środa, 2 lipca 2014

[679] http://sekwencja-rubiezy.blogspot.com/


Adres bloga: Sekwencja rubieży
Autorka: Gnijące Jasnowłose Dziewczę
Oceniająca: Dafne

1. Pierwsze wrażenie

Nie mam zielonego pojęcia, czego spodziewać się po tym dość wyszukanym, a jednak stosunkowo łatwym do zapamiętania adresie. Stawiam oczywiście na opowiadanie, bo jakoś nie pasuje mi to do bloga pamiętnikarskiego czy tematycznego. Rubież przywodzi na myśl wojnę, ale sama "sekwencja" mocno zastanawia. Nie chcę snuć domysłów, czuję się po prostu zdrowo zaciekawiona, więc według mnie tytuł jest po prostu dobry.
Napis na belce tyleż ciekawy, co tajemniczy i nastrojowy. Wszystko wydaje się być dopracowane, przemyślane i tworzące zgraną całość, której znaczenia - jak na razie - nie rozumiem.
W towarzystwie pytań zagłębiam się w bloga, mile zainteresowana i pełna pozytywnych wrażeń, mimo że nie wiem, czego się spodziewać.

9/10


2. Grafika

Podoba mi się Twoja szata graficzna, ponieważ jest utrzymana w stonowanych kolorach. Jest tutaj raczej ponuro, ale przebłyski zieleni czy czerwieni rozświetlają całość. Funkcję nagłówka pełni tło. Obrazek dość wymowny, bo przedstawiający ludzki szkielet wokół drzewa, a także zegarek (alegoria mijającego czasu) i jabłko - symbol zakazanego owocu (co dopełnia zresztą napis).
Zazwyczaj w takich sytuacjach tło jest nieruchome. W Twoim przypadku tak nie jest - obrazek znika, gdy zaczynamy przeglądać stronę przy pomocy suwaka. Trochę szkoda, bo tutaj pasowałby mi albo suwaczek w notce, albo nieporuszający się nagłówek. W dodatku przy krótkiej notce (jak np. ta z informacją) wygląda to dziwnie. 
Czcionki są dobrze dobrane, zarówno pod względem koloru, jak i stylu. Całość współgra ze sobą i gdyby nie to dziwne wrażenie, że coś mi tutaj nie gra z obrazkiem, byłoby doskonale. Tymczasem jest "tylko" bardzo dobrze - szablon jest klimatyczny i intrygujący.

8/10


3. Treść

Prolog
Przyznam, że jestem zaskoczona tematyką prologu. Nie wiem, czy w takim klimacie będzie utrzymane całe opowiadanie, ale nieco mnie zaszokowałaś tym, co zaserwowałaś na początek. Podczas czytania pierwszych akapitów sądziłam, że jest to zwykłe wprowadzenie do fabuły i poznania bohaterów, a tutaj proszę. Badania nad ludzkimi zarodkami, stwarzanie człowieka z niczego, igranie z życiem... To brzmi jak element filmu science-fiction, gdzie źli ludzie eksperymentują z inżynierią genetyczną.
Prolog powinien mi co nieco wyjaśnić, a tymczasem pomnożył pytania. W dalszym ciągu nie wiem, na czym skupiać się będzie Twoja historia - czy na tychże doświadczeniach, czy bardziej na życiu kobiety, którą przedstawiłaś w drugiej części notki. Ostatnia jego część była napisana w pierwszej osobie (o czym, swoją drogą, w dwóch zdaniach trochę zapomniałaś), co sugeruje, że laborantka może być główną postacią. Uważam, że to trochę dziwne - zmieniać narrację na parę akapitów, tym bardziej, że to można było napisać w trzeciej osobie. Nie rozumiem celu tego zabiegu, ale być może to już wkrótce się wyjaśni.

Rozdział pierwszy
Przyznam, że zaczynam się trochę gubić w tym wszystkim. Zasypałaś mnie całą masą różnych informacji i wątków; to dość dużo jak na pierwszy rozdział. Najgorsze jest, że niczego tak naprawdę nie wyjaśniasz. To wygląda, jakbyś dotknęła jakiegoś tematu, ale szybko z niego zrezygnowała i go odrzuciła.
Wiemy, że bohaterka była w związku, ale już nie jest - nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że nie darzy sympatią kwiaciarki - nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że ta przygotowuje dla niej jakiś wywar - nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że zamieszane są w to wszystko jakieś nieludzkie cechy, stworzenia - nie wiemy, jakie i dlaczego. Ogólnie rzecz biorąc, nie wiemy prawie niczego konkretnego. Owszem, dobrze jest tworzyć atmosferę zagadkowości i pobudzać zainteresowanie, ale na dłuższą metę taka niewiedza irytuje. Mam nadzieję, że w następnym rozdziale uchylisz nieco rąbka tajemnicy.

Rozdział drugi
W tym miejscu wspomnę o małych nieprawidłowościach, które mi się rzuciły w oczy, a które wolałabym wyjaśnić.
"Twarz dziewczyny obmyło zdziwienie."
- Lubię, kiedy autor eksperymentuje z różnego rodzaju wyrażeniami, ale "obmywanie twarzy zdziwieniem" nie mieści się w granicach mojego postrzegania piękna słowa pisanego, niestety.
"(...) a dziewczynie pozostało wyłącznie poddasze, gdzie z pewnością znajdował się szukany mężczyzna. Oczywiście nie miała takiej pewności."
- Spójrz, sama sobie zaprzeczasz. Najpierw mówisz, że działo się to z pewnością, a potem, że tej pewności nie było. To jak w końcu?
"W starej kamienicy."
- I na koniec na pierwszy rzut oka dość niejasno wyglądające słowa. Ukryły się przed pierwszym akapitem którejś z kolei części tekstu; nie były jednak w żaden sposób wyróżnione. Zgodnie z tym nasuwa się myśl, że są fragmentem tekstu, ale... Cóż, jednocześnie dość wyjętym z kontekstu. Rozumiem, że pełni to podobną funkcję, co didaskalia w dramacie, tak? Informujesz w ten sposób o miejscu akcji? Błąd. Po pierwsze, takie rzeczy w opowiadaniu powinny wynikać z opisów. Po drugie, jeśli już koniecznie chcemy pójść na łatwiznę i coś takiego zasygnalizować, powinniśmy to jakoś uwypuklić, oddzielić od treści. 

