sobota, 24 sierpnia 2013

[592] http://exorcizamus-te.blogspot.com/

Autor: Misery
Oceniająca: Drina

Autorka prosiła o ocenę nieszablonową, więc takową napisałam.


Już w adresie pojawia się łacina. Exorcizamus te. Jasnym jest, że głównym tematem opowiadania będą diabły i opętanie człowieka. Jeśli dobrze kojarzę, Exorcizamus te to wstęp do formuły wypędzającej ducha używanej przez egzorcystów z Supernatural bodajże – pewności nie mam, ponieważ nie oglądałam tego serialu. Nie wiem, czy gdzieś jeszcze się pojawiła. Brzmi jednak obiecująco – zdecydowanie moje klimaty.

Jeśli chodzi o szablon, jest schludnie, estetycznie i przejrzyście. Czcionka odpowiednia, nie zlewa się z tłem. Postać w tle kojarzy mi się ze Skyrimem, nie wiem, czy słusznie? Muszę przyznać, że grafika wprowadza fantastyczny klimat. Podejrzewam, że treść będzie równie dobra, a nawet lepsza.

Już w trakcie czytania rozdziału pierwszego mogę powiedzieć, że masz bardzo lekki styl, bogaty w opisy. Czyta się bardzo przyjemnie. Jedyną rzeczą, która mnie w tym rozdziale wkurzała, były powtórzenia. Wiem, że masz betę, ale czy sprawdziła ona wszystkie rozdziały? Jeżeli nie, dobrze by było, gdyby to zrobiła, ponieważ znalazłam kilka naprawdę rażących, jak na przykład:

Samochód był koloru młodej, zielonej trawy. Wszystkie elementy metalowe były chromowane, podobnie jak lusterka.

                Niby to nic, a na dłuższą metę potrafi okazać się męczące.

Był brudny, a z jego ust ciekła kaskada krwi.

                Kaskada może ciec? Raczej płynąć.

                Dziwi mnie trochę młody wiek Liliany, to, że już jako szesnastolatka miała prawo jazdy i stała się egzorcystką (o ile dobrze zrozumiałam z tego rozdziału). Przypuszczam, że akcja opowiadania rozgrywa się w świecie rzeczywistym – albo bardzo podobnym do niego. Jeśli to prawda, stawiałabym na Amerykę. Wracając jednak do wieku głównej bohaterki, mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach zostanie szczegółowo ukazana praca egzorcysty i sam proces zostawania nim. Jestem ciekawa, jak to wygląda w Twoim opowiadaniu. Na pewno szkoli się takie osoby już we wczesnych latach, inaczej tak młoda osoba jak Liliana nie zostałaby nawet wysłana na samodzielną misję.
               
                Liliana wiedziała, że w tym konkretnym motelu przebywają jakieś demony, prawda? Dlatego właśnie go wybrała. Jeśli mam kogoś podejrzewać o bycie opętanym, to tego rudzielca, Steve’a. W sumie by pasowało – rude włosy, kolor płomieni, co przywodzi na myśl właśnie demony. Przypadek?

                W drugiej części rozdziału najbardziej brakowało mi opisu walki samej w sobie. Scenę z egzorcyzmowaniem demona przedstawiłaś fenomenalnie, ale szkoda, że bijatykę streściłaś w jednym lakonicznym zdaniu.

                W pierwszym i drugim akapicie rozdziału drugiego rzuca się w oczy takie oto powtórzenie (a nawet dwa):

W pokoju było ciemno, jednak jej oczy były do tego przyzwyczajone. Nie zarejestrowała niczego podejrzanego i poczuła jak jej serce zwalnia szaleńczego biegu. (...) Podczas jej ruchów, sprężyny materaca jęknęły cicho, jakby niezadowolone z tego, że przerwano im sen.
Jej stopy dotknęły chłodnego dywanu, a Liliana była już w pełni spokojna.

