poniedziałek, 16 lipca 2012

[536] http://pochmurne-dni.blogspot.com


Autorka: Niah
Oceniająca: Nova

1.    Pierwsze wrażenie

Standardowo zaczynam od adresu, a mamy tutaj: Pochmurne dni. W ojczystym języku, bez polskich znaków, łatwy do zapamiętania, wręcz idealny. Czego chcieć więcej? Przyznam, że na pierwszy rzut oka adres jest zachęcający, ale ja przy nim sobie trochę posiedzę. Kojarzy mi się z czymś, za czym wybitnie nie przepadam. Oczami wyobraźni widzę szare niebo, brak Słońca, mokrą od deszczu ziemię i paskudne dżdżownice, które dziwacznymi ruchami staram się omijać. Nad tym wszystkim unosi się taki nastrój melancholii, smutku, rozpaczy i bierności – zupełnie jakby ktoś wziął odkurzacz i wyssał całą energię. Nic, tylko płakać i błagać o zlitowanie pańskie, aby wreszcie się rozjaśniło. W takich chwilach ludzie (szczególnie dzieci) czują pewien rodzaj nostalgii i zmuszeni są do zapełnienia czymś swojego czasu. Osobiście przyznam, że ja jestem typem człowieka, który najchętniej z domu w ogóle nie wychodziłby, więc nawet nie patrzę na to, co dzieje się na zewnątrz. Ten czas pożytkuję, siedząc przy komputerze lub rozmyślając o miliardach rzeczy naraz. Zawsze wydawało mi się, że taka pogoda wywołuję nudę, a jeśli nie można jej niczym zaspokoić, to człowiek jest zmuszony, by ruszyć szare komórki i zacząć myśleć. Jednym przychodzą do głowy szalone pomysły, a drudzy w zupełności oddają się bujaniu w obłokach (omijam już inne przypadki). Kiedy patrzę na ten adres, to widzę jakiegoś zasmuconego człowieczka, który siedzi przy oknie, patrzy na szary świat i myśli. Czuję, że znajdę tutaj właśnie refleksje, rozmyślania, wplecione w pewną historię, zapewne smutną. Takie pochmurne dni nie mogą też trwać w nieskończoność, dla mnie to zawsze krótkotrwały okres czasu, przeplatany słonecznymi promieniami, więc liczę na pewną różnorodność. Oczywiście wielbię wszelakie opowiadania, w których przychodzi mi zagłębiać się w myśli, ale tutaj mam mieszane uczucia. Od tego adresu emanuje smutek, więc albo ten nastrój będzie się utrzymywał przez cały czas, albo będzie od czasu do czasu zmieniał się na bardziej radosny, albo spotkam się ze szczęśliwym człowiekiem, który ma gdzieś pogodę i na wszystko znajdzie rozwiązanie. Jest jeszcze jakaś opcja? Tak, można to wszystko połączyć. Póki co jestem na tak, ale to wcale nie znaczy, że krzyczę: Kocham Cię! Na razie żyję nadzieją, że się nie zanudzę i nie czeka na mnie jedynie pogrążony w myślach filozof.
Teraz niech mnie belka zaskoczy czymś niesamowitym i wprowadzi prosto do krainy cudów. Napis bez cudzysłowu, bez autora, więc śmiem rzec, że został wymyślony przez autorkę. Sprawdzam u pana Google, a on to potwierdza. No cóż, nie każdy lubi zawsze korzystać z cytatów, więc decyduje się na twórczość własną. Zobaczymy co z tego tutaj wyjdzie. „Wieczorem wejdziemy na strych i zaczniemy marzyc” – tak głosi belka, a ja dodałam tylko czerwony kolor, aby zaznaczyć błąd. Po co on? Psuje mi wrażenie i to prawie na wstępie. Jeśli miałabym coś o tym krótkim tekście powiedzieć więcej, to stwierdziłabym, że do głowy przychodzą mi dziwaczne wizje. Strych? Trochę takie odosobnione miejsce, a poza tym pełne starych rupieci, kurzu, brudu, pajęczyn i pająków. Zastanawia mnie, dlaczego akurat wieczorem ktoś chciałby się tam udać? Atmosfera gwarantowana, nie powiem. Ja już czuję grozę, mrok i potrzebę oparcia w drugim człowieku, a zarazem jakąś chęć, aby zagłębić się w te ciemności. Jednak to ja, a osoby decydujące się tutaj na strych najwyraźniej zrobiły sobie z niego swoją świątynię dumania, własny i bezpieczny kącik, w którym można oddawać się marzeniom. Nudna pogoda została w pewnym stopniu wyparta przez ciemne i tajemnicze pomieszczenie. Tylko po co psuć mi wizję słowem: „marzyc”?
Spoglądając na szablon stwierdzam, że mi się podoba, ale jest trochę pusty. Stanowi go głównie tło, na szczęście jasne. Na jednym blogu spotkałam się już z czymś takim i to, co tam znalazłam, było prawdziwą perełką. Napis na nagłówku uświadamia mi, dlaczego tekst na belce ma błąd. Jednak proszę mi nie mówić, że innych czcionek nie ma, bo nie uwierzę. Na pewno któraś strawiłaby polskie „ć” i ładnie się z tym komponowała. W każdym razie kolorystyka jest dobrana, moje oczy nie protestują, nie ma bałaganu i jest schludnie.
Zdecydowanie zostałabym tu na dłużej, więc moje pierwsze wrażenie jest dobre, ale nie powalające. Z czystej ciekawości na pewno sprawdziłabym, co tutaj jest.