Myślę, że mogę w tym miejscu przejść do podsumowania. Nie mam wyśmienitego oglądu na opowiadanie po przeczytaniu jedynie trzech dostępnych na blogu notek, ale spróbuję powiedzieć to, co do tej pory udało mi się zaobserwować.
Pierwsza rzecz to opisy. Fakt, są rozbudowane, szczegółowe i dobrze obrazują sytuację, miejsce czy postać. Momentami jednak wydawały się ciągnąć w nieskończoność i po prostu nużyły. Harmonia między nimi a dialogami musi być zachowana; owszem, zdarzają się sytuacje, kiedy jedno lub drugie przeważa, ale zawsze należy to kontrolować, by nie zmęczyć czytelnika ilością tekstu, najczęściej niewnoszącego niczego do akcji. Doceniam bogaty zasób słownictwa przy okazji opisywania budynków (Interesujesz się architekturą?), ale to nie jest tekst naukowy ani nawet popularno-naukowy, tylko artystyczny, a nadmiar specjalistycznego słownictwa może męczyć. 
Druga sprawa, która mnie gryzie, to zawiłość tej historii. Osobiście nadal nie mogę załapać, z czym to się je; nie do końca wiem, czy wynika to z mojej średniej znajomości do gatunku czy raczej zniechęcenia masą trudnych do przyswojenia informacji, ale fakt pozostaje faktem. Mamy tutaj dużo elementów fantastycznych: tutaj badania naukowe, tutaj znów jakieś mikstury... To nadaje ciekawego klimatu, ale irytuje mnie, że zawiłość uniemożliwia mi pełne "pojęcie" fabuły. Wydaje mi się jednak, że naprawdę ma to związek z moim subiektywnym podejściem do gatunku, ale zapoznanie się z takim zdaniem chyba też jest potrzebne.
Bardzo dobrze z kolei kreujesz bohaterów. Mają już dość dobrze zarysowane charaktery, nie są bezpłciowi i podobni do siebie. Wprowadzasz ich na tyle stopniowo, by można było wszystkich zapamiętać i zacząć klasyfikować. Jacynta wydaje mi się bardziej... ludzka. Z kolei Leokadia wydaje się emanować dziwną, niebezpieczną wręcz, energią. Jeśli się nie mylę i te charaktery naprawdę będą odznaczać się kontrastami, mogę już teraz zacząć gratulować Ci dobrego zestawienia postaci. Obym się nie myliła; bo jakąż mam pewność po raptem trzech notkach?
Widać, że masz pomysł na to opowiadanie i że tkwi w Tobie wiele pomysłów oraz pokaźne złoża kreatywności. Obyś umiała je przekazać w interesujący i nie nazbyt skomplikowany sposób. Proszę - pamiętaj, że tworzysz swój własny świat (co, nawiasem mówiąc, bardzo szanuję, bo wymaga to dużej staranności, pomysłowości i kunsztu), który znasz najlepiej, a którego z kolei nie znają czytelnicy. Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie irytowała podczas czytania, ale o tym w kolejnym punkcie. Tymczasem za to, co na razie mogłam zaobserwować i wywnioskować, przyznaję taką liczbę punktów.

28/40



4. Poprawność

Prolog

"(...) Niepokojący otoczenie, oddalona od cywilizacji budowla (...)" 
- Niepokojący budowla?

"Przestrzennych hol rozświetlony jarzeniówkami (...)" 
- Przestrzenny.

"(...) wysoki, srebrzysty sufit z gęstą sieci świateł (...)"
- Z gęstą siecią.

"Pokaźne noliny w glinianych donicach z motywami liści i kwiatów, rozstawione były symetrycznie (...)" 
- Bez przecinka.

"Witam doktorze Ordai (...)"
- Witam, doktorze Ordai.

"Nie wszyscy doktorze (...)" 
- Przed rzeczownikiem w wołaczu przecinek.

"Do zobaczenia panno Revinx." 
- Jak wyżej.

"Sektor Q był tym miejscem, który dla wielu pracowników cechował się niezwykłą tajemnicą (...)"
- Lepiej brzmiałoby "według wielu pracowników".

"(...) operacjom, czy zajmowaniem się stażystami (...)"
- Bez przecinka.

"(...) a światła długiego korytarza rozświetlały dobrze każdą stronę, w którą mógł iść. Wybrał prawą stronę." 
- Pomijając fakt, że pierwszą część cytatu powinnaś umieścić w nowym zdaniu (bo nie pasuje tematycznie do tej, która była przed nią) - oświetlały każdą stronę? Były tylko dwie - prawo i lewo - a z tej wypowiedzi wynika, jakby miał do wyboru co najmniej dziesięć korytarzy.

"(...) uznając że owe wcięcia (...)"
- Przecinek przed że.

"Kiedy zrozumiała, że nie doktor miał pojęcia, co się wydarzyło tej nocy, uśmiechnęła się triumfalnie pod nosem."
- Że nie doktor? Że doktor nie miał pojęcia.

"Od zeszłego bruzdkowania minęło zaledwie trzy tygodnie. "
- Minęły.

"Jeszcze nie wiemy co wydarzy się później (...)" 
- Przecinek przed co.

"(...) one służyły na przez lata."
- Na?

"(...) odkąd po praz pierwszy dowiedziała się z czym będzie mieć do czynienia (...)"
- Po raz pierwszy. Przecinek przed z czym.

"(...) ale to dopiero od niedawna dano jej możliwość monitorowania sztucznego wylęgania płodów."
- Po co tutaj to "to"?

"(...) w razie zanieczyszczenia powyżej trzech procent, przepuszczę preparowaną wodę (...)"
- Bez przecinka.

"(...) upewniając się czy o czymś nie zapomniała."
- Przecinek przed czy.

"(...) które brała pod uwagę, przytakując przy głową (...)"
- Przytakując przy głową?

"Przez te kilkanaście lat pracy w Instytucje Meyosrti, odprawiłam do świata (...)"
- Bez przecinka.

"Dbała o nie od pierwszego bruzdkowania po wyciąganie (...)" 
- Dbałam.

"Wtedy widziała je po raz ostatni (...)"
- Widziałam.


Rozdział pierwszy

"(...) a to z czym się tutaj zetknęła (...)"
- Przecinek przed z czym.

"(...) po cichu tylko skarżyła się do siebie (...)"
- Skarżyła się (komu?) sobie.

"(...) kilku nie gojących się ran, nic więcej."
- Od czasu reformy imiesłowy przymiotnikowe pisze się łącznie z partykułą nie. Kolejnych tego typu sytuacji nie będę wypisywać; sama z łatwością je znajdziesz.

