcej nie powiem, zajmę się tym po drugiej części.
Poprawki:

Wtedy znienawidził siebie, swój wygląd, który tylko utrudniał.
Co utrudniał?

Wciąż zastanawiał się, czy jakkolwiek uda mu się jeszcze z nim zobaczyć, powiedzieć, jak bardzo go kocha, jak potwornie mu na nim zależy.
Uwaga, będę narzekać. W pierwszej klasie gimnazjum, kiedy miałam lekcje z cudowną nauczycielką, którą doceniłam dopiero po czasie, powiedziała ona, że obecnie ludzie mają skłonności do przesadnego używania dwóch słów — „fajnie” i „strasznie”. Wszystko jest albo fajne, albo straszne, albo, co gorsza, strasznie fajne. Strasznie to synonim do potwornie. Tylko że co te słowa tak naprawdę wyrażają? Mówiąc, że coś jest straszne, na myśli mamy to, że jest przerażające, wywołuje w nas strach. Czyli co ma oznaczać zwrot „potwornie mu zależy”? To, że zależy mu, ale się boi, czy boi się, że mu zależy? Chyba nie o to chodzi. A przecież jest tyle słów, którymi można byłoby zastąpić owe źle użyte „potwornie”. Bardzo, niezwykle, nadzwyczajnie, niesamowicie, ogromnie, wielce, niewyobrażalnie. Mnóstwo jest słów, o niebo lepszych niż „potwornie”.
Di end. Koniec narzekania.

Wiedział, że to samo czuł YiFan, tyle że nie przez cztery lata, jakie przeminęły, a ich setki.
A nie, przepraszam, ponarzekam jeszcze tutaj. Zaimkologia. Jeśli zaimek nie zmienia sensu zdania, to jest niepotrzebny i należy się go pozbyć. Zwłaszcza że ten tutaj brzmi dość dziwnie, bo wychodzi na to, że przeminęły setki czterech lat... Tak trochę.

Rankiem wstawał, by zasiąść na tronie, na którym kiedyś widywał swojego ojca – cesarza ówczesnych Chin, by następnie spocząć tam do zmierzchu, kiedy z powrotem wracał do swojej komnaty.
Wszystko pięknie, ale ja bym dała „spoczywać”.

Nie miał odwagi, poza tym wieki tkwienia w porcelanowym więzieniu, nauczyły go wytrwałości.
Ostatni przecinek zbędny.

I gdyby miał spędzić kolejnych sześćset lat na niewoli, zrobiłby to, ale sam krwawiłby wewnętrznie.
Jeśli chodzi o niewolę, to raczej się w niej jest, a nie na niej. Tak samo bierze się kogoś do niewoli, a nie na niewolę.

Jego głowa była spuszczona, natomiast jasne, blond włosy zakrywały sporą część twarzy.
W sumie to nie czuję się ekspertem w dziedzinie kolorów włosów, ale blond chyba zazwyczaj jest jasny, nie?

- Spójrz na mnie – rozkazał, stawiając kilka kroków do przodu.
Zgubiłaś podmiot. Wygląda to tak, jakby mówił to Luhan, a nie YiFan.

Z każdym słowem zbliżał swoją twarz do tej Xi, aż w końcu zamarł w bezruchu, wpatrując się w ciemne, przyozdobione koronką rzęs, zaszklone oczy.
Także zbędny zaimek.

- Dlatego nic, ani nikt nigdy nas już nie rozdzieli.
Bez przecinka.

Przychodziły takie momenty, gdy Luhan zastanawiał się, jak radzi sobie Sehun i czy zdarza (mu się albo coś takiego?) czasem o nim myśleć, czy znalazł kogoś, kto byłby w stanie uzupełnić miejsce, które pozostawił po sobie Lu.

Wraz z tym ruchem skrzypnęły cicho, jakby cicho zapraszały go do środka.

Ale Luhan mimo wszystko nie był zły,
tylko dlatego, iż wiedział, że blondyn zrobiłby to tylko z miłości.

Momentami czuł się jak w zaklętej krainie, w której jest pełno wróżek, czy smoków, które nadawały temu wszystkiemu jeszcze więcej niezwykłości.

Później uświadamiał sobie jednak, że jest w miejscu, którym (które) wcześniej nazywał domem, a jedyną magiczną istotą jest tylko on i YiFan.

Ani Zhang Yixing, który najczęściej pilnował głównych drzwi w sali tronowej, ani wiele służek, które codziennie krzątały się dookoła, ani jego piękno, o którym tak często wspominał Wu.
To są zdania po sobie. Być może tak miało być, ale mnie to kompletnie nie chwyta i jest zwykłym powtórzeniem.