                Ponadto po „poczuła” powinien znajdować się przecinek, a po „ruchów” już musi zniknąć.

Nie chciała wracać do żadnego z nich, wieczność chciała spędzić właśnie tu, w swoim samochodzie za kierownicą.

                Brzmi to tak, jakby samochód stał za kierownicą...

Było to przypomnienie, sygnał, że ktoś trzyma sznurek, którego drugi zaciskał się wokół jej szyi.

                Drugi sznurek? Drugi koniec? W sumie nie pasuje, bo jak drugi koniec może się zaciskać na czyjejś szyi? Prędzej pętla.

Miasteczko było jednym z tych leżących na drodze pomiędzy Niczym, a Czarną Dziurą.

                Jeden z błędów, które mnie najbardziej irytują: między czymś a czymś nie stawiamy przecinka.

Feniks, bo tak się nazywał, za dawnych czasów był aniołem. W czasie drugiej wojny niebiańskiej, upadł i jako jedyny anioł został zmieniony w demona. Ta sztuka udała się Lucyferowi, a Feniks odwdzięczył mu się, stając się kochankiem Lilith.

                Chyba nie do końca rozumiem... Feniks był najpierw aniołem, tak? W czasie wojny niebiańskiej został jako jedyny anioł zamieniony w demona – jako jedyny anioł ogólnie czy podczas tej walki? Wszakże jest jeszcze Lucyfer, którego zresztą wspominasz w następnym zdaniu. I teraz: jaka sztuka? Przemienienia kogoś w demona? Nie wynika to za bardzo z kontekstu, dobrze byłoby doprecyzować.

Demon przyjął ciało przedszkolanki, co nieszczególnie ją zdziwiło. Był znany ze swojego dziecinnego uosobienia.

                W takim razie sensowniej byłoby, gdyby przemienił się w dziecko.
                Na pewno chodziło Ci o jego uosobienie? Nie „usposobienie”?

Wbiła srebrne ostrze w plecy drobnej kobietki i wepchała jej w gardło odkręconą butelkę wody święconej, charcząc przy tym słowa w dawno zapomnianym języku.

                Nie „wepchała”, a „wepchnęła”.

Demon, próbował się wyrwać, jednak srebrny nóż, którym Liliana kręciła na jej kręgosłupie, idealnie sprawował się w swojej roli i nie pozwalał mu na opuszczenie ciała.

                Najpierw piszesz demon – rodzaj męski, potem przechodzisz na „jej”... Bądźmy konsekwentni.

Woda święcona i specjalny egzorcyzm szeptany do ucha sprawowały spustoszenie, zabijając Feniksa od środka.

                Można siać spustoszenie, nie sprawować.

                Wiem już, że Liliana ma pracodawcę, który podsuwa jej kolejne zlecenia i który pomógł jej po pierwszej misji. Wiem również, jak wspomniana misja wyglądała, jednak nadal brakuje mi informacji o tym, skąd dziewczyna posiada wiedzę egzorcysty. Nie wydaje mi się, żeby przychodziła sama z siebie.

Prawie przy samym suficie, coś wymalowało krwawe, ogromne runy, które spływały powoli i złowieszczo, a zaraz pod nim, przybiło za ogon martwego kundla z rozciętym brzuchem.

                Mnie zastanawia jedno: jakim cudem policjanci to przegapili? Sama pisałaś, że siedzieli w radiowozie przed kinem, więc pewnie zrobili jeszcze raz inspekcję kina. Chyba że byli niedokładni i nie zauważyli... ale jeżeli mają wyjaśnić przestępstwo, wydaje mi się to dziwne. Swoją drogą po co policjanci czekali przed budynkiem? Ciało dziewczyny zabrano, nie ma właściwie niczego do pilnowania, zresztą można wejść tylnym wejściem, jak zrobiła to Liliana...