"(...) nie radziła sobie z minusowymi stopniami."
- Minusowe stopnie? To brzmi źle. Minusowe temperatury - z tym się zgodzę.

"(...) że już taka późna godzina nastałam (...)"
- Nastała.

"(...) i księżyc przejął watę."
- A nie wartę?

"(...) przyznać się, że uczyniła błąd (...)"
- Błąd się popełnia, nie uczynia.

"Oni cię przygarnął, dobrą radą wesprą (...)"
- Przygarną.

"Proszę to dla ciebie."
- Proszę, to dla ciebie.

"(...) pomiędzy cieple rękawiczki i gruby sweter."
- Ciepłe.

"U stóp Wielkiej Sowy spotkasz Aureliusza on przeprowadzi cię przez góry aż za granice Czech."
- U stóp Wielkiej Sowy spotkasz Aureliusza, on przeprowadzi cię przez góry aż za granice Czech.

"(...) nie wiem jak dziękować (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) praktycznie większość z nowoczesnych malowideł odniosła się do nienawiści (...)"
- Nie rozumiem, po co tutaj to "praktycznie".

"Klucz włożony do zamka przekręciła z ciężko bijącym sercem; wybijającym rytm zachwytu i zniecierpliwienia."
- Po co tutaj średnik? Użyj przecinka.

"(...) czuć w sobie tą dziecięcą i naiwną radość (...)"
- Tę.

"(...) wiedząc że widok na (...)"
- Przecinek przed że.

"Uniosła się gwałtowi i równie gorączkowo (...)"
- Gwałtowi? Gwałtownie...

"Nie chce, żebyś myślała sobie (...)"
- Nie chcę.

"(...) starając się wyjść wiarygodnie w tych słowach."
- Wyjść? Lepiej użyć słowa brzmieć.

"(...) dam ci znać jeszcze wieczorem."
- Lepiej: dam ci jeszcze znać wieczorem.

"(...) aby zapomniała jak rozmawiać z kimś normalnie (...)"
- Przecinek przed jak.

"(...) wręcz przeciwnie przyprawiły o uczucie ogromnego smutku i poczucia przegranej."
- ...wręcz przeciwnie - przyprawiły...

"Drobny nos, okrągławy podbródek oprószyła pudrem (...)"
- Zamiast przecinka lepiej użyć tu spójnika i.

"Chociaż nie wiedziała czy nie był to (...)"
- Przecinek przed czy.

"(...) raz po raz, zerkając w obie strony ulicy."
- Bez przecinka.

"(...) wyszedł Jacyncie na spotkanie z posępna miną (...)"
- Z posępną miną.

"(...) utraciła również możliwość zgadywania czy mina (...)"
- Przecinek przed czy.

"Bała się, że grymas wyginający nieznacznie usta, był w całości wynikiem pojawienia się jej tutaj."
- Drugi przecinek nie jest potrzebny.

"Jacynta jeszcze raz, bezkarnie zaczerpnęła wygląd twarzy (...)"
- Zaczerpnęła wygląd?

"(...) nie wiedząc jak zapytać (...)"
- Przecinek przed jak.

"Pilnie wyzywają mnie na wydział (...)"
- Wzywają.

"Pragnęła wyjawić mu całą prawdę, wszystko, co sprawiało, że zachowywała się dziwnie, nie mogła."
- Ale nie mogła, jednak nie mogła, lecz nie mogła...

"(...) kwiaciarnia Lorinna zapraszała do wnętrza, lekko otwartymi drzwiami (...)"
- Bez przecinka.

"(...) wypatrując jakiś żywych dusz (...)"
- Jakichś.

"(...) nie mogła przekonać się, co do Jacynty."
- Bez przecinka.

"Nie wiedząc dlaczego, z jakieś bliskich sobie powodów (...)"
- Jakichś.

"(...) z ciężkością wypełniając rolę tutora."
- Z trudem.

"(...) choć niższa była od Chloserraty."
- Była niższa.

"(...) była pofalowana, trochę z puszona (...)"
- Z puszona? Puszysta...

"Z radia sączyła się cicha melodia jakieś starej piosenki (...)"
- Jakiejś.

"(...) ze wstążkami zaciśniętymi ślinie wokół łodyg (...)"
- Ślinie?...

"Powróciła do dziewczyny, nie racząc ją żadnym słowem ani spojrzeniem."
- Nie racząc (kogo?) jej.

"Potrzebuje, abyś umówiła mnie (...)"
- Potrzebuję.

"(...) ciekawość jaka w niej wezbrała (...)"
- Przecinek przed jaka.

"(...) osiadającym się daleko na krańcu języka i materializując w odpychający smak."
- Materializującym.

"Nie wyrażał żadnych emocji ani złości, ani zniecierpliwienia (...)"
- Nie wyrażał żadnych emocji - ani złości, ani zniecierpliwienia...

"(...) spóźni się do jakiejś ważnej czynności."
- Spóźni się do czynności? To czynność jest człowiekiem?

"(...) ale pragnienie poznania prawdy, było silniejsze od wstydliwego uczucia."
- Bez przecinka.

"Nie mogła zaprzeczyć, chłopak wciąż dla niej coś znaczy."
- Znaczył; nie zmieniaj czasu.

"(...) że Dallen oferował pomoc, nie ze względu na troskę o nią (...)"
- Bez przecinka.

"Liczyła na kobiety pomoc w sprawie realacji z Dallenem (...)"
- Na pomoc kobiety. Relacji.

"Nie, to nie koniecznie musi być (...)"
- Niekoniecznie.

"A tym wielkim, stojących na najwyższych (...)"
- Stojącym.

"(...) by szumie ogłaszać kim są."
- Przecinek przed kim.
  

Rozdział drugi

"(...) na delikatnych falach, zburzonej przez wiatr, tafli jeziora."
- Bez przecinków.

"Ledwie, co zbudziła się ze snu (...)"
- Bez przecinka.

"Czwarty gmach stanowił zatem jedyną z najbogatszych bibliotek (...)"
- Jedyną z bibliotek albo jedną z najbogatszych; wtedy to zdanie ma sens.

"(...) pilastry o gładkich trzonach, posiadały głowice (...)"
- Po co stawiać przecinek pomiędzy podmiotem a orzeczeniem? To w tym wypadku coś w rodzaju "Kasia, namalowała obraz" - bez sensu.

"Obydwa filary zdobiące mur uwidaczniały, utkwione głęboko ciężkie (...)"
- Z pierwszym przecinkiem taka sama sytuacja.

"(...) do których szło się po kilku, wąskich schodkach."
- Bez przecinka.

