Wracam po
urlopie pełna zapału!
Adres
bloga: Czyste
serce
Autor
bloga: April Rove
Oceniający: Skoiastel
Pierwsze
wrażenie i szata graficzna
Coś czuję, że będzie to krótka ocena, gdyż patrząc
na ten blog, nie mam wielu zastrzeżeń. Fakt, moje oceny są długie i soczyste
wtedy, gdy blog ma tysiąc pięćset elementów, które jakoś bym dopracowała. Z
Twoim projektem nie będzie na szczęście tyle zachodu – chociaż nie wiem, jak
będzie z treścią. Dlatego połączyłam ze sobą pierwsze wrażenie i grafikę - nie
mam zamiaru lać wody.
Adres poprawny, krótki, łatwo zapadający w pamięci.
Człony właściwie oddzielone myślnikiem. Czy coś mi mówi? Nic – jest tajemniczy,
bo możesz być autorem romansu, dramatu, czyjejś biografii lub pamiętnika – tak
właśnie mi się kojarzy. Cudownie, że nie dodałaś tam żadnego wskaźnika, iż
chodzi o fanfik, dodatkowo potterowski. Takie ułatwiacze zwykle mnie irytują.
Już odkąd przekroczyłam próg Twojego bloga, nie
widzę niczego, co by mnie odstraszyło, ewentualnie zniesmaczyło. Wszystko jest
estetyczne, eleganckie i efektowne. Dobrze ułożone i dopasowane. Muszę
przyznać, że blog wygląda w miarę przejrzyście. Na środku, standardowo jest
nagłówek, a pod nim notki, z kolei po prawej – cała reszta. Moim zdaniem taki
układ sprawdza się najlepiej. Nic nie stacza się pod jedną kolumnę, dodatkowo
nie zaśmieca się strony głównej. Nawet uciążliwe odnośniki do postów zamieniłaś
za pomocą kodu w szeroką listę. Dobry pomysł!
Wszystko ze sobą współgra, również podstrony mają
intrygujące nazwy zachęcające do zapoznania się z ich zawartością. Przeważają
na blogu odcienie barwy granatowej, chociaż nie zdziwiłabym się, gdybyś w tym
momencie mnie poprawiła, że to zupełnie inny kolor, bo na kolorach się
specjalnie dobrze nie znam. Przechodząc jednak do rzeczy, napiszę, że
ubarwienie Twojego bloga cieszy moje oko, nic nie jest na tyle ciemne, by
sprawiać problemy z widocznością, ani nie za jasne – więc nigdzie nic mnie nie
razi i kłuje. Kolory czcionek także się nie gryzą i nie zlewają się z tłem,
przez co bardzo dobrze się czyta, a po wielu notkach z rzędu oko nadal nie
czuje się zmęczone. Należą się brawa twórcy szablonu za drobiazgowość i świetny
gust.
Tekst belki wpisałam w wyszukiwarce Google i
wyświetliły mi się tylko i wyłącznie odnośniki do Twojego bloga, więc łatwo
wywnioskować, że jesteś autorką tych wspaniałych słów. Mają w sobie moc, są
łatwe w zrozumieniu, nie trzeba się nad nimi przesadnie długo zastanawiać.
Napis jest w języku polskim, tak jak cały tekst, zawartość podstron i adres,
nie rozumiem więc, dlaczego napis na nagłówku jest w innym. Jest to zwyczajnie
nieadekwatne do koncepcji stworzonej całości.
Co się tyczy samego nagłówka – jest dość
skomplikowany, a w tym wszystkim banalny. Ludzie mają różne upodobania, więc
niektórym może przeszkadzać fakt, że obrazek jest nienaturalnie zlepiony z
wielu innych. Patrząc na niego, widzę Malfoya, który siedzi na trawce, obok
uczniowie płyną w stronę Hogwartu, a po lewej stronie życzliwie uśmiecha się do
mnie trupia czaszka, nie wiem tylko czyja. Są ludzie, którzy doceniają efekty
zanikania, przenikania, rozjaśniania, przyciemniania i nanoszenia dziesięciu
warstw. Dobrze, że nagłówek jest na temat i widać na nim elementy, które
poruszane będą na pewno w tekście. Dla mnie jest jednak zbyt „wprost”. To estetycznie
wykonany zlepek, żadnej w tym metafory. Od razu po załadowaniu się strony w
przeglądarce wiadomo, z jaką tematyką ma się do czynienia. Może to i dobrze, a
może wcale nie – pozostawię Cię z tą wskazówką i zrobisz z nią, co tylko
zechcesz.
