niedziela, 13 lipca 2014

[682] http://wierszydlo-do-jolki.blogspot.com/

Adres bloga: Wierszydło do Jolki
Autorka: Graham Coxon
Oceniająca: Dafne

1. Pierwsze wrażenie

Odczuwam pewnego rodzaju zadowolenie, że spotykam się z polskim adresem; irytuje mnie tylko, że kompletnie nie wiem, czego się spodziewać. Wierszydło do Jolki brzmi tyleż oryginalnie, co tajemniczo. Bez trudu spostrzegłam, że publikujesz to opowiadanie, ale nie mam pojęcia, dlaczego wierszydło i kim jest ta cała Jolka. Zobaczymy.
Napis na belce prosty, zabawny, nieco groteskowy zważywszy na podniosłość tematu miłości i komizm reszty zdania. Czuję, że mogę znaleźć tutaj historię z niebanalnym spojrzeniem na miłość.
Tak tu jasno i przyjemnie, że aż miło przeglądać stronę. Jak najbardziej pozytywnie.

9/10


 2. Grafika

Funkcję nagłówka pełni nieruchome (chwała Ci za to!) tło przedstawiające rysunek młodej kobiety, która delikatnie się uśmiecha. Jeżeli dodać do tego wykonany przy użyciu ozdobnej czcionki napis z nazwą Twojego bloga, wychodzi nam zgrabny obrazek, który nie rzuca się zbytnio w oczy, ale tworzy przyjemną całość.
Króluje tutaj biel, co daje wrażenie naturalności i pozytywności. Ramki są czerwone, a czcionki czarne. Dość klasycznie, a jednak ciekawie.
Szata kolorystyczna bardzo mi się podoba w swojej prostocie. Nic dodać, nic ująć.

10/10


3. Treść

Oczywiście ocenię całość. Do dzieła!

Prolog
Kiedy zaczęłaś od opisu zwykłego spaceru młodego mężczyzny, spodziewałam się nagłego zwrotu akcji, który naprowadziłby mnie na tematykę opowiadania. Prawda okazała się nieco inna, ale z przyjemnością stwierdzam, że nie czuję się zawiedziona. Wygląda na to, że będę mieć do czynienia z opowiadaniem obyczajowym/romansem, a to powoduje we mnie uśmiech. Powiadomiłaś mnie o tym w oryginalny sposób. Skoro historia ta jest tak ciekawa, że aż bohater czuł potrzebę (?) opowiedzenia jej komuś obcemu, to może być ciekawie. Zwróciłam uwagę na fakt, że jak na razie główną postacią jest osoba płci męskiej, co rzadziej zdarza się w blogowych opowiadaniach. 
Coś mi tu jednak nie gra - ramka po lewo sugeruje, że używasz narracji pierwszoosobowej - na brodę Merlina, wszak tutaj widzę narratora wszechwiedzącego i czasowniki w trzeciej osobie! Być może prolog jest utrzymany w innym stylu? Tak, na pewno. Inaczej byłaby to rażąca nieprawidłowość. Jedna uwaga:
"(...) podziwiał jedynie krople spływające po niej wręcz poetycko."
- Spływające poetycko krople. Nie do końca podoba mi się to wyrażenie - w czym niby ta poetyckość się wyraża?

Rozdział pierwszy
Szalenie podoba mi się lekkość, z jaką piszesz. Może się wydawać, że część rzeczy, jakie opisujesz, jest kompletnie niepotrzebna dla rozwoju akcji i po prostu nieważna, jednak w rzeczywistości czyni całą tę historię bardziej realną, żywą.
Przejście ze swobodnego opisu życia Marcela w Gdyni do nagłego poznania "Jedynej Prawdziwej Miłości" wyszło Ci płynnie, nawet jeśli w chwili, gdy zatrzymałaś się na opisie podróży metrem domyśliłam się już, co teraz nastąpi. Zdziwiłabym się, gdyby nie nastąpiło, ale chyba lepiej się nie zaskoczyć niż chcieć, by wszystko przedłużało się w nieskończoność.