                W rozdziale drugim błędów jest zdecydowanie więcej niż w pierwszym – powtórzenia, literówki, kulejąca interpunkcja – jak napisałam wcześniej, poproś swoją betę o sprawdzenie wcześniejszych rozdziałów, bo nie wydaje mi się, żeby to zrobiła.
               
                Muszę jednak przyznać, że opowiadanie zdecydowanie trzyma klimat. Nie mogę narzekać na opisy, bo zdecydowanie są urzekające. Widać, że świetnie się czujesz w podobnej tematyce.

                Czas na rozdział trzeci.

Bardzo powoli i starannie, próbowała naszkicować runy na swoim przedramieniu. Nie było ich wiele, zaledwie pięć, w tym jeden dwukrotnie powtórzony.

Runa jest rodzaju żeńskiego, powinno więc być: w tym jedna powtórzona dwukrotnie.

Powietrze przesuwało się leniwie po powierzchni parkingu.

                Jak Liliana zauważyła, że powietrze się przesuwa...?

Pozbyła się także przepoconego koszulka, pozostając jedynie w sportowym staniku.

                Przepoconego koszulka czy podkoszulka?

Miał niski, niemiły głos, wyżarty przez alkohol i nikotynę.

                Głos nie może być wyżarty przez alkohol i nikotynę.

                Akcja się zaczyna zagęszczać. Zupełnie nie spodziewałam się, że w całą tę sprawę w kinie jest zaplątana bogini! Z początku myślałam, że ją wymyśliłam, lecz wpisałam to hasło do wyszukiwarki. Czyli jednak taka postać faktycznie istniała, w mitologii germańskiej. Pomysł wplecenia w opowiadanie motywów mitologicznych jest bardzo dobry, ponadto widać, że masz konkretny pomysł na fabułę i go realizujesz.

Rozdział czwarty wita takim oto fragmentem:

W okolicy południa temperatury osiągnęły krytyczny punkt. Władze miasta wydały oficjalne ogłoszenie o oszczędzaniu wody i już godzinę później umilkły zraszacze trawników w dzielnicach domków jednorodzinnych.

                Ja wiem, że wiele rzeczy mających sens dla władz niekoniecznie musi być logicznymi, ale jaki związek mają wysokie temperatury z oszczędzaniem wody? Chcą, żeby obywatele się odwodnili czy co? Aż tak mało wody jest?

Po prysznicu i skróceniu włosów usiadł na chwilę na łóżku.

                Masz na myśli przycięcie włosów? Jeśli już skracać, to raczej o głowę.

                Ciekawi mnie, czy Gabriel to ten sam mężczyzna z pierwszego rozdziału, który zabił demona w stodole. Podejrzewam, że tak, ale pewności całkowitej nie mam.

- No i czegóż to nasz Jaś Wędrowniczek się dowiedział?

                Akcja całego opowiadania dzieje się w Ameryce, tak? (Albo przynajmniej w czymś amerykopodobnym) Skąd więc polski Jaś Wędrowniczek?

                Bardzo mi się podoba postać Johna, bo chociaż jest postacią epizodyczną, to jednak bardzo go dopracowałaś – wyróżnia się, jest oryginalny, bardzo zapada w pamięć. Ma swój charakterystyczny sposób mówienia, dzięki czemu nie sposób pomylić go z kimś innym. Właśnie to lubię w Twoim opowiadaniu: nawet bohaterowie drugoplanowi są dopracowani, o głównych już nie wspominając. Bardzo miła odmiana.

Dopił resztę piwa i ze szklanką podążyło baru.

                Piwo podążyło do baru ze szklanką? (Komentarz Alpaki: ja tutaj widzę obojnactwo...)

                Na tym zakończmy analizę tego rozdziału i przejdźmy do piątego.

Wiem od jednego z chłopaków, dobrego ale kompletnie żółtego, że patolog i tym razem stwierdził zamarznięcie.

                Jak można być jednocześnie dobrym i kompletnie żółtym?

Wszystkie organy wewnętrzne, bez zmian zewnętrznych, stały się bryłą lodu.