9/10

2.    Grafika

Nigdy nie lubiłam rozwodzić się nad oglądaną grafiką. To jest znacznie trudniejsze niż napisanie komentarza pod rozdziałem. Nie ukrywam, że podoba mi się tutaj. Tło jest pobrane z jednej z moich ulubionych stron i samo w sobie zapełnia wszystko. Kolorystyka nie jest jednolita, a te wszystkie znaczki, jakie tutaj widnieją, kojarzą mi się z zamkiem i średniowieczem, które mnie fascynuje. Nic nie napawa mnie przygnębieniem, smutkiem lub grozą jak adres czy belka. Jest tu przytulnie, czuję spokój i coś na kształt bezpieczeństwa, moje myśli mogą swobodnie przepływać, a to wszystko tworzy szablon. Trzy elementy, z którymi miałam do czynienia w poprzednim punkcie, zaczyna łączyć jedno, a jest tym melancholia. Rzadko kiedy sam wygląd bloga może wywoływać we mnie takie uczucia. Większość osób dodaje jakieś zdjęcia, obrazki i tym podobne, a tutaj tego nie ma i w żaden sposób to nie przeszkadza. Chociaż przez pewien czas miałam wrażenie, że czeka na mnie pamiętnik.
Jednak nie będę w nieskończoność rozwodzić się nad tłem, prawda? Zacznę od nagłówka, albo raczej napisu na nim. Stanowi on powtórzenie tekstu na belce, nad czym ubolewam. Nie można byłoby trochę pokombinować i wstawić coś w ten nagłówek, aby zastąpił to? Możliwe, że ktoś, kto zna się na programach graficznych, poradziłby sobie. Kolejna rzecz, która rzuca mi się w oczy, to szary kolor przy tych ramkach (?). Specjalnie sprawdziłam ten szablon i okazało się, że nie można zmienić barwy, aby to sensownie wyglądało. Szkoda, bo szary rzuca się w oczy i niezbyt pasuje. Ewentualnie można pokombinować z innym szablonem. Czcionki się nie czepiam, bo jest na tyle duża, że chyba nikt nie miałby problemu z czytaniem. Jednak wydaje mi się, że w menu na dole można byłoby zmienić kolor tytułu, aby wyróżniał się spośród tej szarości.
Dzisiaj wyjątkowo króciutko wyszło.

13,5/15


3.    Treść

Miałam przeczytać wszystko i zrobiłabym to nawet bez prośby, bo nie ma tu kilkudziesięciu rozdziałów. Zresztą lubię być zorientowana w sytuacji.

Początek

Kiedy tutaj weszłam, to natychmiast zwróciłam uwagę na oryginalność zapisu. Nie jest to typowo napisana notka, która niczym się nie wyróżnia i z daleka już mówi, że jest zwykłym tekstem. Czcionka jest normalna, pochyła lub pogrubiona, przy czym ta ostatnia jakby dzieli Początek na kilka fragmentów. Miałam nadzieję, że rozdział zachowa spójność i nie nastąpi nagłe przechodzenie z jednego wątku w drugi – tak się stało i moje modły zostały wysłuchane. Te krótkie wtrącenia stanowią odskocznię, co lubię. Czasami po prostu człowiek może mieć dość ciągłego wpatrywania się w ekran, na którym jest tylko niczym niewyróżniający się tekst. Czytelnik widząc takie kombinacje na blogu, czuje, że nic go nie zanudzi i z zainteresowaniem zagłębi się w to, co ma przed sobą. Zdecydowanie z daleka już coś woła, aby przeczytać.
Teraz mam szczerą nadzieję, że mój zastygły umysł, który wybitnie ze mną nie chce współpracować, pozwoli mi przekazać wszystko, co w mojej głowie się kłębi (chwała ci, Panie, za to, że przynajmniej ta przeklęta „muzyka” została wyłączona). Po przeczytaniu odnoszę wrażenie, że mam tu do czynienia z przedstawieniem dwóch sytuacji. Jedną z nich jest ta, którą tworzą pogrubione zdania. Są tutaj ukazane tytułowe pochmurne dni, a dokładnie ich efekty. Wszystko się zmienia, staje się bardziej bierne i oczekujące na cud, nawet dom Blacków jest jakiś inny, pozbawiony życiodajnej energii. W tym momencie pojawia się Syriusz (jedyna postać z Harrego Pottera, która wzniosła się ponad wyżyny innych i stała się moją ulubioną), dla którego ten nastrój jest po prostu uciążliwy i zapewne stanowi kolejną rzecz, której nienawidzi (o pozostałych wspomina druga sytuacja). W każdym razie wydaje mi się, że jest on w pewien sposób uodporniony na negatywne działanie takiej pogody, co mnie nie dziwi, biorąc pod uwagę jego osobowość, ale to skłania do stwierdzenia, że taki człowiek nigdy w jednym miejscu nie usiedzi, póki wszystko dookoła nie przestanie być pozbawione wszelkiej witalności.
Druga sytuacja ukazuje się już zupełnie inaczej. Wiem, kto występuje, o czym myśli Syriusz i co się dzieje. O miejscu pobytu dowiedziałam się tylko tyle, że jest i nazywa się sklepem. Obraz postaci też nie jest zbytnio bogaty, mogę określić jedynie, jacy są, ale bez wyglądu. Skoro to dopiero początek, to nie trzeba się tego aż tak czepiać, gdyż głównych bohaterów zawsze można później scharakteryzować (szczególnie gdy jest ich mało), ale sprzedawczyni raczej już nie wystąpi, tak samo budynek. Jeśli już zależy nam na tym, aby wstęp był krótki, ale zachęcający, to należałoby przywiązywać uwagę do większości rzeczy, a nie pozostawiać puste miejsca. Dla Syriusza przymierzanie czegokolwiek wywołuje same najgorsze uczucia, wręcz nienawidzi tego, więc chodzenie do takich sklepów może być koszmarem, a sam budynek wywoływać obrzydzenie i to tworzy okazję do opisania chociażby w dwóch lub trzech zdaniach miejsca. Nie widzę także powiązania między kupowaniem ubrań a opisaną poprzez wyróżnione zdania pogodą. Taka atmosfera panuje na zewnątrz czy nie?
O samym Początku mogłabym się rozpisać na dwie lub trzy strony, starając się wyciągnąć wszystko, co mi się przekazuje. Jednak ja nie będę tego robić, bo nie chodzi tutaj o interpretację tekstu jak na języku polskim. Przyznaję, że opis sytuacji jest naprawdę niesamowity. Krótkie zdania przekazują nadzwyczaj dużo, a samo przymierzanie szaty zyskuje zupełnie nowe znaczenie, bo charakteryzuje nam Syriusza. Jednak na tym to się kończy. Wiele mogę wywnioskować o bohaterze, o jego stosunku do otaczającego świata, o pochmurnych dniach, ale znacznie mniej o jego matce, sprzedawczyni, a o sklepie to już w ogóle. Ja tu widzę bardzo dobry minimalizm w przedstawieniu poglądu chłopaka (nie jestem pewna jego wieku, ale podejrzewam, że jest dzieckiem) i znaczenia wspominanej pogody, a zapewne o to chodziło. Jednak brak mi elementów uzupełniających, czegoś, co jeszcze lepiej zobrazowałoby sytuację, nawet poprzez jedno zdanie.