Podobają mi się wszystkie efekty naniesione na blog
– kursor, rozjaśnienie w linkach, favikona i inne – dopracowałaś swój blog w
stu procentach, nawet gdy wpisałam zły numer posta, powitała mnie ciekawa
informacja Twojego autorstwa. Lubię takie dopieszczone projekty. Wystrój
Twojego bloga jeszcze bardziej przyciąga czytelników, więc mogę już z czystym
sumieniem (a może raczej w tym wypadku warto napisać: sercem) przejść do
treści.
Pierwsze
wrażenie: 9/10
Szata
graficzna: 8/10
Razem:
17/20
Treść i
poprawność
Czasami giną Ci pierwsze wcięcia. Jeśli psuje coś
kod, warto wejść w edytor postów HTML i naprawić błąd ręcznie.
Prolog zaintrygował mnie na tyle, by chcieć z własnej woli sięgnąć po więcej
Twojego tekściwa. Nawet gdybym nie była oceniającą i wpadłabym na Twojego bloga
przypadkowo, po samym prologu wiedziałabym, że muszę przeczytać ciąg dalszy.
Skąd takie przewidzenia już na samym początku? Otóż sam w sobie prolog jest
poprawny. Pod względem poprawności chociażby gramatycznej, dzięki temu tekst
nie odstrasza już po pierwszej minucie. Cieszę się, bo wiem już, że mogę śmiało
w tym punkcie wypisywać potknięcia – będzie ich raczej niewiele. Myślę, że nikt
nie powinien się czepiać, że Skoia znów kombinuje w ocenie.
Na dodatek wykorzystane są tu wszystkie możliwe
sztuczki, jakie mógł zastosować autor rozpoczynającej się powieści: tekst
krótki, jak gdyby wyrwany z kontekstu, nie znamy głównego bohatera (och,
really? W rzeczywistości nie trudno się go domyślić), spotykamy go w
interesującym miejscu i czasie, nad zwłokami dziewczyny, której – jak
stwierdził - żałuje. Wcześniej stwierdziłam, że po samym prologu chcę
kontynuować czytanie. I teraz nasuwa się odpowiedni moment, by wytłumaczyć dlaczego.
Naszyjnik z opali? Już gdzieś o tym czytałam. Otóż wykorzystałaś moment dobrze
znany z powieści Rowling. Jestem ciekawa niekoniecznie samego toku romansu,
który będzie się (mam nadzieję, powoli i stopniowo) rozwijał, ale tego jak
będzie wyglądał ciąg dalszy fabuły, w której powinna rozegrać się wkrótce
wojna. Nie rozpoczynasz nowej opowieści w miejscu, w którym skończyła Rowling,
nie opisujesz też tego, co wydarzyło się przed rozpoczęciem się Harrego
Pottera. Uderzyłaś w sam środek i jestem ciekawa, czy zdajesz sobie sprawę
z tego, jak wysoko podniosłaś sobie samej poprzeczkę. I tego, czy oczywiście ją
przeskoczysz. Tego Ci życzę z całego serca.
Potrafisz wpasować się w temat, czujesz go – co
widać po opisach – lekkich i rozpalających ludzką ciekawość. W kwestii
przekleństwa, o którym pisano w komentarzach – osobiście mi odpowiada. Jest w
nim urok i, nie oszukujmy się, w sytuacji, w jakiej znalazł się Draco, motyla
noga czy niech to szlag po prostu nie pasuje. Takie słowa padają,
gdy człowiek potyka się na drodze, a nie przypadkowo odbiera komuś życie. Scena
jest na to zbyt mocna, a opisy odczuć, gdyby Draco przeklął inaczej, byłyby
kompletnie nieadekwatne do tła, w którym dzieje się akcja.
Rozdział I
Pierwszym
spostrzeżeniem było to, że dziewczyna, z którą się zderzył, była
niższa od niego, więc musiał spuścić wzrok na dół. Drugą rzeczą którą zauważył
zauważył stał się fakt, że mimo tego była jednak dosyć wysoka jak na
młodą kobietę, którą niewątpliwie była. – trochę pokręciłaś z tymi powtórzeniami, nie sądzisz? Przed każdą
publikacją, najlepiej na głos, czytaj cały rozdział. Wyeliminujesz dzięki temu
uciążliwe powtórzenia i zdania, które w innej konstrukcji brzmiałyby o niebo
lepiej. – Początkowo spostrzegł, że dziewczynę, z którą się zderzył,
przewyższał o głowę, więc musiał nieco opuścić wzrok. Momentalnie stwierdził
również, że jak na młodą kobietę – jaką niewątpliwie była – wcale nie okazała
się przesadnie niska. - To tylko przykładowa możliwość, jeśli chcesz - spróbuj
pozamieniać te błędy w inny sposób, jest ich bardzo dużo.