                Człowiek nie byłby w stanie tak po prostu przemienić czyichś organów w bryły lodu, zwłaszcza nie dałby rady tego dokonać w kinie, w którym temperatura na pewno nie jest aż taka niska. Myślę, że już samo to powinno budzić podejrzenia. Sądzę, że podrzucanie ofiar już po zamrożeniu na to samo miejsce, w którym przebywały pierwotnie, nie miałoby większego sensu, więc zabójca (czyli w tym przypadku bogini, jak wiemy) musiał to robić bezpośrednio w kinie.

Słońce dawało się już we znaki, więc mężczyzna szybko przemknął czteropasmową ulicę i stanął przed drzwiami ogromnego budynku.

                Może być czteropasmowa droga albo autostrada... Ale nie ulica!

Jak wynika z rozdziału szóstego, Gabriel oberwał zamrożonym sercem – śmiałabym się, gdyby sytuacja w kostnicy nie była taka poważna. Zastanawiam się, co dało demonowi przyjście do tego pomieszczenia oprócz wyrwania dziewczynie wiadomego narządu? Przecież raczej nie przyszedł po to, by poobserwować swoje dzieło...

Panował tu bajzel, którego nie miał zamiaru sprzątać w najbliższym czasie ani nigdy.

                Jak będzie opuszczał miasteczko, raczej musiałby zabrać ze sobą wszystkie swoje rzeczy, czyli cały ten burdel.

                Czyli twierdzisz, że jednak cała wiedza łowców przychodzi naturalnie? Tak po prostu wiedzą, jaki egzorcyzm podziała na demona, jakiej broni użyć, jak tropić, jak polować, jak zabijać i nie dać się zabić?

                Swoją drogą jeżeli on poszukuje Lucyfera, to mamy bardzo ciekawą grę słowną w postaci samych imion: Gabriel wszakże jest jednym z biblijnych archaniołów, posłańcem dobrej nowiny, czyli zupełnym przeciwieństwem przeklętego pana piekieł, Lucyfera.

Rozdział siódmy:

O, a więc to Liliana rzuciła w Gabriela zamarzniętym sercem?! W sumie wszystko się zgadza, jak sądziłam wcześniej, demon raczej nie miałby interesu we włamywaniu się do kostnicy.

Zastanawiam się, o czym w takim razie oni rozmawiali w pokoju Gabriela. Wiem, że pracują solo, ale mogliby się wymienić informacjami, sądzę, że razem zdziałaliby więcej niż każde z osobna, zwłaszcza że i tak oboje chcieli się zająć tą samą sprawą.

Właściwie z rozdziału na rozdział jest coraz mniej błędów i rzeczy, do których mogłabym się przyczepić. Zdarzają się, oczywiście, literówki, ale to raczej drobiazgi.  

A, wyjaśnienie tematu rozmowy znalazło się w rozdziale ósmym, dobrze wiedzieć.

Mam wrażenie, że końcówka sceny walki z Lusse działa się nieco zbyt szybko. Ot, pstryk! Strzał, bogini znika, a parę sekund później Liliana i Gabriel rozmawiają jak gdyby nigdy nic, a ona idzie do łazienki.

Do tego zaczął zawodzić go wzrok- gdziekolwiek nie posłał wzroku, na końcach obrazu pojawiały się ogromne czarne plamy, zawężające pole widzenia.

                Bardzo mi się podobała scena śmierci Lusse, a to pewnie dzięki opisom. Dawno już nie czytałam podobnych.

                Fakt, że demon zatrudnia Lilianę do zabijania innych demonów, jest naprawdę dziwny. Podejrzewam jednak, że znajdziesz na to bardzo dobre uzasadnienie – jak nie w tym rozdziale (dziewiąty), to w następnym. Chociaż właściwie całkiem prawdopodobnym jest, że nikt w światku demonów i innych równie posępnych zjaw nie darzył się zbytnim szacunkiem i przyjaźnią, podejrzewam, że prędzej chcieliby się wykończyć nawzajem... Idąc tym tropem, zlecenia Buga wydają się sensowne. Właściwie tylko tyle mam do powiedzenia na temat tego rozdziału, więc przejdźmy już do dziesiątego.