Prolog

Przejście przez tę notkę jest trudne, albo raczej wypowiedzenie się na jej temat. Musiałabym powtórzyć niektóre rzeczy z Początku, w tym brak wspomnienia o miejscu (za wyjątkiem feralnej zasłony) i wyglądu postaci (omijając Bellatrix). Gdybym nie znała powieści J. K. Rowling, to pogubiłabym się tutaj w tempie natychmiastowym i stwierdziłabym, że Harry jest chińczykiem, bo został nazwany Złotym Chłopcem. Akcja przebiega jak wystrzały z karabinu maszynowego, a ja kończę notkę zanim jeszcze ją zaczęłam i wiem naprawdę mało. To przypomina bardziej rozdział niż jakikolwiek wstęp, ma nawet taką strukturę i nawet zaczęłam marudzić, że nie ma jakiegoś głębszego przedstawienia. Spójrzmy na poprzednią notkę. Tam Syriusz przymierza ubranie i denerwuje go to, cała treść skupia się na jego nastroju i myślach. Tutaj mamy jego śmierć, niedowierzanie Harrego, zaskoczenie Bellatrix, rozpacz chłopaka, wycofywanie się kobiety, dalsza rozpacz Pottera i przytrzymywanie go przez Remusa, pogoń za Lestrange (wycofała się, czyli zrobiła parę kroków w tył czy uciekła?) i na koniec coś o nowym życiu Syriusza – każda z tych rozdzielonych przez przecinki rzeczy zaczyna się od nowego akapitu. Za szybko i za dużo, ale na szczęście zachowuje to pewną spójność i jest połączone. Chyba lepiej byłoby się tutaj skupić na rozpaczy Harrego i bardziej to rozwinąć niż dodać jeszcze Bellatrix, ewentualnie można byłoby zrobić na odwrót i przedstawić tylko spojrzenie kobiety i wtedy tekst byłby bardziej oryginalny. Zdania są naprawdę krótkie, ale nastrój jest tak wytworzony, że można po prostu bić brawa, do tego kolejna pomysłowość zapisu, a mianowicie fragment:

„Umarł.
Syriusz Black umarł.
Nie żyje, nie ma go, zniknął, przepadł, odszedł.”

Niżej pojawia się znowu jako odbicie lustrzane. Tylko szkoda, że takie fragmenty nie zostały zaznaczone inaczej niż przedstawiana sytuacja jak w Początku. Podoba mi się też spojrzenie Bellatrix na to wszystko i wiele dałabym, aby lepiej je poznać, a nie tylko w dwóch krótkich fragmentach. Jej bezradność, zaskoczenie, niedowierzanie i ta nadzieja, że Black może jednak pojawi się, bardzo mi się spodobały. Przypomniały mi trochę moją reakcję na śmierć tej cudownej postaci i ogromną wiarę w to, że on się jeszcze wróci, żyje, to była tylko zasłona, a poza tym mamy do czynienia przecież ze światem magii, więc wszystko jest możliwe. Cały czas sądziłam, że on gdzieś tam jest, ale również zastanawiałam się, co stało się z nim za tą zasłoną (przecież normalna to ona nie jest). Tutaj najwyraźniej autorka postanowiła zagłębić się w to i przedstawić jedną z odpowiedzi, które zaczyna końcówka. Przyznam, że ten ostatni element mocno na mnie wpłynął, spodobał mi się, sprawił, że rzeczywiście się zainteresowałam i na samym końcu byłam w stanie odpowiedzieć z lekkim uśmiechem i pogodą ducha: Dobrze.
Takie manipulowanie uczuciami czytelnika poprzez tekst musi być tym, co autorzy lubią najbardziej. Czuję się zakuta w kajdany pisanych słów, a po klucz nie chce mi się sięgać.

Sen drugi

Stwierdzam, że coraz bardziej zaczyna mi się tutaj podobać. Po przeczytaniu Prologu mogłabym się zacząć martwić, że wszystko zacznie przebiegać w ekspresowym tempie, ale tak się nie stało. Chociaż te dwa rozdziały nie trzymały się ściśle przedstawienia sytuacji z punktu widzenia jednej osoby, a dwóch lub trzech, to i tak czytało mi się nadzwyczaj dobrze. Przyznam, że nigdy nie przepadałam i nie przepadam za nagłymi zmianami w notkach, jakąś dziwną teleportacją bohaterów w kilka rożnych miejsc i nie łączeniem tego w żaden sposób oraz zmianami właśnie w punktach widzenia, bo trudno się w tym odnaleźć. Ostatnio nawet przeczytałam pierwszy rozdział (który liczy sobie około czterdzieści stron) pewnej książki i naprawdę ciężko było mi przez niego przejść, gdy ciągle zmieniała się sytuacja, bohaterowie, miejsca i tak dalej. W przypadku tego opowiadania dochodzi do podobnych zmian, ale są one tak dobrze połączone, że ledwo można to dostrzec. Dotychczas nie marudzę na czytanie, bo sprawia mi to przyjemność, a mogę jedynie ponarzekać na siedzenie do późna. W minimum treści przekazane jest maksimum słów, ale sytuacja się powtarza. Chciałabym się dowiedzieć więcej na temat przedstawianego otoczenia. Widzę, że wygląd bohaterów jest opisywany, ale o ile w pierwszym rozdziale zwrócono uwagę na Walburgę i Oriona, to o tyle w tym mi tego zabrakło. Tak dla przypomnienia przydałoby się małe wtrącenie z jakimś przymiotnikiem, czymś charakterystycznym, żeby się to utrwaliło. Do tego niezbyt wiem, jak ci bracia wyglądają, a o ich domu to już nie wspomnę. Są dziećmi, prawda? Sądzę, że za ich czasów wszystko wyglądało inaczej. Naprawdę mało jest napisane pod tym względem. Mam nadzieję, że później to się zmieni.
Jednak przejdę może konkretniej do tego rozdziału. Potwornie spodobała mi się tutaj rola Stworka. Dodał on do tekstu czegoś innego, utrzymał takie dziecięce spojrzenie na świat i wspaniale wystąpił w parze z Syriuszem. Obaj byli przerażeni, tacy zdezorientowani, ale z zupełnie innych powodów. Jeden ucieka, drugi go goni. Dla Syriusza najlepiej byłoby, gdyby skrzat zniknął, a Stworek pragnie mu pomoc, ale nie wie jak. Poza zabawną sytuacją w rozdziale wyczuwa się też melancholię i smutek, przez co człowiek z niemal zapartym tchem czyta to wspomnienie. Może jestem okrutną osobą, która w tej prawdziwie tragicznej sytuacji doszukuje się czegoś zabawnego, ale inaczej nie mogę. To zdarzenie, rzucanie prześcieradłem, bieganie po domu, sposób mówienia, tumany kurzu i wyłaniający się skrzat tak na mnie wpływają i wciąż w pamięci mam wytworzony w poprzednim rozdziale dziecięcy świat, a przed oczami widzę uśmiech, bo Oriona z nim to trochę ciężko byłoby. Jednak wszystko kończy się inaczej i strach, przerażenie, tragedia zaczynają dominować przy przedstawianiu tych tortur. Po prostu żal mi się zrobiło Stworka i tego, jak on na to wszystko patrzy. Do tego jeszcze Syriusz, któremu tak a nie inaczej się pokazuje całą sytuację i tłumaczy, tworząc pewien smutny pogląd.
Znowu na sam koniec zostałam zmuszona do odpowiedzenia w myślach: Tak, Syriemu juź nić nie jest.
Jestem czepialska, ale dodam tylko, że norka Stworka to aż się prosiła o to, aby ją lepiej opisać. Chociażby wspomnieć jak ciemność, brud, smród i zarazki działały na niego lub czystość, harmonia, porządek i zapach jaśminu koiły ból. Widać, że nawet nie wiem, jak spoglądać na jego małe mieszkanko.