Nadal dzielnie kroczył do przodu, nie zwracając uwagi na deszcz, który ściekał z mokrych włosów, które przykleiły się do bladego czoła.
I kolejne.

Spojrzał na łopatę w swojej prawej lewej dłoni i przez chwilę zastanawiał się, czy robi dobrze.
*próbuje wyobrazić sobie prawą lewą dłoń* Trzeba być uważnym, bo atmosfera panuje u Ciebie świetna, ale takie pomyłki potrafią ją zepsuć...

Cierpieć przez ukochaną osobę, taką, którą kochało się ponad życie... To najgorsza kara z możliwych.
Usunęłabym wielokropek, zdanie piękne, a on zbędny.

Człowiekiem, który pokutował,
(bez przecinka) za swoją miłość.

Dopiero, gdy zobaczył Oh, zrozumiał czym jest miłość i musiał przyznać, że to najpiękniejsze uczucie, jakie(go) przyszło mu doznać.

Dopiero co wrócił, ja już ponownie musiał wyjechać.


Porcelain: Broken Doll [2/2]

Dziewczyno, ja jestem totalnie zauroczona i muszę przyznać, że dawno nie trafiłam na bloga kogoś, kto pisze równie dobrze, jak Ty. Jest mi niezmiernie miło, że miałam okazję przeczytać taką historię, która porwała moje serce, zawładnęła nim. W dodatku piosenki (aczkolwiek nie wszystkie, to jednak pewnie kwestia gustu) stwarzały idealny klimat. Kilka sobie skradnę, bo były to tak piękne melodie.
A teraz... cała reszta. Nie bój się, nie będzie bolało (za bardzo).
Przyznam szczerze, że nie takiego końca się spodziewałam. Właściwie od początku sequela przeczuwałam, że ważne miejsce będzie miał tu Jongin, a już pewność miałam, gdy tylko Luhan pojawił się w domu i stanął z Sehunem w kuchni. Byłam jednak wręcz przekonana, że dojdzie do jakiejś krwawej jatki pomiędzy Jonginem a Lu. Kiedy ten drugi zagroził, że zabije przyjaciela Sehuna, myślałam, że tak samo jak YiFana zmieni go w lalkę. Właściwie dobrze, że tak się nie stało, bo to byłoby mało oryginalne, jak tak teraz myślę. Ale nie sądziłam, że Luhan odejdzie w taki sposób i że odpuści. Nie na to się zapowiadało, gdy coraz bardziej pogrążał się w tej miłości i zazdrości. Mimo wszystko i zakończenie przypadło mi do gustu.
Inna zupełnie sprawa, czy w ogóle powinien powstać sequel. Często się mówi, że pierwsza część jest najlepsza i że następne nie dadzą rady powtórzyć jej sukcesu. Mam wrażenie, że najczęściej jest tak z filmami i serialami. Jeśli chodzi o Ciebie, uważam, że w obu przypadkach efekt byłby dobry — zarówno w pozostawieniu Porcelain jako jednoczęściowego opowiadania, jak i napisaniu sequela, co uczyniłaś. Niemniej, jeśli chodzi o stronę techniczną (część merytoryczna absolutnie mnie zachwyciła), trzeba przyznać (co widać w poprawkach) — było gorzej. Wynotowałam sobie kilka uwag. Mam nadzieję, że nie obrazi Cię w jakiś sposób to, że użyje wypunktowania (łatwiej mi będzie ogarnąć to w ten sposób).
  1. Często zdarza Ci się gubić podmiot. Dajmy na to, opowiadasz o Sehunie, jego uczuciach do Luhana i tak dalej, potem zaczynasz dialog, a w nocie odautorskiej piszesz „powiedział, mrużąc oczy” i cała wypowiedź to wypowiedź Luhana, jednak z kontekstu wynika, że mówi to Sehun. Czasami po zachowaniu charakterystycznym dla danego bohatera musiałam się domyślać, kto akurat mówi. Żałuję, że nie zapisałam sobie gdzieś podobnego fragmentu, bo łatwiej byłoby mi to zobrazować, myślę jednak, że dobrze to wytłumaczyłam.
  2.  Zdarza Ci się pomieszać szyk zdania, w efekcie czego brzmi ono nienaturalnie, dziwnie. Nie będę się tu rozpisywać, kilka takich jest w poprawkach.
  3.   Nagminne powtórzenia „który” (najwięcej) i „był” (już nie tak dużo). To też zauważysz w poprawkach. Nie wiem czy tak samo jest w wordzie (podejrzewam, że taka opcja jest, ale po prostu wywołanie jej może być przypisane innym kombinacjom klawiszy) i nie wiem w jakim programie piszesz. Ja piszę w OpenOffice i mam tu taką opcję przeszukania dokumentu (ctrl+f). W ten sposób łatwo wyeliminować błędy albo raczej łatwiej je zauważyć.
  4.   Może dziwnie to zabrzmi, ale zapisałam sobie coś takiego jak „powtórzenia wyglądu”. Mam tu na myśli to, że wielokrotnie pojawiały się informacje o delikatnej, bladej cerze Luhana, jego zgrabnych, szczupłych dłoniach, brązowych, sarnich oczach, i tak dalej. Rozumiem, że razem z Sehunem był najważniejszą postacią w opowiadaniu, ale z czasem zrobiło się to nudne. Poza tym — daj czytelnikowi trochę wolności. Nie musisz opisywać wyglądu każdej osoby, każdego miejsca i każdej czynności z precyzją. Jako czytelnik, i myślę, że wiele osób się ze mną zgodzi, lubię czasami sama sobie coś dopowiedzieć, w końcu czytanie ma pobudzać wodze fantazji.
  5.   Zaimkologia z naciskiem na zaimki wskazujące (ten, tych, tej, tego). One są często w ogóle niepotrzebne i — to subiektywna opinia — sprawiają, że zdanie jest niechlujne. Znalazłam tym razem takie zdanie:
„Przysunął swoją twarz do tej blondyna i oparł czoło o jego.”
Być może nie wszyscy się ze mną zgodzą (właściwie nie wiem, czy to jest błąd, dlatego zaznaczam, że to subiektywna opinia), ale nie podoba mi się coś takiego.