Zmęczonym wzrokiem spojrzała na Buga, który rozsiadł się w pięknie zdobionym i obitym złotą tkaniną krześle.

                Można się rozsiadać w fotelu, ale nie w krześle – prędzej na nim usiąść. Nawet jeżeli to krzesło obito tkaniną i pięknie ozdobiono, nadal nie jest fotelem.

                Więcej błędów w zasadzie nie znalazłam.

                Nowe zlecenie dla Liliany – więcej chaosu, więcej akcji i więcej ciekawych wątków. Chyba dopiero teraz zaczyna się rozkręcać ta właściwa fabuła, pozostałe dziewięć rozdziałów właściwie było tylko wprowadzeniem.

Rozdział jedenasty:

Bóg nie obawiał się o swoich skrzydlatych rycerzy, już dawno zamienił miłość do nich na miłość do człowieka, idealnej kopii samego siebie.

                Z tym, czy człowiek jest aż taką idealną kopią Boga, można by polemizować. Nie jest wszechmocny, nie jest nieśmiertelny... Na pewno kopia?

                Mam wrażenie, że w porównaniu z poprzednimi rozdziałami jedenastka była krótka, za krótka, ale za to przepakowana informacjami, które mogą wydawać się nowością. Dla mnie w zasadzie żadnego zaskoczenia tu nie było, podobną wizję kreśli wszakże w „Siewcy Wiatru” Maja Lidia Kossakowska, chociaż co prawda tam nie ma łowów na demony... Nieważne, zajmijmy się raczej teraz kreacją świata przedstawionego, a jest on bardzo imponujący.

                Miejsca. Dokładnie opisane, tyle informacji, ile trzeba, nie za dużo, nie za mało, ale za to pełne detali i smaczków uprzyjemniających czytanie. Nie mogę zarzucić niczego.
                Opisy same w sobie są naprawdę świetne, co już mówiłam i powtórzę jeszcze raz. Wiesz, jak budować nastrój grozy, jak wprowadzić w akcję czytelnika, jak sprawić, żeby poczuł dreszcz. Twoje opisy są bardzo plastyczne, ukazują świat z najdrobniejszymi szczegółami.
                Bohaterowie. Główni to Liliana i Gabriel. Dobrze skonstruowani, pokusiłaś się o rozpracowanie ich psychiki i poruszanie tematów z przeszłości. Bardzo ich polubiłam. Nie dałaś również plamy, jeśli chodzi o bohaterów drugoplanowych i epizodycznych – choć występowali w jednej, dwóch scenach, również mieli swoje cechy szczególne, bardzo łatwo zresztą zapadające w pamięć.
                Fabuła. Masz na nią konkretny pomysł i konsekwentnie go realizujesz. Właściwa dopiero się zaczyna, ale i tak widać, że będzie ciekawie.
               
                Podsumowując, masz świetny styl pisania, a z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej. Widać, że lubisz takie klimaty – i pisanie w nich świetnie Ci wychodzi! W pierwszych rozdziałach raziła ilość błędów, powtórzeń i literówek wszelakiej maści, jednak gdy pojawiła się beta, od razu i to uległo znaczącej poprawie. Dobrze by było w takim razie poprawić również poprzednie rozdziały.
                Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło, czytało się z dużą przyjemnością. Mogę zapewnić, że będę często wpadać, zaś samego bloga dodam do Prywatnej Listy Czytelniczej. Na koniec otrzymujesz ode mnie piąteczkę z solidnym plusem, bo do ideału Twojemu blogowi nie brakuje wiele.