"(...) by wybrać się z irracjonalną prośba dziewczyny do luminarza."
- Prośbą.

"Nieprędko zamierzała zmienić szepczącą minę (...)"
- Jak mina może być szepcząca?

"(...) aby napotkane osoby, wiedziały że jest zła."
- Bez tego przecinka, za to przecinek przed że.

"(...) oprócz nadświetla nad wejściem, nie znajdowało się tutaj żadne (...)"
- Bez przecinka.

"(...) falistych, srebrzystych włosach (...)"
- Bez przecinka.

"(...) zwróciła w końcu na siebie wzrok mężczyzny."
- Zwróciła na siebie uwagę, a zwróciła ku sobie wzrok.

"(...) zwracającym się do osób z należytym szacunkiem."
- Do ludzi. Jeśli użyjesz osób, pasowałoby dodać, jakich; źle to brzmi.

"(...) poświęcając całą swoją rozchwianą uwagę dla rudowłosej kobiety."
- Poświęcając uwagę (komu?) rudowłosej kobiecie.

"(...) rzucające się wściekle do oczu (...)"
- Rzucające się w oczy.

"Krótka, dżinsowa katana zakrywała (...)"
- Nie musisz stawiać tutaj przecinka; te przymiotniki określają inne cechy przedmiotu.

"Poziomy zaś pełniły odrębne funkcję (...)"
- Funkcje.

"(...) raz dwa fotele w żywym, łososiowym odcieniu."
- Bez przecinka.

"Skromne, szklane żyrandole przypominające (...)"
- Bez przecinka.

"(...) że mija wciąż to samo piętro i nie zmierza donikąd."
- Zmierza donikąd = nie zmierza nigdzie.

"Rzeczywiście przeminęło wiele miesięcy (...)"
- Przemijanie dziwnie się kojarzy. Minęło po prostu.

"(...) niespełna dwudziesto jedno letniej (...)"
- Dwudziestojednoletniej.

"Uwielbiała czerń tęczówek, pod wachlarzem gęstych rzęs (...)"
- Bez przecinka. Brakuje mi tu imiesłowu. Ukrytą pod wachlarzem gęstych rzęs, o.

"(...) wyzbyć się osłupienia w jakie wpadła."
- Przecinek przed w jakie.

"Powiedz co cię (...)"
- Przecinek przed co.

"Przybrała poważny wyraz twarzy i w głosie dziewczyny nie czuć było nieuzasadnionego lęku."
- Po co tworzyć dwa niespójne zdania składowe, jak można bez problemu stworzyć ładną całość? Przybrała poważny wyraz twarzy; w jej głosie nie było czuć nieuzasadnionego lęku.

"(...) mrukną, lecz nie dokończył (...)"
- Mruknął.

"Jacyna? Masz namyśli Jacyntę?"
- Na myśli. Jacynta.

"(...) ręka nakazując Leokadii, by wybrała się za nim (...)"
- Ręką.

"(...) mogła wpaść w czyjeś siła (...)"
- Sidła.

"(...) nie wytłumaczył do końca o co chodzi (...)"
- Przecinek przed o co.

"Smugi świateł, majaczyły w pomieszczeniu (...)"
- Bez przecinka.

"(...) próbując wyciągnąć z niego coś, obchodząc się z tym nadzwyczaj delikatnie."
- Dwa imiesłowy obok siebie nie wyglądają dobrze. Coś, z czym obchodził się nadzwyczaj delikatnie.

"Blannchord uśmiechną się szeroko (...)"
- Uśmiechnął.

"Zgodziła się z nim, po ujrzeniu (...)"
- Bez przecinka.

"(...) owinięte folią z jasno-żółtą cieczą w środku (...)"
- Jasnożółtą, ciemnożółtą - w przypadku odcieni stosujemy pisownię łączną.

"(...) zaczął, zerkając na Leokadie ukradkiem (...)"
- Na Leokadię.

"(...) nie musiał także pytać skąd u niej nagłe ożywienie i fascynacja."
- Przecinek przed skąd.

"(...) stał się celem, do którego zamierzała dożyć (...)"
- Do celów zazwyczaj się dąży.

"(...) z kroplą krwi dowolnej, białej kobiety (...)"
- Bez przecinka.

"Potem wlejesz te mieszankę (...)"
- Tę.

"(...) w jej oczach, ani rozpierającej umysł żądzy."
- Bez przecinka.

"(...) po czym bez słowa, odwróciła się (...)"
- Bez przecinka.

"Ten szybko dogonił długonogą Chloserratę, podchwycając ją za dłoń."
- Podchwycając? Chwytając.

"Kilka wieków później rozpadli się na Avatrusów, tych co zostali w Afrycie i Dalvatrusów, którzy wyruszyli do Ameryki. "
- Tych co zostali w Afrycie... Cóż, mało to podręcznikowe, a to przecież fragment ze starej księgi...

"Satrafillanowie wybrali się na północ Europy i części Azji."
- Części? Po co tam to części?

"(...) zdążyły zlepić się jej w jeden bełkot, mało zrozumiany już teraz."
- Już teraz mało zrozumiały.

"Oglądanie krajobrazu przemijającego za oknem, wydało się (...)"
- Bez przecinka.

"(...) by zobaczyć jak płynna jest zawartość, którą wypić miała za chwilę."
- Okazało się, że ta substancja jest gęsta, więc tym bardziej pasuje tutaj "by zobaczyć, jakiej konsystencji jest zawartość".

"(...) że jest to gęsta, pomarańczowa maź (...)"
- Bez przecinka.

"(...) gdy wytłumaczyła jej z czego (...)"
- Przecinek przed z czego.

"(...) a siła z jaką przytrzymywała (...)"
- Przecinek przed z jaką.

"Chloserrata, przyparła kobietę do drzewa (...)"
- Bez przecinka.

"(...) by ta w szale, nie próbowała (...)"
- Bez przecinka.

"Niewielki scyzoryk zabłysną jej w dłoniach."
- Zabłysnął.

"(...) przedzierające się przez korony drzew, odbijało się od srebra (...)"
- Bez przecinka.

"(...) zduszony pisk, przepijający się przez chustę (...)"
- Chyba raczej przebijający się...

"Pozostawiła kobietę opartą o drzewo, zapłakaną i dyszącą z nerwów, oglądającą ją, idącą spokojnym krokiem z probówką obmytą krwią Csobilli."
- ZA DUŻO IMIESŁOWÓW. Trudno się połapać, które określa czynności jednej kobiety, a które drugiej.

