piątek, 28 marca 2014

[648] http://porno-paradiso.blogspot.com/



Adres bloga: Porno Paradiso
Autor: P.S.
Oceniający: Skoiastel


Pierwsze wrażenie i szata graficzna
Blog mężczyzny, który obcuje z kulturą. Proszę, nie gniewaj się, ale jeżeli mowa o pierwszym wrażeniu – takie właśnie jest moje. Białe tło, białe ramki, czysto, schludnie, estetycznie. Takie proste szablony często towarzyszą w drodze blogowania samcom, rzadziej można spotkać podobny charakter na blogach dziewczyn, być może dlatego, że faceci wydają się trochę bardziej pod tym względem leniwi i prości. Nie znaczy to, broń boże, że blog wygląda źle, tandetnie czy banalnie. Nic z tych rzeczy! Byłoby to bowiem wierutne kłamstwo. Blog prezentuje się pod względem wizualnym bardzo dobrze, kolory nie rażą w oczy, treść czytelna, czcionka wyraźna. Brak nagłówka nie przeszkadza w żaden sposób, gdyż akurat takiej formie bloga jest on po prostu zbędny.

Jeśli już o samej formie mowa - gatunek nie tyle pamiętnika, co swojego prywatnego miejsca w sieci, które służy do rozprawiania na istotne tematy w sposób subiektywny, do czego z resztą autorka sama się przyznaje. I bardzo dobrze! Naprawdę rzadko da się teraz znaleźć na blogsferze właśnie takie blogi. Większość pamiętników opiera się o tematy typu: co dziś zjadłam na obiad, co robiłam po szkole, dlatego w tym przypadku nie przechodzi mi przez palce na klawiaturze słowo pamiętnik. Widać, że mam do czynienia z ogarniętą osobą, która ma swoje poukładane sprawy w głowie i chce się z nimi podzielić w odrobinę komiczny sposób, bo między innymi z pomocą wszędobylskich gifów z Tomem Hiddlestonem w roli głównej.

Na początku gify śmieszą, potem stają się trochę upierdliwe, jeśli ktoś akurat nie przepada za Lokim. Tak, wiem. Ten aktor miał sto różnych, innych, ważniejszych ról, ale prawda jest taka, że większość żeńskiej części widowni i tak kojarzy go tylko i wyłącznie z mitologicznym bożkiem i w sumie do tej pory zastanawiam się co, prócz oczywiście seksownej mordki i złośliwości, wszystkie babki w nim widzą. Aczkolwiek to pewnie też nie wina samego bohatera, gdyż w kółko, zupełnie bez końca powtarzający się ten sam moment (nawet gdyby był z Jensenem Acklesem czy Julkiem Kamilem w roli głównej) i tak by mnie w końcu zaczął doprowadzać do szewskiej pasji. Pozostawię więc Toma bez komentarza, bo na pewno ma swoich fanów, a na blogu bez niego – graficznie i humorystycznie, to trzeba przyznać – byłoby trochę biednie. Przecież od punktu siedzenia zależy nasz punkt widzenia, a ja nie lubię być subiektywna w czasie pisania ocen, niech więc będzie, że Tom wcale a wcale po dłuższej chwili spędzonej na blogu (szczególnie ten w ramkach, bo tego w postach nie widać non-stop) mnie nie irytuje.

Adres świetny. Łatwy do zapamiętania, przychylny treści i dwuczłonowy, na dodatek jego składniki oddzielone od siebie myślnikiem. Naprawdę lepiej trafić nie mogłaś.

Belka doskonale przedstawia to, co można znaleźć na blogu. Chociaż wcale nie jest poprawna, to drastycznie trafia swoim przekazem do czytelników, tak naprawdę zachęcając ich tylko do przeczytania kilku postów. Taka przecież jej rola, co nie?
Pierwsze wrażenie:10/10
Szata graficzna: 10/10
Razem: 20/20


Treść i poprawność…
…w jednym punkcie, bo błędów niewiele.