 Rozdział drugi
Na początku poczułam się dziwnie, że opowiadasz coś o jakiejś Ewce, kiedy akcja poprzedniego rozdziału stanęła na spotkaniu z kanarem. Zaczęło mnie to nawet irytować, ale na szczęście powróciłaś myślą na właściwy tor. Jak na razie nie mam pojęcia, czemu ta wstawka jest taka ważna dla dalszego biegu wydarzeń, ale pozostaje mi wierzyć, że ma to jakiś, na razie ukryty, sens. 
"Każdy czuł przed nią mimo wszystko jakiś tam respekt, bo wyglądała jak taka trochę doświadczona przez życie siostra dresa; wiedziała, że liczy się tylko szacunek ludzi ulicy a nasze bloki są zajebiste."
- To mnie jakoś gryzie. Jakbyś na siłę próbowała wczuć się w dresa. 
"Gdybym uznał ją za miłość życia, widząc po raz pierwszy, można by mnie uznać za 
a) psychopatę
b) zdesperowanego psychopatę."
- A to mi się podobało, bo już zaczynałam się martwić, że Marcel jest marzycielem wierzącym w miłość od pierwszego wejrzenia, a na to mi nie wyglądał. Swoją drogą, ciekawe ujęcie problemu.
"A może nawet kierowca by wstał i zaczął klaskać? Tego nie dowiemy się nigdy."
- A to mnie już porządnie uchapało - widzę ten tekst wszędzie i już mam go szczerze dość - wpychanie go w opowiadanie to już chyba lekka przesada, zwłaszcza że nie występuje on tutaj w formie jakiegoś niezabawnego żartu w środku dialogu, ale w opowieści bohatera. Twój styl odbieram bardzo pozytywnie, ale to już chyba lekko przekracza granicę dobrego smaku.

Rozdział trzeci
Całkiem przyjemny rozdział, szczególnie druga część. Marcel coś nie ma farta do kobiet. Pomysł z randkami wydał mi się dość szalony, a już na pewno zdziwiłam się, że Marcel zrobił z siebie gejowatego Emila, a jeszcze bardziej, gdy Ewa go nie rozpoznała i, co więcej, wydała się zainteresowana jego osobą, mimo że postać mieszkającego z matką miłośnika kotów większość dziewczyn przyjęłaby bez entuzjazmu.
Być może Ewcia tylko udaje? Niby minęło sporo czasu, ale pewnie Marcel nadal bardziej przypomina Marcela, a nie Emila. I ile czasu będzie próbował to ciągnąć? I gdzie jest Jola? Fakt, trochę gmatwasz wprowadzając różne dziewczęta do opowiadania, ale idzie się w tym połapać, jako że nie masz tej irytującej u niektórych skłonności do komplikowania wszystkiego, za co się chwyci.

Rozdział czwarty
Mogłam się domyślić, że wybranie się na kawę jako dziwnie wyglądający Emil może skończyć się dziwnie, ale nie wpadło mi do głowy, że w samym środku tego teatrzyku pojawi się Jola i bez wyrzutów sumienia odgoni Ewkę (która, nawiasem mówiąc, zareagowała jak histeryczka). Tym to dziwniejsze, że Jolka zdecydowała się oddać legitymację po dość długim czasie. Dlaczego?
Wprowadzasz coraz więcej akcji, ale nie podajesz wszystkiego na tacy tak od razu. Dziewczyna pojawia się tu i ówdzie, ale nie przechodzisz od razu do bujnego opisu romansu, budujesz jedynie nastrój oczekiwania i zainteresowania. Mnie na przykład bardzo ciekawi zachowanie Jolanty, złożony przez nią pocałunek w policzek i wreszcie nagłe zniknięcie. Czy to możliwe, by była zainteresowana jak na razie kiepsko się prezentującym chłopakiem? Co nią kieruje? Przemyślenia Marcela na ten temat tylko dodają zagadkowości i budują domysły. Z przyjemnością zabieram się do kolejnego, ostatniego już na tę chwilę, rozdziału.