Sen Czwarty

Wybitnie przypadł mi do gustu pomysł przedstawienia dzieciństwa Syriusza, jego wybryków, zabaw i pomysłów. Jednak za każdym razem dziwię się, gdy dostrzegam informację o upływie czasu. Ciągle mijają lata, a ja tego nie zauważam, nie widzę prawie żadnych zmian. Dla mnie Syriusz i Reg nadal są małymi dziećmi, którzy ciągle się bawią. Nagle dowiaduję się, że mój ulubieniec ma osiem lat i siedzi w spiżarce. Łapię się za głowę i myślę: to już tyle czasu minęło? Nie jestem w stanie dostrzec zmian. Są jeszcze dziećmi, to prawda, nadal się bawią i miło mi się o tym czyta. Te ich wygłupy powodują uśmiech na twarzy, ale brak mi głębszego zwrócenia uwagi na ich postać, na zmiany, chociażby w wyglądzie. Ich rodzice też są dla mnie poruszającą się chmurką. Gdybym była czytelniczką tego bloga i czytałabym rozdziały z przerwami gdzieś tygodniowymi, to nie pamiętałabym, że Walburga jest niską osobą o ciemnych włosach, które lubi układać w artystyczny sposób. Orion ma dla mnie tylko kasztanowe włosy, Reg brązowe oczy, a Syri ciemne włosy i szare oczy. Koniec mojej wiedzy. To już Sen Czwarty, a ja nadal tak mało wiem, co ułatwi mi zapomnienie o wszystkim. Po co się tak spieszyć? Przecież warto stanąć i dopisać parę rzeczy, a sądzę, że nikt nie obraziłby się za to.
Kiedy zaczęłam czytać ten rozdział, to strasznie mi się spodobał, z prawdziwym pragnieniem wiedzy chciałam się w go zagłębić i dowiedzieć się, o co chodzi, co takiego mają w sobie święta, że łączą Slytherin i Gryffindor? Rodzinę Blacków już zdążyłam tutaj poznać, w ich życiu się odnajduję, więc z przyjemnością zagłębiałam się w kolejne perypetie braci i stroje galowe numer jeden, dwa i trzy. Jednak w połowie miałam już dosyć, bo się najzwyczajniej w świecie pogubiłam, nie rozróżniałam postaci i tekst stał się dla mnie zwykłym tekstem, nie ważne, jak sytuacja dobrze się przedstawiała. Pojawia się Bella, Andromeda i Narcyza. Wiem, że jedna ma różdżkę, druga brązowe loki, a trzecia niebieską sukienkę z falbankami. Czytałam rozdział kilka razy z największym skupieniem i dopiero po tych kilku razach w miarę się odnalazłam i zaczęłam je odróżniać. Przy takim nadmiarze postaci i skromności ich przedstawienia łatwo się pogubić. Tylko wuj Alphard utrwalił mi się i to nawet mocno, wręcz z radością go przywitałam, cały emanował czymś nowym.
Co do dalszej części to w mojej głowie nagle pojawiła się pewna myśl, która gdzieś mi tam krążyła. Mimo tego całego czarodziejskiego świata, magii i stworów nie z tej Ziemi, to wciąż odczuwam wrażenie, że rodzina Blacków to taka zwyczajna, normalna rodzina, w której są wzloty i upadki, śmiech i smutek, zabawa i cierpienie, a także kłótnie. Walburga uderza Orina w twarz? Dobra, ale reakcja dzieci po prostu mnie urzekła, w ogóle to oni są niesamowici. Wiem, że to zabrzmiało dziwnie, ale nie chodzi mi tutaj o to, żeby kobieta dalej biła swego męża na oczach synów i potem patrzyła na niego takim przerażonym wzrokiem. Nie, skądże. Po prostu przedstawienie reakcji Syriego i Rega było wprost idealne, takie pełne dziecięcego przerażenia, wyrzutów, strachu przed zmianami i przeczucia, że dzieje się coś złego. Zaczęłam się naprawdę martwić o nich. Orion z nimi sam na sam? Niedawno mówił o szlachetności, starał się ich uspokoić, ale czy będzie tak dalej? Czy nic złego im się nie stanie? Czy zacznie krzyczeć? Czy puszczą mu nerwy? Naprawdę nie wiedziałam, czego oczekiwać, a tu nagle rozdział się kończy i to w jakim stylu. Spadł mi kamień z serca i znowu pod nosem się uśmiechnęłam.