Notka pierwsza krótka, ledwo się zaczęła, a już
musiałam wybierać kolejną w spisie treści. Draco wydaje mi się zbyt uczuciowy
już na samym początku. Dziwnie się czuję, kiedy mam go przed sobą w takiej
flegmatycznej, przerażonej odsłonie. Naczytałam się ostatnio fanfików
potterowskich. Z jednej strony interesujące jest, że odchodzisz od konwencji
Draco-twardziela, z drugiej strony jednak wystraszony, przyciśnięty do muru
przez Śmierciożerców nastolatek nie wydaje się ciekawym pomysłem, tym bardziej
w romansie. No chyba, że Katie udowodni, że to ona nosi spodnie w najbliższym
czasie. No i oczywiście Katie to ogromny plus, bo w końcu znalazł się ktoś, kto
odskoczył od formuły Draco-Hermiona albo Draco-Ginny. Brawo za odwagę! Nie
lubisz chodzić na łatwiznę, co?
Zdziwiło mnie jednak, że Malfoy paraduje sobie po
korytarzu jakby nigdy nic, spotyka nagle Katie i dziwi się, że dziewczyna żyła.
Hogwart to drugi dom dla uczniów, pamiętasz, co stało się, gdy ktoś umierał –
zawsze był pogrzeb, spotkanie, jakaś rozmowa, przekazanie tragicznej
wiadomości. Gdyby Katie umarła, szkoła już dawno huczałaby o tym. Malfoy jest
mądrym, racjonalnym, logicznie myślącym chłopakiem, a u Ciebie wydaje się
zagubiony i myślący tylko serduchem, jakby nagle mu się mózg wyłączył. Rozdział
drugi, a sytuacja wciąż się nie zmieniła. Dalej jest w szoku, porażony na
tyle, by myśleć o Katie, jeść i się uczyć i nie robić nic więcej. Oj, gdyby
Czarny Pan zobaczył, jak jego sługa jest miękki i nieracjonalny, to byłoby
raczej rozczarowanie roku większe niż Top Trendy.
Malfoy myśli w sposób prosty. Nienawidzę tego,
nienawidzę tamtego. Zachowuje się jak nieznośne dziecko. Nienawidzę samego
siebie, bo nie potrafię nawet naprawić kupy desek i dlatego, że jestem taki
słaby. Słaby! Różne myśli przychodzą do ludzkich głów, ale mam wrażenie, że
podobne zabiegi jak ten są lekko wymuszone. Brzmią nienaturalnie, ludzkie myśli
przelatują krótkie, rzeczowe, tym bardziej myśli faceta, a u Ciebie Malfoy
pieści się niesamowicie, układając długie, poprawnie brzmiące zdania. Ludzie w
myślach popełniają byki i skrótowce jakich świat jeszcze nie widział, a Draco
zawsze pełnymi zdaniami, powoli rozwijając sobie samemu, o co mu chodziło.
Wydaje mi się, że człowiek nie myśli o tym, o czym ma pojęcie – czasem nie
zdążymy o czymś pomyśleć, bo po prostu to wiemy. Malfoy sam do siebie nie musi
mówić „Pomyluna z Ravenclaw”, bo dobrze wie, że to ta osoba i ten dom.
Wystarczy samo sarkastyczne „Pomyluna”.
Rozwijał w sobie tą
umiejętność od zawsze(…) – ta umiejętność – tę
umiejętność – z tą umiejętnością.
W rozdziale trzecim okazuje się, że nagle
Malfoy przestał się zamartwiać, nie wiadomo dlaczego – podobno po rozmowie z
Blaise’em. W tej notce zaczęłam się zastanawiać, czy poza swataniem Draco i
Katie, w tle będą się działy jeszcze jakieś wydarzenia, których nie ma w
książce czy filmie. Na razie opowiadanie jest nudne. Piszę to z ciężkim sercem,
ale też szczerze, jak myślę, z ręką na nim. Aktualnie jeszcze prócz znanej
wszystkim sceny z naszyjnikiem – nie wydarzyło się nic ciekawego. Malfoy myśli
o Katie, Katie myśli o Draco. Gdzieś tam pojawia się Zabini, pojawia się
Leanne, ale nic więcej. Mało Hogwartu, mało zajęć, mało opisów tła. Notki
strasznie krótkie, skonkretyzowane na dialogach głównej dwójki. Do tej pory –
bardzo przewidywalne.
Czuł, że znów wraca
jego dawna osobowość, umiejętność dopiekania ludziom i denerwowania ich. I nie
było mu z tym specjalnie źle, w końcu lepsze to niż cień człowieka, którym stał
się kilka miesięcy temu.(...)Przez cały dzień się uśmiechał i nawet darował
sobie złośliwe uwagi w stosunku do innych uczniów. – Malfoy ma bardziej rozchwianą osobowość niż Susanna Kaysen. A między
jednym a drugim fragmentem jest tylko kilka zdań.