Love on an atom, love on a cloud
Pierwszy raz mam do czynienia z notką, która jest recenzją całej płyty. Recenzja wprawdzie nie ma wiele wspólnego z recenzją, ale sama zwróciłaś uwagę w spisie treści, że to już nie tylko recenzja, ale bardziej Recelieton. Jest to Twój neologizm, ubóstwiam go i gdybyś go opatentowała – mogłabyś sporo na tym zarobić. I faktycznie, dużo w tym Twoich własnych przemyśleń, ale fantastycznie, że masz takie otwarte podejście do muzyki i wiesz, czego wymagać od danego artysty. Znasz się na tym, o czym piszesz i zagłębiasz się w tematy na tyle, na ile pozwala Ci Twój własny zakres wiedzy. Nie szprycujesz czytelników pochwałami na temat artysty, które mówią: TAK! Idź, biegnij, kup płytę, bo ma… super okładkę! Mówisz wprost jak jest, co Ci się podoba, co Ci się nie podoba, a co - o dziwo - podoba się innym. Potrafisz jasno wyrazić swój sprzeciw. A mieć swoje zdanie w dzisiejszych czasach wcale nie jest tak łatwo, jak może się nam wydawać. I to trzeba docenić.

Potrafisz zwrócić uwagę na szczegóły, o jakich nie mówią inni ludzie. Przeważnie słuchacze wypowiadają się o utworach ogólnie: piosenka mi się podoba/nie podoba, bo artysta ma fajną barwę/fałszuje. Ty wszystko argumentujesz i widać, że podchodzisz do tematu na poważnie. Moment, w którym wspominasz o nieczystościach związanych z długimi dźwiękami breathe-belive bardzo mi się podobał właśnie dlatego, że zagłębiłaś się odpowiednio. Potem już było tylko lepiej, notka utkwiła mi w pamięci. Zainteresowałaś mnie, choć nigdy nie słyszałam o zespole Placebo. Uzyskałaś zamierzony efekt, bo wielu na pewno przesłuchało choć kawałek całości i mogło dojść do własnych wniosków. Dzięki temu temat został wyczerpany do końca i jest o czym rozmawiać z czytelnikami.

Uwielbiam Twój styl pisania. Jest prosty, czym pasuje do wystroju i ogólnej koncepcji bloga, ale nie można o nim powiedzieć, że kliniczny czy sztampowy. Bardzo luźny, czasem kolokwialny, młodzieżowy (co widać już po samej belce). Można się do niego przywiązać. Operujesz różnorodnym słownictwem, więc i różne środowiska nie są Ci obce, przez co z łatwością możesz trafić do szerszego grona odbiorców.

Jesteś naprawdę poprawnym twórcą literackim, bo największym błędem, jaki znalazłam do tej pory, są dwie spacje obok siebie. Nie chwalę zwykle dnia przed zachodem słońca, więc przejdę do innej notki.


Ladies, gentlemen, the film you are about to see today is an homage to the “no reason” – that most powerful element of style.
Widziałam ten film. Doszukiwałam się w nim wielu znaczeń, ale po drugim czy trzecim razie musiałam sama przed sobą przyznać, że poległam zupełnie i albo jestem imbecylem, albo ta produkcja została nakręcona tylko i wyłącznie… bez żadnego powodu, prócz pokazania smutnego losu opony. Ale cieszę się, że mam do czynienia z kolejną interpretacją i mam nadzieję, że Tobie poszło o wiele lepiej niż mi.


Nie rozczarowałaś mnie. Chociaż film osobiście mnie nie przekonuje i poza odpowiedzią na postawione WHY-NO REASON Dr.Oiza, nie doszukałam się w nim nic więcej, toteż przestałam sama szukać na siłę. Co mogę powiedzieć o Twojej recenzji? Na pewno nie jest stronnicza, jest bardzo dobra, przekonywująca i znów – motywująca do obejrzenia filmu. Ja sobie podaruję, bo już widziałam, ale wielu innych na pewno zaintrygowałaś.