"(...) nie wie jak to jest kłamać dla dobra."
- Przecinek przed jak. Dla czyjegoś dobra, warto dodać.

"(...) ale ręce długo pozostawały w tej pozycji, zablokowane przez problematyczne wymysły."
- Zablokowane przez problematyczne wymysły? Wymysły to tutaj rzeczownik abstrakcyjny...

"(...) i silna żelazista woń (...)"
- Żelazista?

"Odruchy wymiotne, o mało co, nie wypchały mazi na zewnątrz."
- Bez przecinków.

"Postukiwała noga o podłogę (...)"
- Nogą.

"Ożywiła się, kiedy zdołała odnaleźć rzecz, za którą tyle spojrzeniem wodziła."
- Wybacz, ale to brzmi fatalnie.

"Wyszła, nie przejmując się czy Jacynta (...)"
- Przecinek przed czy.

"(...) sypiała tylko po godzenie."
- Po godzinie.

"(...) senność zaczynała iskrzyc w jej głowie (...)"
- Iskrzyć.

"(...) już wiedziała kto przyniósł ten przedmiot."
- Przecinek przed kto.

"Nie liczył się z funduszami, w czasie nawet, kiedy nie miał ich za wiele (...)"
- Wtedy nawet, kiedy...

"(...) gmachu za naznaczonym czasem murkiem."
- Naznaczony czasem... To brzmi średnio, jakbyś na siłę próbowała brzmieć poetycko. Nadgryzionym zębem czasu - wykorzystaj sprawdzony związek frazeologiczny.

"Po zamknięci wejścia za sobą (...)"
- Zamknięciu. Jak można zamknąć wejście? Co najwyżej drzwi wejściowe.

"(...) nie potrafiła odróżnić co znajduje się (...)"
- Przecinek przed co.

"(...) zabierając pojedyncze kosmku przylepione do czoła i policzków (...)"
- Kosmyki.

"Będąc już na czwartym poziomie, deszcz siąpił coraz słabiej (...)"
- Kolejne błędne użycie imiesłowu. Wychodzi na to, że to deszcz (a nie dziewczyna) wchodził na kolejne piętra budynku.

"(...) wydawało się ukrytym przed innymi, miejscem tajemnych rytuałów (...)"
- Bez przecinka.

"(...) zwróciła się do mężczyzny, stojącego przed oknem."
- Bez przecinka.

"Jedynej otuchy w tej sytuacji, dodawał dziewczynie fakt (...)"
- Bez przecinka.

"(...) ubrana była w inny wygląd (...)"
- Jak można ubrać się w wygląd?

"Usta zwęziły się, nos wydłużył się i zadarł ku górze, policzki zapadły się, formując kształt twarzy na trójkątny."
- Usta zwęziły się, nos wydłużył i zadarł ku górze, a policzki zapadły, formując kształt twarzy na trójkątny. (Trzeba unikać powtórzenia słowa "się"; to źle wygląda i jest niepoprawne.)

"Odsunął jej krzesło, jak na dżentelmena przystało i sam zajął miejsce naprzeciwko kobiety."
- Nie trzeba dodawać tego "kobiety".

"Przestać być ciągle na czyiś warunkach."
- Czyichś.

"(...) znajmiła, wiedząc że to przypadnie do gustu Blannchrodowi, wkupi się mocniej w jego łaski co będzie sprzyjać w dalszej rozmowie, tak przynajmniej sądziła."
- ...oznajmiła, wiedząc, że to przypadnie do gustu Blannchrodowi i pozwoli wkupić się bardziej w jego łaski, co będzie sprzyjać dalszej rozmowie. Tak przynajmniej sądziła.

"Nie tylko księgi były powodem jej wizyty, przyszła tutaj z celem, który miał podwójne dno."
- Podwójne dno? Cóż to za dziwaczne wyrażenie?

"Owszem, to już nabrało poważną formę zagrożenia (...)"
- Przybrało.

"Przybrał poważną minę (...)"
- Po poprawieniu poprzedniego cytatu zrobi nam się tutaj powtórzenie; zrobił poważną minę, jego mina zrobiła się poważna itp.

"(...) pewni kto jest po jakiej stronie."
- Przecinek przed kto.

"(...) ktoś rosnący w siłę staję się czymś pożądanym przez innych."
- Staje się (by uniknąć powtórzenia: zostaje). Kimś.

"My za to stajemy się coraz mniej atrakcyjna grupą i mniej anonimową."
- My za to stajemy się coraz mniej atrakcyjną i anonimową grupą.

"Czy w jakiś sposób, te rosnące w siłę grupy, są zdolne do szpiegowania?"
- Bez przecinka.

"(...) jak zdawało się dziewczynie, widziała parę dni temu, odlatującą z okna."
- Kiedy odlatywała z okna.

"(...) gdy gniew napłyną do niej niespodziewanie."
- Napłynął.

"Rozpoczęty przez dziewczynę temat, nie należał do jego ulubionych."
- Bez przecinka.

"(...) nie próbowała dać za wygraną."
- Raczej nie chciała dać za wygraną, nie miała zamiaru dać z wygraną.

"Wiedziała że, jeżeli (...)"
- Wiedziała, że...

"(...) zebrać się na taka odwagę."
- Na taką odwagę.

"(...) nie potrafiła od tak oceniać ich postępowań."
- Ot tak.

"(...) był wewnątrz narastającą złością do Argemosea."
- Złością na Argemosea.

"Żaden z was nie starał się ją przed tym powstrzymać…"
- Nie starał się (kogo?) jej przed tym powstrzymać.

"(...) nie często gościł w jego wypowiedziach."
- Przysłówki i przymiotniki w stopniu równym piszemy łącznie z partykułą nie.

"Brunetka doskonale zadziałała mu na nerwu, w czasie (...)"
- Na nerwy. Bez przecinka.

"Bez pożegnania i zbędnych słów przesyconych gniewem, udała się schodami w dół (...)"
- Bez przecinka.

"(...) w budynkach szkół, szpitali, czyli tam (...)"
- Szkół czy szpitali. (Dalej nie wymieniasz już tych placówek.)

"(...) gdzie nikt nie upatrywał się jakiś tajemnic."
- Jakichś.

"(...) kiedy pod nosami innych, wciąż wykonują swoją niechlubną robotę (...)"
- Bez przecinka.

"(...) ebrać zwolenników, bądź podejść (...)"
- Bez przecinka.

"A jeżeli osiągną to wszystko z łatwością wkroczą na kolejny etap planu (...)"
- A jeżeli osiągną to wszystko, z łatwością wkroczą na kolejny etap planu...