Rozdział piąty
Przyznam, że mnie zaskoczyłaś. Jola z eskortą gburowatych ochroniarzy włócząca się w nocy po sklepie na stacji benzynowej? Po co? Skąd ci bodyguardzi? Doprawdy, dziwne to jakieś. Wcześniej przecież była bez nich, kim ona jest? I dlaczego znokautowali Marcela tylko dlatego, że ją zaczepił, bo się znali?
Dalsze rozważania przeniosę już na podsumowanie.

Twoje opowiadanie zdecydowanie nie przypomina prostego, niezbyt oryginalnego ani ciekawego romansu, o czym z pewnością świadczy chociażby piąty rozdział. Potrafisz czytelnika zaskoczyć i zainteresować, a to cenna umiejętność, potrzebna przy okazji każdego gatunku - od sensacyjnego po obyczajowy.  
Zacznijmy od tego, że świetnie radzisz sobie z kreacją bohaterów. Jak mówiłam, nie brakuje u Ciebie nowych postaci, wprowadzasz ich niby stopniowo, ale wystarczająco dynamicznie, by można było się pogubić. Na szczęście opisujesz wszystko w sposób tak charakterystyczny i... rzekłabym inteligentny, by bez problemu ich rozpoznawać i klasyfikować. Nie są to bezpłciowe marionetki podobne do siebie, o nie! Oczywiście najlepiej wyszło Ci to w przypadku Marcela, bo to on jest przecież narratorem, ale świetnie opisujesz tajemniczą Jolę, denerwującego Marcusa, pewnego siebie Petera albo ekscentrycznego Tobiasza. Mimo że przez kilka rozdziałów trudno uformować osobowości bohaterów, Tobie się to udało. 
Druga sprawa to swobodne tempo akcji. Czasami zwalniasz, pozwalając sobie na zbaczanie z tematu, a czasami zaskakujesz i wprowadzasz nieoczekiwane zwroty, jak na przykład pojawienie się Joli w Starbucksie czy atak ze strony ochroniarzy. 
Twoja historia jest bardzo... lekka. Pisana jest z perspektywy Marcela, który tak naprawdę opowiada to wszystko znajomej przy kawie. Jestem daleka stwierdzeniu, że to przypomina słowo mówione. Język jest prosty i mało skomplikowany, ale to i tak nie brzmi, jakby ktoś to swobodnie opowiadał, co najwyżej pisał w pamiętniku albo poprzez komunikator - no bo kto, opowiadając coś tak sobie, używa wielu imiesłowów, mówi tak płynnie i bez powtórzeń? Oczywiście nie oczekuję od Ciebie, by tekst wyglądał jak mówiony - o nie, to odebrałoby mu nastrojowości, którą mimo wszystko w sobie ma. Nie sądzę też, by bez trudu Marcel wyrzucał z siebie wszystkie swoje emocje czy myśli, zwłaszcza że opowiada to przecież niezbyt bliskiej osobie. W tekście zdarzają się przecież wstawki, kiedy podczas opisów zwraca się bezpośrednio do niej. To się trochę rzuca w oczy, ale to nic, forma i tak jest ciekawa.
Skoro już jesteśmy przy stylu - urzekłaś mnie, pisząc tak leciutko i bezproblemowo. Nie bawisz się w zawiłości i skomplikowane, super nastrojowe opisy, jakie często kojarzą się z romansami, ale budujesz ów nastrój w inny sposób, pokazując zresztą kunszt literacki. Czasami lekko przesadzasz z tą swobodą, jak przy tym klaskającym kierowcy, ale nie jest to duża przeszkoda. Masz lekkie pióro i to się liczy, bo czytając długo coś ciężkiego może się po prostu czasem odechcieć. A to opowiadanie z pewnością straciłoby na wartości, gdybyś porzuciła te wszystkie zabawne wstawki i luzackie spojrzenie oka Marcela.
Co tu dużo mówić? Kupiłaś mnie swoim opowiadaniem, nie mam wielu uwag. Podoba mi się to, co przeczytałam, z pewnością jeszcze tutaj zajrzę, by sprawdzić, jak się sprawy mają. Mówiłaś, że traktujesz to opowiadanie jak eksperyment - cóż, póki co ręczę za to, że można go zaliczyć do absolutnie udanych. Dobrze jest przeczytać coś nietuzinkowego.