Brakowało mi w tym wszystkim wniosków typowych dla puenty, ale nie puenty Twojej wypowiedzi tylko puenty, do której dążył twórca, pomijając wstawkę do twórców horrorów. Brakowało mi w tym odniesień nie tylko do tła (jakim są chociażby aktorzy grający aktorów, bo swoje obiekcje na ich temat umieściłaś), ale i do kwintesencji całej opony. Nie skojarzyła Ci się przypadkiem z jakimś moralizatorskim zamysłem, który oświeciłby w najmniejszym stopniu tłum znudzonych widzów? Może da się cos z tego filmu wyciągnąć więcej? Bo przecież opona poskramia tylko antagonistów, tylko tych złych… jakiś wniosek, coś w stylu, że każdy, kto zasłuży na karę, zostanie ukarany. Brzmi może patetycznie, biblijnie i powinno wpaść do głowy każdemu, kto obejrzał film, więc może nie chciałaś pisać o tak istotnych i widocznych na pierwszy rzut oka insynuacjach, ale wydaje mi się, że nawet takie błahe sprawy powinny znaleźć się w recenzji, żeby nie była napisana na pół gwizdka, a poruszała kwestie, które sprawią, że ludzie będą widzieć sens w samym filmie i w obejrzeniu go. Rozumiem tu zamysł, że chciałaś naświetlić czytelnikom fakt, że film skierowany jest do innych twórców, szczególnie tych od horrorów, ale zaskakujące jest to, że z błahej sprawy i widz może wyciągnąć coś dla siebie. I w sumie ostatnie, czego tak bardzo mi brakowało, to Twój komentarz odnośnie ścieżki dźwiękowej. Chciałam po prostu poznać, co o niej myślisz, a nie doszukałam się odniesień do tego wątku w treści. A szkoda.

Pan Księgowy (Jack Plotnick), który czuwał nad widzami próbuje przekonać ostatniego z nich, by zjadł coś z zatrutych dań(...) – dwa czasowniki nieoddzielone od siebie przecinkiem.

Na te pytania może odpowiedzieć Mordercza Opona, bo nie jest aż tak durna, jak mogłoby się wydawać. Pominę część o samej oponie, bo może ktoś nie oglądał i będzie chciał mieć niespodziankę, skupię się tylko na tych zewnętrznych elementach do interpretacji.
Tutaj akurat niewiele do wytknięcia, ale zauważyłam, że bardzo lubisz spójnik bo. Także powtórzenia słów można, być, mieć, który są czasem widoczne, ale w sumie piszesz lekko, czasem posługując się slangiem, więc aż tak bardzo nie razi to w oczy. Ale jest. Słowa takie mają trochę synonimów, więc staraj się je czasem zastąpić, a już na pewno nie używać dwa razy pod rząd. Może się czepiam, ale po co powtarzać spójniki, skoro to świadczy o oklepanym i bardzo powierzchownym stylu, a Twój do takich przecież nie należy.

Miałam do czynienia niedawno z recenzjami filmów i książek o tematyce jeździeckiej i bolało mnie, że autor bardzo dużo spoilerował. U Ciebie takich elementów nie odnalazłam, a nawet uprzedziłaś już na wstępie, że nie mam co szukać, bo nie masz w zamyśle zdradzania niespodzianek tym, którzy filmu nie widzieli. Za to ogromny plus, bo elementy spoilerujące to największa z bolączek większości amatorów-recenzentów.