Wiem, droga Misery, że czekałaś na ocenę dość długo, w międzyczasie przenoszono Cię do różnych kolejek... Mam jednak nadzieję, że ocena w moim wykonaniu Cię nie zawiodła. ;)

PS Akapity mogą szaleć - przepraszam.



Pisane dn. 22.08.13

4 komentarze:

  1. Na początku dziękuję za ocenę. Trochę się naczekałam, to fakt, ale troszkę z własnej winy. Od razu, bez zbędnych słów przejdę do komentarza właściwego.
    Na wstępie powiem, że błędy będę poprawiać w trakcie czytania, jeżeli z którymś się nie zgodzę, to wtedy o tym napiszę. A jeżeli chodzi o powtórzenia, to spędzają mi one sen z powiek. Naprawdę, jak zauważyłaś, mam z nimi cholerny problem. Może dlatego, że mój mistrz jeżeli chodzi o grozę literacką, sam Król ich nie unika, a ja po prostu nie zwracam na nie uwagi. Staram się, ale niektórych zwyczajnie nie potrafię wyłapać. Postaram się jednak zrobić coś z tymi wypisanymi.

    „Exorcizamus te” to rzeczywiście początek egzorcyzmu wypędzającego demony (nie duchy) z ludzi, używanego w serialu „Supernatural”, ale i w moim opowiadaniu. Już kiedyś tłumaczyłam, że tytuł wymyślony na szybko, miał być krótki i łatwy do zapamiętania. Niestety, wszystkie, które wymyślałam, były już zajęte. „Exorcizamus te” pasowało do opowiadania i było wolne.
    Szablon- szybkie dziękuję. ;)
    W pierwszych rozdziałach, jak i chyba do tej pory, nie wyjaśniłam jak Liliana stała się łowcą. Oczywiście stanie się to w swoim czasie. Na dzień dzisiejszy wiadome jest, że zaczęła w wieku szesnastu lat i że ma „pracodawcę”. Wydaje się to absurdalne, ale kiedy już wszystko wyjaśnię, to (mam nadzieję) będzie to miało sens.
    Rzeczywiście, niektórzy łowcy są „szkoleni”. Nie w szkółkach, rzecz jasna, ale istnieją rodziny, które od pokoleń się tym zajmują. Jedną z tych rodzin poznamy już niedługo, a jej członkowie w opowiadaniu są od samego początku.
    Liliana nie wiedziała nic o żadnych demonach w motelu, nie wiem gdzie coś takiego sugerowałam. W rzeczywistości wybrała pierwsze miejsce do spania, jakie napotkała. Jeżeli jednak idzie o miasto- to tak, wiedziała, że w Angels Rock „coś” jest. Zapewne dostała wytyczne od Buga, jednak, o ile dobrze pamiętam, nie wyjaśniam tej kwestii i nie jest ona ważna.
    Opisy walki z pewnością się pojawią, nie chciałam jednak przedłużać sceny tajemniczym łowcą. To miała być tylko krótka migawka, po której czytelnik spyta „what the hell…?”. ;)
    Jeżeli chodzi o Feniksa z rozdziału drugiego, to nie popełniłam tam logicznego błędu. Lucyfer, czy Szatan, o których rzeczywiście później wspominam (nie wiem, czy w rozdziałach opublikowanych), nie stali się demonami. To upadłe anioły, będące jedynie w jakiś sposób ponad demonami. To trochę inne byty… Feniks to jedyny anioł w historii, który upadł i został przemieniony w demona (można powiedzieć, że zdegradowany). Demon chciał być blisko dzieci, bo miał dziwne skrzywienie pod tym względem (jak Lilith), ale opętane dziecko za bardzo rzuca się w oczy. Ponadto ciała dzieci są mniej wytrzymałe, szybciej się niszczą pod działaniem tak ogromnej siły… Rzeczywiście powinnam wyjaśnić tę kwestię i zajmę się tym w najbliższych rozdziałach (choć i tak miałam to zrobić).
    Krwawy napis powstał później, mniej więcej w momencie gdy Liliana weszła do kina. Policjanci pilnowali miejsca zbrodni- w końcu już wtedy wiedzieli, że nie było to zwykłe samobójstwo. Jak dowiesz się później, oni również odkryją to, co łowczyni.
    Liliana widziała przesuwające się powietrze w rozdziale trzecim- kiedy jest bardzo gorąco (a wtedy tak było, dlatego miedzy innymi metalowy dach trzeszczał) to często widać jak powierzchnie parują. Wygląda to jakby powietrze „falowało”. Może rzeczywiście niepotrzebnie użyłam tu zwrotu, którym posługuję się na co dzień- dla mnie jak najbardziej zrozumiałego, dla innych niekoniecznie.