"(...) chociaż nie łatwo go przygotować."
- Niełatwo.
"Niegroźne dla życia a skuteczne."
- Niegroźne dla życia, a skuteczne.

" Ich plany przerażały nawet mnie samą, niestety nie dotrwała do ich zrealizować, bo znalazłam się tutaj."
- Co? Miało być nie dotrwałam do ich zrealizowania, tak?

"Wiem, że to wyda się dziwne, że ja osoba (...)"
- Wiem, że to może wydać się dziwne - ja, osoba...




Aj, aj, aj! Przyznam, że nie spodziewałam się tak dużej ilości błędów.
Zacznijmy od tych najbardziej klasycznych, czyli związanych z zapisywaniem dialogów. Pojawiały się stosunkowo często i ich wypisywanie oraz tłumaczenie byłoby niemal syzyfową pracą, dlatego pozwalam sobie w tym miejscu wstawić przydatny link z naszej Encyklopedii, który na pewno rozwieje wszelkie wątpliwości: KLIK.
Drugi problem stanowią imiesłowy. Masz problem z określeniem ich funkcji, poprawnym zastosowaniem i stawianiem przecinków w zdaniach, w których się pojawiają. Starałam się wszystko poprawiać i wyjaśniać na bieżąco. To kolejna często spotykana zmora autorów, z którą naprawdę trzeba uważać.
Trzecia rzecz to literówki. O ile jestem w stanie zrozumieć, że ktoś ma problemy ze składnią czy interpunkcją, o tyle literówek nie mogę zdzierżyć, jeśli pojawiają się w tekście nagminnie, tak jak u Ciebie. To ucięte ogonki, poprzestawiane lub zjedzone litery - pomyłki, które zabierają tekstowi dużo estetyki i schludności, a Ciebie stawiają w złym świetle (jako człowieka leniwego lub niestarannego, a chyba nikt nie chce być tak postrzegany). Masz włączone wykrywanie błędów, prawda? Tę funkcję zawiera zarówno Blogspot, jak i znany wszystkim Word. Nie powinno być z tym problemów. Radzę przeglądać tekst przed opublikowaniem, bo częste literówki utrudniają czytanie i po prostu irytują.
Czwarta sprawa to błędy ortograficzne i interpunkcyjne. Tych pierwszych było mniej i nie powinnaś mieć z nimi problemu, jeśli zrozumiesz kilka prostych zasad, natomiast te drugie... cóż, pojawiały się stanowczo za często. Niepotrzebne stawiasz je pomiędzy podmiotem a orzeczeniem, a zapominasz o nich, kiedy są potrzebne. Tutaj mogłoby pomóc poczytanie zasad, choć w tej kwestii cuda może zdziałać trening. Wprawy nabiera się z czasem; mam nadzieję, że będzie Ci szło coraz lepiej.
Piąty (i chyba już ostatni) problem stanowią błędy językowe. Czasami mieszasz szyk zdania, źle odmieniasz słowa przez przypadki lub tworzysz zawiłe i dziwne wypowiedzenia, które trudno zrozumieć, bo brzmią po prostu nielogicznie. Przyjrzyj się im, a następnym razem przy okazji dziwnie wyglądającego (nazywanego przeze mnie "chińskim") zdania przeczytaj je na głos, by szybciej dojść do tego, jak ono powinno właściwie brzmieć.
Powodzenia! Liczę na to, że weźmiesz się do pracy, poprawisz obecne błędy i będziesz pracować nad tym, by było ich mniej; na razie wyszukałam ich zdecydowanie zbyt dużo, nawet jak na taką ilość tekstu w poszczególnych notkach.

10/20

 
5. Ramki

Po lewo pieśń (której zamieszczenie tutaj jest dla mnie małą zagadką; nie wiem, jaki ma to cel) i skrzynka na listy (przy czym warto dodać, ze ta nazwa brzmi dziwnie przy okazji informacji, bardziej pasowałaby do kontaktu, no ale podciągnijmy to pod aktualności). Po prawo blog i karty. Zajrzyjmy.
- Autorka - trzy kropki. Bardzo barwne, nie powiem. Po co tworzyć zakładkę, skoro czytelnik przechodzący do niej tylko się zirytuje na widok prawie pustego pola?
- Historia - krótki tekst o opowiadaniu, moim zdaniem niewiele na tę chwilę wyjaśniający (co nie jest złe, jeśli nie chce się tworzyć spoilerów).
- Bohaterowie - kompletnie niepotrzebna (moim zdaniem) podstrona. Po co czytelnikom zdjęcia bohaterów? Przecież sami mogą je sobie doskonale wyobrazić po przeczytaniu opisów; tak powinno być, to przecież nie film. Widział kto takie coś w książce? Przynajmniej opisy nie przypominają CV bohatera, jak to czasami bywa.
- Rozdziały - spis treści. Mógłby równie dobrze pojawić się jako szeroka lista bądź linki na stronie głównej, ale to już niuans. Tak tylko mnie zastanawia... Po co tutaj to wiszące w powietrzu "Tam, gdzie powstały moje geny"?
- Inne strony - pogrupowane linki, bez zarzutu.
- Spam - przydatna rzecz.
- Powrót - strona główna ujęta inaczej.
Byłoby dobrze, gdyby nie te zdjęcia bohaterów i niemiła niespodzianka przy okazji włączenia zakładki o autorce. Naprawdę myślałam, że dowiem się o Tobie czegoś ciekawego.

3/5


6. Punkty dodatkowe

Nie dziś

Zero.

   

Zdobyłaś 58/89 pkt.
Ocena: dostateczny (3)

Jestem pewna, że jeżeli poprawisz pewne rzeczy (w szczególności związane z poprawnością) i zgłosisz się do nas jeszcze raz, uzyskasz wyższą ocenę. Powodzenia! 


Ocena byłaby wcześniej, ale poczułam się nieco... zdemotywowana? Naprawdę jest mi przykro, kiedy siedzę nad oceną jakiegoś bloga nawet kilka tygodni, a autor bądź autorka nie raczy nawet skomentować efektów mojej pracy. Mam czasem wątpliwości, czy w ogóle je czyta. Lubię to, co robię, ale uważam, że oznaką kultury jest docenienie czyichś starań i danie o tym znać, zwłaszcza, że do oceny wszyscy zgłaszają się sami. Na trzy napisane w ostatnim miesiącu oceny tylko jedna doczekała się odzewu ze strony autorki - i to na dodatek ta, która została opublikowana jako ostatnia. A jestem pewna, że informacja o ocenie dotarła w odpowiednie miejsce. Rozumiem, że ktoś może być akurat zajęty, ale to trwa bardzo długo i nadal nic, a niektórzy nawet publikują notki na blogu, a na ocenialni po opublikowaniu oceny już ich nie widać. No cóż, przykro. Prosiłabym uprzejmie o niezgłaszanie się do mnie osób, którym na mojej ocenie najwyraźniej nie zależy, a tym, którzy dodają mi motywacji poprzez zostawianie kulturalnych komentarzy i wymienianie uwag... cóż, po prostu serdecznie dziękuję.
 