Merlinie! Za co
zostałem pokarany takimi kretynami w szkole? — Malfoy wdychał, kierując się
w stronę błoni. — Chyba wyszedłem ostatnio z formy… - pozbądź się justowania w tym miejscu.
(…) jednak teraz była
pewna tego, co widzi. A widok ten sprawiał jej przyjemność, pomimo tego że
nie była pewna, dlaczego tak się dzieje(…)
Rozdział IV
— Na gacie Merlina!
Blaise, zachowujesz się gorzej niż jakiś durnowaty Gryfon. Spadaj na bijącą
wierzbę. — A ty odpowiadasz mi niczym pierwszoroczny Puchon. – zjadłaś enter.
Pogrubienie czcionki, które miało być chyba
wyznacznikiem rosnącego napięcia, tylko zepsuło efekt całościowy. Malfoy
wybucha. Z bezsilności. Tak bardzo starasz się podkreślać na każdym kroku jak
mu trudno, jak źle, jak bardzo niewykonalne ma zadanie od Voldemorta, że
powtarzanie tego zaczyna umniejszać podkreślaną wartość. Malfoy swoim zmiennym
nastrojem doprowadza mnie do paranoi, dziecko i niezdecydowane babsko w jednym.
Twój zamysł był taki, by czytelnika rozczulić, ale mi wcale nie jest przykro.
Rozpłakał się nie wiadomo dlaczego, tak nagle, chociaż chwilę temu dyskutował z
Zabinim, jeszcze dwa akapity temu szczerzył się do siebie i czuł się dobrze,
rzucając kamieniami do jeziora. Aczkolwiek walka z Potterem podobała mi się
bardzo – świetnie opisana, z wyczuciem. Zdecydowanie bez pogrubionej czcionki
czytałoby się lepiej. Przez nią czytelnik z góry ma coś narzucone, tak jak
nadużywany wielokropek wcale nie tworzy od razu specyficznej atmosfery, tak
samo pogrubienie fragmentów samo w sobie nie wywoła emocji, a wygląda na
dodatek bardzo desperacko, jak gdybyś nie czuła tego tekstu i czymś go
ratowała. Jak gdyby potrzebował on pomocy, bo inaczej czytelnik nie zrozumie
przekazu. Nic bardziej mylnego, klimat czuć od razu, bez pogrubienia.
Dopiero na końcu notki dowiedziałam się, że te
pogrubienia to nie niecelny zabieg, który miałby wywołać u czytelnika jakąś
emocję, więc przepraszam za złą dedukcję, myślę, że jednak jest cennym
pierwszym wrażeniem. To fragmenty książki – mogłaś wspomnieć o tym wyjątkowo na
początku. A co do ogólnego zabiegu kopiuj-wklej - nie podoba mi się to.
Opierasz się o świat, o bohaterów, po co jeszcze przepisane z książki dialogi?
Dać palec, wezmą rękę... Zastanawiam się, czemu nie napisałaś ich sama lub
przynajmniej nie sparafrazowałaś ich. Nie wierzysz we własne umiejętności czy
po prostu nawet nie przyszło Ci do głowy, by spróbować, a może słodkie lenistwo
nie pozwoliło Ci się przyłożyć? Chyba mniej przeszkadzająca w czytaniu byłaby
jednak kursywa, a nie pogrubienie. Ono naprawdę wygląda desperacko. Poza tym
okazuje się, że najciekawszy fragment do tej pory opowiadania wcale nie należy
w pełni do Ciebie.
W sumie nie wiadomo od czego zaczęła się walka
uczniów. Wiem, że Harry i Draco nieprzesadnie się lubią, ale kurczę, spędzili w
tej szkole tyle lat, że jakby mieli się napieprzać (za przeproszeniem) za
każdym razem, gdy się mijają na korytarzu, to nie byłoby czasu na inne wątki
dla Rowling, a wszystkie książki byłyby o dwieście procent grubsze. Fakt, że
było kilka spięć między nimi, ale każdą Rowling poprzedziła tłumaczeniem,
ukazując argumenty. U Ciebie coś się po prostu dzieje i czytelnik musi to
przyjąć do zrozumienia, nawet jak coś nie ma sensu albo powodu.
Jeden wątek ciągnie się tak mozolnie, a poza
nim nie otwierasz żadnych niedomkniętych drzwi, nie poruszasz innych
tematów z tła. Chyba sama nie masz pomysłu na fabułę, skoro pod rozdziałem
pytasz się czytelników, o czym chcieliby poczytać.
Rozdział V
Zastanawia mnie użycie nawiasu w dialogu. Niby jaką
to pełni rolę?