Epilog

Trochę się rozczarowałam. Epilog to dla mnie słowo po prostu święte, wymagające cichej gloryfikacji i cel, który po prostu chciałabym osiągnąć. To jest jak początek będący końcem. Sądziłam, że znajdę tutaj coś niesamowitego, innego niż wszystkie rozdziały, godnego uhonorowania, a tu nic, zwykły rozdział, wskazujący na kontynuację. Jest jak coś w stylu koniec początkiem, Syriusz zaczyna coś nowego, innego, nieznanego, ląduje w Slytherinie (matko, dlaczego?), ale poza zachęceniem do czytania dalszej części, nie czuję w tym epilogu. Jednak chcę więcej, więcej i więcej, bo czytając te wszystkie rozdziały byłam gotowa krzyknąć: A więc tak to było!, ale tego pewna być nie mogę. Ostatnie dwie notki czytało mi się nadzwyczaj dobrze, chociaż brakowało mi tam paru rzeczy (łatwo się domyślić jakich), to na te kilka postaci nie marudzę, a już w zupełności na Jamesa. Jego obraz będzie dla mnie niezapomniany. Do tego urzekła mnie ta pięknie rozwijająca się znajomość między chłopcami, te ich rozmowy, włożenie w tego wszystkiego tyle energii, szczęścia i radości. Po prostu cud, miód i maliny. Jednak pojawienie się Severusa wszystko zniszczyło i chyba przestanę czuć do niego jakikolwiek rodzaj sympatii (wiem, jestem dziwna). Nagle pojawił mi się drugi Syriusz, który utrzymał się do końca Epilogu. Cała ta znajomość upadła z powodu Slytherinu? Syriusz manipulowany przez Pottera? Zgadza się z jego słowami, a tego nie chce? Czuje potrzebę władzy nad własnym losem? Co tu się dzieje? Nagle ten miły, rozbrykany i wiecznie roześmiany chłopak staje się taki troszeczkę ślizgoński.
Jednak co mi oferuje Epilog? Otóż Black jest taki zagubiony, zdekoncentrowany, zdezorientowany, coś mu nie gra i tym czymś jest uczucie déjà vu. W tym momencie zaczynam się zastanawiać nad tym, co będzie dalej. Co jeśli Syriusz odkryje, że wszystko przeżywa na nowo, ale inaczej? Ile razy będzie jeszcze przez coś takiego przechodził? To mnie pochłonęło w zupełności, a ja tylko czekałam na dalszą część. Zasiada na tym stołku, zakłada tiarę na głowę i w tej chwili zaczyna się zabawa. Właśnie przypomniał mi się Początek, gdy Syriusz przymierzał tę szatę. O ile dobrze pamiętam było tam napisane, że nienawidził być obserwowanym, a tutaj proszę, jest i to przez jaką publikę. Nagle znajduje się w centrum i pragnie się z tego wydostać, a ja wraz z nim odczuwam to samo. Oboje tak prosimy tę Tiarę, aby przerwała, skończyła i zostawiła biednego chłopaka w spokoju, niech wrzaśnie wreszcie ten Gryffindor! i będzie po wszystkim, a tu nagle zaskoczenie. Gdzie mi Syriego wysyłać do lochów, piwnic, zimna, jakiejś ektoplazmy i drani? Przecież to grozi rewolucją. Nie mogę sobie tego wyobrazić, po prostu boję się, co on może tam wyprawiać. Jednak ciekawość mnie ku temu ciągnie.

Prolog

Ta notka jest inna i naprawdę się różni od pozostałych. Opisane są dwa odrębne wydarzenia, nie połączone zbytnio ze sobą. Pierwsza część stanowi pewnego rodzaju kontynuację tego, co było już w Epilogu, ale z punktu widzenia Oriona, który czyta list od Syriusza. To, co zostało tutaj przedstawione określiłabym jakimś większym zwrotem akcji, nagle zaczyna się coś dziać i Orion ginie. W tej chwili w mojej głowie kotłowało się od pytań typu: co się stanie z rodziną Blacków? Jak zareaguje na to Syriusz? Co tutaj się dzieje? Po prostu z ogromną chęcią poznania odpowiedzi sięgnęłam po dalszą część, a tutaj zaskoczyłam się co niemiara. Syriusz idzie sobie jakby nigdy nic do Zakazanego Lasu, marudzi na ilość schodków, spotyka się z przyjaciółmi na polanie i nagle wychodzi na jaw, że oni są już w trzeciej klasie. Co? Jak? Gdzie i kiedy? W tym momencie nie wiem, co myśleć i zastanawiam się, co ma piernik do wiatraka. Dlaczego mam dwie sytuacje, w żaden sposób nie połączone i jeszcze wywołujące taką dezorientację? Jestem skłonna oznajmić nawet, że ten Prolog bardziej zachęcił mnie do dalszego czytania niż poprzedni, bo jest wiele rzeczy do wyjaśnienia. Z pierwszej części to, co wydarzyło się po śmierci Oriona, a z drugiej, jak poznali się chłopacy, co oznacza umieszczenie ich w różnych domach, jakie są ich relacje, co wydarzyło się w ciągu tych trzech lat i jak potoczą się ich dalsze losy. Do tego słowo: Idealnie. Po tym, co wydarzyło się w ostatnich notkach, jestem skłonna nawet uwierzyć (uwaga!), że kochany Syri został Śmierciożercą. Jednak to wcale nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości.

Zanim to wszystko podsumuję, a wypadałoby to zrobić, bo jeszcze zostanę źle zrozumiana, to przejdę do zmian w kolorach oczu. Sądziłam, że chodzi o coś innego, ale okazało się, że nie. W Śnie trzecim pisze, że Syriusz ma niebieskie oczy (dwa razy) i do tego odziedziczone po matce, a przecież oboje mają szare. Dalszych zmian nie zauważyłam, a przeczytałam tekst jeszcze raz, szukając tego.
 
Nie lubię się powtarzać, a sądzę, że przy każdym rozdziale musiałabym to robić ze znudzeniem, więc już wolę wszystko teraz skumulować. Może i wyszłam na złego człowieczka, który czepia się rzeczy tak błahych, że inni nie zwracają na nie uwagi. Jednak dla mnie to nie są żadne błahostki. Tekst mnie zauroczył, czytało mi się go nadzwyczaj dobrze i to z dosyć dużym zaciekawieniem. Przedstawienie sytuacji, wydarzeń, dialogów, uczuć, myśli i poglądów bohaterów było po prostu nadzwyczajne. Kilka słów wystarczyło, abym mogła scharakteryzować ich osobowość, zrozumieć, co się w danej chwili dzieje, a do tego sposób, w jaki autorka operuje słownictwem i dodaje te humorystyczne elementy, częstokroć powodował uśmiech na twarzy lub wybuch śmiechu. Sam pomysł i jego oryginalność podbiły moje serce. Do tego przekaz był tak jasny, że nie potrzebowałam zbytnich wyjaśnień. Nie wspominając o tym, jak manipulowano moimi uczuciami, zmuszając abym w tej chwili przeżywała smutek, przerażenie, radość, melancholię i tym podobne. Czułam się jakby przedstawiony obraz był rzeczywiście tym prawdziwym światem, który stworzyła J. K. Rowling, że tak właśnie Syriusz żył. Tak, mogłabym z pewnością stwierdzić, że natrafiłam na kolejną blogową perełkę, w którą trzeba się koniecznie zagłębić, ale ta perełka swoim tekstem zaczęła mnie czasami denerwować i zmuszać, abym powiedziała sobie: Nie, mam dość. Mam dość białej mgły i poruszających się w niej czarnych chmur. Brakowało mi przedstawienia wyglądu otoczenia i postaci. Skąd mam wiedzieć, jak wyglądał dom Blacków, sklepy (nawet nie wiem, czy zakupy robili na Pokątnej), peron i tak dalej za czasów Syriusza? Z Harrego Pottera? Wątpię. Zresztą ja nie chcę podczas czytania opowiadania grzebać pośród siedmiu tomów i szukać potrzebnych informacji. Postacie są już lepiej przedstawione, ale wydaje mi się, że tylko Walburga została najlepiej pokazana spośród tej czteroosobowej rodzinki. Dopiero w Śnie Piątym zwrócono uwagę na atrakcyjność Oriona. Braci natomiast nie rozróżniałam, może po oczach. Jednak z nimi zdążyłam już się zapoznać, ale z nowymi bohaterami było gorzej. Ciężko jest odróżniać postacie jedynie po sposobie zachowania. Nie chodzi mi o opisy rodem z Quo vadis lub Potopu (chociaż H. Sienkiewicz naprawdę oczarował mnie tym), bo zwyczajnie tutaj nie pasują. Przecież w tym opowiadaniu miałam okazję spotkać się z naprawdę niesamowitymi opisami miejsca lub postaci, które właśnie w kliku słowach mi wszystko przekazały, chociażby strych, lochy, Stworek, James, Walburga, Tom Riddle i Tiara (tak zwane sombrero ze swoim cudownym porównaniem do ciotki). Tekst jest wspaniały, niemal idealny, ale brakuje mi tych uzupełnień, które wzbogaciłyby ten świat, sprawiły, że nabrałby barw. Jednak i tak widzę zmianę w notkach, chociaż wypisanie nazwisk w pierwszej części drugiego Prologu mi się nie spodobało.
Jeszcze tylko tekst wypadałoby wyjustować i coś pokombinować przy tych akapitach, bo odnoszę wrażenie, że przy przenoszeniu notek doszło do wielu zmian.
To tyle, a powiem jedynie, że w życiu tak dobrze się nie bawiłam, czytając o niebieskich śpioszkach Syriusza i reakcjach Walburgi na rodzenie dzieci.