  

6 komentarzy:

  1. W zupełności nie mogę zgodzić się z oceną treści. Przede wszystkim z tym, że fabuła jest niezrozumiała. W wielu miejscach Twojej wypowiedzi miałam wrażenie, że zamiast nad treścią, skupiałaś się wyłącznie na błędach.
    1. „Wiemy, że bohaterka była w związku, ale już nie jest - nie wiemy, dlaczego.” Naprawdę? A mnie się wydaje, że jednak zostało wyraźnie napisane, oto cytat „Przez ostatnie pół roku zaciekle zabiegała o to, aby rozwiązać małżeństwo z mężczyzną. Poślubiła go lata temu, gdy miała zaledwie dziewiętnaście wiosen na karku, popchana przez szał młodzieńczej miłości do pochopnej decyzji. Wielokrotnie wmawiała sobie, że jest dobrze, że kocha go ponad życie, jednakże trzy lata bycia razem nie okazały się tak gorące, jak czas przed zawarciem małżeństwa” – Czy to nie jest wystarczające wyjaśnienie? Czy fakt, że przestała czuć do niego jakiekolwiek uczucie nie jest dobrym powodem, ba, nie jest wyjaśnieniem? Skoro zabiegała o zerwanie związku, chyba łatwo się zorientować, że nie była zbyt miła dla niego, co w rezultacie spowodowało, że dopięła swego. Akurat na tym etapie, etapie rozdziału pierwszego, to wyjaśnienie jest wystarczające. Nie wiem, czego nie zrozumiałaś w tym prostym wątku.
    2. „Wiemy, że nie darzy sympatią kwiaciarki - nie wiemy, dlaczego.” To samo. Nie wydaje Ci się, że prosta zależność: ona nie lubi mnie, to ja nie lubię jej, jest prostym i logicznym wyjaśnieniem? „Leokadia Chloserrata od wielu lat nie mogła przekonać się, co do Jacynty. Nie wiedząc dlaczego, z jakieś bliskich sobie powodów, nienawidziła Argemosea i wylewała pełne jadu, zgorzkniałe wnętrze wprost na osobę brunetki.” I uważasz, po tym cytacie, że Jacynta powinna darzyć sympatią Leokadię? Ja myślę, że jednak nie. I to kolejny prosty wątek, który chyba podczas czytania ominęłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 3. „Wiemy, że ta przygotowuje dla niej jakiś wywar - nie wiemy, dlaczego.” Tutaj oczy chciały mi wyjść na zewnątrz. Chyba przeskoczyłaś parę linijek tekstu, tak? Bo tam akurat było wyjaśnione dlaczego i nawet nadmienione, że umawiają się co jakiś czas po kolejne, ale jak nie wierzysz to proszę: „ - Faktycznie potrzebna – mruknęła, spoglądając pospiesznie na dziewczynę. Oczy Jacynty zaczynały odbiegać od ludzkich standardów, tęczówki powoli wracały do swojej normalnej wielkości, zajmując większość białej części oka.” Powód dlaczego przyszła po wywar. „ Atropina zawarta w pokrzyku miała to do siebie, że u ludzi wywoływała efekt rozkurczający, dlatego ochoczo wykorzystywana była od wieków do rozkurczania źrenic. Dla osób pokroju Jacynty i Leokadii działała wprost odwrotnie, powodując obkurczenie nie tylko czarnej części oka, również cała tęczówka zmniejszała swój kształt, upodobniając się lepiej do wyglądu ludzkiego spojrzenia. Wówczas niezdolne do odróżnienia od człowieka, mogły się wtapiać w zadufane społeczeństwo. Bez obaw, że ktoś wytknie je palcem.” Po co ten wywar się stosuje. I dalej chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz dlaczego?
      4. „Wiemy, że zamieszane są w to wszystko jakieś nieludzkie cechy, stworzenia - nie wiemy, jakie i dlaczego.” Naprawdę? Nie wiesz, że masz do czynienia z gencjanami? I ja naprawdę nic nie wyjaśniłam? A czytałaś może końcówki rozdziałów pisane w pierwszej osobie? Chyba jednak nie. „ Tak trudno jest być człowiekiem i mieć normalne życie? Nie, to nie koniecznie musi być naznaczone jakimś brzemieniem, no chyba że jesteś mało ludzkiej postaci. Niby człowiek, a jednak coś innego w tej twarzy, te tęczówki zbyt duże, spojrzenie niepokojące, czasem uszy zdeformowane, szpiczasto zakończone. Mogą kły być długie albo całkowitych ich brak, paznokcie jak pazury bądź ogon lub jego szczątkowy zarys. Czasami sierść jak u dzikiego zwierza, a nawet pióra i rogowe wyrostki, jakby śmiercionośne kolce. To przecież tak mało ludzkie.
      Jedyną rzeczą jaka sprawiła, że spomiędzy mieszaniny deformacji przemawiała ludzka sylwetka była konwergencja w ewolucji. Konwergeneraci, tak okrzyknęli nas nasi przodkowie, zgłębiający plastykę ciał, wykraczających poza znane mechanizmy fizjologii. Byliśmy o wiele bardziej przystosowaniu do warunków środowiska niż człowiek, ale to on w zatrważającym tempie opanował świat. To sprawiło, że my; trochę zwierzęta, trochę ludzie nie zdołaliśmy osiągnąć tego, co oni.
      Naszą bronią był rozum – nadzwyczaj dobrze rozwinięty mózg dał nam przewagę, dzięki której osiągnęliśmy coś, o czym człowiek nie miał pojęcia. Wtopiliśmy się w tłum ludzkości, dzięki nauce o naszych organizmach. Zdobyliśmy kontrolę nad konwergencją poprzez wyselekcjonowanie substancji korzystnie na to wpływających.” To wyjaśnia kim są gencjanie. Niespokrewnieni ewolucyjnie z ludźmi, a zjednani na drodze konwergencji, jak wampiry czy inne dziwy, ale dla Ciebie najwidoczniej takie wyjaśnienie nie jest chyba satysfakcjonujące.