Jak widzisz te błędy nie są bardzo rażące. Przy odrobinie wysiłku łatwo je wyeliminować, więc jestem pewna, że dasz radę.

Poprawki:

Objęty ciemnością był niczym zjawa piękna i niedosięgalna.
Brakuje mi tu albo przecinka, albo w ogóle zmiany szyku. Proponuję:
  1. „Objęty ciemnością był niczym zjawa, piękna i niedosięgalna.” (właściwie z myślnikiem byłoby też ładnie)
  2. „Objęty ciemnością był niczym piękna i niedosięgalna zjawa.”
Jednak im dłużej widział go, tym przekonywał się coraz bardziej, że się myli.
A tu już na pewno przyda się zmiana szyku:
„Jednak im dłużej go widział, tym bardziej/coraz bardziej przekonywał się, że się myli.”

Kiedy straciłem cię, cholernie bolało i myślałem, że to już ostateczny koniec.
„Kiedy cię straciłem [...]”
Tamto miejscu (miejsce) już dawno stało się dla Luhana nic nieznaczące, dlatego pozwolił, by wspomnienia go dotyczące wymazał (y) się z jego pamięci. Przekonał się jedna (k), że to wcale nie było tak proste, jak sam na początku myślał.

Zapach smażonych jajek roznosił się po całym salonie oraz kuchni i dopiero wtedy Sehun zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo głodny jest.
„[...] jak bardzo jest głodny.”
- Luhan. - Usłyszał za sobą ciepły, dobrze znajomy głos, który należał tylko i wyłącznie do Sehuna.
Wybacz, ale... zaśmiałam się. Głos zazwyczaj należy tylko i wyłącznie do jednej osoby.
- Kochałbym cię nawet, gdyby przeminęły wieki, a jak (ja?) nadal byłbym lalką.

- Posuń dupę, bo nie chcę spać
(spaść) i się potłuc.

W każdym razie lepsza głupia komedia od badziewnych horrorów, w których lubował (się) Jongin.

Bardziej bym uwierzył, jakby Jongdae powiedział, że Minseoka zgarnęła policja – dodał, wdychając (wzdychając?) ciężko.

Nie znał tak dobrze chłopaka jak Jongdae, ale podczas ich licealnej znajomości zdążył zauważyć, że życiem chłopaka były imprezy, alkohol, gry wideo i słodycze.
Całkiem przyjemne życie, trzeba przyznać.

Sehun zaśmiał się, zaciskając wargi w wąską linię, po czym przeniósł swój wzrok na Luhana, który tym razem nie patrzył się (a gdyby tak bez tego „się”?) na nich, a na swoje dłonie położone na udach. 
 
- Przepraszam. - Przymknął lekko powieki, tylko po to, by nie patrzeć prost(o) w oczy Sehuna.