23,5/30

4.    Poprawność

Początek

Nie rozumiem, dlaczego w spisie jako tytuł jest Początek, a w notce Wstęp. Takie maleńkie zamieszanie zostało tutaj wprowadzone.
„Dzieci siedzą wtedy w domach, patrząc tęsknie za (przez) okno”

Prolog

„Sam już nie wie, kto jest bardziej zaskoczony”

Sen Drugi

„Czarodzieje mówili też, że skrzaty nie miewają snów, a Stworek (kiedy znalazł chwilę na odpoczynek, w domu było przecież tyle pracy!) widział czasami jakieś obrazy” – Czarodzieje mówili też, że skrzaty nie miewają snów, a Stworek, kiedy znalazł chwilę na odpoczynek (w domu było przecież tyle pracy!), widział czasami jakieś obrazy…
„Zbiegając po schodach, słyszał wołanie czegoś i tupot stópek na schodach.” – powtórzenie.
„Nie lubiła go strasznie, ale to była pamiątka rodzinna, a ona bardzo poważnie podchodziła do tradycji domowych, wiec (więc) chwiejny mebel”
„Musiał zmierzyć się ze wściekłym Orionem Blackiem i cała (całą) jego żądzą mordu.”
„Dopiero pod koniec dnia, kiedy  mu wytłumaczono, że Stworek (a więc tak nazywało się to coś) zrobił coś bardzo złego i musiał zostać ukarany.” – wytłumaczono mu i co? Co zrobił? Zdanie jest zakończone za wcześnie.

Sen Czwarty

„Na górę i raz, dwa, mi do wanny”
„na Grimmauld Place12 (Place 12)
„Oddychał trochę szybciej i zastanawiał się, jak to będzie”
„Siedzieli teraz z (w) ciszy na podłodze”
„Syri dotknął jej ramienia, nie bardzo widząc, co zrobić”
„później chyba do niej doszło, co się stało”

Epilog

 „Syri mruga, (bez przecinka) zaskoczony”
„Kapelusz jest o wiele za duży, (bez przecinka) jak na jego dziecinną łepetynę”
„Nie ważne, czy to osoba namacalna, czy jakieś bliżej”
Minęło ledwo (minęły ledwie) dwie minuty”
„On też sam już wie, gdzie będzie”

Prolog

„jest tutaj dużo więcej innych ciekawych miejsc i przedmiotów, o których żaden”
„Orion nie doczytał, dlaczego to przerażające”
„— Witam, panie Black. (bez kropki)Nieznany (z małej litery) przybysz odezwał się”
„Siedzieli razem, czekając na niego. Utworzyli koło z jednym pustym miejsce (miejscem)

Pomysł

„tak naprawdę nie do końca nawet wiedziałam, o czym to będzie”

 
Co za ulga, że tego dużo nie było. Jednak zauważyłam notoryczne wstawianie przecinka przed „jak” tam, gdzie nie powinno go być, szczególnie w Państwie Black. „Przecinka nie stawiamy przed wyrażeniami porównawczymi ze słówkami jak, niż, co, np. Był głuchy jak pień”. To taki mały cytat z mojego słownika ortograficznego.

13,5/15

5.    Ramki

 
Układ jednokolumnowy i sądzę, że to wystarczy, ale chyba miejsca zabrakło. Jednak zacznę od początku.

Główna – przynajmniej zdaje mi się, że to tam pisze. Można się jej pozbyć i sądzę, że autorka wie jak, bo w Znajdziesz mnie też TUTAJ zostało to zastosowane.
Autorka – krótko, zwięźle i na temat.
Pomysł – jak powstała ta historia.
Bohaterowie – na razie widzę tylko czterech, ale za to głównych. Powiem, że ciekawy pomysł z tym skreśleniem niektórych fragmentów, chociaż na początku nie rozumiałam, o co chodzi, ale to się zmieniło. Historia w końcu nie opiera się na kanonie w zupełności.
Oceny – ja nie wiem, po co umieszczać na samym widoku coś takiego. To blog do oceny czy do czytania? Gdybym weszła tutaj jako zwykły czytelnik, poszukiwacz interesujących blogów, to nie dałoby mi to zbyt dobrego wrażenia. Stwierdziłabym, że autorka chce się pochwalić, a nie o to chyba chodzi. Lepiej wyglądałoby to w jakiś linkach albo czymś podobnym.
Olimpianis – na widok tego się uśmiechnęłam. Miłe, nie powiem, że nie, ale aż takie wyróżnienie chyba nie jest potrzebne, co?
Na samym dole jest spis treści i przyznam, że póki co to jakoś wygląda, ale potem może być problem. Radziłabym stworzyć zakładkę, aby tam to wszystko posegregować lub umieścić taką szeroką listę -> klik.