36/40


4. Poprawność

Prolog

"Ulica Świętojańska ciągnęła się jeszcze dłużej niż zwykle."
- Jak to Drina pięknie określiła, ulice maja zwykle jedną długość. Może inaczej: spacer ulicą dłużył się jeszcze bardziej niż zwykle; ulica zdawała się być dłuższa niż zwykle...

"(...) modlił się do Boga, żeby nie spartaczyć najważniejszego popołudnia jego życia."
- Z tego wynika, jakbyś pisała o najważniejszym popołudniu w życiu Boga, a przecież chodzi tu o Marcela. SWOJEGO życia.

"(...) kiedy ciepły podmuch powietrza gwałtownie (...)"
- Powietrze samo z siebie nie... dmucha. Co najwyżej wiatr.

"Uśmiechnął się do siebie i oparłszy policzek na dłoni zwiniętej w pięść, wbił wzrok w okno."
- To już pewnie podchodzi pod czepianie, ale opiera się O coś, a kładzie NA czymś.

"Nic nie było widać przez mokrą szybę,więc podziwiał (...)"
- Uu, spację Ci zjadło.

"(...) w szkolnej gazetce, o idiotycznej nazwie „Buda News” (...)"
- Przecinek nie jest potrzebny.

"(...) o idiotycznej nazwie „Buda News” albo „Fakty Trzynastki”."
- Hm. Kiedyś zapisywało się wszystkie człony odmieniających się tytułów czasopism wielkimi literami, ale teraz czyni się tak, jak w przypadku tytułów książek - stosuje się wielką literę tylko w pierwszym członie.

"Tak sobie pana wyobrażałam, Jadwiga Skowron!"
- To "Jadwiga Skowron" po przecinku niezbyt pasuje; bardziej jako nowe zdanie - to brzmi trochę tak, jakby dziewczyna zwracała się do kogoś o nazwisku Jadwiga Skowron.


Rozdział pierwszy

"Nieważne, sam fakt posiadania kablówki, a w czasach liceum internetu to było (...)"
- "A w czasach liceum internetu" to wtrącenie; wypadałoby oddzielić je przecinkami z obu stron.

"(...) bolała mnie ręka, noga i głowa (...)"
- Bolały, w końcu wymieniasz kilka części ciała.

"(...) to coś co kręci ich sekretarki."
- Przecinek przed co.

"(...) "pożyczysz długopis” „nie” „aha”."
- Przecinki. Albo zrób z tego jeden cudzysłów.

"(...) że przyjdzie mi prowadzić bardzo zaawansowany etap takich konwersacji."
- Prowadzić etap?

"Pech chciał jednak, że mój współlokator był kiepski w równaniach i znał tylko jedno – twoje=moje, ale moje=/= twoje."
- To już dwa równania.

"(...) a mandat sto pięćdziesiąt złoty, nie standardowe siedemdziesiąt."
- Złotych.

"(...) która tak samo jak ja, naiwnie sądziła (...)"
- Bez przecinka, chyba że chcesz utworzyć wtrącenie: która, tak samo jak ja, naiwnie sądziła...

"(...) że uda nam się uciec przed przeznaczeniem. Przysadzistym panem z plakietką przypiętą do koszuli, który ukazywał swoje braki w uzębieniu i wyciągał wielkie łapsko w naszą stronę, oczekując, że pokażemy mu bilety."
- Rozbiłaś to na dwa zdania, przez co drugie traci sens. Połącz je chociażby myślnikiem.