Umarły!... o nie! tylko umarły dla świata!
Przeglądając spis treści, nie mogłam pozwolić sobie na pominięcie Twojej najnowszej notki. I wcale nie dlatego, że jest najnowsza, bo powód jest dużo grubszy. Otóż jestem wielką fanką Gustawa Konrada na tyle, że recytacja z pamięci Wielkiej Improwizacji zajmuje mi aż osiemnaście minut. Dlatego właśnie nie mogłam przejść obojętnie obok tematu Dziadów. Zazdroszczę Ci nieziemsko, bo osobiście nigdy nie oglądałam Dziadów na deskach. Trudno przeboleć, że pominięto moją ukochaną trójkę, no ale coś za coś  - pięć godzin to naprawdę wystarczająco nawet, jeśli chodzi o Mickiewicza. Pocieszające, że projekt wciąż jest poszerzany i realizowany. Bardzo dziękuję, że w ogóle podjęłaś się takiego ambitnego tematu, dzięki temu zaraz sprawdzę, kiedy coś takiego wystawiane będzie bliżej mnie (zresztą większość Twoich notek jest ambitnych na tyle, że zaczynam wątpić, że nie jesteś jakimś starym wyjadaczem), udzielasz konkretnych informacji, zauważając i plusy, i minusy. Całą recenzją, która tym razem trochę spoilerowała (ale tylko tyle, by narobić nam większego smaczku), połknęłam w całości bardzo szybko, nie mogąc doczekać się, aż kiedyś zobaczę spektakl sama, na żywo.



Zdecydowanie nie zgadam się z wnioskiem autorki tego artykułu – Dziady Michała Zadary nie są dla tych, którzy nie czytali dramatu Mickiewicza. Są dla tych, którzy przeczytali i nie zobaczyli w tekście tylko tego, czego oczekuje się w szkole, czyli wszechobecnej martyrologii.

Nie zgadzasz się? To świetnie! Na to czekałam, aż w końcu trafię na kogoś, kto ma odwagę mówić wprost, co myśli o zdaniu innych, nie hejtując, ale rzucając sprecyzowanymi dowodami.


Torwarowe Placebo
Nie rozumiem też tego wszechobecnego obrażenia na Psychocukier, jakby komuś robili krzywdę tym, że grają przed Placebo. Wiem, nikt nie przyszedł tam dla nich, ale rzucanie naprawdę głośnymi tekstami no w końcu, gdy zapowiedzieli, że to już koniec ich występu, nie było ani miłe, ani w dobrym guście, ani... No cóż, nie wiem właściwie, jak to skomentować.

Ja wiem! Ja wiem jak to skomentować! Jednym słowem: Polaczki. Zero ogłady i szacunku. Ale nie o tym mowa. Wciąż podziwiam, jak idealnie połączyłaś naprawdę luźną i trafiającą bez problemu pod względem przekazu formę z poprawnością gramatyczną, które zwykle się ze sobą gryzą. Luźna forma nie oznacza w tym momencie rzucania kolokwializmów na wszystkie strony, ale jest jakaś przyjemna aura w Twoim pisaniu. Faktem jest jednak, że blog nie trafi do szerszego grona odbiorców, bo bardzo wielu ludzi nie wie po prostu, o czym piszesz lub ma inne gusta, ale fajnie, że to nie powstrzymuje Cię przed publikacją i nie zraża. Nie robisz tego dla wszystkich dookoła, ale widać, że dla siebie i własnej satysfakcji i to się sprawdza, czuć w tekście dystans, a przy tym można się uśmiechnąć dzięki wielu zabawnym wstawkom.

Muszę przyznać, że osobiście dla mnie trochę męczące było czytanie nazw utworów, płyt i odniesień w tekście (często skrótów, których nie rozwijałaś), jakich nie rozumiem. Przykładem może być zdanie:

Za to muszę powiedzieć coś na temat nowych utworów z LLL, które na Torwarze słyszałam na żywo po raz pierwszy.
Jedynie mogę się domyślać, czym jest LLL i Torwar.

Ten człowiek w ogóle się nie starzeje, nie męczy ani w ogóle nic się z nim nie dzieje – wiecznie piękny i młody. – przed ani postaw przecinek. Trzeba oddzielić dwa orzeczenia w zdaniu złożonym.

Brian kojarzy mi się z Arturem Rojkiem. Byłam na koncercie Myslovitz i wokalista nawet nie powiedział zwyczajnego dobry wieczór. Trochę to wszystkich rozczarowało, więc mogę sobie wyobrazić, co czułaś w tamtym momencie.