8/10


6.    Bohaterowie

Może zacznę od Syriusza. Jest to taki mały, rozbrykany chłopak, który cieszy się i raduje przez cały czas, a do tego uwielbia wszystkim psocić. Taką wizję miałam przez całe opowiadanie, tylko w kontaktach z Potterem to się trochę zmieniło. Jego rodzina przedstawia zupełnie inny obraz Slytherinu, taki bardziej pozytywny, więc nic dziwnego, że słowa nowopoznanego kolegi go uraziły. Od tego momentu jego postać zaczyna się zmieniać. Czytelnik może się złapać za głowę i zastanawiać, czy to rzeczywiście ten sam Syriusz, który był tak mocno związany z owym Rozczochrańcem. Tutaj okazuje się, że on do tej przyjaźni nieświadomie zostaje zmuszony. Nie podoba mu się to, ale nie może uwolnić się z jej więzów. Usposobienie Pottera i wspólne zainteresowania chyba tak na niego działają. Jednak widać, że nowe środowisko zmienia go i sprawia, że na wierzch wychodzi taka arystokratyczna strona, a umieszczenie tego zdecydowanie zasługuje na pochwałę, bo chłopak się zmienia i nie pozostaje taki sam przez cały czas.
Orion to starsza wersja Syriusza, szczególnie takie wrażenie mocno zakorzeniło się w moim umyśle po przeczytaniu Państwa Black. W Pochmurnych dniach wydawał się być po prostu dobrym ojcem, który wesprze swoje dzieci, pomoże im i zawsze znajdzie jakieś rozwiązanie. Czasami wydawał się być przerażający, ale nie zmieniał się zanadto, nadal był tym uśmiechniętym człowiekiem, omijając traumatyczną scenę ze Stworkiem. Nawet jeśli nie wyściubia nosa z gabinetu i wciąż pali te cygara, to i tak jest postacią, do której czuje się sympatię i nie da się nie lubić.
Walburga jest kobietą, która nadaje tej rodzinie takiej inności. Niby jest silna, stoi przy swoim i czasami przeraża, ale w roli matki rzeczywiście jest zagubiona, jakoś nie czuje się w tym najlepiej, chociaż stara się jak może. Ta czystość krwi, przywiązanie do tradycji i wywyższanie własnej rodziny mocno ją charakteryzują. Raz widać ją jako osobę dominującą i taką, z którą lepiej nie zadzierać, ale z drugiej strony jest właśnie zagubiona i pełna zmartwień.
Regulus (nie wiem, czemu pojawił się też jako Reggie czy Raggie, bo obie wersje wystąpiły) stanowi taki poboczny lub uzupełniający element tej rodziny, który jest mocno przywiązany do brata. Jakoś nie zwracałam na niego większej uwagi, nie wyróżniał się i po prostu sobie gdzieś tam z boczku stał. Jednak nie wyobrażałam go sobie inaczej niż w parze z Syriuszem, po prostu stanowili jedność, zlali mi się i tyle, musieli być razem i już, innej opcji nie było.
Powiedziałabym, że kreacja bohaterów jest bardzo dobra, zostają oddane ich uczucia, emocje, poznajemy ich coraz lepiej wraz z czytaniem, ale właśnie brak mi możliwości ich wyobrażenia. Jeden opis wyglądu powinien ich scharakteryzować od razu i wytworzyć jasną i klarowną wizję na długi czas. Stworek, wuj Alphard, James i chociażby Walburga (szczególnie z Państwa Black) utkwili mi w pamięci, a reszta stanowi mgłę lub pojawia się po pewnym czasie jak Orion. Poza tym nie mam zarzutów, bo naprawdę mówię, że minimum tworzy tutaj maksimum.

3,75/5

7.    Komentarze

Jest ich mało, ale to pewnie przez przeniesienie na blogspota. Zauważyłam też informacje od oceniających, a one są niepotrzebne, więc wypadałoby je usunąć. Poza tym nie widzę żadnego spamownika, a to bardzo pożyteczne miejsce.

4,75/5

 
8.    Punkty dodatkowe

Powiem, że w tym opowiadaniu jest to coś, jakaś magia, która urzeka i zachęca do czytania. Do tego jeszcze postać Syriusza, a szczególnie w niebieskich śpioszkach.

2/4

Podsumowanie

Stwierdzam, że opowiadanie jest naprawdę niesamowite, godne uwagi i tego, aby się w nie zagłębić. Zabrakło mi trochę bardziej dopracowanych opisów miejsc i bohaterów, a dokładniej tego, że nie przekazują tyle informacji, ile reszta tekstu. Powiem, że pierwszy raz przyszło mi spotkać się z tak dobrze napisanym tekstem, w którym autor się nie rozpisuje, ale tworzy coś zapierającego dech w piersiach. Właśnie z tego powodu to nie było takie łatwe, bo ja należę do osób, które liczą na dużą dawkę wyczerpujących opisów i sama też takie stosuję. Jednak gdy zaczęłam zagłębiać się w to opowiadanie, to uświadomiłam sobie, że mam tu do czynienia z czymś naprawdę, naprawdę dobrym, ale wymagającym pewnego uzupełnienia. Przecież autorkę stać na to, aby tekst był jeszcze lepszy.

Kalkulator do ręki i wyszło mi razem 78 punktów.
Ocena: bardzo dobra
W pełni zasłużona.

Przepraszam za to opóźnienie, ale wyjazdy kompletnie mnie pochłonęły lub kochany sąsiad z góry zaczął puszczać jakieś podróbki muzyki. Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje.

Zaczynam się bać, że do mnie jakieś tornado zawita. Te burze są przerażające.

33 komentarze:

  1. Bardzo dziękuję za ocenę. Niestety, nie dostaniesz ode mnie, Novo, teraz komentarza na trzy strony A4 (a przeważnie takie piszę), gdyż jestem za granicą i to nie mój komputer. No i pisanie takich komentarzy też trochę zajmuje, a z czasem ciężko na wakacjach. Obiecuję, że po 20.07 ujrzysz tutaj jakieś długaśne wypracowanie ;)
    Pozdrawiam serdecznie, Niah.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nova, masz niezły słowotok :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Niah, ja poczekam cierpliwie, akurat nigdzie mi się nie spieszy. :)

    Frezja, ja mam nadzieję, że ten mój słowotok z czasem się ograniczy. XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym chciała umieć tak dużo pisać, czasem nie wiesz ile muszę się napocić nad oceną xD

    OdpowiedzUsuń
  5. To może się zamienimy, co? Tylko ja niestety nie wiem, jak to zrobić. :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też nie wiem, więc ja pozostanę przy próbach pisania dłuższych ocen. Postępy tak już są! :D
    W ogóle, jakoś tak zauważyłam, że tylko my dwie sobie dyskutujemy pod poszczególnymi ocenami xD