    Jeżeli chodzi o wyżerający alkohol i nikotynę- nie wiem dlaczego nie można mieć przez nie wyżartego głosu. Wiele razy słyszałam to określenie, stosowane głównie do określenia głosów piosenkarzy rockowych. Staje się on wtedy „zniszczony”, zachrypnięty, słyszalnie zmieniony przez używki. Oczywiście bardziej znane jest powiedzenie, że wyżej wymienione wyżerają mózg, ale to, którego użyłam ja, jest również stosowane.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Większość postaci nie z tego świata, które pojawiają się w opowiadaniu, istniało naprawdę w różnych mitologiach/kulturach. Jak na razie Bug jest jedynym wyjątkiem.
      W oszczędzaniu wody w rozdziale czwartym, chodziło raczej o to, aby niepotrzebnie nie wylewać jej na trawniki. Zraszanie ich w ciągu dnia było bez sensu, bo woda szybko parowała, dodatkowo podobno niw jest to wcale korzystne dla roślin. Czasem takie lokalne władze naprawdę wydają takie „nakazy”, sama spotkałam się z tym w te wakacje, będąc na zachodzie Niemiec.
      Jaś Wędrowniczek wziął się stąd, że piszę dialogi w języku polskim. Mogłabym zostawić angielski „Johnnie Walker”, jednak myślę, że nasze rodzime określenie ma w sobie więcej ironii, która towarzyszyła Sally gdy tak zwracała się do Johna. I jest to łatwiejsze do zrozumienia dla czytelnika, który w oryginale nie mógłby skojarzyć nazwy trunku ze szwendaniem vel Eastwooda. ;)
      (Tekst z piwem mnie rozśmieszył. Głupia literówka, a tyle radości.)
      Chłopak, od którego John wyciągnął informacje był dobrym człowiekiem, jednak kompletnym żółtodziobem, jeżeli chodzi o jego fach – to się nie wyklucza. Dlatego John mówi- „dobrego (w domyśle chłopaka/człowieka) ale kompletnie żółtego”.
      Oczywiście, zamarznięte organy budzą podejrzenia, ale gdyby coś takiego stało się dzisiaj w moim mieście, też szukałabym sposobu na to, jak może to zrobić człowiek, a nie nadprzyrodzonej siły. Jest to dziwne, ale jako cywilizowani ludzie XXI wieku, którym często brakuje już wiary w cokolwiek nie z tego świata, szukamy racjonalnych odpowiedzi. Policja nie wiedziała, jak dokonano zabójstw, ani dlaczego, na tym etapie byli w kropce i będą w niej do końca, bo nie jest to opowiadanie kryminalne. ;)
      Oberwanie sercem to jak na razie mój ulubiony gag w moim opowiadaniu. Udało mi się umieścić sytuację komiczną, w scenerii lekkiej grozy, a przynajmniej taką mam nadzieję.
      Dręczy mnie to, gdzie napisałam, że wiedza o egzorcyzmach i cała prawda o świecie potworów przychodzi naturalnie. Jak na razie nie wyjaśniłam skąd wiedzą to moi bohaterowie- choć z opowiadania można wywnioskować, że Gabriel pochodzi z rodziny łowców. Oczywiście napiszę o tym dużo więcej, bo łączy się to bezpośrednio z wątkiem głównym, ale Gab uczył się wszystkiego w domu- to właśnie jego rodzina od pokoleń siedzi w fachu. Podobnie było z jego siostrą, Kią. Jednak jak napisałam- ona była od brata lepsza. Opiszę również, jak Liliana się w to wkręciła (na dzień dzisiejszy wiadomo coś o pakcie i o tym, że pracuje dla demona, jest z nim związana).
      Gabriel szukający Lucyfera- gra słowna zamierzona. Mogę dołączyć mały spoiler, w sumie nic niewnoszący do fabuły: łowca będzie później nazywany przez Buga „chłopcem o anielskim imieniu”.
      Bogini wyparowała, bo zobaczyła, co się święci. Liliana później wyjaśniła Gabrielowi:
      „- A twój nożyk jest lepszy? – warknął, urażony Gabriel.
      - Tak. Złoto, zamoczone w krwi kota i drapieżnego ptaka. Broń, która zabije Lusse.
      - I głośno się tym chwalisz. Gratuluję.
      - Nie ma po co trzymać tego w tajemnicy. – Liliana odwróciła się od schodów i ruszyła w stronę łazienek. – Lusse widziała mnie, wie że jestem przygotowana na to, żeby ją zabić. A to wszystko, dzięki tobie, mistrzu – powiedziała z sztucznym uśmiechem.”
      Gdy Gabriel strzelił, blask od wystrzału oświetlił nóż. Lusse była na tyle inteligentna, żeby zrozumieć, co się święci, jednak na tyle przekonana o swojej wielkości i sile, że później zaatakował ponownie.
      Motywy współpracy Buga i Liliany będą wyjaśnione w dalszych częściach. Kombinujesz dobrze, ale to bardziej złożony plan.
      I tak, rzeczywiście dopiero w drugiej części wkraczamy na wątek główny- zlecenie zabicia Lilith. Rozdział jedenasty jest krótki, bo miał być częścią poprzedniego. Stwierdziłam jednak, że to za dużo informacji jak na jedną część.
      „Siewcy wiatru” niestety nie miałam okazji czytać.