Zdziwiło mnie tylko, że pokazałaś zdjęcia pałki Steve’a, ale zupełnie nie napisałaś, jak to się stało, że trafiła w Twoje ręce. Zaczęłaś temat, ale potem gdzieś wątek Ci uciekł. Szkoda, bo jest to ciekawostką, na którą czekałam, czytając każdy następny akapit.



I walk on water... Okay, frozen water
A komentarz ten odnosił się do wystąpienia Emmy Green-Tregaro w zawodach z paznokciami pomalowanymi na tęczowo (bo tak bardzo homopropaganda te paznokcie, aż boli). – bo tak wielką homoporpoagandą są te paznokcie, że aż boli/bo to bardzo homopropaganda – te paznokcie, że aż boli – coś w tym stylu. Luźny styl to jedno, ale nie musisz emanować tak przesadnie neologiczną budową zdania. W tej notce aż tak tego jeszcze nie widać, ale w tej z życzeniami już mocniej kłuje w oczy. Wiem jednak, że notki typowo kulturowe mają inne brzmienie i zasady niż notki luźne tematycznie (chociażby życzenia), ale jeśli już masz taki talent do klejenia niesamowicie poprawnych, złożonych poczwórnie zdań, to korzystaj z tego. Tym bardziej, że akurat ta notka o Johnnym ma charakter odrobinę moralizatorski, co dobrze o Tobie świadczy, bo poruszyłaś trudny temat i zwracasz uwagę na mentalność większej części społeczeństwa. Wycisnęłaś ten temat do końca jak cytrynkę i kontynuowałaś go z czytelnikami w komentarzach, więc jeszcze większy za to plus, że rozmawiasz.


Cieniem w animacji
Ogólnie jestem zdania, że internet w ogóle jest cudowną sprawą(…) – masło maślane, a Internet piszemy wielką literą, ponieważ oznacza jedną jedyną globalną sieć. Jest tylko jeden Internet, nie ma wielu internetów. Chociaż można się kłócić i wielu specjalistów uważa, że Internet stał się już synonimem sieci WWW i mediów (jak radio, telewizja) lub przedmiotów (np. telefon). Mnie jednak ta teoria spiskowa nie przekonuje i trzymam się zdania prof. Janusza Bienia.

Naprawdę intrygująca notka o rzadko poruszanej tematyce. Skoro nie znalazłaś innych odnośników o Lotte w języku polskim, to pewnie masz świadomość, że każdy Polak zainteresowany tematem będzie trafiał na Twój blog dzięki tagom. W ten sposób stajesz się twórcą unikatowym, niesamowicie wyjątkowym pod względem poruszanej tematyki, no ale jak długo mogę Ci za to słodzić.

Przejdę już więc od razu do podsumowania, bo mogłabym pisać i pisać, a wniosek sam nasunął się już dawno – jesteś bardzo dobrą bloggerką, potrafisz pisać, zainteresować, przyciągnąć jak magnes. Potrafisz powalić poprawnością, lekkością stylu, rzadko zapominasz o przecinku, ale taki już los przecinków, że łatwo je zgubić w natłoku myśli. Widać, że nic nie robisz spontanicznie. Wszystko jest przemyślane, zapięte na ostatni guzik, nie gubisz się we własnych postach, nie skaczesz z tematu na temat, ale każda notka trzyma się jednego wątku, który rozwijasz, poruszając jego różnorakie aspekty. Tak naprawdę badasz temat, obficie go opisując na podstawie własnych doświadczeń i spostrzeżeń, więc słowo Recelieton idealnie odzwierciedla to, co tworzysz. Imponujesz mi swoimi zainteresowaniami, jeśli chodzi o odniesienia w kierunku sztuki i kultury, które mocno się zazębiają, tworząc jedno. Socjalizuj i kształtuj dalej blogsferę, oby więcej takich świetnych i przemyślanych blogów mogło zawitać nie tylko w mojej kolejce, ale przede wszystkim na liście linków wielu innych członków blogowej społeczności. Jednym słowem – esprit.
Treść: 37/40
Poprawność: 18/20
Razem: 55/60


Ramki
Inne od wszystkich, niesztampowe, dziwne – po prostu super ułożone, o nietypowych nazwach, ale wytłumaczone, więc nie można się zgubić. Podstrony zawierają wszystkie najpotrzebniejsze informacje, a nawet źródła wszelkich gifów, co się rzadko zdarza, bo ogólnie naród ma skłonności złodziejskie.