Potter padnie
szybciej niż zdąży wyjąć różdżkę(…) - przed spójnikiem niż stawiamy przecinek wtedy, gdy oddziela on
zdania składowe w zdaniu złożonym.
Ten rozdział do tej pory podobał mi się
najbardziej. Dialog z Katie żywy, świetny, realistyczny. Troska przyjaciół o
Malfoya wskazana, ładnie pokazana, bez kombinowania i hiperboli, po prostu miła
i ciepła, ale bez przesadyzmu. OPISY! Opisy fantastyczne, szczególnie ten o
ciszy, która ciąży. Inspirujące, przyjemnie czyta się takie dopieszczone
fragmenty. Każdy, poza naprawą szafki, o jakiej piszesz od dłuższego czasu
tylko i wyłącznie jako „naprawa szafki”. Nie wiadomo dokładnie, co robi Malfoy
i z jednej strony lepiej dla Ciebie, bo nie musisz kombinować, ale z drugiej
strony tak często poruszana kwestia w końcu będzie musiała się nieco rozwinąć,
bo jak długo można naprawiać zwykłą szafkę, bohaterowie dyskutują o naprawie
sprzętu, wszystko kręci się wokół tej szafy, a czytelnik ma informacji tyle, co
kot napłakał. I jak się wczuć, jak połowy rzeczy nie da się wyobrazić. Bo kiedy
piszesz „naprawa szafki posunęła się w przód”, „naprawa szafki stała w
miejscu”, „Malfoy nie potrafił naprawić szafki”, komicznie wyobrażam sobie
Malfoya ze śrubokrętem. A można by coś więcej…
Rozdział VI
Podobają mi się takie płynne, lekkie myśli
narratora odnośnie rzeczywistości i otaczającego nas świata. O tym, że miłość i
przyjaźń są ważne, o tym, że czas płynie nieubłaganie – dobrze czyta się takie
wstawki, odpoczywa się dzięki nim od zawrotnego tempa akcji, chociaż u Ciebie
wcale nie jest tak bardzo zawrotne, więc chcąc nie chcąc takimi fragmentami
rozleniwiasz czytelnika już na samym wstępie. Wprowadzasz melancholię, ale
kiedy będzie jej za dużo, opowiadanie straci „to coś”, po co je piszesz. Bo
chyba nie tylko po to, by nas-czytelników ukołysać do snu. Mam nadzieję, że
rozdział ten będzie więc zaskakujący i odziany w akcję.
Do Hogwartu dostawali się uczniowie z Londynu. To
znaczy, pewnie z całej reszty świata też, ale akurat Rowling skupiła się na
tym, by w świecie czarodziejów, jak właśnie w Londynie, były te same systemy
czasu, przeliczniki miar etc. W takim razie Malfoy nie może proponować Katie
spotkania o osiemnastej, gdyż w Anglii obowiązuje dwunastogodzinny zegar. Tak więc
będzie to szósta popołudniu.
Katie tak łatwo zaczyna prowadzić rozmowę z Draco.
Mówi mu o swoich pasjach, marzeniach, klimat robi się sielankowy i błogi.
Zastanawiam się jednak, czy, wnioskując po całej treści i po tym, co o Draco i
medalionie mówiła Katie jej przyjaciółka, nie zaufała mu za szybko. Po prostu
wszystko mu wyśpiewała o sobie, mówiła jakby nigdy nic o szpitalu… nie zrobiłaś
z niej przesadnie naiwnej? Pamiętaj, że w opowiadaniu jak w teatrze, gdy na
scenie pojawia się karabin – musi wystrzelić. Gdy już w pierwszych notkach Bell
została poinformowana, ostrzeżona i wzięła sobie te ostrzeżenia do serca, to
teraz nielogiczne jest to, by była taka beztroska.
(…)czy ktoś się
domyśli? czy poniesie konsekwencje swoich czynów? Bał się. – brak wielkiej litery na początku zdania pytającego.
Super, że wprowadziłaś jakiś wątek poboczny jak
Teodor i jego uczucia. Notki z rozdziału na rozdział są coraz obszerniejsze,
coraz więcej w nich opisów, dopracowanych szczegółów. Fantastyczne jest to, że
czytając to opowiadanie od początku, widać ogromny progres.
Rozdział
VII
To
przypomniało chłopakowi o wciąż niewykonanych zadaniach. A zegar wciąż
tykał, sygnalizując upływ kolejnych sekund.
(…)w końcu zwierzęta
zabijają ludzie, a ludzi czas. – ładnie
brzmi, ale przy chwili zastanowienia zdanie nie ma sensu logicznego. Czas
zabija zwierzęta również, zwierzęta również zabijają ludzi. Taka moja mała
dygresja.