 Rozdział drugi
 
"(...) świergotały jaka to ona słodziutka (...)"
- Przecinek przed jaka.

"(...) kwiatowe kalosze, z których śmiały się wszystkie dziewczyny, póki nie zaczęła ich ochlapywać, wskakując swoimi butami zagłady w kałuże."
- Nimi w kałuże albo owymi butami zagłady w kałuże - w obecnej formie tworzysz zbędny tłok, poza tym to wygląda, jakbyś pisała o innych butach.

"(...) że liczy się tylko szacunek ludzi ulicy a nasze bloki są zajebiste."
- Przecinek przed a.

"(...) podnosząc mi „respekt na dzielni” o dwadzieścia procent co czyniło mnie samcem alfa (...)"
- Przecinek przed co.

"(...) bo pewnie leciały same określenia męskiego przyrodzenia i „Ela, przynieś zakąskię!”."
- To celowy błąd? Bo już sama zwątpiłam.

"Wiesz dlaczego cię zaprosiłam (...)"
- Przecinek przed dlaczego.

"Nie, żeby uderzył mnie piorun, czy coś (...)"
- Bez drugiego przecinka.

"(...) jakbyśmy co najmniej znali się miesiąc (...)"
- Właściwszy szyk to: jakbyśmy znali się co najmniej miesiąc.

"(...) patrzyła na mnie wyczekująco a lekki wiatr rozwiewał jej włosy (...)"
- Przecinek przed a.

"Miała rację, nie wyglądałem na mordercę, właściwie to zwykłego studenta w koszuli oblanej herbatą, nic ciekawego."
- Właściwie to (co najwyżej) na zwykłego studenta...


Rozdział trzeci

"(...) pytanie w stylu „najadasz się, Marcelku, pamiętaj, że zawsze możesz wrócić do domu, znajdziemy z ojcem dla ciebie zajęcie”."
- Pytanie powiadasz? Skoro tak to gdzie tu jakiś znak zapytania?

"(...) e w internecie i dostałaby pewnie jakąś nagrodę, gdyby w komisji Noblowskiej czy jakiejś innej (...)"
- Czy ta komisja to jakaś nazwa własna? Jeśli tak, to trochę bez sensu wydaje się pisanie wielką literą tylko drugiego członu. Jeśli to z kolei nazwa pospolita - przymiotnik powinien być napisany małą.

"(...) nie przeszkadzały jej ciche „ehe” „no” „aha” „no, coś tam mi ten, no”."
- Jakieś przecinki, cokolwiek?

"Nie wiedziałem do końca o co chodziło (...)"
- Przecinek przed o co.

"Dzisiaj nie Śmigus Dyngus, co?"
- Małą literą, bo to zwyczaj/obrzęd, a nie święto.

"(...) kiedy z rażącego różu, napis Fantazja zmieniał się w upiorną zieleń (...)"
- Bez przecinka.

"(...) bo perspektywa powrotu do robienia absolutnie niczego, była kusząca (...)"
- Bez przecinka.

"(...) decydując się całkiem głupio, na kłamstwo."
- Bez przecinka.

 
Rozdział czwarty

"(...) mówienia „nie chce mi się wstać” „mi też nie” „okej”."
- Przecinki, albo zrób z tego jeden cytat... Dziwnie wyglądają wiszące w powietrzu cudzysłowy.

"(...) miał nawet specjalnie, biało–czerwone szelki (...)"
- Bez przecinka.

"Tobiasz mrugał zdecydowanie za często aż w końcu (...)"
- Przecinek przed .

"(...) minęła chwila nim się uspokoił."
- Przecinek przed nim.

"(...) czekałem aż sam zrobi mi krzywdę (...)"
- Przecinek przed .

"Ostatnio słyszałem jak dobrze (...)"
- Przecinek przed jak.

"Wiesz dobrze jak zachowujesz się nawet (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) wiesz też jak zachowuje się Peter (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) żeby wiedzieć jak mocno go to obeszło (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) ale chciałem wiedzieć dlaczego."
- Przecinek przed dlaczego.