Wiem, że to nierozgarnięte(y) człowiek, który jest potwornym leniem i często mnie denerwuje, miewa dziwne pomysły i (zmieniłabym na coś w stylu „a one”, „a te”, bo „i” jakoś nie brzmi) raczej okazują się nieźle pochrzanione, ale kocham go.

Nie wyobrażam sobie, mieć innego przyjaciela.
Bez przecinka.

Mogła być jeszcze bardziej bolesna i okrutna od przeszłości, która i tak zrysowała jego serce, całkowicie zniszczyła tego Luhana, jakim był na samym początku.
Jakieś dziwne, podejrzane strony mówią mi, że „zrysować” oznacza „odrysować rysunek na kartce”. Chyba nie o to Ci chodziło, a ja, przyznam się szczerze, myślałam nawet, że takie słowo nie istnieje. Myślę, że bardziej pasowałoby tu „porysować” lub „zarysować”.

Przez chwilę myślał, że się przesłyszał, ponieważ po momencie po rozmowie nie było śladu, a wszystko wykreował w swojej głowie sam, ponieważ tak brakowało mu Sehuna, nawet jeśli nie widzieli się zaledwie kilka godzin.

Usiadł na wysokim krześle, które było przyłożone do wysepki, która oddzielała kuchnię od obszernego salonu.
Ale był („byłby”, w końcu mówiły o hipotetycznej sytuacji, a nie czymś, co się faktycznie wydarzyło) w stanie je znieść, byleby tylko móc przeżyć tamten okres swojego życia jeszcze raz.

Piasek pod stopami trochę go drażnił, ale nie zwracał na go (to?) uwagi, ponieważ całą ją (bez tego zaimka zdanie nie straci sensu) skupił na Oh.

Lub ja
(k) wolisz – źródło wszelkich problemów.

Powoli przyłożył do niej ogień wypływający z zapalniczki, który po momencie
zawładnął bezwładnym przedmiotem.

Pomijając już to, jak brzmi „zawładnął bezwładnym”, nie spotkałam się jeszcze z książką niebezwładną.

- Może do rzeczy – jęknął Taemin, na chwilę odrywając wzrok od ekranu swojej dotykowej komórki, do której śnił (ślinił, zapewne) się bardziej niż na widok przekąsek i alkoholu ustawionego na stole. 
 
- Jasne, ale przyjdź zaraz – poprosiła, uśmiechając się wesoło. - Chłopcy wymyślili sobie, że rozpalą na tarasie grilla. Powodzenia im życzę na taką pogodę – zaśmiała się i spojrzała na uchylone drzwi. (myślnik) Wracaj tylko jak będziesz głodny, przypilnuję, żeby coś dla ciebie zostawili.

Zmrużył nieco oczy i przykucnął (przecinek) wyciągając w kierunku znaleziska dłoń, po czym pochwycił je w pace (palce) i wyciągnął na wierzch.

Za samą fabułę postawiłabym Ci szóstkę, jednak liczy się tu także poprawność. Mimo że błędów nie było bardzo dużo, to jednak jakieś był, dlatego Twoje opowiadanie oceniam na mocny bardzo dobry i trzymam kciuki za dalsze pisanie, bo Uszati, robisz to wspaniale.

6 komentarzy:

  1. Naprawdę dobrze napisana ocena, gratuluję.
    Trzymam kciuki za Twój staż. :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja już całkowicie zapomniałam o tym, że zgłosiłam tego bloga do oceny, więc nieźle zaskoczyłaś mnie komentarzem. Pozytywnie, rzecz jasna.
    Co do początku, nawet nie wiesz, jak cieszę się, że ci się podoba to opowiadanie. Ja jako autorka jestem z niego niesamowicie dumna, być może głównie dlatego, że był jednym z pierwszych o Exo i do tego z moim ukochanym shippem. Strasznie długo zabierałam się za napisanie go, bo ponad pół roku, jak nie blisko rok, ale chyba się opłaciło, bo jestem zadowolona. Inna sprawa błędów, z którymi mam ogromny problem. Sprawdzając swoje opowiadania, ciężko mi jakiekolwiek wyłapać, bo lecę z tekstem, gdzieniegdzie poprawiając literówki i przecinki... Ale na szczęście dla mnie, znalazłam betę, bo czasami to, co ja piszę, przechodzi granice. Chociaż przy tych dziwnych literówkach i zmienionych słowach nieźle można się pośmiać. Przykładem samo "Porcelain", gdzie zamiast szybki było szynki i zamiast dłonie - słonie. Dobrze, że czytelnik o tym wspomniał, bo pewnie byłoby to do dziś... XD
    Tak, te przeklęte pauzy i półpauzy. Wiem, że to błąd, teraz, bo w wakacje i we ferie, jak pisałam te ff, nie miałam o tym pojęcia. Dopiero przy ocenie mojego innego bloga dowiedziałam się o tym, dlatego teraz to poprawiam (bo faktycznie, program mi sam zmienia, nie chce ze mną współpracować ;-;).
    Tak, te przeklęte opisy. Czasami mam tak, że wpadam w słowotok. Ostatnio zdarzyło mi się, że szukanie kartki opisałam w kilku akapitach, które stworzyły całą stronę. To mój problem i postaram się nam nim zapanować, ale ciężko jest, kiedy w głowie mam jeszcze tyle opisów, które muszę przelać na papier. W tym przypadku na ten komputerowy, ale jednak. I te opisy sequela, o których wspomniałaś, że są gorsze. Być może to prawda, bo mnie podoba się zaledwie kilka, jedynie scena w sali tronowej, grzebanie Krisa pod ziemią i odejście Luhana. Tyle. Z tych fragmentów byłam i jestem nadal dumna, ale resztę (nie wszystkie, ale przewaga) pisałam na siłę, non stop, po kilka godzin dziennie, co skończyło się nadwyrężeniem ręki i prawie miesięcznym odpoczynkiem od pisania... Teraz to sobie wszystko dziele i nie piszę na siłę, mówię sobie, że czytelnicy poczekają i będą zadowoleni, kiedy to wszystko będzie naturalne, a nie takie sztuczne i nijakie. Niestety w ferie byłam innego zdania i wyszło jak wyszło, czyli średnio. W ogóle sequela miało nie być, bo stwierdziłam - po co. Ale kiedy zobaczyłam zdjęcie Luhana z popękaną twarzą, stwierdziłam, że mam pomysł i muszę go opisać. I teraz tak czytając tą ocenę, doszłam do wniosku, że niepotrzebnie to zrobiłam. Miałaś rację, pierwsza część i tak odniosła większy "sukces" o ile tak to mogę nazwać. Ale napisałam, niech już zostanie. Choć to dla mnie taka mała nauczka, żeby nie pisać sequelów (ale planuję do Prince Of China i czuję się rozdarta, przemyślę to jeszcze kilka razy).
    Wygląd Luhana... zauważyłam, że na każdym kroku go opisywałam, to chyba dlatego, że za każdym razem chciałam przekazać czytelnikowi dokładnie to samo, co widzę ja, ale faktycznie, to może czasami zrazić i znudzić. Piszę teraz też takie ambitniejsze opowiadanie w podobnych klimatach do tego, bo starożytne Chiny i niby wieczna miłość, ale z opisami będę się hamować, zarówno świata przedstawionego, bohaterów jak i czynności. To chyba wyjdzie każdemu na dobre, będzie krócej, ale lepiej, mam taką nadzieję.
    W każdym razie bardzo dziękuję za ocenę i przede wszystkim za rady w niej zawarte. Będę się ich stosować i w najbliższej wolnej chwili zabiorę się za poprawianie tekstu. Czuję, że zejdzie mi to kilka dni, ale trzeba się poświęcić :d
    Trzymam za ciebie kciuki w twoim stażu, znasz się na ocenianiu, także jak najbardziej to miejsce dla ciebie ♥ Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagminnie zdarza mi się napisać "szynko" zamiast "szybko". Nie wiem czemu. ;-; Może bywam głodna w takich momentach...
      Ja i moja pisanina też miałyśmy różne momenty. Jakieś 2 lata temu pisałam tylko wtedy, kiedy naprawdę mi się chciało, ale denerwowałam się, bo chęci przychodziły za rzadko, więc stwierdziłam, że lepiej będzie, jeśli będę pisać trochę na siłę, bo to zawsze można poprawić i przynajmniej jest cokolwiek. Potem wróciłam do pierwszej "zasady", bo okazało się, że nie zawsze wiem, o czym chcę pisać. I w efekcie mam nawet kilkutygodniowe przerwy, kiedy palcem nie kiwnę. Trzeba to jakoś zwalczyć, ale nie wiem jak. Znów na siłę? T~T
      Cieszę się, że jesteś zadowolona. Powodzenia w pisaniu, oby było coraz lepiej. :D

      Usuń
    2. Zgadzam się z ostatnim akapitem komentarza. :)

      Usuń
  3. Dziekuje za podanie przepisu na pauzy! Nie wiedzialam, ze jest jakas droga na skroty, bardzo to przydatne :)

    OdpowiedzUsuń