Dla matki odchodzącej
od zmysłów w Malfoy Manor. – całe
opowiadanie jest napisane w języku polskim, więc nie rozumiem, dlaczego nie
mogłabyś użyć zwrotu „rezydencja” albo „posiadłość” czy nawet „dwór”. Magiczne
przedmioty, nazwy pomieszczeń, zajęcia szkolne – wszystko przecież opisujesz w
języku polskim, używając polskich nazw.
Powód do rozmowy wydaje mi się już odrobinę
naciągany po tylu dialogach z Draco i Katie w roli głównej. Za pierwszym razem
jeszcze mogłam zrozumieć, że można spędzić kupę czasu na rozmowie o naprawach
sprzętu za pomocą magii. Druga rozmowa – no dobra, najwidoczniej krowa nie
została wydojona jeszcze do końca. Ale za trzecim razem trzy godziny to już
przesada, tym bardziej, że Katie musiała mu opowiadać orientacyjnie, Malfoy
przecież nie powiedział jej nic o szafie. Wcześniej czytał podobno masę książek
o naprawach, w pierwszych rozdziałach twierdził, że wszystkie rady są do siebie
podobne i ogólnikowe, a po ostatnich słowach Bell w tym temacie, w tej notce,
da się wyczuć, że właśnie takie powierzchowne musiały być jej rady. Dobrze
natomiast, że w końcu bohaterowie zeszli na inne tematy. Podoba mi się tempo.
Rozdział ósmy, a oni się tak powoli docierają, krok po kroczku. Cudownie!
Ach, i kolejny romantyczny wątek! Tym razem Blaise
broni się przed mezaliansem i wyrzeka własnych uczuć. Interesujące, ale
bardziej interesowałby mnie wątek dlaczego Malfoy tak panicznie boi się
Śmierciożerców i Czarnego Pana na czele, skoro do tej pory siedzi w Hogwarcie i
krzywda mu się nie dzieje. Do czego zmierzam? Brakuje mi nieco tła fabularnego.
Jakiejś tajemnicy, czegoś, co mogłoby mnie bardziej zaskoczyć. Nic nie słychać
o Voldim, o wojnie. Nie słychać o świecie poza Hogwartem. Nikt nie czyta gazet,
nikt się nie denerwuje prócz Malfoya, który akurat powinien być jako
doświadczony już trochę czarodziej, odrobinę mniej spłoszony. Mógłby oczywiście
bać się, ale do tej pory nie pojawiło się żadne uzasadnienie dla jego strachu,
gdzieś tam rzucasz półsłówka na temat Czarnego Pana, ale tylko tyle. Boję się,
że romans skończy się, zanim Dumbledore zdąży zginąć i będziemy mieli
alternatywne, trochę uboższe w akcję zakończenie. To też byłoby na swój sposób
ciekawe, ale wysunę delikatnie podejrzenie, że odrobinę rozczarowujące i nudne.
Rozdział
VIII
Ale mnie zaskoczyłaś! Ja narzekam na brak informacji
z zewnątrz, a tu Pansy akurat się wyrwała z Prorokiem i wyznaniem swoich uczuć.
Masz talent do dialogów, świetnie je prowadzisz. Brzmią naturalnie, nic nie
jest wymuszone, nic nie brzmi sztucznie czy banalnie, przebiegu rozmowy nie
jestem w stanie przewidzieć – mistrzostwo!
Myślę, że tu nie chodzi
o to, co potrafi Harry, ale o to, w jaki sposób możemy mu pomożemy i czy
zaufamy mu, czegokolwiek by nie postanowił.
Tak! Zdecydowanie jest to najlepszy rozdział tej
historii, jaki czytałam do tej pory. Fenomenalna końcówka, właśnie takie coś
chciałam przeczytać, właśnie o taką tajemnicę mi chodziło! Plastyczny opis
idealnie poruszający wyobraźnię. Genialny pomysł na rozwinięcie nowych wątków,
które nadadzą opowiadaniu kształtów i większej ilości barw. Wprowadzaj powoli
coraz większą ilość bohaterów, aby kiedyś nie wrzucić wszystkich nagle do
jednego rozdziału, gdy przyjdzie się zmierzyć z Czarnym Panem.
Rozdział IX
Profesjonalne są te wstawki z „niesmakującym
obiadem” chociażby. Takie drobiazgi, szczególiki prawie niezauważalne – a
cieszą. Wreszcie doczekałam się konkretnych obaw, konkretnych powodów do
strachu w przypadku Malfoya. Rozmowa z matką, nagromadzone problemy, brak snu,
brak apetytu – dopiero teraz wychodzi prawdziwy, rozdarty, zmęczony bohater, a
nie flegmatycznie rozhisteryzowane, marudne babsko. Z każdym kolejnym zdaniem
opowiadanie coraz bardziej mi się podoba.