"(...) bo aktualnie byłem dwoma osobami naraz."
- Teoretycznie obie formy są poprawne, ale lepiej brzmi dwiema.

"Zależy kto mówi."
- Przecinek przed kto.

"(...) prawie dwadzieścia lat chodziłem po tym świecie a jeszcze wierzyłem (...)"
- Przecinek przed a.

"Ale cię walnę jak będę wyglądał jak zjeb."
- Przecinek przed jak.

"(...) bo nie wiem czy koszula utrzyma się w spodniach (...)"
- Przecinek przed czy.

"TOBIASZ, CO TO MA BYĆ."
- Znak zapytania aż się prosi, by go wstawić. 
"Nie wiedziałem co zrobić."
- Przecinek przed co.

"(...) jej nie znam, czy uciec?"
- Bez przecinka.

"Wiedziałem dlaczego już w momencie (...)"
- Wiedziałem, dlaczego, już w momencie...

"Nie wiedziałem jak się przyznać (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) nie wiem po co ci to mówię."
- Przecinek przed po co.


Rozdział piąty

"Ciekawe co na to powiedziałby Tobiasz."
- Przecinek przed co.

"(...) na stacji Gdynia Główna a wiatr walczył z jej sukienką (...)"
- Przecinek przed a.

"Zdążyły przejechać już dwa pociągi a ona ani drgnęła."
- Przecinek przed a.

"(...) czułem także wibrację w okolicach lewej łydki."
- Z reguły mówi się wibracje - w liczbie mnogiej.

"Osiem odnóży poruszało się rytmicznie tuż przed moim nosem a ja modliłem się (...)"
- Przecinek przed a.

"Nie wiedziałem co się dzieje (...)"
- Przecinek przed co.

"(...) a telefon znajdujący się pod moją nogą, wprawił ją w dziwne wibracje."
- Bez przecinka.

"(...) posmakiem opony a głowa dziwnie pobolewała (...)"
- Przecinek przed a.

"(...) bo Peter aż otworzył jedno oko a potem Marcus się rozłączył."
- Przecinek przed a.

"(...) swoich wnętrzności a potem leży jak nieżywy na łóżku (...)"
- Przecinek przed a.

"(...) to nadal było nasze peeleny (...)"
- Było peeleny?

"(...) żaden ze stałych bywalców, czyli panowie „z pieskami na spacerze” i winem owocowym nie kręcili się w pobliżu."
- ...czyli panowie „z pieskami na spacerze” i winem owocowym, nie kręcili się w pobliżu. (Oddziel wtrącenie z obu stron przecinkami.)

"(...) bo zazwyczaj na wioskach po północy włóczyli się tylko kumple mojego brata (...)"
- Na wioskach?

"(...) w sumie to nie wiem co mnie podkusiło (...)"
- Przecinek przed co.

"(...) ale po pierwsze, było późno a po drugie..."
- ...ale po pierwsze było późno, a po drugie...


Zakładka "Mola"

"(...) opisy Gdyni są wynikiem czasochłonnego riserczu i google maps (...)"
- Google Maps.


Zakładka "Graham"

"(...) o którym opowiadają legendy a dla mnie to cudowny człek wiedzący co mówi (...)"
- Przecinki przed a i przed co.

"(...) zdradziłam pepsi dla Tymbarka a MØ wdrapała się(...)"
- Przecinek przed a.


Nie popełniasz wielu rażących błędów i, co bardzo mnie cieszy, poprawnie zapisujesz dialogi. Najczęściej zdarzają Ci się pomyłki interpunkcyjne, co z kolei nie jest zaskoczeniem - wielu blogerów ma z tym problem. Tobie polecam zapamiętać zasadę ze stosowaniem przecinków przed spójnikiem "jak" czy "ani", jeśli nie występuje on w zdaniu typu: "zastanawiam się między kawą a herbatą" - w końcu nie tylko taką może pełnić funkcję. Czasami coś nie grało pod kątem językowym - proponuję przeczytać problematyczne zdanie na głos, od razu inaczej zabrzmi.
Brak literówek sugeruje, że czytasz tekst przed publikacją; to dobrze świadczy o Tobie jako bloggerze. Powodzenia!