      Usuń
    2. Podsumowując, dziękuję za wszystkie rady i miłe słowa. Oczywiście, postaram się co najmniej utrzymać poziom, który prezentuję teraz. Nie spodziewałam się tak wysokiej oceny, mam problem z ocenieniem własnego opowiadania, bo obawiam się, że wiele rzeczy zostawiam w domyśle. Bałam się również tego, że piszę dość nietypowo jak na blogowe realia- nie podaję wszystkiego na tacy, a wiele wątków wyjaśni się dopiero pod koniec. I rzeczywiście, cały plan na fabułę już mam, teraz tylko potrzebuję czasu, aby przenieść to na strony w Wordzie.
      Jeżeli chodzi o błędy- beta jest w trakcie sprawdzania moich rozdziałów, jak na razie spod jej korekty wyszedł jeden.
      Oczywiście, do wpadania na bloga zachęcam, czytelników mam nadzieję jeszcze miło zaskoczyć. Z oceny jestem zadowolona bardzo, cieszę się, że wybrałam nieszablonową- jest o wiele bardziej treściwsza.
      Chyba tyle ode mnie, jeszcze raz dziękuję. Przepraszam, jeżeli pisałam bez składu i ładu, ale czasu mam jak na lekarstwo, a gdybym zwlekała z komentarzem, to nigdy bym go nie dodała. ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Witam,

    zgłosiłam się do oceny do Agapi, ale widzę, że ona od prawie dwóch miesięcy nie wystawiła żadnej oceny, nie ma też informacji o jakimś urlopie. Chciałabym się tylko dowiedzieć, czy czekać na ocenę, czy dać sobie spokój, bo np. zapomniano mnie poinformować, że ona już nie ocenia.

    OdpowiedzUsuń