Fabuła rozwinęła się bardzo szybko, za szybko
patrząc na ilość wcześniejszych notek i tempo historii w nich. Mogłaś to trochę
wystopniować, ale cieszę się, że coś już ruszyło. Myśli Draco też coraz
bardziej mi się podobają. Są poukładane, pytania retoryczne padają po kolei,
galopujące przemyślenia bardzo naturalne, czuć ich ciężar i powagę. Może już
ciut przesycone melodramatem, gdy mówi o swoim braku prawa do życia i wspomina
okres, gdy Katie była w szpitalu. Natomiast całość pięknie malujesz słowem,
wyrobiłaś sobie styl, nabierasz lekkości aż trudno oderwać się od tekstu.
Najcudowniejszy dialog oczywiście na błoniach,
szczególnie przyznanie się Katie, że nie jest żadną specjalistką – czuję takie
ciepło i słodycz, jest w tym tekście coś delikatnego, przyciągającego,
hipnotyzującego. Czuję się oczarowana, ten fragment wyszedł rozkosznie.
Nieskomplikowany, prosty, ale przy tym łagodny i płynny. Tak się rozrzewniłam,
że rozczarował mnie brak pocałunku. Ale tym razem nie rozczarował na minus. Tym
razem na plus – pobudziłaś moją ciekawość, a wiadomo, że apetyt rośnie w miarę
jedzenia.
Więcej materiału do oceny nie mam. Czas na
punktację:
Treść:
28/40
Poprawność:
16/20
Razem:
44/60
Ramki:
Magiczny
świat – strona główna;
(Po)twór z
Zakazanego Lasu — O blogu słów kilka;
Pod
peleryną niewidką — Kim jest autor(ka)
Dobra
czarownica — Jestem betą i nie tylko
Sieć Fiuu —
Linki, w które warto kliknąć
Zakon
"Czystego serca" — Zaobserwuj bloga
Świat
mugoli — Wszystko, co nie dotyczy bezpośrednio treści bloga
Jedynie tylko ostatnią podstronę skróciłabym w
nazwie, gdyż dwie linijki zajmowane przez każdy link tworzą spójną całość,
natomiast w przypadku ostatniej pozycji są to już trzy linijki.
Wszystkie podstrony są dopracowane w stu
procentach, szczegółowe i napisane w interesujący, niekonwencjonalny sposób.
Ogromny plus za trailer – nigdy wcześniej nie widziałam, żeby jakieś
opowiadanie miało taki bajer, no ale każdy musi mieć swój pierwszy raz i cieszę
się, że akurat Twój trailer był tym moim pierwszym. Genialny montaż!
5/5
Punkty
dodatkowe:
+ za ogromy wkład, jaki włożyłaś w tego bloga. Nie tylko Tobie, ale i
ludziom, którzy przy nim pracowali – twórcy szablonu, Twojej Becie i
montażyście trailera. Super, że tylu ludzi wniosło coś od siebie w ten projekt.
+ za progres – ogromny postęp, jaki zrobiłaś, pracując na tym tekście.
Fabularnie w tym momencie, wiedząc już, że pamiętasz, iż obok toczy się wojna,
nie mam nic do zarzucenia.
2/4
Podsumowanie
całkowite
Punkty: 68/89
Ocena: dobry
Na wstępie gorąco podziękuję za ocenę, ponieważ bardzo jej wyczekiwałam. Tak więc dziękuję. :) Nie chciałabym lać wody, więc odniosę się w większości jedynie do Twoich zastrzeżeń, aby niektóre sprawy wyjaśnić.
OdpowiedzUsuńMnie również napis na nagłówku nie odpowiada ze względu na obcy język, choć jego przesłanie jest jak najbardziej pasujące do bloga. Szczerze mówiąc szablon ten miał być jedynie tymczasowy i dlatego nie prosiłam autorki o zmianę tego elementu — nie sądziłam, że ta grafika zostanie na blogu kilka miesięcy. Od jakiegoś czasu składam zamówienia na różnych szabloniarniach, jednak jeszcze nikt nie przyjął mojego zamówienia. Niemniej jednak mam zamiar szukać dalej.
O zaginionych wcięciach nie wiedziałam, ale w wolnej chwili przejrzę wszystkie posty i naprawię, co trzeba. Swego czasu akapity były dla mnie prawdziwą zmorą i walczyłam z nimi zapamiętale, dopóki nie wywalczyłam swojego, jednak widocznie nie udało mi się do końca.