15/20


5. Ramki

Po prawo treść bloga, a po lewo aktualności, obserwatorzy, button i menu. Zajrzyjmy.
- Strona główna - wiadomo.
- Motyw przewodni - przenosi mnie do YouTube'a... Ciekawe, nie powiem.
- Mola - dobrze, że wyjaśniłaś nazwę podstrony, chyba nie wpadłabym na to..."Zamierzam napisać zwykłe, a jednocześnie niezwykłe romansidło, biorąc pod uwagę fakt, jakich wykreowałam bohaterów." - wychodzi Ci! Nie jesteś gołosłowna, trzeba przyznać.
 - Graham - krótka notka o Tobie, niebędąca formularzem z wypełnionymi danymi, czyli po prostu dobra.
- Archiwum - spis notek, o wiele wygodniejszy niż zwykłe archiwum a'la Blogspot (które, nawiasem mówiąc, piekielnie mnie irytuje), ale i tak nie lepsze niż szeroka lista.
- Linki - pogrupowane, zahiperłączowane, jest okej.
Wszystko w porządku, ale mam jedno pytanie - dlaczego kiedy wejdę w zakładkę "Archiwum" pojawia mi się takie fajne coś po lewej stronie, a "normalnie" tego tam nie ma?


Jak dla mnie mogłoby tam być cały czas, wygodny w użyciu gadżet.

4,5/5


6. Punkty dodatkowe

2+ Za niebanalność i przyjemny styl.

Plus dwa.


Zdobyłaś 76,5/89 pkt.
Ocena: bardzo dobry (5)

Taka liczba punktów jest na pograniczu między czwórką a piątką, ale według mnie Twój blog zdecydowanie jest piątkowy, więc z czystym sumieniem wystawiam Ci powyżej oczekiwań! :) Powodzenia w pisaniu, oby wena Ci sprzyjała.


No, Kochani! Dziewięć setek nam pyknęło, to nie byle co! Cieszę się, że mogę to uczcić przy okazji oceny bardzo dobrego bloga.
Sama nie wiem, co tu napisać. Chyba zostawię szersze przemówienie na okrągłego tysiaka (bo będzie tysiak, damy radę!), na razie nie omieszkam wyrazić zadowolenia, że mimo minionych ponad czterech lat nadal prosperujemy, nawet jeśli ze stale zmieniającym się składem. Obyście Wy pozostały z nami na dłużej, a kolejne przeskakiwane setki motywowały do pracy!


3 komentarze:

  1. Na początku chciałabym baaardzo podziękować za ocenę mojego bloga! Jeśli mój komentarz będzie trochę bełkotliwy, to proszę o wybaczenie, bo komciać za bardzo nie umiem.
    Na początku może wyjaśnię te, niekiedy wkurzające Cię, teksty – Wierszydło to jedyne opowiadanie, w którym nie muszę się hamować przed używaniem kolokwializmów. Narracja jest pierwszoosobowa, a Marcel właściwie opowiada swoją historię, więc normalne, że nie będzie wykładał Jadzi wszystkiego wierszem. To opko to taka moja odskocznia od fanfików pełnych angstów i nie uchronię się od raczej od słownictwa „zasłyszanego na dzielni”, bo sama jestem jak ten Marcel. :D Postaram się jednak na nie uważać, bo możliwe, że dla mnie brzmią okej, ale dla kogoś innego już mniej. Ktoś mi w komentarzach napisał, że Wierszydło kojarzy mu się trochę formułą z Wywiadem z wampirem i tak chyba powinno się traktować opko. Nie inspirowałam się nawet, ale po zastanowieniu to właśnie historia takiego Marcela, na szczęście nie wampira, opowiadana dziennikarce, ale z bardziej sympatycznym tłem. Specjalnie wybrałam właśnie ten lokal, na tej ulicy, bo jest tam tak... kameralnie, o. :D
    Cieszę się, że nie wygląda to jak zwykłe romansidło, bo chyba od razu, tak z miejsca, zapadłabym się pod ziemię. Nie umiem pisać romantycznych scen, ociekających lukrem dialogów i innych takich, to mój pierwszy raz z taką tematyką i z każdym rozdziałem (a teraz i piątkową oceną, wowowow!) jestem w coraz większym szoku, że ludziom się to podoba. W końcu bestsellerami są Zmierzchy i inne Greye, dzieła podobne do Wierszydła giną gdzieś tam w tle.
    Na koniec dodam, że archiwum stworzyłam jakieś dwie godziny temu i chyba złapałam Cię z zaskoczenia – przepraszam, szukałam po prostu wygodniejszej opcji dla czytelnika, niż bieganie po zakładkach. Jedno kliknięcie odsyła czytelnika do nowego rozdziału, a dla mnie to kilka minut zabawy z kodem.
    Coś miałam jeszcze chyba napisać, ale zapomniałam, jak mi się przypomni, to wrócę.
    Jeszcze raz dziękuję, zwłaszcza za tak wysoką notę, której się nie spodziewałam i pozdrawiam!
    (że też akurat dziewięćsetna ocena przypadła Jolce, huehue. :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, nie ma sprawy. Kolokwializmy nie są złe, czasami tylko rażą i to tyle, ale nie tak, żeby uciekać gdzie pieprz rośnie i nie wracać do Wierszydła. No, typowym opkiem to to nie jest, co zresztą pochwalam. ^^ Piątka w pełni zasłużona, więc nie ma się co dziwić, jedynie pisać dalej. Jak Ci się przypomni to wal, ściskam. :*

      Usuń
  2. Skoro historia ta jest tak ciekawa, że aż bohater czuł potrzebę (?) opowiedzenia jej komuś obcemu, to może być ciekawie.
    Skoro jest ciekawa, może być ciekawie? Całkiem logiczne. ;)

    ramka po lewo sugeruje
    Albo „po lewej (stronie)”, albo „z lewej (strony)”.

    Marcel jest marzycielem wierzącym w miłość od pierwszego wejrzenia, a na to mi nie wyglądał.
    Na takiego.

    no bo kto, opowiadając coś tak sobie, używa wielu imiesłowów, mówi tak płynnie i bez powtórzeń?
    Człowiek inteligentny, oczytany, bogaty leksykalnie?

    "(...) kiedy ciepły podmuch powietrza gwałtownie (...)" - Powietrze samo z siebie nie... dmucha. Co najwyżej wiatr.
    To jest poprawne określenie.
    http://sjp.pwn.pl/slownik/2502424/podmuch
    http://sjp.pwn.pl/szukaj/2%5B?od=19050

    "Uśmiechnął się do siebie i oparłszy policzek na dłoni zwiniętej w pięść, wbił wzrok w okno." - To już pewnie podchodzi pod czepianie, ale opiera się O coś, a kładzie NA czymś.
    I znów: Użyte sformułowanie jest poprawne.
    http://sjp.pwn.pl/slownik/2495838/oprzeć
    http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=11849
    http://sjp.pwn.pl/slownik/2495839/oprzeć_się

    "(...) bo pewnie leciały same określenia męskiego przyrodzenia i „Ela, przynieś zakąskię!”." - To celowy błąd? Bo już sama zwątpiłam.
    To przecież oczywiste.

    "Ale cię walnę jak będę wyglądał jak zjeb." - Przecinek przed jak.
    Wypadałoby sprecyzować, że przed pierwszym. ;)

    Po prawo treść bloga, a po lewo aktualności
    Po prawej/po lewej.

    a'la
    À la.

    Używasz niepoprawnych cudzysłowów i łączników w charakterze myślników. Wypadałoby je rozróżniać.

    OdpowiedzUsuń