Podoba mi się pomysł o czym mówimy tym razem. Czuć, że blog aktualny, interesujący i dla ludzi inteligentnych, chociaż patrząc na słowo aŁtorkowe, nie wiem za bardzo, co myśleć. Czy to w powietrzu czuć Twój dystans, czy może (przepraszam za słowo) wyjebkę na wszystkie reguły i zasady. To drugie nie jest wcale fajne, choć ostatnio przerażająco modne. Niby takie trendi, kul i dżezi, ale tak naprawdę podchodzi pod kicz i błazeństwo, gdy patrzy na to ktoś, kto z tego wyrósł. Szczególnie razi w oczy, kiedy piszesz o sprawach relatywnych w odniesieniu do sztuki. Z jednej strony ukulturalniasz blogsferę, a z drugiej strony czuć w tym odrobinę prześmiewczości. Trochę to do siebie nie pasuje.

Szybkie archiwum wcale nie jest szybkie, gdyż szybszy jest spis treści. Aby dostać się przez archiwum do wybranej notki, najpierw muszę kliknąć w miesiąc, później w dany tytuł, strona się dwa razy odświeża. Teraz to mało istotne, ale gdy notek przybędzie, archiwum uprzykrzy poszukującym życie, więc pewnie i tak nikt z niego nie skorzysta. Może zastąp to ciekawszym gadżetem, którego egzystencja na blogu będzie miała jakiś sens?
3/5

Punkty dodatkowe
dziś brak

Podsumowanie całkowite:
Zdobyłaś 78/89 pkt.
Ocena: bardzo dobry

2 komentarze:

  1. Mnie od początku ten blog zastanawiał, ale jakoś spodziewałam się, że otrzyma wysoką ocenę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za ocenę i za wszystko, co tutaj napisałaś, bo bardzo potrzebowałam spojrzenia na blog z boku. Właściwie nie mam zbyt wielu uwag, błędy oczywiście poprawię i w sumie od dłuższego czasu zastanawiam się nad zmianą niektórych elementów z celowymi błędami, bo mnie samą po jakimś czasie też zaczęło to trochę męczyć i z każdym postem idę w kierunku ograniczenia tych wstawek. Po spojrzeniu na pierwsze posty z dystansem trochę przestało mi się to podobać.

    Jeśli chodzi o Morderczą Oponę to specjalnie skupiłam się na jednym aspekcie filmu, bo to właśnie ten mnie najbardziej zaintrygował. Zostawiłam główną historię opony też dlatego, że uznałam, że ciężko byłoby mi opisać te elementy bez spoilerów.

    Za to przy Dziadach również nie dało się za bardzo napisać o tym, co mi się podobało bez przytaczania konkretnych przykładów, które jednak starałam się opisać jak najmniej szczegółowo.

    Archiwum postanowiłam wrzucić do ramek dlatego, że spis treści to posty posegregowane tematycznie, ale niekoniecznie zgodnie z kolejnością, a w archiwum wyświetlają się po kolei. Dodatkowo lepiej widać, z jaką częstotliwością się pojawiają (ilość postów na miesiąc w nawiasie), co pomaga za to mi, bo widzę, czy nadszedł już ten czas, kiedy można stwierdzić, że olałam bloga i powinnam w końcu się zebrać, by coś napisać :P Mam dużo planów, ale z realizacją gorzej, więc potrzebuję trochę motywacji.

    Jeszcze raz dziękuję za ocenę, była bardzo pomocna.

    OdpowiedzUsuń