Miło, że nie tylko wypisałaś błędy, ale również zaproponowałaś poprawki — oszczędziło mi to kłopotów i przy okazji pokazało, w jaki sposób można wybrnąć z ciężkich sytuacji. Dziękuję i za to. :)
Jestem świadoma tego, że opowiadanie, zwłaszcza początki, jest nudne. Na dodatek wiem o wielu niedociągnięciach i błędach, jakie w nim wyłapałaś. Niestety zorientowałam się w tym wszystkim mocno po czasie i myślę, że nie ma sensu już tego naprawiać, z resztą nie jestem pewna, czy w ogóle by się dało.
Skopiowanie fragmentu książki — owszem, nie powinnam była tego robić. Chyba faktycznie nie wierzyłam wtedy, że potrafiłabym napisać coś, co zostało już napisane. Duży błąd, ale nie zamierzam więcej tego robić.
Pytałam, o czym chcieliby poczytać Czytelnicy, aby sprawdzić, czy aby na pewno mam w planach do rozwinięcia wszystkie wątki, które powinnam rozwinąć. Bo sam plan mam od początku, jeśli o to chodzi.
Właśnie dlatego było kilka tych rozmów o naprawie szafki, bo Katie mówiła ogólnikowo. Potem jest to wyjaśnione — Draco czekał, aż Katie wreszcie sama przejdzie do “działów”, które go interesowały, więc to musiało dłużej trwać.
Z wystopniowaniem to u mnie faktycznie problem — teraz widzę, że pierwsze notki mogłam jakoś zbić w jedną lub dwie, skrócić to lanie wody. Wcześniej myślałam, że lepiej będzie, jak ruszę powoli, teraz widzę, że może zamysł miałam dobry, ale wykonanie już nie.
Cieszę się bardzo, że pomimo wielu niedociągnięć opowiadanie zostało przez Ciebie ocenione pozytywnie. Nie spodziewałam się tak wysokiej noty. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zajrzysz na mojego bloga, ponieważ Twoje rady okazały się niezwykle pomocne, a sama ocena inspirująca.
Na sam koniec przepraszam za długość komentarza — jest nieporównywalnie mała w stosunku do Twojej pracy. Jednak muszę się wybronić tym, że nie potrafię w ten sposób komentować, wolę, kiedy się mnie o coś pyta, wtedy mogę mówić.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję.
Pozdrawiam,
Ap
Dziękuję ślicznie za komentarz!
UsuńOpowiadanie zostało ocenione pozytywnie, bo widać, że pisanie idzie Ci coraz lepiej i musiałabym być bardzo złą oceniającą, gdybym wlepiła dwóję za pierwsze rozdziały, nie zwracając uwagi na Twój rozwój, który zaskoczył mnie totalnie, a rozdział IX to już w ogóle czytałam, zbierając szczękę z podłogi - majstersztyk. Jest ogromna różnica między rozdziałem pierwszym a dziewiątym. Zaczynając pisać od środka - jak już wspomniałam w ocenie - postawiłaś poprzeczkę samej sobie i teraz z łatwością ją pokonujesz, a pisanie tekstu (nawet te słabsze początki) sprawiło, że nabrałaś doświadczenia i wyrobiłaś sobie własny styl, z rozdziału na rozdział notki są coraz lżejsze, płynne, bogatsze, jest w nich coraz mniej powtórzeń.
Sama właśnie niedawno zabrałam się za edycję swojego pierwszego opowiadania jeszcze z 2006 roku. Jest straszne, brakuje w nim opisów... wszystkiego, a dialogi są bardzo dziecinne. Ale sama historia ma potencjał, którego najzwyczajniej w świecie jest mi żal :) dlatego po latach wracam, publikując nowy materiał, a stare notki wklejając do podstrony z ciekawostkami xD pamiętaj, by samej nie robić nic na siłę, nie musisz niczego poprawiać, jeśli nie czujesz takiej potrzeby. Być może kiedyś tak jak ja - po latach - obudzisz się i poczujesz ochotę na nanoszenie poprawek. Bez takiej ochoty, narzucając coś sobie, można zrazić się i przestać publikować, czuć wypalenie. Po prostu nic na siłę :) ważne, że idziesz w przód i w tym Cię będę wspierać :D
Gdy mam chwilę luzu, zaglądam do wszystkich blogów ocenionych przeze mnie. Śledzę zmiany i nowe notki, więc nie martw się, bo dla mnie współpraca nie kończy się na kliknięciu "publikuj", po napisaniu oceny. A gdybyś miała pytanie na już, na teraz, na szybko - zawsze możesz złapać mnie tutaj:
http://skoiastel.blogspot.com/p/pytania-faq_31.html
Pozdrawiam cieplutko :)
I trzymam kciuki za ciąg dalszy! Na pewno będę czytać, bo zrobiło się gorąco :D