      Usuń
    2. Liczyłam na rzetelną ocenę, a okazuje się, że ktoś wytyka mi błędy, wmawia luki fabularne, kiedy wszystko jest świetnie wytłumaczone. Tak świetnie jak przystało na zaledwie dwa rozdziały. Oprócz wstawek o Eutropii, białej kawce i prologu nie ma tutaj rzeczy, która byłaby tajemnicza czy niejasna na tyle, żeby się nie połapać.
      Ja mam wrażenie, że czytane to było po łebkach, z uprzedzeniem albo tylko z głównym naciskiem na błędy z pominięciem fabuły, bo takie tylko skojarzenia przyszły mi do głowy, kiedy zobaczyłam te niejasności, które są takie niejasne.
      Oczywiście nie mogę kazać Ci, żebyś pisała w superlatywach i uwielbiała to opowiadanie, bo nie o to tutaj chodzi. Ja szanuje to, że to nie musi być Twój ulubiony gatunek, ale to co mi zarzuciłaś jest po prostu śmieszne. I nie jestem w stanie inaczej tego ocenić. Fabuła jest zagmatwana ze względu na mnogość zdarzeń, opisów nowego świata, który nagle się pojawia, co nie znaczy, że wszystko zostało pozostawione bez odzewu. Nie jest to opowiadanie pisane tak, że każdy rodziła będzie miał swoje logiczne wyjaśnienie, nie.
      Co do gatunku nie jest to sf, chociaż niby w prologu prowadzą tam badania. Jak można było wyczytać z fragmentów pisanych kursywą gencjanie są rasą podzieloną dosłownie na mądrych i głupich. Głupi są bardzo zabobonni i wierzący w jakiś tam bogów, o których pewnie wspomnę w dalszych rozdziałach. Stąd taka a nie inna nazwa tego płynu – mikstura. Będzie to w pełni horror bez żadnych paranormalnych zdarzeń czy innych magicznych rzeczy.

      Niemniej jednak dziękuję za ocenę. Szczególnie te błędnym. Mam problem z przecinkami nie powiem, to cholerstwo nie weszło mi do głowy w szkole. Czasem stawiam jest od tak nie kontrolując tego zbytnio, ale podszkolę się w tym, kiedyś przecież trzeba.
      Nie sądziłam, że blog zostanie oceniony tak szybko. Liczyłam jeszcze, że z jakieś 2 miesiące poczekam i dodam więcej rozdziałów. Przeliczyłam się, tak bywa.

      Usuń
    3. Cóż. Napisałam obszerny komentarz, który Blogger mi zjadł. No nic.
      Na początku chciałam zaznaczyć, że pomyliłam się przy ocenie rozdziału pierwszego, ponieważ pisałam te dwa akapity na bieżąco i po drugim czytaniu nie poprawiłam ich, jak miałam to zrobić. "Wiemy, że bohaterka była w związku, ale już nie jest - nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że nie darzy sympatią kwiaciarki - nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że ta przygotowuje dla niej jakiś wywar - nie wiemy, dlaczego. Wiemy, że zamieszane są w to wszystko jakieś nieludzkie cechy, stworzenia - nie wiemy, jakie i dlaczego. Ogólnie rzecz biorąc, nie wiemy prawie niczego konkretnego." - o te zdania chodzi. Czy one są według Ciebie całą oceną? Bo owszem, przyznam że po prostu zapomniałam przeredagować ten fragment i opublikowałam ocenę, sądząc, że już wszystko sprawdziłam; nie pozwolę sobie jednak wmówić, że cała ocena treści to gadanie o tych "błędach fabularnych", bo wspominam o tym tylko i wyłącznie w tym fragmencie; nie ma tego nawet przy okazji podsumowania treści. Owszem, mówiłam o zawiłości fabuły, bo dla mnie ona właśnie taka jest - nie odejmowałam Ci jednak za to punktów, po prostu wyraziłam swoją opinię. Zarzucenie mi, że ominęłam niektóre części tekstu było po prostu nieprzyjemne, zważywszy na to, że calutki tekst zbetowałam, a potem jeszcze raz czytałam. Skoro jednak ocena jest bezwartościowa ze względu na tę złą w skutkach, to fakt, pomyłkę... no to cóż, przychodzi mi wyrazić nadzieję, że inna oceniająca okaże się tutaj lepsza.
      Co do przecinków - nie przejmuj się, wielu blogerów ma z nimi problem. Wyjątkowo namolne te istotki w całej naszej cudownej polszczyźnie.
      Wybacz, że oceniłam Cię tak szybko. Z reguły bloggerzy chcą otrzymać ocenę szybciej, ale jeśli wolałaś, bym się nie spieszyła - trzeba było napisać. Nic na to nie poradzę, że oceniamy według kolejki.
      Pozdrawiam.

      Usuń
    4. Nie uważam, że ocena jest zła. Wyraziłaś zdanie co do fabuły i ja się z tym zgadzam. Wiem, że tego nie da wyczytać się w tym potoku słów, ale to całkowicie wyłączyło mi logiczne myślenie przy pisaniu.
      Po prostu poniosło mnie trochę przy tych wymienionych elementach, gdzie naprawdę nie widziałam nic, co na tym etapie opowiadania, nie powinno być niezrozumiałe. Co do zawiłości to nie zaprzeczę. Niestety taki jest mój styl w rozkładaniu wątków w fabule, że zazwyczaj początkowo bywa gęsto, a potem z czasem się wszystko wyjaśnia. Na pewno dwa rozdziały nie są dobre do oceny, naprawdę sądziłam, że to potrwa ciut dłużej, bo zazwyczaj tyle czekałam w kolejkach. Liczyłam jeszcze, że przynajmniej dwa wrzucę, żeby mniej więcej był jakiś dokładniejszy zarys.
      Ostatnio nie miałam czasu nawet śledzić kolejki. Gdybym jednak wiedziała to z pewnością kazałabym się przesunąć o parę miejsc.

      Usuń
    5. W porządku.
      Wybacz zamieszanie, zazwyczaj czytam ocenę dwa razy, tym razem czytałam każdy punkt osobno, by nie mieć tak dużo do wertowania przy błędach. Oczywiście, pewnie masz swój specyficzny styl, nie wszystkie opowiadania muszą być proste i to nie znaczy, że są złe. Po prostu ja zazwyczaj czytam inne, to wszystko.

      Usuń