    OdpowiedzUsuń
  7. To ja pozostanę przy swoich próbach, aby pisać krótko, zwięźle i na temat. Tyle, że mi coś to nie wychodzi. XD
    Może reszta jest zajęta. Wakacje są chyba, nie? Przynajmniej dajemy dowód na to, że życie nadal tu kwitnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta, ten kto ma wakacje, ten ma. U mnie leje, nie idzie nigdzie wyjść. To siedzę i tłukę w tę klawiaturę, w głowie zaś co chwila rodzą mi się nowe pomysły na jakieś opowiadania XD

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie też pada, ale postanowiłam sobie realizować mój wakacyjny plan. :)
    To nie marnuj ich i pisz! Mi nawet do głowy coś przyszło, ale po obejrzeniu wczoraj filmu Siedem, to boję się zacząć. :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Za dużo ich mam, muszę sobie to poukładać. A, że chciałabym, żeby ujrzały światło dzienne, to myślę o założeniu bloga ze zbiorem opowiadań. Ale wszystko przede mną :D
    A ciekawa jestem, co Tobie przyszło do głowy :3

    OdpowiedzUsuń
  11. A może dałoby się je jakoś połączyć?
    Naprawdę nie chcesz wspomóc biedną Novę i podarować jej chociażby odrobinę weny? :D
    Mi nic szczególnego, takie sobie dziwactwo w połowie spontaniczne, jeśli chodzi o przebieg akcji. Chociaż staram się bazgrać też coś innego i wyszedł z tego dopiero jeden rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Te moje pomysły to też są spontaniczne. Jedynie twierdza-smoka nie jest niczym spontanicznym; tutaj myślę dziesięć razy nad każdym zdaniem, chociaż i tak nie jestem z efektu zadowolona XD

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja bym tak nie mogła. Coś mi się zdaje, że piszę jakoś półspontanicznie, bo mam tylko ogólną wizję na dany rozdział, ale to, co tam umieszczę to chyba z kosmosu się bierze, bo czegoś takiego umieścić nie planowałam. XD
    Jeszcze będziesz zadowolona. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobra, ja nie w temacie. Ale powiem tylko tyle, że mi tam słowotok Novej akurat pasuje. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Wszystkim pasuje, a ja marudzę? Nie potrafię tego pojąć. XD

    OdpowiedzUsuń
  16. Haha, mi tam też jej słowotok pasuje, czytając jej oceny wiem czasem o czym mogę we własnej ocenie wspomnieć. Chociaż ja się za bardzo rozdrabniać nie lubię :D

    OdpowiedzUsuń
  17. No, Nova, marudo, ciesz się z tego! Słowotok to dar! Niah, niah :3

    OdpowiedzUsuń
  18. A ja różnie. Zależy od dnia, bo czasem nie mam ochoty na pisanie tasiemców. ;3

    OdpowiedzUsuń
  19. A mój staż, jak dobrze pójdzie, skończy się w tym tygodniu :D Ostatniego bloga planuję ocenić do końca tego tygodnia ;x I czemu nikt się do mnie nie zgłasza?! q_q *popada w rozpacz*

    OdpowiedzUsuń
  20. Trzeba trochę poreklamować. :) Przyznam, że teraz mi zależy na nowych zgłoszeniach do rekrutacji, zostałyśmy w piątkę, przy czym Efrim na razie nie pisze...

    OdpowiedzUsuń
  21. Ale Efrim powinna się niedługo ogarnąć, pisze z nią na gadu prawie każdego dnia :) Jej chyba teraz nawet w domu nie ma ;x A czemu w piątkę? Myślałam, że jest nas szóstka o.O

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie było mnie tylko chwilę, a Wy się już tak rozgadałyście. :D A ja się lubię rozdrabniać i potem mi coś takiego wychodzi. Maruda ze mnie. ;)
    Właśnie, trzeba reklamować. Dafne ma racje. Jak ja trochę pospamowałam, to mi od razu jeden blog przyszedł. :D
    Dafne, a może na katalogu dałoby się informacje o naborze umieścić?

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja pospamowałam, to 3 zgłoszenia przyszły :D Szkoda, że tylko jedno do mnie XD Jak mam więcej blogów w kolejce to się bardziej do oceny motywuję xD

    OdpowiedzUsuń
  24. Nova - czasowo nie liczyłam Efrim. :>
    Była ta wiadomość, ale potem ją zdjąć chciałam, bo sporo zgłoszeń przyszło. Ale ocen nie mam do tej pory. ;3 A napisałaby któraś z Was do Katalogu?

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja mogę, tylko nie wiem co i gdzie XD

    OdpowiedzUsuń
  26. A właśnie, Nova, ty nie oceniasz Pamiętników Wampirów, prawda? Bo to ostatnie zgłoszenie, jeśli się nie mylę, dotyczy właśnie fanfiction na podstawie tejże książki/serialu. Jeny, widać, jak niektóry wnikliwie czytają nasze opisy XD

    OdpowiedzUsuń
  27. Może powinnam zaznaczyć wielkimi, czerwonymi literami tego, czego nie oceniam, bo rzeczywiście to jest na podstawie tego. O.o Już się do autorki skierowałam. Lepiej to załatwić wcześniej.

    Dafne, to nie ja się pytałam, dlaczego w piątkę tylko Frezja. ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. No cóż, a potem są blogi w Wolnej Kolejce, które z nudów taka Frezja sobie weźmie xd

    OdpowiedzUsuń
  29. A no, wybacz za pomyłkę. ;)

    Nic trudnego, starczy doczytać na stronie i wysłać maila, ale już ja to zrobię skoro tak.

    OdpowiedzUsuń
  30. Nic się nie stało. ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Novuś, ta ocena bardzo mi się podobała, aż mam ochotę sama skorzystać swoich usług i dobroci serduszka ^^
    Z miłą chęcią poczytam więcej ocen twojego autorstwa. Przyznam też szczerze, że zrobiłaś mi apetyt na tego bloga, jednak muszę go niechybnie "zabić".
    Trzymaj się cieplutko i cała reszta załogi także :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Kan, Ty tutaj? To się zdziwiłam. :D
    Ja bym tam nie zabijała, toż to zbrodnia. ;)

    OdpowiedzUsuń
  33. Dobra, Drinuś przestaje się lenić i bierze się za porządne pisanie ocen jeszcze przed wyjazdem! :D Wybaczcie moją nieobecność, nie miałam ostatnio czasu za bardzo, ale już nadrabiam zaległości, ot co :D
    Drina

    OdpowiedzUsuń